Boliwia na 20 zdjęciach, które same spakują Ci plecak

POJECHANA

Boliwia na 20 zdjęciach, które same spakują Ci plecak

Mostar, Konjic, Jablanica i Krupa na Vrbasu

BAŁKANY WEDŁUG RUDEJ

Mostar, Konjic, Jablanica i Krupa na Vrbasu

Biegun Wschodni

Zanim zamotasz. Kilka słów o noszeniu dziecka w chuście

Jeszcze kilka tygodni temu o chustach nie wiedziałam nic. Gdzieś coś dzwoniło, ale traktowałam to bardziej jako pozytywne dziwactwo zakręconych matek. Rzecz jasna, ja, do szpiku kości praktyczna, nie planowałam chustować mojego malucha, nawet nie brałam tego rozwiązania pod uwagę. Nosidło to co innego - pach pach i dzieciak jest na plecach. Ale owijać się… Artykuł Zanim zamotasz. Kilka słów o noszeniu dziecka w chuście pochodzi z serwisu Biegun Wschodni | Blog podróżniczo - turystyczny ze startem w Rzeszowie.

Kami and the rest of the world

Postojna Cave and Predjama castle – highlights of Slovenia

Every country has some spectacular sights, must visit places that every tourist need to include in the itinerary. And for Slovenia, the tiny country that has it all, the list of the highlights is pretty long. Some say that Slovenian Alps are a must, other choose the Adriatic coast or the charming capital – Ljubljana. […] Post Postojna Cave and Predjama castle – highlights of Slovenia pojawił się poraz pierwszy w Kami and the Rest of the World.

Bilety miejskie kupuj w kiosku

SISTERS92

Bilety miejskie kupuj w kiosku

Kawiarnia Kogel Mogel w Bydgoszczy

SISTERS92

Kawiarnia Kogel Mogel w Bydgoszczy

Pizzeria Da Grasso w Brodnicy

SISTERS92

Pizzeria Da Grasso w Brodnicy

Muzeum Spichlerz w Brodnicy

SISTERS92

Muzeum Spichlerz w Brodnicy

Czeski Zamek Bouzov

OTWARTY HORYZONT

Czeski Zamek Bouzov

Beskidzkie Bacówki: Krawców Wierch

With love

Beskidzkie Bacówki: Krawców Wierch

Gaijin w podróży

Gatunki i rodzaje anime od Ecchi po Josei

Jesteś zapalonym fanem anime? A może dopiero zaczynasz swoją przygodę z japońskimi kreskówkami? Niezależnie od tego, jak ważną rolę odgrywają w Twoimi życiu japońskie produkcje, powinieneś poznać rodzaje anime. A trochę tego jest. Niektóre gatunki anime znane są nam wszystkim z dzieł filmowych, czy literackich. Znajdziemy więc komedie, dramat, czy horror. Są jednak takie, których na próżno szukać wśród zachodnich produkcji. Powstają bowiem anime przeznaczone dla mężczyzn zafascynowanych robotami, dla młodych chłopców, których pokoje obwieszone są super bohaterami, czy dla nastolatek z typowymi dla tego wieku problemami. Oto (chyba ) wszystkie gatunki anime: Akcja To najbardziej popularny gatunek, którego nazwa mówi sama za siebie. Fabuła pełna jest zaskakujących zwrotów, podnosi poziom adrenaliny. Tematem tego typu anime najczęściej jest walka. Zdarza się, że gatunek ten łączy się np. z komedią, czy przygodówką. Typowym przykładem anime akcji jest One Piece and Freezing. Bajka przygodowa To ulubiony gatunek wielbicieli nieodkrytych lądów, zagadek i tajemnic. Bohaterowie przemieszczają się po świecie przeżywając po drodze mnóstwo przygód. Jedną z bardziej znanych kreskówek przygodowych są Pokemony. Bishounen To gatunek raczej mało znany na Zachodzie, choć bardzo popularny w Japonii. Tu głównym bohaterem jest przystojny chłopak, czasami pokazany jako homoseksualista. Anime te skierowane są przede wszystkim do dziewczyn i młodych kobiet. Przykładem tego gatunku jest bajka Fruits Basket. Komedia To znany wszystkim i najczęściej pojawiający się gatunek. Powstał by bawić i rozśmieszać. Aby to osiągnąć, w komedii pojawiają się zabawne rekwizyty, dialogi, czy komiczne postacie. Często komedia idzie w parze z anime akcji, czy romantyczną fabułą. Tu za przykład można podać Sayanora Zetsubou Sensei. Akuma Z kolei to demoniczne anime, w której zobaczymy przede wszystkim zjawy, złe duchy, czarownice i demony. Gatunek najczęściej łączony jest z anime akcji, czy przygodówką. Przykładem może być Yu Yu Hakusho. Dramat To również znany wszystkim gatunek, który powstał by poruszać. Ma za zadanie wywołać łzy i wzruszenie. Fabuła jest najczęściej bardzo rozwinięta. Dramat jest bardzo często łączony z romansem. Do gatunku tego należy np. Darker than Black. Ecchi To gatunek przeznaczony przede wszystkim dla chłopców powyżej 15 roku życia. Fabuła jest raczej mało skomplikowana. Anime tego gatunku zawiera elementy erotyzmu. Pokazuje się najczęściej kobiety w bieliźnie, aby resztę widz mógł wyobrazić sobie sam. Tu przykładem jest Futari Ecchi. Fantasy W anime z gatunku fantasy motywem przewodnim są magiczne postacie, bohaterowie z super mocami. Rzecz z kolei dzieje się w nierealnym świecie. Często zawiera elementy legend, czy mitologii. Typową kreskówką tego gatunku jest Inuyasha. Harem To typowe anime dla młodych kobiet i nastolatek. Zazwyczaj głównym bohaterem jest młody, przystojny mężczyzna otoczony gromadą dziewczyn, z których każda przedstawia sobą inny charakter. Harem zazwyczaj łączony jest z romansem, czy komedią. Hentai To gatunek dla dorosłych ponieważ zawiera wiele elementów pornograficznych. Fabuła najczęściej nie jest zbyt skomplikowana, ani rozwinięta. Pokazuje się tu nagość, czy sceny łóżkowe. Historyczne To anime oparte jest na prawdziwych wydarzeniach z historii mniej lub bardziej urozmaiconych. Bohaterami są niekiedy sami szogunowie, a już na pewno samuraje. Przykładem bajki historycznej jest Rurouni Kenshin. Horror Jak sama nazwa mówi, pokazywać będzie przerażające sceny pełne krwi, demonów, złych duchów, czy innych negatywnych postaci. Horror ma wywołać strach. Łączony jest niekiedy z dramatem, czy gatunkami psychologicznymi. Przykładem tego rodzaju anime jest Higurashi no Naku Koro ni. Josei To bardzo rzadki gatunek przede wszystkim mało znany na Zachodzie. Odbiorcami są kobiety w wieku 18-30. Josei opowiada o realnych problemach młodych kobiet, często skupiając się na romansach. Akcja może dziać się za murami szkoły. Typowym gatunkiem josei jest Honey and Clover. Dla dzieci Znalazły się i anime dla dzieci, gdzie brak jest przemocy i elementów erotyki. Postaciami są często mniejsze, a fabuła prosta przystosowana dla najmłodszych widzów. Romans To ulubiony gatunek młodych kobiet. Połączony najczęściej z komedią, czy też gatunkiem harem, opowiada o szczęśliwej bądź nieszczęśliwej miłości. Typowym romansem jest anime Ai Yori Aoshi. Mecha To gatunek przeznaczony dla chłopców, którzy pasjonują się robotami. Fabuła najczęściej opowiada o walkach robotów. Niektóre z nich mają magiczne moce, inne dysponują specjalną bronią od mieczy po wyrzutnie rakiet. Są i takie, które ulegają transformacji. Inne rodzaje anime Powyżej przedstawiono tylko najważniejsze z gatunków anime, ponieważ w rzeczywistości lista jest o wiele dłuższa. Są np. bajki, gdzie fabuła dzieje się w szkole i przedstawiają problemy współczesnych nastolatków. Jest i coś dla dorosłych mężczyzn. Seinen zawiera sceny drastyczne, czy erotyczne. Shoujo to opowieści o dziewczynach posiadających magiczne moce, które ratują świat przed złem (tu przykładem są Czarodziejki z Księżyca). Shounen-ai opowiada z kolei o miłości dwóch mężczyzn, czy Yaoi o tej samej tematyce, choć miłość jaką darzą się mężczyźni jest już dojrzalsza. Żeńską wersją tych anime jest gatunek yuri opowiadający o lesbijskiej miłości. Są również anime o tematyce sportowej, wojennej, a nawet kulinarnej. Anime to nie tylko hobby przeznaczone dla dzieci, czy młodych ludzi. Jak widać, wybór gatunków jest tak wielki, że każdy, niezależnie od wieku, zainteresowań, czy orientacji seksualnej znajdzie coś dla siebie. Trzeba jednak uważać, bo anime potrafi wciągnąć! Artykuł Gatunki i rodzaje anime od Ecchi po Josei pochodzi z serwisu Gaijin w Podróży.

Szybkie piknikowe przekąski

SISTERS92

Szybkie piknikowe przekąski

Sentymentalne podróże po latach

SISTERS92

Sentymentalne podróże po latach

ATE-TRIPS

Bieszczady, czyli rzuć wszystko...

Dużo zawsze słyszeliśmy jak to piękne i dzikie są Bieszczady. Jednak sądziliśmy, że pewnie te całe Bieszczady są tak samo piękne jak Tatry, czy Beskidy, ale cała otoczka dookoła gór tzn.  miasteczka itp, przesiąknięte są komercją, brzydkim reklamami i chińskimi badziewiem. Dobrze wszystko wygląda jak jesteś w górach, na szlaku i na dobrze zrobionych zdjęciach. Pewnie, też długo byśmy w

Rowerowa Bośnia: Trebinje

BAŁKANY WEDŁUG RUDEJ

Rowerowa Bośnia: Trebinje

Umeda Sky Building w Osace

Gaijin w podróży

Umeda Sky Building w Osace

POJECHANA

Laguna Glaciar i Sorata- najfajniejsze miasteczko w Boliwii

Sorata Na swój ostatni górski przystanek w Boliwii, wybraliśmy niewielkie miasteczko Sorata, leżące u podnóża ośnieżonych sześciotysięczników: Illampu i Ancohuma- dwóch gigantów Cordillery Real. Droga do położonej na wysokości jedynie 2700 metrów  miejscowości (tak nisko w Boliwii jeszcze nie byliśmy!) zapewnia wrażania jak z rolerkostera (i to bez trzymanki)- kilometrami wije się stromo w dół ostrymi jak brzytwa zakrętami. Niskie (jak na andyjski region) położenie, zapewnia miasteczku przyjemny klimat i soczystą zieleń. Zatrzymaliśmy się w przytulnym Hostelu Panchita przy głównym placu miasteczka, gdzie Indianki Aymara w kolorowych strojach i tradycyjnych kapeluszach kupowały i sprzedawały owoce przywiezione z patagońskiej dżunglii, lokalnie uprawianą kukurydzę, galaretki w plastikowych kubeczkach i wypieczone wczesnym rankiem empanady. W żadnym innym boliwijskim mieście nie czułam się tak dobrze. Przechodnie pozdrawiali nas z uśmiechem, uliczne koty ocierały się o kostki, sprzedawcy bez pytania wskazywali, który owoc jest najświeższy, każdy miał czas i chęć na krótką pogawędkę. I ten widok na ośnieżone szczyty okalające miasteczko, który co rano wprawiał nas w doskonały nastrój i motywował by ruszyć w góry. Laguna Glaciar W Soracie po raz pierwszy w naszej górskiej historii, postanowiliśmy z Adrienem się rozdzielić. On wraz z jednym członkiem swojej drużyny Mountain Wings ruszył na Illampu (6430 metrów), ja z drugim do położonej w masywie Illampu Laguny Glaciar (5038 metrów). Jako, że chłopcy planowali spotkać się w wysokich górach na drugi dzień i wspiąć się jeszcze wyżej, czekał mnie samotny powrót do Soraty i Adrien się uparł, że muszę iść z przewodnikiem, bo się jeszcze gdzieś w tej powrotnej drodze sama zgubię. Nie do końca mi się ten pomysł podobał (bo co, ja sobie nie poradzę? i o czym ja będę z tym przewodnikiem gadać?), ale w temacie gór słucham się swojego partnera jak w żadnym innym, więc zgodziłam się. Przewodnik miał czekać o 6 rano przed naszym hostelem. Nie pojawił się do 7:30… Mieliśmy razem z moim kompanem (Adrien ze swoim był już w górach) sporą zagwostkę co robić, zastanawialiśmy się czy nie ruszać sami, ale o ile ja miałam leciutki plecak z termosem herbaty, ciepłymi rękawicami, czołówką i lekkim lunchem, tak chłopcy przygotowali dla naszego przewodnika spory tobołek, w który upchali trekkingową kuchenkę, porcje jedzenia dla ich trójki na dwa dni, namiot i tandemowe skrzydło do speedflyingu. Jakbyśmy mieli iść tylko we dwójkę, bez przewodnika, to część tych „gadżetów” wylądowałaby na moich plecach, co już kompletnie mi się nie podobało. Na szczęście zanim zdążyłam wyrazić swoje niezadowolenie z przedstawionej mi propozycji, nadbiegł nasz przewodnik. Właściwie to nie nasz, a zastępczy (naszemu z niewyjaśnionych przyczyn nie udało wydostać się z jego wioski), zbliżający się do pięćdziesiątki Ronaldo. Żeby nie tracić więcej czasu, szybko zapakowaliśmy się do naszej Toyoty i ruszyliśmy stromą, krętą i wyboistą drogą do położonej na wysokości 3900 metrów wioski Lacativa. Ronaldo mówił, gdzie mam skręcić, a ja starałam się wszystko zanotować w pamięci, by nie mieć problemów z samotnym powrotem (przewodnik miał mnie przeprowadzić w dół przez góry, a potem zostać w Lacativie, gdzie mieszkał, więc do Soraty musiałam wrócić samochodem sama). Gdy tylko minęliśmy wioskę (szlak do Laguny Glaciar zaczyna się kilka kilometrów dalej), drogę zagrodzili nam taksówkarze. Twierdzili, że przejazd dalej własnym samochodem jest zabroniony i musimu przesiąść się w taksówkę. Potem zmienili zdanie i kazali nam po prostu za przejazd zapłacić. Na szczęście Ronaldo był dobrym negocjatorem i w końcu obyło się bez haraczu. Na trek ruszyliśmy o 9:00, czyli minimum o godzinę za późno. Za późno, żeby spokojnym tempem dotrzeć do laguny, zjeść lunch i wrócić do samochodu przed zachodem słońca. Trzeba było więc od początku „zagęszczać” ruchy. Trasa początkowo wiedzie starą, nieprzejezdną od dawna drogą, a potem… znika. Przez prawie godzinę idzie się zboczem trawiastej góry, bez żadnej ścieżki, żadnych znaków, aż do jej stromego szczytu. Tam czeka nas droga w dół doliny po drugiej stronie zdobytej właśnie góry, gdzie zorganizowane wycieczki mają swój obóz. Zabawa zaczyna się gdy miniemy obóz. Zabawa w chowanego ze ścieżką, która pnie się coraz bardziej w górę i coraz częściej chowa się pod zawaliskami kamieni, by po ich drugiej stronie pokazać się kilka metrów wyżej lub niżej niż się spodziewaliśmy. Jest też stroma ściana, po której trzeba się prześlizgnąć, kilka strumyków do przekroczenia, coraz bardziej rozrzedzone, wysokogórskie powietrze i widoki na peruwiańskie Andy i jezioro Tikikaka, które wynagradzają wszystkie trudy. Do Laguny Glaciar dotarliśmy po 5 godzinach (bardzo zaskoczeni szybkim i równym tempem wspinaczki naszego pzewodnika, o którego kondycję odrobinę obawialiśmy się „na pierwszy rzut oka”). Trochę mnie rozczarował brak śniegu wokół spływającego do jeziorka lodowca (w tym roku wyjątkowo zima nie chce przyjść w te części świata), ale i tak było pięknie. Szybki lunch, pogawędka z włoską ekipą taszczącą olbrzymie narty („ej, chłopaki, ale widzicie, że nie ma śniegu?”), pożegnanie z moim towarzyszem, który zostawał przy lagunie na noc, czekając na resztę ekipy i razem z Ronaldo ruszyłam w dół. Szybko, jak najszybciej, kiedy się dało to nawet biegiem, żeby zdążyć zejść jak najniżej zanim słońce zupełnie schowa się za horyzontem. Do samochodu nie zdążyliśmy zbiec… I gdy szarość i gęsta mgła przykryła świat, dziękowałam w myślach Adrienowi, że uparł się żebym szła z przewodnikiem, bo nagle każdy kamień, każde wzniesienie, każda ścieżka wyglądała zupełnie inaczej niż je zapamiętałam z porannego trekingu. Kompletnie nie widziałabym gdzie iść. Goniłam więc za Ronaldo ile sił, metr/dwa za nim, bojąc się, że zgubię go w tej gęstej mgle. Do samochodu dotarliśmy po 3 godzinach. Widoczność ograniczała się momentami do 1 metra, co chwilę musiałam hamować, a nawet zupełnie się zatrzymywać i czekać aż wiatr rozwieje szarą chmurę. Ronaldo pożegnał się ze mną w swojej wiosce, a ja cudem chyba jakimś, szczęśliwie dotarłam do Soraty. Teraz zdecydowanie mogę powiedzieć, że jestm najlepszym kierowcą na świecie. Prawie tak dobrym, jak góralem   Trasę podróży A&A dookoła świata możesz śledzić TU. Podoba Ci się? Daj lajka, podaj dalej! Twoja rekomendacja bardzo mnie ucieszy. Nie chcesz przegapić żadnego wpisu? Kliknij TU i zapisz się do newslettera! Post Laguna Glaciar i Sorata- najfajniejsze miasteczko w Boliwii pojawił się poraz pierwszy w Pojechana.

Zmienił się tylko rok

SISTERS92

Zmienił się tylko rok

POSZLI-POJECHALI

Moskwa na wyrywki: kocia kawiarnia

Kocia kawiarnia w Moskwie pojawiła się w planach nagle. Właściwie nawet jej w planach nie było, bo zamierzałam skoncentrować się na rozmachu, przestrzeni i pozłacanych elementach landszaftu. W końcu trzeba było Michała czymś powalić na kolana, czego jeszcze w swoim życiu nie widział. No i Artykuł Moskwa na wyrywki: kocia kawiarnia pochodzi z serwisu Poszli-Pojechali.

CHINY W PIĘCIU SMAKACH

Świat z bliska

CHINY W PIĘCIU SMAKACH

OOPS!SIDEDOWN

The Woods

Ostatnia wizyta w domu moich rodziców obfitowała w mocne, filmowe doznania. Razem z Tatą postanowiliśmy wybrać się do lasu o wschodzie słońca, a wspólnie spędzone chwile uchwycić w obiektywie. Film jest dość osobisty i chciałbym potraktować go jako prezent, który dedykuję  mojemu Tacie. Przyznaję bez bicia, nie odwiedzam domu rodzinnego zbyt często, ale – jeśli czytacie to, drodzy rodzice – obiecuję solidną poprawę. Wczesny, poranny spacer był dla mnie fantastycznym doświadczeniem. Dawno nie spędziłem z Tatą tyle czasu, podczas którego mieliśmy okazję porozmawiać bez świadków o wielu sprawach. A do tego otaczający nas las i kompletna, wszechogarniająca cisza. Tatę traktuję jak dobrego przyjaciela, bo, choć nie poleciał w kosmos i nie został prezydentem, zawsze, gdy jestem w domu, potrafi mnie wysłuchać i służy dobrą radą. Poza tym, las o wschodzie słońca jest po prostu magiczny. Nie sądziliśmy, że będziemy mieć tyle frajdy ze zwykłego, mogłoby się wydawać, spaceru. Miejsce, które od zawsze mieliśmy pod nosem, nagle okazało się nowe i zupełnie nieoczywiste. I tak, przysłowie „Cudze chwalicie, a swojego nie znacie” pasuje do tej sytuacji idealnie. Czasami naprawdę warto uważnie rozejrzeć się dookoła. Tego Wam i sobie życzę. PS. Wielkie propsy dla Taty – debiut przed kamerą ma już za sobą! Artykuł The Woods pochodzi z serwisu OOPS!sidedown | travel & video | blog podróżniczy.

Sistersowe polecajki #52

SISTERS92

Sistersowe polecajki #52

KOŁEM SIĘ TOCZY

Dla kogo „Twoja Samodzielna Podróż”? Start 10 lipca!

Uff. Wielkimi krokami zbliża się najważniejszy moment w moim blogowym życiu. Już za kilka dni ruszam z przedsprzedażą praktyczno-motywacyjnego ebooka „Twoja Samodzielna Podróż”, która mam nadzieje pomoże wielu osobom. A komu dokładnie? Zapraszam do tekstu i filmu, w których o wszystkim opowiem. Niesamowicie cieszę się, że to już powoli koniec. Że po 7 miesiącach mozolnych pracy – pisania, redakcji, The post Dla kogo „Twoja Samodzielna Podróż”? Start 10 lipca! appeared first on Kołem Się Toczy.

Bezlitosna dobroczynność

Ale piękny świat

Bezlitosna dobroczynność

Dobroczynność to przemysł, który często kieruje się prawami rynku, a nie potrzeb. Przynajmniej w Gwatemali...Rozmowa między moimi koleżankami z UNESCO w Gwatemali. – Byłaś już porwana przez encapuchados? – W zeszłym roku. Zgarnęli nas z domu i wywieźli na cały dzień. A ty? – Wszystko przede mną. Bardzo się boję.– Jak się nie będziesz stawiać, to nic się nie stanie... Stoję i słucham. Rozmawiają o porwaniu? Słowo encapuchados oznacza bowiem gościa w kominiarce. Ale żeby porwali je z domu? Przecież u nich mieszkam i wiem, że ich dom to twierdza. Osiedle w Ciudad Guatemala, w którym mieszkają dziewczyny, otaczają mury pociągnięte jeszcze drutem kolczastym. Mają swoją korporację, a w niej swojego osobistego taksówkarza na zawołanie przez całą dobę. Tylko on ma prawo je wozić po mieście. Raz zamówiły go dla mnie. Facet nie chciał mnie wziąć. Bał się. – Skąd więc się wzięli encapuchados u was na osiedlu ? – To element treningu na wypadek porwania. – tłumaczy Ana. – Każdy nasz pracownik i wolontariusz pewnego dnia zostaje porwany w ramach ćwiczeń. – dodaje. – Zakładają ci worek na głowę i wywożą gdzieś za miasto – wspomina swój pierwszy raz Sophie. – Ale czasem ludzie za bardzo się wczuwają... I wtedy może przydarzyć się zawał serca, jak ostatnio...Rozdziały i podziałySophie mieszka tu już pół roku, Ana dopiero miesiąc. Dziewczyny mają w Gwatemali pełne ręce roboty. Taksówkarz odstawia je pod biurem o świcie i odbiera późnym wieczorem. Przez cały ten czas dziewczyny pomagają. Z biura rozdzielają granty na najbardziej palące potrzeby. – I nie wychodzicie na ulicę?– No weź! Przecież to niebezpieczne! May oficjalny zakaz poruszania się po miescie, po przyjeżdzie podpisałyśmy takie zobowiązanie. – Ale w ten sposób możecie rozdać telefony komórkowe tam gdzie nie ma zasięgu, a komputery tam gdzie nie ma prądu i internetu! – I tak się zdarza... – Conrado do tej pory milczał, ale nie wytrzymał. – Granty przede wszystkim utrzymują organizację, do potrzebujących trafia 10-30% pieniędzy. Walka z przeznaczeniemConrado nie słucha zakazów narzuconych pracownikom organizacji pozarządowych. Ciągle szwenda się po mieście, nawet pracuje w terenie! Przez ostatnich kilka miesięcy w slumsach Ciudad Guatemala dla Czerwonego Krzyża. – Uczyliśmy ich jak się przygotować na wypadek klęski żywiołowej. I wiesz, co mówili miejscowi podczas zajęć? – Nie mam pojęcia.– „Como dios quiere”, czyli wszystko w rękach Boga! Tego nie da się przeskoczyć! Mówią „como dios quiere” i rozkładają ręce. I nie jestem w stanie ich przekonać do zrobienia jednego, durnego węzełka, który może uratować im życie. – Jakiego węzełka? – Niewielkiej foliowej torebki w której byłaby mąka, woda i suche ubranie, czyli wszystko co pozwoli im przeżyć pierwsze 24 godziny po powodzi czy innej klęsce żywiołowej, zanim nadejdzie pomoc! Przez ostatnie miesiące nie byłem w stanie ich przekonać, by ten węzełek zawiesili na sznurku u sufitu. I żeby tam sobie po prostu wisiał na wszelki wypadek. – Ale dlaczego nie chcieli tego zrobić?– Bo jeśli Bóg zechce, to ich ocali, nawet jeśli nie mają woreczka. A jeśli nie zechce to, choćby mieli ten woreczek, to i tak zginą. Więc po co im zawracamy głowę? – Faktycznie bez sensu...– Zgadzam się! Więc pewnie dlatego, kilka dni temu ktoś do nas podszedł i powiedział, że mogą nas chronić jeszcze tylko przez miesiąc, a potem mamy sobie iść, bo nas nie potrzebują. Przesycenie dobrociąSary też nikt nie chciał słuchać. – Oni już mają dosyć organizacji pomocowych. Biali ciągle im zawracają głowę, zapraszają na spotkania. Nie mają na to czasu. – Kiedyś było inaczej?– Jeszcze kilka lat temu coś można było z nimi przepracować. Dziś przyjdą tylko jeśli mamy jakieś ciasteczka albo prezenty. A przecież nasz grant był naprawdę bardzo potrzebny!Sara przyjechała z Gwatemali jako wolontariuszka AmericanAid. Jej głównym zadaniem było przekonanie kobiet do gotowania na kuchenkach żeliwnych. – Widzisz, tu ciągle gotuje się nad otwartym ogniem. Domownicy wdychają więc tlenek węgla i się podtruwają. Najgorszy jest dla niemowląt, które wdychają go przywiązane w chustach na plecach matek. – Czyli to miało sens.– I co z tego?Założenie AmericanAid jest takie, by wolontariusz mieszkał w lokalnej społeczności. Zatem Sara oprócz wtłaczania Indianom kuchenek, pomagała w codziennych sprawach. – Kiedy trzeba było kogoś zawieźć samochodem, przeczytać instrukcję... Wolontariat to przygoda!Nie łatwo zakwalifikować się do AmericanAid. Sara musiała wykazać się odpowiednim CV, po czym przejść kilkustopniowe egzaminy. Anthony'emu wystarczyła odrobina kolonialnej wyższości, która wzbudziła w nim litość na widok indiańskiego domostwa w okolicach Antigua. Miał też sporo zapału i fantazji don Quijote, która sprawiła, że postanowił zmienić indiańską rzeczywistość. I w ten sposób zapisał się do szkoły hiszpańskiego, gdzie w ramach zajęć organizowane są wolontariaty. Anthony jeździ zatem do miasteczek wokół Antigua i rozdaje damskie ubrania Indiankom. Nie skojarzył, że kobiety noszą tylko swoje tradycyjne stroje. – Rozdawałem też lekarstwa. – Na specjalne zamówienie?– Nie, z pudła. Indianki nabrały sobie garściami i poszły.Co mam mu powiedzieć? Że wokół Antigua ludzie naprawdę dobrze żyją w porównaniu do mieszkańców wiosek zagubionych w dżungli. Tylko że Anthony nigdy tam nie dotrze, bo za daleko, bo zbyt niebezpiecznie. Zatem świat Gwatemalczyków będzie porównywał do swojego, wtedy zawsze stanie nad przepaścią. Wolontariuszy poszukują też organizacje proekologiczne. Na tablicy korkowej w hostelu w Antigua Guatemala wisi mnóstwo ogłoszeń z ofertami pracy na najróżniejszych plantacjach, które dla dobra ziemi i kosmosu uprawiają kawę, orzeszki makadamii albo inne rośliny. Następnie robią z nich ekologiczne kosmetyki, cieszące się niemałym wzięciem wśród najbogatszych mieszkanek. Isabel pracowała na takiej właśnie plantacji. Miała wikt, opierunek i medytacje raz dziennie o zachodzie słońca. Dziewczyna była zachwycona, właściciel plantacji też...Domostwo w drodze do LivingstoneMaria Luz przy lekcjach

Kaszuby. Z wizytą w CEPR w Szymbarku

wszedobylscy

Kaszuby. Z wizytą w CEPR w Szymbarku

Sicily, Wanda and Grzanka, the story without a happy ending

ITALIA BY NATALIA

Sicily, Wanda and Grzanka, the story without a happy ending

When five years ago, Wanda began a new life in Sicily, she adopted a five-month bitch form a dog shelter in Golenow near Szczecin, and to provide her a beautiful life in the south of Italy, alongside loving family. Life, however, sometimes is perverse, so rolled the fate of the two girls - Wanda returned to Poland, but Grzanka beloveddog stayed in Sicily, under the care of a man who didn't want her. At any time, the Grzanka may go back to the dog shelter or simply Sicilian street. Wanda asked me to help, and I ask you. Let's help that little gem to return to the Poland. You do not need the money, because Wanda cover all costs, only the people who love animals and traveling through Italy by car or bus. Because air travel is not an option, low cost airlines don't carry animals, and in regular lines, weighing aprox. 15 kg dog would go in the luggage compartment, and that's a very big stress for a pet. Read it, share it, let's combined our forces to bring back home Grzanka. Because home is wherever your family is. Source: Italia by Natalia

Gaijin w podróży

Co to jest japońskie RPG?

Mimo że lata świetności mają już za sobą, japońskie RPG na stałe zmieniły wizerunek gier komputerowych. Powstało wiele gier, w których wcielić możemy się w ulubioną rolę z japońskich produkcji. Wielbiciele mangi i anime mogą cieszyć się nie tylko kreskówkami na ekranie telewizora. Gry RPG, czyli Role Playing Games powstały na początku lat 70. W USA, kiedy to Gary Gygax wraz z Davidem Arnesonem, na podstawie osadzonej w realiach średniowiecznych gry bitewnej Chainmail, opracowali grę Dungeons and Dragons. W RPG gracz wciela się w rolę jednego z bohaterów. Zaledwie kilka lat później RPG zawładnęło Japonią, a gry JRPG stały się niezwykle popularne wśród młodych właścicieli Nintendo. Niestety pierwsze gry wymagały nie lada pamięci. Instrukcje potrafiły zawierać nawet 200 stron. W nich znajdowały się przepisy na komendy, które umożliwiały pokonywanie kolejnych poziomów. Kiedy instrukcja gdzieś się zawieruszyła, można było pożegnać się z dalszą grą. Na szczęście kilka lat później niejaki Juji Horii odmienił oblicze RPG. Pragnął on stworzyć grę, która toczyć się będzie według nieprzypadkowej fabuły. Po nawiązaniu współpracy z twórcami serii Dragon Ball, Akirą Toriyama, w 1986 roku powstała gra Dragon Quest, która w samej Japonii sprzedała się w liczbie 2 milionów! Podczas przygody w Dragon Quest odwiedzamy zamki, ruiny, podziemia, miasta. Fabuła gry nie wydaje się wyjątkowo epicka, jednak w 1986 roku była to gra rewolucyjna. Z czasem zaczęły powstawać kolejne części Dragon Quest i rywalizujące z nią inne serie, które podnosiły poprzeczkę kolejnym twórcom. Plansze były o wiele większe, bronie zdecydowanie bardziej wyszukane, fabuły coraz bardziej rozbudowane, dostępne funkcje coraz bogatsze. Japońskie RPG W latach 90. Na konsolach zaczyna dominować Sword World 2.0. Wiele elementów fabuły zaczerpnięto z amerykańskich gier jak np. D&D, AD&D, czy Middle-earth Role Playing. Do innych znanych japońskich RPG lat 90. należą: Blue Forest Story, Gear Antique, Crystania Companion, GURPS Runal, Tokyo NOVA, GURPS Youmayakou, czy Seven Fortress. Artykuł Co to jest japońskie RPG? pochodzi z serwisu Gaijin w Podróży.

Świątkowa Wielka rowerowo – Beskid Niski

OTWARTY HORYZONT

Świątkowa Wielka rowerowo – Beskid Niski

Restauracja Twardowski w Bydgoszczy

SISTERS92

Restauracja Twardowski w Bydgoszczy

London Eye

Zastrzyk Inspiracji

London Eye