PODSUMOWANIE ROKU 2016

Traveler Life

PODSUMOWANIE ROKU 2016

POJECHANA

POJECHANY rok – podsumowanie 2016

Minął kolejny szalony rok- wypełniony podróżami po brzegi (byłam w podróży 10 miesięcy, podczas których odwiedziłam 13 krajów na 5 kontynentach), ale i pełen refleksji i szukania swojego miejsca- na ziemi i w życiu. Rok nowych wyzwań, ważnych decyzji i ogromnej pracy nad sobą (o czym jeszcze Wam nie wspominałam, ale zbieram się). Rok docierania się w związku i przecierania nowych zawodowych szlaków. Rok, w którym znów wiele rzeczy zrobiłam po raz pierwszy raz w życiu, z czego ogromnie się cieszę i rok, w którym zdecydowałam, że pewne rzeczy zrobiłam po raz ostatni. Rok, który przygotował mnie na nowy etap życia, który właśnie zaczynam na przedmieściach francuskiego Annecy, z głową pełną pomysłów i celów (nie tylko zawodowych) na nowy, 2017 rok. Ale po kolei, najpierw podsumowanie 2016 roku. Styczeń Domowy klimat i leniuchowanie w hamaku z ksiażką- tak mogłabym podsumować styczeń, kiedy to, po 5 miesiącach w podróży, postanowiliśmy trochę pomieszkać. Padło na Laos, gdzie wynajęliśmy bungalow nad rzeką i codziennie chodziliśmy do tego samego ulicznego baru na poranną kawę i kanapkę z jajkiem, a potem na ten sam sok ze świeżych owoców, by w końcu położyć się codziennie w tym samym hamaku. Potrzebowaliśmy zwolnić na chwilę, mieć sąsiadów i swoje miejsca, potrzebowaliśmy poczuć się gdzieś jak u siebie, szczególnie, że otwierały się przed nami nowe możliwości i szykował kolejny, bardzo intensywny okres. Luty W lutym spełniło się jedno z naszych największych marzeń: ktoś inny miał płacić za nasze podróże. Adrien dostał sponsoring Adidasa na swój paralpinistyczny projekt w Boliwii (co oznaczało nagłą zmianę w planach i zamiast podróży do Nepalu, szybkie przenosiny do Ameryki Południowej), a ja (dzięki Waszym głosom!) zostałam wybrana jako jeden z 30 blogerów z całego świata na dwutygodniową podróż po indyjskiej Kerali. Znacie to uczucie, gdy Wasza ciężka praca zostaje w końcu doceniona i marzenia się spełniają? Fajne, co? Marzec Marzec był wyjątkowo szalonym miesiącem, w którym byłam w pięciu krajach na trzech kontynentach i zaraz miałam lecieć na czwarty (nie to, żebym narzekała, oj nie). Odwiedziłam między innymi Zanzibar, gdzie pojechałam na wyjazd prasowy na zaproszenie biura podróży i linii lotniczych. Wpadłam też na chwilę w odwiedziny do Polski i Francji, by przepakować plecak i wsiąść w samolot do Ameryki Południowej. Kwiecień W kwietniu kupiliśmy samochód z namiotem na dachu i ruszyliśmy w ponad pół roczną podróż przez góry i pustynie Ameryki Południowej. Rozpoczęliśmy w Boliwii, gdzie odwiedziliśmy (między innymi) najpiękniejsze miejsce na naszej planecie, czyli srogi Eduardo Avaroa National Reserve. Było zimno, wietrznie, w oczy sypał kuch, energię odbierało rozrzedzone wysokością ponad 4000 metrów powietrze, a i tak było najpiękniej. To w kwietniu robiliśmy sobie śmieszne zdjęcia na Salar de Uyuni, kąpaliśmy się w gorących źródłach na Sajamie i weszłam na swój pierwszy pięciotysięcznik- wulkan Tunupa. Koniecznie zobaczcie Boliwię na 20 zdjęciach, które same spakują Wam plecak. Maj W maju, w ramach blogowych obowiązków, poleciałam na dwa tygodnie do Kostaryki uczyć się języka hiszpańskiego– jak ja kocham swoją pracę! Drugą połówkę miesiąca spędziłam w La Paz, gdzie miałam szczęście uczestniczyć w jednym z największych tamtejszych świąt: szeleszczącej falbanami kolorowych spódnic Fieście del Gran Poder. Już w drodze do Peru, odwiedziliśmy przeuroczą boliwijską Soratę i Copacabanę, która była moim największym podróżniczym rozczarowaniem 2016 roku. Czerwiec W czerwcu przenieśliśmy się do Peru zdobywać kolejne górskie przełęcze i szczyty. W drodze do Cordillery Blanca, odwiedziliśmy takie ikony peruwiańskiej turystyki jak Arequipa, Tęczowa Góra, Machu Picchu i Huacachina, by zatrzymać się na dłużej w Huaraz. To stąd wyruszaliśmy na coraz dalsze i wyższe szlaki, ciesząc się słońcem w w malowniczych dolinach (zajrzyjcie do wpisu o mojej ulubionej dolinie Ishinki) i śniegiem na szczytach. Lipiec W lipcu w dalszym ciągu deptaliśmy po Cordillerze Blanca, tylko poprzeczkę podnosiliśmy sobie (każdy swoją) coraz wyżej. Ja porwałam się z motyką na słońce, a raczej z czekanem na Ishinkę i… udało się! Stanęłam na położonym na wysokości 5534 metrów lodowym szczycie i szczęśliwie zeszłam do doliny. Było ciężko, było zimno, było pięknie. Ostatni odcinek do szczytu musiałam się wspinać po lodowej ścianie co podobało mi się najbardziej i już ostrzę zęby na kolejne góry, bo po raz kolejny przekonałam się, że niemożliwe jest gdzieś jeszcze wyżej niż mi się wydawało. Sierpień W sierpniu postanowiliśmy zmienić snute wcześniej plany i skorzystać z zaproszenia mojego znajomego z Chin, co oznaczało podróż do kraju, którego nie było na naszej liście- Ekwadoru. Nie wiedzieliśmy absolutnie nic o tym miejscu na ziemi, nie mieliśmy żadnych oczekiwań i… zakochaliśmy się do szaleństwa od pierwszego wejrzenia! Tak, to tu postanowiliśmy osiąść na stałe po zakończeniu naszej podróży i z tą myślą jechaliśmy dalej (nie wiedzieliśmy jeszcze wtedy, jak szybko los nam rzuci pod nos inne rozwiązanie). Wyznaczyliśmy sobie nawet termin przeprowadzki: maj 2017. Wrzesień Wrzesień zaczęliśmy szalonym rajdem w… drugą stronę, czyli z północy Ekwadoru, przez całe Peru aż do Santiago de Chile, w którego okolicach spędziliśmy ostatnie tygodnie naszej podróży A&A dookoła świata. To tu żegnaliśmy się z naszym „domem” na kółkach, to tu witaliśmy się i żegnaliśmy z nowymi znajomymi (w tym z superowymi Polkami) i powoli przygotowywaliśmy się do pożegnania z naszym nomadzkim stylem życia (koniecznie przeczytajcie wpis 44 znaki, że Twój road trip przez Amerykę Południową trwa zbyt długo). Październik W październiku pożegnaliśmy się na dobre (choć mam nadzieję, że nie na zawsze) z Chile i Ameryką Południową, po czym zaczęłam prawdziwy maraton: tydzień we Francji u teściów, tydzień w Polsce u siostry, tydzień na Malcie na kursie angielskiego jeszcze się trochę dogrzać przed nadchodzącą zimą (moją pierwszą w Europie od 5 lat!), krótki przystanek na pastę i prosecco w Rzymie i… miesiąc uciekł. Listopad Calutki listopad spędziłam w Polsce. Ruszyłam z robotą aż furczało, podchodziłam z różnych stron do różnych swoich pomysłów, które pojawiały się w mojej głowie w tych beztroskich miesiącach podróży. Wiedziałam już, że Adrien dostał propozycję pracy we Francji, którą bardzo by mu było szkoda odrzucić. Wiedziałam, że możliwości zawodowe jakie stoją przede mną mogą mi pozwolić mieszkać gdziekolwiek zechcę, również we Francji, tylko muszę się spiąć. No to się spięłam i mam nową pracę i nowy dom. Grudzień   W grudniu pożegnałam się znów z przyjaciółmi i rodziną w Polsce, wysłałam pocztą kilka kartonów i przeprowadziłam się do Francji, gdzie wciąż jeszcze szukam idealnego domu do wynajęcia, samochodu, wybieram szkołę języka francuskiego, klub wspinaczkowy i wyglądam potencjalnego materiału na nowych znajomych. Poznaję francuską kulturę (spędziłam tu swoje pierwsze rodzinne od kilku lat święta Bożego Narodzenia) i kolejne słówka (które jak na złość, wciąż nie chcą zostawać w głowie). Wyglądam z utęsknieniem momentu, gdy będę znów miała swoją kuchnię, biurko do pracy, swoje nawyki i rytuały w tym starym/nowym kraju. I swojego powrotu na szlak też (już w styczniu jadę do Kambodży jako przewodnik) doczekać się nie mogę. I nie mam zamiaru rezygnować z żadnego z tych dwóch, z pozoru przeciwstawnych marzeń. I tego również Wam życzę- byście nigdy nie rezygnowali ze swoich marzeń, byście zawsze szukali do skutku satysfakcjonujących Was rozwiązań. I jeszcze umięjętności cieszenia się z małych rzeczy, tak jak ja ze spotkania dwóch borsuków kilka dni temu i kwaszonej kapusty na francuskim stole. I dużo odwagi i szczypty szczęścia, dzięki którym zrobicie sobie kolejny super fajny rok. Pamiętajcie, że nikt za Was tego nie zrobi! Podoba Ci się? Daj lajka, podaj dalej! Twoja rekomendacja bardzo mnie ucieszy. Nie chcesz przegapić żadnego wpisu? Kliknij TU i zapisz się do newslettera! Post POJECHANY rok – podsumowanie 2016 pojawił się poraz pierwszy w Pojechana.

TROPIMY PRZYGODY

Perito Moreno. W patagońskiej krainie lodu

Niby to tylko lód, a jednak wielka atrakcja turystyczna. Bo to nie jest zwykły lód. Biały, a częściej niebieskawy, gigantyczny lód. Trzeszczy, stuka, a kiedy mały kawałek wielkości autobusu odrywa się wpada do wody ma się wrażenie, że gdzieś obok spada bomba albo zaczyna się właśnie przerażająca burza. Przed nami lodowiec Perito Moreno – jedna z największych atrakcji argentyńskiej Patagonii. Perito Moreno niczym 20-piętrowy budynek Kiedy się patrzy na Perito Moreno, wiadomo że jest wielki. Ale dopiero liczby, porównania i wyobraźnia pozwalają uświadomić sobie jego ogrom. No to po kolei: lodowiec Perito Moreno ma 5 kilometrów szerokości, 30 długości i […] Artykuł Perito Moreno. W patagońskiej krainie lodu pochodzi z serwisu Tropimy Przygody.

WOJAŻER

Supra, tamada i biesiada. O tym jak w Gruzji wznosić toasty

O sztuce gruzińskiego biesiadowania oraz wznoszenia toastów.

Okazja! 3 dni w Rzymie za 123 PLN

Kulinarny Blog

Okazja! 3 dni w Rzymie za 123 PLN

Marzy Wam się podróż do romantycznego Rzymu? A może macie ochotę na pyszne espresso, czy przepięknie zrobione cappuccino, a może jednak macie ochotę na włoską pizzę? Znalazłem dla Was bardzo tani lot do Rzymu za 123 PLN od osoby, do tego nocleg w bardzo tanim hotelu, za 3 noce dla dwóch osób zapłacicie tylko 255 PLN. Lot do Rzymu i lot powrotny Bilety zarezerwujecie na stronie Ryanair.pl Lot z Warszawy do Rzymu Lot z Rzymu do Warszawy   Nocleg Hotel z Booking.com -> Hotel Antico Casale Jeśli jednak chcecie skorzystać z innego hotelu, to zapraszam na stronię Booking.com Podsumowanie Warszawa Modlin – Rzym Campino – 58 PLN Rzym Campino – Warszawa Modlin 65 PLN Nocleg – 255 PLN (2 osoby)   Skorzystacie? Post Okazja! 3 dni w Rzymie za 123 PLN pojawił się poraz pierwszy w Kulinarny Blog - wiesz jak gotować!.

Kami and the rest of the world

117 days of travels – good bye 2016!

I finish each year on the blog with a summary of past 12 months. I do it for myself in the first place, it’s a good way to reflect on the recent ups and downs and appreciate what I have and what I achieved. But the other day a friend of mine told me this […] Post 117 days of travels – good bye 2016! pojawił się poraz pierwszy w Kami and the Rest of the World.

lumpiata w drodze

276. Z okazji końca roku 2016

Po pierwsze to boli mnie głowa. Nie wiem, czy to od wczorajszego biegania w grubej czapce po słońcu (zgrzałam się jak debilka, #notetoself: kupić sobie coś lekkiego na głowę), czy od spacerowania potem z lekko wilgotnymi włosami po mrozie (tak, wiem, NIE KRZYCZ NA MNIE, ale byliśmy już spóźnieni), dość powiedzieć, że bolała mnie wczoraj wieczorem bardzo niefajnie, a dzisiaj nadal trochę ćmi. Po

Galeria obrazów i powozownia w Rogalinie

SISTERS92

Galeria obrazów i powozownia w Rogalinie

TROPIMY

Niech ten rok już się skończy!

Podsumowania roku miało nie być, ale jednak je piszę. Może przeglądając zdjęcia ze świata spojrzę na ten rok życzliwszym okiem. Dzisiaj rano leżałam w łóżku i patrzyłam na naszą „podróżniczą galerię”. Dwa miesiące temu... Dzięki, że czytasz nas przez RSS! :) Przemek i Magda Post Niech ten rok już się skończy! pojawił się po raz pierwszy w TroPiMy.

Muzeum Techniki Drogowej i Mostowej w Zamościu

SISTERS92

Muzeum Techniki Drogowej i Mostowej w Zamościu

Grudniowa Macedonia: Popova Sapka

BAŁKANY WEDŁUG RUDEJ

Grudniowa Macedonia: Popova Sapka

Podróże w Nowym Roku

Ale piękny świat

Podróże w Nowym Roku

Za kilka dni na ścianie powieszę nowy kalendarz, a na stole położę mapę. Czas pomyśleć o podróżach, które chcę zrealizować przyszłym roku. Do kilku z nich możesz się dołączyć! Wszystkie podróże zaczynają się od marzeń. Potem przychodzi czas na wodzenia palcem przez oceany i kontynenty wyrysowane na wielkiej płachcie papieru, którą nie wiadomo, jak później złożyć. Kilka wyjazdów już się klaruje, inne dopiero pączkują w mojej głowie... Jedziemy do Gruzji!Lubie podróżować sama. Pewnego razu Tomek Tułak z Om Tramping Klub zaproponował mi poprowadzenie wyprawy do Gruzji. - Przecież znasz Gruzję.- Znam. Nawet całkiem nieźle... I nie chodzi o litry wina, które wypiłam z Gruzinami wsłuchując się w ich historie, ile zjadłam szaszłyków, ani ile świątyń odwiedziłam. Bo szwendanie się samemu ma tę zaletę, że dużo łatwiej poznaje się ludzi, a przez to więcej widzi, słyszy, a co za tym idzie w nieco inne miejsca ostatecznie dociera. Podróż przebiega też znacznie intensywniej , dzięki czemu przywożę z nich mnóstwo opowieści.– Masz się czym dzielić.– Mam. – Trasę też znasz.Znam. Prowadzi przez najpiękniejsze miejsca Gruzji – moje ukochane Tbilisi, mistyczne David Gareja i tajemniczą Wardzię. Wespniemy się do najświętszej gruzińskiej cerkwi – Cminda Sameba. Kilka dni wypoczniemy w Borjomi, następnie w Batumi. Będzie też trekking w okolicach Mestii. No i odwiedzimy Uszguli – najwyżej położoną wioskę w Gruzji, która bardziej niż wysokością przemawia do mnie majestatycznymi wieżami. Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej na temat wyprawy, zajrzyj na stronę Om Tramping Klub → http://omtramping.pl/wyprawa/gruzja/Jedziemy do Gwatemali!Kilka miesięcy temu skontaktowała się ze mną Ilona z Superfemki – biura podróży prowadzonego przez kobiety dla kobiet. – Może chciałabyś podjąć z nami współpracę? – Zapytała.– Spotkajmy się – odpowiedziałamSpotkałyśmy się kilka dni później na Polach Mokotowskich. Przy stawie kupiłam pierwszą kawę. Tak, teraz mogłam zacząć rozmawiać.A temat był trudny.– Może napisałabyś dla nas projekt wyprawy?Tylko dokąd. W tym momencie zaświtała mi myśl – może to jest ta chwila, by podjąć decyzję o wyjeździe do Gwatemali? Byłam tam cztery lata temu, poznałam bardzo ciekawych ludzi o których można by niejedną książkę napisać. Jest wśród nich hiphopowiec, który śpiewa w maya, jest malarka z indiańskiej wioski malarzy, są muzycy rockowi, poeci...– Taka właśnie Gwatemalę nam pokaż! – Faktycznie, to byłaby wyprawa zupełnie inna niż wszystkie... - wtedy okazało się, że zatoczyłyśmy koło i znowu mijałyśmy ten sam wózek z kawą. Kiedy sączyłam drugą latte w głowie zaczynały powstawać zalążki trasy. Tak powstał program mojego autorskiego wyjazdu, który w całości przeczytacie tu → http://superfemka.pl/guatemaya-dorota-chojnowska-ukryty-swiat-majow/Program nie jest ostateczny. Za miesiąc pojadę do Gwatemali i wtedy dopnę wszystkie szczegóły. LibanLiban ma szczególne miejsce w moim sercu. To właśnie tam pojechałam w moją pierwszą samotną podróż. Tam pierwszy raz skorzystałam z Hospitality Club – przodka Couchsurfingu. W ten właśnie sposób poznałam Nancy. Nancy jest typową Libanką, czyli jest piękna, wykształcona, mówi przynajmniej w czterech językach i ciągle się śmieje. Po pierwszym spotkaniu już byłyśmy siostrami. Zobaczyłyśmy się jeszcze raz – w 2008 roku. Później pozostał tylko kontakt przez facebooka. Zatem śledzę jej profil. Raz Nancy wrzuca zdjęcia z Bejrutu, potem z Włoch, innym razem z Argentyny. Aż raz dostaję wiadomość: „Jestem w Zakopanym”.„Do kiedy?”„Do jutra?”„Czemu nie napisałaś mi kilka dni wcześniej? Stanęłabym na rzęsach, żeby do ciebie dojechać!”„Nie wiedziałam, że Zakopane lezy w Polsce...”Nie zobaczyłyśmy się. Jednak wymiana wiadomości zaostrzyła mi apetyt na Liban. I nagle kolejna informacja od Nancy na FB: „Rezerwujcie sobie czas 30 lutego”, a pod spodem wizerunek młodej pary. Nie wytrzymałam. Zadzwoniłam. Po raz pierwszy od siedmiu lat. – Ty wychodzisz za mąż, a ja nic o tym nie wiem??? Kim jest wybranek!?– Hermanita, mira al dibujo otra vez! Pues la fecha no existe! – czyli siostrzyczko, spójrz jeszcze raz na obrazek, przecież ta data nie istnieje!Istnieje, czy nie – wtedy postanowiłam jednak zrobić wszystko, co w mojej mocy, żeby w te wakacje choć na tydzień pooddychać libańskim powietrzem!IranŻeby poznać Iran z roweru trzeba by spędzić w podróży kilka lat. Ja mam do dyspozycji raptem kilka tygodni. Choć tym razem naprawdę ciągnie mnie w jedno miejsce – na bagna przy granicy z Irakiem. Mieszkają tam mandejczycy, wyznawcy religii, której jedną z centralnych postaci jest Jan Chrzciciel. Co dalej? Nie wiem, prawdopodobnie oczy same poniosą. Może podczas tej wyprawy uda się połączyć siły z HUSA Bikes →https://www.facebook.com/husabikes/?fref=ts? A jakie są Twoje plany i podróżnicze marzenia? Liban, BeirutLiban, BeirutLiban, BeirutLiban, Dolina QadishyLiban, Dolina QadishyLiban, Dolina QadishyLiban, Dolina QadishyLiban, Dolina Qadishy   Gruzja, TbilisiGruzjaGruzjaGruzja, TbilisiGruzja, szaszłykiGruzja, David GarejaGwatemalaGwatemala, TikalGwatemala, TikalGwatemala, AntiguaGwatemala, Antigua

Rok 2016 w pigułce. O podróżach i blogowych sukcesach

wszedobylscy

Rok 2016 w pigułce. O podróżach i blogowych sukcesach

WOJAŻER

Kraków. Moje 7 miejsc na szybką i dobrą kawę w okolicach Rynku

Gdzie w Krakowie w okolicach Rynku wypić dobrą, szybką i tanią kawę. Zobaczcie krótki subiektywny przewodnik.

BANITA

Ulubione zdjęcia w 2016 roku – podsumowanie

„Pod koniec zeszłego roku wiedziałam, gdzie spędzę kolejne miesiące, dokąd i na ile pojadę. W tym roku, poza krótkim wypadem z mężem na Maltę – cisza. Na najbliższy rok mam nieco inne plany. Już w połowie roku postanowiłam, że w 2016 nie będę za wiele wyjeżdżać, a przynajmniej nie na długo. Zdecydowałam się postawić na rozwój osobisty, a więc będzie dużo pisania, czytania i fotografowania oraz podróży po Polsce. Najbliższy rok, mam […] The post Ulubione zdjęcia w 2016 roku – podsumowanie appeared first on B *Anita.

Najlepsze w 2016

URLOP NA ETACIE

Najlepsze w 2016

Miejsca, książki, filmy, seriale, gadżety podróżnicze, gadżety psie i stuff zupełnie od czapy – czyli wszystko co rządziło w 2016 u MacUlskich. Ostatnio przekopując internet w poszukiwaniu pomysłów na nowe kierunki wyjazdów, ciekawe książki, czy seriale raz po raz trafiałam na takie właśnie zestawienia. Niektóre były naprawdę inspirujące. No więc pomyślałam, że też zbierzemy do kupy wszystko to, co umilało nam czas w 2016 i puścimy dalej w świat. Może coś wpadnie Ci w oko i trafi na Twoją listę „do zobaczenia”, „do zrobienia”, albo „do przeczytania” w 2017? Lecimy! Upodobania członków naszej rodziny uporządkowanych alfabetycznie. Aleks (będę na stówę bardziej się rozwodzić niż Lu, czy Michał) MIEJSCA 2016 Moje ulubione to nasza zielona kanapa. Ale nie będę jej tutaj wymieniać, bo to żadna inspiracja jest. Swoją kanapę możesz lubić lub nie i nijak nie wpłynę na łączącą Was więź mówiąc, że moja jest całkiem spoko. Musi być chemia miedzy Wami. To COŚ. No więc na serio zaczynam dopiero TERAZ. Przyczepa – jeśli myśl o domu na kółkach kołacze Ci się w głowię – go for it! Nie będziesz żałowała. Dolomity – hit naszej letniej podróży. Na luzie porównywalne do Lofotów. Bornholm – idealny na wyjazd z psem. Mały, kompaktowy, urozmaicony i psiolubny. Tratwy na Biebrzy – niezapomniane doświadczenie i przygoda na miarę Tomka Sawyera. Choszczówka – a konkretnie tereny leśne Choszczówki, które odkryliśmy  już jakiś czas temu, ale dopiero w tym roku jeździliśmy tam regularnie. 15 min autem od domu. Szczególnie jesienią jest przepięknie. KSIĄŻKI 2016 Mało czytam książek podróżniczych. Lubię książki przygodowe, literaturę górską, kryminały, ale też romansidła i biografie. Lubię jak fabuła mnie wciąga, „coś” się dzieję, jest jakiś punkt kulminacyjny. A najbardziej lubię, gdy książka jest MEGA (duh? kto nie lubi?!) i do tego ma kilka tomów. Do rzeczy więc: Trylogia Tatiana i Aleksander – Paullina Simons. Tom pierwszy „Jeździec miedziany” zarządził totalnie. Drugi w sumie też był ok. Trzeci najsłabszy, ale i tak łyknęłam. Służące – Kathryn Stocket. Książka i film – MEGA!!! Wszystko za Everest – Jon Krakauer. Trafiłam na nią przez film, ALE zanim film obejrzałam. Bardzo wciąga. Krawędź wieczności – Ken Follet. Trzeci tom Trylogii Stulecia. Cała bardzo fajna. Podobnie jak jego Filary Ziemi. FILMY I SERIALE 2016 Czasem mam wrażenie, że obejrzeliśmy już wszystkie najlepsze seriale ever. Więc jak już mam kryzys odświeżam sobie niektóre evergreeny i tak też było w tym roku.  Seriale w większości oglądamy razem, chociaż czasem mam ochotę na coś całkowicie dziewczyńskiego i wtedy Michał odmawia współpracy. Filmy oglądamy zdecydowanie rzadziej, a w kinie to już w ogóle raz na ruski rok. W tym roku byliśmy chyba tylko trzy razy. Ceny mnie przerażają. Gilmore girls – odświeżałam. Kocham teksty z tego serialu. Nowych odcinków jeszcze nie widziałam. Gra o tron – czy muszę uzasadniać? Most nad Sundem – dwie serie obejrzeliśmy. Pierwsza zdecydowanie rządziła. Prawo ulicy – w tym roku obejrzeliśmy tylko pierwszy sezon i był naprawdę w porzo. Początek drugiego zupełnie nas nie wciągnął. A jest ich 5. Younger – króciutkie odcineczki, typowo dziewczyńskie. A teksty na miarę Gilmore, tylko trochę bardziej na czasie. Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć – jak są zwierzęta to kocham. Film bardzo w moim stylu. Tak, Harrego też czytałam i oglądałam. Uwielbiam. Everest – czad. Dressmaker – z Kate Winslet. Klimatem przypomniał mi trochę Roztańczonego buntownika Baza Luhrmana. Almost famous – polskie tłumaczenie to chyba „U progu sławy” – to jest jeden z moich ulubionych filmów (zaraz obok Love actually i About a boy), a nie widziałam go już ze sto lat. Zdecydowanie się stęskniłam, więc w tym roku była wałkowany i film, i ścieżka dźwiękowa. Crazy heart – Jeff Bridges i ścieżka dźwiękowa – pozamiatali na równi. Oczywiście mam już listę kolejnych filmów i seriali na 2016. Przebieram nogami na 3% i The Crown, nową Jane Austen z Kate Beckinsale i jakiś dobry horror. To plan na styczeń. JEDZENIE 2016 Pizza i wino. Czerwone, wytrawne. Nie tylko w 2016, ale ZAWSZE. MUZA 2016 Naszej roadtripowej muzy możesz posłuchać TUTAJ. Generalnie SPOTIFY  to jest moje odkrycie roku. Nie wiem jak mogłam żyć bez niego. Do codziennego słuchania ‚w tle’ uwielbiam listy Quiet evening, Hanging Out and Relaxing, The Nu-modern i Dinner with friends. Z nowości (jak dla mnie) w tym roku lubiłam słuchać albumu Early in the Morning Jamesa Vincenta McMorrow, Chaos and The Calm Jamesa Bay. Pod koniec roku odkryłam Alabama Shakes i ich utwór Don’t wanna fight, ale całego albumu nie zdążyłam jeszcze przesłuchać. Z kalsyków w 2016 jak zawsze była grana Janis Joplin, Jagged Little Pill Alanis, Hozier, pierwszy album No doubt, Jimi Hendrix, Doorsi, ACDC, czy Florence. Lubię też bardzo klasyki Heya, Kultu, czy T. Love. GADŻETY 2016 Gadżetem 2016 staje się dla mnie definitywnie Kindle! (Dzięki Monia za namówienie! <3) Zero pamiętania o bibliotekowych terminach i rezerwowania obleganych tytułów! Zero wydawania kupy hajsu na sprowadzenie książek, które chce przeczytać w oryginale! I zero dodatkowych walizek z książkami, gdy jedziemy na urlop! Kocham Kindla miłością absolutną. To (oprócz przyczepy) najlepiej zainwestowana kasa w tym roku. Do tego dochodzi moje nowe biurko, które kupiliśmy za jakieś grosze na OLX. I powiem tak – nie ma to jak własne biurko, z własnymi gadżetami i własnym nieporządkiem. Tak, stół w kuchni jest spoko. Na wspólnym biurku też się da pracować, ale wtedy trzeba dość mocno dbać o porządek i nie rozstawiać wszędzie kubków i lakierów do paznokci. I tysiąca długopisów i kolorowych pisaków. I jeszcze miliona żółtych karteczek. Więc swój kącik do pisania jest najlepszym pomysłem ever. Tam możesz położyć absolutnie WSZYSTKO. Nawet jeśli na początku obiecujesz sobie, że będzie ascetycznie. BLOGI I STRONY WWW 2016 (OPRÓCZ psich i podróżniczych. Bo z tych nie umiałabym wybrać obiektywnie.) W 2016 najczęściej zaglądałam na: meteo.pl (czekając, aż w końcu zmieszczą satysfakcjonującą mnie prognozę); getpocket.com – mega użyteczne narzędzie do zapisywania linków „na później”. Lista jest dostępna z każdego urządzenia. IMDb  – jakoś bardziej pasuje mi niż Filmweb; Kiedyś Pani Korektor, teraz po prostu Ula Łupińska – bardzo fajny blog. Treściwie, krótko i na temat; Upolujebooka.pl  Miasto książek – mój niedościgniony wzór w ilości pochłanianych książek <3 (K)Lusiek MIEJSCE 2016 Plaża i mooooooorze To było zdecydowanie TO dla Lu w tym roku. Najszczęśliwszy pieseł. Chociaż opalać średnio się chciała… GADŻETY 2016 Badyle – always and forever Kapok – dobra, bardziej mój gadżet, niż Lu. Ale wygodny, lekki i bezpieczny. Na głęboką wodę idealny! Piesek z lumpka za 2,40 PLN. Być może ze względu na podobieństwo. Żadna inna zabawka nie przebiła go w tym roku. Michał Nie chciałem pisać ostatni,  bo zawsze jest, że ściągam. MIEJSCA 2016 Tre Cime – tak pięknie, że zdjęcie mam w tle na fb (whoa!). Tratwy – moje najlepsze wyjazdowe wspomnienie mijającego roku. DLA OKA 2016 Sam Toft i jego musztardowa para z pieskiem – mamy już kalendarz na przyszły rok i plakat na ścianie. Józef Korolkiewicz – sportowiec, malarz. Jego konie wydają się malowane trochę od niechcenia, po prostu ciach i jest koń. DLA UCHA 2016 „Cook With Honey” Judy Collins – przezaje piosenka, po pierwsze dlatego, że jej nie nigdy nie słyszałem (a piosenek Judy słyszałem sporo), po drugie sprawia, że myślę o wiośnie i dobrych ludziach. GADŻETY 2016 AeroPress – robi NAJ-LE-PSZĄ kawę jaką pijam i co najważniejsze można go zabrać wszędzie ze sobą. Widziałem w Tchibo. Volcano – i wydało się – Michał to fashion-freak. Polska marka outdoorowa, która ubierała nas w ciepłe kurtki, bluzy i kamizelki w 2016. Zanim pomyślisz sobie, że z tego powodu znaleźli się na ekskluzywnej liście Michała, to muszę Ci przerwać. Za Volcano stoją fajni ludzie, którzy mają super pomysł na ciuchy i promocję. To właśnie oni sprawili, że moja parka, w której byłem na studniówce spoczęła w tym roku na wieszaku w szafie. Raspberry Pi – bo to super uczucie napisać program, który wyświetla choinkę z hashów, ale napisać program, który zapala diodkę w drugim pokoju, to już inna historia. Albo dwie diodki – ISTNE SZALEŃSTWO (zawsze jak to mówię, to przypomina mi się Phoebe z Przyjaciół – „This is madness!”). Daj znać, czy coś wpadło Ci w oko / ucho! The post Najlepsze w 2016 appeared first on makulscy.com.

KOŁEM SIĘ TOCZY

Mapy, nawigacje i inne przydatne i NIEPRZYDATNE aplikacje w podróży – Praktyczna Pogadanka 04

Czas na kolejny odcinek Praktycznej Pogadanki, dziś będzie o nawigacjach i mapach, które polecam, a także o kilku innych niesamowicie ciekawych aplikacjach i stronach internetowych bazujących na mapach, na jakie niedawno wpadłem. Zapraszam do oglądania, a jeśli ktoś nie może, napisałem także transkrypcję nagrania. Transkrypcja poniżej. Na początek chciałbym nieco pogadać o tych bardziej przydatnych The post Mapy, nawigacje i inne przydatne i NIEPRZYDATNE aplikacje w podróży – Praktyczna Pogadanka 04 appeared first on Kołem Się Toczy.

Gaijin w podróży

Nowy rok w Japonii

1 stycznia Japończycy bawią się w rodzinnym gronie, modlą się w świątyni żegnając stary rok i prosząc o szczęście w nowym. Po 108 uderzeniach świątynnych dzwonów przeszłość zostaje wypędzona wraz z wszelkim nieszczęściem i nieporządkiem. Japończycy hucznie wkraczają w Nowy Rok. Jak w większości państw, w Japonii Nowy Rok jest świętem narodowym. To nie tylko czas wspólnych zabaw i spotkań w gronie rodzinnym, ale przede wszystkim szansa na pozamykanie starych spraw i otwarcie się na nowe doświadczenia. Przygotowania do święta trwają już kilka dni przed Nowy Rokiem. Japończycy sprzątają swoje mieszkania, co ma symbolizować czyszczenie ze złych wspomnień. Przygotowywane są też tradycyjne potrawy, a przed domem stawia się kado-matsu – ozdobę z trzech ostro przyciętych bambusów związanych słomą ryżową i przystrojonych gałązkami sosny. Według wierzeń, jest to miejsce zamieszkania Toshigami, bóstwa zapewniającego dobrobyt i urodzaj. Nie można zapomnieć o ofiarach składanym bóstwom. Są to zazwyczaj suszone daktyle, nasiona sosny, ryby, mandarynki, czy kwiaty. Noworoczny poranek wygląda nieco inaczej niż w wielu europejskich krajach, gdzie setki ludzi leczy się po hucznej nocy. Japończycy poranek spędzają na modlitwach przed domowymi ołtarzami. Obchody Nowego Roku trwają nawet do początku lutego. Japończycy bawią się na licznych festiwalach i podczas rodzinnych spotkań. Japoński Sylwester to święto pełne symboli, bez których nowy rok nie miałby znaczenia. Bo jak tu witać przyszłość z nieuporządkowaną przeszłością. Artykuł Nowy rok w Japonii pochodzi z serwisu Gaijin w Podróży.

Dobas

RTFM – czyli o instrukcji

Ku mojemu zdziwieniu na każdym kroku przekonuję się że instrukcja obsługi aparatu, lampy błyskowej czy innego sprzętu fotograficznego jest chyba czymś wobec czego fotografowie demonstrują jawny sprzeciw… Spotykam zawodowców korzystających z takiego samego korpusu jak ja i zadaję im pytania jak wykorzystują swój aparat. Pytania zadaję z czystej ciekawości licząc na to, że podpatrzę jakieś ciekawe tricki.  Odpowiedź niestety w większości przypadków rozwiewa wszelkie nadzieje na mój rozwój. „shadow highlights?! A co to jest?” „ręczne ostrzenie? Tak można ? Jak to się włącza” Histogram? O jakie fajne, ja też tak mogę ? Ej? A jak robisz że obraz widzisz w wizjerze Podobnie często podczas fotowypraw użytkownicy aparatów zadają pytania dotyczące funkcji danego przycisku. Często nie jestem w stanie pomóc bo każdy aparat i każda producent ma inne rozwiązania dotyczące „guzikologii”.  Tych pytań nigdy by nie było, gdyby każdy przeczytał instrukcję obsługi swego aparatu. Co więcej rezygnując z tej lektury nie mamy zielonego pojęcia na temat funkcji oferowanych przez dany model aparatu. To że nasz sprzęt oferuje wielokrotną ekspozycję, opcję długiego naświetlania z możliwością zapisu tylko jasnych partii czy tryb zdjęć w wysokiej rozdzielczości albo korektę zbiegu perspektywicznego możemy wyczytać właśnie z instrukcji. Oczywiście nigdzie nie jest powiedziane, że będziemy potrzebowali choćby w najmniejszym stopniu tych wszystkich wodotrysków oferowanych przez nasz nowy korpus. Jednak świadomość co oferuje aparat zwiększa naszą kreatywność. Znając nowe narzędzia „kombinujemy” jak moglibyśmy je wykorzystać. Szukamy zastosowania do trybu live composite, czy podwójnej ekspozycji. Oczywiście nie ma szans żebyśmy nauczyli się instrukcji obsługi na pamięć, nie ma nawet sensu podejmować takich prób. Natomiast bardzo dobrym rozwiązaniem jest zabranie ze sobą na każdy wyjazd takiej instrukcji. Dziś wystarczy zgrać plik PDF na nasz telefon, tablet lub komputer. W najmniej oczekiwanym momencie może się okazać że aparat komunikuje jakiś bład, albo, że chcemy koniecznie zmienić coś tylko nie mamy pojęcia jak znaleźć tę funkcję w menu. Wówczas PDF z instrukcją jest w stanie uratować nam zlecenie albo wyjazd Doskonałym przykładem może być sytuacja w, której chciałem wykorzystać lampę błyskową w obudowie podwodnej do aparatu. Okazuje się że jedyne możliwe położenie lampy tak aby zmieściła się ona w obudowie to pozycja zamknięta. Niestety w pozycji zamkniętej lampy nie da się wyzwolić… Chyba, że…. zastosujemy ustawienia jakie mamy opisane w instrukcji. Gdyby nie plik PDF mogłoby się okazać że tydzień wyjazdu nurkowego będzie zmarnowany a ja nie będę w stanie wyzwolić lampy błyskowej. A o co chodzi z literkami RTFM na początku wpisu? RTFM to akronim znany od dawien dawna. Uniwersalne i ponadczasowe stwierdzenie : Read The Fucking Manual (przeczytaj tę pieprzoną instrukcję) Warto ! The post RTFM – czyli o instrukcji appeared first on Marcin Dobas.

Wieża widokowa w Zamościu

SISTERS92

Wieża widokowa w Zamościu

qbk blog … photoblog

Dubaj, zamki na piasku

W jednej z klatek filmu „Star Trek Beyond” pojawia się charakterystyczna dla Dubaju stacja metra. Nie dziwi mnie to, Dubaj jest cały jak z filmu SF. Warto go zwiedzić, dobrze się tam zarabia pieniądze, ale mieszkać byłoby trudno – zwłaszcza kiedy nie jesteś w stanie żyć bez kontaktu z przyrodą. Dubaj, ZEA, listopad 2015

TROPIMY PRZYGODY

2016: ach, co to był za rok!

Dokładnie rok temu, w Wigilię, leżąc w hamaku w kolumbijskim Salento pisałam podsumowanie 2015 roku. Dzisiaj, siedząc w kuchni naszego wynajmowanego mieszkania w nowozelandzkim Queenstown piszę podsumowanie mijającego 2016. Najbardziej niezwykłego roku naszego życia! Wydaje się, że ta Wigilia w Salento to było wczoraj, a jednocześnie jakby lata świetlne temu. Wspomnienie jest tak wyraźne, że zastanawiam się kiedy ten rok minął tak szybko? Z drugiej strony, nazbieraliśmy w ciągu tego roku tyle wspomnień, że zeszłoroczne święta to jakby zamierzchła historia. No dobra, zatem co się wydarzyło, co warto byłoby podkreślić? Wszystko! Postaram się jednak krótko

Siedem najciekawszych wpisów 2016 roku

Fizyk w podróży

Siedem najciekawszych wpisów 2016 roku

Jako prezent świąteczny: siedem najciekawszych wpisów 2016 roku. W zeszłym roku wybieraliście Wy (zob. Najpopularniejsze wpisy 2015), teraz kolej na mnie. Mam nadzieję, że poniższymi propozycjami zrobię realną konkurencję Kevinowi samemu w domu.1. Gawęda o tożsamości latynoamerykańskiejCzyli: co to znaczy być z Ameryki Południowej? Oraz - bo nie mogło tego zabraknąć - "a sprawa polska"."W osiemnastym wieku mniej niż połowa obywateli Rzeczypospolitej mówiła po polsku. Przed pierwszą wojną światową było to sześćdziesiąt kilka procent. Teraz jest nas 99% i 99% z tych 99% krzyczy, że zawsze tak było bo psychicznie nie zniosłoby innej wersji. Dlaczego? Bo by oszaleli z niepewności. [...] W 1808 roku w Wenezueli żyło: 200 tysięcy białych (różnych narodowości), 207 tysięcy członków dziesiątków różnych narodów rdzennych, 433 tysiące Pardów, czyli Metysów, Mulatów i Zambo, i 60 tysięcy czarnych niewolników (różnych plemion afrykańskich). Do tego – nie licząc drobniejszych fal imigracyjnych – po II wojnie światowej do mającej wówczas pięć milionów obywateli Wenezueli dojechało między milion a półtora miliona Europejczyków (znów: różnych narodowości, 300 tysięcy Włochów, 200 tysięcy Hiszpanów i tyluż Portugalczyków i tak dalej, a w ogonie: kilka tysięcy Polaków). No, i to też jest tożsamościowy heavy metal. „Też”, bo w Rzeczypospolitej Obojga Narodów narodów również było znacznie więcej niż dwa, o czym śpiewa Jaromir Nohavica w Cieszyńskiej. Kontekst rasowy również zaznaczył się w obu przypadkach. W Wenezueli, w ogóle w całej Ameryce Łacińskiej, a zwłaszcza w tak rasistowskich krajach jak Urugwaj czy Argentyna, pozostaje żywe uprzedzenie do dołów piramidy społeczeństwa kolonialnego: narodów prekolumbijskich i afrykańskich. W Polsce nie jest inaczej, o czym przypomnieli nam nie tak dawno kibice Legii Warszawy na wyjazdowym meczu na Litwie, jeśli dobrze pamiętam, gdzie krzyczano by litewski chłop drżał przed polskim panem."Ekwadorczyk2. Przepis na pustkęO tym, czego się można dowiedzieć o współczesności ze stuletnich książek; że jedni potrafią przekierować wody spływające do Atlantyku na stonę Pacyfiku żeby na pustyni sadzić ziemniaki, a inni (czyt. Polska) najwyraźniej dążą do neokolonialnej struktury gospodarczej. Plus krajobrazy."Juana urodziła się na tej samotni, "człowiek się, wie pan, przyzwyczaja", gdzie tylko wiatr, piasek i szum samochodów. "Jest nas więcej: rodzina obok, tam dalej jedni na górce, inni przy wjeździe, sąsiad z naprzeciwka. Z tym, że wielu wyjechało, za szkołą dla dzieci, za pracą. No, pracy tutaj nie ma". Nie ma pracy, studni ze słodką wodą też, w ogóle nic nie ma, tylko milion gwiazd na doskonale czystym niebie i pastelowe zachody słońca za szarawymi górami leżącymi dokładnie na wprost wejścia do domu Juany."Nawa boczna3. Ludzie: transformacje miłościąO miłości to jest, o sensie życia. I o Cesarze, może najbardziej inspirującym i ciepłym człowiekiem, jakiego spotkałem w tej podróży."Najważniejszy efekt działalności Crisolu? To to, że jestem szczęśliwy! Dostawałem propozycje administrowania przedsiębiorstwami, mogłem zarabiać kilka tysięcy dolarów miesięcznie, ale to mnie już nie interesuje. Gdy spotykam byłych kolegów z branży – dyrektorów wielkich przedsiębiorstw, właścicieli rozległych terenów – to oni mi zazdroszczą! Mało który z nich, oprócz pieniędzy, dopracował się spokoju wewnętrznego. Ja – owszem. Co bym zmienił w swoim życiu, gdyby powiedziano mi, że za miesiąc umrę? Nic, zupełnie nic."Cesar4. Jak Kolumbijczyk z klasy średniej spędza weekendCzyli kolejny przyczynek do kwestii: Ameryka Południowa jest kontynentem ubogim... czy na pewno?"Służąca podaje na stół smażone jajka i rosół (naprawdę jedzą rosół na śniadanie, przynajmniej w Boyaca czy w Bogocie). Sama siada na schodach z własną porcją w misce chyboczącej się na kolanach. Rodzina rozsiada się przy obszernym stole. Jedzą.Schodzą do garażu, gdzie czeka srebrna Mazda 3 z ubiegłego roku. Ochroniarz osiedla otwiera żeliwną bramę. Kolumbijczyk żegna spojrzeniem ogrodzenie pod prądem broniące jego bezpieczeństwa i rusza w niebezpieczne ostępy własnego kraju. Oburzają go złodziejstwo i napady. Dokonują ich zdegenerowani z pierwszej kasty – myśli sobie - ze swej własnej, złej woli."Ogrodzenie5. Czy warto wracać do Polski?No właśnie, warto? Tekst wywołał burzę komentarzy, więc pewnym jest, że warto było go napisać."Zresztą nie chodzi konkretnie o Polskę, tylko ogólnie Europę czy tam szeroko rozumiany "zachód" czy "północ" świata. Miejsca, w których - jak mówi znajomy strażak-Hiszpan, który na stałe przeniósł się za ocean - pracuje się, żeby płacić: kredyt, rachunki, podatki, drugi kredyt, itd. "W Ameryce Południowej pracujesz, żeby żyć" - i to chyba najkrótsze z możliwych podsumowań różnic między dwiema stronami Atlantyku. Dlatego, kiedy koleżanka Kasia (znacie Państwo koleżankę Kasię?) no więc kiedy koleżanka Kasia mówi mi, że ona to by chciała, żebym wrócił do Polski, czasem chciałbym jej odpowiedzieć: naprawdę mi tego życzysz?"Kolacja6.  Przyzwyczaiłeś się już do upałów?Tekst osobisty. Ostrzegawczy wręcz: że uwaga, można się przyzwyczaić, można się zżyć i czuć "zza bardzo" ja w domu."Na dole, w Huigrze, przywitało mnie miasteczko ciasno pozlepianych domów z desek. Przed jedyną restauracją siedział właściciel w oczekiwaniu na klientów, którzy nigdy nie dotarli. Zobaczyłem czarnoskórą kobietę z gigantycznym tyłkiem i uśmiechnąłem się. Po drugiej stronie ulicy mignęły mi sylwetki pięknych dziewczyn o smaku plaży i wakacji. Zabrzmiał reggaeton zamiast disco andino (żeby było jasne: oba gatunki oceniam jako dość obrzydliwe)."Garnek7. Przyjechał pan oglądać orchidee?Acha, to jest żeby nikt nie narzekał, że to miał być przecież blog podróżniczy, a nie jakieś tam nie wiem. A tu proszę, jest, relacja z ekwadorskiej północy, zupełnie nienajgorzej mi wyszła."Ekwadorczycy są wyraźnie poważniejsi od Kolumbijczyków. Nie witają się i nie żegnają tak wylewnie. W ogóle mówią mniej, ale jak już coś mówią, to to najczęściej ma jakiś praktyczny sens. Uroda wyraźnie andyjska: to niesamowite, przekraczasz granicę, i nagle wszyscy wyglądają jak Evo Morales, chociaż do Boliwii brakuje jeszcze ze cztery tysiące kilometrów."PtacyI było jeszcze kilka innych ciekawych tekstów - zwłaszcza zapoczątkowana w Kolumbii seria Ludzie czy trylogia z puszcz Chocó - ale tego już proszę sobie poszukać na własną rękę: klika się w teksty z 2016 roku i one wszystkie tam są! Wesołych Świąt!

qbk blog … photoblog

O Ekwadorze w telewizji TVN24 BIS

http://tvn24bis.pl/wideo/pokaz-nam-swiat-wyprawa-do-ekwadoru,1584702.html Na żywo i w technikolorze, 27 grudnia 2016 :)

Co najbardziej zapadnie mi w pamięć z 2016?

URLOP NA ETACIE

Co najbardziej zapadnie mi w pamięć z 2016?

Galeria Rzeźby prof. Mariana Koniecznego w Zamościu

SISTERS92

Galeria Rzeźby prof. Mariana Koniecznego w Zamościu

Nemo a sprawa karpia

Dobas

Nemo a sprawa karpia

A Day in Bitola in Pictures

Picking the Pictures

A Day in Bitola in Pictures

I knew nothing about Bitola upon my arrival. I hopped on a bus to the second largest city in Macedonia only because I committed to exploring the country properly. I wanted to see more than just the quirky capital and the charming town of Ohrid that seems to be everyone’s favorite. Luckily, Bitola didn’t disappoint.There is not too much to see in Bitola from tourist point of view. Downtown is tiny and sleepy, but it has its own charm. I felt like I was one of just a few tourists in town, and I found it pleasant. It was a perfect place to be after a few days in slightly overcrowded Ohrid. How to enjoy Bitola? Take the slower path. I spent hours strolling around Bitola’s Širok Sokak, the long pedestrian street and a heart of Bitola's  little old town. I sipped many cups of coffee in outdoor cafes watching people go by. I explored ancient ruins of Heraclea Lyncestis as the only visitor that afternoon. I caught up on freelance work. Sometimes just hanging in there is the thing to do in a new place. And taking photos, of course. Have you heard of Bitola before? Would you like to go?If you are interested in traveling in Macedonia (FYROM), check out my other posts on the country!

POSZLI-POJECHALI

Małe Karpaty, Słowacja – pocztówki z podróży

Jadąc w Małe Karpaty, zupełnie nie wiedzieliśmy, czego się spodziewać. Słowację dopiero zaczęliśmy odkrywać. Znamy ją głównie z widoków Tatr i Pienin. Dni Otwartych Piwnic były doskonałą okazją, by przekonać się na własne oczy, jak piękny jest to region Słowacji. Powinnam była pewnie nazwać ten post Artykuł Małe Karpaty, Słowacja – pocztówki z podróży pochodzi z serwisu Poszli-Pojechali.

Grudniowa Macedonia: Mavrovo, Bigorski Monaster i Janche

BAŁKANY WEDŁUG RUDEJ

Grudniowa Macedonia: Mavrovo, Bigorski Monaster i Janche