WEEKENDOWI PODRÓŻNICY
Farma Iluzji vs. Magiczne Ogrody. Parki rozrywki “made in Poland”, czyli gdzie najlepiej wyjechać w weekend?
(adsbygoogle = window.adsbygoogle || []).push({});
Choć Polska nie dorobiła się jeszcze swojego Legolandu, to jednak mamy kilka godnych uwagi parków rozrywki. Dlatego jeśli jesteś rodzicem (albo i nie, choć to główna grupa docelowa takich miejsc) i przeraża cię wizja siedzenia w weekend w domu, to koniecznie musisz przeczytać ten tekst.
Ah, parki rozrywki, czyli wiecie… takie trochę większe wesołe miasteczka. Jedno z fajniejszych wspomnień dzieciństwa to wycieczki do Warszawy do słynnego Cricolandu, czyli takiego (#gimbynieznajo) prapraprzodka dzisiejszych parków rozrywki, gdzie flekowano do cna kieszenie rodziców. A jeśli coś zostało, to wydawało się na frytki i sok w McDonald'sie (oczywiście, jak już się wystało w tej gigantycznej kolejce). Wydawałoby się, że zamiłowanie do tego typu przybytków mija wraz z wiekiem, ale nie… Kiedy kilka lat temu byliśmy na wycieczce w Danii, a Iza koniecznie chciała pojechać do Legolandu, byłem na nie. Mój opór był jeszcze większy, gdy zobaczyłem ceny biletów (jakieś 150 zł od łebka, może więcej). Ale jakoś to przełknąłem i wlazłem tam, ale tak bez przekonania. Efekt? Po pół dnia Iza musiała mnie stamtąd wyciągać prawie siłą, a przy większości tych miniaturowych instalacji popędzała, żebyśmy szli dalej. W Polsce takich parków jeszcze się nie dorobiliśmy, ale to wcale nie znaczy, że nie ma fajnych miejsc w tym klimacie. Takich idealnych na całodniową wizytę. A my całkiem niedawno odwiedziliśmy 2 z nich: Farmę Iluzji i Magiczne Ogrody.
Dlaczego? Bo nie lubimy spędzać weekendów w domu (ja czasem lubię – to pisałem ja, Mariusz). Tak co do zasady, no i nazwa bloga też jednak do czegoś zobowiązuje. A ponieważ budżetu nam jednak nie staje, by każdy weekend spędzać w innej europejskiej stolicy (inna sprawa, że w większości już byliśmy ), to regularnie ruszamy w takie krótsze lub dłuższe wyprawy po Polsce. I to takie, które muszą uwzględniać Helciaka. Zacznijmy więc od początku.
1. CO TO ZA MIEJSCA I JAK TAM DOJECHAĆ?
Farma Iluzji to istniejący od 2012 r. park rozrywki położony nieopodal Garwolina, kilka kilometrów w bok od krajowej 17-tki. Położony w lesie obiekt jest (jak sama nazwa wskazuje) pełen różnego rodzaju „magicznych” miejsc, które zwodzą nasze zmysły w różne możliwe strony.
Park jest dość spory, rozlokowany na ponad 4 ha terenu. Na plus dość wygodny dojazd z Warszawy (niecałe 100 kilometrów), choć kiepskie oznaczenia sprawiają, że w podróż dobrze zabrać ze sobą GPS-a.
Magiczne Ogrody leżą trochę dalej od Warszawy, bo w Janowcu, rzut beretem od Puław, ale z pewnością znajdują się w ciekawszej okolicy.
No bo przecież tuż za Wisłą jest malowniczy Kazimierz Dolny, a nieco ponad 30 kilometrów dalej jest wspaniały park w Nałęczowie (a stamtąd to już rzut beretem do Lublina, a z Lublina to wiadomo, koniecznie do Zamościa, a z Zamościa to już wstyd nie pojechać do Lwowa i tak wyglądają nasze niektóre wyjazdy). Magiczne Ogrody są znacznie większe od Farmy Iluzji, ale też oferują trochę inne atrakcje. Park w Trzciance to połączenie wspaniałej architektury krajobrazu ze świetnymi urządzeniami do zabawy dla całej rodziny. Jest tu wielka zjeżdżalnia, karuzele, labirynty. Oddajmy zresztą głos konstruktorom parku. – „Ogród to wędrówka ku istocie świata, wędrówka ogrodnika do wnętrza siebie. To zrozumienie, że prawdziwa kompozycja natury spokojnie oddycha….” – dobra, chyba starczy.
2. JAKIE CZEKAJĄ WAS ATRAKCJE I CZY SĄ TO MIEJSCA TYLKO DLA DZIECI?
Na drugą część pytania już na starcie możemy odpowiedzieć zdecydowanie: NIE, choć oczywiście rodziny z dziećmi stanowią lwią część klientów parku. Nie da się ukryć, że nieco bardziej adresowaną do dzieci jest oferta Farmy. Tych mniejszych, ale też trochę starszych.
FARMA ILUZJI
Co jest fajne? Już na samym wejściu widzimy Latającą Chatę Tajemnic, czyli przekrzywiony domek, gdzie błędnik odmawia tajemnic. Wchodząc do środka trzeba się naprawdę mocno trzymać. Zabawa była zacna, choć w środku długo nie wytrzymaliśmy, bo faktycznie wszystko leciało nam do dołu. Oczywiście, uwaga ta nie odnosi się do Helki, którą trzeba było odrywać od nogi taboretu, który sama z wielką checią próbowałą zdemontować.
Fajnych miejsc jest tu więcej – są np. lewitujące piłeczki i „głowa na talerzu”, czyi słynna iluzja będąca idealnym miejscem do zrobienia pamiątkowego zdjęcia. Takich drobnych optycznych tricków jest tu zresztą więcej. I może nie są one jakimś szczytem techniki, ale gwarantuję, że przy każdej spędzicie dobre kilka minut (z dzieckiem do kilkunastu) świetnie się przy tym bawiąc.
A skoro park dla dzieci, to oddajmy głos Helce. Co jej się najbardziej podobało? Faworytem był z pewnością Zakręcony Domek. Taki mały budyneczek, który kręci się dookoła własnej osi….z ludźmi w środku. Bardzo podobał jej się też Rezerwat Dziki Smoków, czyli ruszające się i bardzo realistycznie odwzorowane modele kreatur wszelkiej maści. Ciekawych miejsc jest tu zresztą więcej – Tunel Zapomnienia, Grobowiec Faraona i Labirynt Luster, czyli poszukiwanie wyjścia z częstym obijaniem nosa o ściany.
Najfajniejsze w tym miejscu jest chyba jego położenie – w samym środku lasu, wszędzie zielono, do tego jeziorko. Oprócz dużych atrakcji dla dzieci co krok są tam ustawione rzeczy bardziej konwencjonalne, czyli huśtawki, place zabaw, duże pluszowe klocki do układania. Do tego fajny mostek nad stawem, po którym też można popływać łódką.
MAGICZNE OGRODY
Drugi park rozrywki jest zbudowany w formie kilku diametralnie różniących się od siebie krain w osobnych dolinkach. Na samym początku mamy więc Dom Czarodziejek, czyli piętrowy zamek z masą zjeżdżalni i fajnym widokiem. To tu tłoczą się największe tłumy dzieciaków.
Tuż obok znajduje się marchewkowe pole z ogromną i zapewne zasilaną GMO plantacją pysznych warzyw. A właśnie, byłbym zapomniał – tuż za wejściem znajduje się staw, po którym każdy chętny może sobie powiosłować tratwą. I to nawet jeśli nie umiesz pływać – woda ma ledwie pół metra głębokości Tuż obok znajduje się wejście do kolejki – ciuchci, która prowadzi przez tunel i zielony labirynt. Poznacie to miejsce bez problemów, bo zawsze prowadzą do niego gigantyczne kolejki, a z powodu gigantycznego zainteresowania władze parku wprowadziły zasadę, że każde dziecko może się na niej przejechać tylko raz. Tuż obok znajduje się Robankowa Łąka, na której pasą się ni to żaby, ni to glisty. Dla mnie żadna atrakcja, ale po minie Helki wnoszę, że dzieciakom się podoba.
Na samym końcu parku znajduje się podobno świetne Smocze Gniazdo (które olaliśmy, bo wstęp dla dzieciaków od 6 roku życia). Skupiliśmy się, więc na innych atrakcjach jak Krasnoludzki Gród. Można w nim wejść na taras widokowy, ale też pochodzić po podziemnych labiryntach. Można też postrzelać z łuku albo powalczyć specjalnymi mieczami z osłonką z waty.
I tak płynnym ruchem przechodzimy do miejsca, gdzie do zachwyconych dzieci dołączą równie zadowoleni dorośli. Na początek zjeżdżalnia. I to nie byle jaka, bo ogromna. Z czterema torami, na moje oko sięgająca wysokości prawie trzech pięter.
W tym miejscu PRO-TIP: Przed wejściem na górę koniecznie zaopatrzcie się w szary materiałowy fartuszek, który należy założyć przed zjazdem. Dobry ślizg gwarantowany. A bez fartuszka grozi wam np. zatrzymanie się w połowie zjeżdżalni i w najlepszym razie dość żenujące dopychanie się do dołu nogami, a w najgorszym – przysadzisty strzał w nery od berbecia, który zjeżdża tuż po tobie i wiesz co? Ma płachtę
Są też inne atrakcje, np. bujające się łódeczki, które bujają sami ich pasażerowie, pociągajac za specjalne liny. Zabawa jest super, tym bardziej, że sami możemy dostować tempo i siłę „buja”. A tuż obok grill z kiełbaską, karkóweczką i innymi specjałami. Jest dobrze? No ja myślę. Jest też miejsce „na dobicie” milusińskich. Tuż przy wejściu do parku jest wielka łąka, na której rozstawione są wielkie klocki, kilka dużych trampolin, dmuchany zamek ze zjeżdżalnią i inne tego typu zabawki. Idealne miejsce, jeśli twoja pociecha nie zdążyła się jeszcze „wybawić”.
3. DODATKOWE ZALETY
Oba miejsca absolutnie nadają się na piknik. Możesz zabrać swój kocyk, własne żarcie i po prostu się rozstawić, bo miejsca jest bardzo dużo. Gdzie fajniej? Trudno powiedzieć – Farma znajduje się wśród drzew, więc w ciepłe dni gwarantuje większy cień. Z kolei Magiczne Ogrody są prawie zupełnie odsłonięte – co kto lubi.
Farma ma jednak tę delikatną przewagę, że ma ognisko, do którego w każdej chwili można się podpiąć, by podpiec kiełbaskę, chlebek, piankę marshmallow (a coale wszystkie? Taka amerykańska moda) czy na co tam tylko mamy ochotę. I w sumie jest to dobra opcja, bo oferta gastronomiczna jakoś szczególnie nie powala. Na Farmie mamy taki tradycyjny bar w klimatach klasyki polskiego fast foodu. Jest herbata w plastikowym kubku, schabowy z frytkami, hambuksy, hot-dogi i zapieksy (próbowałem, takie se), ale też np. panierowane serki. Zaleta: ceny nie są zaporowe.
W Ogrodach oferta restauracyjna wygląda zdaje się trochę lepiej, bo i miejsca wyglądają jakoś tak schludniej i czyściej. Część restauracyjna znajduje się tuż przy wejściu i jest podzielona na 2 skrzydła: „restaurację” i kawiarnię, gdzie można też kupić desery i lody. I nie wiem czy to pora naszego przyjazdu (byliśmy na miejscu po godz. 16) czy co, ale wszystkie stoliki były zajęte, a do baru była kolejka na przysłowiowe milion dwieście Chińczyków. I w sumie nie bardzo wiadomo po co, bo z tego, co widzieliśmy, menu też wykwintnością nie grzeszy.
4. A WADY?
Farma Iluzji w niesamowity sposób drenuje portfele klientów. Normalny bilet kosztuje 29 zł, ale uprawnia do wejścia tylko do części atrakcji. Do tych bardziej bajeranckich (jakieś karuzele etc.) wstęp jest dodatkowo płatny. Najczęściej po 5-10 zł za wejście. Właściciel parku dobrodusznie co prawda proponuje wykupienie tzw. złotej opaski za 35 zł, dającej nielimitowany dostęp do wszystkich atrakcji, jednak nie da się ukryć, że jest to zwykłe żerowanie na dzieciakach, którym przecież raczej ciężko się odmawia (a jak już się odmówi, to trzeba się liczyć z awanturą). Poza tym kurde – jeśli cała rodzina wykupi takie „all inclusive” to koszty takiej wyprawy nie będą już niskie, oj nie.
„Wadą” Magicznych Ogrodów są… ogromne tłumy odwiedzające ten przybytek. Specjalnie wybraliśmy się tam w niedzielę po godz. 16, a i tak trudno nam było znaleźć miejsce na ogromnym parkingu. Na którym można było zaobserwować blachy naprawdę z całej Polski.
Wadą Ogrodów jest też… bardzo mała liczba dostępnych na miejscu pracowników czuwających nad bezpieczeństwem bawiących się. W efekcie ma się wrażenie, że całkowitą kontrolę nad parkiem mają zwiedzający. I z jednej strony to jest wielki plus, bo w Ogrodach są naprawdę fantastyczne zabawki. Jest np. karuzela dla dzieci, którą uruchamiają ruchami mięśni tatusiowie przesuwający ogromne koła. Albo te kołyszące się łódeczki – fajna sprawa. Z drugiej strony – są takie miejsca jak ta sięgająca trzeciego piętra zjeżdżalnia, na której panuje gwar i ścisk. I przyznam szczerze, trochę strach, że nikt tego nie nadzoruje. A podobnych miejsc znalazłoby się jeszcze kilka. Na drobny minus zasługuje też możliwość kupienia piwa. Jasne, nie bądźmy purytańscy, ale to się jakoś łączy z poprzednią wadą: skoro już nikt nie dogląda tego parku, to warto zostać tutaj trzeźwym. A po drugie: Ojcze, kurna! Jesteś tu ze swoim dzieckiem.
5. PODSUMOWANIE
Oba miejsca są dość ciekawą opcją, jeśli akurat macie wolny dzień i nie macie czego ze sobą zrobić. I choć nie jest to co prawda taka moc atrakcji jak we wspomnianym na wstępie Legolandzie, to oba iejsca są warte swojej ceny. I w sumie to je polecamy.
PODOBAŁ CI SIĘ WPIS? POLUB NA FEJSBUKU, PODZIEL SIĘ Z INNYMI!
Artykuł Farma Iluzji vs. Magiczne Ogrody. Parki rozrywki “made in Poland”, czyli gdzie najlepiej wyjechać w weekend? pochodzi z serwisu weekendowi.pl.