BANITA
TRAMPKI w stolicy
– Miałam koszmar. – Wyznała rano Ola. – Śniło mi się, że nikt nie przyszedł, że siedziałyśmy tak same u nas w sali i nikogo na Trampkach nie było. – Daj spokój! – Rzuciłam. – Nawet tak nie mów, bo zaczynam się stresować. Ale zostało powiedziane i zdenerwowanie się udzieliło. Nie było ono tak duże jak przy pierwszych organizowanych Trampkach, bo wtedy absolutnie nie miałam pojęciana jaki odzew mogą liczyć spotkania. Wydawało mi się, że przy drugich i przy dość dużej promocji nie powinno być gorzej, a miałam nadzieję, że będzie lepiej. Pierwsza osoba pojawiła się krótko po naszym przyjściu do kawiarni. Było dobrze przed dziewiątą. Do spotkań zostało dobre półtorej godziny. Basia przyjechała z Poznania. Tak miała autobus i niewiele w sumie w nocy spała. Od razu mnie to podtrzymało na duchu. Skoro komuś chciało się jechać taki kawał, nie zważając na sen (dla mnie dobry sen to podstawa) to znaczy, że sukces być musi. Sceptyczna mina Oli wciąż nie pocieszała mnie. Na rozpoczęciu jednak i podczas krótkiej przemowy, którą wygłaszałam, krążąc wokół tematów, zwykle najżywiej wszystkich interesujących: skąd pomysł i dlaczego „Trampki” (kojarzone zwykle nieodmiennie od samego początku z obuwiem), na sali zgromadzonych było już kilkadziesiąt osób. Co chwilę dochodziły jednak kolejne panie, rozsiadały się w fotelach lub na ławkach i w skupieniu, przy ciepłej kawie i herbacie, wysłuchiwały kolejnych prezentacji. Przyznać muszę, że upału nie było. Ja na zimno nie narzekałam, ale byłam rozgorączkowana cała sytuacją, tym, żeby wszystko wypaliło, żeby prezentacje się udały, żeby sprzęt nie nawalił i żebym poradziła sobie ze swoją prezentacją, którą długo planowałam, ale nie długo ćwiczyłam (cóż, praca nie pozwalała na rozwinięcie skrzydeł), ale potem uwag w ankietach o zimnie naczytałam się. Zależało nam jednak, żeby nie zamykać całego pomieszczenia, by zmieściło się więcej osób, a przychodziły też osoby z dziećmi, które z chęcią rozkładały się na zewnątrz. Zresztą nie było tak źle. Poranne mokre od deszczu chodniki powoli wysychały i słońce coraz łaskawiej obdarzało ciepłem. Tak błagałam o tę piękną pogodę, o to ciepło, które zachęciłoby ludzi do zajrzenia i posłuchania inspirujących historii. Wszystko zaczęło się od Chin i prezentacji Martyny Skury, która starała się jak najrzetelniej przekazać wiedzę o tym jak znaleźć pracę w Chinach i przekonać, że wcale „nie taki diabeł straszny jak go malują”. Prezentacja żywiołowa, pełna energii i pasji. Chciało się słuchać i faktycznie od razu spakować i do Chin wyjechać. Z Chin zostaliśmy zabrani w góry. Przewodniczką została jedyna i niepowtarzalna Ewelina Domańska, która opowiadała nie tylko o swoich samotnych wyprawach, ale również starała się nauczyć jak orientować się w terenie. Miałam nadzieję, że sporo się nauczę, a przynajmniej, co nieco zorientuję się w orientacji. Okazuje się jednak, że trudny i oporny na taką wiedzę ze mnie egzemplarz. No nic, będę musiała do Eweliny udać się na lekcje indywidualne, na które wstępnie jesteśmy już umówione. Może ta wiedza opornie wchodził mi do głowy ze stresu, bo zaraz po Ewelinie przychodził czas na moją prezentację. Tym razem postanowiłam nie opowiadać o swoich podróżach, ale odpowiedzieć na kilka pytań. Tych, które sama sobie zadawałam przed pierwszą podróżą i tych, na które zwykle odpowiadam innym osobom: czy się nie boisz?, czy to bezpieczne? czy sobie poradzę? czy starczy mi pieniędzy? skąd bierzesz pieniądze na podróże? co na to mąż? itd. W mojej prezentacji próbowałam przekonać, że warto zrobić pierwszy krok w stronę spełniania marzeń o podróżach, bo kobiece podróżowanie w pojedynkę wcale nie musi być tak niebezpieczne jak się wszystkim wydaje. Namawiałam by nie bać się zmian, bo zmiany zwykle są dobre. Czy mi się to udało? Dziewczyny, które do mnie podchodziły potem i które do mnie pisały, przekonywały, że tak. Uważam, że natura, a przede wszystkim góry to coś, co nigdy nie może się znudzić i zawsze zaskakuje i zachwyca swoim pięknem. Dlatego na jednej prezentacji o górach się skończyć nie mogło. Magda Jończyk poprowadziła nas do Nepalu. W sposób bardzo praktyczny, tak, by każdy sam mógł taką podróż zaplanować. Kto mnie zna, wie, że temat dzieci jest mi zupełnie obcy, a prezentacje o podróżowaniu z dziećmi do interesujących dla mnie nie należą. Inaczej jest jednak z prezentacjami o podróżowaniu z dziećmi Oli Wysockiej. Po raz pierwszy po jej prezentacji na I edycji Trampek w Gdańsku powiedziałam do mojego męża: „A może jednak te dzieci to nie taki zły pomysł?”. I mimo, że sprzęt nieco zaczął nam się buntować, to i tak prezentacja Oli wyszła świetnie. Gdy jestem w drodze, to zawsze dostaję mnóstwo próśb o wrzucanie jak największej liczby zdjęć jedzenia i pisania o nowych smakach. Dla wielu osób kulinaria są jednym z najważniejszych elementów podróży. O jedzeniu, czyli o tym, co wszyscy lubią najbardziej mówiła Aldona Klebowska, pogłębiając temat tego jak się przygotować pod względem jedzenie na dłuższe wyprawy i po jakie produkty sięgać w innych krajach, by nie zachorować lub się uzdrowić. Słuchałam z ogromnym zaciekawieniem, bo zawsze mam problem jak spakować jedzenie na podróż, by odżywiać się właściwie i zdrowo, a przy tym nie dźwigać ze sobą wielu kilogramów. Co by dużo mówić, po jedzeniu warto zawsze pospalać trochę kalorii. Najlepszy do tego jest rower, na który zabrała nas Joanna Kędzierska. Razem z nią szusowaliśmy po drogach pięknej Norwegii i Islandii i mogliśmy się dowiedzieć jak do takiego wyjazdu się przygotować i jak zapakować w podróż nasz ukochany rower. O tym, że nie trzeba robić planu podróży, a czasem może i nawet nie warto, bo w podróży wszystko szybko i tak się zmienia, przekonywała Dorota Chojnowska, który bardzo lubi improwizację. Skądś znam ten sposób podróżowania. Jest mi on bardzo bliski. Sama uważam, że przy, zwłaszcza takim podróżowaniu długoterminowym, plan zupełnie nie wypala, więc z góry zakładam, by go nie robić. Na deser została najstarsza zaproszona do wygłoszenia prezentacji uczestniczka spotkań – kobieta wulkan, niesamowita osoba, z której niejeden, młodszy i starszy, powinien czerpać przykład. Małgosia Maniecka podróżuje od wielu lat. Zawsze z plecakiem, choć sama mówi, że nie zawsze już plecy i nogi dają radę. Zwykle podróżuje sama i długoterminowo. Uwielbia korzystać z couchsurfingu i z autostopu i zarażała historiami ze swoich przygód […] The post TRAMPKI w stolicy appeared first on .