thefamilywithoutborders

Ruszamy w Polskę!

Od dziś jesteśmy w drodze. Tym razem trochę mniej egzotycznej, za to blisko Was wszystkich! Zrobimy rundkę przez Polskę z sześcioma slajdowiskami: w Bielsku-Białej, Częstochowie, Łodzi, Iławie, Gdańsku i Kołobrzegu. Wpadniecie? Strasznie nas wzruszały zaproszenia z różnych stron Polski i postanowiliśmy wybrać się w małą podróż. I tak oto wygląda nasza trasa:   A tutaj Read More

Dolina Pałaców i Ogrodów

droga/miejsca/ludzie

Dolina Pałaców i Ogrodów

Sunday with Pictures: monasteries in Meteora

Kami and the rest of the world

Sunday with Pictures: monasteries in Meteora

Sandomierz ma zadatki na najpiękniejsze polskie miasteczko [DUŻE ZDJĘCIA]

Gdzie wyjechać

Sandomierz ma zadatki na najpiękniejsze polskie miasteczko [DUŻE ZDJĘCIA]

Trekking przez Spitsbergen – fotogaleria

loswiaheros

Trekking przez Spitsbergen – fotogaleria

LOVE TRAVELING

Weekend w Łazienkach #kadryjesieni

[więcej informacji o #kadryjesieni poniżej]      #kadryjesieni – jak to działa?   Od dziś do końca października publikujemy na swoich blogach posty z jesiennymi zdjęciami i łączymy nasze blogerskie siły Aby dołączyć do zabawy: opublikuj na swoim blogu dowolny post z… 

Confess! Have you ever visited Warsaw?

HANNA TRAVELS

Confess! Have you ever visited Warsaw?

10 zdjęć na tapetę

URLOP NA ETACIE

10 zdjęć na tapetę

Pod słońce – łam zasady

Dobas

Pod słońce – łam zasady

Olympus tethering

Dobas

Olympus tethering

Smoki z Chinatown

Z pasją o życiu i podróży

Smoki z Chinatown

Klasztor wczepiony w skały

Na Wschodzie

Klasztor wczepiony w skały

Kasia i Tomek

qbk blog … photoblog

Kasia i Tomek

Zależna w podróży

Street Art w Bolonii

Bardzo długo chodziła za mną ta notka. Odwlekałam ją, bo po pierwsze lubię mieszać notki z różnych krajów i nie chcę was za długo zadręczać jednym miejscem, po drugie lubię też mieszać tematy, a w czerwcu poświęciłam aż 3 teksty berlińskiemu street art. Ale od czerwca minęło już trochę czasu, więc czas wam przedstawić jedną z najlepszych europejskich scen street…Czytaj więcej

Hawana w 4 odsłonach.

JULEK W PODRÓŻY

Hawana w 4 odsłonach.

Było zwiedzanie, imprezowanie, awantura w barze, próba oszustwa. A to wszystko w cieniu rewolucji. Odsłona 1: Zabytki – nie sposób pokazać i opisać wszystkiego co oferuje Hawana. Jest skarbnicą budowli, architektury i niepowtarzalnego klimatu. Parque Central – z posągiem Jose Martiniego to najważniejsze miejsce życia towarzyskiego Kubańczyków Capitolio – wzorowany na waszyngtońskim Kapitolu, siedziba Senatu i Izby Reprezentantów – jednak nie zapominajmy kto tak na prawdę dzierży władzę w tym kraju Parque Central – po prawej fragment słynnego hotelu Iglaterra – w latach świetności gościł największych władców tego świata, po lewej zaś fragment Gran Teatro de la Habana Plaza de la Catedral – najbardziej kameralny z głównych placów Starej Hawany Plaza Vieja – pierwotnie pełnił funkcję targu niewolnikami. Obecnie w pełni odrestaurowany jest ulubionym miejscem turystów zasiadających w jednej z licznych restauracji lub pubów, wsłuchujących się w guajiras (poezja śpiewana) – my znamy chociażby Guantanamerę Forteca La Cabana – to własnie tutaj co wieczór kubańscy żołnierze przebrani w XVIII wieczne stroje oddają wystrzał armatni obwieszczający koniec dnia Odsłona 2: Rewolucja, Fidel Castro i Che – pierwsze hasła jakie przychodzą na myśl, gdy mówisz Kuba. I faktycznie na każdym kroku można odnaleźć ich ślady. Ernesto Che Guevara jest na Kubie najbardziej szanowanym bohaterem rewolucji. Jego wizerunek widzi się na Kubie wszędzie Kult Che jest do dziś niezwykle silny. Na ulicach Starej Hawany spotkać można do dziś jego zwolenników na każdym kroku (zdjęcia można robić, ale za opłatą) Jak nie ma w pobliżu malowidła ściennego z Che lub Castro, zawsze pojawia się inny zamiennik utrzymany w klimacie Nie ma Kuby bez Che – aktualnie jego wizerunek jest chyba najlepszym z biznesów na wyspie Odsłona 3: Jestem chodzącym dolarem, więc trzeba mnie doić ile wlezie, czyli salsa, zabawa i mojito leje się strumieniami. Z cyklu historia jednego wieczoru z podtekstem kryminalnym w tle: W barze Monserrate rozegrała się historyjka, której nie zapomnę do końca życia. Super lokal – tak mi się zdaje po wejściu do środka przez wahadłowe drzwi jak w saloonie. Zamawiamy Pina Coladę. W tak zwanym między czasie nagle pojawią się pierwsi muzycy Impreza się rozkręca. Kubańczycy zapraszają do zabawy nasze koleżanki. Jedna wielka balanga Czy stary czy młody – wszyscy tańczą. Nie przeszkadza zadyma przy barze, gdzie ktoś się z kimś naparza. Ochrona czuwa i reaguje. My bawimy się dalej Kolejne drinki, coraz więcej ludzi – WOW chyba bardzo popularny lokal Jak Kuba to mojito – a tutaj oj leją rum w sporych ilościach Wieczór powoli się kończy. Powoli znikają grajkowie i tancerze. A my dostajemy rachunek i… Co to kurwa jest ??? 150 CUC (jakieś 600 zł), kto tyle nabił??? Jest nieprzyjemnie i nerwowo. Teraz my jesteśmy przeciwko ochronie i kelnerom – robi się awantura. Z opresji ratuje nas kolega mówiący po hiszpańsku – płacimy i spadamy. Wychodzi, że cała dzisiejsza impreza była pod znakiem sponsorów z Polski. Właśnie taka jest Kuba. Skoro stać Cię żeby tutaj przyjechać, znaczy masz kasę!!! Płać za wszystko walutą, za to cudne zdjęcie też. Kuba jest zabawna, muzyczna, taneczna, kolorowa – tylko czy nie jest to tylko pocztówka?? Taka Kuba też istnieje – bardziej w Santiago de Cuba – o tym później Odsłona 4: Powoli, powoli. Jutro też jest dzień Najfajniej zwiedza się powoli. Usiąść, popatrzeć na to co Ciebie otacza – chłonąć i zapamiętywać Malecon – ulubione i całodobowe miejsce spotkań habaneros (hawańczyków) – mnóstwo kąpiącej się młodzieży i dzieci Łowiących ryby Czy zakochanych par. Woda agresywnie rozbija się o mur promenady a podczas niepogody woda bezlitośnie przedziera się kaskadami przez falochron i uderza w stojące budynki Wiele z tych pięknych domów jest bardzo zniszczonych – aktualnie prowadzi się szeroko zakrojone prace, aby uratować te, które jeszcze się da W dzielnicy Miramar natrafiam na jaguey – drzewo z setkami korzeni zwieszających się z konarów drzewa. Tutaj już jest mniej turystów, panuje cisza, spokój – można odkrywać inną część miasta bez zakłóceń Jutro kierunek Dolina Mogotów…

Arktyczne lodowce

loswiaheros

Arktyczne lodowce

Bałkany 2014 - Dzień 5 - Do wiatru...

dwa kółka i spółka

Bałkany 2014 - Dzień 5 - Do wiatru...

marcogor o gorach

Góry to mały skrawek raju

  „Góry stanowią jedną z  najpiękniejszych ucieczek od nieszczęść naszego współczesnego świata. Góra, to istota więcej niż doskonała, którą czcimy, i przed którą wypada jedynie spróbować zatańczyć. Królestwo prawdziwej wolności, mały skrawek raju.” Francois Florenc „Ten kto czuje te góry w każdym ich fragmencie: od tej małej goryczki po najwyższe szczyty – ten jest taternikiem. A kto nie rozumie zostaje wspinaczem, bo wspinaczkę nosisz razem z liną i czekanem w plecaku, a taternictwo w sercu. Nie zapomnijcie o tym jak będziecie następny raz wyruszać na wyprawę, bo bez tego Tatr nie zobaczycie.”  

Kartka z podróży. W drodze na Kubę (o przygotowaniach, awaryjnym lądowaniu i pierwszym szoku na miejscu)

JULEK W PODRÓŻY

Kartka z podróży. W drodze na Kubę (o przygotowaniach, awaryjnym lądowaniu i pierwszym szoku na miejscu)

Tradycyjnie już tablica moim znakiem rozpoznawczym Zanim na Kubę to najpierw przygotowania. Z racji rozrzutu grupy po całej Polsce – trzymanie kontaktu i szybkość w uzyskiwaniu potwierdzeń (w tamtym okresie – rok 2010) stanowi wyzwanie. Wyobraźcie sobie taką sytuację. Sprawdzam cenę, podejmuję rezerwację i czekam, aż się każdy wypowie. SMS jest jedyną formą kontaktu bo zazwyczaj wszyscy siedzą w robocie i ni jak idzie się dodzwonić. Realia na Kubie Jak już mam wszystkie decyzje i akcepty na tak. Następuje mój ulubiony moment – płatność i oczekiwanie na potwierdzenie nabycia biletów. Moja karta nie zadziałała, kolegi też, więc trzecia z rzędu osoba udostępniła nam swój limit, aby wszystkie bilety kupić. A można się nieźle walnąć przy rezerwacji – co też czynię przy dwóch pierwszych biletach i tym samym rozdzielam grupę na dwa różne loty. Póki jeszcze jest retro, każdemu gorąco polecam wizytę na tej wyspie FUCK – zauważyłem, że coś jest nie halo zaraz po kliknięciu kupuj. No to teraz telefon do Niemiec (bo tam jest biuro obsługi klienta) i łączonym niemiecko – angielskim tłumaczymy o co chodzi i prosimy o zmianę dla mnie i kolegi. Witamy na Kubie Gdy i to jest dopięte, wysyłamy maila do całej grupy: Hej, Po kilku kieliszkach wina, i małym zamieszaniu z kartami - Paziówna jest sponsorem wszystkich biletów lotniczych:-)DZIĘKUJEMY!!!! Udało się zmienić też lot mnie i Julkowi (po rozmowie z Panią Albiną:-)w łamanym niemiecko - angielskim) i lecimy już wszyscy razem:-) Jednym samolotem i cena jak się okazuje też ta sama= uffffffffffff!!! Wyszło 1614 Euro na 2 osoby - czyli po 807 euro na osobę Nie mamy możliwości rezerwacji miejsc tak jak to było w locie do Indii - więc po prostu we Frankfurcie musimy zrobić zadymę przy okienku i już. Lecimy boeingiem 767 - 300(ciut mniejszy niż ten do Indii). No to jednym słowem - ahoj przygodo ponownie:-)! Miłego wieczoru - albo raczej nocy! I tak to się wszystko zaczęło. Lecimy liniami Condor Air – ponoć dobre (spółka córka Lufthansy) – sprawdzimy. W dniu wylotu na Lotnisku Okęcie okazuje się, że otrzymujemy tylko boarding card na lot do Frankfurtu a dopiero w Niemczech otrzymamy kolejny bilecik. Kamienice bajkowe W Niemczech przy stanowisku z biletami jest taka rozpierducha, że aż się dziwie bo przecież „Ordnug muss sein”, ale nie tym razem. Tutaj dochodzi do regularnej walki o pierwszeństwo zdobycia biletu – jak widać chartery wszędzie na świecie mają podobny typ klienta. W końcu siadamy w samolocie i rozpoczyna się kołowanie. Ponieważ jest to charter, napoje alkoholowe są ekstra płatne – no trudno, jakoś przeżyjemy. Po jakiejś godzinie od startu – gdzieś nad Paryżem, gdy wszyscy już zaczynaj być rozluźnieni, rozlega się głos kapitana: Szanowni Państwo z powodu zdiagnozowanej usterki (oficjalnie popsuła się nawigacja co uniemożliwia loty nad oceanem) jesteśmy zmuszeni zawrócić do Frankfurtu i awaryjnie lądować na lotnisku. Zaczyna się zamieszanie, personel pokładowy szybciutko sprząta to co już zaczął roznosić, gdzieś nad Menem rozpoczynamy zrzucanie paliwa i szykujemy się do lądowania. Ustrój polityczny choć niezmienny od lat, to widać powolne modyfikacje dla mieszkańców Cisza w samolocie jak makiem zasiał, kto może wygląda przez okno – jakby to miało w czymś pomóc i spokojnie dotykamy kołami pasa lotniska. O dziwo, nie wypuszczają nikogo z samolotu, tylko naprawiają go przy pełnym obłożeniu. Kilka godzin później, gdy usterka zostaje usunięta, paliwo ponownie zatankowane – startujemy. Kolejny komunikat od Kapitana: Szanowni Państwo, w ramach przeprosin za całą sytuację linie lotnicze chcąc zrekompensować niedogodności podczas całego rejsu będą serwować napoje alkoholowe za darmo. I to jest jakiś plus tego całego opóźnienia. Kolejne godziny lotu upływają już spokojnie. Międzynarodowy port lotniczy w Hawanie Lądowanie w Hawanie jest w późnych godzinach nocnych (tego nie przewidzieliśmy) I od razu pierwsze skojarzenie, które rodzi się w głowie – czas się cofnął!!!! Chcieliśmy to mamy. Przechodzę przez ochronę bezpieczeństwa, wręczam paszport, uśmiecham się do zdjęcia i już – mogę wejść na teren Kuby. Acha, dostaję dokument (taka luźna karteczka z wpisaną datą wjazdu – przy wylocie mam ją oddać, inaczej nie wyjadę z kraju)!!! SICK Na koniec sprawdzają mi plecak i zabierają każdy ślad jedzenia jaki w nim znajdą – obowiązuje bowiem całkowity zakaz wwożenia żywności. Jest biednie, ale oni innego życia nie znają Nasza ekipa liczy 7 osób. Więc wyzwaniem będzie ogarnianie towarzystwa oraz każdy z możliwych transferów, o czym przekonujemy się już chwilę po wymianie pieniędzy na lokalne peso convertible (taka waluta specjalna dla turystów – kto starszy pamięta jak w Polskich Pewexach płaciło się bonami towarowymi PeKaO lub walutą wymienialną), gdy przychodzi do zamówienia taksówki. Gdy już jesteśmy zapakowani – rozpoczyna się „szaleńcza” jazda ciemnymi ulicami Hawany. Momentami ekscytacja, a potem strach Ciemno, pomarańczowa poświata pojedynczych latarni, odblaski w kałużach, majaczące sylwetki przechodniów, ciemne zjawy w podcieniach zrujnowanych domów. Obrazki rodem z jakiegoś kryminału albo lepiej horroru – i my w  środku tej scenerii. Wszystko wydaje się opustoszałe, zniszczone i po prostu straszne!!!! Jeszcze popularny środek transportu Kierowca się zatrzymuje nagle: Jesteśmy na miejscu – oznajmia Czuję jak żołądek podchodzi mi do gardła – Upss Spoglądam na obdrapany budynek – w jego wnętrzu znajduje się nasze pierwsze lokum – casa particulare. Ostatnie piętro, strome schody i my z wypchanymi walizkami – ahoj przygodo??

Czasem trzeba się pokazać

Italia poza szlakiem

Czasem trzeba się pokazać

Bałkany 2014 - Dzień 4 - Droga, której nie ma

dwa kółka i spółka

Bałkany 2014 - Dzień 4 - Droga, której nie ma

Do Dawid Garedża od d…y strony

Podróże rowerowe

Do Dawid Garedża od d…y strony

Jak przekroczyć przesmyk Darien?

Fizyk w podróży

Jak przekroczyć przesmyk Darien?

wszedobylscy

Norwegia. Kraj pięknych widoków

Nie mieliśmy planu zwiedzania. Po prostu wsiedliśmy w samochód i pojechaliśmy przed siebie. To najlepszy sposób na poznanie Norwegii! O tym, że norweskie krajobrazy są naprawdę spektakularne mogliśmy się przekonać jeszcze w samolocie, kiedy podchodząc do lądowania naszym oczom ukazały się takie widoki. Przed przyjazdem do Norwegii nie mieliśmy żadnego konkretnego planu podróży, wiedzieliśmy jedynie, Post Norwegia. Kraj pięknych widoków pojawił się poraz pierwszy w Wszędobylscy .

żeby nie było żadnych wątpliwości - Ondrej poniewiera [z...

coffe in the wood

żeby nie było żadnych wątpliwości - Ondrej poniewiera [z...

marcogor o gorach

W Górach Orlickich – na Orlicy

Góry Orlickie to najwyższa część Sudetów Środkowych z kulminacją w Wielkiej Desztnej (1115 m). Większość pasma znajduje się na terenie Czech, do Polski należy jedynie niewielki skrawek głównego grzbietu (tzw. Czeski Grzebień) z najwyższym wzniesieniem w granicznej Orlicy  (czes. Vrchmezí, 1084 m n.p.m.). Pewnie by mnie tu nie było, gdyby nie kolejny urlop w Sudetach i chęć zdobycia Korony Gór Polski. Po polskiej stronie granicy turysta nie ma zbyt wiele ciekawych tras, więc ja swój pobyt ograniczyłem do poznania dzikiej i pięknej Doliny Orlicy oraz wejścia na najwyższy szczyt.  Dolina Orlicy uchodziła dawniej za krajobrazowy odpowiednik dolin alpejskich. Oddziela ona pasma Gór Orlickich i Bystrzyckich. Dzięki wyludnianiu tamtejszych wsi nadal zachowała swój dziki charakter. Przejeżdżałem przez nią przed zachodem słońca i urzekło mnie jej nieskazitelne piękno. Najciekawsze jej fragmenty znajdują się w rejonie Torfowiska pod Zieleńcem, gdzie znajduje się florystyczny rezerwat przyrody. Z Zieleńca prowadzi tam szlak turystyczny i ścieżka edukacyjna, a na środku torfowiska stoi wieża widokowa, skąd można podziwiać rezerwat.  Wieś Zieleniec to znany ośrodek sportów zimowych, obecnie będący częścią Dusznik – Zdroju. Wieś uważana jest za najwyżej położoną w Sudetach. Panuje tu specyficzny mikroklimat (jedyny taki w Polsce) – zbliżony do alpejskiego. Znajdziemy tutaj także jedyne schronisko PTTK „Orlica”, które jest dobrą bazą wypadową w pobliskie góry. Niestety w czasie mojego wrześniowego pobytu w tych stronach było nieczynne, z powodu zakończenia sezonu turystycznego! Turystów szukających noclegów przyjmuje znajdujący się naprzeciwko pensjonat „Szarotka”, po w miarę normalnych cenach. Ja też skorzystałem  z tej opcji. Wyjście na najwyższy szczyt zajmuje z tego miejsca 30 minut, a cała pętla, z powrotnym zejściem do Zieleńca – tym razem Słonecznej Doliny, gdzie przy głównej drodze jest mały parking na kilka aut, to tylko godzinna wycieczka. Nie są to więc góry wymagające, podejścia łatwe i przyjemne. Sam szczyt Orlicy jest zalesiony, ale dawniej było tu inaczej. Przed 1945 na Orlicy znajdował się uczęszczany punkt widokowy z rozległą panoramą na czeską stronę Gór Orlickich, pod szczytem stało całoroczne schronisko Hohe Mense-Baude i wieża widokowa. Schronisko to było zbudowane i prowadzone przez Heinricha Rübartscha (1852–1930), który był pionierem turystyki górskiej i narciarstwa w Sudetach i zostawił pierwsze ślady nart w Górach Orlickich. Po II wojnie światowej schronisko nie podjęło działalności, wkrótce spalone, popadło w ruinę. Pozostały po nim jedynie nikłe ślady podmurowań. Oprócz tego schroniska w okolicy znajdowało się jeszcze kilka innych, ale wszystkie zakończyły swoją działalność po 1945. Obecnie w Zieleńcu znajdziemy pomnik poświęcony temu niemieckiemu pionierowi turystyki, właśnie przy tym małym parkingu, gdzie zielony szlak schodzi z drogi głównej w las. 21 września 2012 na szczycie odsłonięto pomnik upamiętniający pobyt na wierzchołku Johna Quincy Adamsa - późniejszego prezydenta USA (w 1800), cesarza Józefa II (w 1779) oraz Fryderyka Chopina (w 1826).  Orlica należy do Korony Gór Polski i do Korony Sudetów Polskich.  Poniżej szczytu, po czeskiej stronie znajdziemy wiatę turystyczną, gdzie jest nawet księga wejść szczytowych, również z moim wpisem. Stąd już stosunkowo blisko do czeskiego schroniska górskiego Masarykowej Chaty, która jest dobrym punktem wyjściowym na najwyższą górę czeskich Orlickich Hor – Wielką Desztną. Stoi ono na rozległej odsłoniętej polanie, na wysokości 1013 m n.p.m. przy granicy państwowej z Polską. W pobliżu schroniska znajduje się punkt widokowy z panoramą na Góry Bystrzyckie, Masyw Śnieżnika, południowo-wschodnią część Gór Orlickich z Wielką Desztną czes.Velká Deštná. Ale wizyta tam jest jeszcze przede mną. Dobrze, że zostało mi coś na później. Przynajmniej będzie po co wracać!  Krótki pobyt w tych okolicach zaowocował tylko wejściem na Orlicę, ale przy okazji nabyłem dużo wiedzy i wiem, gdzie warto wrócić. Cały projekt KGP najbardziej zaowocował zdobyciem większej wiedzy o wszystkich górach w Polsce, poprzez czytanie mnóstwa przewodników, studiowania map i przeglądania internetu. Dzięki temu dowiedziałem się, gdzie warto się wybrać i co zobaczyć. I mogłem zaplanować optymalne trasy na czas mego dwutygodniowego urlopu w Sudetach. W tym czasie udało mi się odwiedzić wszystkie 16 pasm górskich Sudetów oraz czeskie pasmo Wysokiego Jesenika. Na koniec pierwszej części z cyklu opisu zdobywania mojej własnej Korony Gór Polski zapraszam do obejrzenia galerii zdjęć. Z górskim pozdrowieniem Marcogor  

Muzeum Ludobójstwa Ormian

Na Wschodzie

Muzeum Ludobójstwa Ormian

Nic nie wpłynęło tak na Ormian jak ludobójstwo sprzed 99 lat. Ono ciągle trwa w pamięci ludzi, bez względu na to, w jakim są wieku. I mimo tego, że trudno w Armenii spotkać osoby, których przodkowie zostaliby wymordowani w 1915 r., gdyż raz, że często ginęły tam całe rodziny, a dwa -wschodnia i zachodnia Armenia były wtedy w różnych państwach.   Ormianie oczekują, że świat o tym nie zapomni i na miarę swoich możliwości przypominają światu o tym. Na tyle skutecznie, że wielu państw, w tym Polska, uznało rzeź Ormian przez Turków za ludobójstwo, mimo państwom tym praktycznie nic do tego. Myślę nawet, że smutek i powaga, bardzo częste u Ormian, wynikają z tego, że ich świadomość ukształtowana jest przez tę narodową tragedię.   Pierwszym miejscem, które odwiedziłam po przybyciu do Erewania, było Muzeum Ludobójstwa. Zaprowadziła mnie tam Swieta, u której mieszkałam. To miejsce najważniejsze. Ormiańskie Yad Vashem. Ormianie uważają, że dla obcokrajowców jest tak samo ważne i ciekawe, jak dla nich. Trochę naiwne to myślenie, ale dobre. Bo gdyby ludzie pamiętali o ludobójstwie Ormian, może historia XX w. wyglądałaby trochę inaczej? Wszak to Hitler powiedział: "Zabijajcie bez litości kobiety, starców i dzieci; liczy się szybkość i okrucieństwo. Kto dziś pamięta o rzezi Ormian?"     Muzeum znajduje się na wzgórzu. Dziś wszystko tam jest w remoncie, przygotowywane do setnej rocznicy ludobójstwa, która przypadnie w przyszłym roku. Centralnym miejsc jet pomnik, w którym płonie znicz.   Ekspozycja to w tej chwili jedna sala. Zdjęcia, pamiątki, opisy i wstrząsający krótki film dokumentalny, gdzie m.in. nagrano okrutne zamordowanie prześlicznej młodej kobiety. Nie wiem, kto to nagrywał, przecież wtedy filmy dopiero raczkowały.     W zielony otoczeniu muzeum posadzone są choinki. Sadzą je reprezentanci władz róznych państw.  

BAŁKANY WEDŁUG RUDEJ

Bałkany 2014. Część 4 – o tym, co zrobić, by nie dotrzeć z Valbony do Thethu

12 sierpień 2014 Czyli rzecz o rudym pechu Budzimy się przed 7 z mocnym postanowieniem, by jak najszybciej wyruszyć w góry. W planach w końcu mamy przejście z Valbony do Thethu i powrót tą samą drogą, czyli łącznie jakieś 32km. Sporo, a do tego pogoda od rana rozpieszcza nas wysokimi temperaturami. Plan planem, ale gdy […]

Za kulisami burleski

qbk blog … photoblog

Za kulisami burleski

Relacja z wyprawy fotograficznej do Toskanii, wrzesień 2014

Italia poza szlakiem

Relacja z wyprawy fotograficznej do Toskanii, wrzesień 2014

Mam ogromną przyjemność zaprezentować Wam relację z wyprawy fotograficznej, która odbyła się w Toskanii na początku września br. Mam nadzieję, że zachęci Was nie tylko do włoskich wyjazdów, ale także do śmiałych poczynań ze swoim aparatem fotograficznym:). Siedzicie wygodnie? Jeśli macie ochotę przygotujcie sobie kawę, choć ostrzegam, że możecie zrobić się głodni:). Oto relacja Agnieszki. Za nami wrześniowy Photo Tour po Toskanii z włoskim fotoreporterem Marco Bulgarellim. Po tygodniu tak intensywnej wyprawy, którego program wypełniał czas od rana do późnej nocy i po tylu wspaniałych wrażeniach, ciężko mi jest wrócicić do codzienności i do normalnego trybu życia. Jeszcze trudniej jest mi opisać słowami nasze wyprawowe doświadczenia, atmosferę i emocje – jednym słowem toskańską przygodę. Spróbuje więc, chociaż w części oddać klimat wyprawy i opinie ich uczestników: Agnieszki, Marka, Weroniki i Zbyszka, którym dziękuję za wspaniałą postawę, zaangażowanie i niezwykłe poczucie humoru. Czas zacząć moją opowieść i wrócić myślami do tego fantastycznego tygodnia.Dzień pierwszy. Rzym i MontepulcianoWyprawa rozpoczęła się w sobotę 6 września 2014 r. Spotkaliśmy się w godzinach popołudniowych w Rzymie, skąd wspólnie wyruszyliśmy samochodem do Montepulciano. Podróż trwała zaledwie 2 godziny. Montepulciano przywitało nas pięknym zachodem słońca, a agroturystyka oczarowała uczestników niebywałym urokiem i fenomenalnym położeniem na skraju plantacji winorośli z widokiem na miasteczko. Co za miejsce! Co za klimat! I jeszcze niespodzianka, cała willa dla naszych gości!Czytaj więcej »