BiteInto Americas

Gorączka złota w peruwiańskiej dżungli

Złoto niszczy zielone płuca ziemi. Zwierzęta. Ale przede wszystkim – ludzi. Koszty czarnego wydobycia są niewyobrażalne.

Złoto niszczy zielone płuca ziemi. Zwierzęta. Ale przede wszystkim – ludzi. Koszty czarnego wydobycia są niewyobrażalne.

Piętnaście lat temu Puerto Maldonado  było małym miasteczkiem. A potem przyszedł międzynarodowych krach na giełdzie. Ceny złota poszybowały w górę, a andyjscy górale zeszli do dżungli. W dziesiątkach tysięcy. Tak w skrócie zaczęła się gorączka złota w Madre de Dios, regionie na zachodzie Peru.

Dziś Puerto, stolica regionu, ma asfaltowe drogi i lampy na ulicach. –  Przyjeżdżam tu od 2008 roku. Wtedy nikt nie miał telefonu komórkowego, szeroko-pasmowy internet nie istniał. Teraz każdy ma komórkę, nie ma restauracji bez WiFi – wylicza Gordon Lewis Ulmer, amerykański antropolog, który bada tu strategie przetrwania ludzi. Siedzimy w takiej właśnie przyjemnej knajpce podłączonej do świata. Jej właścicielka jest wyjątkiem od reguły – większość hoteli, kasyn i mototaksówek (tutejszych tuk-tuków) kupiono za nielegalnie wydobyte złoto.

Inny amerykański badacz, Greg Asner, wykonał niesamowite fotografie z powietrza używając innowacyjnej techiniki. Przerażony, w komentarzach mówił, że nigdy nie wyobrażał sobie takiego zniszczenia. Od boomu złota rocznie pod nóż macheteros, wycinaczy dżungli, idzie 6 tys. hektarów równikowego lasu (wcześniej, dla porównania – 2 tys.)

amazon3

(fotografie wykonane przez Carnegie Airborne Observatory pod kierownictwem Grega Asnera)

W nielegalnym biznesie chcą być wszyscy – najbiedniejsi z biednych, którzy przyjeżdżają z Andów z jednym workiem ciuchów i nie mają nawet na jutrzejszy obiad; międzynarodowe koncerny, firmy chińskie, rosyjskie i japońskie; a nawet Polka, którą poznajemy w barze. Przepracowała jako kucharka co prawda tylko dwa miesiące i zarobiła gram złota, czyli 80 soli, ale też otarła się o szarą strefę.

Trudno się dziwić. Mogą tu szybko zarobić bez ponoszenia kosztów  – Zwykle koło 800 soli tygodniowo, jak się poszczęści – będzie i 3 tysiące. Jedzenie i spanie zapewnione – mówi nam zaprzyjaźniony górnik, Humberto, nad szklanką piwa. Od miesiąca jego maszyna stoi, bo zgubił korytarz. – Do złota trzeba mieć szczęście. Nie rządzi się logiką – mówi z poważną miną.

amazon1

Wycinanie dżungli, a zatem niszczenie flory i fauny, to tylko jeden z kłopotów związanych z nielegalnym wydobyciem (a 97% peruwiańskiego złota jest czarne). Kolejny to zatrucie ziemi i rzek rtęcią, dzięki której górnicy oddzielają drobinki złota. 78 proc. mieszkańców z regionu ma podwyższony poziom rtęci w organizmie. Często nawet 27 razy wyższy niż w zaleceniach WHO. Do tego dochodzą ciężkie choroby przenoszone przez moskity, które plenią się jak dzikie w powstałych po wydobyciu bagnach – leiszmanioza, malaria czy denga. Tragiczne wypadki, które zdarzają się co chwilę – górnicy giną zmiażdżeni przez zwały ziemi, nierzadko koledzy z obozu nie znają ich imienia, nie mają dowodu. Skremowani w Puerto Maldonado jako NN.

amazon2

W okolicy kopalń, jak na przykład na 108 kilometrze drogi Interoceanica, która łączy Brazylię z Peru, rosną miasta z belek i szmat. I bary. Putibary. A w nich pracują dziewczyny z Puno czy Cuzco skuszone pracę w kuchni. Prostytucja nieletnich, handel ludźmi. Alkoholizm. Ta litania się nie kończy.

x Close

Like Us On Facebook