Zakup biletów lotniczych Wizz Air krok po kroku

Podróże MM

Zakup biletów lotniczych Wizz Air krok po kroku

1. Wchodzimy na stronę internetową www.wizzair.com, wpisujemy cel podróży oraz miejsce wylotu, liczbę osób i tym podobne. Wcześniej trzeba założyć konto, by później się zalogować. 2. Wybieramy termin podróży, który nam odpowiada. Jeżeli chcemy uniknąć dodatkowych opłat, zaznaczamy dany lot w kolumnie "basic". Weryfikujemy zgodność w pasku po prawej stronie, po czym zaznaczamy akceptację Zasad poufności i Ogólnych warunków przewozu oraz klikamy KONTYNUUJ.Osoby nieposiadające Wizz Discount Club zapłacą tyle, ile wskazuje cena regularna. Za kartę członkowską trzeba dopłacić 123 zł (12 miesięcy ważności), jednak opusty dla stałych klientów są tak atrakcyjne, że zazwyczaj Wizz DC błyskawicznie się zwraca. Ja gdy kupowałem bilety do Barcelony dla 2 osób zakupiłem kartę dzięki której zapłaciłem za bilety jeszcze mniej, niż bez niej, mimo, że Wizz Discount Club kosztowała te 123 zł. Najlepiej obliczyć, czy rabat jest wyższy niż wartość karty członkowskiej. 3. Następnie uzupełniamy dane podróżnych, czyli imiona i nazwiska, oraz rodzaj preferowanego bagażu. Darmowy jest tylko mały bagaż podręczny o wymiarach 42 x 32 x 25 cm, czyli standardowy plecak szkolny. Duży bagaż podręczny ma wymiary 56 x 45 x 25 cm i trzeba za niego dopłacić 42-76 zł (w zależności od trasy i terminu). Bagaż rejestrowany do 23 kg, którego nie możemy zabrać na pokład, to wydatek rzędu 63-186 zł (w zależności od trasy i terminu). Cięższe walizki maks. 32 kg to koszt 105-228 zł (w zależności od trasy i terminu).Po wyborze bagażu należy zaznaczyć, czy odprawimy się przez internet, czy na lotnisku (41 zł). Ta pierwsza opcja jest darmowa.Jeżeli nie wyświetlą nam się kolumny do uzupełnienia danych drugiego pasażera, należy rozwinąć stronę poprzez kliknięcie w strzałkę na granatowym pasku.Gdy już wypełnimy wszystkie okna, klikamy KONTYNUUJ.4. Następnym krokiem jest wybór miejsc w samolocie. Jeśli nie chcemy dopłacać, akceptujemy losowo przydzielane siedzenia przez system rezerwacji. W przypadku jakiś prywatnych preferencji należy wybrać dane miejsce w samolocie wedle przedziału cenowego. Na koniec klikamy KONTYNUUJ.5. W przypadku lotu tam i z powrotem, system rezerwacyjny ponownie wyświetli nam schemat pokładu samolotu, tym razem z przydzielonymi miejscami na podróż powrotną. Należy postępować tak jak w kroku 4. 6. Po wyborze/akceptacji miejsc na pokładzie, system rezerwacyjny będzie nam oferował wszelakie opcje począwszy od ubezpieczenia przez transport, hotel, po wypożyczenie auta. Jeżeli nie jesteśmy zainteresowani, klikamy "Nie, dziękuję." oraz przechodzimy dalej klikając KONTYNUUJ.7. W kolejnym kroku należy uzupełnić informacje kontaktowe i dotyczące płatności. Kolumny oznaczone gwiazdką są obowiązkowe. Wpisujemy wszystkie wymagane dane i klikamy KONTYNUUJ.8. Następnie wybieramy opcję płatności: Karta kredytowa, Przelew bankowy lub kupon Wizz. Nawet jeśli nie posiadamy karty kredytowej, można zapłacić za bilety kartą debetową.Wybieramy typ karty (Visa, MasterCard...), następnie wpisujemy jej numer, datę końca ważności (miesiąc, rok) oraz nazwisko posiadacza. Na końcu należy podać numer CVC2/CVV. Tak jak jest to wyjaśnione na stronie rezerwacji, są to 3 ostatnie z 7 cyfr kodu znajdującego się obok numeru karty (patrz zdjęcie poniżej). Następnie klikamy DOKONAJ PŁATNOŚCI. 9. Płatność następuje automatycznie przez system, więc należy odczekać aż transakcja zostanie zaakceptowana. Po chwili otrzymamy potwierdzenie rezerwacji z numerem potwierdzenia. Warto zanotować kod rezerwacji, gdyż będzie on potrzebny przy odprawie. Numer ten otrzymamy również w wiadomości wysłanej na podanego przez nas maila. Jeżeli kupujemy bilety wcześniej niż na miesiąc przed wylotem, możemy od razu się odprawić. O odprawie przeczytacie w osobnym poście: >> kliknij <<To by było na tyle :) Miłego lotu!

Ubezpieczenie Luśki w podróży

URLOP NA ETACIE

Ubezpieczenie Luśki w podróży

Wakacje bez bólu. Konkurs

MAGNES Z PODRÓŻY

Wakacje bez bólu. Konkurs

Woodstock, bejbe

Tu i Tam

Woodstock, bejbe

HomeToGo.pl, czyli jak znaleźć wymarzony apartament lub dom na wakacje

Podróżniczo

HomeToGo.pl, czyli jak znaleźć wymarzony apartament lub dom na wakacje

Testowanie aplikacji i wyszukiwarek niezbędnych w planowaniu podróży sprawia mi ostatnio nie lada przyjemność. Na polskim rynku pojawiają się coraz to nowe narzędzia, które mają ułatwić osobom podróżującym organizację wyjazdu. Tym razem sprawdzam jak działa nowa wyszukiwarka domów i apartamentów – HomeToGo.pl. Z informacji dostępnych na stronie internetowej www.hometogo.pl dowiedziałam się, że jest to największa na świecie wyszukiwarka domów i apartamentów wakacyjnych, skupiająca ponad 150 portali internetowych, takich jak m.in.: booking.com, interhome.pl, casamundo.pl, novasol.pl, belvilla.pl. Dzięki temu użytkownicy mogą przeglądać i porównywać około trzech milionów obiektów dostępnych zarówno w kraju, jak i zagranicą, a następnie rezerwować je poprzez strony partnerów. Brzmi zachęcająco… Czas na test! Strona główna to przede wszystkim prosta wyszukiwarka. Należy wybrać cel podróży, datę oraz liczbę osób. Pod wyszukiwarką zauważyłam mały box „Porównaj: Novasol”. Nie wiem dokładnie co oznacza, ale z automatu jest zaznaczony, więc zostawiam tak, jak jest. Moje kryteria wyszukiwania to: Miasto: Lizbona Data: 4.09-11.09 Długość pobytu: 1 tydzień Ilość osób: 3 Nie przez przypadek wybrałam takie kryteria, ponieważ właśnie we wrześniu mam w planach wybrać się do Lizbony razem z dwie innymi osobami :). Oto co otrzymałam: Na samej górze dostępne są wybrane przeze mnie kryteria wyszukiwania, ale pojawiły się także dodatkowe opcje. Mam możliwość wyboru wyposażenia o takie rzeczy, jak np. basen, balkon/patio, TV, zmywarka, pralka, sauna, internet, parking itp. Nie jestem wybredna, więc nie zaznaczam nic. Pojawiły się także zakresy dla takich opcji, jak: odległość do wody, cena za 1 tydzień lub cena za noc oraz typ obiektu, gdzie do wyboru poza domem lub mieszkaniem jest resort, agroturystyka, zamek, pokój, statek lub przyczepa kempingowa. Odległość do wody nie ma dla mnie większego znaczenia, ponieważ przede wszystkim chciałabym zwiedzić Lizbonę. Brakuje mi kryterium „odległość do centrum”. Wiadomo, że na wakacjach liczy się przede wszystkim woda, ale są tacy, którzy jadą na urlop po to, aby coś zobaczyć, zwiedzić i dla nich odległość od centrum będzie miała kluczowe znaczenie. O ile typ obiektu nie ma dla mnie większego znaczenia (no dobra, może statek i przyczepa kempingowa odpada), ale najważniejsza jest dla mnie cena. Zakładam, że przy trzech osobach opłata za noc nie powinna przekraczać 240 zł, co daje 80 zł za osobę/noc. Po zawężeniu zakresu cenowego, wyniki automatycznie się zaktualizowały i otrzymałam 176 obiektów do przejrzenia. Niestety to na co zwróciłam uwagę to brak możliwość zastosowania filtra, który pokazywałby wyniki wyszukiwania „od najtańszego do najdroższego”. Nie wiem, jakie zostało zastosowane kryterium, ale osobom, którym zależy na niskiej cenie na pewno ułatwiłoby to możliwość przeszukiwania dostępnych ofert. Mimo, że samo przeglądanie zajęło trochę czasu, to udało mi się znaleźć odpowiednie mieszkanie. Wyposażone w telewizor i internet, przeznaczone dla osób niepalących. Na zdjęciach wygląda na skromne, czyste i zadbane. Jeden pokój dla 3 osób, w odległości ok. 3 kilometrów od wody, pomiędzy dwiema liniami metra, blisko centrum Lizbony w cenie 207 zł za noc (co daje 1448 zł za tydzień, za trzy osoby). Całkiem nieźle! Jestem zainteresowana tą ofertą, więc klikam Zobacz ofertę. Zostałam przekierowana na stronę only-apartments.com, gdzie mogę dokonać rezerwacji. Jestem pozytywnie zaskoczona, bo oferta różni się nieznacznie ceną, ale na moją korzyść – cena końcowa to 1443 zł! W systemie rezerwacyjnym mam szczegółowe informacje o mieszkaniu – opis mieszkania i okolicy (tłumaczenie na język polski może nie jest idealne, ale można się domyślić o co chodzi J), mapę, dane o dostępnych usługach, warunki pobytu, komentarze i oceny innych użytkowników oraz więcej zdjęć. Na co warto zwrócić uwagę to fakt, że na miejscu nie jest wymagana kaucja oraz, że płatność została podzielona na dwie raty. Warto także sprawdzić godziny zakwaterowania i wymeldowania, ponieważ w tym przypadku są one podane na sztywno i dobrze, gdyby pokryły się z godzinami przylotu do Lizbony. Wybór trafny, lokalizacja dogodna, cena korzystna – nic tylko rezerowawać i lecieć do stolicy Portugalii! Czy warto korzystać z HomeToGo.pl? Moim zdaniem idea wyszukiwarki domów i apartamentów wakacyjnych jest świetna! Zebrane oferty ze 150 stron robią wrażenie. Sama strona i interfejs także niczego sobie – prosty, intuicyjny, łatwy w obsłudze. Opcja pokazania obiektów na mapie to obowiązkowy element każdej wyszukiwarki – w tym przypadku mapa spełnia wszelkie moje oczekiwania. Z pewnością jest to dobre narzędzie dla zwolenników wyjazdów organizowanych na własną rękę oraz osób poszukających luksusowych apartamentów za przyzwoitą cenę. Dzięki temu, w szczycie sezonu wakacyjnego można znaleźć mieszkanie lub dom w dogodnej lokalizacji i atrakcyjnej (jak na szczyt sezonu) cenie. Myślę, że gdy będę znała daty mojej podróży do Lizbony to jeszcze raz skorzystam z wyszukiwarki, żeby znaleźć odpowiednie mieszkanie lub pokój dla trzech osób. Wśród minusów na pewno mogę wymienić brak możliwości filtrowania po cenie – od najtańszego do najdroższego oraz brak informacji o lokalizacji obiektu pod względem odległości do centrum. Oczywiście można to sprawdzić na mapie, ale wygodniej by było, gdyby taka opcja była dostępna w filtrach. Jeśli masz spostrzeżenia lub doświadczenia w korzystaniu z takich wyszukiwarek, podziel się opinią w komentarzu!

Dunkin’ Donuts. Wielki powrót

United States of America-lovers

Dunkin’ Donuts. Wielki powrót

Nie taki Woodstock straszny - lifehacki festiwalowe

STOPEM PO PRZYGODE

Nie taki Woodstock straszny - lifehacki festiwalowe

O czym jak o czym, ale o Woodstocku mogę opowiadać do znudzenia. We wpisie o Przystanku wyczerpałam chyba większość możliwych argumentów mających na celu przekonanie tych, którzy wciąż mają opory, żeby odwiedzić Kostrzyn nad Odrą, że jest to słuszny krok. Ale co jak już zdecydujecie, że chcecie przyjechać na festiwal? Pierwsze razy są trudne. Nie wiadomo co, jak, o czym pamiętać, co zabrać i że istnieją życiowe lifehacki, także woodstockowe. Do dzieła.Kup bilet na pociąg wcześniejMożna to zrobić na stronie przewozów regionalnych. Jeśli wiesz dokładnie kiedy i dokąd planujesz wrócić z festiwalu, warto kupić od razu bilety w dwie strony. Wprawdzie w Kostrzynie przez cały czas działa punkt biletowy, jednak kolejki do niego są ogromne – szkoda twojego czasu.Na dworcu również bądź wcześniejSerio. Dziesięć minut przed odjazdem to trochę życie na krawędzi, chyba że nie zależy ci aż tak na miejscu siedzącym. Chyba że nie zależy ci aż tak na jakimkolwiek miejscu i lubisz jechać kilka(naście) godzin wciśnięty gdzieś między drzwi a pociągową ubikację.Uwaga: jeśli jedziesz na Woodstock samochodem, pamiętaj, że wjazd na teren festiwalu możliwy jest do kilku dni przed jego rozpoczęciem (w tym roku do 26.07 do północy)Nie bierz za dużo bagażuPopełniłam ten błąd podczas pierwszego Woodstocku. Wielki plecak, bo może to się przyda, tamto też, koszulek więcej, bo co jak się wybrudzę jak świnia.Za kolejnym razem zmądrzałam i mój bagaż ograniczył się do plecaka rozmiarów mniej więcej małego bagażu podręcznego. Właściwie na Woodstock nie potrzebujesz niczego bardziej zaawansowanego technologicznie niż trzy pary gaci, mydło i kawałek śpiwora. Dostęp do kranów jest nieograniczony, a posiadając parę sprawnych rączek na pewno będziesz w stanie przeprać sobie ubłocone skarpetki. Na terenie Przystanku znajduje się ogromny, polowy i bardzo tani Lidl, w którym można kupić wszystko. Dosłownie wszystko. Namiot, leżak i bieliznę na zmianę również. Dlatego też nie jest koniecznym wiezienie ze sobą do Kostrzyna kilogramów pasztetu i chleba. Wszystko kupisz na miejscu, a paragony z zakupów często można wymienić np. na darmową kawę.Uwaga: jeśli wybierasz się na festiwal sporo dni przed rozpoczęciem, musisz wziąć pod uwagę, że udogodnienia takie jak krany, płatne prysznice, strefa gastro czy Lidl będą jeszcze nierozstawione. Przejrzyj wcześniej harmonogram festiwaluNie zrobiłam tego dokładnie za pierwszym razem, przez co ominęło mnie sporo fajnych wykładów i warsztatów. Woodstock to nie tylko koncerty – tu cały czas coś się dzieje. Wykłady oraz warsztaty na ASP (Akademii Sztuk Przepięknych), poranne zajęcia z jogi, pokazy kuglarzy, konkursy i zawody (chociażby te nieformalne we flanki). Dokładny i oficjalny harmonogram Przystanku możesz znaleźć na stronie festiwalu lub stworzyć go samodzielnie tutaj: kliknij i stwórz harmonogramWeź poduszkę!Być może wspominałam już kiedyś przeczytaną gdzieś historię biednego woodstockowicza, który nie zabrał ze sobą tego pozornie mało znaczącego rekwizytu. Po dwóch dniach w namiocie, w hałasie, w upale i ogólnym zmęczeniu był tak zdesperowany i tak potrzebował minimalnego chociaż komfortu, że użył jako poduszki bochenka chleba. Brzmi śmiesznie, ale naprawdę po kilku dniach bez minimum wygody będziesz zdesperowany. Poduszka nie zajmie dużo miejsca, a oszczędzi twojej szyi bólu.MateracDwa lata temu wspomniany wcześniej bagaż miałam duży, więc bez problemu przyczepiłam do plecaka karimatę. Ale przyczepienie karimaty do plecaka trzy razy mniejszego od niej samej nie jest już takie proste. W zeszłym roku znalazłyśmy z Zuzą idealne rozwiązanie – zamiast karimat zabrałyśmy ze sobą dwuosobowy dmuchany materac. Jego przewiezienie jest wprawdzie trudniejsze, bo zajmuje więcej miejsca i nie jest tak lekki jak karimata, ale komfort spania jest nieporównywalny. Nie dość, że miękko, nie wieje od podłoża i w ogóle nie trzeba się tak bardzo przejmować nierówną ziemią (a i żaden patyk nie zacznie niespodziewanie gryźć w plecy w środku nocy), to w razie deszczu nie trzeba martwić się pobudką w kałuży. Materac to według mnie zdecydowanie najlepszy lifehack woodstockowy – przynajmniej jak do tej pory.Jeśli wciąż boisz się, że możesz mieć problem z rozsądnym spakowaniem plecaka na Woodstock, drużyna Jurka Owsiaka przychodzi z pomocą.Pomaluj paznokcieNie jestem pewna, czy panowie skuszą się na ten krok, jednak myślę, że dziewczyny jak najbardziej powinny. Jak powszechnie wiadomo, Woodstock nazywany jest pieszczotliwie Brudstokiem nie bez powodu. Teren jest wprawdzie w większości trawiasty, jednak sporo na nim miejsc piaszczystych i ziemistych, a co się z tym wiąże – pełno kurzu i pyłu. Wszędzie - przygotuj się, że po powrocie z Woodstocku przez trzy dni będziesz smarkać na czarno. Co do tego wszystkiego mają pomalowane paznokcie? Otóż już po kilku godzinach na festiwalu nawet największemu czyściochowi za paznokciami utworzy się tak zwana żałoba. Uciążliwym jest ciągłe wyciąganie piachu zza paznokci, a malując je na ciemny kolor łatwiej o nim zapomnieć. Czego oczy nie widzą tego sercu nie żal, prawda?Jedz arbuzy!Szukając w internecie zdjęć woodstockowiczów zawsze prędzej czy później trafisz na ludzi w arbuzowych hełmach, arbuzowych biustonoszach, z arbuzowymi miskami i torebkami. Wniosek wysuwa się tylko jeden: arbuz jest wielofunkcyjnym środkiem zesłanym z nieba. Wierz lub nie, ale naprawdę idealnie sprawdza się jako uzupełnienie woodstockowej diety. Przy upale nawodni, jednocześnie wypełni żołądek na tyle, że żaden głód cię nie pokona. Do kupienia oczywiście w Lidlu.Nie świruj z bezpieczeństwemWiele razy spotkałam się z pomysłem zamykania namiotu na kłódkę „bo na Woodstocku kradną”. No jasne, że kradną. Tak samo jak w supermarkecie, w autobusie i nad jeziorem; wszędzie trafi się jakiś oszołom. Po co więc dawać potencjalnemu złodziejowi sygnał, że trzymasz w namiocie coś cennego? Tak, kłódka jest sygnałem; po coś ją w końcu masz. Najlepiej mieć wszystkie wartościowe rzeczy cały czas przy sobie  - mam na myśli przede wszystkim dokumenty, pieniądze i telefon. Świetnie w tym celu sprawdza się nerka. Co z resztą cennych przedmiotów, które są za duże/zbyt niewygodne, by trzymać jej 24/7 przy sobie? Najlepiej po prostu zostaw je w domu :)Ochrona przed słońcemNiby oczywiste, ale w ferworze festiwalowych uniesień łatwo zapomnieć o kremie z filtrem i czymś na głowę. Wiem, że brzmi to trochę jakbym była przewrażliwiona, ale… naprawdę. Podczas Woodstocku rzadko się zdarza (przynajmniej mi) siedzieć non stop w miejscu. Przeważnie chodzi się od sceny do ASP, do kranów, do strefy gastro, a większość przestrzeni jest niezacieniona. Nawet nie zauważysz, kiedy słońce spali cię na skwarkę.Zabierz plandekę lub folię budowlaną/malarskąIdealna na ochronę namiotu przed deszczem – można położyć pod spód bądź zawinąć na wierzch. Podwieszona na drzewie nad twoim miejscem biwakowym zapewni ochronę przed niechcianymi gośćmi w postaci kleszczy spadającymi z nieba.Weź latarkęW toi toiach jest ciemno, szczególnie w nocy. Sprawdzone info.Żulerski kocykŻulerskim kocykiem nazywany jest koc spełniający funkcje brudne, robocze i izolujące. Świetnie nadaje się do siedzenia w piachu i nie jest go szkoda, gdy wybrudzi się masłem. Polecam każdemu takiego przyjaciela.Nie masz z kim jechać?Zapewne nie tylko ty. Dobrym rozwiązaniem jest bank podróży  – ogłaszają się tu ludzie, którzy również szukają kompana. Do Festiwalu jeszcze tydzień, więc do dzieła – im szybciej tym lepiej!

Konkurs – nagrody dla prawdziwych podróżników!

Republika Podróży

Konkurs – nagrody dla prawdziwych podróżników!

Carnaval sztukmistrzów w Lublinie 23-26.07

Zależna w podróży

Carnaval sztukmistrzów w Lublinie 23-26.07

Industriada – a festival of technical landmarks in Silesia

Kami and the rest of the world

Industriada – a festival of technical landmarks in Silesia

Włochy by Obserwatore

Festiwale, koncerty i imprezy pod gołym niebem

By http://obserwatore.euLubicie spektakle pod gołym niebem? Ptaszki ćwierkają, wieje delikatny, ciepły wietrzyk, a przed wami rozświetlona scena. Otwarte imprezy pod gołym niebiem. Ja uwielbiam. Niestety w Polsce mamy ograniczoną możliwość „organizowania Kultury pod gwiazdami” ze względu na warunki pogodowe. Ale wystarczy wybrać się latem do ciepłej Italii! Tu pogoda wręcz rozpieszcza, a chłodniejsze wieczory zapraszają do wyjścia […]Czytaj oryginalny wpis: http://obserwatore.eu.

WEEKENDOWI PODRÓŻNICY

Blogerzy na wycieczce z biurem podróży. Wstęp do zwiedzania Madery

Trochę dziwne, co? W końcu nie od dzisiaj wiadomo, że bloger brzydzi się wszelkimi zorganizowanymi formami wypoczynku (jakiego wypoczynku? To cięźka praca jest!) i woli samotnie przemierzać stepy Mongolii albo jeśli jest tzw. normalsem, to robi jakieś bardziej konwencjonalne rzeczy, np. bierze ślub na Mauritiusie*. No, chyba że ktoś zaprosi na sponsorowany wyjazd (brzmi kiepsko) lub tzw. wizytę studyjną (o, już lepiej)**. Dlatego niczym Henryk Żeglarz* przemierzyliśmy niezmierzony szlak i wybraliśmy się na zieloną Maderę z biurem podróży. Jak było? Polscy turyści dzielą się na tych, którzy co roku jeżdżą z biurami podróży i nie przeszkadzają im w tym zamieszki, krwawe jatki czy demonstracje i na tych, którzy biur podróży nie znoszą. Ja do tej pory zaliczałem się do tej drugiej kategorii, bo myśląc o takim wyjeździe przed oczami stawali mi rozwrzeszczani i awanturujący się pijacy (mniejsza o narodowość) korzystający z all inclusive. Żeby nie było, sprawdziłem to na własnej skórze – z usług biura podróży korzystałem raz i to dość dawno temu. Wywiało mnie wówczas do hiszpańskiego Lloret de Mar, gdzie na miejscu wykształciłem w sobie te wszystkie stereotypy. Wiecie, trzy przyjaciółki z Katowic, dzikie imprezy, wieczorny paw, poranny kac, żal, śmiech, łzy i wszystko, co możecie obejrzeć w polsatowskich „Pamiętnikach z wakacji”. Wcale nam to nie przeszkadza – co kto lubi. Ale po kilku latach przyszedł czas na zakopanie wojennego topora. Czemu? Bo od dawna chodził za nami wyjazd na Maderę i nagle znaleźliśmy super ofertę – jakieś 1000 zł/osoby za 7 dni w niezłym hotelu z dwoma posiłkami. Zadziałaliśmy błyskawicznie – to było w czwartek, wycieczkę kupiliśmy w piątek (było ciut drożej), a już we wtorek siedzieliśmy w samolocie. Za podobną kasę w życiu nie uszylibyśmy sobie lepszej oferty. Weźmy same przeloty – do Funchal kursuje co prawda tani easyJet, ale żeby wsiąść na pokład, trzeba się dostać do Lizbony lub Londynu, bo stamtąd ruszają samoloty. Najtańsze bilety jakie widzieliśmy zaczynają się od 700 zł, ale w sezonie oscylują raczej bliżej 1000 zł. I choć na noclegu pewnie udałoby nam się trochę zaoszczędzić, to koszty stołowania się na mieście z pewnością znacząco podniosłyby nasz budżet. W tym miejscu nadszedł czas na Weekendowe rady Jeśli już wybieracie się z biurem podróży, to unikajcie jak ognia opcji „all inclusive”. Tak, wiemy, że to tylko 300 zł drożej, a w zamian można jeść i pić do oporu, ale największa zaleta tego wyjazdu może stać się też największym przekleństwem. I to z kilku powodów: po pierwsze – na Maderze jest MASA miejsc wartych zobaczenia, których nie zobaczycie, jeśli wpadniecie w pułapkę AI. Tak jak kilku naszych współpodróżników, których dylematy przy śniadaniu były iście szekspirowskie. – Stasiu, może pojedziemy sobie do tamtej uroczej zatoki? – Wanda, nie opłaca się jechać. Przecież już za 3 godziny obiad… – To może spytamy czy możemy dostać wcześniej… Nie. To nie jest śmieszne. To jest straszne. Po wtóre: stołując się tylko w hotelu, nie będziecie mieli zapewne okazji spróbować słynnych portugalskich morskich delicji. A nawet jeśli nie lubicie ryb i owoców morza, to żywnościowo Madera ma do zaoferowania znacznie więcej. Ot, choćby świeże owoce – ze względu na fantastyczny klimat na Maderze są zawsze świeże i przepyszne. To nie tylko marakuja, papaja w kilku gatunkach czy anona. Tu nawet banany (zwłasza te małe) smakują 10 razy lepiej niż jakiekolwiek jedzone przez was wcześniej. Naprawdę – to jedyne znane nam miejsce, w którym moglibyśmy przejść na frutarianizm. Jedna ważna uwaga: Jeśli kupujecie owoce lub warzywa, to róbcie to koniecznie na targu albo w warzywniaku. Jakość owoców w supermarketach typu Continente czy Pingo Doce jest porównywalna, ale co ciekawe, te w warzywniakach są znacznie tańsze. A skoro mamy to już z głowy, możemy przejść do oceny naszego zorganizowanego wyjazdu. Lokalizacja Źródło: Wikimedia Wywiało nas do Machico – malowniczego miasteczka w wyczesanej zatoce, położonego jakieś 5 km od lotniska. I był to bardzo dobry wybór, bo miasto jest nie do podrobienia – ma świetną promenadę, mikroskopijną starą dzielnicę z dobrym żarciem i nawet plażę ma, z prawdziwym piaskiem. Oczywiście, sprowadzanym skądś, gdzie mają go za dużo, ale kto bogatemu zabroni? Największym plusem Machico był spokój – turystów nie widać, bo większość siedzi na basenie albo nie zapuszcza się dalej niż na promenadę. A w głębi miasta rządzi leniwy styl życia – na skwerku przy kościele stare dziadki grają w szachy albo plotkują, a miejscowi niespiesznie sobie spacerują. Machico jest też idealnym miejscem wypadowym do maderskich wypraw – tylko 25 km do Funchal, a od północy można śmiało atakować Santanę, lewady albo Sao Vicente. Widoczki też niczego sobie. Psuje je tylko… …hotel W rzeczywistości wygląda znacznie gorzej niż na zdjęciach Właśnie zrobiłem kilkuminutowy rachunek sumienia. Przypomniałem sobie wszystkie miejsca, gdzie byliśmy i jestem pewien – z zewnątrz nasz hotel jest zdecydowanie najbrzydszą budowlą na Maderze. Szkaradnie pomarańczowy Dom Pedro Baia wbijający się bezlitośnie w zatokę powinien obejrzeć każdy student architektury, żeby wiedzieć, jak nie projektować i budować. No, chyba że chce się dokumentnie spieprzyć piękny krajobraz. W środku standard raczej średni, widać, że hotel ma najlepsze lata za sobą. Pokój w porządku, choć do luksusów sporo mu brakuje – jest za to piękny widok z balkonu na zatokę i ocean. Ciekawostka – w telewizorze oprócz kanałów portugalskich, niemieckich i jakiegoś BBC znajdujemy też trzy kanały polskie, które chyba sporo nam mówią o tym, jaka klientela przyjeżdża na Maderę. Są to TVP Polonia, TVS i Disco Polo TV. Nasz hotel ma też jeszcze jedną wadę, która z perspektywy czasu okazała się super zaletą – nie ma wi-fi w pokojach, dzięki czemu nie siedzieliśmy całymi wieczorami z nosami wlepionymi w smartfony**. Na plus trzeba też zaliczyć całe otoczenie – jest basen, leżaczki, wielki taras, korty tenisowe, boisko do siatkówki, spory ogród. No, nawet dla leniwych jest co robić w przerwach między posiłkami. A skoro już przy tym jesteśmy, napiszmy o… …jedzeniu Było w porządku, a właściwie średnio. Fakt, duży wybór potraw, ale menu średnio urozmaicone tak, że po tygodniu te śniadanka już się przejadały. No i oczywiście jest to typowo kontynentalna kuchnia w stylu jajecznicy w proszku. Obiadokolacje też nie urywały dupy – spośród kilku dań do wyboru dało się wyselekcjonować te zjadliwe, ale nie powiem, żebyśnmy jedli z wielką przyjemnością. Tym bardziej, że prawie w ogóle nie było lokalnej kuchni, tylko dania takie hmmm…standardowe. Nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy nie napisali o wieczornych atrakcjach, czyli… …programie rozrywkowym Był, a jakże. I rozłożył nas na łopatki, bo okazuje się, że w branży zorganizowanych wycieczek nie zmieniło się nic od ponad 20 lat, gdy jako mały berbeć jeździło się z rodziną nad swojski Bałtyk. Każdego wieczora inne atrakcje: a to przebrany za pirata podstarzały satyr z gadającymi papugami, a to pani prezentująca flamenco (tak, tak, w końcu to portugalska Madera), a to jakiś recital pana we fryzie czeskiego hokeisty grającego na keyboardzie. No i densingi – obowiązkowy punkt każdego turnusu. Rodacy (ale nie tylko, bo oprócz nas w hotelu rządzili też Niemcy i Brytyjczycy) byli zachwyceni. I znów – było przaśnie, ale całkiem miło. Tym bardziej, że Madera ma jeszcze jedną zaletę – tu raczej nie znajdziecie rozwrzeszczanych tłumów różnej narodowości balujących, chlających, rzygających i wydzierających się do rana. A nawet jeśli taki element gdzieś się zapodzieje, to szybko będzie musiał zweryfikować swoje plany, bo…tu zwyczajnie nie ma gdzie balować. W większości miast i miasteczek życie knajpiano-towarzyskie kończy się późnym popołudniem, a nawet w Funchal trudno znaleźć jakieś szalenie imprezowe ulice (choć nie sprawdzaliśmy dokładnie, gdyż nie jesteśmy imprezowym targetem). Takich turystów na Maderze nie znajdziesz. Inny target. Źródło: TVN24 A skoro nie można imprezować, to co właściwie można robić na Maderze? Odpowiedź jest prosta: chodzić, jeździć, zwiedzać i podziwiać, bo tu naprawdę jest co oglądać. Bo choć to mała wyspa (ma 57 km długości i 22 km szerokości), to liczba atrakcji sprawia, że tygodniowy pobyt ledwie wystarcza na obejrzenie wszystkiego. Bo Madera, choć nazywają ją wyspą emerytów ze względu na zmasowane potoki seniorów z Wielkiej Brytanii i Niemiec, jest miejscem idealnym na urlop dla ludzi aktywnych. A co i jak warto zobaczyć? O tym napiszemy już wkrótce. * – Pozdro, Marcin. ** – Tylko czemu nikt nas nie zaprasza? Zapraszamy, zapraszajcie ;) *** – inspiracje z #BCP2015

Rogalowe Muzeum Poznania

SISTERS92

Rogalowe Muzeum Poznania

Tanie loty do Ameryki Południowej i Północnej. Kilka porad o tym jak szukać tanich połączeń

BACKPACKISTA

Tanie loty do Ameryki Południowej i Północnej. Kilka porad o tym jak szukać tanich połączeń

Plecak i Walizka

Karta I amsterdam City Card – czy się opłaca?

Jedziesz do Amsterdamu i zastanawiasz się nad zakupem karty turystycznej I amsterdam City Card? Sprawdź czy jej zakup się opłaca! Tak naprawdę musimy sobie odpowiedzieć na jedno pytanie: po co konkretnie jedziemy do Amsterdamu? Czy zamierzamy tylko połazić po mieście, przepłynąć się promem, odwiedzić jedno czy dwa muzea (albo odpuścić muzea w ogóle), a to […] Post Karta I amsterdam City Card – czy się opłaca? pojawił się poraz pierwszy w Plecak i walizka.

HANNA TRAVELS

I amsterdam City Card – is it worth the money?

Are you considering buying the I amsterdam City Card? Read this post to know if it’s really worth the money! In fact, we have to answer one question: what exactly are we going to Amsterdam for? Are we going to just stroll around the city, take a cruis, visit one or two museums (or forgive museums in general), and it […] Post I amsterdam City Card – is it worth the money? pojawił się poraz pierwszy w Hanna travels.

Włochy by Obserwatore

Jak zaoszczędzić w podróży do Włoch?

By http://obserwatore.euTanio podróżować po Włoszech nie obniżając jakości wakacji. Możliwe? Nie ma co ukrywać: Włochy są drogie. Zwłaszcza w czasie alta stagione (pełnia sezonu) ceny sięgają zenitu. Dlatego zamiast oszczędzać na czym tylko się da, odmawiając sobie kolejnych przyjemności, lepiej wyeliminować niepotrzebne koszty jeszcze przed wyjazdem. Planowanie z głową procentuje. Podsuwam Wam kilka pomysłów gdzie można nie płacić […]Czytaj oryginalny wpis: http://obserwatore.eu.

Obserwatorium kultury i świata podróży

Metro w Paryżu – czyli najszybszy sposób komunikacji po mieście

Wybierając się do Paryża musiałam zorganizować sobie plan zwiedzania tak, by w pełni wykorzystać niecałe 3 dni jakie miałam do dyspozycji. Ktoś powie, że w tak krótkim czasie nie da się zwiedzić za wiele. Faktycznie, jeżeli źle rozplanujemy dzień to zamiast zobaczyć jak najwięcej , będziemy narzekać na bóle nóg.  Ze względu na czas, finanse a także satysfakcję z ilości odwiedzonych miejsc wybrałam metro jako środek transportu, którym będę poruszała się po Paryżu. Jeżeli macie tak jak ja 3 dni na zwiedzanie, gdzie ostatni jest tak naprawdę liczony w połowie, bo przecież na lotnisko trzeba dojechać to warto wykupić sobie bilet np. dwudniowy. Stacjametra przy  Porte Maillot w Paryżu Jadąc z lotniska Beauvais zatrzymałam się na dworcu autobusowym Porte Maillot. Wysiadając z autokaru bez problemu dojdziecie do stacji metra, bo wszystko best bardzo dobrze oznakowane. Na stacji metra za to przeżyjecie pierwszą „dzicz”. Jest to główna stacja na którą właśnie przyjechało kilkanaście busów z zagubionymi i chcącymi kupić bilet turystami. Do tego dochodzą miejscowi, którzy też stoją w kolejce po bilet. Robi się szum, tłum i panika! Przy automatach z biletami stoi stado ludzi i wszyscy się śpieszą. Na szczęście automaty są dostępne w kilku językach w tym angielskim więc bez większego problemu kupicie bilet. Na stacji są też kasy w informacji. Z daleka w tłumie kasy z obsługą „na żywo” są niewidoczne, zobaczycie tylko obsługę a nad nimi hasło „Information”. Można u nich kupić bilety także, zatem jak boicie się maszyny lub po prostu pojęcia nie macie jaki bilet najlepiej kupić, to warto poczekać ciut dłużej w kolejce do „Informacji”. Od razu zapytajcie o bezpłatną mapę. Są na niej stacje metra – bardzo Wam potrzebne w podróży. Jaki bilet kupić na kilkudniową wycieczkę? Słuchajcie, nie ma co się szczypać. Najszybciej się wszędzie dostaniecie metrem, dlatego jestem za biletami całodniowymi. Mi udało się kupić na 2 dni bilet za ok. 18 euro, ale jest to kasa warta wydania. Ważne informacje związane z biletami metra to: Bilety jedno, dwu, wielodniowe podpisujemy imieniem, nazwiskiem i datami ważności od do. Jednorazowy bilet kosztuje ok. 1,8 euro. Można kupić taniej pakiet 10 biletów jednorazowych. Za każdym razem gdy wchodzimy do metra należy przejść przez bramkę i dać bilet do podajnika. Podobno za nieposiadanie biletu są wysokie kary. Warto także zachować sobie rachunek za bilet w przypadku gdyby kontroler miał wątpliwości. Komunikacja metrem w Paryżu jest bardzo dobrze zorganizowana, ważne by pamiętać na jakie strefy kupujemy bilet, im więcej stref tym cena wzrasta. Jeżeli w ostatnim dniu także macie plany a nie chcecie kupować biletu na cały dzień proponuję zaplanować tak podróż, by zamknęła się np. w 2-3 biletach jednorazowych, co pozwoli Wam zaoszczędzić. Najważniejsze info o metrze w Paryżu, ceny i rodzaje biletów dostępne są TUTAJ Spisz stacje metra atrakcji jakie chcesz zwiedzić w Paryżu przed wyjazdem Zanim poleciałam do Paryża miałam wstępny plan zwiedzania. W 3 dni ok. 30 miejsc. Nie udało się zrealizować może 3-4, reszta dzięki umiejętnemu spisaniu stacji metra do zeszytu pozwoliła na szybkie przemieszczanie się. Nie zawsze stacja metra nazywa się tak samo jak miejsce do jakiego jedziemy. Poruszanie się metrem po Paryżu jest bardzo proste. Wszystkie stacje są dokładnie opisane, nie ma się prawa nikt pogubić. Komunikaty o zmianie linii lub nieczynnym odcinku są dokładnie zobrazowane i opisane. Jadąc słyszymy wyraźnie nazwy stacji, co jest bardzo ważne i są też wyświetlane. Kultura podróżujących w paryskim metrze Bywa różnie, jak wszędzie. W zależności czy stacja jest w bezpiecznej dzielnicy lub bardziej „patologicznej” możemy zauważyć różne zachowania. Ludzie zazwyczaj rzucają się na wolne miejsca, brakuje kultury „ustępowania starszym”. Kto widzi miejsce, siada. Nie zastanawia się. Spotkamy w metrze zarówno bardzo dużo turystów jak i mieszkańców Paryża. Da się odczuć w godzinach porannych większy tłok, gdyż wszyscy śpieszą się do pracy. Byłam bardzo zadowolona z podróżowania metrem po Paryżu. Gdzie chciałam mogłam się szybko dostać, nie miałam problemów z zabłądzeniem, a miejscowi byli bardzo mili. Kategoria: Wycieczki Tagged: ceny biletu paryż, metro w paryżu

Exploring Europe with Interrail tickets

Kami and the rest of the world

Exploring Europe with Interrail tickets

Magiczne i niepowtarzalne zachody słońca

PO PROSTU MADUSIA

Magiczne i niepowtarzalne zachody słońca

        Oj, przeleciał mi ten czerwiec w oka mgnieniu, zdominowany głównie różnymi akcjami na uczelni, walką z pracą magisterską (ale wreszcie oddana w całości czeka na ostatnie poprawki,  a i termin obrony został wyznaczony) i pracą. Na podróże i inne aktywności czasu niestety zabrakło, ale będziemy nadrabiać już od przyszłego tygodnia. ;) A dzisiaj postanowiłam wprowadzić na blogu mój własny (i przez to niezwykle subiektywny) przegląd zachodów słońca, do których mam ogromną słabość. Gdziekolwiek jestem, zawsze próbuję się na niego załapać. Oczywiście najbardziej fotogeniczny jest nad wodą różnoraką, stąd też większość zdjęć właśnie z takich miejsc będzie pochodzić. A pomysł na notkę narodził się jako inspiracja z mojego instagrama, gdzie ostatnimi czasy najczęściej pojawia się zachód słońca fotografowany wprost z mojego krakowskiego mieszkania. Okazało się, że całkiem niezły punkt widokowy mamy z okna na piętrze i można czasem złapać bardzo ciekawe ujęcia. Sami zresztą zobaczcie. :)       W tle zdjęć zwykle widać na dole po lewej stronie zarys bryły klasztoru na Bielanach. Nieco żałuję, że nie zaczęłam wcześniej robić takich zdjęć, bowiem zdarzały się dni, kiedy słońce zachodziło centralnie tuż za klasztorem, który wyglądał wtedy niesamowicie. Niestety, w Krakowie nie zawsze da się uchwycić idealne ujęcie, co jest spowodowane częstym zachmurzeniem, smogiem i niestety pewnymi brakami w możliwościach mojego aparatu. Na dwie pierwsze rzeczy nie mam wpływu, nad trzecią pracuję, więc jest szansa, że kiedyś uda mi się złapać jeszcze ładniejsze ujęcia. Chociaż akurat na te nie narzekam. ;)          Jak już napisałam na wstępie, najpiękniej zachody słońca prezentują się nad wodą. Najwcześniejsze wspomnienia z wyjazdów na wakacje z rodzicami nad morze pochodzą właśnie z wypraw na zachód słońca. Nad Bałtykiem też trzeba mieć szczęście, żeby się załapać na taki spektakularny, ale przyznam szczerze, że dla mnie każdy nad naszym morzem ma swój niesamowity klimat i mam do nich ogromny sentyment. Nie tylko z powodu dziecięcych wspomnień, także i tych starszych. I zawsze niezmiernie żałuję, że z Krakowa nad nasze polskie morze jest tak strasznie daleko, że wyjazdy weekendowe nie wchodzą w grę. A szkoda, bo pewnie jeździłabym zdecydowanie częściej niż dotychczas. :)zachód słońca na morzu widziany z łódki.zachód słońca na morzu widziany z brzegu- jak widać różnią się niewiele. ;)       Jedne z piękniejszych zachodów widzieliśmy w Toskanii nad Morzem Śródziemnym. Możliwość ich oglądania była głównym powodem, dla którego szukaliśmy noclegu tuż przy plaży, żebyśmy mogli brać kocyk i siadać sobie na piasku, pić wino, zajadać pizzę i podziwiać jak słońce chowa się za horyzontem. Muszę przyznać, że tutaj zdecydowanie większe wrażenie na mnie robił ten spektakl, a na pewno piękniejsze zdjęcia wychodziły. :)          Podobnie niesamowite widoki oferował nam Adriatyk, który wyrasta na mojego faworyta wśród mórz. I tak, wiem, że jest odgałęzienie Morza Śródziemnego, jednak zawsze traktowałam je jako dwa osobne i takiego podziału się trzymam. ;) Zdecydowanie Chorwacja ma także i pod tym względem sporo do zaoferowania. Tutaj także ogromną przyjemnością jest podziwianie zachodu słońca i nieważne czy z lądu czy też z pokładu jachtu. Zawsze wygląda tak samo niesamowicie.            Woda wodą, ale w innych miejscach także da się załapać na piękny zachód słońca. Mnie raz ta sztuka udała się w trakcie lotu samolotem, gdy wracaliśmy z Holandii do Krakowa i akurat wyjątkowo nie wpakowaliśmy się w chmury nad pięknym grodem Kraka. Jedno z fajniejszych przeżyć, żałuję, że tylko jeden raz udało mi się coś takiego zobaczyć, zwykle jak wracamy wieczorem, to akurat straszne chmury są i nigdy nic nie widać. A szkoda. :)       Na dwa fajne zachody załapałam się w dwóch europejskich stolicach- w Budapeszcie i w Pradze. Zdjęcia może do wybitnie udanych nie należą (szczególnie to z Budapesztu), ale ujęcie osobiście bardzo mi się podoba, fajnie udało się na nim załapać słońce. W Pradze zaś większość roboty robi Wełtawa, bo ciekawie się w niej słońce odbija. :) Budapeszt.Praga.             W drodze do Pragi, na autostradzie na Śląsku słońce też przygotowało nam niezwykłe przedstawienie, aż żałowałam, że nigdzie nie było miejsca, żeby się zatrzymać. A i tak czas nas gonił, bo dość późno wyjechaliśmy i woleliśmy się bez większej potrzeby nie zatrzymywać. Teraz oczywiście żałuję, bo takie zdjęcia robione przez szybę samochodu nie oddają w pełni tego piękna, które rysowało się wtedy na niebie. Chociaż aż tak źle też nie wyglądają. ;)            A na sam koniec zostawiłam zdjęcia z miejsca, gdzie uważam, że są zdecydowanie najpiękniejsze zachody słońca na świecie. Mam wrażenie, że nigdzie indziej nie ma tak niesamowitego i niepowtarzalnego piękna na niebie jak na Mazurach, bo to właśnie je mam na myśli. I pewnie większość się ze mną nie zgodzi, bo zapewne jest tysiąc innych piękniejszych miejsc i pewnie sama jeszcze w takich będę, ale podejrzewam, że zdania nie zmienię. Mazury są absolutnie przecudowne i każdy zachód słońca na nich jest rewelacyjnym przeżyciem. Zwłaszcza gdy jest się na wyjeździe z grupą znajomych, gdy zaczyna rozpalać się ognisko, gdy gitara gra... rozmarzyć się można. :)       Notka nieco nietypowa, ale można ją potraktować jako wprowadzenie do następnej, bowiem jeśli nasze plany wypalą, to mowa będzie o czymś, co zdecydowanie rzadziej się widuje- czyli o wschodach słońca. A dokładniej o jednym w pewnym magicznym miejscu. Ale na razie o tym cicho sza, bo przede wszystkim pogoda musi dopisać. ;)~~ Madusia.

Tani nocleg w Bergamo - Bergamo & Dintorni

Podróże MM

Tani nocleg w Bergamo - Bergamo & Dintorni

Domek letniskowy – tak czy nie?

SISTERS92

Domek letniskowy – tak czy nie?

O poranku, owsiance i przyjemności w życiu

isawpictures

O poranku, owsiance i przyjemności w życiu

KOŁEM SIĘ TOCZY

Jak tanio podróżować po Norwegii? Półroczny wyjazd za 700 dolarów!

Norwegia to drugi najdroższy kraj świata. Kraj, gdzie noclegi w hostelach idą w setki złotych, najtańszy posiłek w restauracji kosztuje 80 zł,  a lokalne piwo zaledwie 30 zł. Okazuje się jednak, że wyjazd do kraju wikingów wcale nie musi być drogi. Przedstawiam Wam garść porad praktycznych, pokazujących jak można tanio podróżować, na dobrą sprawę, nie tylko po Norwegii. Będzie The post Jak tanio podróżować po Norwegii? Półroczny wyjazd za 700 dolarów! appeared first on Kołem Się Toczy.

O co chodzi z tymi tanimi lotami?

STOPEM PO PRZYGODE

O co chodzi z tymi tanimi lotami?

Ostatnimi czasy naprawdę często dostaję pytania jak szukać tanich lotów, gdzie szukać tanich lotów, kiedy to robić i w ogóle po co. Spec ze mnie żaden, ale na potrzeby posta załóżmy, że znam kilka przydatnych trików, którymi chcę się podzielić.Od jakiegoś czasu zauważyłam, że każdy ranek zaczynam tak samo: po setnym wyłączeniu budzika, zanim zbiorę w sobie siły do wyjścia spod kołdry, chwytam za telefon i sprawdzam, czy w ciągu ostatnich kilku godzin nie pojawiły się w internecie jakieś super promocje lotnicze. Przeważnie tak jest, a wtedy płaczę cicho przez kolejnych kilka minut zanim zwlokę się z łóżka. A później jest kolejny dzień i pojawiają się jeszcze większe promocje.Z tanimi lotami (a raczej przypuszczam, że ogólnie ze wszystkimi lotami, ale na inne niż tanie póki co mnie nie stać) wiąże się ciekawy fenomen: ciężko się przełamać. Zanim kupiłam pierwszy tani (78 zł) bilet, notabene w jedną stronę,  od dawna śledziłam wszelkie portale specjalizujące się w wyszukiwaniu promocji. Zawsze było „o kurcze, ale tanioszka, fajnie by było… może kiedyś”. Aż w końcu zobaczyłam ten lot i zanim zdążyłam pomyśleć, kliknęłam „kup”. Tak właśnie rozpoczęła się lawina. Tak więc wskazówka numer jeden brzmi: zanim się odważysz, miej na uwadze, że to uzależnia. Kupując każde kolejne piwo, buty czy cokolwiek innego, będziesz przeliczać ile biletów lotniczych można byłoby za tę kwotę kupić.Nie zmienia to faktu, że bardzo namawiam do kupienia tego pierwszego biletu. Pomyśl ile miejsc w samolotach marnuje się przez to, że się boisz! Tak, właśnie Ty.Widok z samolotu na góry, prawdopodobnie jeszcze gdzieś nad HiszpaniąPrzechodząc do rzeczy, wskazówek mam niewiele, za to wydają mi się dosyć konkretne. Przede wszystkim – warto wiedzieć które tanie linie lotnicze latają z Polski. Warto też wiedzieć, że wcale nie oznacza to, że by upolować tani bilet, musisz 24/7 spędzać na stronie danego przewoźnika. Istnieje coraz więcej portali specjalizujących się w wyszukiwaniu najlepszych promocji lotniczych, nie tylko w obszarze Europy. Co więcej, ichniejsze promocje nie dotyczą jedynie przelotów. Często zdarzają się oferty pakietów z serii „zrób to sam” – należy uważnie przeczytać instrukcję co po kolei zrobić podaną na stronie i w ten sposób jesteś w stanie samodzielnie zorganizować sobie tanie wakacje, w których cenie uwzględnione są loty tam i z powrotem, nocleg oraz czasem transport na miejscu. Proste? Bardzo proste, wystarczy tylko odrobina cierpliwości i zaangażowania.Bardzo holenderskie lotnisko w EindhovenLista przydatnych portali pomagających w wyszukiwaniu promocji lotniczych:- fly4Free.pl- fly4free.com- skyscanner.pl- flipo.pl- tanie-loty.plNie ma bardziej sprzyjającego pozytywnemu rozwojowi sytuacji sposobu niż polubienie fanpejdży w/w na fejsbuku. Siłą rzeczy zobaczysz większość wrzucanych przez portale promocji (a np. fly4free działa pod tym względem niesamowicie prężnie).Jeśli jednak jesteś Zosią Samosią, możesz samodzielnie parać się szukaniem lotów na stronie przewoźnika. Mądra wskazówka numer jeden: przeglądając strony tanich linii lotniczych, rób to w trybie incognito. Często podbijają one ceny lotów widząc, że strona odwiedzana jest wiele razy z konkretnego numeru IP. Może będziesz mieć szczęście i tobie się to nie zdarzy, ale lepiej dmuchać na zimne.Mądra wskazówka numer dwa: nie masz konkretnego planu? Chcesz po prostu GDZIEŚ polecieć? Tanie linie o tym wiedzą i postanowiły ułatwić ci to zadanie. Przykładowo u Ryanaira pojawia się coś takiego:Po kliknięciu masz do własnego użytku cały panel dowodzenia wszechświatem! Wystarczy wybrać odpowiednią datę i zakres cen, który cię interesuje. A potem kliknąć „zarezerwuj teraz”.Norwegian z kolei wymyślił coś, co nazwał kalendarzem niskich cen. Po wybraniu portu docelowego, wyświetla się widok na cały wybrany miesiąc razem z cenami lotów na konkretne dni.A dla ułatwienia nawet pogrubił najniższe ceny.Najbardziej popularne tanie linie latające z Polski to WizzAir oraz RyanAir. Ja latałam jeszcze Norwegianem i jedynie o tych trzech przewoźnikach mogę się wypowiedzieć z własnego doświadczenia.Mądra rada numer kolejny brzmi: jeśli widzisz super promocję, nie zastanawiaj się zbyt długo. Naprawdę. Tanie bilety rozchodzą się szybko jak świeże bułeczki, a tak naprawdę jeśli kupisz bilet do Norwegii za szaloną cenę 78 zł w dwie strony nie do końca wiedząc, czy możesz lecieć w tym terminie, łatwiej odżałujesz pozostanie w domu i stratę pieniędzy wtedy, niż gdy bilety będą dwa razy droższe (niestety odsprzedanie czy nawet oddanie ich komuś za darmo w przypadku tanich linii nie zawsze się opłaca; zmiana nazwiska rezerwacji to kosztowna impreza, za którą często trzeba dać nawet ponad trzykrotnie więcej pieniędzy niż za sam bilet).Zasada najczęściej (choć nie jest to regułą) jest taka, że najtańsze bilety można kupić rezerwując je z dużym wyprzedzeniem bądź na ostatnią chwilę.W drodze do Norwegii, ale chyba jeszczenad Polską? Lub nie. W sumie nie wiem.Pamiętaj: praktyka czyni mistrza. Po kilku tygodniach śledzenia promocji będziesz potrafił ocenić czy cena jest atrakcyjna czy jednak warto poczekać na kolejną okazję. Jest sporo kierunków, gdzie nie warto przepłacać – przykładowo u WizzAira bardzo często można upolować bilet za 78 zł w dwie strony do Paryża, Bergamo czy Oslo; te promocje pojawiają się na tyle często, że nie ma sensu za ten sam bilet płacić 300 zł. Może to trochę studencki sposób myślenia, ale do tej pory pozwolił mi zobaczyć sporo fajnych miejsc za półdarmo. A co z bagażem? Co z tego, że lot jest tani, skoro bagaż rejestrowany kosztuje krocie.Czy jesteś na 100% pewien, że na tygodniowy wyjazd potrzebujesz wziąć wielki bagaż rejestrowany? Bagaż podręczny wcale nie jest taki podręczny jak się wydaje. Najczęściej jest to wielkość standardowego plecaka szkolnego (dokładne wymiary można znaleźć na stronach przewoźników, każdy ma trochę inne) i przy minimalnej umiejętności sprawnego i kompaktowego pakowania, jesteś w stanie zmieścić w nim wszystkie potrzebne rzeczy. Grubsze rzeczy i kurtkę wystarczy ubrać na siebie, resztę trochę dopchać kolanem i nie ma żadnego problemu. Co ważne, przeważnie oprócz bagażu podręcznego podróżujący ma prawo zabrać malutki plecak/torebkę. Świetnie do tego celu sprawdzają się popularne aktualnie szmaciane torby, które są baaaardzo pojemne. O ile twój bagaż podręczny nie rzuca się w oczy dziwnie dużą wielkością, nikt nie powinien zatrzymać cię na bramkach.Lotnisko w MadrycieJest jeszcze jeden mały, maleńki szczególik, który czyni loty jeszcze przyjemniejszymi - lotniska. Lotniska są super! Mają urok i naprawdę mogę spędzać na nich godziny, obserwując podróżnych i zastanawiając się dokąd lecą. A z czasem – jak już się przełamiesz i po prostu gdzieś polecisz – zaczniesz dzielić lotniska na dwie kategorie: te, na których śpi się wygodnie i te, które się do tego celu nie najlepiej nadają. Najgorzej jest, kiedy lecisz gdzieś pierwszy raz i nie wiesz czy dane lotnisko jest godne, żebyś położył na nim swoje umęczone cztery litery.  Hej, zaraz, ktoś kiedyś wpadł już na to, żeby pomóc ludziom zmuszonym do spania na lotniskach! A są to twórcy strony sleepinginairports.net. Wchodzisz na stronę, wybierasz z przewodnika lotnisko, na które lecisz i masz podane na tacy wszystkie potrzebne informacje: godziny otwarcia (uwaga! Jeśli planujesz spać na lotnisku, upewnij się najpierw czy jest ono całodobowo otwarte. Czasami może okazać się, że nie jest i zostaniesz wyrzucony na zewnątrz w środku nocy, przy niemal ujemnej temperaturze i na ogólnym zadupiu gdzieś w Norwegii. Sprawdzone info.), czy są wygodne fotele/ławki, na których można się przespać, ceny transportu z lotniska do miasta (kolejna uwaga: tanie linie często latają do portów oddalonych spory kawałek od miasta, przykładowo z lotniska Oslo Sandefjord Torp do Oslo jest 120 km), jakie usługi typu bary itp. można znaleźć na miejscu, czy jest dostęp do internetu, informacje o najbliższych hotelach oraz ogólna ocena „wygodności” portu.Biedne dzieci wyrzucone w nocy z lotniska :< Warszawskie Okęcie - trochę twardo i koło 2 w nocy robi się tłoczno,ale śpi się wygodnie. Kopenhaga - najwygodniejsze lotnisko na jakim spałam.Oslo Sandefjord - 8/10, gdyby tylko było otwarte całą noc...Last but not least, a mianowicie kwestia lotniskowej kontroli bezpieczeństwa. Wiele osób czuje przed nią stres, czasem uzasadniony, ale przeważnie całkiem bezsensowny. Jeśli nie masz przy sobie rzeczy, które są zabronione na pokładzie, nie masz się czym denerwować. Czasem (szczególnie w zimie) ochrona przy kontroli będzie kazała ci ściągnąć buty. Jeśli przewozisz podróżne zdobycze o dziwnym kształcie, mogą poprosić cię o wyciągnięcie ich z plecaka i pokazanie. Miałam tak wracając z Norwegii z kilogramowym serem kozim; ochroniarz z uśmiechem zapytał: „przepraszam, czy ma pani w plecaku może wielki ser?”. I poprosił, żebym go pokazała. Nie krzyczał, nie bił ani nie groził.Drugim stresem jest to, że bramka przy kontroli bezpieczeństwa zapiszczy. Też miałam taką obawę lecąc samolotem po raz pierwszy, tym bardziej, że na dredach mam parę metalowych zacisków (których w razie prośby o ściągnięcie nawet nie potrafiłabym zlokalizować). Nie zdarzyło się wtedy nic takiego, za to podczas ostatniego lotu do Kopenhagi z Modlina bramki zaczęły na mnie piszczeć jak oszalałe. Sama sobie jestem winna, że ochrona patrzyła na mnie jak na seryjnego przemytnika – miałam na sobie szarawary, wielką bluzę, krzywego koka na czubku głowy, a do tego byłam rozespana i zmęczona, przez co mierzyłam wszystkich wzrokiem żądnym mordu. Panią musimy przeszukać, proszę stanąć przodem, dobrze, teraz tyłem. Poczułam, że przeszukująca mnie pani perfidnie wkłada dłoń w mojego koka (co wcale nie jest prostym wyczynem)i grzebie w moich dredach. A że podbramkowe sytuacje przeważnie staram się rozładować głupim żartem rzuconym w eter zanim uruchomię myślenie, powiedziałam coś w stylu: „Może ja rozpuszczę te włosy, bo chyba niewygodnie pani tak grzebać”. Zadziałało na tyle, że praktycznie od razu pozwoliła mi przejść za bramki.Morał jest prosty – bez spiny! Dopóki nie robisz niczego zakazanego, nie martw się żadnym przeszukiwaniem i kontrolą bagażu. To zdarza się nawet najlepszym.Widok z samolotu na szwajcarskie Alpy.

Darmowe atrakcje w Sztokholmie

wszedobylscy

Darmowe atrakcje w Sztokholmie

Po naszej wycieczce do Sztokholmu zebraliśmy kilka informacji, jak niskobudżetowo zwiedzić to szwedzkie miasteczko. Mamy dla Was kilka propozycji, co można zrobić w stolicy Szwecji za darmo. Darmowe muzea w Sztokholmie W Sztokholmie znajduje się ponad 100 muzeów, do większości z nich wstęp jest płatny, ale w niektóre dni można odwiedzić je za darmo. Do wyboru mamy m.in.: Tekniska museet (Muzeum Nauki) – darmowy wstęp w każdą środę w godzinach 17 – 20 Nordiska Museet (Muzeum historii kultury) – darmowy wstęp w każdą środę w godzinach 17 – 20 Nobel Museum – darmowy wstęp w każdy wtorek w godzinach 17 – 20 Moderna Museet (Muzeum sztuki współczesnej) – darmowy wstęp w każdy piątek w godzinach 18 – 20 Livrustkammaren (Zbrojownia) – darmowy wstęp w każdy czwartek w godzinach 17 – 20 Ekonomiska museum (Muzeum ekonomi) – darmowy wstęp w poniedziałki Historiska Museet (Muzeum historii) – darmowy wstęp w każdą środę w godzinach 16 – 20, poza sezonem w piątki ArkDes (Muzeum architektury) – darmowy wstęp w każdy piątek w godzinach 16 – 18 Sjöhistoriska museet (Muzeum morskie) – darmowy wstęp Riksidrottsmuseet (Muzeum sportu) – darmowy wstęp Z wielu muzeów w mieście bezpłatnie mogą korzystać dzieci i młodzież poniżej 19-20 roku życia. Kultura dla wszystkich W sezonie warto wybrać się do Kulturhuset City Theatre, miejsca gdzie odbywają się kulturalne wydarzenia: przedstawienia teatralne, wystawy, projekcje filmów, pokazy tańca, panele dyskusyjne itd. Odwiedź parlament Na bezpłatną wycieczkę z przewodnikiem możemy wybrać do Riksdag, szwedzkiego parlamentu. W sezonie letnim (od czerwca do sierpnia) anglojęzyczne wycieczki odbywają się od poniedziałku do piątki w godzinach: 12, 13, 14 oraz 15:00. Poza sezonem na zwiedzanie parlamentu możemy wybrać się w soboty oraz niedziele o godzinie 13:30. Wycieczka trwa godzinę. Gamla Stan Najpiękniejszą część miasta, czyli Gamla Stan, możemy do woli zwiedzać o każdej porze dnia i nocy. Wybierz się na darmową wycieczkę z anglojęzycznym przewodnikiem po Starym Mieście, który w dwie niecałe dwie godziny pokaże nam najpiękniejsze zakątki w Sztokholmie. Zmiana warty Niewątpliwą atrakcją jest możliwość obejrzenia zmiany warty pod Zamkiem Królewskim – od poniedziałku do soboty odbywa się ona o godzinie 12:15, w niedzielę można zobaczyć ją o 13:15. Całość trwa ponad 40 minut – parada rusza spod zbrojowni, by ulicami miasta dotrzeć pod Zamek. Panorama miasta Panoramę Sztokholmu z jego charakterystycznymi budynkami najlepiej oglądać od strony dzielnicy Södermalm – wystarczy wspiąć się na wzgórze po schodach za Katarinahissen (nieczynna już winda). Zrelaksuj się w Sztokholmie Odkryj piękne zielone tereny w mieście, idealne na piknik – wybierz się na Djurgården lub położone nieco poza centrum Hellasgården. Chcesz popływać w Sztokholmie? Wybierz się na plaże Smedsuddsbadet lub Långholmens bad. fot. www.stockholm.se, Panoramio Przeczytaj równieżRowerowy Potop w SzwecjiKarlskrona w jeden dzieńRejs promem do SzwecjiAspö, szwedzka wyspa archipelagu Karlskrony Post Darmowe atrakcje w Sztokholmie pojawił się poraz pierwszy w Wszędobylscy.

TROPIMY PRZYGODY

5 miast przy lotniskach tanich linii, które warto zobaczyć

Paryż, Londyn, Barcelona czy Wenecja to takie miasta, które warto chociaż raz odwiedzić. Szczęśliwie latają do nich tanie linie, więc da się nie zrujnować swojego budżetu na taki wyjazd. Tyle, że tanie linie latają na tanie lotniska, a te leżą... Artykuł 5 miast przy lotniskach tanich linii, które warto zobaczyć pochodzi z serwisu Tropimy Przygody.

Republika Podróży

Zagraniczne kursy językowe. Dlaczego warto uczyć się języków za granicą?

// // // ]]> Wakacje to chyba ulubiony okres większości z nas. Z radością cieszymy się z pięknej pogody, korzystamy ze słońca i z założenia mamy dobry humor, więcej motywacji do działania oraz zwiedzania. Warto tę energię wykorzystać produktywnie! Jednym z pomysłów jest wyjazd na zagraniczny kurs językowy, który jest doskonałym połączeniem wypoczynku, podróżowania oraz nawiązywania nowych i międzynarodowych znajomości z nauką języka obcego. Zagraniczne kursy językowe są najefektywniejszą i najszybszą  metodą nauki języków obcych. W trackie takiego wyjazdu jesteśmy w stanie nauczyć się znacznie więcej i szybciej niż podczas stacjonarnych lekcji w szkole językowej. Do największych zalet kursów za granicą zalicza się przede wszystkim możliwość poznania kultury, tradycji oraz zwyczajów kraju, którego języka się uczymy. Przebywanie w nowym miejscu przez kilka tygodni daje nam możliwość wtopienia się w jego kulturę, poczucia się jak mieszkaniec, życia rytmem i sposobem  życia tubylców. A także poznania jego historii, miejsc nie obleganych przez turystów, tajemnic i najciekawszych zakamarków- niedostępnych dla wszystkich. Obcowanie z językiem przez 24 godziny każdego dnia daje wiele możliwości do zmierzenia się z własnymi umiejętnościami językowymi w codziennych sytuacjach. Możemy spróbować zagaić przechodnia i zapytać się o drogę lub sklepikarza o najlepszą odmianę jabłek, a miłą rówieśniczkę o fajną knajpkę lub kawiarnię. Wyjeżdżając na kurs zagraniczny mamy możliwość osłuchania się z językiem, który otacza nas z każdej strony; na ulicy, w radiu, telewizji w lokalnych gazetach. To świetna możliwość aby chłonąć język z każdego z wymienionych źródeł. Warto poszukać antykwariatu lub księgarni, gdzie będziemy mogli buszować wśród półek i poczytać lub kupić coś co nas interesuje. Zagraniczny kurs językowy stwarza także okazję to nawiązania międzynarodowych kontaktów. W grupach ćwiczeniowych znajdują się osoby z całego świata, nie masz wyjścia musisz z nimi rozmawiać  po angielsku lub w innym języku obcym. W ten sposób przełamujesz bariery językowe, ćwiczysz wymowę, akcent i możesz się rozgadać. Kurs językowy to jednak znacznie więcej niż warsztaty językowe, organizatorzy zapewniają kursantom wiele atrakcji. Zabierają ich na wydarzenia kulturalne, na koncerty do teatru, organizują wycieczki oraz zwiedzanie najważniejszych miejsc. W trakcie wspólnych wyjść można zintegrować się z pozostałymi kursantami oraz poznać kulturę kraju. Taka opcja wakacji jest stworzona zarówno dla osób dopiero początkujących, ale także dla tych, którzy chcą kontynuować i znacznie przyspieszyć naukę języków obcych. Kus jest intensywnym treningiem z naciskiem na praktyczną znajomość języka. To nie jest bezmyślne wkuwanie słówek oraz konstrukcji gramatycznych, ale konwersacje oraz ćwiczenie naprawdę przydatnych i często używanych zwrotów. Osoby, które decydują się na kurs biznesowy dodatkowo mogą nawiązać kontakty zawodowe oraz handlowe z osobami z całego świata. Dwie pieczenie na jednym ogniu! Nie zapominajmy, że taki kurs to również wakacje! Dlatego warto przemyśleć miejsce do którego wyjeżdżamy. W zależności od tego jakiego języka chcemy się uczyć mamy do wyboru mnóstwo krajów. W Hiszpanii najbardziej interesująca wydaje się być Barcelona, która liczbą swoich atrakcji mogłaby spokojnie obdzielić 10 miast. Ma dostęp do morza, pięknej i szerokiej plaży, a także kusi wąskimi uliczkami zapełnionymi gwarnymi kawiarenkami. Francuskiego możemy uczyć np. na cudnym Lazurowym Wybrzeżu lub w eleganckim, artystycznym i kulturalnym Paryżu. Angielski jest dostępny na dwóch kontynentach, w Europie na słonecznej Malcie, a także w Anglii oraz Irlandii. Możemy wybrać się również za Ocean do Nowego Jorku lub Kanady. Kierunków destynacji jest naprawdę mnóstwo, bez problemu znajdziemy kraj, który nas fascynuje, inspiruje oraz ciekawi. Polecamy również: Dobre oferty last minute można znaleźć przeglądając stronę Biura Podróży ITAKA. // Zobacz takżeBlogi z Drogi czyli… Republika Podróży w magazynie KONTYNENTY!Wolontariat europejski – jak wyjechać?Nowe podejście do podróżowania?Fotoksiążka w Empik Foto – test i opinie.Fotokalendarz w Empik Foto – test i opinie.Żelowe wkładki do butów – test i opinieBaby Bjorn Baby Carrier WE – test i opinieStolica Sri Lanki – Sri Dźajawardanapura Kotte.Najdłuższa granica świata.

Visa to Iran (when you plan to travel solo there)

Kami and the rest of the world

Visa to Iran (when you plan to travel solo there)

POSZLI-POJECHALI

Maroko na talerzu – harira

  Harira – tradycyjna zupa marokańska. Dobra jako pierwsze danie, jako przystawka, na rozgrzewkę lub jako główne danie. W wersji wege lub z mięsem (kto co lubi). Jest pyszna i bardzo prosta w przygotowaniu. W sumie bardzo długo zbierałam się Czytaj dalej »