Było kiedyś w Polsce lato

Orbitka

Było kiedyś w Polsce lato

Orbitka

Flash mob na Okęciu dla półmilionowego pasażera Dreamlinera

Gdy dwa lata temu LOT wprowadził do floty nowiutkiego Dreamlinera, nie spodziewał się pewnie tych wszystkich kłopotów, jakie on zgotuje, usterek, przestojów, negatywnych opinii o sensowności całej inwestycji i ogromnego hejtu, jaki ten temat będzie przyciągał. W dniu uroczystej inauguracji polskiego dreamlinera (15.11.2012), w którym niemal wszystkie polskie (i nie tylko) media huczały na jedną nutę i strach było otworzyć lodówkę, żeby nie wypadł z niej dreamliner, lecieliśmy z grupką przyjaciół też nowym, ale już 5-dniowym dreamlinerem chilijskiego LANu nad Andami, na trasie z Argentyny do Chile. Powietrze było tak przejrzyste, że wydawało się, że możemy dotknąć gór (patrz post: http://orbitka.wordpress.com/2012/11/15/lecimy-dreamlinerem-nad-andami/). Ale… wracajmy na nasze pole. Otóż przez te dwa lata, mimo licznych przestojów, LOT uzbierał już pół miliona pasażerów. Żeby zaznaczyć ten fakt, w ostatni poniedziałek na Okęciu miała miejsce ciekawa akcja. „Okrągły” pasażer, gdy zgłosił się do odprawy, został zaskoczony niezwykłym zachowaniem obsługi lotniska, pod którą podstawieni byli aktorzy teatru ROMA. Zobaczcie film, który od wczoraj przetacza się z impetem po internecie. Jak widać Polak też potrafi. Fajna inicjatywa, zgrabnie przeprowadzona, sympatycznie się kojarzy i wizerunkowo może pozwoli nieco załatać ten kulejący PR wokół dreamlinera. Tak trzymać. Jeśli chcecie poczytać więcej, to polecam też zgrabny i podsumowujący opis w wykonaniu lekkiego pióra Sergiusza Pinkwarta na portalu http://turystyka24.tv/lot-teatr-roma-strategia-win-win/. —– Warszawa, 26.11.2014, godz. 13:00 —–

Wyjątkowe prezenty na wyjątkowe święta + KONKURS

Podróżniczo

Wyjątkowe prezenty na wyjątkowe święta + KONKURS

Pomysł na listopad – Góry Sokole i Rudawy Janowickie

mpk poland

Pomysł na listopad – Góry Sokole i Rudawy Janowickie

Nad morzem - Chłapowo, Hel, Sopot

Wandzia w podróży

Nad morzem - Chłapowo, Hel, Sopot

Yerevan through my eyes #49

Picking the Pictures

Yerevan through my eyes #49

Wrocław – jak tu zielono!

OTWARTY HORYZONT

Wrocław – jak tu zielono!

Zależna w podróży

Festiwal Otwartych Piwnic czyli słowacka kraina Bachusa

Ojej jak mi dobrze! Właśnie wróciłam z weekendu na Słowacji, na której byłam na genialnym Festiwalu Otwartych Piwnic. 164 winnice serwowały swoje wina, a ja łaziłam pomiędzy nimi i szczodrze napełniałam kieliszki trunkiem coraz to lepszej jakości.   Nie pierwszy raz! Wiecie, co jest najlepszym wyznacznikiem tego, że dane miejsce czy wydarzenie są naprawdę warte zobaczenia? Powroty! Tak naprawdę na…Czytaj więcej

Recenzja: Radisson Blue Centrum w Warszawie

wszedobylscy

Recenzja: Radisson Blue Centrum w Warszawie

W pięciogwiazdkowym hotelu Radisson Blu w Warszawie udało nam się przenocować dzięki promocji w serwisie hotels.com. Dawno już nie nocowaliśmy w takich luksusach, a cały nasz pobyt upłynął w komfortowej atmosferze. Hotel Radisson Blu Centrum znajduje się w przy ulicy Grzybowskiej. Z dworca Centralnego do hotelu dojedziemy tramwajem (jeden lub dwa przystanki), jest to jednak na tyle krótki dystans, że można pokonać go na piechotę. Przy hotelu znajduje się przystanek autobusowy, skąd odjeżdżają autobusy w stronę ulicy Nowy Świat. Spacerem z hotelu możemy udać się do Ogrodu Saskiego i dalej na Krakowskie Przedmieście oraz Stare Miasto. Zameldowanie w hotelu trwało dosłownie 3 minuty, a dzięki uprzejmości pani w recepcji dostaliśmy upgrade z pokoju typu standard do pokoju klasy biznes. Nasz pokój znajdował się na trzecim piętrze w bocznej części, dzięki czemu nie dochodziły do nas hałasy z zewnątrz – akurat tej nocy w hotelu nocowała drużyna młodych sportowców, która biegała po wszystkich piętrach. Pokój biznesowy, w zależności od potrzeb, oferuje jedno podwójne lub dwa pojedyncze łóżka. W pokoju znajduje się biurko, telewizor, fotele ze stolikiem kawowym, łazienka z kabiną prysznicową, suszarką oraz przyborami toaletowymi, a także żelazko z deską do prasowania. Jako że jest to pokój o podwyższonym standardzie do naszej dyspozycji mamy ekspres do kawy czy dostęp do dodatkowych kanałów TV, a goście dla wygody otrzymują szlafrok oraz kapcie. Dostęp do Internetu jest bezpłatny. Pokój jest przestronny, komfortowo urządzony w stonowanych kolorach. Warto wspomnieć o bardzo wygodnym materacu – człowiek rano wstaje porządnie wyspany i wypoczęty. Z okna możemy podziwiać widok na centrum Warszawy, z Pałacem Kultury na czele, który ładnie prezentuje się szczególnie wieczorem. W hotelu znajdują się również restauracje oraz bar w lobby. Goście mają dostęp do basenu, sauny, siłowni oraz usług SPA. W cenę pokoju biznesowego wliczony jest śniadanie w formie szwedzkiego bufetu – całkiem bogata oferta sprawia, że każdy znajdzie coś dla siebie. Do wyboru mamy ciepłe dania (jajecznica, kiełbaski, owsianka), wędliny, sery, warzywa, owoce i słodkości do kawy. Pobyt  w hotelu Radisson Blu Centrum, choć krótki, był bardzo przyjemny i z przyjemnością ponownie go odwiedzimy w przyszłości. Przeczytaj równieżRejs promem do SzwecjiPiesza wędrówka na PreikestolenWyspa Krk, czyli Chorwacja w pigułceChorwacki cud natury: Park Narodowy Jezior Plitwickich Post Recenzja: Radisson Blue Centrum w Warszawie pojawił się poraz pierwszy w Wszędobylscy.

Spotkanie podróżnicze i mikołajowa akcja „Paczka dla Laare”

Podróżniczo

Spotkanie podróżnicze i mikołajowa akcja „Paczka dla Laare”

TEDx Lublin na żywo w Internecie

loswiaheros

TEDx Lublin na żywo w Internecie

Zbliża się wielkimi krokami spotkanie TEDxLublin, które zostało zorganizowane pod hasłem: „Stare pytania. Nowe odpowiedzi”. Co prawda wejściówki na wydarzenie rozeszły się bardzo szybko, to organizatorzy postanowili także udostępnić je w całej Polsce za pośrednictwem transmisji on-line, która od 14:30 w sobotę 22.11 będzie nadawana o tutaj; Nasze wystąpienie pt. „”Jak zwiedzić świat i nie zbankrutować?” ... The post TEDxLublin na żywo w Internecie appeared first on Podróże po świecie.

With love

Gorce: Polana Wisielakówka

Polana Wisielakówka (ok. 1180 m n.p.m.) położona jest w górnej części Polany Świderowej pod Turbaczem. Nazwa polany, jak łatwo można się domyślić, pochodzi stąd, że niegdyś grzebano tu samobójców (wisielców, wisielaków), których przesądy nie pozwalały pochować na terenie wsi, by nie sprowadzili na nią nieszczęścia. U Zagórzan, zamieszkujących część Beskidu Wyspowego i północną stronę Gorców, niedoszłego samobójcę nazywano melancholikiem. Ciała tych, którym udało się odebrać sobie życie traktowano z dużą ostrożnością i podejrzliwością, w miejsca pochówku wywożąc je opłotkami, tak, aby ominąć wszelkie pola uprawne i drogi. Samobójców chowano więc poza murami cmentarza parafialnego, z dala od poświęconej ziemi, w której człowiek odbierający sobie życie nie był godzien spocząć. Zwykle były to granice wsi lub rozstajne drogi – przestrzeń mająca szczególny status, miejsce nikomu nieprzynależne, niczyje. Wierzono, że śmierć przez powieszenie jest przyczyną silnego wiatru i długotrwałych opadów deszczu lub śniegu. Sposobem na uniknięcie klęski głodowej spowodowanej złą pogodą było wykopanie ciała z grobu i spalenie go na stosie lub powtórne zakopanie na cudzym gruncie, za dziewiątą miedzą. Liczba ta miała wymiar magiczny – była wielokrotnością liczby trzy, bardzo ważnej w ludowych wierzeniach i odwołującej się do religii (Trójca Święta, trzy upadki Jezusa pod krzyżem, trzy dni do zmartwychwstania po śmierci Zbawiciela). Wisielca dało się odratować, należało jednak pamiętać o kilku ważnych sprawach. Po pierwsze, należało uważać, by na jego widok nie krzyknąć „Oj, psia, powiesił się!” lub innych niepochlebnych zwrotów. Po drugie należało wymówić słowa „Oj, fałas Bogu, jak się to dobrze stało!”. Po trzecie, dla pewności, bić go po głowie gontem z wyrzezanym krzyżykiem niespodzianym, który był niczym innym, jak dobrze nam znaną swastyką, symbolizującą ogień i światło, które umożliwiają życie. Samobójca przychodził do świadomości, „jak się go wcas zdjęło ze snura”. Ponieważ samobójca miał bardzo bliski kontakt ze śmiercią, a co za tym idzie z zaświatami, część przedmiotów i fragmentów ciała, zwłaszcza wisielca, nabierała magicznych właściwości. Szczególnym zainteresowaniem czarowników i czarownic cieszyły się części ubrań i sznur, na którym delikwent się powiesił. Spośród fragmentów ciała najbardziej cenione były: palec ucięty zaraz po odnalezieniu zwłok, dłoń, zęby, kości, włosy i… genitalia. Wysuszone i noszone przy sobie gwarantować miały niesłabnącą potencję seksualną u mężczyzn. Bacowie często odwiedzali miejsca pochówku samobójców i szukali ich czaszek, z których „broli ino scenke z zembiskami i uciekali het, ino nie wolno się było obzierać”. Zawsze należało się odwdzięczyć zmarłemu i dać na mszę za jego duszę. W południowej części Wisielakówki stało w okresie międzywojennym pierwsze w rejonie Turbacza schronisko, wybudowane według projektu Karola Stryjeńskiego. Budowę ukończono w 1925 roku, a następnie w latach 1929–31 rozbudowywano tak, by docelowo pomieściło ok. 60 osób. W 1927 r. z okazji jubileuszu Władysława Orkana, jednego z najbardziej znanych piewcy piękna Gorców, nadano schronisku jego imię. Niestety, w 1933 roku schronisko spłonęło podpalone prawdopodobnie przez leśnych złodziei. Obiektu już nigdy nie odbudowano. Niedługo potem rozpoczęto budowę schroniska pod Turbaczem w obecnym miejscu. Na podstawie: U. Janicka-Krzywda i K. Ceklarz, „Czary góralskie” / Wikipedia

With love

Gorce: Ciekawostki

Kto choć raz w życiu nie oddychał górskim, a polskim powietrzem, kto go nie skosztował z przyprawą świeżości porannej, ten nigdy nie pojmie tej tajemniczej, błogosławionej władzy, jaką góry wywierają na wszystkie zmysły, czucia, na całą istotę człowieka (…). / Seweryn Goszczyński, „Dziennik podróży do Tatrów”, 1832 Toponomastyka – nazwy miejsc Nazwa Gorce wymieniana była już w XIII i XIV-wiecznych dokumentach. Wywodzi się prawdopodobnie od słowa górce, czyli „małe góry”, lub od staropolskiego gorzeć – „płonąć, palić się” i związana jest ze sposobem uzyskiwania polan śródleśnych metodą żarową. Wiele nazw (np. Kiczora – góra porośnięta lasem, Magura – wysoki, wyraźnie wyodrębniony masyw, Groń – pagórek, Przysłop – przełęcz, Cyrla – polana powstała przez korowanie drzew, tzw. cerhlenie, Runek – polana, Suhora – obumarły płat lasu) pochodzi z XIV i XV wieku, kiedy w Gorcach pojawili się pasterze wołoskiego (dziś: rumuńskiego) i ruskiego pochodzenia. W południowej części Gorców spotkać można kilka nazw (Waksmund, Szlembark, Grywałd, Goderman, Hoborg) pochodzenia niemieckiego związanych z osadnictwem niemieckim z końca średniowiecza. Do nazw gwarowych zaliczyć można nazwy takie jak: Paciepnica (paciep – „miejsce cieniste”), Łocha i Łochowy Potok (obszar trudno dostępny), Kira (ostry zakręt drogi), Kocie Młaki (białawe owocostany wełnianki wąskolistnej). W gwarach góralskich nazwa Turbacza, najwyższego szczytu Gorców, jest określana jako: Turbac, Trubac, bądź Turboc. Przypuszcza się że nazwa Turbacz ma korzenie wołoskie. Jedna z teorii mówi że pochodzi od rumuńskich słów: turba – „darń, torf”. Istnieje też teoria według której pierwotnie określenie dotyczyło Potoku Turbacz i jest nazwą dokładnie wschodniorumuńską nawiązującą do słowa turbat – „wściekły”, „szalony”, „zmącony”, „mętny”. Geografia Gorce w zarysie przypominają rozgwiazdę, której środkiem jest najwyższy w paśmie Turbacz (1310 m. n.p.m.) – osobliwość tę określa się mianem rozrogu. Najdłuższy grzbiet główny ciągnie się od Turbacza na wschód przez Kiczorę, Jaworzynę Kamieniecką, Przysłop i Gorc Kamieniecki. Falista linia grzbietowa i zaokrąglone kopuły szczytów w Gorcach związane są z budową geologiczną – cały masyw zbudowany jest z utworów fliszowych, czyli ułożonych warstwami skał osadowych (piaskowców, zlepieńców i łupków), które różnią się odpornością na wietrzenie. Niszczenie spodniej warstwy piaskowcowo-łupkowej powoduje pękanie i rozsuwanie się wielkich bloków sztywnego piaskowca warstwy górnej. W ten sposób powstają rowy rozpadlinowe i rozległe skalne rumowiska. Cenną cechą zasobów wodnych Gorców jest obecność źródeł mineralnych. W latach 1930-1937 w okolicach Szczawy ujęto 8 źródeł o zróżnicowanym składzie i działaniu leczniczym. Na terenie Rabki znajduje się 9 źródeł mineralnych. Fauna i flora Lasy zajmują ok. 65% powierzchni Gorców. Głównymi gatunkami budującymi drzewostany są buk, świerk i jodła. Polany reglowe, powstałe w wyniku kilkusetletniej gospodarki pasterskiej, wyróżniają się szczególnymi walorami przyrodniczymi i krajobrazowymi. Spotkać można na nich m.in. przywrotnik pasterski. Liście przywrotnika gromadzą swoim wnętrzu wodę z solami mineralnymi, która jest następnie wydalana na zewnątrz przez znajdujące się na brzegach liścia szparki. Dawniej wierzono, że  krople te mają magiczną moc, zbierano je więc do pojemników i wykorzystywano w eksperymentach alchemicznych – stąd właśnie wzięła się nazwa łacińska rośliny, alchemilla. W XVIII-wiecznej Francji królowało przekonanie, że wyciąg z cudownego ziela pomaga odrosnąć utraconej błonie dziewiczej. W Gorcach można spotkać Rysia. Nie jest prawdą, że ryś atakuje ofiarę skacząc na nią z drzewa. Jego strategia polega na cichym podkradaniu się i czatowaniu na ziemi. Ryś bardzo szybko się męczy – jego pogoń rzadko kiedy sięga dystansu większego niż 50 m. Gorce są również jednym z obszarów występowania głuszca, który od 1995 r. objęty jest ochroną gatunkową. Tokujący (zakochany) głuszec wieczorem zajmuje drzewo w ustronnym miejscu, na którym rano rozpoczyna zrytualizowane pieśni godowe. Rozkłada wachlarzowato ogon, wyciąga głowę i stroszy skrzydła. Wydaje niezbyt donośny odgłos składający się zwykle z czterech części. Kolejne frazy noszą następujące nazwy: klapanie, trelowanie, korkowanie (odbój) i szlifowanie. Pieśń godowa złożona z 4 następujących po sobie części tworzy spójną całość, powtarzaną o poranku nawet 200 razy. Historia W średniowieczu zdarzały się fałszerstwa królewskich nadań. Jeden z takich dokumentów z fałszywą datą 1234  wystawili sobie cystersi ze Szczyrzyca. Jest to przywilej wydany dla Rychalda Neumarka, Alberta Mytliborga, Sobiesława Koko i innych. Mieli oni założyć miasto „Neumark”, czyli Nowy Targ. Nazwiska rzekomych osadników fałszerz wyprowadził z używanych już w średniowieczu nazw lokalnych wzgórz – Kokoszów, Mytliborg. Wołosi, przybyli w Gorce w XIV/XV wieku, przynieśli ze sobą zmianę w sposobie gospodarowania – rolnicze do tej pory wioski przestawiły się na pasterstwo. Nowi osadnicy sprawdzili ze sobą także własne wierzenia i tajemniczą obrzędowość praktykowaną przez baców. Mówiono, że żyją w pogaństwie, nie znają wiary katolickiej i czczą święte drzewa. Nawet w XIX i XX wieku znane są co najmniej dwa przypadku ekshumacji zmarłego, którego oskarżano o wywołanie po śmierci klęsk żywiołowych. Z wojenną historią lotniczą Gorców wiąże się przełęcz Pańska Przechybka nad Ochotnicą, gdzie w 1944 roku rozbił się amerykański samolot bombowy Liberator o imieniu „California Rocket”, wracający z bombardowania zakładów przemysłowych na Śląsku. Dziewięciu członków załogi przeżyło – uratowali ich partyzanci IV batalionu 1 psp AK kpt. Juliana Zapały „Lamparta”. Los dowódcy samolotu, Williama Beimbrinka, do dziś nie jest znany. W 1994 roku w miejscu katastrofy postawiony został pomnik w kształcie Liberatora, przy budowie którego wykorzystano oryginalne elementy maszyny. Pierwsi turyści Wincenty Pol, polski poeta, geograf, kawaler Orderu Virtuti Militari. W 1833 roku odbył podróż z Kleczy Górnej koło Wadowic do Kuźnic, podczas której nocował w karczmie w Piątkowej. Wczesnym rankiem z okien Karczmy zobaczył Tatry i widok ten później opisał. W 1834 roku w drodze do Tatr zwiedził także Łopuszną i Harklową. Od 1840 roku, kiedy zaprzyjaźnił się z Hiacyntem Łobarzewskim, botanikiem i późniejszym profesorem Uniwersytetu Lwowskiego, zainteresował się geografią. Razem wielokrotnie wędrowali po Beskidach i Tatrach. Seweryn Goszczyński, polski działacz społeczny, rewolucjonista, pisarz i poeta polskiego romantyzmu. W 1832 roku gościł w Łopusznej na zaproszenie właścicieli tamtejszego majątku – Tetmajerów. Odbywał stąd wycieczki po okolicy m.in. na Wysznią, do Pucołowskiego Stawku a nawet na Turbacz, który nazywał Kluczkami (ze względu na możliwość łatwego zgubienia się, „kluczenia”). Autor dawał wyraz swojemu zauroczeniu Gorcami w opisach krajobrazów i cudów przyrody. Ponieważ przedruki jego dzieła zamieszczano w różnych czasopismach, przyczynił się do popularyzacji tej części Beskidów. Goszczyńskiego można uznać za pierwowzór turysty, ponieważ jako pierwszy zauważył, że wycieczki górskie, poza celem poznawczym, mogą dawać również bezinteresowną radość przebywania w górach. Bronisław Gustawicz, polski krajoznawca, taternik, przyrodnik, od 1882 r. członek Komisji Fizjograficznej i Antropologicznej Akademii Umiejętności. Gorce poznał tylko fragmentarycznie, po drodze z Nowego Sącza do Czorsztyna. Niemniej napisał hasło o Gorcach zamieszczone w monumentalnym „Słowniku geograficznym”. Obrzędy Rok obrzędowy zaczyna się 13 grudnia, w dniu św. Łucji. Obserwacja pogody w ciągu następnych dwunastu dni, aż do Wigilii, pozwala wróżyć, jaka będzie pogoda w kolejnych miesiącach nadchodzącego roku. Ważnym świętem jest jest dzień 2 lutego, Matki Bożej Gromnicznej. Święci się wtedy gromnice, których światło chroni mieszkańców i dobytek przed wieloma nieszczęściami i żywiołami, takimi jak pożar czy burza. Szczególnym dniem dla hodowców owiec i bydła jest 23 kwietnia, czyli dzień św. Wojciecha. Deszcz padający tego dnia wróży w nadchodzącym sezonie dostatek mleka u zwierząt. Po św. Wojciechu następuje mieszanie owiec i redyk, czyli wymarsz na miejsce wypasu. Ważnym dniem jest także 29 września, dzień św. Michała. Po tym dniu następuje jesienny redyk – powrót owiec z hali. Później można już paść owce po wszystkich polach i łąkach, nie zwracając uwagi na miedze. Podręczny słowniczek pasterski Baca – doświadczony pasterz, często właściciel lub współwłaściciel polany, kierujący gospodarką w szałasie Ferula – przyrząd do rozbijania ściętego mleka, w Ochotnicy nazywany frylą lub mątewką Jadwiga – ruchome ramię z urządzeniem do zawieszania kotła nad watrą Koliba – szałas pasterski o funkcji mieszkalnej Oszczypek – podłużny serek z parzonego mleka owczego Piesek – stołeczek z odpowiednio przyciętego pnia drzewa, zwykle o trzech nóżkach; siadał na nim juhas podczas dojenia owiec Rosół – przegotowana i osolona woda do moczenia oszczypków Watra – ognisko w budynku pasterskim lub poza nim Wolorz – pasterz bydła w odróżnieniu od juhasa pasącego owce Żętyca – serwatka owcza Na podstawie: „Gorce – przewodnik”, Oficyna Wydawnicza „Rewasz” Foto: Wikipedia

Pomysł na spacer: Muzeum Historii Żydów Polskich

TROPIMY

Pomysł na spacer: Muzeum Historii Żydów Polskich

Kaszubska Marszruta. Bory Tucholskie na rowerze

Znajkraj. Turystyka aktywna

Kaszubska Marszruta. Bory Tucholskie na rowerze

Ponad 160 kilometrów dróg rowerowych, wiodących w większości przez piękne lasy, po odizolowanych od szos, specjalnie wybudowanych traktach. Oryginalne przystanki rowerowe. Kładki i mosty, w tym efektowny pieszo-rowerowy most na Brdzie w Męcikale. Tablice z informacjami o odwiedzanych miejscach. Dedykowana mapa turystyczna.... To Kaszubska Marszruta - szlaki rowerowe w Borach Tucholskich.

Miks gdański

Wandzia w podróży

Miks gdański

Dobas

Wizje Natury 2014

Związek Polskich Fotografów Przyrody, we współpracy z Kampinoskim Parkiem Narodowym, zaprasza na jubileuszową X edycję Międzynarodowego Festiwalu Fotografii Przyrodniczej „Wizje Natury” – w dniach 15-16 listopada 2014 roku do Centrum Edukacji Kampinoskiego Parku Narodowego w Izabelinie, przy ul. Tetmajera 38. Ja z kolei zapraszam na opowieść o Nowej Zelandii. Z troszkę innego punktu widzenia niż dotychczas, bo będę koncentrował się na przyrodzie – tej ożywionej i nieożywionej oraz problemach z jakimi boryka się DOC ( Departament of Conservation ) Zapraszam. Moja opowieść dziś o 12:00 W planach – jak zwykle – wiele atrakcji dla wszystkich miłośników fotografii dzikiej przyrody – m.in. spotkania z mistrzami fotografii z kraju i zagranicy, pokazy filmowe, przegląd pokazów konkursowych, wystawy oraz przede wszystkim wspaniała atmosfera. Wstęp na imprezę jest wolny. Szczegóły na stronie: www.zpfp.pl/wizje-natury/2014 oraz na Facebooku: www.facebook.com/ZPFPpl Post Wizje Natury 2014 pojawił się poraz pierwszy w Marcin Dobas.

Yerevan through my eyes #48

Picking the Pictures

Yerevan through my eyes #48

Time to get familiar with the city I live in! Each week from now on I will be sharing with you one picture of Yerevan.Taken at Tumanyan Street.

lumpiata w drodze

Bayer Taxi? Gdy kilometr ma 700 metrów.

Nieszczególnie to skomplikowana sprawa, ale jakże przykra. Umówiłam się latem z kumplem na wódkę. Kumpel zaproponował grilla pod alko, ma taras i ogródek, szkoda by było nie skorzystać. Mieszka w granicach Warszawy, na tyle jednak daleko, że w jedną stronę jechałam SKM, a w drugą planowałam taksówką. Ze stacji zrobiłam sobie miły spacerek, taras obsiadłam i wieczór spędziłam miły, w

Why Armenia? (V)

Picking the Pictures

Why Armenia? (V)

Ja to mam szczęście … z wizytą w Pałacu Prezydenckim

JULEK W PODRÓŻY

Ja to mam szczęście … z wizytą w Pałacu Prezydenckim

Picking the Pictures

It's been two years...

...since I clicked "publish" for the first time. The Picktures is two years old today.Here is a little coctail of my favorite pictures and magic moments from the past year. Take a look to celebrate my blogiversary with me!So, a  little coctail and a big thank you to all my readers for being with me on this two year journey.Here is to many more years of blogging!

Plan podróży Indonezja-Malezja już jest

Orbitka

Plan podróży Indonezja-Malezja już jest

we are back in Tatra mountains ;)/znów jesteśmy w Tatrach ;)

coffe in the wood

we are back in Tatra mountains ;)/znów jesteśmy w Tatrach ;)

we are back in Tatra mountains ;) / znów jesteśmy w Tatrach ;)

BAŁKANY WEDŁUG RUDEJ

El Greco – powiew Grecji w Warszawie

Do El Greco trafiliśmy za sprawą Korony Smakosza (więc już jakiś czas temu), która zmobilizowała nas do poszukania kolejnej, bałkańskiej knajpy w stolicy, w której nas jeszcze nie było. Padło na greckie smaki, więc w sobotni wieczór wyruszyliśmy do Warszawy. Restauracja położona jest praktycznie w samym centrum, przy Grzybowskiej 9. Choć lokalizacja ma zasadniczy plus, […]

Yerevan through my eyes #47

Picking the Pictures

Yerevan through my eyes #47

Zależna w podróży

Seksturystyka backpackerki – faceci, alkohol i adrenalina

Cześć, mam na imię Agnieszka i byłam seksturystką. Zainteresowani? Świetnie! Bo najciekawsze w tym tekście jest już za wami. Teraz będę się tylko tłumaczyć, wykręcać, obiecywać, że to rzuciłam. Będę krzyczeć: przecież wszyscy tak robią! Niczym się nie różnię od innych. Przyjmę atak za obronę i powiem: Ha! Przynajmniej mam odwagę się przyznać! Ale po kolei. Czym jest seksturystyka? Znacie…Czytaj więcej

Łódzkie migawki

Wandzia w podróży

Łódzkie migawki

With love

Poradnik: Po czym poznać, że Kraków nie jest Twoim miejscem do życia?

Przyjechałeś do Krakowa z małego miasta. Dawna stolica Polski kusiła Cię już od dawna – urzekała niską, starą zabudową, intrygowała uroczymi, tajemniczymi uliczkami, zwodziła magią i artystyczną atmosferą. Czułeś na karku oddech historii. Wyobrażałeś sobie jak wyglądało miasto za czasów króla Kraka oraz jak w mętnych wodach Wisły topiła się jego córka, Wanda. Zachwycało Cię życie kulturalne, to, że ciągle coś się dzieje, że nie ma czasu na nudę. Do momentu, w którym uświadomiłeś sobie, że wcale z tego nie korzystasz, bo albo jesteś zmęczony, albo nie masz czasu, albo Cię na to nie stać. Ekscytowałeś się możliwością rozwoju zawodowego i osobistego, ochoczo korzystając z wszelkiego rodzaju kursów, szkoleń i branżowych konferencji, aż zdałeś sobie sprawę z tego, że wreszcie masz swoją pracę marzeń a jej największym plusem jest to, że możesz wykonywać ją z dowolnego miejsca na świecie. I kiedy to do Ciebie dotarło, zacząłeś zastanawiać się, czy chcesz w tym mieście nadal mieszkać, a im dłużej nad tym myślisz, tym częściej dochodzisz do wniosku, że nie, bo Cię denerwuje. Denerwuje Cię śmierdzące powietrze. Zwłaszcza teraz, kiedy zbliża się zima i kiedy smog jest coraz bardziej dokuczliwy. Czujesz go w ubraniach, we włosach i na skórze, kiedy wracasz ze spaceru, podczas którego miałeś ochotę przestać oddychać. Świadomie unikasz sprawdzania informacji o tym, o ile zostały przekroczone normy dopuszczalnego stężenia szkodliwych pyłów, bo masz wrażenie, że jeszcze trochę i wmówisz sobie raka. Denerwuje Cię betonowa dżungla. Chodzisz uroczymi, tajemniczymi uliczkami, pomiędzy niską, starą zabudową i czujesz się jak w klatce. Tęsknisz za przestrzenią, za zielenią i za widokiem horyzontu. Z żalem żegnasz tereny zielone, które lada dzień zamienią się w kolejne blokowisko. W kolejny biurowiec. W kolejną galerię handlową. Wychodzisz na ulice i wyobrażasz sobie, że jesteś zupełnie gdzie indziej. Gdzieś daleko stąd. Denerwują Cię odległości. Już wiesz, że miasto składa się z samych końców i żeby dotrzeć na jeden z nich potrzebujesz przynajmniej godziny. I drugiej aby z niego wrócić. Nauczyłeś się, że zawsze masz przy sobie jakąś książkę, gazetę, telefon z Internetem lub własne myśli, które oderwą Cię od irytującego uczucia zmarnowanego czasu. Zwłaszcza wtedy, kiedy utknąłeś w korkach i z godziny, w ciągu której miałeś gdzieś dojechać, robią się dwie. Denerwują Cię ludzie w komunikacji miejskiej. A kiedy akurat nie masz przy sobie żadnej książki, gazety, telefonu z Internetem, a własne myśli Cię nudzą, zaczynasz się im przyglądać. Ich pustym spojrzeniom. Zmęczonym twarzom. Smutnym uśmiechom. Słuchasz, jak rozmawiają o swoich chorobach, jak narzekają na pracę, jak bardzo wczoraj popili i jak bardzo boli ich dziś istnienie. Czujesz, jak śmierdzą i jak bardzo mają to gdzieś. Denerwują Cię turyści. Pijani Anglicy drący japy w środku nocy i kąpiący się w fontannach. Rodziny spacerujące powoli całą szerokością chodnika, o których dzieci potykasz się, chcąc ich wyminąć. Wypindrzone panny, które idą, idą i nagle się zatrzymują, bo właśnie zadzwonił im w torebce telefon. Idą, idą i nagle się zatrzymują nie zważając na to, że Ty idziesz za nimi i wcale zatrzymywać się nie chcesz. Ale musisz. Denerwują Cię studenci. To, że tłoczą się na przystankach autobusowych. To, że tłoczą się przy wejściu do autobusu, który zatrzymał się na przystanku. To, że tłoczą się przy wejściu, gdy już do tego autobusu wejdą, mimo tego, że kawałek dalej jest mnóstwo miejsca. To, że przez nich zmieniany jest rozkład jazdy komunikacji miejskiej na czas wakacji. To, że robią korki początkiem października. I to, że psują rynek pracy pisząc teksty za 2,50 zł / 1000 znaków. Denerwują Cię ludzie z ulotkami. A jednocześnie jesteś im wdzięczny, bo każdego dnia możesz ćwiczyć swoją asertywność, mówiąc: „Nie”. I w dupie masz, że to ich praca, bo mijając ich, a kawałek dalej kosz na śmieci, wiesz, że praca ta jest bez sensu, że jest bezużyteczna i że w żaden sposób nie przekłada się na rzeczywistość. Obojętnie mijasz również żuli, którzy nie wstydzą mówić się, że chcą kasę na piwo/wódkę, co kwitujesz stwierdzeniem, że Ty na alkohol musisz sobie zapracować. Denerwują Cię gołębie. I turyści, którzy z radością w oczach je karmią. A potem srają, gdzie popadnie. Gołębie, nie turyści. Zdarza się, że zamieszkują na Twoim balkonie i każdego ranka budzi Cię gruchanie. Gołębi, nie turystów. Kiedy przedzierasz się przez ich chmarę na Rynku Głównym, masz ochotę kopnąć najbliższego w dupę. Gołębia, ale turystę też. Tak naprawdę niewiele się od siebie różnią. I już rozumiesz, o co chodziło Cioranowi. Denerwują Cię ceny wynajmu. Płacisz za mieszkanie w Krakowie, po to, abyś mógł tutaj pracować. Pracujesz po to, by zarabiać pieniądze. Pieniądze, które zarobisz wydajesz na mieszkanie – po to, abyś mógł tutaj pracować. Myślisz sobie: „Błędne koło” (był kiedyś na Brackiej taki klub). Niepotrzebnie sprawdzałeś ceny wynajmu w małych miasteczkach, blisko gór, bo okazało się, że za nieco więcej, niż płacisz teraz za jednoosobowy pokój, możesz mieć tam M3. Denerwuje Cię zima. Bo zima w mieście jest z wszystkich pór roku najgorsza. Powietrze śmierdzi bardziej niż zwykle. Betonowa dżungla jest jeszcze bardziej szara. Autobusy utykają w korkach jeszcze częściej. Końce Krakowa wydają się być od siebie jeszcze bardziej oddalone. Ludzie w autobusach na Ciebie kaszlą. Studenci w czasie sesji zakładają plecaki do garniturów. Ludzie z ulotkami zaczepiają Cię jeszcze bardziej natarczywie. Gołębie wchodzą Ci pod nogi. A rachunek za ogrzewanie jest zawsze wyższy, niż przewidziała spółdzielnia. Jeżeli denerwuje Cię miasto, w którym mieszkasz. Jeżeli zaczynasz mieć go dość. Jeżeli czujesz, że niebawem je znienawidzisz. To znajdź sobie inne. Fot. Tomek Knapik

Thoughts on blogging in your second language

Picking the Pictures

Thoughts on blogging in your second language