TROPIMY PRZYGODY

Tęczowa Góra i Camino del Apu – niezwykły trekking w Peru

Zamarzyła nam się Tęczowa Góra. Poznany w Peru Cypryjczyk, Elias, zapytał nas, czy słyszeliśmy wcześniej o górze w siedmiu kolorach. Odpowiedź brzmiała: nie, nie słyszeliśmy. To pytanie wystarczyło, żeby nas zaintrygować i zainteresować Tęczową Górą. Przy najbliższej okazji wpisaliśmy w Google hasło i zobaczyliśmy ją: Tęczową Górę w Peru. I tak zrodziło się marzenie, żeby ją zobaczyć na żywo. A co robimy z marzeniami? Spełniamy je. To nie muszą być wielkie marzenia, które dojrzewają w głowie latami (jak cała nasza podróż). Wystarczy, że spodoba się nam zdjęcie, zainspiruje historia spotkanej osoby lub informacja z sieci przykuje naszą uwagę. Wtedy rodzi się […] Artykuł Tęczowa Góra i Camino del Apu – niezwykły trekking w Peru pochodzi z serwisu Tropimy Przygody.

TROPIMY PRZYGODY

Ekwador praktycznie – informacje i ceny

Ekwador cieszy się coraz większym zainteresowaniem turystów z całego świata. Coraz więcej z nich zaczyna również odwiedzać inne miejsca niż globalną atrakcję – Galapagos, Mitad del Mundo – „środek świata” oraz Quito – miasto z największą i jedną z najpiękniejszych starówek w Ameryce Południowej. Planując dłuższy pobyt warto „wyposażyć się” w niezbędne informacje, aby jak najbardziej ułatwić sobie wyjazd. „Ekwador praktycznie” powstał właśnie w tym celu. Waluta To, co w przypadku Ekwadoru jest dla podróżnych z jednej strony jego zaletą, staje się również jego wadą. Dolar – od 2000 roku oficjalna waluta tego państwa – z jednej strony ułatwia życie […] Artykuł Ekwador praktycznie – informacje i ceny pochodzi z serwisu Tropimy Przygody.

TROPIMY PRZYGODY

Pociąg do Ekwadoru: Nariz del Diablo

Trzeba się bardzo wysilić, żeby dostrzec w niej „nos diabła”. Góra Nariz del Diablo nie jest ani zbyt wysoka, ani jakoś bardzo urodziwa. A jednak przyciąga turystów jak magnes. Dlaczego? Bo po zboczu góry wiodą zygzakiem w dół tory kolejowe, roztaczając malownicze krajobrazy z okna pociągu. Mówi się, że aby dokończyć budowę odcinka kolei na mierzącej 300 metrów diabelskiej górze zawarto pakt z samym diabłem, bo wybudowanie go na zboczu góry, w twardej skale pochłonęło wiele ludzkich istnień. Z 4000 pracowników (głównie z Jamajki) niewielu przeżyło budowę. Oddanie do użytku kilkunastokilometrowego odcinka torów w 1902 roku było jednak wielkim wydarzeniem. […] Artykuł Pociąg do Ekwadoru: Nariz del Diablo pochodzi z serwisu Tropimy Przygody.

TROPIMY PRZYGODY

Uważaj, on się nie zatrzyma! 7 grzechów głównych kierowców w Ekwadorze

Podróże – czy to krótkie czy długie mają to do siebie, że obok rzeczy pięknych, którymi będziemy się później chwalić są i te, które nas irytują, denerwują lub doprowadzają do szewskiej pasji. Ludzie obierają dwie taktyki – wielu przechwala się tylko tymi fajnymi momentami, aby podkreślić, jak udany był ich urlop. Druga grupa, w tym my, opowiadać będzie i o tych gorszych momentach. Bo tak trzeba. Bo tak czujemy. Bo tak. Dziś historia o tym, jak serce nie raz stawało nam w gardle. Historia o kierowcach w Ekwadorze, na przykładzie najbardziej transparentnym – kierowców w Quito. 1. Przejście dla pieszych […] Artykuł Uważaj, on się nie zatrzyma! 7 grzechów głównych kierowców w Ekwadorze pochodzi z serwisu Tropimy Przygody.

Moje małe greckie wakacje

EWCYNA

Moje małe greckie wakacje

TROPIMY PRZYGODY

Guayasamín – Picasso Ameryki Południowej

Nazywają go Picassem Ameryki Południowej. Oswaldo Guayasamin to jeden z czołowych malarzy nie tylko Ekwadoru, ale całego kontynentu. Niezbyt znany w Europie, a szkoda, bo wart poznania. Dlatego właśnie, będąc w Quito warto odwiedzić jego dom i dowiedzieć się, dlaczego zwą go Picassem. Dlaczego wśród tysiąca innych malarzy warto zwrócić uwagę akurat na niego? Zakorzeniła się w nas jakaś taka dziwna maniera, aby wszystko ze wszystkim porównywać. Głównie porównujemy wszystko co znane, fajne, duże, rozpoznawalne z tym, co nasze. Przed wojną mieliśmy więc Paryż Wschodu (Warszawa), a obecnie Wenecję Północy (Wrocław) oraz rodzimego Underwooda (Grzegorz Schetyna?). Nie dotyczy to tylko […] Artykuł Guayasamín – Picasso Ameryki Południowej pochodzi z serwisu Tropimy Przygody.

TROPIMY PRZYGODY

Marzyciele się nie starzeją

Kiedy człowiek przekracza magiczną granicę i zmienia wiek „dwudziestu kilku” lat, który towarzyszył mu ostatnią dekadę życia, zaczyna dużo myśleć i podsumowywać to, co do tej pory udało mu się osiągnąć, to czego się nie udało i to, co może zrobiłby inaczej. Tak w końcu robią starzejący się ludzie, dużo myślą nad tym co było i jeszcze więcej o tym, co być mogło. Lubią drążyć

TROPIMY PRZYGODY

Templo del Sol – ekwadorska świątynia sztuki

Pojechaliśmy zobaczyć wulkan Pululahua. Jeden z dwóch na świecie, w którego kraterze żyją ludzie. Przed nim stoi Templo del Sol. Wygląda jak sprzed setek lat, a została zbudowana zaledwie 10 lat temu. I, paradoksalnie, to Świątynia Słońca zrobiła na nas znacznie większe wrażenie niż wulkan, do którego jechaliśmy. Dlaczego? Bo to miejsce nietuzinkowe, głównie ze względu na osobę za nim stojącą: równie nietuzinkowego artystę, Cristobala Ortega. Templo del Sol to muzeum, galeria sztuki oraz miejsce szerzenia kultury andyjskiej. Położone jest ok. 10 kilometrów od Mitad del Mundo, czyli obowiązkowego punktu każdej wizyty w Quito. Świątynia robi wrażenie. Wygląda jakby powstała […] Artykuł Templo del Sol – ekwadorska świątynia sztuki pochodzi z serwisu Tropimy Przygody.

TROPIMY PRZYGODY

Kurs językowy za granicą – jak go zorganizować i co trzeba wiedzieć?

Znalezienie wspólnego języka z miejscowymi jest jedną z ważniejszych spraw podczas podróżowania. Można oczywiście na całym świecie próbować dogadywać się w języku migowo-machanym, ale grozi to (zwłaszcza po dłuższej podróży) zwichnięciem stawów oraz nieporozumieniami (zabawnymi lub groźnymi) w krajach, gdzie pewne gesty oznaczają co innego. Dlatego właśnie warto języka miejscowego się nauczyć, najlepiej zapisując się na szybki, intensywny kurs językowy lub – w przypadku krótkiego wyjazdu – łapiąc najważniejsze słownictwo. Wyjazd krótkoterminowy – złap podstawy! Żyjemy w czasach dobrodziejstwa, jakim jest spore rozpowszechnienie języka angielskiego. W wielu krajach dogadamy się również przy użyciu innych popularnych języków europejskich, jeśli oczywiście się ich […] Artykuł Kurs językowy za granicą – jak go zorganizować i co trzeba wiedzieć? pochodzi z serwisu Tropimy Przygody.

Sandały do turystyki rowerowej – w poszukiwaniu buta idealnego

EWCYNA

Sandały do turystyki rowerowej – w poszukiwaniu buta idealnego

TROPIMY PRZYGODY

Tanie Galapagos? Jak zorganizować wyjazd i obniżyć jego koszta

Do raju to każdy by chciał. Jednak koszta takiego przedsięwzięcia mogą być przytłaczające. Jako osoby raczej nie związane z żadną konkretną religią nie zdradzimy Wam sposobu na dostanie się do raju wiecznego, nie będziemy też jak uliczni kaznodzieje roztaczać wizji końca świata i raju utraconego. Podpowiemy Wam za to jak dostać się do raju na ziemi: na Wyspy Galapagos. Tanio tam nie będzie, ale jest możliwe obniżenie niektórych kosztów podróży i pobytu. Jeśli szczęśliwie macie w kieszeni paszport Ekwadoru, możecie w tym momencie przestać czytać ten tekst, gdyż podróż na Galapagos będzie dla was nieporównywalnie tańsza niż dla wszystkich pozostałych. […] Artykuł Tanie Galapagos? Jak zorganizować wyjazd i obniżyć jego koszta pochodzi z serwisu Tropimy Przygody.

EWCYNA

Meteory. W zawieszeniu

Francuzi wypijają dużo soku, Niemcy lubią zakąsić jajkiem .. dziś nie było gości z Niemiec to prawie nie zeszły jajka na twardo a wczoraj wszystkie. Jest sporo gości z Rosji, ale to głównie rodziny, które raczej przeczą stereotypom podchmielonego od rana imprezowicza. Piekarniane wypieki mają być na słodko nie na słono – nikt za bardzo nie sięga po pitę ze szpinakiem, ale już budyniowa z cynamonem schodzi jak złoto. Domownicy, do których się teraz zaliczam jej zresztą w tym pomagają J. Tylko, żeby dostać takie słodkie wypieki trzeba być w piekarni maksymalnie o 7.30. Ciężki, gęsty grecki jogurt nabierany łyżką z dużego pojemnika jedzą wszystkie nacje – jest pyszny. Dzieci oczywiście wybierają mazidła typu Nutella czy płatki czekoladowe z mlekiem, czego ja wychowana na jajecznicy na śniadanie i serze nigdy nie zrozumiem. Goście są bardzo na poziomie i z reguły mili – zapewne jakość i cena pensjonatu robi swoje. Tylko raz gość z Izraela wyglądał na bardzo niezadowolonego z zawartości szwedzkiego stołu, ale Yiannis – właściciel pensjonatu dał mu dodatkowo pomidorka czy ogórka i mrugnął do mnie „Oni wszyscy stamtąd tacy, nie przejmuj się”. Wstaję rano o świcie i przecieram oczy. Spać się chce a jakże, ale też to miłe patrzeć jak dzień w Kalambaka, małym miasteczku położonym u stóp Meteorów, niezwykłych formacji skalnych z wyglądającymi jak zawieszone na ich szczycie, niemal w powietrzu klasztorami w greckim interiorze się budzi. Pracę zaczynam ok 6.30 nastawianiem kawy i wypadem po chleb a sprzątanie kończę ok. 11.30, czyli przepisowe 4-5 godzin dziennie za wikt i spanie co wpisane jest w ideę wolontariatu zwanego też przez niektórych wolonturyzmem. Wieczorami, gdy jest już chłodniej robię sobie wypady poznając okolicę a dziś mam wolne, więc w końcu mogłam wyspać się i coś napisać. Jestem tu od tygodnia i ile jeszcze pobędę nie wiem. Raczej nie za długo, bo gen udomowienia jest u mnie uszkodzony. Krzywda mi się nie dzieje, wygody dookoła a mi się chce do namiotu. W czerwcu wróciłam do Aten. Pobyt w Polsce był ciekawy, dużo dłuższy niż zakladałam i pełen zwrotów akcji, które nota bene wcale się nie skończyły – umierałam już z jednak z tęsknoty za zostawionymi u Marzeny rowerem, zżyciem w drodze no i doktory tymczasowo się ode mnie odczepiły. Planując zatem ciąg dalszy życia pomyślałam, że jednak odpuszczę sobie prom do Turcji bo jest ciut za drogi i pojadę dookoła lądem. A że bardzo zawsze chciałam zobaczyć klasztory w Meteorach to może właśnie jest okazja, by tu przyjechać. Na portal workaway.info nie zaglądałam od pól roku a teraz jakoś mi się wyguglało. Podobno ciężko o tej porze roku znaleźć wolontariat, ale tym razem Yiannis, który właśnie w Meteorach prowadzi pensjonat odpowiedział od razu. Przyjedź, zajrzyj, zobaczysz czy Tobie i mi się spodoba napisał. No to jestem od tygodnia i odpowiadam za ogarnięcie tematu śniadań – nazywajcie mnie śniadaniowym MASTER CHEF-em. Na dzień wyjazdu z Aten wybrałam niedzielę, bo to zawsze jakiś procent samochodów na drogach mniej. Pierwsze kilometry na rowerze to trochę sprawdzanie czy się nie wyszło z wprawy i łapanie równowagi, ale okazauje się, że takich rzeczy się nie jednak nie zapomina. Gładko idzie po płaskim, mniej gładko pod górkę oczywiście. Przeważa to drugie bo Grecja górzystym krajem jest. Jest jeszcze co prawda wybrzeże, ale choć chętnie wskoczyłabym do wody (oj tak!) to jak pomyślę o przetaczaniu się przez zabudowane hotelami, huczące od muzyki i pełne ludzi miejscowości no i szukanie tam ciechego bezpiecznego zakątka na nocleg to już mam dość. W górach jest zawsze miejsce na mnie i mój namiot a ludzie są autentyczni. Pod marketem w miejscowości Lamia zagadał do mnie Manfred. Spalony na mahoń drobny, szczupły siwy blondyn. Manfred jest Niemcem, ma około sześćdziesiątki a od 20 lat żyje w drodze. To tu to tam, podróżuje różnymi środkami lokomocji – ostatnio jest to .. quad. Pod pojazdem ledwo widoczna leżała i dyszała ciężko (nomen-omen) Eva – jego czarny piesek, najlepszy przyjaciel i obrońca jednocześnie. „Wychodź Eva, idziemy do parku!” mówi, gdy zaakceptowałam jego propozycję pokazania mi miejsca, gdzie w spokoju można przeczekać najgorsze godziny dnia czyli 13-17.00. Temperatura dochodzi do 40 stopni w cieniu, powietrze stoi i parzy a wszelkie istoty żyjące chowają się w cieniu zastygając nieruchomo. Jako istota żyjąca robię to samo. Codziennie zatrzymuję się nawet na 4 godziny w ciągu dnia, życie w ciało i umysł wstępuje jakoś po 18.00. Życie stworzyło mi nieoczekiwany scenariusz, który sprowadził mnie do Grecji w środku upalnego lata, trzeba sobie jakoś radzić. Na szczęście jak Hellada długa i szeroka w każdej miejscowości czy gdzieś przy drodze znajdują się źródełka z wodą. Woda jest zimna i dobra, a przy okazji można uskutecznić szybkie pranie. Ochlapuję się, nabieram świeżą do butelek, czasem nawet coś ugotuję czy zrobię sałatkę, bo jedzenie w tawernach jest za drogie, odpoczywam i jadę dalej. Po 16tej Manfred podnosi się z ławki. „Słońce mniejsze, czas popracować” oznajmia. Jaka to praca już wiem. Ostatnie pól roku spędził w Atenach w okolicach placu Omonia (ogólnie rzecz biorąc niezbyt ciekawa miejscówka) u Pakistańczyka w sklepie. 20 EUR dziennie za 10 godzin pracy. Tu jest inaczej – Manfred siada pod supermarketem, obok kładzie się niechętnie wychodząc spod ławki Eva a między nimi leży czapka na pieniądze. „Wczoraj był dobry dzień, w godzinę uzbierałem 15 euro. Dziś słabo, tylko kilka” powiada. „Nie mam bardzo wyjścia, w tym wieku już mnie nie chcą do pracy. Niemcy? Gdzie tam! Próbowałem wrócić w ubiegłym roku, ale wytrzymałem jakieś dwa miesiące. Ciągłe wizyty w urzędach, ciągle coś chcą, przepytują, każą się stawić.. to nie dla mnie. Wyjechałem i żyję jak przedtem – śmieje się. Jestem tu od trzech dni, już mnie znają więc planuję się gdzieś przenieść. Nie lubię jak mnie ludzie rozpoznają, nie lubię się zadomawiać. Nie wiem jeszcze gdzie pojadę, bo już wszędzie byłem. Śpię tu ławce, Eva i tak czuwa, ale najczęściej jadę gdzieś w góry i mam świat u swoich stóp. Nie mam namiotu i innych rzeczy bo mi ukradli jak zostawiłem na kilka godzin zaparkowany samochód w Atenach. Ale radzę sobie bez tego. Eva ma wszystkie szczepienia i psie papiery potrzebne do podróżowania, towarzyszy mi od Azerbejdżanu – nie znalazłbym lepszego przyjaciela od niej. Żegnamy się po kilku godzinach, odjeżdżam mając w planach zdobycie niby niedużego, ale jednak pasma górskiego, na które chcę się wtachać wieczorem. Odjeżdżam z myślą, ze pomimo tego, że filozofia Manfreda jest mi bardzo bliska, nie chciałabym jednak kiedyś musieć tak siedzieć z czapką przed sklepem. Powietrze jest gęste, koszulka się lepi do ciała i coś tak czuje przez skórę, że może być burza. Sprawdzam – i owszem, deszcze zapowiadane są na dzień następny, wiec mam nadzieję, ze będę już wtedy na dole. Zmrok łapie mnie jednak tuż przed szczytem, a że nie chcę zjeżdżać po ciemku rozstawiam namiot trzymając się jak mniemam środków zapobiegawczych – uważając, by namiot nie stał na otwartej przestrzeni co9 jest średnio możliwe, rower kładę w sporej odległości od namiotu i przykrywam folią. Hak wie gdzie i w co taki piorun może strzelić? Zasypiam z nadzieją, że burza ominie to miejsce, albo w ogóle jej nie będzie. Płonne są to jednak nadzieje.. Około 1 w nocy budzą mnie donośne pomruki. Nie, nie chcę tego słyszeć, wydaje mi się.. a te błyski to na pewno z jadących drogą samochodów, dużo ciężarowek jeździ w nocy przecież.. Mrrrrrrr … wrrrr… teraz to już mi niebo warczy nad głową. Co ja mam robić? Nic przecież nie wymyślę, w namiocie mam siedzieć i tyle. Zakładam zatyczki do uszu, aby odciąć się od tych pomruków i przykrywam oczy koszulką, by nie widzieć błyskawic. Tyle mogę zrobić. Dokładam do tego parę zdrowasiek no, ale i tak serce wali jak szalone. Burzy nie chce się jednak opuszczać tej przyjaznej miejscówki i na dobre idzie sobie dopiero nad ranem. Następnego dnia niebo jest błękitne jakby nigdy nic i jedynie bardziej rześkie powietrze tudzież okoliczne kałuże świadczą, że coś tu się działo. Zwijam się zmęczona dopiero około 11tej, dwa kilometry do przełęczy a potem kilkanaście km zjazdu.. yeah! Gdy mijam zaparkowaną ciężarówkę kierowca macha do mnie z uśmiechem. Odmachuję. Po jakimś czasie na stacji benzynowej widzę ten sam samochód. Kierowca zagaduje, gdy dowiaduje się skąd jestem przechodzimy na rosyjski. Witalij jest Bułgarem i jeździ od 20 lat. Widziałem Cię tam na szczycie, ho ho. Może kawy zrobić? Takiej zimnej, po grecku – pyta. W sumie to czemu nie. Obrzucam wzrokiem ciężarówkę i myślę sobie, że ponieważ szoferka z obu stron jest otwarta a ludzie ze stacji blisko to jest chyba bezpiecznie? Witalij ugaszcza mnie kawą a potem robi drugie śniadanie. Rozmawiamy trochę o ciężkim życiu w obecnych czasach .. jest miło, ale dziękuję, bo muszę jechać, wykręcić jeszcze trochę kilometrów zanim zrobi się za gorąco – zbieram się i podnoszę. Ale my w tą samą stronę, co masz tak jechać, podwiozę Cię! Oferta mnie nie interesuje, zwłaszcza, gdy powtórzona jest już jakoś z 10 razy. Witalij nie jest może niebezpieczny, ale namolny i do końca nie daje za wygraną. Na pewno nie chcesz? Ale dlaczego? Czuję jak skronie pulsują mi i zastanawiam się, czy on naprawdę myśli, że miałabym chęć na seks z niedomytym starszym panem? Czy w cholerę musiał powielać te TIR-owe stereotypy i popsuć miłe spotkanie dwóch osób, co często są w drodze? W mordę jeża. Meteora oznacza po grecku zawieszony w powietrzu. Codziennie od tygodnia zadzieram głowę i nie mogę się napatrzeć na to niezwykłe dzieło natury w które człowiek jakimś nadludzkim wysiłkiem wtrącił swoje trzy grosze. Bizantyjskie klasztory (a jest ich tu czynnych jeszcze sześć) zdają się ledwo trzymać olbrzymich, pionowych, wyglądających jak obcięte tasakiem wysokich na pól kilometra skał. To jedno z najpiękniejszych miejsc na ziemi jakie widziałam. „To następny gwóźdź do trumny turystyki, znów będą odwoływane rezerwacje bo ludzie boją się podróżować” powiedział na niedobre wieści z Francji Yiannis, a już na wieści z Turcji się podłamał. Eh, kiedyś to była turystyka, przyjeżdżali Niemcy.. teraz mają nas gdzieś, ale jest wciąż dużo Francuzów. Dalej trudno przewidzieć co będzie, szkoda gadać. Trudno jemu, trudno innym, mi też nie jest łatwo – powiedziałabym, że w kwestii przewidywalności osiągnęłam stan zerowy. Właśnie okazało się, że we wrześniu muszę być ponownie choć na chwilę w Polsce.. jeden z powodów jest taki, że moi lokatorzy złożyli wypowiedzenie a wynajem mieszkania to obecnie właściwie moje jedyne źródło utrzymania (Ktoś może potrzebuje wynająć miłą kawalerkę po remoncie na Dolnym Mokotowie w Warszawie? Wolna od października.. ). Poza tym doktory też mnie ponownie chętnie obejrzą, kazały się stawić za 3 miesiące. Od dłuższego czasu czuję się jakbym odbijała się od ścian i kręciła w kółko. Póki co w zawieszeniu jak klasztory w Meteorach, czekam na czas, kiedy dojrzeję od akceptacji wszelkich wyroków losu.

TROPIMY PRZYGODY

Galapagos. Gdzie foki mówią dobranoc

Nie planowaliśmy lecieć na Galapagos. Ale jak wiadomo, plany mają to do siebie, że się zmieniają. Tak było i tym razem, więc trafiliśmy na Galapagos: wyspy wyjątkowe, powalające bioróżnorodnością i unikalnymi gatunkami zwierząt, które są tam – dosłownie – na wyciągnięcie ręki! Napisałabym, że wysiadając z samolotu na Galapagos prawie potknęliśmy się o lwa morskiego wygrzewającego się na płycie lotniskowej, ale to nie byłaby prawda. Kiedy jednak dojechaliśmy z lotniska do Puerto Ayora na wyspie Santa Cruz też nie potknęliśmy się o lwy morskie. Ale patrzyliśmy jak jeden zaczepia sprzedawcę ryb na targu, żeby coś mu rzucił, a drugi wyleguje się […] Artykuł Galapagos. Gdzie foki mówią dobranoc pochodzi z serwisu Tropimy Przygody.

ATE-TRIPS

Bieszczady, czyli rzuć wszystko...

Dużo zawsze słyszeliśmy jak to piękne i dzikie są Bieszczady. Jednak sądziliśmy, że pewnie te całe Bieszczady są tak samo piękne jak Tatry, czy Beskidy, ale cała otoczka dookoła gór tzn.  miasteczka itp, przesiąknięte są komercją, brzydkim reklamami i chińskimi badziewiem. Dobrze wszystko wygląda jak jesteś w górach, na szlaku i na dobrze zrobionych zdjęciach. Pewnie, też długo byśmy w

TROPIMY PRZYGODY

11 rzeczy, za którymi tęsknimy w podróży dookoła świata

Wyjeżdżając wiedzieliśmy, że będziemy tęsknić za rodziną, przyjaciółmi oraz jedzeniem (czytaj: pierogami!). No może jeszcze za własnym kątem, do którego można wracać. Jednak zupełnie się nie spodziewaliśmy, że będziemy tęsknić za rzeczami, które w Polsce wydawały nam się tak błahe i podstawowe, że w ogóle nie wzięliśmy ich pod uwagę. A więc za czym tęsknimy w podróży? W poniższej liście z premedytacją pomijam rodzinę, przyjaciół i jedzenie (ach te pierogi!), bo to oczywiste, że tęsknimy. Skupię się na tęsknotach mniej oczywistych i bardziej zaskakujących. Oto lista rzeczy, za które niejednokrotnie dalibyśmy się pokroić. Z przymrużeniem oka

TROPIMY PRZYGODY

Fiesta de la Fruta y de las Flores w Ambato, czyli karnawał w Ekwadorze

Czas karnawału to w Ameryce Południowej czas tańców i zabawy. W Ekwadorze największe obchody karnawału odbywają się w Ambato. Na ulice wyjeżdżają pojazdy ozdobione kwiatami i owocami, a za nimi tańczą pary poprzebierane w najróżniejsze stroje. Witajcie na Fiesta de la Fruta y de las Flores, czyli Festiwalu Owoców i Kwiatów w Ambato! Wprawdzie parada w Ambato nie umywa się do tej w Rio de Janeiro, ale i tak fajnie było zobaczyć te wszystkie roztańczone, kolorowe pary. Fiesta Ambato ma swoją długą historię. Pierwszy raz zorganizowano ją w 1951 roku jako manifest i próba odrodzenia życia kulturalnego po trzęsieniu ziemi […] Artykuł Fiesta de la Fruta y de las Flores w Ambato, czyli karnawał w Ekwadorze pochodzi z serwisu Tropimy Przygody.

TROPIMY PRZYGODY

Otavalo – targ rozmaitości Ekwadoru

Nie wiem po co tam pojechaliśmy. Chyba tylko po to, żeby mnie zdenerwować. Wszak największy targ z rzemiosłem w Ekwadorze to miejsce, w którym mogłabym wydać majątek. Sęk w tym, że majątkiem nie dysponowałam i, tym bardziej, miejscem w plecaku na te wszystkie piękne rzeczy. A jednak pojechaliśmy do Otavalo. Tu piękne hamaki, obok tysiąc łapaczy snów we wszystkich odcieniach tęczy, a tam plecione torby w wielokolorowe wzory. Pomiędzy jeszcze pledy, kubki, długopisy, szachy, paski, figurki lam, poszewki na poduszki, kapelusze, biżuteria i wszystko, czego tylko dusza zapragnie. A moja w takich miejscach pragnie wiele! Uwielbiam andyjskie wzory, mogłabym całe […] Artykuł Otavalo – targ rozmaitości Ekwadoru pochodzi z serwisu Tropimy Przygody.

TROPIMY PRZYGODY

Podróż za darmo! Można? Nie, nie można!

Ile to razy widzieliście ogłoszenia o prelekcjach o szumnie brzmiących tytułach „Dookoła świata za 10$” czy artykuły w Internecie dumnie głoszące „Przejechałam/em pół świata za darmo”? Ile razy pomyśleliście wtedy: „Wow, szacunek, też bym tak chciał/a”? I idziecie posłuchać prelekcji lub czytacie artykuł o cudownym sposobie na podróżowanie za darmo, bo przecież wiecie, że podróże kosztują. Może poznacie więc tę tajemniczą metodę, dzięki której inni mają fajniej, bo jeżdżą za darmo. Rozczaruję Was, na tym świecie nie ma nic za darmo. Do naszej obecnej podróży odkładaliśmy każdą złotówkę, którą mogliśmy. Bartek męczył się w nie jego świecie zwanym korporacją, a […] Artykuł Podróż za darmo! Można? Nie, nie można! pochodzi z serwisu Tropimy Przygody.

TROPIMY PRZYGODY

Mindo – piękna przyroda i… najlepsze brownie!

Po tygodniach spędzonych w Quito na załatwianiu różnych rzeczy, szukaniu mieszkania i formalnościach związanych z rozpoczęciem kursu hiszpańskiego dla obcokrajowców z radością powitaliśmy pierwszy weekend, kiedy nie musieliśmy nic, a mogliśmy wiele. Na pierwszy wyjazd, a właściwie ucieczkę poza głośną, przepełnioną spalinami stolicę Ekwadoru wybraliśmy Mindo. Mino to mała miejscowość, w której żyje ok. 3 000 mieszkańców. Zauroczyła nas od pierwszego momentu, gdyż była wszystkim tym, czym nie było Quito i niosła ze sobą obietnicę bardzo udanego weekendu. Mindo leży na uboczu Andów, na północny zachód od Quito. Okoliczne góry porasta gęsty las (zwany Cloud Forest), dom tysięcy unikalnych gatunków […] Artykuł Mindo – piękna przyroda i… najlepsze brownie! pochodzi z serwisu Tropimy Przygody.

TROPIMY PRZYGODY

Dzieciństwo, którego nie będzie

Nie będę zbytnio odkrywczy pisząc, że podróżowanie to nie tylko plaża, palmy, uśmiech od ucha do ucha i same radosne dni. Nie, jeśli jeździmy z oczyma szeroko otwartymi. W krajach, po których podróżujemy wiele rzeczy nas smuci, irytuje, drażni a nawet porządnie wnerwia. Dziś będzie o jednej z nich. Czasami będzie to zawyżanie cen przez miejscowych w sposób nieprzyzwoity. Czasami fakt, iż każdego dnia jakiś palant może nas przejechać, bo on, wielki Pan jedzie autem („bo go stać”), a Ty, plebs, akurat ośmielasz się przechodzić przez jezdnię. Czasami może to być kompletna niedbałość o środowisko i zdrowie innych ludzi. Są jednak […] Artykuł Dzieciństwo, którego nie będzie pochodzi z serwisu Tropimy Przygody.

TROPIMY PRZYGODY

Wegetarianin w Ekwadorze

Przed podróżą do Ameryki Południowej (jak i w jej trakcie) słyszałem nie raz, że generalnie to chyba nic tam nie zjem, bo to kontynent wyjątkowo mięsny i kto nie chce umrzeć z głodu wybór będzie miał pomiędzy pizzą a sałatkami. Nic bardziej mylnego. Prawdą jest, że Ameryka Południowa to kontynent o bardzo mięsnej kuchni (który taki nie jest?), ale przy odrobinie czasu i woli gwarantuję wam, że nikt z pustym brzuchem chodzić tu nie będzie. W Ekwadorze spędziłem trochę więcej czasu, więc miałem okazję przyjrzeć się nie tylko temu, co w barach, ale również temu, co w sklepach. Artykuł ten […] Artykuł Wegetarianin w Ekwadorze pochodzi z serwisu Tropimy Przygody.

TROPIMY PRZYGODY

Jak (nie) wytrzymujemy ze sobą w podróży?

Właśnie minęło pół roku odkąd wyjechaliśmy w podróż. Jadąc autobusem, śpiąc w hostelu, pijąc piwo w knajpie, chodząc po górach, zwiedzając zabytki jesteśmy razem. Zawsze razem. Spędzamy ze sobą 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu, 182 dni w tymże półroczu. Dużo. Za dużo. To będzie wpis o tym, dlaczego się rozwodzimy i zaczynamy podróżować osobno. Ok, tylko się z Wami drażnię. Nie rozwodzimy się, nie zaczynamy podróżować osobno. Wręcz przeciwnie! Cieszymy się każdym dniem spędzonym razem i kontynuujemy naszą Niekończącą Się Podróż Poślubną w pełni szczęścia. Chociaż przyznać trzeba, że bywa różnie. Związki w podróży nie muszą być […] Artykuł Jak (nie) wytrzymujemy ze sobą w podróży? pochodzi z serwisu Tropimy Przygody.

TROPIMY PRZYGODY

Zachciało nam się chodzić po wodospadach… Canyoning w Baños

Raz kozie śmierć, zdecydowaliśmy. Następnego dnia siedzimy w busie z grupą innych śmiałków z różnych części świata i instruktorami. Jedziemy na canyoning. Będziemy chodzić po wodospadach. Canyoning to sport ekstremalny, który uprawia się w kanionach. To doskonałe połączenie wspinania, skoków do wody, pływania, trekkingu. Jest to aktywność, która polega na przemieszczaniu się w dół kanionu idąc cały czas za wodą. Po drodze napotkane przeszkody można pokonać na różne sposoby: tam gdzie jest bezpiecznie można skoczyć do wody, ześlizgnąć się na skalnej ślizgawce niczym dziecko na zjeżdżalni, zejść po skale, a gdzie teren jest niebezpieczny lub bardziej wymagający trzeba zjechać na […] Artykuł Zachciało nam się chodzić po wodospadach… Canyoning w Baños pochodzi z serwisu Tropimy Przygody.

ATE-TRIPS

Południowe Morawy- śladami rodu Lichtensein

Nie jednokrotnie pisaliśmy już o Południowych Morawach, ale będąc tam raz- chce się powracać. Jest tam jeszcze tyle do zobaczenia i przede wszystkim do posmakowania. Tym razem wybraliśmy się pod koniec sierpnia kiedy to na półkach sklepowych, przydrożnych zajazdach czy też w gospodach króluje Burčák (burczak). Po  raz kolejny wybraliśmy też rowery jako nasz główny środek lokomocyjny i był to

ATE-TRIPS

Lipsk- wyprawa do zoo

Wcale nie trzeba wyjeżdżać daleko by przenieść się do prawdziwej, bujnej dżungli. Efekt pobytu w egzotycznych krajach jeszcze bardziej murowany kiedy wybierzecie się tutaj w najbardziej upalny dzień lata. Mowa o Zoo w Lipsku, miejsca do którego pojechaliśmy przez zdjęcie. Tak to kolejne miejsce, które musieliśmy zobaczyć na własne oczy, jak tylko zobaczyliśmy na zdjęciu podesłanym przez

TROPIMY PRZYGODY

Dlaczego nie wolno jeść motyli? Z wizytą w Mariposarium

Oczywiście, że nie można jeść motyli! Są zbyt piękne i zbyt delikatne, żeby je jeść! Zdradzić Wam sekret? Nie zjadłam ani jednego! Ale za to zrobiłam im jakiś tysiąc zdjęć. Dlaczego? Bo były tak cudownie fotogeniczne, że inaczej się nie dało

Rodzynki Sułtańskie

Studia w Turcji: Türkiye Bursları, mój doktorat i inne luźne zapiski (Q&A)

  Przyjmijmy, że w tym roku zdajesz maturę, zdobywasz dyplom magistra lub licencjatu. Nie znasz tureckiego, ale chciał(a)byś studiować w Turcji. Czy to możliwe? Tak. I jeszcze Ci za to zapłacą. Zgodnie z obietnicą daną na Facebooku, w... Podobne wpisy: Wspaniałe Stulecie, feministki i polityka zagraniczna. Luźne rozważania na temat tureckich seriali w Polsce Co u mnie słychać (i znów o Stambule) TURECKI NA WTOREK: DOM I MIESZKANIE. JAK SIĘ MIESZKA W TURCJI? 12 OFIAR ZAMIESZEK: CZY W TURCJI JEST BEZPIECZNIE? BIUSTY ROSJANEK, NOGI WŁOSZEK I INNE OSOBLIWOŚCI W PAMUKKALE

TROPIMY PRZYGODY

Semana Santa w Ekwadorze, czyli najdziwniejsza procesja

Semanta Santa, czyli Wielki Tydzień to zarówno w Ekwadorze, jak i w całej Ameryce Południowej bardzo ważny okres. Dla wierzących to okres przygotowań do Wielkanocy; okres zadumy, modlitwy oraz pokuty. Tę ostatnią wyraźnie widać podczas wielkopiątkowych procesji. Procesji, które potrafią wywołać ciarki na plecach. Dlaczego? W Wielki Piątek, mieliśmy okazję uczestniczyć w Procesión Jesús del Gran Poder (Procesja Jezusa Wielkiej Mocy), która odbywa się w każdy Wielki Piątek od 1961 roku jednocześnie w dwóch miejscach w Quito: na południu i na Starym Mieście. Ta druga jest większa – bierze w niej udział ok. 200 tysięcy osób, zarówno idących w procesji, […] Artykuł Semana Santa w Ekwadorze, czyli najdziwniejsza procesja pochodzi z serwisu Tropimy Przygody.

ATE-TRIPS

Tbilisi raz jeszcze

 Tbilisi nie zauroczyło nas kiedy odwiedziliśmy je po raz pierwszy latem zeszłego roku. Duże bardzo tłoczne miasto, ciężko rozeznać się i przyzwyczaić do jazdy samochodem i przede wszystkim trafiła nam się chyba najgorsza z możliwych opcji pogodowych, bo zamiast delektować się miastem uciekaliśmy od skwaru do knajpek. Tym razem jednak było inaczej, chociaż nie powiem, że  bym się w tym

TROPIMY PRZYGODY

Wegetarianin w Kolumbii i Panamie

Przed podróżą do Ameryki Południowej (jak i w jej trakcie) słyszałem nie raz, że generalnie to chyba nic tam nie zjem, bo to kontynent wyjątkowo mięsny i kto nie chce umrzeć z głodu wybór będzie miał pomiędzy pizzą a sałatkami. Nic bardziej mylnego. Prawdą jest, że Ameryka Południowa to kontynent o bardzo mięsnej kuchni (który taki nie jest?), ale przy odrobinie czasu i woli gwarantuję wam, że nikt z pustym brzuchem chodzić tu nie będzie. Pierwsza część mini przewodnika po kuchni wegetariańskiej i wegańskiej w Ameryce Południowej obejmować będzie Panamę, Kolumbię, w następne zawierać będą porady z kolejnych odwiedzonych krajów. Przewodnik […] Artykuł Wegetarianin w Kolumbii i Panamie pochodzi z serwisu Tropimy Przygody.