Na szczycie Smrekowicy w paśmie Braniska

Na szczycie Smrekowicy w paśmie Braniska

Lubicie odkrywać nowe pasma górskie? Bo ja uwielbiam… zwiedzanie zupełnie nowych miejsc, całkowicie dla mnie nieznanych to jest coś co mnie najbardziej nakręca i przynosi same pozytywne doznania. Jest we mnie nutka dawnego odkrywcy i włóczęga tam, gdzie w domyśle „prawie” nikogo jeszcze nie było, przynajmniej spośród górskich znajomych sprawia mi dużą frajdę. Lubię czasem powracać wspominkowo w znane mi i zarazem najpiękniejsze miejsca, szczególnie jeśli robię to z innymi ludźmi lub o innej porze roku. Ale nic nie przebije penetracji dziewiczych dla mnie gór, gdzie wszystko jest dla mnie nowe i nie wiem czego mam się spodziewać. Nawet opisy i zdjęcia znalezione wcześniej to nie to samo, jak przekonanie się na wlasnej skórze, jak „smakuje” dane pasmo górskie. Taką wielką przygodą dla mnie było odwiedzanie przez dwa lata z rzędu pasm sudeckich w ramach zdobywania Korony Gór Polski. Po zdobyciu celu za kolejny postawilem sobie skolecjonowanie najwyższych szczytów Słowacji. Wiele z nich zdobyłem niejako przy okazji, teraz pora skupić się na pozostałych z 37 pasm.

na szczycie Smrekovicy - 1200 m

na szczycie Smrekovicy – 1200 m

Studiuje jak zawsze mapy, przewodniki i szukam ciekawych miejsc do odwiedzenia, bo wejście na najwyższy szczyt to dopiero początek przygody. Jak gdzieś jadę, lubię zobaczyć jak najwięcej atrakcji w danym regionie i poznać jak najlepiej góry, które obrałem sobie za cel. Taki ze mnie ciekawski obeżyświat. Jest tyle naprawdę ciekawych miejsc i to nieraz w pobliżu naszego miejsca zamieszkania, że wystarczy czasami ruszyć się po prostu z domu, żeby przeżyć coś frapującego. Ja mam o tyle dobrze, że mieszkam w górach i mam dość blisko moich ukochanych celów podróżniczych. W tamtym roku w czasie kilku dni urlopu odnalazłem jak dla mnie „Raj utracony”! Piękne tereny górskie, dla mnie dziewicze, o dwie godziny jazdy autem z domu, gdzie nie spotkałem więcej jak trzech turystow w czasie wędrówki, przez trzy dni. Tak więc towarzyszyła mi cisza i spokój, jakże upragniona przez wielu turystów i tak coraz bardziej deficytowa w polskich górach, z powodu mody na góry!

przesmyk Branisko, czyli przełęcz Chwała Bogu

przesmyk Branisko, czyli przełęcz Chwała Bogu

Piszę tu dzisiaj o paśmie Braniska, a więc górach w pobliżu miejscowości Sabinov, czy bardziej znanego Spiskiego Podhradia, ze słynnym zamkiem. To niewielkie, ale dość wybitne pasmo stanowi naturalną zachodnią granicę pomiędzy Szaryszem i Spiszem. Z punktu widzenia geograficznego góry te są przedłużeniem Rudaw Słowackich. Pasmo Braniska ciągnie się zaledwie na odcinku około 20 km. Góry te porośnięte są lasem świerkowym, ale ich partie szczytowe pokrywają rozległe łąki. Dlatego też oferują wspaniałe widoki, nawet na Tatry, co było dla mnie szokiem, jak je zobaczyłem zupełnie niespodziewanie. Na pierwszy raz za cel obrałem oczywiście najwyższy szczyt Smrekowicę o wysokości 1200 m. Najlepiej zaatakować ją z przełęczy Chwała Bogu, gdzie przebiega stara droga łącząca Preszów z Popradem.

motorest Branisko o świcie

motorest Branisko o świcie

Na tej przełęczy zwanej też „Priesmyk Branisko”, bo pod spodem przebiega nowa autostrada można pozostawić samochód na małym placyku. Jeśli nie ma miejsca, to poniżej jadąc w stronę Preszowa napotkamy na motorest Branisko, gdzie parking jest olbrzymi, a obok restauracja i domki letniskowe. Z siodła przełęczy na szczyt mamy tylko około dwóch godzin przyjemnego marszu. Niebieski szlak prowadził mnie początkowo doliną tuż pod przełęczą. Po chwili po lewej stronie minąłem ponor Diablova diera, a następnie leśniczówkę i kilka domków letniskowych. Potem wybrałem lewą odnogę doliny wzdłuż potoku Vel’ka Svinka. Wygodna droga wyprowadziła mnie na kolorową polanę, bo to była przecież piękna jesień, gdzie mogłem po raz pierwszy podziwiać niezwykłe widoki, zwłaszcza na Góry Wołowskie z wybitną kulminacją Kojsowskiej Holi. A w dole wspaniale też wygladały mgły osnuwające okoliczne szczyty. Na polanie stoi jakiś opuszczony budynek i ławeczka, w sam raz na odpoczynek dla strudzonego wędrowca.

kolorowa polana w dolinie potoku Velka Svinka i Tatry w oddali

kolorowa polana w dolinie potoku Velka Svinka i Tatry w oddali

Następnie czekało mnie stromsze podejście na przełęcz Smrekovica. Stamtąd na najwyższy wierzchołek tych gór wyprowadza boczny szlak oznaczony trójkątami. Dodam, że szlaki na ten szczyt są od niedawna wyznakowane i nie ma ich na starych mapach, np.VKU Harmanec. Im wyżej podchodziłem po coraz bardziej skalistym terenie utwierdzałem się w przekonaniu, że odnalazłem kolejny zaginiony, górski skrawek raju! Widoki były coraz bardziej rozleglejsze, tak że co chwilę przystawałem podziwiając je i nie mogąc uwierzyć w swoje szczęście. Wiecie jak człowieka cieszy znalezienie takiego widokowego punktu, jeśli się tego zupełnie nie spodziewamy? Zdradzę wam, że jadać tutaj z ową starą mapą spodziewałem się przedzierania na dziko, przez krzaki w celu zaliczenia szczytu, dopiero na tablicy na przełęczy dowiedziałem się, że jest już tu normalny szlak!

Diabelska dziura w dolinie

Diabelska dziura w dolinie

A tu czekała na mnie jeszcze taka widokowa niespodzianka. Ze szczytu zobaczyłem nie tylko okoliczne góry, ale też Slanskie Wierchy, Góry Wołowskie, Góry Czerchowskie, Góry Lewockie, Bachuren oraz ruiny zamku wyłaniające się jak zjawa we mgle na jednym z widocznych wzgórz. Na wierzchołku stoi altana dla turystów, drewniany krzyż oraz ołtarz, a także zadaszenie, nazwane utulnią Vresovianka. Można tam spokojnie przenocować, z czego skwapliwie zamierzam już wkrótce skorzystać… Odnajdziemy tutaj również typowe turystyczne zagospodarowanie, jak słupek z drogowskazami, tablicę z mapą rejonu i książką wejść, a nawet regularny wychodek! Jest też miejsce na ognisko, czyli na biwak wprost idealnie! Zrobiłem sobie tu długą sjestę, bo było co podziwiać… Moja radość była wielka, bo niespodziewanie zobaczyłem jeden z najwspanialszych widoków górskich w życiu. I nie przesadzam, bo piszę te słowa po pół roku. Drugie śniadanie smakowało tutaj jak królewska uczta, sesja fotograficzna zdała się nie mieć końca.

panorama ze Smrekovicy na południe

panorama ze Smrekovicy na południe

Najbardziej zaciekawiły mnie jednak zdjęcia na tablicy z mapą. Ukazywały tak cudne miejsca w pobliżu, że postanowilem przedłużyć sobie wycieczkę, aby je odnaleźć i zobaczyć te cuda na własne oczy, choćbym miał wracać po nocy. Samotne nocne wędrówki nie należą do przyjemnych, ale zbyt byłem podniecony panoramą dookoła, aby o tym myśleć! Później się okazało, że nocne łazikowanie obfitowało w wiele przygod, ale o tym, jak także o kolejnych cudach, do jakich dotarłem tego długiego dla mnie dnia przeczytacie w następnej części mej opowieści o tej uroczej górskiej krainie. Na koniec zapraszam do obejrzenia fotorelacji, bo małe jest piękne… naprawdę warto! Już wkrótce tutaj odkryje dla was następne nieznane cuda Słowacji, a sam wyruszę na podbój kolejnych słowackich ziem! Z górskim pozdrowieniem

Marcogor 

ruiny zamku i morze szczytów we mgle

ruiny zamku i morze szczytów we mgle

PS. Polecam już drugą część opowieści o tym paśmie górskim do poczytania tutaj.

O autorze

marcogor

Bloger z Gorlic, górołaz opisujący swoje górskie wyprawy, zakochany w Tatrach, miłośnik górskich wędrówek i wszystkiego piękna natury. Góry to moja pasja i mój drugi dom.

2 komentarze

  1. Thalionn

    Ale tu jest pięknie! Masz rację – odkrywanie i przebywanie w niektórych miejscach po raz pierwszy to niesłychanie pozytywne doznania 🙂

    Odpowiedz
  2. Tomek

    Bardzo ładna część Słowacji. Parę godzin od Smrekowicy w sąsiednim pasemku Bachureń jest utulnia na Mindżowej, z piecem, więc można spać w chłodniejszych porach roku.

    Odpowiedz

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

TURYSTYKA – GÓRY – PODRÓŻE – BLOG ISTNIEJE OD II.2012

POSTAW KAWĘ MARKOWI

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Pasma Górskie

Translate »