Zależna w podróży

Mantua w jeden dzień

-Jeśli jesteś zakochana w Ferrarze, to jedź do Mantui! Równie piękna, a do tego otoczona jeziorami. Cudo z Lombardii. Takie słowa padły w rozmowie z Margharitą z bloga The Crowded Planet. Jako że cenię jej rady, a do Polski wracam z Bolonii pociągiem, to ok – mogę skoczyć i do...

Zależna w podróży

Poczet śląskich osobistości i śląski konkurs – wyślemy Cię do SPA!

Czy temat brzmi nieźle? Czy czujecie, że jesteście gotowi wziąć ukochaną/ ukochanego/ przyjaciółkę/ mamę/ dodaj własne na weekend do trzygwiazdkowego hotelu ze SPA wśród śląskich lasów? Zaledwie 20 km od Rybnika i Raciborza znajduje się hotel SPA Laskowo. Razem z załogą hotelu i Śląską Organizacją Turystyczną zapraszamy was na weekend...

Bruksela - zwiedzanie i informacje praktyczne

Podróże MM

Bruksela - zwiedzanie i informacje praktyczne

Przylecieliśmy do Brukseli miesiąc po tragicznych zamachach 22 marca 2016 roku. W dwóch samobójczych atakach zginęło 35 osób, z czego 316 zostało rannych. Przyszło nam oglądać smutne obrazki przygnębionych ludzi, zadumanych w miejscach poświęconych pamięci ofiar. Wojsko na ulicach przypominało nam o smutnych wydarzeniach sprzed miesiąca. Choć wiele osób namawiało nas do zrezygnowania z podróży, postanowiliśmy trzymać się planu i odbyć podróż do Brukseli. ♦ Jak dotrzeć do Brukseli?Na głównym lotnisku Zaventem lądują samoloty linii lotniczych Brussels Airlines (Gdańsk, Kraków, Poznań, Warszawa, Wrocław) i LOT (Warszawa).Znacznie taniej do Brukseli można się dostać WizzAirem lub Ryanairem. Obydwaj przewoźnicy latają na lotnisko w Charleroi, 70 km od stolicy Belgii. WizzAir oferuje połączenia z Gdańska i Warszawy, zaś irlandzki Ryanair z Krakowa i Warszawy-Modlin. Ceny biletów są naprawdę atrakcyjne. My polecieliśmy do Brukseli za jedyne 78 zł w dwie strony.♦ Dojazd z lotniska Charleroi - Wizz Transfer.Do Brukseli bezpośrednio z lotniska dotarliśmy wykupując wraz z biletami lotniczymi transport do miasta z Wizz Transfer. Zapłaciliśmy po 70 zł / os. za przejazd w dwie strony. Była to oferta znacznie atrakcyjniejsza od choćby popularnego przewoźnika flibco. Tam nawet z miesięcznym wyprzedzeniem bilet do Brukseli kosztuje 14€, czyli 70 zł w jedną stronę. Niestety z Wizz Transfer nie byliśmy zadowoleni. Kierowca który miał na nas czekać spóźnił się ok. 40 minut. Nie mogliśmy znaleźć miejsca spotkania, gdyż opis na bilecie był daleki od rzeczywistości. Nie wiedzieliśmy, czy mamy czekać, czy nasze taxi pojechało już bez nas, czy mamy szukać sobie innego transportu, łapać stopa czy co. Masakra. Gdy dzwoniłem do informacji, słyszałem tylko szum, świst i niezrozumiały bełkot jakiejś pani. Jak się później okazało, nasz kierowca raczył się zjawić, ale nie mówił po angielsku (!), a że znamy dobrze francuski, musieliśmy pełnić rolę tłumacza i przekazywać wszystkie informacje pozostałym podróżnym. Potem jeszcze czekaliśmy na parkingu ok. 20 minut, bo było więcej osób niż miejsc w busie. Nie chcę wystawiać negatywnej opinii na podstawie dwóch przejazdów, ale my raczej już z Wizz Transfer nie skorzystamy.♦ Komunikacja miejska w Brukseli.Bruksela jest dość małym miastem, po którym najlepiej poruszać się pieszo (do czego zachęcam). Jeśli jednak zdecydujecie się na korzystanie z komunikacji miejskiej, na pewno przyda Wam się mapka (kliknij w link). Jeśli chcecie sprawdzić dokładny rozkład jazdy, wyszukajcie trasę poprzez wpisanie punktu początkowego i miejsca docelowego w Journey Planner (link).Cennik: bilet jednorazowy kosztuje 2,10€ (u kierowcy 2,50€), zaś całodobowy 7,50€.♦ Co warto zobaczyć w Brukseli?♦ Grand Place (Grote Markt)Wielki Plac to przepiękny rynek w samym sercu Brukseli, wpisany w 1998 roku na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Co dwa lata w połowie sierpnia można podziwiać tu cudowny, kolorowy dywan ułożony z kwiatów. Okres ten przypada na lata parzyste. Grand Place to chyba najważniejszy punkt na turystycznej mapie Brukseli.Grand Place, BrukselaNa Grand Place znajduje się piękny, późnogotycki ratusz wzniesiony w latach 1401-1444. Jego wieża wznosi się na wysokość 96 metrów. Budynek został doszczętnie zniszczony wskutek ataku wojsk francuskich, które zbombardowały Brukselę w 1695 roku. Ratusz bardzo szybko odbudowano, dzięki czemu możemy po dziś dzień podziwiać kunszt architektury gotyku brabanckiego.Ratusz - Grand Place, BrukselaNaprzeciwko ratusza znajduje się piękny, neogotycki budynek Maison du Roi (Dom Króla). Gmach swą obecną formę otrzymał w skutek przebudowy z 1894 roku. Obecnie w Maison du Roi znajduje się Muzeum miasta Brukseli (Musée de la ville de Bruxelles). Zwiedzający mogą tam podziwiać ekspozycje poświęcone ceramice i wyrobom ze srebra. Warto także obejrzeć kolekcję tysiąca okolicznościowych strojów, w które odziewano figurkę chłopca z fontanny Manneken Pis.Godziny otwarcia muzeum: od wtorku do niedzieli 10:00-17:00 (w czwartki do 20:00).Ceny biletów wstępu: normalny 8€, ulgowy 4€, dzieci do lat 18 free.W pierwszą niedzielę miesiąca wstęp wolny.Maison du Roi (po lewej) - Grand Place, BrukselaWiększość zabytkowych kamienic kamienic otaczających Grand Place pochodzi z XVII wieku. Niegdyś znajdowały się w nich siedziby stowarzyszeń i cechów rzemieślniczych - piekarzy, producentów oleju, cieśli, bednarzy, producentów łuków, przewoźników rzecznych, szmuklerzy, rzeźników, krawców i malarzy. Grand Place jest najpiękniejszym placem miejskim z tych, które dane mi było oglądać. Nic dziwnego, że miejsce to przyciąga tłumy turystów odwiedzających Brukselę.Grand Place, Bruksela♦ Manneken PisManneken Pis to niekwestionowany symbol Brukseli. Fontanna zwieńczona figurką chłopca jest chyba najbardziej obleganym przez turystów miejscem w mieście. Wszystko to za sprawą legendy.W XIV wieku Bruksela była oblegana. Najeźdźcy, aby przedrzeć się do miasta, zamierzali wysadzić mury. W tym celu podłożyli materiały wybuchowe. Mały chłopiec o imieniu Juliaanske przewidział zamiary wroga. Nasikał na płonący lont, czym uchronił miejskie mury przez zniszczeniem i uratował miasto przez najeźdźcami. Figurka Siusiającego Chłopca często odziewana jest w okoliczne stroje. Wszystkie z nich znajdują się w Muzeum miasta Brukseli, o czym wspominałem wcześniej. Krąży opinia, że przy fontannie Manneken Pis można kupić najlepsze, belgijskie gofry :)Manneken Pis, BrukselaManneken Pis, Bruksela♦ AtomiumAtomium to powiększony 165 miliardów razy model kryształu żelaza, znajdujący się na przedmieściach Brukseli (6,5 km od Grand Place). Konstrukcja została wzniesiona na okoliczność Wystawy Światowej w 1958 roku. Nazwa pochodzi od słów atom i aluminium. Po zakończeniu Wystawy Światowej Atomium miało zostać rozebrane, jednak ostatecznie władze miasta postanowiły wstrzymać rozbiórkę wskutek dużego zainteresowania tym obiektem. W latach 2004-2006 miała miejsce gruntowna renowacja, podczas której aluminium pokrywające tzw. sfery zastąpiono pokrywami ze stali nierdzewnej. Atomium wznosi się na wysokość 102 metrów. W najwyższej kuli znajduje się punkt widokowy. Konstrukcja została wykonana ze stali i aluminium o łącznej wadze 2400 ton. Całość składa się z 9 kul-atomów połączonych ze sobą rurami, w których znajdują się schody. Dojazd do Atomium z centrum: - 6. linia metra, kierunek Koning Boudewijn, stacja końcowa Heysel.- Tramwaj linii 51 lub 93, przesiadka na stacji G. De Greef na linię 19, wysiadamy dwa przystanki dalej na Centenaire.Godziny otwarcia Atomium: codziennie 10:00-18:00Ceny biletów wstępu: normalny 12€, ulgowy 8€, dzieci 6-11 lat 6€.Atomium, Bruksela♦ Narodowa Bazylika Najświętszego Serca w Brukseli (Basilique Nationale du Sacré-Coeur à Koekelberg)Narodowa Bazylika Najświętszego Serca to rzymskokatolicka świątynia, znajdująca się w dzielnicy Koekelberg. Jest to piąty pod względem wielkości kościół na świecie. Jego budowę trwała w latach 1905-1970. Bazylika w Koekelberg jest największą na świecie świątynią w stylu art déco, której wyznacznikiem jest prostolinijność tworząca zwarte bryły. Jej wymiary to kolejno 93 m wysokości, 164 m długości i 108 m szerokości. U podnóża kopuły znajduje się punkt widokowy.Narodowa Bazylika Najświętszego Serca w Brukseli♦ Kościół królewski św. Marii (Église royale Sainte-Marie)Budowa kościoła św. Marii w dzielnicy Schaerbeek trwała od 1845 do 1885 roku. Świątynię wzniesiono w stylu eklektycznym, z silnym wpływem kultury bizantyjskiej i rzymskiej. Budowlę dedykowano królowej Ludwice Marii Orleańskiej z dynastii Burbonów, stąd też określenie kościoła królewskiego.Kościół królewski św. Marii w Schaerbeek, Bruksela♦ Pasaż Królewski św. Huberta (Galeries Royales Saint-Hubert)Pasaż Królewski św. Huberta to XIX-wieczna galeria handlowa, na której wzorowano m.in. słynne Galerie Vittorio Emanuele II w Mediolanie. Choć włoska arkada robi znacznie większe wrażenie, to jednak należy uznać wyższość tej brukselskiej, którą wybudowano znacznie wcześniej (1846 rok).Pasaż św. Huberta składają się z dwóch głównych części o łącznej długości 200 m. Galeria imituje ulicę biegnącą między kamienicami połączonymi szklanym dachem. Obecnie znajdują się tutaj luksusowe sklepy, głównie sprzedające tradycyjną czekoladę. Chyba nie muszę przypominać, że ta belgijska uchodzi za najlepszą na świecie. Tania nie jest, ale...trudno się oprzeć!Pasaż Królewski św. Huberta, BrukselaBelgijska czekolada.Belgijskie piwo także zyskało uznanie wśród koneserów.Belgijska czekolada, belgijskie piwo, belgijskie gofry i oczywiście - belgijskie frytki z majonezem! (Makaroniki kradzione od Francuzów)♦ Jeanneke PisStworzenie żeńskiego odpowiednika słynnego Manneken Pis miało na celu turystyczne ożywienie po drugiej stronie Grand Place. Tak oto powstała Jeanneke Pis, czyli Siusiająca Dziewczynka. Choć figurka istnieje w zaułku Getrouwheidsgang zaledwie od 1987 roku, to już stworzono wokół fontanny legendę. Głosi ona, że doznamy daru lojalności, jeśli wrzucimy monetę do misy fontanny. Ten gest ma świadczyć o wierności i autentycznych uczuciach wobec osoby, która jest nam bliska. Dla mnie kicz totalny, ale jeśli ktoś preferuje to śmiało :)Warto wspomnieć, że naprzeciwko figurki Jeanneke Pis znajduje się słynny pub Delirium Cafe, który został wpisany do księgi rekordów Guinnessa jako bar serwujący ponad 2000 gatunków piw z 60 krajów świata. Jeanneke Pis, BrukselaRue des Bouchers to urokliwa uliczka z mnóstwem restauracji i kawiarni.♦ Katedra św. Michała i św. Guduli (Cathédrale des Saint-Michel-et-Gudule)Katedra Świętego Michała i Świętej Guduli to gotycki kościół wzniesiony na wzgórzu Treurenberg. Pierwsza świątynia została tu wybudowana już w XI wieku, lecz dopiero wskutek gruntownej przebudowy w 1226 roku nadano jest styl gotyku brabanckiego. Okres renowacji trwał przez trzy stulecia, do 1519 roku. Bez wątpienia Katedra św. Michała i św. Guduli jest jednym z najpiękniejszych kościołów w Brukseli.Katedra św. Michała i św. Guduli w Brukseli♦ Pałac Królewski (Palais royal de Bruxelles)Pałac Królewski jest oficjalną rezydencją belgijskiej rodziny królewskiej. W rzeczywistości zamieszkuje ona jednak pałac w Laeken na obrzeżach miasta. Obecnie w gmachu Palais de Bruxelles urzędują biura korony belgijskiej. Znajdują się tutaj także apartamenty przeznaczone dla zagranicznych gości, a także sale, w których odbywają się spotkania z przywódcami innych państw. Kiedy Jego Wysokość Król Filip I przebywa w budynku, na maszcie powiewa belgijska flaga.  Pałac Królewski wzniesiono w roku 1815. 85 lat później miała miejsce przebudowa, dzięki której rezydencja uzyskała obecną formę. Budynek można za darmo zwiedzać od 22 lipca do 6 sierpnia. Należy jednak pamiętać, że jest to Pałac Królewski, więc plan udostępnienia komnat zwiedzającym może ulec radykalnym zmianom. Warto zatem szukać informacji u źródła, czyli na oficjalnej stronie internetowej belgijskiego Monarchy (link).Pałac Królewski w Brukseli♦ Kościół św. Jakuba na Coudenbergu (Église Saint-Jacques-sur-Coudenberg)Kościół św. Jakuba na Coudenbergu to neoklasycystyczna budowla, będąca główną świątynią Ordynariatu Wojskowego Belgii (Rzymskokatolicka diecezja wojskowa. Należą do niej wojskowi i policjanci, oraz ich rodziny). Kościół wybudowano w latach 1776-1787 w pobliżu Pałacu Królewskiego. Na Placu Królewskim przed świątynią wzniesiono pomnik Gotfryda z Bouillon, przywódcy I wyprawy krzyżowej (1096-1099) z tytułem Obrońcy Grobu Świętego.Kościół św. Jakuba na Coudenbergu.Jardin du Mont des Arts Kunstbergtuin, Bruksela♦ Dzielnica Europejska (Quartier Européen)Jak powszechnie wiadomo, Bruksela jest stolicą Unii Europejskiej. Nic więc dziwnego w tym, że to tu znajdują się budynki najważniejszych instytucji unijnych. Jednym z nich jest słynny Le Barlaymont, w którym mieści się siedziba Komisji Europejskiej. Choć sama instytucja ma swoje biura w 60 różnych budynkach, to Le Barlaymont jest niepodważalnie najważniejszym z nich. To tutaj urzęduje Przewodniczący Komisji Europejskiej (obecnie Jean-Claude Juncker) wraz z kolegium komisarzy. Jest to organ wykonawczy odpowiedzialny za bieżącą politykę Unii, nadzorujący pracę wszystkich agencji i zarządzający ich funduszami. Komisja Europejska posiada wyłączną inicjatywę legislacyjną w zakresie prawa unijnego oraz jest uprawniona do wydawania rozporządzeń wykonawczych. (źródło: wikipedia) Le Barlaymont - siedziba Komisji Europejskiej w BrukseliInnym niezwykle ważnym gmachem jest budynek Parlamentu Europejskiego. Choć oficjalna siedziba instytucji znajduje się w Strasbourgu, to właśnie w Brukseli odbywa się większość obrad parlamentu. Mieszczą się tu także biura poselskie i komisje parlamentarne. Parlament złożony z 751 członków obywatelstwa wszystkich krajów członkowskich jest organem prawodawczym, który we współpracy z Radą Europejską stanowi akty prawne w procedurach legislacyjnych. To tu obradują europosłowie, wybrani w swych ojczystych krajach do reprezentowania interesów państwa w Parlamencie Europejskim. Urzędują tutaj także najważniejsze osobistości Unii, m.in. przewodniczący Parlamentu Europejskiego (obecnie Martin Schulz) czy choćby przewodniczący Rady Europejskiej, Donald Tusk. Gmach Parlamentu Europejskiego w BrukseliBędąc w Dzielnicy Europejskiej grzechem byłoby nie wstąpić do Parlamentarium - Centrum dla Zwiedzających Parlamentu Europejskiego. Za pomocą audioprzewodników (także w języku polskim) możemy dowiedzieć się, jak funkcjonuje Unia, a także poznać współczesną historię jej państw członkowskich. Wszystko za sprawą ciekawych prezentacji multimedialnych, wyświetlanych na niezliczonej ilości sprzętu elektronicznego. Na zwiedzanie Parlamentarium warto poświęcić więcej czasu, bo baza informacji jest naprawdę obszerna. Wstęp wolny.Godziny otwarcia: poniedziałek 13:00-18:00, od wtorku do piątku 9:00-18:00, weekendy 10:00-18:00.♦ CinquantenaireParc du Cinquantenaire to duży miejski park o powierzchni 30 ha, stworzony w 1880 roku. Wtedy to z okazji 50-lecia niepodległości Belgii, za panowania ówczesnego króla Leopolda II, postanowiono wznieść dwa majestatyczne pawilony połączonych półkolistą kolumnadą i łukiem triumfalnym. Niestety nie udało się ukończyć projektu przed uroczystą wystawą krajową. Późniejsze terminy przewidywały realizację w latach 1888 (wielka wystawa przemysłowa) i 1897 (wystawa światowa). Ponownie brakowało funduszy na ukończenie budowy majestatycznego kompleksu. Ostatecznie w 1905 roku Leopold II sfinansował pracę nad wzniesieniem łuku. W 1910 roku zaś udało się ostatecznie zakończyć budowę. Obecnie znajdują się tu trzy muzea: Królewskie Muzeum Sił Zbrojnych i Historii Militarnej, Muzeum Motoryzacji i Muzeum Cinquantenaire jako część Królewskiego Muzeum Sztuki i Historii. Łuk Triumfalny w parku Cinquantenaire, BrukselaParc du Cinquantenaire, Bruksela♦ Pałac Sprawiedliwości (Palais de Justice)Oto największy gmach sądu na świecie i największa budowla zbudowana w XIX wieku (1866-1883). Kopuła Pałacu Sprawiedliwości wznosi się na wysokość 104 metrów, zaś cały budynek zajmuje powierzchnię 26 000 m².Podczas II wojny światowej w przeddzień wyzwolenia Brukseli, wycofujące się wojska niemieckie podpalili budynek, wskutek czego kopuła zawaliła się a część pałacu uległa znacznemu zniszczeniu. W 1947 roku gmach sądu odbudowano. Od 2003 roku Pałac Sprawiedliwości pokryty jest rusztowaniami za sprawą trwających prac remontowych, mających na celu wzmocnienie fasady i restaurację pozłacanej kopuły. Postęp jest tak powolny, że w 2013 roku rusztowania zardzewiały i nie spełniały norm bezpieczeństwa. Pałac Sprawiedliwości, Bruksela♦ Plac Męczenników (Place des Martyrs)Plac Męczenników to plac w centrum Brukseli, poświęcony pamięci powstańców wrześniowej Rewolucji Belgijskiej w 1830 roku. Tutaj bowiem pod brukową kostką spoczywa 400 bohaterów, którzy zginęli podczas walk na ulicach Brukseli. Rewolucja Belgijska była powstaniem przeciwko Królestwu Zjednoczonych Niderlandów. Działania zbrojne te przyczyniły się w dużej mierze do proklamacji niepodległości Belgii 4 października 1830 roku. Holandia uznała jej niezależność dopiero 9 lat później. Plac Męczenników upamiętnia te wydarzenia za sprawą pomnika na środku placu, poświęconego pamięci bohaterów walczących o niepodległość i swobody obywatelskie Belgów.Plac Męczenników, Bruksela♦ Kościół Notre-Dame de Laeken (Église Notre-Dame de Laeken)Kościół Notre-Dame de Laeken znajduje się na końcu długiej alei avenue de la Reine. Tę neogotycką świątynię wzniesiono ku pamięci królowej Ludwiki Marii Orleańskiej (podobnie jak kościół w dzielnicy Schaerbeek, patrz wyżej). Pierwszy kamień pod budowę położył sam król Leopold I w 1854 roku, 4 lata po śmierci małżonki. Kościół został konsekrowany w 1872 roku, jednak prace nad wykończeniem budowli trwały aż do roku 1909. W kryptach świątyni Notre-Dame de Laeken pochowani są wszyscy królowie belgijscy począwszy od Leopolda I, oraz członkowie rodzin królewskich. Kościół wciąż pełni funkcje sakralne.Kościół Notre-Dame de Laeken, Bruksela♦ Bruksela to bardzo atrakcyjne miasto pod względem turystycznym. Piękna architektura, zabytkowe kościoły, urokliwe ulice starego miasta i majestatyczne budowle nadają stolicy Belgii niepowtarzalny charakter. Nasz pobyt w Brukseli był bardzo miło spędzonym czasem. Nie nudziliśmy się ani chwili! Jeśli miałbym szukać wad w stolicy Belgii, na pewno w pierwszym momencie pomyślę o bezpieczeństwa. Niestety niezależnie od poglądów politycznych przed realiami nie ma ucieczki. Dzielnice imigrantów są niebezpieczne i lepiej się nie zapuszczać w miejsca o których niewiele wiemy. Nawet w centrum momentami czuliśmy niepokój wywołany przez podejrzane spojrzenia niektórych osobników rasy orientalnej. Miejsca popularne wśród turystów uznałbym za zupełnie bezpieczne, lecz tego samego nie mogę powiedzieć o pozostałych częściach miasta. Warto mieć to na uwadze, bo otwartość i tolerancja ściągnęła do Brukseli także przestępczość i obca kulturę, która zaczyna dochodzić do głosu. Mimo wszystko uważam stolicę Belgii za godną polecenia!

Bruksela - obraz miasta po zamachach z 22 marca.

Podróże MM

Bruksela - obraz miasta po zamachach z 22 marca.

22 marca 2016 roku to data najkrwawszego ataku terrorystycznego w historii Belgii. Dwie bomby wybuchły na lotnisku Zaventem o 7:58. Dwie godziny później zamachowiec samobójca wysadził się w metrze na stacji Maelbeek. Zginęło 35 osób a ponad 316 zostało rannych. Nasza podróż do Brukseli odbyła się niespełna miesiąc po marcowych zamachach. Wciąż utrzymywał się trzeci stopień zagrożenia terrorystycznego. Oprócz pozytywnych wspomnień, przywieźliśmy do domu także obraz płonących zniczy, zadumanych ludzi, niezliczonej ilości kwiatów i oddziałów uzbrojonych żołnierzy na ulicach. Nie taką Brukselę chcieliśmy zapamiętać...Stacja MaelbeekStacja MaelbeekDzielnica MolenbeekDzielnica Laeken

5 moich ulubionych miejsc w Polsce.

PO PROSTU MADUSIA

5 moich ulubionych miejsc w Polsce.

        I wreszcie przyszedł maj i wiosna rozgościła się na dobre. Powoli zbieramy się, żeby rozpocząć tegoroczny sezon podróżniczy, bo do tej pory szło nam to średnio. Było nieco komplikacji natury organizacyjnej, ale niedługo wreszcie wyjdziemy z tego dołka i wszystko wróci do normy. Także i moje pisanie, w którym ostatnio opuściłam się dość mocno. Ale już wracam i to z tematem takim idealnym na maj i różne majówkowe wyprawy, bowiem dzisiaj chciałabym przedstawić pięć moich ulubionych miejsc w naszym przepięknym kraju. Jest to lista dość okrojona, bo jak już sobie narzuciłam z góry, że ma być pięć miejscówek, to chciałam się tego trzymać. Przyznam szczerze, że wybór był bardzo ciężki, bo w Polsce można znaleźć naprawdę mnóstwo absolutnie przecudownych miejsc, stąd też zaznaczam, że lista jest wybitnie subiektywna. I alfabetyczna, bo ciężko było mi wybrać te najbardziej naj z naj. ;)          1) MAZURY - reklamujące się jako cud natury z czym zgadzam się w stu procentach. Pisałam już o nich kilka razy i mimo upływu lat, ciągle znajdują się na mojej liście faworytów. Jest to naprawdę magiczna kraina, gdzie zwykle zapomina się o całym świecie. Ukochana przeze mnie z powodu studenckich wyjazdów pod koniec kwietnia, gdy pogoda jest niepewna i nie ma jeszcze dzikich tłumów, co pozwala na docenienie absolutnego piękna tej krainy. Tutaj czas płynie zupełnie inaczej, człowiek jest szczęśliwy i beztroski. A dodatkowym plusem jest fakt, że jest to naprawdę spora kraina i każdy znajdzie tutaj coś dla siebie. Są tutaj turystyczne Mikołajki ze słynnym Gołębiewskim, gdzie aqua park ratuje chwilami życie (gdy przez cały wyjazd jest tak zimno, że wizyta w saunie jest zbawieniem), jest przyjazne Węgorzewo z uroczą knajpą w porcie i przyjazną Biedronką niedaleko, jest Giżycko, są Wilkasy, a także mnóstwo innych miejsc, gdzie można się zatrzymać "na dziko". Zdecydowanie polecam, zwłaszcza przed sezonem. ;)wschód słońca na Mamerkach.       2) MIERZEJA WIŚLANA - moja miłość z okresu dzieciństwa, odnowiona kilka miesięcy temu. Sporo o niej ostatnio było na blogasku, ale zdecydowanie zasłużenie. Też jeden z rejonów naszego kraju, gdzie stosunkowo mało turystów bywa, a gdzie jest absolutnie przecudownie. Tutaj z jednej strony ląd oblany jest Morzem Bałtyckim, a z drugiej wodami Zalewu Wiślanego, co w najwęższych miejscach robi naprawdę niesamowite wrażenie. Poza tym, można tutaj znaleźć szerokie plaże pełne drobniutkiego piasku, chwilami przetykanego drobinkami bursztynu, którego poszukiwanie może być doskonałą zabawą. No i oczywiście te zachody słońca. Osobiście najbardziej mnie ciągnie na sam koniec, czyli do ostatniej miejscowości po polskiej stronie Mierzei - Piasków. ;)widok na Zalew Wiślany o poranku.        3) SZCZECIN - jest miejscem na liście wyjątkowo sentymentalnym. Tutaj trzy lata temu zakończyłam swój etap The Tall Ships Races, czyli regat wielkich żaglowców. Przypłynęliśmy do Szczecina z Rygi, przez niemalże całą długość Morza Bałtyckiego, które na przełomie lipca i sierpnia wydawało się być miejscem niezwykle spokojnym. Oczywiście wcale tak nie było i do tej pory żegnam się na samo wspomnienie sztormu, który nas wtedy dopadł niemalże na samym początku wyprawy. Zejście na ląd w Szczecinie było ogromnym szczęściem i każdą chwilę starałam się wykorzystać w pełni, co może tłumaczyć, że przez ponad dwa dni spałam raptem ze cztery godziny. Miasto nas wtedy przywitało niezwykle gościnnie, mieliśmy zaplanowanych sporo atrakcji, w tym zwiedzanie Szczecina, a także wielki bal w Zamku Książąt Pomorskich. I jest to zdecydowanie miasto, do którego chcę powrócić, chociaż podejrzewam, że już nigdy nie trafi mi się wschód słońca nad Wałami Chrobrego oglądany z perspektywy Mostu Łabudy. ;)Wały Chrobrego nad ranem.       4) TATRY - bo gór na liście nie mogło przecież zabraknąć. Tutaj wybór był ciężki, bo generalnie wszystkie góry w naszym kraju są świetne i po każdych lubię hasać. Zdecydowałam się jednak na Tatry, bo są najwyższe i dzięki temu roztaczają się z nich najbardziej spektakularne widoki. Dodatkowo też byłam w nich także zimą (no prawie, ale było dużo śniegu, więc to na to samo wychodzi), więc mogę spokojnie powiedzieć, że w każdych warunkach prezentują się równie pięknie. Szkoda tylko, że w sezonie zwykle są tak szalenie zatłoczone, że przyjemność z wędrówki zmniejsza się znacznie. Ale i tak zawsze jest tutaj pięknie. :)widok na góry z Białki Tatrzańskiej.widok na Dolinę Pięciu Stawów ze Świstówki Roztockiejna Kozim Wierchu.Hala Gąsienicowa w śniegu.widok na Dolinę Roztoki.na przełęczy Krzyżne.        5) WROCŁAW - czyli miasto, do którego też mam ogromną słabość. Jest to miejsce, gdzie zdarzało mi się jeździć na dwugodzinną kawę pociągiem z Krakowa po pięć godzin w jedną stronę, gdzie na spontanie potrafiłam się wybrać na trzydniowy wypad z małą torebeczką. Miasto wielu mostów, rewelacyjnej Wyspy Słodowej, kilkudziesięciu przesłodkich krasnali i absolutnie fantastycznego ZOO, w którym kiedyś z Tomaszem spędziliśmy pół dnia. A jeszcze wtedy afrykanarium nie było. ;) I tak jak kocham Kraków miłością ogromną i uwielbiam tutaj mieszkać, tak do Wrocławia uwielbiam przyjeżdżać z wizytą, bo też można tu znaleźć świetną atmosferę i przyjaznych ludzi. :)widok na Wrocław z wieży.Wyspa Słodowa.Rynek we Wrocławiu.z Krasnalem na Rynku.w drodze na Ostrów Tumski.słonik w ZOO - akurat pora karmienia.              A Wy gdzie lubicie bywać w naszym kraju? Podzielcie się w komentarzach miejscami, które królują w Waszych serduszkach, może akurat zainspirujecie nas do kolejnej wyprawy. ;)~~Madusia.

Zależna w podróży

Izrael: Urodziny na pustyni

Lecimy. Po czterech godzinach widzę przez okno samolotu, to na co czekałam kilka miesięcy. Dziesiątki, setki kilometrów żółtego krajobrazu. Nie ma drzew, nie ma wody, nie ma nawet zbyt wiele zabudowań. Są za to góry, kaniony i setki kilometrów uspokajającej pustki. Pustki pustynnej. Tej, która kręci mnie najbardziej. Decyzja o...

Airbnb, czyli tanie spanie.

Podróże MM

Airbnb, czyli tanie spanie.

Warunkiem taniego podróżowania w głównej mierze jest tanie spanie. Nocleg pod namiotem może być super przygodą, ale w perspektywie podróży po europejskich miastach może być z tym mały problem. No to hostel! Tylko co wtedy, gdy taki tani i przyzwoity znajduje się za miastem, albo przy dworcu kolejowym, albo nie ma łazienki, albo budynek nadaje się tylko do rozbiórki, albo oceny klientów fatalne, dzielnica nieciekawa, albo inna masakra... Są kraje, gdzie po prostu nie można tanio się przespać. Wtedy z pomocą przychodzi Airbnb!♦ Ile dostaniemy za reklamę?Na początku pragnę poinformować, że nie dostanę od Airbnb ani grosza za tego posta. Ponieważ cała nasza działalność na blogu ma na celu zachęcić Was do podróżowania, to wpis ten służy wyłącznie jako porada dotycząca szukania tanich noclegów. Airbnb to świetna alternatywa dla hoteli, których oferty są często nieprzyswajalne przez nasz budżet. Idea jest świetna, dlatego uważam, że warto się nią z Wami podzielić. Nasłodzę im, bo zasługują. ♦ Co to jest Airbnb?Airbnb to portal internetowy, na którym ludzie z całego świata publikują oferty wynajmu domu/mieszkania/pokoju. Można zostać gościem, lub samemu wynajmować. Podróżnicy szczególnie cenią sobie Airbnb za atrakcyjne ceny noclegów, choć i luksusowych apartamentów nie brakuje spośród 2 milionów ofert. To co jest wyjątkowe to fakt, że portal ten nie wyszukuje jedynie hoteli tak jak chociażby booking. Za pośrednictwem Airbnb możemy wynająć np. mieszkanie na dzień, dwa, tydzień, miesiąc, od prywatnej osoby, przez co ceny bywają naprawdę atrakcyjne. Wachlarz możliwości jest niezwykle obszerny. Można wynająć cały dom z ogrodem lub prywatny pokój w apartamencie naszego gospodarza. Każdy znajdzie coś dla siebie.♦ Załóż konto i odbierz 76 zł od Podróże MM na swoją pierwszą podróż :)Choć wygląda to jak tania reklama, to nie ma w tym żadnych haczyków. Wiem, bo sam otrzymałem zniżkę na nocleg od znajomych. Cały deal polega na tym, że jeśli założycie konto na Airbnb po kliknięciu w nasz link, to jako nowi członkowie otrzymacie od nas 76 zł zniżki na pierwszy nocleg, a i my dostaniemy od portalu tyle samo za to, że namówiliśmy Was na rejestrację w systemie. Korzyść obustronna, więc zachęcam! Możecie zarejestrować się po kliknięciu w baner na górze, lub wchodząc w link tutaj: Załóż konto i zyskaj od nas 76 zł na pierwszą podróż.♦ Czy noclegi z Airbnb są bezpieczne?Nie tylko Wam chodzą po głowie mroczne scenariusze. Warto jednak wiedzieć, że Airbnb czuwa nad nami i dba o nasze bezpieczeństwo. Przy wyszukiwaniu noclegu dobrze jest sprawdzić naszego gospodarza, a mianowicie przejrzeć jego weryfikacje. Wynajmujący aby potwierdzić swoją rzetelność mogą zyskać akceptację ze strony portalu Airbnb poprzez dodanie odpowiednich danych do swoich profili. Weryfikacje dotyczą dowodu osobistego (zdjęcie dokumentu tożsamości), adresu e-mail, numeru telefonu, facebooka. Oczywiście bardzo ważne przy wyborze hosta są opinie innych. Wszystkie dane znajdziecie na profilu gospodarza. Co więcej, wynajmujący otrzyma należność dopiero 24 godziny po naszym wymeldowaniu za pośrednictwem systemu płatniczego Airbnb, tak więc nie ma się co obawiać, że stracimy pieniądze, ponieważ wszystko odbywa się przez portal. Możecie być ze swoim gospodarzem w stałym kontakcie, żeby mieć pewność, że nie będziecie musieli spać na ulicy. Pamiętajcie, że oni dostaną pieniądze za to, że będą Was gościć, toteż nie tylko Wy macie interes w tym, aby wszystko odbyło się bez komplikacji. ♦ Czy korzystanie z Airbnb jest płatne?Założenie konta na Airbnb nic nie kosztuje. Za nocleg płaci się z góry wraz z opłatą rezerwacyjną i podatkiem od usługi. Płatności dokonujemy za pomocą karty debetowej, kredytowej, lub przy użyciu konta PayPal. Jak już wspominałem, nasz gospodarz otrzyma wynagrodzenie za wynajem dopiero po naszym wymeldowaniu. Dzięki temu w przypadku rezygnacji odzyskujemy pieniądze automatycznie od Airbnb. ♦ Jakie są nasze doświadczenia z Airbnb?Pierwszy raz skorzystaliśmy z Airbnb w podróży do Brukseli i Amsterdamu, ponieważ przerosły nas ceny noclegów w miejscowych hotelach. Pierwszym naszym hostem był przesympatyczny 30-letni chłopak, u którego wynajęliśmy pokój w samym centrum Brukseli (dosłownie 5 min spacerem od Grand Place). Płaciliśmy 170 zł / noc dla dwóch osób. Oczywiście nasz gospodarz oprócz pokoju udostępnił nam łazienkę i kuchnię podkreślając, że mamy czuć się jak u siebie. Właścicielki drugiego mieszkania w Brukseli (także w samym centrum) nawet nie poznaliśmy. Rozmawiałem z nią tylko przez telefon. Choć wynajęliśmy tylko pokój, to mieliśmy do dyspozycji całe mieszkanie, ponieważ Helene nie nocowała tej nocy u siebie, zostawiając nas zupełnie samych w swoim apartamencie. W Amsterdamie zaś nocowaliśmy u przesympatycznej holenderskiej rodziny, która także zachęcała nas do korzystania z całego wyposażenia mieszkania.Za każdym razem cena noclegu dla nas dwoje nie przekraczała 200 zł, a nocowaliśmy w samym środku miasta. Wszyscy nasi gospodarze wychodzili rano do pracy, zostawiając nas samych z instrukcją dotyczącą tego, co mamy zrobić z kluczami gdy się wyprowadzimy pod ich nieobecność. Nasi gospodarze byli wspaniałymi i otwartymi ludźmi, którzy obdarzyli nas (z wzajemnością) ogromnym zaufaniem. To naprawdę wspaniałe doświadczenie, które nie może się równać z żadnym z hoteli. Jeśli macie jakieś pytania - piszcie śmiało w komentarzach. Służę pomocą!Zachęcam do założenia konta na Airbnb. Z początku towarzyszy delikatna niepewność, ale po pierwszych doświadczeniach pozostają już tylko pozytywne wspomnienia. Jeżeli zdecydujecie się zarejestrować, nie zapomnijcie odebrać od nas zniżki! Cóż, my już chyba zrezygnowaliśmy z hoteli na rzecz Airbnb :) Nocując u tubylców czujesz się jak u siebie. Nie można tego porównać z żadnym tanim hotelem. Szczerze polecam!

Megabus - tanie podróże autobusem po Europie

Podróże MM

Megabus - tanie podróże autobusem po Europie

Megabus to długodystansowy przewoźnik autobusowy oferujący przejazdy na terenie Wielkiej Brytanii, Irlandii, Francji, Hiszpanii, Holandii, Belgii, Niemiec i Włoch. Ceny biletów zaczynają się już od 1£, dzięki czemu podróże po Europie zachodniej mogą być naprawdę tanie. My jechaliśmy Megabusem z Brukseli do Amsterdamu i z powrotem. Cały przejazd kosztował nas zaledwie 45 zł / os. Oto krótki opis i recenzja brytyjskiego przewoźnika.Choć nie znalazłem nigdzie informacji o powiązaniach Megabusa z PolskimBusem, to analogie widoczne są na każdym kroku. Obydwie firmy korzystają z autobusów firmy Van Hool, świadczą usługi o wyższym standardzie pod szyldem Megabus Gold / Polski Bus Gold, a co najważniejsze - obydwaj przewoźnicy oferują przewóz osób już od 1£ (w przypadku Polskiego Busa od 1 zł).Pierwsze wrażenie przewoźnik zrobił na nas fatalne. Planowana godzina odjazdu z Brukseli to 8:30 - Megabus zjawił się na przystanku z 45-minutowym opóźnieniem. Wyjechaliśmy ze stolicy Belgii godzinę po czasie, co też przełożyło się na późniejszy przyjazd do Amsterdamu. Kierowca był bardzo wesoły i nie raczył nas nawet przeprosić za spóźnienie. Gdyby autobus jechał przez Brukselę do Amsterdamu np. z Paryża, moglibyśmy go usprawiedliwić, ale że podróż zaczynaliśmy z przystanka początkowego, to Megabus wystawił nasze nerwy na poważną próbę. Powrót z Amsterdamu odbył się punktualne, jednakże korek na wylotowej autostradzie również spowodował, że dotarliśmy do celu z opóźnieniem. Choć nie spieszyło nam się szczególnie pilnie, to niestety musieliśmy informować naszych gospodarzy z Airbnb, że spotkamy się później. Dobra lekcja - warto mieć zapas czasu, jeśli jedziemy na lotnisko lub do punktu przesiadki.Do przejazdu stricte nie mieliśmy żadnych zastrzeżeń - tanio i komfortowo. Prawdopodobnie kiedyś skorzystamy jeszcze z usług Megabusa. Nie chcę kreować twardej opinii o przewoźniku na podstawie dwóch przejazdów. Tanie bilety można nabyć w myśl zasady - kto pierwszy, ten lepszy; im wcześniej, tym taniej. Planując europejskie wojaże z Megabusem warto zatem nabyć bilety z wyprzedzeniem. W ten sposób można oszczędzić i to sporo. Aktualne ceny biletów można sprawdzić na stronie www.megabus.com w języku angielskim. Zakup biletów odbywa się za pomocą systemu płatniczego. Należy podać swoje dane oraz numer karty debetowej lub kredytowej. Transakcja odbywa się tak samo jak przy zakupie biletów na przelot. Upoważnienie do przejazdu wraz z numerem rezerwacji otrzymamy mailem. Dokument należy wydrukować lub ściągnąć na telefon czy tablet w celu okazania kierowcy podczas wchodzenia do autobusu. Wszystko odbywa się sprawnie i nawet niedoświadczeni nie powinni mieć problemów z zakupem biletów na przejazd.  Autobusy Megabusa wyposażone są w toaletę, regulowane fotele, gniazdka elektryczne pod siedzeniami oraz bezpłatne WiFi. Lista przystanków:Anglia: Axminster, Banbury, Barnsley, Bath Spa, Bedford, Birmingham, Birmingham International Airport, Blackburn, Bolton, Bournemouth, Bradford, Brighton, Bristol, Bristol (Aztec), Bristol (Cribbs Causeway), Bristol (Filton), Bristol Airport, Bristol UWE, Camborne, Cambridge, Canterbury, Castleford, Cheltenham, Chester, Chesterfield, Colchester, Coventry, Crawley, Daventry, Derby, Doncaster, East Dereham, East Midlands Parkway, Exeter, Gloucester, Grantham, Grimsby, Havant, High Wycombe, Honiton, Huddersfield, Hull, Ipswich, Kettering, Kings Lynn, Lancaster, Leeds, Leicester, Lincoln, Liverpool, Londyn, Loughborough, Luton, Manchester, Middlesbrough, Milton Keynes, Newark-on-Trent, Newbury, Newcastle, Newquay, Newton Abbot, Northampton, Norwich, Norwich (University od East Anglia), Nottingham, Oxford, Paignton, Penzance, Peterborough, Plymouth, Poole, Portsmouth, Preston, Reading, Redruth, Rugby, Salisbury, Scunthorpe, Sheffield, Silverstone, Southampton, Southampton Airport, St Erth, Stockport, Stoke-On-Trent, Sunderland, Swindon, Taunton, Thetford, Torquay, Towcester, Wakefield, Warrington, Weymouth, Wigan, Winchester, Worcester, Worthing, Yeovil Junction, YorkBelgia: Antwerpia, Bruksela, Gendawa Francja: Amiens, Angers, Avignon, Bordeaux, Bourges, Brive-la-Gaillarde, Chatellerault, Clermont Ferrand, Dijon, Le Havre, Le Mans, Lille, Limoges, Lyon, Marsylia, Metz, Nantes, Paryż, Poitiers, Reims, Rennes, Rouen, St Etienne, Strasbourg, Toulon, Toulouse, ToursHiszpania: BarcelonaHolandia: Amsterdam, RotterdamIrlandia: RosslareNiemcy: Berlin, Brema, Kolonia, Dortmund, Feldkirchen, Frankfurt / Main, Gottingen, Hamburg, Hanower, Kassel, Lipsk, Monachium, Nuremburg, Stuttgart Szkocja: Aberdeen, Aviemore, Cumbernauld, Dundee, Dunfermline, Edinburgh, Edinburgh Airport, Falkirk, Glasgow, Halbeath Interchange, Inverkeithing, Inverness, Kinross, Perth, Pitlochry, StirlingWalia: Aberystwyth, Cardiff, Carmarthen, Cwmbran, Lampeter, Newport, Pembroke Dock, SwanseaWłochy: Bolonia, Florencja, Genua, La Spezia, Mediolan, Neapol, Padwa, Piza, Rzym, Siena, Turyn, Wenecja, Werona

Amsterdam - wolność, seks i marihuana

Podróże MM

Amsterdam - wolność, seks i marihuana

Coś, co zapisuje się w naszym pojęciu pod pojęciem tabu, w stolicy Holandii jest spotykane na każdym kroku. W niezliczonych coffeeshopach ludzie palą jointy, rozbrzmiewa klubowa muzyka, a w rozżarzonych czerwienią oknach nagie kobiety prezentują swe kształty. Oto Amsterdam, miasto kipiące erotyzmem, cuchnące marihuaną - liberalna, europejska stolica rozrywki.♦ O Amsterdamie słów kilka...- Amsterdam, oznacza dosłownie Tamę na rzece Amstel.- Miasto zamieszkuje 175 ze 194 narodowości świata.- Amsterdam posiada 165 kanałów i 1281 mostów.- 24% powierzchni miasta znajduje się pod poziomem morza.- W Amsterdamie jest więcej rowerów niż mieszkańców.- Lotnisko Shipol jest 11. największym lotniskiem na świecie i 4. w Europie.- W stolicy Holandii jest największe na świecie zagęszczenie muzeów na m2.- Rdzenni mieszkańcy Amsterdamu to najwyżsi ludzie w Europie (drudzy na świecie).- W samym Amsterdamie jest ok. 300 coffeeshopów.Amsterdam to chyba najbardziej liberalne miasto na świecie. Nikogo nie dziwi tu prostytucja, parady homoseksualistów, palenie marihuany, czy odurzanie się grzybkami. Generalnie miasto jest niezwykle tłoczne (mowa o centrum). Rowerzyści są królami miasta i nikt nie ma prawa wchodzić im w drogę, nawet, gdy piesi mają zielone. W Amsterdamie musisz mieć oczy dookoła głowy, jeśli nie chcesz zjednoczyć się z asfaltem. Skutery bardzo dynamicznie manewrują między ludźmi jadąc zygzakiem. Samochody przeciskają się przez wąskie uliczki Amsterdamu trącając ludzi. Tramwaje jeżdżą często przez tzw. deptaki, przez co łatwo stracić orientację i świadomość torów pod stopami. Piesi przechodzą na czerwonym poprzez luki w sznurze pojazdów. W Amsterdamie panuje jeden wielki liberalny chaos, dlatego trudno tu o spokój duszy. Trzeba być maksymalnie czujnym i skupionym, bo spacerowanie po stolicy Holandii jest niczym pokonywanie toru przeszkód.♦ Komunikacja miejska w AmsterdamieTransport publiczny funkcjonuje głównie w strefie okalającej centrum miasta. Główny węzeł komunikacji miejskiej znajduje się pod głównym dworcem Centraal Station. Po zabytkowych, wąskich uliczkach najlepiej poruszać się pieszo, lub rowerem (ok. 12 €/dobę). Amsterdam posiada bardzo dobrze rozbudowaną sieć tramwajową, która obejmuje także kilka tras przez sam środek miasta. Cena biletu jednogodzinnego to 2,90 €. Wszelkie niezbędne informacje dotyczące komunikacji miejskiej w Amsterdamie znajdziecie na stronie gvb.nl. Możecie także zadawać pytania w komentarzach pod postem.♦ Tulipany w Holandii - ogród Keukenhof Mówisz Holandia, myślisz tulipany. A jak ktoś myśli o marihuanie to powinien zastanowić się nad swoim życiem, bo to może być już nałóg. Wiatraki? Owszem, ale oczywiście tylko te górujące nad morzem kwiatów. Tulipany kwitną w okresie od końca marca do początku maja. Trudno określić precyzyjnie, bo wszystko zależy od pogody.Obecnie Holandia jest największym eksporterem cebulek tulipanów na świecie. Kwiaty trafiają głównie do USA, Rosji, Chin, Niemiec i Wielkiej Brytanii. Rocznie z Holandii eksportuje się ponad 3,5 miliarda cebulek.36 km na południowy-zachód od Amsterdamu znajduje się słynny ogród Keukenhof, gdzie można podziwiać ok. 7 milionów kwiatów z największą na świecie ilością ich gatunków. Festiwal Tulipanów odbywa się w okresie 24 III - 16 V. Bilety kosztują kolejno 16 € (normalny) i 8 € (dzieci 4-11 lat). Do ogrodów Keukenhof dostać się można pociągiem Intercity (kierunek: Breda) z Centraal Station do Schiphol Airport, przesiadając się następnie na autobus 858. Koszt dojazdu to 9 € w jedną stronę. Szczegółowy plan podróży z rozkładem i cennikiem znajdziecie za pośrednictwem wyszukiwarki 9292.nl, będącej odpowiednikiem naszego jakdojade.pl.Tulipany, Holandia♦ Marihuana w HolandiiMarihuana pojawiła się masowo na terenie Holandii w latach '60 XX wieku i szybko zyskała popularność. Holenderskie władze powołały wtem specjalną komisję, która podzieliła narkotyki na te o nieakceptowalnym ryzyku (m.in. heroina, kokaina), oraz o akceptowalnym ryzyku, czyli tzw. narkotyki miękkie (konopie indyjskie). W roku 1976 ustanowiono prawo, na mocy którego można było posiadać przy sobie do 30 g marihuany. Pod wpływem nacisków innych państw do lat '90 zmniejszono ilość posiadania legalnych narkotyków do zaledwie 5 g. Tyle też można maksymalnie nabyć w coffeeshopie. Miękkie narkotyki mogą zażywać jedynie osoby pełnoletnie. Warto także pamiętać, że marihuanę wolno palić tylko na terenie coffeeshopów i w innych wyznaczonych do tego miejscach. Tak jest w teorii, w praktyce nie wszystko jest do końca jasne. Widok palących marysię na ulicy nikogo nie dziwi. Możliwe, że policja przymyka oko, jednak warto mieć na uwadze, że takie spacerowanie z jointem nie jest zgodne z holenderskim prawem.W Holandii można samemu sadzić konopie. Dopuszczalna jest uprawa do 5 krzewów, lecz i z tym bywa bardzo różnie. Nasiona lub gotowe sadzonki można nabyć m.in. na Bloemenmarkt w Amsterdamie. Oczywiście wywóz konopi indyjskiej poza granice Holandii jest surowo karany. Osobiście przechodziłem wyrywkową kontrolę na terenie Niemiec. Rewizja trwała ładnych parę godzin - sprawdzanie bagażu, "przesłuchanie", węszące psy...Holandia wyszła - słusznie - z założenia, że delegalizacja miękkich narkotyków sprzyja rozwojowi czarnego rynku, nielegalnego handlu i przemytu. Co ciekawe, dochód państwowy z opodatkowania marihuany wynosi w Holandii ok. 900 mln euro rocznie (!).Palenie suszonych liści konopi indyjskiej sprawia, że człowiek czuje się pozytywnie, jest rozluźniony, kreatywny i posiada wyczulone zmysły. Oczywiście, marihuana uzależnia. Ale czy uzależnienie od alkoholu nie jest bardziej wyniszczające? Dlaczego można nabyć wódkę w dowolnych ilościach? Ile wypadków powodują pijani? Ile osób pada ofiarami przemocy pod wpływem nietrzeźwości? Dlaczego w europejskiej mentalności człowiek pozytywnie wesoły jest traktowany jak ćpun? Udowodniono, że dawka śmiertelna marihuany dla dorosłego człowieka to...640 kg. Jak przy tym wypada etanol? Wszystko jest dla ludzi, byle znać umiar.Zamykając temat konopi - kilka porad:- Nigdy nie pijcie alkoholu podczas palenia marihuany.- Przy pierwszym kontakcie z marihuaną należy rozważnie dobierać dawkę - każdy organizm reaguje inaczej. - Odczuwalne skutki przychodzą z opóźnieniem, nie jak w przypadku alkoholu.- Jeżeli po spożyciu marihuany poczujecie się gorzej, warto dostarczyć do organizmu cukier.- Ceny jointów zaczynają się od około 5€. Im mocniejszy towar tym drożej.- Jeżeli zażywacie lekkie narkotyki, róbcie to wyłącznie zgodnie z holenderskim prawem. Pod żadnym pozorem nie przemycajcie konopi ani innych narkotyków przez granicę.Marihuana w AmsterdamieThe Bulldog - jeden z najpopularniejszych coffeeshopów w AmsterdamieMellow Yellow - pierwszy coffeeshop w Amsterdamie♦ Amsterdamski fetyszOsoby odwiedzające stolicę Holandii muszą zawczasu pojąć, że jest to miasto przełamujące tabu. Zamiast odwracać wzrok ze zgorszeniem, polecam potraktować amsterdamski fetysz jako element kultury tego miejsca, przez to fascynacja i zainteresowanie neutralizują w pewnym stopniu perwersję. Wszak nie oszukujmy się - dziećmi nie jesteśmy i stojąc przed bramą Sodomy i Gomory możemy odważnie powiedzieć "Tak, mam 18 lat. Wchodzę.", ot choćby w celu zaspokojenia ciekawości. Większość sklepów w Amsterdamie to Sex Shopy, które nie uprzedzają przed wejściem, że są Sex Shopami. Ot, taki z zewnątrz niepozorny sklepik, można jakiś suchy prowiant nabyć, albo lizaki w formie waginy na półce ze słodyczami. Nie brakuje gadżetów, np. pieprzniczek, które nabierają dosłownego znaczenia w swej nazwie. Z innego regału uśmiechają się do ciebie kondomy imitujące wszelakie stworzenia od kurczaków po słonie. Najróżniejsze gadżety erotyczne atakują nasze oczy ze wszystkich poziomów półek. Generalnie większość sklepów z pamiątkami zdominowana jest przez wielki kult genitaliów. Dzieci - zamknijcie oczy:♦ Prostytucja w AmsterdamieProstytucja została zalegalizowana w Holandii w 1988 roku, lecz domy publiczne funkcjonowały tam praktycznie bez przerwy. Uznanie usług seksualnych za normalny zawód sprawiło, że państwo może sprawować nad nim większą kontrolę. Podobnie jak miało to miejsce w przypadku marihuany. Obie kwestie wpisują się w tzw. holenderską politykę redukcji szkód. Działalność domów publicznych w Amsterdamie przynosi dochody w wysokości ok. 400 milionów złotych (!). Znaczna większość prostytutek pracujących w Amsterdamie pochodzi z Europy wschodniej. Są to głównie Ukrainki, Rumunki, Węgierki, często także Polki. Nie brakuje także kobiet z Azji. Holenderki stanowią jedynie 12%.Obecnie w samej dzielnicy De Wallen znajduje się około 320 pokoi, gdzie kobiety świadczą usługi seksualne. Prostytutki mogą działać na własną rękę wynajmując mały lokal za 150€ dziennie, lub pracować w domach publicznych. Panie lekkich obyczajów często udzielają się w związkach zawodowych. Choć wciąż przewija się temat przestępczości i wyzysku kobiet, to amsterdamska policja uspokaja, że takie sytuacje występują coraz rzadziej. Zorganizowane mafie tracą swoje wpływy, a prostytutki (jak na zwykłą profesję przystało) uczciwie pracują i zarabiają pieniądze. Jaka jest prawda? To wiedzą tylko ci, którzy znają życie amsterdamskich dziewczyn od wewnątrz. Na pewno pozytywnym aspektem jest to, że władze Holandii przykładają dużą wagę do zapewnienia bezpieczeństwa kobietom zarabiającym na sprzedaży swoich ciał. Być może prowadzić to będzie do całkowitego zlikwidowania Dzielnic Czerwonych Latarni. Trudno przyjąć obiektywną opinię. Z jednej strony widzimy kobietę, która wybrała taki a nie inny zawód i uczciwie zarabia pieniądze odprowadzając podatki. Z drugiej strony pojawia się kwestia importu młodych dziewczyn ze wschodu jako taniej siły roboczej, co niesie ze sobą wpływy mafii jako przestępczości zorganizowanej. Może nie znamy prawdy, bo pokrzywdzone boją się donosić, a od czarnych interesów nie ma ucieczki? Niestety czuję, że nie mam wystarczającej wiedzy w tym temacie, by snuć szersze przypuszczenia czy formułować tezy.♦ Najciekawsze miejsca w Amsterdamie - Co warto zobaczyć?Bazylika św. Mikołaja (Basiliek van de H. Nicolaas)Bazylikę św. Mikołaja wzniesiono w latach 1884-1887. Świątynia znajduje się w pobliżu dworca głównego. Charakteryzuje ją trójnawowa forma zwieńczona oktagonalną kopułą. Architektura bazyliki łączy w sobie styl neobarokowy i neorenesansowy.Bazylika św. Mikołaja w AmsterdamieBazylika św. Mikołaja w AmsterdamieMuzeum Seksu (Sexmuseum)Muzeum Seksu znajduje się nad kanałem Damrak w centrum miasta. Oficjalne otwarcie miało miejsce w roku 1985. Muzeum oferuje bogatą kolekcję dzieł sztuki związanych z seksem. Niektóre z nich mogą wydawać się gorszące, lecz znajdą się i takie, które wzbudzą pozytywne zainteresowanie. Zróżnicowanie jest bardzo duże - od erotycznych gadżetów sado-maso, przez dwumetrowe figury penisów, po rzeźby m.in. z okresu starożytności. Sexmuseum łączy w sobie perwersję z etyką estetyki, przez co naprawdę warto się tam wybrać.Godziny otwarcia: codziennie 9:30-23:30Ceny biletów wstępu: 4€ (min. 16 lat)Muzeum Seksu w AmsterdamieDzielnica Czerwonych Latarni (De Wallen, Red Light District)Dzielnica Czerwonych Latarni znajduje się w północno-wschodniej, najstarszej części Amsterdamu. Centralnym punktem jest łatwo rozpoznawalny kościół Oude Kerk. De Wallen znane jest powszechnie jako dzielnica prostytutek. Znajduje się tu bowiem ponad 320 pokoi z dużymi oknami, gdzie kobiety (rzadziej "mężczyźni") świadczą legalnie swe usługi. Cena randki to najczęściej od 20-50€, jakby ktoś był zainteresowany :) Co ciekawe, pod kościołem Oude Kerk znajduje się Pomnik Prostytutki, w oknach stoją nagie panie, a parę kroków dalej znajduje się...przedszkole. Kwintesencja.Dzielnica swą nazwę zawdzięcza - jak nietrudno się domyślić - czerwonym latarniom. Po zmroku De Wallen rozświetlają czerwone, erotyczne światła bijące z pokoi i neonów. Dzielnica Czerwonych Latarni to miejsce niezwykle perwersyjne. Oprócz kobiet prezentujących swe ciała w oknach, De Wallen oferuje także liczne atrakcje typu porno show live czy muzea, takie jak Muzeum Prostytucji (Red Light Secrets) czy Muzeum Erotyki. Na każdym rogu zaś coffeeshopy wydzielają słodki zapach palonej marihuany.W Dzielnicy Czerwonych Latarni można robić zdjęcia, lecz nie radzę fotografować prostytutek w oknach. Mają one swoich ochroniarzy, którzy anonimowo kręcą się w okolicy i obserwują przechodniów. W najlepszym przypadku osoby przyłapane na robieniu zdjęć zostaną poproszone o ich usunięcie. Zdarzają się też przypadki pobić i zniszczenia aparatów, więc jeśli jesteście przywiązani do swoich zębów to lepiej nie prowokujcie losu :)Dzielnica Czerwonych Latarni, AmsterdamOude Kerk i Dzielnica Czerwonych LatarniDzielnica Czerwonych LatarniOude KerkOude Kerk (pol. Stary Kościół) znajduje się z samym sercu Dzielnicy Czerwonych Latarni. Tę protestancką świątynię wzniesiono w XIII wieku. Obecny wygląd zawdzięcza przebudowom trwającym przez następne trzysta lat. Na wyjątkową uwagę zasługują piękne organy, które uchodzą za najlepsze w całej Holandii. Co ciekawe, to tutaj zostały ochrzczone dzieci Rembrandta, zaś w skryptach spoczywa jego żona. Oude Kerk to jedyny budynek, który od XVII wieku po dziś dzień zachował swój oryginalny wygląd. Obecnie budowla nie pełni już funkcji sakralnych.Jak już wcześniej wspomniałem, pod kościołem znajduje się Pomnik Prostytutki, a w bezpośrednim sąsiedztwie świątyni prostytutki kuszą swych potencjalnych klientów prezentując swe walory. Taki klimat.Oude Kerk, AmsterdamOude Kerk, AmsterdamPomnik Prostytutki i Oude KerkMuzeum Erotyki Muzeum Erotyki to - podobnie jak w przypadku Muzeum Seksu - ekspozycje z dziedziny namiętnej miłości, przekraczającej niejednokrotnie granicę perwersji. Rzeźby, fotografie, gadżety, wszystko to, co związane jest z ludzkimi uniesieniami. W Muzeum Erotyki odwiedzający będą mogli zetknąć się z obrazem seksu z punktu widzenia różnych kultur.Godziny otwarcia: od niedzieli do czwartku 11:00-01:00, w piątki i soboty do 02:00.Ceny biletów wstępu: 7 €Muzeum Erotyki w AmsterdamieMuzeum Prostytucji (Red Light Secrets)Jeden z założycieli Red Light Secrets, Melcher De Wind powiedział kiedyś: "Ludzie z początku widzą tylko dziwki, ale mam nadzieję, że po wizycie w muzeum będą widzieć przede wszystkim kobiety". Muzeum Prostytucji znajduje się w sercu Dzielnicy Czerwonych Latarni. Właściciele Red Light Secrets twierdzą, że ideą powstania tego miejsca jest chęć naprawy wizerunku kobiet sprzedających swe ciało. Muzeum ma na celu wzbudzenie szacunku do prostytutek poprzez ukazanie z ich punktu widzenia tego, jak funkcjonują w swym zawodzie. Z początku Red Light Secrets może wydawać się zabawną atrakcją turystyczną, jednak tu chodzi o coś więcej - o edukację, szacunek i empatię.  Godziny otwarcia muzeum: codziennie od 11:00-00:00Ceny biletów wstępu: 10€Muzeum Prostytucji, Red Light Secrets AmsterdamChinatown i NieuwmarktNieuwmarkt (pol. Nowy Rynek) znajduje się w dzielnicy Chinatown. Rynek otoczony jest licznymi kawiarniami i coffeeshopami. W centralnej części placu na straganach można kupić żywność, antyki, książki itp.. Na Nieuwmarkt znajduje się Waag, czyli średniowieczna brama miasta z XV wieku stanowiąca także część jego murów. Jak już wspomniałem, Nieuwmarkt znajduje się z Chinatown. Warto się tutaj pokręcić, bo klimat jest naprawdę wyjątkowy. Oczywiście można tu spróbować kuchni azjatyckiej, zrobić zakupy w sklepie z przeróżnym badziewiem czy choćby obejrzeć największą w Europie buddyjską świątynię Fo Guang Shan He Hua. Nieuwmarkt i brama WaagChinatown, AmsterdamŚwiątynia He Hua, AmsterdamPlac DamPlac Dam jest centralnym placem w stolicy. To tu w XIII wieku wzniesiono tamę (Dam) na rzece Amstel, stąd nazwa Amsteldam i ostatecznie - Amsterdam. Można więc uznać, że Plac Dam jest sercem miasta. Nie jest to jednak miejsce szczególnie wyjątkowe. Wokół znajduje się wiele przypadkowych budynków, panuje wielki gwar i chaos, szczególnie, gdy na placu rozstawi się wesołe miasteczko. Na środku stoi monument poświęcony ofiarom II wojny światowej. To tu znajduje się główne miejsce spotkań młodzieży.Najważniejszą budowlą przy Placu Dam jest Pałac Królewski (Koninklijk Paleis), który do 1808 roku był miejskim ratuszem. Rezydencję wybudowano w latach 1648-1665 w stylu klasycystycznym. Pałac Królewski jest jednym z trzech pałaców w których przebywa król Wilhelm Aleksander. Budynek jest udostępniony do zwiedzania, jednak z licznymi ograniczeniami. Aktualne godziny otwarcia można sprawdzić tutaj.  Ceny biletów to 10 € normalny, 9 € ulgowy. Młodzież do lat 18 wchodzi za darmo.Plac Dam i Pałac Królewski w AmsterdamiePlac Dam, AmsterdamTuż przy Pałacu Królewskim znajduje się Nieuwe Kerk, czyli Nowy Kościół. Jest to niezwykle ważna świątynia ze względu na fakt, iż to tu odbywają się koronacje holenderskich królów. Ostatnia miała miejsce w 2013 roku, kiedy to na tron wstąpił Wilhelm Aleksander.W 1408 roku zapadła decyzja o budowie Nowego Kościoła, gdyż Oude Kerk (Stary Kościół) nie mógł pomieścić wszystkich wiernych. Nieuwe Kerk doszczętnie spłonął w 1645 roku. Kościół odbudowano nadając mu styl gotycki.Świątynia nie pełni obecnie funkcji sakralnych. Mają tam jednak miejsce liczne wystawy i koncerty organowe. Nieuwe Kerk, AmsterdamDom Rembrandta (Rembrandthuis)Rembrandt van Rijn - tego pana chyba nikomu przedstawiać nie trzeba. Rembrandthuis to dom, w którym w latach 1639-1658 mieszkał i malował ten wybitny artysta. W 1907 roku zabytkową kamienicę wykupiło miasto, a od 1911 roku działa w niej muzeum poświęcone Rembrandtowi. Kolekcje zawierają wiele rysunków, obrazów i miedziorytów. Zwiedzający muzeum będą mogli podziwiać także wiele eksponatów, które pozostawił po sobie holenderski malarz.Godziny otwarcia muzeum: codziennie 10:00-18:00Ceny biletów wstępu: dorośli 13€; młodzież 6-17 lat 4€; dzieci do lat 6 free.Dom Rembrandta, Rembrandthuis AmsterdamMuzeum Narodowe (Rijksmuseum) Rijksmuseum jest jedną z najpopularniejszych atrakcji miasta. Holenderskie muzeum narodowe posiada w swych zbiorach ponad 5 tysięcy obrazów reprezentujących malarstwo holenderskie i światowe z okresu XV-XIX wieku. Znajdują się tu dzieła takich artystów jak Johannes Vermeer czy choćby Rembrandt van Rijn. Oprócz dzieł z dziedziny malarstwa w Rijksmuseum podziwiać można także grafiki, rzeźby czy rękodzieło. Nieopodal znajduje się inne muzeum, poświęcone Vincentowi van Goghowi. Jeśli nie jesteście miłośnikami malarstwa, to i tak warto się w te okolice wybrać. Znajduje się tutaj wielki ogród, w którym można odpocząć od miejskiego zgiełku. Turyści upatrzyli sobie także słynny napis I Amsterdam, który jest jednym z najchętniej fotografowanych obiektów w stolicy Holandii. Godziny otwarcia Rijksmuseum: codziennie 9:00-17:00Ceny biletów wstępu: normalny 17,50€; młodzież do lat 18 free.Godziny otwarcia muzeum van Gogha: codziennie 9:00-18:00, w piątki do 22:00Ceny biletów wstępu: normalny 17€, młodzież do lat 18 freeRijksmuseum, AmsterdamVincent van Gogh museumTarg kwiatowy BloemenmarkJak Holandia, to muszą być kwiaty! Bloemenmarkt funkcjonuje nad kanałem Singel od 1862 roku. Znajdują się tu liczne sklepiki z nasionami, kwiatami i pamiątkami. Jest to największy punkt sprzedaży roślin w całym mieście.Targ kwiatowy Bloemenmarkt ♦ Niewątpliwie moglibyśmy się wiele od Holendrów nauczyć. Choćby tego, że danie ludziom wolnej ręki pozwala w większym stopniu kontrolować społeczeństwo. Zamiast ukrywać się po krzakach i handlować w zaułkach ciemnych ulic, można po ludzku, odpowiedzialnie siąść w pubie i spróbować tego, co natura nam dała. Po co kobiety mają sprzedawać swoje ciała w szemranych dzielnicach? Jeśli chcą prowadzić taki tryb życia, niech to robią bezpiecznie i niech odprowadzają podatki za świadczone usługi. Choć w świadomości europejskiej Amsterdam to miasto grzechu i rozpusty, to osobiście muszę przyznać, że Holendrzy są najdojrzalszym narodem jaki poznałem. To my, Europejczycy, malujemy obraz Holandii jako krainy bezgranicznej wolności, bo zniewoleni przez nasze ojczyste prawo, podróżujemy do Amsterdamu i bez umiaru w ekstazie chwytami garściami wszystko to, czego nie mamy u siebie.Stolica Holandii jest miejscem bez wątpienia wyjątkowym. Trudno się nie zgodzić, że w Amsterdamie zabytki odgrywają drugo-, jak nie trzecioplanową rolę. Stolica Holandii jest miastem rozrywki. Mało kto przyjeżdża tu, żeby chodzić po zabytkowych kościołach. Większość odwiedza Amsterdam, żeby zapalić jointa i zabawić się w nocnym klubie. Jest to po prostu miasto, gdzie można sobie pozwolić na więcej.// Mat.

Wędrówka pasmem Braniska

marcogor o gorach

Wędrówka pasmem Braniska

Pora na dalszą część mej opowieści po malowniczym paśmie Braniska. Po zdobyciu najwyższego szczytu Smrekovicy i przeżyciu tam upojnych górskich chwil, pełnych niesamowitych widoków wiedziałem, że to nie może być koniec i ruszyłem dalej na spotkanie przygody i odnalezienie kolejnych cudownych miejsc w tych górach. O początku eskapady przeczytacie tutaj. Na szczycie odnalazłem tablicę z planem tego pasma i wiele zdjęć uroczych szczytów, na które odrazu zapragnąłem wyjść! Zaktualizowałem moją mapę według słowackiego planu i rozpocząłem spokojny odwrót z wierzchołka. Okazało się, że musiałem przedzierać się przez wiatrołomy schodząć w dół, ale na szczęście szlak był już oczyszczony z powalonych drzew, więc tragedii nie było. Bardzo szybko znalazłem się na polanie pod Krawcową. Była to piękna łąka, z której roztaczały się słodkie, jesienne widoki oświetlone mocnym, południowym słońcem. Łatwo zdobyłem szczyt Krawcowej, poniżej którego stoi domek myśliwski. Wierzchołek Krawcowej jest dość wybitny, a w jego pobliżu jest kilka źródeł. Mimo, że szlaki go omijają warto go zdobyć ze względu na ciekawe panoramy w stronę Gór Czerchowskich i Slanskich. Obok domku myśliwskiego jest też dogodne miejsce na biwak. Po nasyceniu oczu pięknymi widokami ruszyłem dalej. Szeroką, łąkową drogą łagodnie dotarłem na miejsce zwane Boldigan, pośrodku ładnej hali. Po chwili wspiąłem się troszkę na skraj łąki, nazwany Nad Boldiganom. Potem szlak prowadził mnie lasem,w którym od czasu do czasu pojawiały się ostańce skalne. widoki z polany pod szczytem Krawcowej Po dość forsownym marszu las nagle rozstąpił się i wyszedłem na wychodną skalną, wyraźnie górującą nad otoczeniem, zwaną Wielką Skałą o wysokości 930 m. Ścieżka urywała się tu na stromym urwisku. Z tego miejsca zobaczyłem fantastyczną panoramę odległych Tatr i Gór Lewockich. Widoki były tak niesamowite i urzekające, że zakochałem się w tym miejscu. Wiem, że na pewno tutaj powrócę! Stąd rozpoczęło się dość strome zejście pośród skał, do jednej z charakterystycznych form udostępniono ubezpieczone łańcuchem zejście. Kawałek dalej trafiłem na kolejną bardzo ciekawą formę skalną, tzw. Tunelową Bramę. Po tych atrakcjach wszedłem w gęsty las i szeroką drogą leśną dotarłem do Markusova, gdzie było rozejście szlaków. widok na Tatry z Wielkiej Skały Następny etap wędrówki to łagodne zejście pośród kolorowych pól i lasów do kamieniołomu we wiosce Wyżni Sławkow. Tutaj, przy starej kapliczce wybrałem wariant drogi prowadzącej do przełęczy nad Hejdovom. Znowu czekał mnie spacer  malowniczymi łąkami, by w końcu doczekać się ostrego podejścia przez las na siodło przełęczy. Zmęczenie całym dniem marszu dawało mi się już we znaki, więc wejście prawie na „krechę” wykończyło mnie tak, że co chwilę musiałem robić sobie przerwy. Na szczęście z przełęczy dzieliło mnie tylko kilka minut zejścia na urwisko, gdzie był następny doskonały punkt widokowy, tym razem na wioskę w dole z kamieniołomem i Tatry w oddali. Wspaniale prezentowała się czerwona jak ogień kopuła kościoła w Wyżnym Sławkowie. To było kolejne magiczne miejsce tego dnia. W sąsiedztwie urwiska z ładnie wkomponowanym w pejzaż metalowym krzyżem umiejscowiono zadaszone miejsce na biwak, więc mogłem w komfortowych warunkach odpocząć i nabrac sił. punkt widokowy poniżej siodła nad Hejdovou Dzień powoli zbliżał się ku końcowi, a ja zdałem sobie sprawę, że trochę przeholowałem z planem dnia. Nie mogłem sobie jednak odmówić ostatniej przyjemności i nie wspiąć się na kolejny genialny punkt widokowy, czyli „vyhliadkę” na Zielonej Skale, którą zdobyłem wkrótce po odpoczynku i posileniu się resztkami swego prowiantu. Tu przeżyłem chyba najpiękniejsze chwile tego magicznego dnia, obserwując wspaniały zachód słońca z Taterkami w tle. A w dole cudnie prezentowały się także popołudniowe mgiełki, które jeszcze dodawały tajemniczości tym dzikim górom. Po długich chwilach górskiej radości musiałem opuścić ten raj i odszukać drogę do samochodu poniżej przełęczy Branisko. Dość żwawo zbiegłem więc ze skały w dół na kolejną łąkę, gdzie znajdowała się przełęcz Prasiva. Tu obrałem ostatecznie kierunek nacelowany na najkrótszą trasę do auta. panorama przed zachodem słońca z Zielonej Skały Ściemniało się z minuty na minutę, a wygodna, polna droga dłużyła mi się niemiłosiernie. Jakoś dotarłem do składu drzewa nad potokiem Kyselka. Stąd pozostało mi jeszcze ponad godzinę marszu na przełęcz Chwała Bogu (Branisko). Dlatego też większość tej trasy pokonałem już po zmroku. Dobrze, że mialem czołówkę, a księżyc świecił mocną swą pełnią. W oddali ładnie prezentował się oświetlony tunel Branisko, gdzie przebiega trasa autostrady. Na koniec czekała na mnie atrakcja w postaci olbrzymiej wywierzyskowej Diablej Dziury, nad którą musiałem przejść po drewnianej, wąskiej kładce. Po drodze jeszcze miałem jedną przygodę, a mianowicie spotkanie z myśliwym, który w ciemności wziął mnie za grubego zwierza i o mało nie odstrzelił… Tunelowa Brama Końcowe podejście na przesmyk Branisko w zupełnych ciemnościach, przez las, po błotnistym szlaku, którego nie mogłem odnaleźć po nocy, pozostanie na zawsze niezapomnianym przeżyciem. Dodam tylko, że jak ujrzałem kapliczkę na przełęczy Chwała Bogu, gorąco podziękowałem Stwórcy za szczęśliwe zakończenie wycieczki. Ale to nie był jeszcze zupełny koniec, musiałem zejść szklącym się asfaltem w dół do motorestu Branisko, gdzie czekał na mnie samochód. Uczyniłem to dosłownie  na „oparach”, podziwiając nocny przymrozek, który pojawił się tam, choć to była końcówka października. W restauracji przy parkingu uzupełniłem płyny wypijając gorącą kawę i dopiero wtedy mogłem pomyśleć o powrotnej jeździe. To była niesamowita przygoda, a ogromu radości wyniesionej z tego wypadu nie da się policzyć, ani zmierzyć. To co przeżyłem zostanie na zawsze na dnie mej duszy. Takie doznania kolekcjonuje głęboko w sercu na gorsze czasy, jak wszyscy zapewne zakochani w górach obeżyświaty, aby mieć do czego powracać! jesienne kolory w paśmie Braniska Życzę każdemu z turystycznej braci takich wspaniałych górskich tras i możliwości odkrywania nieznanego, ukrytego piękna. Jeśli sami nie macie pomysłu, albo odwagi na takie samotne przygody, to polecam „oferty dojazd własny Fostertravel„, które to biuro oferuje niezapomniane chwile na Słowacji. Dla mnie ten niewielki, ale górzysty kraj jest jak druga ojczyzna. Na koniec gorąco zachęcam do obejrzenia fotorelacji z wyprawy, a było co fotografować tego wyjątkowego dnia. Oby więcej takich wspaniałych chwil w górach, a bedę szczęśliwy na wieki! Bardzo mocno zachęcam was do odwiedzenia pasma Braniska, położonego przecież niedaleko granicy z Polską. Sami odkryjcie ten uroczy zakątek świata. Z górskim pozdrowieniem Marcogor [See image gallery at marekowczarz.pl] Podobne zdjęcia: [See image gallery at marekowczarz.pl]

Zależna w podróży

Nikt nie zwiedza Częstochowy!

Chciałabym zrobić z wami eksperyment. Poproszę was, byście się skupili i pomyśleli, ile znacie osób, które były w Częstochowie. 5? 10? 50? Może nawet 100 i więcej? Jasne że tak. Tylko w 2015 roku w Częstochowie na Jasnej Górze było 3 miliony 700 tysięcy pielgrzymów. Wystarczy kilkanaście lat, by była...

Wystawa – 27 kwietnia Kielce

Dobas

Wystawa – 27 kwietnia Kielce

Zależna w podróży

10 najwspanialszych wspomnień znad północnej Gardy

Zaczęłam wam pisać artykuł-przewodnik po północnej Gardzie. I rozpisałam się na tyle, że wiedziałam, że nic z tego nie będzie. Już ponad dwie strony w wordzie, a ja wciąż piszę o tylko o dojeździe nad jezioro. Zapisałam więc plik i zaczęłam od nowa. Bo nie czas na praktykalia! Nie na...

Na szczycie Smrekowicy w paśmie Braniska

marcogor o gorach

Na szczycie Smrekowicy w paśmie Braniska

Lubicie odkrywać nowe pasma górskie? Bo ja uwielbiam… zwiedzanie zupełnie nowych miejsc, całkowicie dla mnie nieznanych to jest coś co mnie najbardziej nakręca i przynosi same pozytywne doznania. Jest we mnie nutka dawnego odkrywcy i włóczęga tam, gdzie w domyśle „prawie” nikogo jeszcze nie było, przynajmniej spośród górskich znajomych sprawia mi dużą frajdę. Lubię czasem powracać wspominkowo w znane mi i zarazem najpiękniejsze miejsca, szczególnie jeśli robię to z innymi ludźmi lub o innej porze roku. Ale nic nie przebije penetracji dziewiczych dla mnie gór, gdzie wszystko jest dla mnie nowe i nie wiem czego mam się spodziewać. Nawet opisy i zdjęcia znalezione wcześniej to nie to samo, jak przekonanie się na wlasnej skórze, jak „smakuje” dane pasmo górskie. Taką wielką przygodą dla mnie było odwiedzanie przez dwa lata z rzędu pasm sudeckich w ramach zdobywania Korony Gór Polski. Po zdobyciu celu za kolejny postawilem sobie skolecjonowanie najwyższych szczytów Słowacji. Wiele z nich zdobyłem niejako przy okazji, teraz pora skupić się na pozostałych z 37 pasm. na szczycie Smrekovicy – 1200 m Studiuje jak zawsze mapy, przewodniki i szukam ciekawych miejsc do odwiedzenia, bo wejście na najwyższy szczyt to dopiero początek przygody. Jak gdzieś jadę, lubię zobaczyć jak najwięcej atrakcji w danym regionie i poznać jak najlepiej góry, które obrałem sobie za cel. Taki ze mnie ciekawski obeżyświat. Jest tyle naprawdę ciekawych miejsc i to nieraz w pobliżu naszego miejsca zamieszkania, że wystarczy czasami ruszyć się po prostu z domu, żeby przeżyć coś frapującego. Ja mam o tyle dobrze, że mieszkam w górach i mam dość blisko moich ukochanych celów podróżniczych. W tamtym roku w czasie kilku dni urlopu odnalazłem jak dla mnie „Raj utracony”! Piękne tereny górskie, dla mnie dziewicze, o dwie godziny jazdy autem z domu, gdzie nie spotkałem więcej jak trzech turystow w czasie wędrówki, przez trzy dni. Tak więc towarzyszyła mi cisza i spokój, jakże upragniona przez wielu turystów i tak coraz bardziej deficytowa w polskich górach, z powodu mody na góry! przesmyk Branisko, czyli przełęcz Chwała Bogu Piszę tu dzisiaj o paśmie Braniska, a więc górach w pobliżu miejscowości Sabinov, czy bardziej znanego Spiskiego Podhradia, ze słynnym zamkiem. To niewielkie, ale dość wybitne pasmo stanowi naturalną zachodnią granicę pomiędzy Szaryszem i Spiszem. Z punktu widzenia geograficznego góry te są przedłużeniem Rudaw Słowackich. Pasmo Braniska ciągnie się zaledwie na odcinku około 20 km. Góry te porośnięte są lasem świerkowym, ale ich partie szczytowe pokrywają rozległe łąki. Dlatego też oferują wspaniałe widoki, nawet na Tatry, co było dla mnie szokiem, jak je zobaczyłem zupełnie niespodziewanie. Na pierwszy raz za cel obrałem oczywiście najwyższy szczyt Smrekowicę o wysokości 1200 m. Najlepiej zaatakować ją z przełęczy Chwała Bogu, gdzie przebiega stara droga łącząca Preszów z Popradem. motorest Branisko o świcie Na tej przełęczy zwanej też „Priesmyk Branisko”, bo pod spodem przebiega nowa autostrada można pozostawić samochód na małym placyku. Jeśli nie ma miejsca, to poniżej jadąc w stronę Preszowa napotkamy na motorest Branisko, gdzie parking jest olbrzymi, a obok restauracja i domki letniskowe. Z siodła przełęczy na szczyt mamy tylko około dwóch godzin przyjemnego marszu. Niebieski szlak prowadził mnie początkowo doliną tuż pod przełęczą. Po chwili po lewej stronie minąłem ponor Diablova diera, a następnie leśniczówkę i kilka domków letniskowych. Potem wybrałem lewą odnogę doliny wzdłuż potoku Vel’ka Svinka. Wygodna droga wyprowadziła mnie na kolorową polanę, bo to była przecież piękna jesień, gdzie mogłem po raz pierwszy podziwiać niezwykłe widoki, zwłaszcza na Góry Wołowskie z wybitną kulminacją Kojsowskiej Holi. A w dole wspaniale też wygladały mgły osnuwające okoliczne szczyty. Na polanie stoi jakiś opuszczony budynek i ławeczka, w sam raz na odpoczynek dla strudzonego wędrowca. kolorowa polana w dolinie potoku Velka Svinka i Tatry w oddali Następnie czekało mnie stromsze podejście na przełęcz Smrekovica. Stamtąd na najwyższy wierzchołek tych gór wyprowadza boczny szlak oznaczony trójkątami. Dodam, że szlaki na ten szczyt są od niedawna wyznakowane i nie ma ich na starych mapach, np.VKU Harmanec. Im wyżej podchodziłem po coraz bardziej skalistym terenie utwierdzałem się w przekonaniu, że odnalazłem kolejny zaginiony, górski skrawek raju! Widoki były coraz bardziej rozleglejsze, tak że co chwilę przystawałem podziwiając je i nie mogąc uwierzyć w swoje szczęście. Wiecie jak człowieka cieszy znalezienie takiego widokowego punktu, jeśli się tego zupełnie nie spodziewamy? Zdradzę wam, że jadać tutaj z ową starą mapą spodziewałem się przedzierania na dziko, przez krzaki w celu zaliczenia szczytu, dopiero na tablicy na przełęczy dowiedziałem się, że jest już tu normalny szlak! Diabelska dziura w dolinie A tu czekała na mnie jeszcze taka widokowa niespodzianka. Ze szczytu zobaczyłem nie tylko okoliczne góry, ale też Slanskie Wierchy, Góry Wołowskie, Góry Czerchowskie, Góry Lewockie, Bachuren oraz ruiny zamku wyłaniające się jak zjawa we mgle na jednym z widocznych wzgórz. Na wierzchołku stoi altana dla turystów, drewniany krzyż oraz ołtarz, a także zadaszenie, nazwane utulnią Vresovianka. Można tam spokojnie przenocować, z czego skwapliwie zamierzam już wkrótce skorzystać… Odnajdziemy tutaj również typowe turystyczne zagospodarowanie, jak słupek z drogowskazami, tablicę z mapą rejonu i książką wejść, a nawet regularny wychodek! Jest też miejsce na ognisko, czyli na biwak wprost idealnie! Zrobiłem sobie tu długą sjestę, bo było co podziwiać… Moja radość była wielka, bo niespodziewanie zobaczyłem jeden z najwspanialszych widoków górskich w życiu. I nie przesadzam, bo piszę te słowa po pół roku. Drugie śniadanie smakowało tutaj jak królewska uczta, sesja fotograficzna zdała się nie mieć końca. panorama ze Smrekovicy na południe Najbardziej zaciekawiły mnie jednak zdjęcia na tablicy z mapą. Ukazywały tak cudne miejsca w pobliżu, że postanowilem przedłużyć sobie wycieczkę, aby je odnaleźć i zobaczyć te cuda na własne oczy, choćbym miał wracać po nocy. Samotne nocne wędrówki nie należą do przyjemnych, ale zbyt byłem podniecony panoramą dookoła, aby o tym myśleć! Później się okazało, że nocne łazikowanie obfitowało w wiele przygod, ale o tym, jak także o kolejnych cudach, do jakich dotarłem tego długiego dla mnie dnia przeczytacie w następnej części mej opowieści o tej uroczej górskiej krainie. Na koniec zapraszam do obejrzenia fotorelacji, bo małe jest piękne… naprawdę warto! Już wkrótce tutaj odkryje dla was następne nieznane cuda Słowacji, a sam wyruszę na podbój kolejnych słowackich ziem! Z górskim pozdrowieniem Marcogor  ruiny zamku i morze szczytów we mgle [See image gallery at marekowczarz.pl] Podobne zdjęcia: [See image gallery at marekowczarz.pl]

Współpraca z EIZO

Dobas

Współpraca z EIZO

Eizo przedstawiło nowych artystów, którzy dołączyli do programu Ambasadorzy EIZO ColorEdge. Mam wielki zaszczyt należeć do tego grona i traktuje to jako bardzo duże wyróżnienie. Jest to kolejna obiecująca międzynarodowa współpraca gdzie ktoś docenia moją twórczość i pracę. Od wielu lat pracuję na monitorach EIZO wychodząc z prostego założenia, że nie da się zajmować fotografią barwną nie mając urządzenia wyświetlającego nasze zdjęcia, któremu możemy zaufać. Monitor w dzisiejszych czasach jest jednym z ważniejszych elementów całego łańcuszka „życia” fotografii. Naciskamy spust, dokładamy wszelkich starań aby zdjęcie wyszło jak najlepiej i pierwsze miejsce gdzie możemy ocenić kolorystykę to właśnie monitor. Jeśli traktujemy fotografię poważnie musimy mieć pewność że to na co patrzymy na monitorze to obraz, który będzie zbieżny z tym co „puścimy” do druku. EIZO bez wątpienia jest wiodącą firmą produkującą monitory dla profesjonalistów – czy to fotografów, czy filmowców, czy fotoedytorów czy do branży medycznej. Zaczynałem od najniższych modeli i stopniowo inwestowałem w coraz lepszy monitor aż w końu zatrzymałem się na serii ColorEdge. Zdecydowanie doszedłem do momentu, kiedy nie mam większych potrzeb niż to co oferuje mi sprzęt Program który ruszył w listopadzie 2015 roku, prezentuje profesjonalnych fotografów, projektantów, filmowców oraz ludzi kreatywnych, którzy swoją pracą inspirują i edukują artystów na całym świecie. Wszyscy ambasadorzy EIZO są szczerze oddani swojej profesji i korzystają z monitorów ColorEdge, aby móc jak najlepiej realizować swoją artystyczną wizję z pomocą sprzętu najwyższej jakości. Nowymi członkami programu jest pięciu uznanych artystów w dziedzinie fotografii i retuszu, fotografowie: Alexander Heinrichs (Niemcy), Marcin Dobas (Polska), Aleksander Semenov (Rosja) i Thibault Stipal (Francja) oraz ekspert w dziedzinie korekcji kolorystycznej i retuszu Marco Olivotto (Włochy). Każdy z ambasadorów ma stworzony indywidualny profil na dedykowanej programowi stronie internetowej, który zawiera biografię, galerię prac oraz opis doświadczeń w pracy z monitorami ColorEdge. Program Ambasadorzy Eizo ColoEdge obecnie obejmuje 9 artystów z różnych dziedzin sztuki prezentujących różne doświadczenia zawodowe. Program będzie stale poszerzany, aby mógł inspirować społeczności grafików na świecie. Od lewej: Ambasadorzy Alexander Heinrichs, Marcin Dobas, Alexander Semenov, Thibault Stipal oraz Marco Olivotto ze swoimi monitorami ColorEdge.   Wśród ambasadorów między innymi jest Radomir Jakubowski. Niemiec polskiego pochodzenia zajmujący się fotografią przyrodniczą. Straszliwie go cenię za jego dorobek i zachęcam do zapoznania się z jego twórczością.  Dwa lata temu zawitał do Polski z pokazem fenomenalnych zdjęć podczas festiwalu organizowanego przez ZPFP – Wizje Natury. The post Współpraca z EIZO appeared first on Marcin Dobas.

marcogor o gorach

Ciężkowickie Skamieniałe Miasto

Prawdziwi koneserzy turystyki kwalifikowanej oraz miłośnicy gór potrafią docenić także mniejsze górki, które również mają do zaoferowania wiele atrakcji i ukrytych wśród lasów skalnych skarbów. Ale dla ogółu turystów pasma Pogórzy leżące na północ od właściwych gór są mało znane. Jednak są miejsca, które przyciągają wielbicieli aktywnego wypoczynku. Do takich na pewno należy Skamieniałe Miasto. Znajduje się na Pogórzu Ciężkowickim, niedaleko miasta Ciężkowice, które również przyciąga zwiedzających z racji pięknego, starego rynku z charakterystycznymi drewnianymi kamienicami z podcieniami i klasycystycznym ratuszem oraz neogotyckim kościołem pw. Pana Jezusa Miłosiernego. POGÓRZE CIĘŻKOWICKIE Pogórze Ciężkowickie to mezoregion geograficzny w południowo-wschodniej Polsce. Wchodzi w skład Pogórza środkowo-beskidzkiego. Odwiedzam go bardzo często z racji bliskości od domu. Jest doskonałym terenem na weekendowe spacery z rodziną, czy zaprawę przed wysokogórskimi wycieczkami. Wierzchowina tego pogórza osiąga wysokość 320-440 m n.p.m. Najwyższym wzniesieniem jest Liwocz (562 m). Inne wybitniejsze wzniesienia to: Brzanka (534 m), czy Gilowa Góra (508 m). Środowisko przyrodnicze zostało przekształcone w dużym stopniu w wyniku działalności człowieka. Na najlepiej zachowanej części regionu utworzono Ciężkowicko-Rożnowski Park Krajobrazowy i kilka rezerwatów przyrody. SKAMIENIAŁE MIASTO Podczas wyjazdów tutaj swoje kroki zazwyczaj kieruje prosto w uliczki Skamieniałego Miasta. To miejsce niezwykłe, pełne czarów, tajemnic i niesamowitych skałek. Rezerwat przyrody położony jest na prawym brzegu rzeki Biała na grzbiecie, oraz na zachodnich i północnych stokach wzniesienia Skała (367 m). Wycieczkę najlepiej rozpocząć na dużym parkingu przy drodze Gorlice – Ciężkowice, blisko tego ostatniego miasta. Znajdziemy tam także małą gastronomię i miejsca do odpoczynku. Po wejściu na teren rezerwatu jest też miejsce na ognisko. Ale najpierw warto przejść przez metalową kładkę nad ruchliwą drogą i zdobyć „Czarownicę”, skałę, która już z drogi przypomina nam tą nielubianą personę. Ze szczytu mamy ciekawy widok na rzekę Białą wijącą się u podnóża skały. SKALNE MIASTO Po powrocie tą samą ścieżką na parking pora wejść na właściwy teren rezerwatu, choć polecam jeszcze wspiąć się na olbrzymią, widokową skałę, zwaną „Grunwald” górującą nad drogą i resztą otoczenia. Natomiast wśród lasu mieszanego rozrzucona jest grupa skałek dużych rozmiarów, zbudowanych z piaskowców i zlepieńców ciężkowickich, fantazyjnie ukształtowanych wskutek procesów erozji. Jest to tzw. skalne miasto. Są wśród nich ambony, maczugi i grzyby skalne. Największe z nich osiągają wysokość do 14 m. Oprócz nich w lesie rozrzucone są także mniejsze platformy, płyty, skałki, grzędy, progi. Wszystkie zbudowane są z piaskowca ciężkowickiego. CIĘŻKOWICE Fantazyjnie wymodelowane skały Skamieniałego Miasta są nie tylko ciekawe turystycznie, są również doskonałym obiektem dydaktycznym. Wijąca się wśród nich ścieżka pnie się w górę, wyprowadzając nas do najwyższego punktu, czyli wzgórza Skała, skąd doskonale widać panoramę Ciężkowic. Warto wejść na Skałę z krzyżem, skąd widok jeszcze się pogłębia, jak również na inne dostępne ostańce skalne po drodze. Już przed II wojną światową dostrzegano potrzebę objęcia ochroną tego jedynego w swoim rodzaju na terenie polskich fliszowych Karpat zgromadzenia ostańców piaskowcowych. Wówczas ostańce te znajdowały się na bezleśnym terenie będącym gminnym pastwiskiem, były więc dobrze eksponowane. REZERWAT Rezerwat powstał w 1974 r. i składa się z trzech enklaw oddzielonych wąskimi pasami lasu. Po wschodniej stronie rezerwatu i w niewielkiej od niego odległości znajduje się jeden z najgłębszych na polskim pogórzu wąwóz zwany Wąwozem Ciężkowickim, a u jego końca wysoki Wodospad Czarownic. Ale wracając jeszcze do najwyższego wzniesienia, na skałce tamże zamontowano metalowy krzyż, stąd nazwa i można tam wejść, mozolnie przeciskając się w szczelinach między skałami do góry. Nazwa rezerwatu związana jest z legendą, według której skały znajdujące się w nim to domy miasta, które uległo skamienieniu wraz z mieszkańcami. Była to kara za występne życie jego mieszkańców. Nazwy skał nawiązują do ich kształtów, np. „Piramidy”, „Grzybek”, „Orzeł”. Z większością skał związane są jakieś legendy. Jednej ze skał nadano nazwę dla uczczenia zasłużonego dla Polski kompozytora i patrioty I.J. Paderewskiego, którego dwór znajduje się w sąsiedniej miejscowości Kąśna Dolna. Znajdującej się przy drodze dużej wychodni skalnej nadano nazwę „Grunwald” dla uczczenia pięćsetnej rocznicy bitwy pod Grunwaldem i biorących w niej udział 7 rycerzy z okolicy. SKALNE OSTAŃCE Ludzka wyobraźnia nadała ostańcom skalnym trafne i ciekawe nazwy jak: Czarownica, Ratusz, Grunwald, Warownia Dolna, Warownia Górna, Borsuk, Piramidy, Pustelnia, Baszta I.J. Paderewskiego, Cyganka, Grzybek, Skałka z krzyżem. Przez Skamieniałe Miasto prowadzi niebieski szlak turystyczny. Jeśli zwiedzanie rozpoczynamy z parkingu, bo można to zrobić również dochodząc z miasteczka z rynku, od drugiej strony, czyli od Skałki z krzyżem, to pamiętajmy, że dwie z wychodni skalnych: „Czarownica” i „Ratusz” znajdują się po prawej stronie drogi, nad rzeką Białą, i prowadzi do nich przejście specjalnym turystycznym wiaduktem ponad drogą. Tuż obok parkingu znajduje się wychodnia „Grunwald”, wszystkie pozostałe skały znajdują się w lesie na wzgórzu Skała i prowadzi obok nich szlak turystyczny. W dalszej części szlak ten, po minięciu „Skałki z krzyżem” prowadzi do Wąwozu Ciężkowickiego i Wodospadu Czarownic, o czym już wspomniałem. WĄWÓZ CZAROWNIC Warto także tutaj zajrzeć i poświęcić kolejną godzinkę na spacer. Wąwóz znajduje się w lesie i promienie słoneczne praktycznie do niego nie docierają. Dnem płynie niewielki strumyk tworzący liczne progi. Dziki, piękny jar rozgałęzia się na dwa ramiona: lewe bardzo strome, zwane „Wąwozem Śmierci” i prawe, zakończone Wodospadem Czarownic. Jest to ściana o kilkunastometrowej wysokości, z której spadają wody strumyka. W okresie suszy bywa, że wodospad całkiem zanika. Skały porośnięte są tutaj w wielu miejscach mchami. Natomiast na skalnych półkach rosną rzadkie gatunki roślin. Ścieżka prowadzi przez ciemny jar do odnogi z wodospadem, bardzo często jest tu mokro i ślisko, więc należy być ostrożnym. WODOSPAD CZAROWNIC Sam wąwóz ma długość 45 m i bardzo strome ściany o wysokości do kilkunastu metrów. Zbudowane są z piaskowca ciężkowickiego, miejscami z warstewkami pstrych czerwono-zielonych łupków. Na dnie wąwozu znajdują się luźne kamienie i bloki skalne o wysokości do 2,5 m. Wąwóz Czarownic jest unikatowym obiektem w polskich Karpatach. Jego ciasne koryto, strome ściany skalne, mrok i plusk wodospadu pobudzały wyobraźnię ludzi, którzy stworzyli kilka legend z nim związanych. Najpopularniejsza mówi, że w wąwozie tym czarownice wraz z diabłami odprawiają swoje sabaty, stąd też pochodzi nazwa wąwozu. DZIKI JAR NA POTOKU OSTRUSZANKA Gdyby ktoś chciał zrobić sobie oddzielną wycieczkę tylko tu, to może skorzystać z niewielkiego parkingu przy wejściu do wąwozu, gdzie też jest miejsce biwakowe dla turystów i drewniana brama. A wszystko to znajduje się po lewej stronie drogi z Ciężkowic do Staszkówki. Do Wąwozu Czarownic prowadzi ścieżka schodząca w dół i zabezpieczona poręczami. Dziki kanion zaczyna się zaraz za kładką na dopływie potoku Ostruszanka. A sam wodospad jest schodkowy, mający dwa progi , o wysokości łącznie 14 m. Z wąwozu widoczny jest tylko dolny próg, górna część wodospadu jest niewidoczna. Spadająca z progów woda wyrzeźbiła w piaskowcach typowe kotły eworsyjne. Wrażenie robi jednak wysokość wodospadu i gołe skalne ściany jaru. Szczególnie efektownie wodospad wygląda po większych ulewach, a w zimie tworzy się na nim lodospad. POGÓRZA SĄ MODNE Jeśli zrobimy sobie zwiedzanie całości rezerwatu na raz z dolnego parkingu to musimy sobie zarezerwować około czterech godzin na spokojny spacer z czasem na wszystko. Niestety do samochodu musimy wracać tą samą trasą. Ale zapewniam, że z góry dojrzycie wiele nowych szczegółów, których nie zauważycie przy łagodnym podejściu w przeciwną stronę. Na koniec warto wejść do knajpy przy parkingu, gdzie podają genialny placek po węgiersku. Podsumowując trzeba podkreślić, że na tak małej powierzchni jest zgrupowana tak duża ilość fantazyjnych form natury, że nikt nie powinien czuć się zawiedziony odwiedzeniem tego miejsca. Spacer wśród cudnej przyrody ma same zalety, a Skamieniałe Miasto jest jedną z propozycji na miłe spędzenie czasu, połączonego z aktywnym wypoczynkiem. Pogórza też są urocze, a ruch to zdrowie, więc zapraszam do poznania Pogórza Ciężkowickiego. Z górskim pozdrowieniem Marcogor [See image gallery at marekowczarz.pl] Podobne zdjęcia: [See image gallery at marekowczarz.pl]

Wyjazd do wygrania

Dobas

Wyjazd do wygrania

BZ WBK PRESS FOTO

Dobas

BZ WBK PRESS FOTO

Sylwester na Przehybie i powitanie Nowego Roku na Radziejowej

marcogor o gorach

Sylwester na Przehybie i powitanie Nowego Roku na Radziejowej

Kolejny już raz sylwestrową noc i pierwszy dzień Nowego Roku postanowiłem spędzić na górskim szlaku i w górskim klimacie. Na powitanie roku 2016 wybrałem sobie malownicze miejsce w Beskidzie Sądeckim, czyli Halę Przehybę, gdzie w tamtejszym wielkim schronisku organizowano nawet małą sylwestrową imprezkę. Zarezerwowałem miejsca dla mojej grupy górskich przyjaciół i w piętnastoosobowym składzie wyruszyliśmy w ostatni dzień 2015 roku na szlak. Pora była już późna, więc do schroniska doszliśmy po ciemku. Na trasę dojściową obrałem drogę dojazdową do schronu, więc mimo zimy mieliśmy komfortowe warunki. Zresztą jakie teraz mamy zimy… śnieg spotkaliśmy dopiero przed szczytem, ale za to w dolinie Jaworzynki, którą podchodziliśmy ładnie prezentowały się zamrożone kaskady na potoku. Dobrym tempem, w zwartej grupie dotarliśmy na miejsce imprezy sylwestrowej, przed czasem. ekipa GGG w schronisku Przehyba Dolina potoku Jaworzynka jest bardzo malownicza, co dostrzegłem dopiero w drodze zejściowej. Droga prowadząca wzdłuż potoku do schroniska jest najpopularniejszym szlakiem dojściowym na Przehybę. Trasa zaczyna się w Gołkowicach Dolnych, asfaltowa droga biegnie dalej przez Gaboń na halę. Przy najwyżej położonych zabudowaniach znajduje się leśniczówka, a także parking, gdzie zostawiliśmy nasze auta; górny odcinek jest bowiem zamknięty dla ruchu samochodowego. W schronie mieliśmy czas na przygotowanie do imprezy, która urozmaicona była mszą świetą o 23h, na którą przybyło mnóstwo turystów, że wiekszość z nas nie zmieściła się w małej kaplicy przy schronisku. To było bardzo nastrojowe spotkanie z Bogiem, na tej wysokości, a potem pożegnaliśmy stary rok na wierzchołku Przehyby, gdzie z miejsca obok przekaźnika telewizyjnego fajnie widać okoliczne wioski w dole, a nawet zorzę świateł Nowego i Starego Sącza. Wielu turystów, jak i miejscowych przybyło tu właśnie dla tych widoków. Tatry o zachodzie słońca z Przehyby Z pokrywającej grzbiet Hali Przehyba roztacza się wyjątkowy widok na południe w kierunku Pienin i Tatr oraz na północ ku Kotlinie Sądeckiej. Z uwagi na łatwą dostępność miejsce jest bardzo licznie odwiedzane przez turystów pieszych i rowerzystów. Miejsce to jest jednym z łatwiej dostępnych szczytów w paśmie – na górę jak pisałem prowadzi asfaltowa droga z Gabonia. Krzyżują się tu szlaki turystyczne prowadzące do Szczawnicy, Krościenka, Starego Sącza, Rytra, Jazowska i Piwnicznej-Zdroju. Na zachodnim wierzchołku znajduje się schronisko turystyczne oraz Radiowo-Telewizyjny Ośrodek Nadawczy z 87-metrową stalową wieżą. Nazwa Prehyba (początkowo Perehyba) jest to zruszczona przez Rusinów dawniej zamieszkujących pobliską Ruś Szlachtowską nazwa słowacka i oznacza przełęcz. Najpierw dotyczyła tylko hali, dopiero później przeniesiona została na szczyt z przekaźnikiem. Hala Przehyba ze schroniskiem przed zachodem słońca Obok szczytu, który leży w zachodniej części Pasma Radziejowej znajduje się Schronisko PTTK na Przehybie (1150 m n.p.m.). Odbudowane po pożarze w 1991 r. posiada obecnie 30 miejsc noclegowych w schronisku i 40 miejsc w sąsiednim budynku, tzw. Jaśkówce o różnym standardzie – od „jedynek” do wieloosobowych. Do dyspozycji jest też pole namiotowe, bufet i jadalnia oraz mały wyciąg narciarski. Po północy impreza w budynku trwała nadal, choć ja z częścią grupy przeniosłem się na pole, gdzie rozpalono ognisko, przy którym cudownie grali i śpiewali muzycy z pobliskiej wioski. To było najbardziej urocze i klimatyczne wydarzenie wieczoru. Dla takich chwil warto żyć… i szwędać się po górach, nawet nocą i w zimie! Kiedyś jednak trzeba było iść spać, bo następnego dnia w planie było wyjście na Radziejową, najwyższy szczyt całego Beskidu Sądeckiego. Radziejowa widziana ze zboczy Wielkiej Przehyby I to się nam udało! Ze schroniska podejścia już nie było wiele, choć droga po zalodzonym miejscami grzbiecie była emocjonująca. Przy okazji musieliśmy zdobyć jeszcze inne wierzchołki, jak Wielkiej Przehyby, Złomistego Wierchu, by przez szerokie, łagodne siodło Długiej Przełęczy dojść na Radziejową. Nazwa szczytu pochodzi od osoby o nazwisku lub przydomku Radziej. Radziejowa należy do Korony Gór Polski i leży w głównym grzbiecie Pasma Radziejowej. Szczyt zbudowany jest z piaskowców. Zarówno wierzchołek, jak i stoki Radziejowej są niemal całkowicie porośnięte lasem. Na północnym stoku Radziejowej znajduje się rezerwat przyrody Baniska z jaskinią Bania oraz małe osuwiskowe jeziorko Młaka, w pobliżu jest również miejsce zwane Ołtarz, z niewielką wychodnią skalną. na wierzchołku Radziejowej W 2006 r. na Radziejowej oddana została do użytku drewniana wieża widokowa o wysokości około 20 m. W czerwcu 2010 roku została poważnie uszkodzona, prawdopodobnie przez piorun. Obecnie po gruntownym remoncie wieża jest znów czynna. Roztacza się z niej rozległa panorama na wszystkie strony. Wraz z budową wieży wyznaczono nową ścieżkę przyrodniczą „Rogasiowy Szlak” w dolinie Roztoki Małej. Oprócz wieży na szczycie znajdują się również pomnik 1000-lecia Polski oraz betonowy obelisk. Tego mroźnego dnia mieliśmy szczęście i mogliśmy napawać się genialnymi widokami na Tatry, ale nie tylko. Ocenicie sami zresztą na zdjęciach. Po szczytowaniu na wieży pozostał nam tylko powrót tą samą trasą do schroniska po rzeczy, by po obiedzie udać się w drogę powrotną na parking. Wtedy to, popołudniową porą mogłem docenić walory dolinki Jaworzynki, którą podchodziliśmy dzień wcześniej w nocy, w dużej części w ciemnościach. panorama Tatr z wieży widokowej Przy rozejściu zielonego szlaku i drogi dojazdowej znajduje się Kamień św.Kingi, zwany potocznie „Krzesłem św.Kingi”. Miejsce bardzo ciekawe, związane legendą z tą świętą, w formie interesującej formacji skalnej. Po dotarciu do aut kolejna przygoda i integracja Galicyjskiej Grupy Górskiej zakończyła się definitywnie. Pozostało mnóstwo pozytywnych wspomnień i fotek z zabawy. Mam nadzieję, że za rok znowu wypali jakiś pomysł na wspólne spędzenie sylwestrowej nocy w górach. Bo to o wiele lepsze niż bale w sztywnych garniturach, czy ustalonych konwenansach. Cenię wolność, a najlepiej jak mogę realizować swoje marzenia blisko gór, lub w nich samych. Cała ekipa GGG się wybawiła, bo gawiedź górska umie się przecież bawić i weseli powróciliśmy do naszych domów. Dziękuję jeszcze raz za cudnie spędzone razem niezapomniane chwile. Na koniec zapraszam jak zawsze do obejrzenia fotorelacji z tej dwudniowej eskapady. Z górskim pozdrowieniem Marcogor [See image gallery at marekowczarz.pl] Podobne zdjęcia: [See image gallery at marekowczarz.pl]

Warsztaty foto 12-15 maja

Dobas

Warsztaty foto 12-15 maja

Zależna w podróży

Śląskie: Życie dzieje się pod ziemią

Chcę napisać tekst o podziemnych trasach turystycznych w Polsce. Konkretnie w województwie śląskim. No to mogę zacząć: Nie jest niczym odkrywczym skojarzenie Śląska z górnictwem. Zdaje się, że dzieci w przedszkolach w całej Polsce 4 grudnia nadal robią barbórkowe przedstawienia (mimo, że są z Wielkopolski), a górnik to jeden z...

Krokusy w Dolinie Chochołowskiej i wycieczka szlakiem papieskim

marcogor o gorach

Krokusy w Dolinie Chochołowskiej i wycieczka szlakiem papieskim

Tradycją już się stał mój wyjazd do Doliny Chochołowskiej w czasie wiosennego wysypu tam krokusów. Kolejny już raz z rzędu udałem się więc tam na polowanie na te piękne i wyjątkowe kwiaty. To jest zazwyczaj także pożegnalny wyjazd w Tatry przed nastaniem lata. W tym roku wypad ten pozostawił pewien niesmak z racji, że ta dolina stała sie tak komercyjna i modna, że w tę pierwszą ciepłą niedzielę, gdy tam zawitałem, uczyniło to również 25 tysięcy innych turystów. Pobity został zatem rekord wejścia na teren TPN w jednym miejscu. Te wszechobecne reklamy, zapraszanie ludzi przez media społecznościowe, telewizje i radio spowodowało, że pobyt tam i fotka z krokusem stało się trendy. A, że wielu Polaków idzie za modą to słynąca z tych kwiatów Polana Chochołowska stała się miejscem pielgrzymek tłumów ludzi. Auta praktycznie na każdym wolnym skrawku trawy, kolejki do wszystkiego itp sprawiły, że wycieczka tam w weekend przestała być dobrym pomysłem. Każdy ma prawo zobaczyć te niezwykłe fioletowe dywany na własne oczy, ale ja lubię jednak w górach spokój , puste szlaki i błogie delektowanie się tatrzańską przyrodą w ciszy. Postanowiłem, że więcej się nie skuszę na wyjazd tam, gdy ta dolina jest tak oblegana. Nie będę się rozpisywał o samej wycieczce, którą po raz trzeci z rzędu odbyłem z moją grupą górską, bo tę trasę opisywałem już tutaj i tu. Tym razem różniła się tym, że zamiast wyjścia w wyższe partie górskie obrałem sobie za cel dodatkowo przejście żółtym szlakiem papieskim, z racji tego, że właśnie mijała kolejna rocznica śmierci polskiego papieża Jana Pawła II. Po nacieszeniu się krokusami, czyli szafranem spiskim, który występuje tylko w Karpatach Zachodnich ruszyłem dalej w górę. W Polsce szafran spiski najliczniej występuje w Tatrach i na Wzniesieniu Gubałowskim. Rośnie także na Pilsku, Wielkiej Raczy (Beskid Żywiecki), Gorcach, w Beskidzie Wyspowym i na Leskowcu (Beskid Mały). Przy niekorzystnych warunkach pogodowych kwiaty zamykają się. Polana Chochołowska 3.04.16 Krokusy kwitną tak wczesną wiosną, że często w czasie ich kwitnienia spada śnieg. Niezapylone kwiaty zwijają się wówczas ciasno w pąki i rozwijają ponownie, gdy stopnieje śnieg. Czasami nawet przebijają śnieg wydzielanym ciepłem i kwitną w śniegu. Zapylone kwiaty po zasypaniu śniegiem marnieją, ale zalążki w zalążni rozwijają się i dojrzewają w nasiona. W Tatrach sięga do 1600 m n.p.m., głównie jednak rośnie na polanach w reglu dolnym. W Polsce od 2014 r. gatunek objęty jest ochroną częściową. Jego siedliska to łąki, hale, gatunek charakterystyczny dla koszonych lub wypasanych łąk. Często tworzy bardzo liczne zbiorowiska, całe łany (słynie z tego zwłaszcza Polana Chochołowska). Polana Chochołowska Położona jest na wysokości 1090–1150 m n.p.m. Jest to największa polana w polskich Tatrach i jedna z największych w całych Tatrach. Dawniej była jednym z głównych ośrodków pasterstwa w Tatrach, wchodziła w skład Hali Chochołowskiej. Była koszona i wypasana, pasiono tutaj owce i bydło. W 1930 r. stało na niej 60 różnego rodzaju budynków; szałasów, szop, stodół z sianem. Służyły one nie tylko celom gospodarczym, ale były również bazą noclegową dla kłusowników, przemytników i taterników. Nadal na polanie istnieje jeszcze spora grupka szałasów, bufet góralski i prowadzony jest kulturowy wypas owiec. Polana Chochołowska i szopy pasterskie Ja udałem się do Wyżniej Jarząbczej Polany, gdzie spotkałem zaledwie kilkoro ludzi, a zatem odnalazłem spokój, co wydawało się niemożliwe w tym zgiełku nieopodal schroniska. Z polany rozpościerały się widoki w południowym kierunku na szczyty Tatr Zachodnich: Jarząbczy Wierch, Łopatę i Wołowiec. Było to jedno z ulubionych miejsc Karola Wojtyły w Tatrach. Bywał tutaj wielokrotnie. W czerwcu 1983 roku już jako papież Jan Paweł II odbył tędy wycieczkę, po której spotkał się z Lechem Wałęsą. Podobnie jak papież dotarłem na skraj równi zwanej Jarząbcze Szałasiska, gdzie odnalazłem obelisk upamiętniający ostatnią tatrzańską wędrówkę JPII i kapliczkę. Tutaj szlak papieski się kończy, dokładnie nad brzegiem Wyżniego Chochołowskiego Potoku. Zapaliłem znicz, oddając część największemu z turystów i po chwili zadumy rozpocząłem odwrót. pamiątkowe miejsce, gdzie dotarł JPII w czasie swej ostatniej wycieczki po Tatrach Tą samą trasą wróciłem na Polanę Chochołowską, gdzie ludzi jeszcze przybyło więcej. Poddałem się zachowaniom wycieczkowiczów i idąc za ich przykładem oddałem się błogiemu wypoczynkowi na hali w promieniach przygrzewającego słońca. Potem pozostał tylko powrót do samochodu na Siwej Polanie wsród falującego , kolorowego tłumu. Pięknie popołudniową porą prezentował się pobliski Bobrowiec i potężny masyw Kominiarskiego Wierchu. Dobrze widoczne były też ostre turnie Chochołowskich Mnichów. W drodze powrotnej zaliczyłem jeszcze Źródło Chochołowskie, na odwiedzenie którego zawsze brakowało czasu. To jedno z największych wywierzysk w Tatrach i ma postać stawku.  Jego wydajność przy niskim i średnim stanie wody wynosi 300-600 l/s. Wywierzysko stanowi wypływ części Potoku Chochołowskiego, niknącego 1,5 km wyżej w ponorach i szczelinach sklanych. wywierzysko chochołowskie kilkanascie metrów z boku szlaku Zakupiłem też i spałaszowałem oscypki na Polanie Huciska. Przed wojną istniało tutaj prywatne schronisko gazdy z Ratułowa, tzw. schronisko Bukowskich. Zostało spalone przez Niemców w styczniu 1945 r. – jego fundamenty czasem mylnie brane są za pozostałości zakładu hutniczego. Obecnie polana Huciska jest końcową stacją kolejki turystycznej „Rakoń”, dowożącej turystów z Siwej Polany. Mieści się też tutaj pośredni punkt wypożyczalni rowerów, którymi można dojechać do leśniczówki TPN. Na polanie znajdują się także szałasy i ławki dla turystów oraz góralski bufet, gdzie można nabyć naprawdę dobre serki. krzyż na Siwej Polanie upamiętniający lądowanie papieskiego helikoptera w 1983 r. Po dojściu do auta na Siwej Polanie, która znajduje się w odległości 1 km od skrzyżowania dróg w Roztokach, przez które przebiega droga Zakopane – Witów – Czarny Dunajec pozostał mi tylko powolny powrót wraz z moją grupą z powodu olbrzymich korków do domu. Siwa Polana była niegdyś samodzielną polaną (tzn. nie należała do żadnej hali). Podczas drugiej pielgrzymki Jana Pawła II do Polski 23 czerwca 1983 r. na Siwej Polanie lądował helikopter papieski. Na pamiątkę tego górale odnowili istniejący wmurowany w kamień krzyż żelazny z początków XIX wieku i zamieścili na nim tabliczkę upamiętniającą to wydarzenie. Znajduje się on na środku polany, po lewej stronie drogi. Na Siwej Polanie zachowało się kilka oryginalnych budynków będących pozostałością dawnego pasterstwa; szałasy, stodoły, stajnie, letnie domki. Dawniej była tutaj cała „letnia wieś”. Obecnie powstało wiele nowych drewnianych budowli. na Polanie Chochołowskiej z Kominiarskim Wierchem w tle Na polanie jest płatny parking, końcowy przystanek busów, wypożyczalnia rowerów górskich, bufety, karczma, sklepik, kolejka „Rakoń” i punkt sprzedaży biletów wstępu do parku narodowego. Bilety sprzedaje tutaj nie TPN, lecz Wspólnota Leśna Uprawnionych Ośmiu Wsi z siedzibą w Witowie, do której należy obszar Doliny Chochołowskiej i Lejowej. Już tutaj, jak i na innych polanach przy drodze dojazdowej kwitną krokusy i zakwitają wcześniej niż w głębi Doliny Chochołowskiej, gdyż Siwa Polana położona jest na wysokości 910–935 m n.p.m. Tu właśnie rozpoczęła się i zakończyła moja wycieczka, wśród jakże cudnych okoliczności przyrody i wyśmienitej pogody. Kiedyś tutaj wrócę, ale jeszcze nie wiem kiedy… dziękuję całej wspaniałej ekipie GGG za wesołe towarzystwo, było bardzo miło! Link do graficznej oprawy szlaku znajdziecie jak zawsze tutaj. Z górskim pozdrowieniem Marcogor [See image gallery at marekowczarz.pl]   Podobne zdjęcia: [See image gallery at marekowczarz.pl]

Bratysława - co warto zobaczyć?

Podróże MM

Bratysława - co warto zobaczyć?

Mój wyjazd do Bratysławy budził wśród moich znajomych najróżniejsze reakcje. Jedni pytali, gdzie to jest, inni próbowali nieudolnie ukryć niewiedzę. Ci, którzy uważali w gimnazjum na geografii zastanawiali się, po co tam jadę. Słowacja? Serio? To już nie ma ciekawszych miejsc do podróżowania? Zapewne na niekorzyść Bratysławy działa jej położenie. Większość turystów wybierających się w te rejony wybiera oddalony od stolicy Słowacji o 65 km Wiedeń, lub Budapeszt, położony 200 km na południowy-wschód. Ten czynnik sprawia, że Bratysława pozostaje w cieniu stolic Austrii i Węgier. Postanowiłem wybrać się do Słowacji i osobiście przekonać się, czy stolica naszych południowych sąsiadów słusznie omijana jest przez turystów. ♦ JAK DOSTAĆ SIĘ DO BRATYSŁAWY?Do Bratysławy najtaniej można dostać się Polskim Busem. Ja za bilety w dwie strony z Warszawy zapłaciłem 90 zł. Z doświadczenia wiem, że można jeszcze taniej. Trzeba tylko nabyć bilety z wyprzedzeniem, najlepiej tego samego dnia, gdy przewoźnik udostępni pulę biletów na dany okres. Najszybsi mogą podróżować nawet za złotówkę. Nocna podróż z Warszawy do Bratysławy trwa około 10 godzin (18:00-04:40).Bezpośrednich połączeń lotniczych z Polski na dzień dzisiejszy brak. Można jednak lecieć do Wiednia i tam szukać transportu do Bratysławy.  ♦ KOMUNIKACJA MIEJSKA W BRATYSŁAWIEBratysławę najlepiej zwiedzać pieszo. Najważniejsze zabytki znajdują się na terenie Starego Miasta, więc korzystanie z transportu publicznego mija się z sensem. My korzystaliśmy z autobusu tylko raz, w drodze do ruin zamku Devin. Ceny biletów są bardzo zbliżone do tych w Polsce. Coby się nie rozpisywać, zamieszczam kilka linków, które mogą Wam się przydać:Strona internetowa komunikacji miejskiej w Bratysławie: https://imhd.sk/ba/public-transportSzczegółowy cennik biletów: https://imhd.sk - Ticket pricesMapa sieci komunikacyjnej: https://imhd.sk/ba/maps♦ JAK DOJECHAĆ DO RUIN ZAMKU DEVINDo Devin dotrzemy autobusami linii 28 i linii 29. Odjeżdżają one z przystanka Most SNP (charakterystyczny Novy Most). W weekendy kursuje tylko autobus nr 28. Przystanek Devin znajduje się w zasięgu strefy 2, zatem dotrzemy na miejsce z biletem za 0,90€ (0,45€ ulgowy). Czas podróży do 18 minut. Bilety należy nabyć w łatwych w obsłudze automatach. Ponoć nie ma możliwości zakupu u kierowcy, lecz nie wiem na ile ta informacja jest prawdziwa. ♦ CO WARTO ZOBACZYĆ W BRATYSŁAWIE?♦ Zamek w Bratysławie (Bratislavský hrad)Górujący na wzgórzu zamek jest bezkonkurencyjnym symbolem słowackiej stolicy. Pierwsze fortyfikacje nad Dunajem pojawiły się tu już w starożytności. Kamienny zamek wybudowano w IX wieku, gdy na terenach dzisiejszej Słowacji władali Węgrzy. Bratislavský hrad przekształcono w fortecę obronną w 1500 roku. W późniejszych latach twierdzę wielokrotnie przebudowywano. W 1811 roku zamek uległ częściowemu zniszczeniu w skutek przypadkowego podpalenia przez wojska Napoleona Bonaparte. Odbudowa fortecy miała miejsce dopiero w latach 1956-1964. W 2008 roku w ramach generalnej renowacji, pomalowano fasadę Bratysławskiego Zamku na biało.  Obecnie we wnętrzach twierdzy znajduje się Muzeum Historyczne Słowackiego Muzeum Narodowego (Historické múzeum SNM Bratislava). Jego zbiory obejmują przedmioty zabytkowe, kolekcję mebli, zegarów, dzieła sztuki, a także wyroby ze szkła, ceramiki czy porcelany.Godziny otwarcia: 1 IV - 16 XI od wtorku do niedzieli 10:00-18:0017 XI - 31 III od wtorku do niedzieli 9:00-17:00Bilety: normalny 6€, ulgowy 3€Zamek w BratysławieZamek w BratysławieZamek w Bratysławie♦ Brama Michalska (Michalská brána)Brama Michalska to jedyna zachowana brama miejska, znajdująca się na ul. Michalskiej, w najbardziej reprezentacyjnej części miasta. Mierzy ona 51 metrów. Na szczycie hełmu widnieje XVIII-wieczna rzeźba Michała Archanioła. Wieżę wybudowano prawdopodobnie około 1300 roku. Swą obecną formę brama uzyskała w XVIII wieku, kiedy to nadano jej styl barokowy. Przed wejściem do miasta znajdował się most zwodzony, wiszący nad fosą. W okresie rządów węgierskich od XVI wieku przez ową bramę przejeżdżał orszak królewski podczas uroczystości koronacyjnych. Historyczny Trakt Królewski został uwieczniony w postaci złotych krążków z symbolem korony. Obecnie w Michalskiej Bramie swą siedzibę ma Muzeum Broni, oferujące zbiory eksponatów z dziedziny uzbrojenia i umundurowania. Na szóstym piętrze zaś znajduje się taras widokowy. Godziny otwarcia: od wtorku do piątku 10:00-17:00soboty i niedziele 11:00-18:00Ceny biletów wstępu: normalny 4,30€, ulgowy 2,50€Brama Michalska, BratysławaBrama Michalska, BratysławaTrakt Królewski, Bratysława♦ Stary Ratusz (Stará radnica) i Fontanna Maksymiliana (Maximilánova fontána).Stary Ratusz i Fontanna Maksymiliana znajdują się na placu Hlavné námestie, będącym głównym rynkiem miasta. Miejsce to jest bardzo atrakcyjne m.in. za sprawą XIX-wiecznych, zabytkowych budynków. Hlavné námestie (Rynek Główny) to nazwa nadana po 1989 roku. Wcześniej plac zwano Placem 4 kwietnia na cześć armii sowieckiej, która tego dnia "oswobodziła" Bratysławę. Co zaskakujące, w stolicy Słowacji znajduje się rażąco dużo pamiątek ku chwale komunistów. Inną ciekawostką jest fakt, że w latach 1939-1945 ówczesny Hlavné námestie nazywano Hitlerovo namestie, czyli Placem Hitlera. Przypomnę, że i z nazistami Słowacy budowali braterskie więzi.Na Rynku Głównym w okresie świątecznym odbywa się targ bożonarodzeniowy. Poza tym Hlavné námestie jest również miejscem różnych koncertów i innych imprez. Rynek Główny w BratysławiePośrodku placu stoi Fontanna Maksymiliana, nazwana na cześć Maksymiliana II Habsburga. Ów człek to król Niemiec, Święty Cesarz Rzymski, król Węgier i Chorwacji, król Czech i arcyksiążę Austrii. Bardziej interesującym faktem jest to, że Maksymilian był synem Anny Jagiellonki. Fontanna została wybudowana w roku 1572 na pamiątkę koronacji Habsburga na króla Węgier. Fontanna Maksymiliana w BratysławieNajważniejszym budynkiem na Rynku Głównym jest niewątpliwie XV-wieczny Stary Ratusz. Pierwsza wzmianka o miejskiej siedzibie pochodzi już z 1370 roku. Budynek był wykorzystywany jako więzienie, mennica, centrum handlu, arsenał, archiwum, czy miejsce spotkań. Obecnie znajduje się tu siedziba Muzeum Miasta Bratysławy (Múzeum mesta Bratislavy). Co ciekawe, w fasadzie wieży dostrzec można armatnią kulę, wystrzeloną przez wojska Napoleona Bonaparte w 1809 r. podczas ostrzału miasta. Stary Ratusz znajduje się pomiędzy placem Hlavné námestie a Placem Prymasowskim (Primaciálne námestie), gdzie obecnie mieści się główna siedziba władz miejskich. Stary Ratusz w BratysławiePlac Prymasowski i Stary Ratusz w BratysławiePałac Prymasowski (po lewej) i Stary Ratusz, Bratysława♦ ČumilW Bratysławie nie brakuje pomników. Przedstawiają one postacie znane lub anonimowe, zdające się obserwować przemieszczających się po mieście ludzi. Nie zawsze stoją one na cokołach w dumnej pozie. Cumil (pol. gap) to rzeźba przedstawiająca kanalarza, obserwującego przechodniów ze studzienki. Jest to instalacja stosunkowo młoda. Cumil siedzi we włazie kanalizacyjnym od 1997 roku. Autor rzeźby, Viktor Hulik, przekonuje, że jego dzieło nic nie symbolizuje. Przedstawia jedynie scenkę z życia anonimowego kanalarza, która ma za zadanie nieco uatrakcyjnić jedną z ulic starego miasta. Cel zrealizowany - Cumil jest jednym z najchętniej fotografowanych obiektów w Bratysławie. Ja sam wpisuję się do statystyki. Cumil, BratysławaCumil, Bratysława♦ Katedra św. Marcina (Katedrála svätého Martina)Oto największy i najważniejszy kościół w Bratysławie. To tu przez 300 lat odbywały się koronacje królów węgierskich. Gotycką świątynię wzniesiono już w XIII wieku. W skutek licznych wojen, jej konsekracja miała miejsce dopiero w 1452 roku. Obecna forma to skutek przebudowy w latach 1869-1877.Najbardziej charakterystycznym elementem budowli jest 85-metrowa wieża, która dawniej stanowiła część muru obronnego miasta (jego fragmenty można wciąż zaobserwować w pobliżu katedry). Zwieńczeniem hełmu jest złocona replika korony św. Stefana. Jej oryginał miałem przyjemność podziwiać w budynku parlamentu w Budapeszcie. Niestety katedra nie jest zbyt fotogeniczna. Trudno ją ująć w całości za sprawą wąskich ulic i...dwupasmowej drogi przebiegającej praktycznie pod drzwiami świątyni. Wygląda to fatalnie. Jak nietrudno się domyślić, ówczesny plan zagospodarowania przestrzennego to dzieło komunistów.  Katedra św. Stefana w Bratysławie♦ Kościół Klarysek (Kostol klarisiek)Kościół Klarysek wybudowano w latach 1297-1370 jako część kompleksu klasztornego Zakonu św. Klary. Budowla nie pełni już funkcji sakralnych. Dzięki wyjątkowej akustyce odbywają się tu obecnie koncerty muzyki poważnej. Kościół Klarysek♦ Stare Miasto (Staré Mesto)Po zobaczeniu ww. zabytków historycznego centrum Bratysławy, warto po prostu zgubić się w wąskich uliczkach miasta, pobłąkać bez planu, zatrzymać w jednej z klimatycznych knajp lub kawiarni. ♦ Kościół Trynitarzy (Kostol trinitárov)Kościół Trynitarzy, a właściwie Kościół św. Jana z Mathy i Feliksa z Valois to świątynia znajdująca się przy placu Župné námestie. Wzniesiono ją przez zakon Trynitarzy w latach 1717-1727, nadając budowli styl barokowy. Kościół Trynitarzy w Bratysławie♦ Kościół św. Stefana (Kostol svätého Štefana s kláštorom kapucínov)Kościół św. Stefana znajduje się parę kroków od Kościoła Trynitarzy, przy placu Župné námestie. Świątynię wzniesiono w latach 1860-1861 ku czci pierwszego króla Węgier. Trzeba przyznać, że okolice te są bardzo fotogeniczne - choćby z tego powodu warto się tu wybrać. Kościół św. Stefana w Bratysławie♦ Pałac Prezydencki (Prezidentský palác)Obecną siedzibę prezydenta Słowacji wzniesiono w 1760 roku na placu Hodžovo námestie. Na terenie kompleksu pałacowego znajduje się ogród w stylu francuskim. Co ciekawe, drzewa w nim rosnące zostały zasadzone przez ważnych polityków z całego świata. Jedno z nich posadził prezydent Aleksander Kwaśniewski w 2002 roku. Teren ogrodów jest miejscem publicznym, ogólnodostępnym.Pałac Prezydencki w Bratysławie♦ Wzgórze SlavínWzgórze Slavin znajduje się 2 km na północ od wzgórza zamkowego. Swą sławę zawdzięcza znajdującemu się tam pomnikowi żołnierzy radzieckich. W sześciu zbiorowych i 278 indywidualnych grobach pochowano 6845 członków Armii Czerwonej, którzy zginęli podczas bitwy o Bratysławę w kwietniu 1945 roku. Socrealistyczny pomnik wzniesiono w latach 1957-1960. Obelisk zwieńczony jest postacią radzieckiego żołnierza, wbijającego flagę w geście triumfu. Na ścianach sali znajdują się nazwy miast wraz z datami "wyzwolenia". Na jednej z nich znajduje się epitafium głoszące następującą treść: Ty, który wchodzisz, odłóż ból i współczucie, niech krople twoich łez nie dzwonią o mogiły, za dumę człowieczą, za życie ludzi godne, za twoją jasną twarz ponieśliśmy śmierć. Co ciekawe, co roku 4 kwietnia, w rocznicę "wyzwolenia" mają tu miejsce uroczystości z udziałem prezydenta Słowacji. W czasie apelu honorowego składa się hołd ku czci Armii Czerwonej, która rzekomo oswobodziła Bratysławę. Nie znam dobrze Słowaków, ale muszę przyznać, że mnogość socjalistycznych pomników ku czci Sowietów jest dla mnie dużym zaskoczeniem. Nasi południowi sąsiedzi zdają się nie mieć za złe komunistom tego, że zniewolili narody Układu Warszawskiego. Pod monumentami zawsze leżą świeże kwiaty. Żołnierze Armii Czerwonej są tu bohaterami, a przynajmniej tak głoszą wszechobecne pomniki. Może to skutek tego, że nazistowska Słowacja w okresie II wojny światowej wierzyła ślepo w wyzwolenie, przyjmując komunistyczną propagandę i zwierzchnictwo Związku Radzieckiego? Nie chcę głosić wykładów z historii. Zwracam tylko uwagę na obraz, który zakorzenił się w mojej pamięci i skłania mnie do refleksji po powrocie z Bratysławy. Pomnik żołnierzy radzieckich na wzgórzu SlavinSlovensky Rozhlas, widok na miasto ze wzgórza Slavin♦ Kościół św. Elżbiety (Kostol svätej Alžbety)Kościół św. Elżbiety (zwany również Niebieskim kościółkiem) to urocza, secesyjna świątynia, wzniesiona w latach 1909-1913. Błękitny kolor dominuje zarówno na fasadzie budowli, jak i wewnątrz niej. Kościół znajduje się na skrzyżowaniu ulic Gajova i Bezrućova. Okolica nie jest szczególnie atrakcyjna, ale zachęcam do odwiedzin świątyni. Zapewne zachwyci niejednego/niejedną z Was bez względu na stosunek do religii chrześcijańskiej. Kościół św. Elżbiety w BratysławieNiebieski kościółek w Bratysławie♦ Słowacki Teatr Narodowy (Slovenské národné divadlo)Słowacki Teatr Narodowy to jedno z najważniejszych miejsc kultury Słowacji. Mieści się on w dwóch budynkach. Pierwszy z nich to okazała budowla wzniesiona w stylu eklektycznym. Drugi zaś, to nowoczesny gmach (Slovak National Theatre, słow. Nova Budova SND) znajdujący się w pobliżu popularnego centrum handlowego Eurovea. Słowacki Teatr Narodowy w Bratysławie♦ Most SNP (Most Slovenského národného povstania – Most Słowackiego Powstania Narodowego)Coś dla miłośników inżynierii - Most Słowackiego Powstania Narodowego. Swą charakterystyczną formę zawdzięcza wzorowanemu na statek UFO spodkowi, w którym znajduje się prestiżowa restauracja. Uroczyste otwarcie mostu nad Dunajem odbyło się w 1972 roku. Most w swej nazwie odnosi się do Słowackiego Powstania Narodowego przeciwko III Rzeszy w 1944 roku.  Most SNP, Bratysława♦ Ruiny zamku Devin (hrad Devín)Ruiny tego średniowiecznego zamku znajdują się na skale przy ujściu rzeki Morawy do Dunaju, ok. 13 km od centrum Bratysławy. Do Devin dotrzemy autobusami linii 28 i linii 29. Przystanek Devin znajduje się w zasięgu strefy 2, zatem dotrzemy na miejsce z biletem za 0,90€ (0,45€ ulgowy). Czas podróży do 18 minut. W starożytności w miejscu ruin zamku Devin znajdował się rzymski posterunek graniczny. Potężna skała nad Dunajem była idealnym miejscem na wybudowanie fortecy kontrolującej transport rzeczny. Później wzniesiono tu zamek, prawdopodobnie już w IX wieku. Do dziś zachowały się fundamenty kościoła datowanego na 863 rok. Cały zespół zamkowy był oczywiście wielokrotnie rozbudowywany za panowania królów węgierskich, austriackich czy wielkomorawskich. Zamek Devin został doszczętnie zniszczony przez wycofujące się wojska Napoleona Bonaparte w 1809 roku.Bilety wstępu: normalny 4€, ulgowy 2€.Zamek Devin, SłowacjaZamek Devin, SłowacjaDunaj, Zamek DevinZamek Devin, SłowacjaZamek Devin, Słowacja - źródło: visitbratislava.comBratysława jest miastem niedocenianym, ukrytym w cieniu Wiednia i Budapesztu. Stolica Słowacji nie gości tłumów turystów. Z jednej strony to smutna niesprawiedliwość, z drugiej - przywilej. Takie miejsca jak Bratysława to perełki, które zaskakują. Jechałem do Słowacji nie do końca spodziewając się tego, co tam zastanę. Teraz po powrocie miło będę wracać myślami do tych brukowanych, kolorowych uliczek, bogato zdobionych kamienic i pięknych widoków na Dunaj z zamku Devin. - Mateusz

Zależna w podróży

Turku: Opowieść o ludziach z wysp

-Mój mąż jest gdzieś na jeziorze. Jak wyjdziecie, to może go spotkacie. Zakładam na nogi buty trekkingowe, wtulam się w szalik i zimową czapę. Zakładam rękawiczki. A na nie drugie, narciarskie. W końcu głośno wciągam powietrze i wychodzę do lasu. Trudno powiedzieć, że Jill z Heikkim mają ogród. Nawet jeśli...

Zachód słońca w Piaskach. :)

PO PROSTU MADUSIA

Zachód słońca w Piaskach. :)

        Przyszła wiosna. Kraków pachnie oszałamiająco i wyjątkowo nie jest to smog, tylko kwitnące drzewa. Aż chce się żyć, a nie tylko siedzieć w pracy. ;) Niestety, dorosłość ma swoje wady i nie można cały czas beztrosko się bawić. Pozwala to jednak zdecydowanie mocniej docenić te piękne chwile odpoczynku i niesamowitych przeżyć. I ostatnio takim właśnie przepięknym momentem w moim życiu był sentymentalny powrót na Mierzeję Wiślaną, a dokładniej do Piasków, o czym już pisałam ostatnio. A dzisiaj kolejna część zachwytów nad tym fantastycznym miejscem, bo przecież największą frajdą z pobytu nad morzem jest wyprawa na zachód słońca. A że do zachodów słońca mam ogromną słabość (o czym doskonale wiecie), to nie mogło zabraknąć tego punktu w programie wyjazdu. I było pięknie. :)         Na zachód wybraliśmy się też poniekąd w ramach pożegnania z morzem, bo następnego dnia z samego rana wracaliśmy już do Krakowa. Pogoda cały czas dopisywała i co najważniejsze, niemalże praktycznie nie wiało, więc wieczorny spacer był prawdziwą przyjemnością. Trochę żałowaliśmy, że nie wzięliśmy ze sobą żadnego kocyka, bo zdecydowanie lepiej podziwiałoby się ten uroczy spektakl natury siedząc na czymś mięciutkim i cieplutkim. ;)            Jakoś jednak sobie poradziliśmy i jako ławkę i zarazem stolik wykorzystaliśmy jedną z kłód wyrzuconych na brzeg zapewne podczas sztormu. Sprawdziła się doskonale w swojej roli, bo postanowiliśmy zagrać sobie w Dobble, które jednak potrzebują jakiejś płaskiej powierzchni, żeby kłaść na niej karty. Śmiechu, jak zawsze przy tej grze, było mnóstwo i trochę nam czas przeleciał, bo wybraliśmy się na ten zachód stosunkowo wcześnie. ;)           Mierzeja Wiślana, a zwłaszcza okolice Krynicy Morskiej i Piasków słyną z tego, że można tutaj na plażach znaleźć całkiem sporo bursztynów. W dzieciństwie mi się to nie udawało, dlatego też byłam szczerze zdziwiona, że tym razem szło mi zdecydowanie łatwiej. Nie były to jakieś wielkie bryły, tylko malutkie kawałeczki, ale satysfakcja z ich odnalezienia była tym większa. ;) W pewnym momencie wszyscy szliśmy brzegiem morza i oglądaliśmy z bliska wszystkie drobinki wyrzucone na brzeg. I coś tam nawet znaleźliśmy. ;)w obiektywie M.T.       Niestety, zachód nie należał do wybitnie spektakularnych, bowiem tuż nad linią horyzontu zebrały się chmury, które skutecznie zakrywały słońce. I nie było nam dane zobaczyć tego momentu, gdy kula słońca chowa się w morzu i z każdą kolejną sekundą jest jej coraz mniej. Ale i tak było bardzo przyjemnie. W końcu morze to morze i zawsze mi się podoba (no dobra, prawie zawsze, bo jednak do tej pory wzdrygam na samo wspomnienie pewnego sztormu na Bałtyku, gdy żeglowaliśmy podczas Tall Ships Races).          Oczywiście nie mogło na spacerze nad morze zabraknąć psów, które cieszyły się z każdej możliwości obcowania z wodą i piaskiem. A już zabawa z patykiem na piasku to był szczyt szczęścia, w którym chętnie uczestniczyłam. I w ten sposób wszyscy byliśmy baaardzo zadowoleni. ;)w obiektywie M.T.         Naprawdę, kolejny raz utwierdziłam się w przekonaniu, że zachody słońca nad Bałtykiem są absolutnie niesamowite i przepiękne. I będę bardzo za nimi tęsknić, bo raczej w wakacje się nie wybierzemy w te okolice, bo wiadomo jak to wtedy wszystko wygląda. Ale na długo na pewno te widoki zostaną w moim serduszku. :) I serdecznie polecam wszystkim wybrać się właśnie do Piasków, żeby zobaczyć  to wszystko na własne oczy. :)~~Madusia.

Zależna w podróży

Jedź ze mną do Włoch!

Jeśli śledzicie mnie na Facebooku, to wiecie, że jakiś czas temu zastanawiałam się nad zorganizowaniem wycieczki do Włoch. Propozycja spotkała się z waszej strony z bardzo fajnym odzewem. Wręcz stwierdziłam, że teraz już niemożliwe jest, byśmy nie pojechali! Niestety, pojawiły się problemy ze strony praktycznej. Sycylia okazała się bardzo skomplikowana...

Zimowo na taternicki wierzchołek Świnicy

marcogor o gorach

Zimowo na taternicki wierzchołek Świnicy

Na koniec tegorocznej kalendarzowej zimy, choć ta nie odpuszcza nadal w Wysokich Tatrach postanowiłem wejść na taternicki wierzchołek Świnicy. Mojemu planowi sprzyjała wyjątkowa pogoda jaka trafiła się w ostatnią niedzielę zimy i dzięki jej i dobrym warunkom śnieżnym na szlakach udało mi się to kolejne marzenie zrealizować. Długie okno pogodowe sprawiło, że w ten dzień działało w Tatrach wiele zespołów, także ekip kursantów z przewodnikami. Pewnie dlatego ścieżka na taternicki szczyt Świnicy, która w ostatniej fazie wspinaczki opuszcza znakowany szlak i trzyma się bliżej grani, była dobrze przedeptana. Na wierzchołek dotarłem więc bez większych problemów, choć trasa była z Kuźnic długa i męcząca. Towarzyszył mi kolega z GGG – Adrian. Ale po kolei… Hala Gąsienicowa Wcześnie rano dotarliśmy na parking w Kuźnicach, skąd wystartowaliśmy na szlak do Doliny Gąsienicowej. Kuźnice to dzielnica Zakopanego, położona w dolnej partii Doliny Bystrej na wysokości ok. 1010 m n.p.m. Znajduje się całkowicie na obszarze Tatr, pomiędzy zboczami Krokwi, Jaworzyńskich Czół, Boczania, Nieboraka i Nosala. Szlak przez Boczań na początku wiedzie lasem i jest stromy oraz w tym czasie oblodzony, ale dało się obejść, więc raki nie były potrzebne. Wzniesienie Boczania leży w reglowej części Tatr Zachodnich, pomiędzy Doliną Jaworzynką a Doliną Olczyską. schronisko Murowaniec w dole Znajduje się w nim kilka interesujących skał – Cyganka, Cycek i inne. Później wychodzi się ponad las i zaczynają się ciekawe widoczki. Jest to już grzbiet Skupniowego Upłazu. Zbudowany jest z z wapiennych i dolomitowych skał. Wznoszą się w nim liczne, niewielkie skały i turniczki, większe z nich mają własne nazwy jak Parzące Turnie, Gruba Turnia, Krzemionka, Mnich. Ze szlaku turystycznego prowadzącego po wschodniej stronie, mamy interesujące widoki na Dolinę Olczyską, pobliski Wielki Kopieniec i Giewont. otoczenie Doliny Gąsienicowej, Orla Perć i Świnica górują Tak doszliśmy na Przełęcz między Kopami, gdzie widoczki się pogłębiły. Stąd rozległym terenem Królowej Równi już szybko dotarliśmy na Halę Gąsienicową. Z Królowej Równi Wyżniej rozpościera się jeden z ładniejszych widoków w Tatrach. Jest zaskakująco rozległy, obejmujący m.in. duże połacie Orlej Perci. Franz Dénes pisał o nim: „stoimy nagle przed jednym z najwspanialszych widoków wysokogórskich w całych Tatrach”. To prawda, ten widok kolosów otaczających dolinę należy do najwspanialszych w całych Tatrach i chyba każdy kto widział, ten się zgodzi z powyższym. Nie wchodziliśmy do schroniska Murowaniec, tylko skrajem nartostrady dostaliśmy się na Kasprowy Wierch. zimowa finezja w Tatrach Kasprowy Wierch położony jest w grani głównej Tatr i góruje nad trzema dolinami walnymi: Doliną Bystrej i Doliną Suchej Wody Gąsienicowej po stronie polskiej oraz Doliną Cichą po stronie słowackiej. Jest także zwornikiem dla 4 grani. Każdy zapewne był tu choć raz w życiu, chociażby kolejką. Nazwa Kasprowy Wierch pochodzi od leżącej u podnóży szczytu Hali Kasprowej, a ta z kolei według podań ludowych od imienia lub przezwiska jej właściciela – górala Kaspra. Tuż poniżej wydłużonego wierzchołka Kasprowego Wierchu, na wysokości 1959 m n.p.m. stoi budynek, w którym znajduje się bar, restauracja, kiosk, poczekalnia dla czekających na zjazd kolejką, przechowalnia nart, WC oraz zimowa stacja TOPR. Od budynku do Suchej Przełęczy prowadzi brukowany kamieniem spacerowy chodnik o długości ok. 200 m. A w dole to już królestwo narciarzy, których nie brakowało tego dnia na stoku. Giewont, Goryczkowe i Czerwone Wierchy W roku 1938 zbudowano tu Wysokogórskie Obserwatorium Meteorologiczne. Od 1945 r. jest to najwyżej położony budynek w Polsce. Dopiero tutaj założyliśmy raki i granią ruszyliśmy dalej w stronę naszego celu. Mijali nas często skitourowcy, którzy mogli szybciej poruszać się dzięki nartom. Ale pobliski szczyt Beskidu był o rzut beretem, tutaj to poranne mgiełki rozstąpiły się zupełnie ukazując moim oczom upragniony wierzchołek Świnicy. Beskid to był mój pierwszy dwutysięcznik tego dnia. Graniowym, wydeptanym szlakiem szło się doskonale, stąd szybko trafiłem na przełęcz Liliowe, która to rozgranicza Tatry Wysokie i Zachodnie. Przy zejściu tu musiałem pokonać,  jeszcze strome skałki Liliowej Kopki, więc trzeba było uważać. w drodze na Skrajną Turnię Nastepnym szczytem do zdobycia była Skrajna Turnia i to się także udało. Szlak letni nie prowadzi przez szczyt Skrajnej Turni, lecz jej południowymi zboczami po słowackiej stronie, musiałem czekać więc na zimę, abo go zdobyć. Podobnie było z Pośrednią Turnią, na którą wszedłem po przejściu wyraźnej i głębokiej Skrajnej Przełęczy. Z wierzchołka wspaniale prezentował się bliski już olbrzymi masyw Świnicy. Tak dotarłem na Świnicką Przełęcz, gdzie kursanci uczyli się właśnie bezpiecznie zjeżdżać w dół, do Świnickiej Kotlinki. W latach 1890–1924 istniał tutaj przytulony do skał niewielki schron dla turystów. Biwakowali tutaj turyści wspinający się na Świnicę, na przełęczy pozostawiali swoje rzeczy i jedli obiad przy ognisku (gałęzie kosodrzewiny na ognisko wynosili przewodnicy). W 1902 opracowano projekt kolei zębnicowej na Liliowe i Świnicką Przełęcz. Budził on wielkie protesty obrońców przyrody i z korzyścią dla przyrody Tatr nie doszło do jego realizacji! Krywań i mur Hrubego z podejścia na Świnicę Mi pozostało finałowe podejście na taternicki wierzchołek Świnicy, o 10m niższy od głównego. Z daleko wygladało to stromo i strasznie, ale im bliżej okazało się, że nie taki diabeł straszny, jak go malują. Prowadziła mnie wygodna, wydeptana ścieżka, przez połowę drogi ściśle według szlaku, by potem trzymać się blisko grani głównej. Trasa wiła się między skałami, by nagle doprowadzić mnie na szczyt. Z przełęczy nie trwało to dłużej jak pół godziny. Tym sposobem zdobyłem swój kolejny poważny szczyt w Tatrach, z czego byłem bardzo dumny, bo do zimowych zdobywców raczej nie należę. Takie tam moje małe marzenie zostało jednak zrealizowane, na miarę moich możliwości. Oczywiście radość swą i genialne widoki na okolicę uwieczniłem na wielu zdjęciach, co możecie zobaczyć w galerii. Znalazł się śmiałek, który postanowił wejść na główny wierzchołek Świnicy, choć to podobno trudne taternickie przejście. Ja nie mam potrzeby, aż takiego ryzykowania i samotnego narażania życia, bez żadnej asekuracji. na taternickim wierzchołku Świnicy z widokiem na główny Mająca kształt szerokiej piramidy skalnej Świnica jest pierwszym od zachodu wybitnym szczytem (o wybitności ponad 100 m) Tatr Wysokich i kapitalnym punktem widokowym. Cudownie zwłaszcza prezentował się tego dnia Krywań wyłaniający się ponad chmurami i olbrzymi mur Hrubego. Przesiedziałem tam całą godzinę, nie mogąc nacieszyć oczu najwspanialszym widokiem górskim, ale w końcu należało rozpocząć ostrożny powrót. Wiadomo przecież, że najwięcej wypadków w górach zdarza się przy schodzeniu, gdy następuje przedwczesne rozluźnienie, a euforia ze zdobycia szczytu kładzie nam klapki na oczy! turyści na trawersie Pośredniej Turni Powoli zszedłem w dół, stromym przecież terenem, gdzie błąd mógł kosztować długi zjazd w kierunku Doliny Walentkowej. W obrębie masywu Świnicy wydarzyły się przecież liczne wypadki śmiertelne (łącznie ok. 30 – w tym kilka samobójstw, Świnica pod względem ich liczby w Tatrach ustępuje tylko Giewontowi). Jest także bardzo niebezpieczna w czasie burzy. 15 sierpnia 1939 r. od porażenia piorunem i paniki, która zapanowała wśród turystów, zginęło na niej 5 harcerzy i ich opiekun. Uważać na siebie musimy o każdej o porze roku, ale wie to przecież każdy turysta! Po zejściu na Świnicką Przełęcz poczułem się już bezpiecznie. Pozostała mi tylko droga powrotna do Kuźnic. zejście z wierzchołka Świnicy Masyw Pośredniej Turni pokonalem tym razem trawersem, po słowackiej stronie, a z siodła Liliowe obrałem kierunek na Murowaniec. Śnieg był popołudniu trochę zamięknięty, ale w miarę sprawnie udało się zejść na halę. Ominąłem jednak schronisko i tym razem wariantem przez Dolinę Jaworzynkę wróciłem na parking. Dolina ta, zwykle nazywana po prostu Jaworzynką stanowi wschodnie odgałęzienie Doliny Bystrej. Dolina wyżłobiona jest całkowicie w skałach wapiennych. Jest wąska i długa, wyglądem przypomina wąwóz, a jej zbocza są strome. Dolna część doliny, na której znajduje się polana Jaworzynka z szałasami, jest niemal całkowicie płaska i pozioma. W dnie doliny znajduje się koryto potoku Jaworzynka, jednak woda spływa nim tylko po większych opadach, dolina ma bowiem podziemne odwodnienia. Sprawia to, że w dolinie jest cicho. Turyści dawno już doceniali walory tej doliny. Stefan Żeromski pisał: „tego wąwozu Jaworzyny pod Magurą do śmierci nie zapomnę…”, a Felicjan Faleński nazywał ją „doliną ciszy, cienia i pogody”. W orograficznie prawych zboczach doliny znajdują się charakterystyczne wapienne ostańce skalne. w Dolinie Jaworzynki I tę wlaśnie spokojną dolinką doszedłem do kresu mej wycieczki. W Kuźnicach czekał już na mnie gwar ludzki i samochód. Kolejna cudowna przygoda zakończyła się sukcesem i porządnym naładowaniem akumulatorów. Dodała mi sił i pozwoliła mi znowu uwierzyć w swoje siły, po zimowym przestoju. Oby takich wspaniałych wypraw bylo więcej w tym roku. Dziękuję za dzielne znoszenie moich chwil słabości Adrianowi. Na koniec jak zwykle zapraszam do obejrzenia fotorelacji z wypadu, a tu znajdziecie graficzny przebieg trasy. Z górskim pozdrowieniem Marcogor  z podejścia na Świnicę, w tle Gładki Wierch i czubek Krywania [See image gallery at marekowczarz.pl]     Podobne zdjęcia: [See image gallery at marekowczarz.pl]

Zakochaj się w Mierzei Wiślanej.

PO PROSTU MADUSIA

Zakochaj się w Mierzei Wiślanej.

       Zdecydowanie to, co pokochaliśmy w dzieciństwie, zostaje na długo w naszych serduszkach. W moim przypadku tak jest z Mierzeją Wiślaną, na którą rodzice zabrali mnie na wakacje mniej więcej dwadzieścia lat temu. Wylądowaliśmy w ostatniej mieścinie tuż przed granicą rosyjską - w Piaskach. Jej piękno polega na tym, że panuje tutaj cisza i spokój, nie ma zbyt wielkiego tłoku, a okolica jest urodziwa ponad miarę. Zapadło mi w pamięć na długie lata i gdy nadarzyła się okazja, by tam powrócić, nie wahałam się zbyt długo. I w ten sposób w Wielką Sobotę po pracy zapakowałam się w nasze piękne Pendolino i raptem w pięć godzin z Krakowa znalazłam się w zamglonym Malborku, skąd odebrał mnie Tomasz i zawiózł na Mierzeję. Z racji faktu, że dojechaliśmy tam przed dwudziestą drugą, to dopiero następnego dnia, w Wielką Niedzielę, ruszyliśmy z samego rana na pierwszy spacer po plaży będący zarazem niezwykle sentymentalną wycieczką. I do tego absolutnie przepiękną. :)         Pierwszą część spaceru odbyliśmy tylko we dwoje, żeby przypadkiem nikt nie zaobserwował mojej spontanicznej i szalenie dziecinnej radości na widok morza. Nic nie poradzę, że tak właśnie działa na mnie Bałtyk i zawsze wzbudza we mnie pokłady niepohamowanej euforii, co zwykle objawia się podskokami i głośnymi okrzykami. Stąd też lepiej, żeby jak najmniej osób to widziało. ;) Tomasz już jest przyzwyczajony do takich moich reakcji, aczkolwiek zawsze i tak ma ze mnie ubaw. Teraz z rozbawieniem obserwował jak usiłowałam w jednym momencie cieszyć się, przekazywać tą radość przez telefon mamie, zbierać muszelki i przypadkiem nie wpaść do morza. jeszcze trzymam pozory, że niby taka dorosła i poważna jestem. ;)tutaj właśnie usiłuję rozmawiać przez telefon i zbierać muszelki. ;)         Jak już wspominałam na początku, Piaski są naprawdę malutką mieściną, dlatego też rano nie było zbyt wielkiego tłoku. Właściwie cała plaża była tylko dla nas, co przecież w sezonie nad Bałtykiem się nie zdarza. A niewiele jest piękniejszych widoków niż taka cudowna, długa i pusta plaża, lekko szumiące morze i przygrzewające słoneczko. Naprawdę, Wielkanoc w tym roku udała się koncertowo.         Jedną z największych atrakcji plaży był stojący na niej kuter i stanowisko do jego wyciągania z wody (tak przynajmniej mi się wydaje). Trzeba przyznać, że pomalowany był niezwykle wymyślnie i w niczym nie przypominał tych, które pamiętam z ostatniego wyjazdu. Zresztą, po zbadaniu stanowiska do wyciągania od razu można było zauważyć, że właściciel ma specyficzne poczucie humoru. ;)         Oprócz mnie, ogromną radość na widok morza przejawiały trzy psy, które były z nami. Oglądanie ich było prawdziwą przyjemnością, zwłaszcza że jednym z nim był zaledwie pięciomiesięczny szczeniak (chociaż na zdjęciach może być ciężko go odróżnić, bo i tak już kawał psa z niego jest). Kopanie dołków, zabawy z patykiem, a także wbieganie do morza - wszystko to miały w swoim repertuarze. I oczywiście ciągłe gonitwy, w których czasem też uczestniczyłam. ;)        Około trzech kilometrów za Piaskami znajduje się granica państwa. Nie pamiętałam już jak wyglądała te kilkanaście lat temu, więc koniecznie musieliśmy dojść aż do niej. I zgodnie stwierdziliśmy, że chyba czegoś innego się spodziewaliśmy. ;) Szczególnego wrażenia nie robiła, niemniej fajnie było się do niej przejść. Trochę tylko żałowałam, że mimo grzejącego słoneczka i braku wiatru, nie było na tyle ciepło, żeby wędrować boso po piasku. Spacer w trampkach nie ma jednak takiego uroku. ;)        Jednakże nie tylko plaże są tutaj urokliwe. Równie przyjemnie wędruje się lasem sosnowym. Można tutaj spokojnie oddychać pełną piersią i chłonąć czyste nasycone jodem powietrze. Dla osób z Krakowa ma to szczególne znacznie, można nieco odpocząć od smogu. A i tutaj widoki są całkiem urokliwe, zwłaszcza gdy soczysta zieleń aż kłuje w oczy i nasuwa skojarzenia z Shire z Władcy Pierścieni. Aż chwilami miałam wrażenie, że za chwilę wyskoczy jakiś hobbit zza drzewa. Zwykle jednak był to któryś z naszych psów. ;)        Osobiście bardzo też lubię w tej okolicy niezwykle malownicze zejścia na plaże, gdy powoli zza wydm wynurza się błękit morza, chwilami skontrastowany, a chwilami zlewający się z kolorem nieba. Nie ma chyba piękniejszych okoliczności do tego, aby zakochać się w tym miejscu. Jest tu dosłownie wszystko czego potrzeba - cisza, spokój, morze, błękit nieba, złocisty piasek. Idylliczne chwilami obrazki tworzy tutaj natura.         Czasami miejsca z naszego dzieciństwa, pielęgnowane czule w pamięci, okazują się po latach tracić wiele ze swojego uroku przy ponownym spotkaniu. W tym przypadku było zupełnie odwrotnie. Rzeczywistość była jeszcze piękniejsza od wspomnień. Może też dlatego, że wtedy byliśmy tutaj w środku lata, gdy jednak trwały wakacje, a teraz w okresie zdecydowanie spokojniejszym. Nie zmienia to faktu, że dalej uważam okolice Piasków na Mierzei Wiślanej za jedno z piękniejszych miejsc w naszym kraju, a na pewno nad Bałtykiem. Tutaj naprawdę można odpocząć. I zakochać się na zawsze w tych widokach. :)~~Madusia.

Jazda samochodem w górach – moje rady dla kierowców

marcogor o gorach

Jazda samochodem w górach – moje rady dla kierowców

Wszyscy, którzy podróżują swoim samochodem w góry wiedzą doskonale, że na drodze czyha na nas nie mniej niebezpieczeństw, niż na stromych, przepaścistych szlakach. Górskie trasy nieraz są też strome, kręte i prowadzą nad przepaściami. Bardzo często mamy do czynienia z długimi podjazdami, czy ostrymi zjazdami. Również serpentyny na górskich drogach nie należą do rzadkości. Aby cieszyć się górami i spokojną wędrówką musimy najpierw bezpiecznie dotrzeć na miejsce naszego wypoczynku. Każdy kierowca – turysta powinien znać kilka podstawowych faktów i zasad poruszania się po takich drogach. Jako, że ja poruszam się w czasie swoich wycieczek wśród różnych pasm górskich wykorzystuję najczęściej do szybkiego przemieszczania się samochód. Dlatego postanowiłem podzielić się z Wami moimi doświadczeniami. Chociaż niektórzy w najbliższe góry mają kilkaset kilometrów, na stromych zjazdach i podjazdach powinien umieć się właściwie zachować każdy kierowca. Odpowiednia jazda w terenie górzystym pozwala nie tylko na oszczędność paliwa, ale przede wszystkim zapewnia minimum bezpieczeństwa i daje nadzieję że piękna, wyłaniająca się za zakrętem przepaść nie stanie się miejscem naszego wiecznego odpoczynku. Dodatkowo zakładając, że Wasz samochód jest w pełni sprawny, nie ma więc powodów, by nie ufać hamulcowi ręcznemu. Mimo wszystko jednak polecam zostawianie auta „na biegu” w górach, żeby nie zastanawiać się przez cały czas wędrówki, czy czasem nasz samochód nie stoczył się gdzieś, bo za słabo „zaciągnęliśmy wajchę”. górska droga w Beskidach Aby bezpiecznie jeździć w górach samochodem, musimy przede wszystkim zadbać o jego sprawność techniczną, ale ważne są też umiejętności kierowcy. Nieraz spotykam na drodze kierowców z północy, którzy nie jeżdżą po górach na co dzień i różnie z tym bywa… Góry to specyficzny teren do jazdy, więc nie możemy dopuścić do sytuacji, w której gaśnie nam silnik lub hamulce odmawiają posłuszeństwa. Prędkość jazdy powinna być dostosowana do znaków drogowych, ale też do warunków panujących na drodze, ukształtowania terenu oraz do widoczności na zakrętach. Dużej ostrożności wymaga przede wszystkim jazda w górach zimą. Górskie drogi nie są zbyt często odśnieżane, dlatego musimy znacznie zmniejszyć prędkość na ciasnych zakrętach. Drogi w górach są dosyć wąskie, dlatego nie należy ścinać zakrętów i przekraczać osi jezdni. Powinniśmy jeździć w górach na możliwie najwyższym biegu, aby nie przeciążać silnika. Unikajmy również częstych przyspieszeń i hamowań. Nie powinniśmy też zjeżdżać z góry na luzie, bieg musi być dostosowany do prędkości. Jazda w górach nie należy do najłatwiejszych, dlatego przed wyjazdem powinniśmy zawsze sprawdzić hamulce, które spełniają ważną rolę w trudnych warunkach. Jeżeli zdarza nam się często jeździć w górach, zadbajmy również o regularną wymianę płynu hamulcowego. Powinniśmy hamować możliwie krótko i jak najrzadziej. Częste hamowanie może doprowadzić do przegrzania płynu hamulcowego, a to z kolei do nieskutecznego hamowania. W przypadku stromych zjazdów powinniśmy zdjąć nogę z gazu i zahamować silnikiem. drogi Beskidu Niskiego To chyba podstawowa i najważniejsza zasada przy stromych zjazdach – hamowanie silnikiem – hamulec nożny zostawiając na specjalne okazje, np. na awaryjne do hamowania lub podczas redukcji. Zwykle sprawdza się tutaj reguła jazdy na tym samym biegu, na którym wjeżdżalibyśmy pod górę. Dzięki temu unikniemy zagotowania płynu hamulcowego i całkowitej utraty skuteczności hamulców, a w najlepszym razie zniszczenia rozgrzanych do czerwoności i pokrzywionych tarcz hamulcowych. Jeśli macie jakiekolwiek wątpliwości co do stanu technicznego klocków i tarcz hamulcowych w swoim aucie przed górską wyprawą to bardzo dobrą ofertę hamulców oraz fachowe doradztwo przy zakupie znajdziecie w tarnowskiej firmie Martec pod adresem www.sklepmartec.pl .Sam kiedyś zamówiłem tam tarcze i klocki do swego Nissana Primery, z tego co pamiętam były to tarcze Sieger i klocki Steinhof. Nigdy mnie nie zawiodły, a z dostawą kurierem wyszły dużo taniej niż w miejscowym sklepie. Należy również zadbać o opony z bieżnikiem odpowiedniej wysokości, gdyż wpływają na bezpieczeństwo i komfort w czasie hamowania. Utrata przyczepności na górskiej, krętej drodze niesie za sobą spore zagrożenie, nawet przy niewielkiej prędkości. Jadąc krętą, górską drogą w nocy możemy mieć problem z jej dostrzeżeniem – zwłaszcza zakrętów, do których dopiero się zbliżamy. Bardzo ważne jest więc sprawne działanie naszego oświetlenia. Droga w górach nigdy nie jest na jednakowym poziomie. Do tego bardzo często występują oblodzenia spowodowane nieprzewidywalnymi warunkami pogodowymi. Szybka jazda w górach zdecydowanie odpada. Najgorsza w jeździe po górach jest pogoda, która płata różne figle, bardzo często występują tu mgły, które utrudniają jazdę. Zupełnie inaczej wygląda poruszanie się autem na górskich trasach zimą, gdy na drogach leży dużo śniegu – wtedy niebezpieczeństwo rośnie jeszcze bardziej. To jednak temat na zupełnie inny artykuł. Z górskim pozdrowieniem Marcogor autem na szczycie Orlicy   Podobne zdjęcia: [See image gallery at marekowczarz.pl]

Dmuchaj na zimne

Dobas

Dmuchaj na zimne