Na podróże nigdy nie jest za wcześnie

career break

Na podróże nigdy nie jest za wcześnie

Zależna w podróży

Top 10 Jordanii, albo czy prócz Petry jest tu co zobaczyć?

Czy listy największych atrakcji danego miasta czy kraju mają sens? Cóż, nie ośmieliłabym się zrobić takiej listy dla Włoch czy Paryża. Po pierwsze dlatego, że jest ich już w polskim internecie multum, a po drugie, bo byłoby to zadanie co najmniej trudne – wybrać z takiego dobra tylko 10 rzeczy i jeszcze być przy tym oryginalnym i różnić się czymkolwiek…Czytaj więcej 

BAŁKANY WEDŁUG RUDEJ

Tawcze grawcze (тавче гравче) czyli macedonia na talerzu

Kulinarne wpisy mojej Mamy przypadły Wam do gustu, więc dziś znów przygotowała dla Was smaczną, bałkańską inspirację kulinarną. Zapraszamy! Jeden z piękniejszych, choć pozbawiony dostępu do morza krajów bałkańskich to maleńka Macedonia. Górzysta, pełna jezior, a historia wyziera tu z każdego kąta. Macedonia jest urokliwa, ale zarazem bardzo smaczna. Dla „mięsożerców” polecam oczywiście wspaniałe dojrzewające […]

Czasem trzeba się pokazać

Italia poza szlakiem

Czasem trzeba się pokazać

Jak przekroczyć przesmyk Darien?

Fizyk w podróży

Jak przekroczyć przesmyk Darien?

[15] Fiordy, łosie i łososie, czyli przepis na jesień po norwesku.

STOPEM PO PRZYGODE

[15] Fiordy, łosie i łososie, czyli przepis na jesień po norwesku.

Zależna w podróży

Kłodzko w jeden dzień

Zdradzę wam tajemnicę. Słabo znam nasz własny kraj. Mało wiem o jego geografii, miastach, zabytkach. Nigdy nie byłam w województwie lubelskim, a przez świętokrzyskie, łódzkie i kujawsko-pomorskie co najwyżej przejeżdżałam. I to nawet nie jest tak, że nigdzie z rodzicami nie jeździłam. Owszem, do ósmego roku życia wybieraliśmy się na krajowe wyjazdy dość często. Ale potem odkryli zagranicę i wyszło…Czytaj więcej

WHERE IS JULI+SAM

Zakazy w Singapurze.

O zakazach i nakazach w Singapurze krążą po świecie legendy. Nie wolno tego, nie wolno tamtego, a to trzeba bezdyskusyjnie. My spędziliśmy tutaj 24 godziny i możemy śmiało stwierdzić, że to nie są legendy, to są fakty i wydawać by się mogło, że lista dziwnych prawnych regulacji w tym kraju wciąż się wydłuża. Warto się z nimi […] The post Zakazy w Singapurze. appeared first on where is juli + sam.

O Armenii w pigułce

Na Wschodzie

O Armenii w pigułce

BAŁKANY WEDŁUG RUDEJ

Bałkany zamknięte w słoiku

Późne lato i początek jesieni to zazwyczaj zintensyfikowany czas przygotowywania przetworów na zimę. Oczywiście na wielu blogach czy portalach dowiecie się, że „słoikowanie” jest hipsterskie, takie „wow” i w ogóle. W moim rodzinnym domu przetwory były odkąd pamiętam i gdy później wyjechałam na studia z Kielc do Warszawy nie wstydziłam się przywożonych słojów z różnymi […]

kusiewbusie

Poradnictwo fotograficzne

Jakim aparatem robić zdjęcia na wyjazdach ? Jak je robić ? Jak nie robić ? Teoretycznie odpowiedź na tak postawione pytanie jest banalnie prosta. Każdym. No, ale pewnie nie takiej oczekujecie. Wiele zależy od tego jakie macie podejście do fotografii, … Continued Post Poradnictwo fotograficzne pojawił się poraz pierwszy w Azja, fotografia podróżnicza i relacje z wyprawy Filipiny.

Malta 2014: Wskazówki i informacje praktyczne

ZAPISKI GEOCACHERKI

Malta 2014: Wskazówki i informacje praktyczne

Jak wywołać zdjęcia z telefonu, czyli test aplikacji empikfoto.pl

Podróżniczo

Jak wywołać zdjęcia z telefonu, czyli test aplikacji empikfoto.pl

Zależna w podróży

5 miejsc które możecie sobie podarować w Jordanii

Napisałam wam już co nieco o Jordanii. Zachwycałam się porażającą Petrą i malowniczą pustynią Wadi Rum. Coś tam skrobnęłam o Ammanie i Morzu Martwym. Ale zdaje się, że ani razu nie odpowiedziałam na pytanie: czy warto? To może tak: moim zdaniem nie ma na świecie takiego państwa, którego nie warto odwiedzić. Przed podróżą gdzieś może nas wstrzymywać wojna, przekonania polityczne…Czytaj więcej

Zależna w podróży

Podlasie – co zobaczyć, ile wydać, jak się poruszać

Wczoraj wieczorem, siedząc z Piotrem na białostockim Rynku, pomyślałam o tym, że nazajutrz rano trzeba wracać. Co za tym idzie, najpóźniej w pojutrze należy włączyć komputer, poodpisywać na maile, napisać nowy tekst na bloga i zabrać się za pisanie książki o Bolonii. Byłam przerażona. Tydzień bez komputera był dla mnie jak wybawienie. Podlaskie wsie i lasy, wycieczki rowerowe i atmosfera…Czytaj więcej

Dziś o pojeździe, który [chyba…] wciąż można nazwać...

coffe in the wood

Dziś o pojeździe, który [chyba…] wciąż można nazwać...

Dziś o pojeździe, który [chyba…] wciąż można nazwać kamperem ;) Konstrukcja jest ta sama co u Inezy i Guntera: MAN KAT1 + wojskowy kontener zaadoptowany na potrzeby mieszkalne. Różnica polega na tym, że o ile para filmowców “śmiga” po extremalnych upałach m.in. Sahary, to ta ciężarówka jest dostosowana do przetrwania w największe mrozy. Polecam Wam książkę Romualda Koperskiego “Syberia Zimowa Odyseja”. Dla mnie największym zaskoczeniem było to, ile jeszcze miejsc “na Wschodzie” jest do odkrycia. Poza tym przeczytacie co zrobić gdy jadąc po rzece załamie się lód pod kołami, jak przebić się przez tajgę gdy …nie ma ani jednej drogi oraz mnóstwo historii o fantastycznych ludziach napotkanych po drodze. Więcej informacji znajdziecie na stronie autora, pomysłodawcy wyprawy i posiadacza pojazdu - Romualda Koperskiego. zdjęcia należą do Pana Romualda Koperskiego oraz wydawcy książki - Wydawnictwa Grafix / Can we still call it RV?? ;) The vehicle is the same as in case of Ineza and Gunter: MAN KAT1 + military container adapted to residential needs. The difference is that, while the pair of film makers explore extreme heat i.e. Sahara, this truck is adapted to survive in the frosts. Sorry! this book is not avilable in englisch, but you can visit the writer & explorer web site to learn more about his adventures. Romuald Koperski organised one of the most amazing expedition throught Europe & Asia. photos belongs to Mr. Romuald Koperski and book publisher - Grafix.

Gdzie robić zakupy przed podróżą? Subiektywny przegląd sklepów

Podróżniczo

Gdzie robić zakupy przed podróżą? Subiektywny przegląd sklepów

Planowanie wyjazdu to nie tylko rezerwacja biletu lotniczego czy hotelu, ale także (a może przede wszystkim) pakowanie. Każdy wyjazd wymaga od nas zabrania odpowiednich rzeczy, dostosowanych do miejsca i panującej tam pogody. Często, po wielogodzinnym przejrzeniu szafy, dochodzimy do wniosku (szczególnie kobiety), że nie mamy co na siebie włożyć. I wtedy decydujemy się na zakupy. A gdzie kupujemy? Oto mój subiektywny przegląd sklepów. Punkt pierwszy pakowania zależy od tego, gdzie jedziemy. Jeśli planujemy spędzić urlop w ciepłym kraju, nad morzem, zwiedzając najważniejsze miejsca, np. wyspę na Morzu Śródziemnym, to z pewnością wystarczy zabrać ze sobą letnie ubrania, plus ewentualnie coś na chłodniejsze wieczory. Jeśli decydujemy się na aktywny wyjazd połączony np. z trekkingiem lub bieganiem, to warto szczególnie uważnie przejrzeć dostępny w szafie sprzęt i uzupełnić braki lub wymienić go na nowy. W przypadku takich wyjazdów polecam zajrzeć do sklepu internetowego Zalando. Znaleźć tam można wszystkie niezbędne rzeczy i akcesoria niezbędne w podróży, od ubrań, butów, bielizny przez torby, czapki, zegarki czy biżuterię. Zalando posiada w swojej ofercie także sprzęt sportowy, podzielony na różne kategorie – można szukać po wybranej dziedzinie sportu lub po kategoriach (jak np. odzież, obuwie itd.) z podziałem na płeć. Do tego łatwa nawigacja na stronie, sprawdzanie dostępności wybranych modeli, ich rozmiarów i kolorów oraz bezpłatna przesyłka i zwrot (bez względu na wartość zamówienia). Tylko kupować! Jednak to rozwiązanie jest dobre w sytuacji, gdy mamy dużo czasu do wyjazdu i możemy sobie pozwolić na zamówienie produktów online. Ubrania, obuwie i akcesoria to tylko część tego, co powinniśmy ze sobą zabrać. Innym ważnym elementem naszego bagażu będą stanowić kosmetyki. Dotyczy to przede wszystkim kobiet. Zawsze zabieramy ich za dużo i często nie myślimy o tym, co powinnyśmy zabrać, a co będzie nam niepotrzebne. Przed wyjazdem warto zrobić sobie listę i ograniczyć ilości kosmetyków do minimum. I nie mam tu na myślisz liczby produktów, ale przede wszystkim ich pojemności. Z własnego doświadczenia wiem, że na tygodniowy wyjazd wystarczy zabrać 100 ml szamponu, 200-300 ml żelu po prysznic plus inne niezbędne kosmetyki, według własnego uznania. Moje ograniczenie to 10×100 ml, ponieważ takie wymogi są w bagażach podręcznych. Ciekawym rozwiązaniem podczas zakupów przedwyjazdowych jest zaopatrzenie się w przezroczyste pojemniczki o pojemności 100 ml, do których można przelać ulubione płyny. Co do wyboru sklepu, to osobiście najczęściej wybieram Rossmanna. Zakupy można zrobić wyłącznie w sklepach stacjonarnych, ale na stronie www.rossnet.pl dostępne są aktualne promocje, nowości produktowe, porady oraz informacje, gdzie można znaleźć najbliższą drogerię. Poza kosmetykami warto zaopatrzyć się także w podstawowe leki, jak tabletki przeciwbólowe czy plastry. Jadąc na wakacje nie można zapomnieć o najważniejszym – walizce, torbie podróżnej lub plecaku w który musimy się spakować. W zależności od kierunku wyprawy, miesiąca wyjazdu oraz długości pobytu, decydujemy się na zabranie odpowiedniego bagażu. W czasie moich tygodniowych wyjazdów, pakuję się w bagaż podręczny (walizkę), zbierając ze sobą komputer, aparat, wszystkie niezbędne ubrania, buty, kosmetyki oraz dodatkowe akcesoria. Nie zawsze było to łatwe, ale za każdym razem się udawało. Jestem zwolenniczką ograniczania rzeczy, które ze sobą zabieram, a jeśli podróżuję sama to wolę mieć kontrolę nad swoim bagażem i tym, że na pewno leci razem ze mną :). Jeśli wybieracie się w podróż po raz pierwszy lub macie swój ulubiony bagaż, ale po wielu wyprawach przydałby mu się mały lifting, to polecam Wam skorzystanie z serwisu e-Walizki.pl. Jest to sklep internetowy z walizkami, torbami podróżnymi, plecakami, torebkami lub akcesoriami podróżnym. Ponadto dostępny jest tutaj serwis konserwacji i naprawy walizek oraz innego sprzętu bagażowego. Strona ma także swoją wersję mobilną, dostępną na smartfonach z systemem operacyjnym Android lub iOS. Kolejnym, ważnym zakupem przed każdym wyjazdem jest zaopatrzenie się w odpowiedni przewodnik książkowy po miejscu, do którego się wybieramy. Dla mnie, z jednej strony przewodnik powinien zawierać wszystkie najważniejsze informacje, takie jak np. opisy miejsc, które warto odwiedzić, gdzie można zjeść lokalne potrawy, mapę (nie tylko mapa regionu, ale także szczegółowe mapy najważniejszych miejscowości), a z drugiej – nie może być zbyt duży i ciężki, żeby mógł zmieścić się w bagaż podręczny i nie za bardzo go obciążał. Co do wyboru przewodnika, osobiście polecam i sama najczęściej wybieram wydawnictwo Bezdroża. Na stronie można znaleźć: Przewodniki Bezdroży, Przewodniki Travelbooki, Przewodniki rekreacyjne, Przewodniki Celowniki oraz Przewodniki z górskiej półki. Przy wyborze odpowiedniego warto sugerować się datą wydania – im nowszy, tym bardziej aktualne informacje będą zawarte w środku. Na stronie www.bezdroza.pl dostępna jest także księgarnia internetowa, gdzie można kupić nie tylko przewodniki, ale także książki podróżnicze, mapy czy rozmówki. Jeśli macie jeszcze pomysł, co warto kupić przed wyjazdem w podróż, podzielcie się opinią w komentarzu.

Travelerka

Ślub na Hawajach – vademecum przyszłej pary młodej

Zawarcie związku małżeńskiego to jeden z najważniejszych kroków w Twoim życiu… Moment ten wymaga szczególnego miejsca i oprawy, aby na całe życie pozostały romantyczne wspomnienia. Takie slogany znajdziecie zawsze tam, gdzie mowa o ślubie – w sieci, w gazetach, podczas obiadu w rodzinnym gronie, na imprezie u „stosownych wiekowo” znajomych. Słowem – WSZĘDZIE. Nie zamierzam się jednak kreować na…

Zależna w podróży

Porady (prawie) miejscowych – Ferrara wg Null & Full

Pamiętacie notkę Gosi o tym, co jadać na tureckiej ulicy? Dziś w cyklu „Porady (prawie) miejscowych” gościmy kolejną świetną blogerkę, Agatę z bloga Null & Full. Opowie nam o jednym z moich ulubionych miast włoskich, pięknej Ferrarze, a raczej o jej ukrytym skarbie, jakim jest żydowski cmentarz. Przyznam, że ja na niego nie trafiłam. Cmentarz żydowski w Ferrarze O tym…Czytaj więcej

BAŁKANY WEDŁUG RUDEJ

Jak dotrzeć do Valbony? Poradnik

Wczoraj zamieściłam na blogu wpis opisujący naszą krętą drogę do Valbony. Marek, zaraz po tym jak zobaczył ten fragment relacji stwierdził, że muszę napisać o innych drogach wiodących do tej doliny w górach Prokletije, gdyż jest ich kilka i można wybrać znacznie krótszą opcję dojazdu. Jest tylko kilka kwestii, które w trakcie wyboru trasy należy […]

wszedobylscy

Jak tanio podróżować po Norwegii

Norwegia kusi spektakularnymi widokami i wspaniałą naturą, jednak zaplanowanie w miarę rozsądnej cenowo podróży po tym kraju stanowi nie lada wyzwanie. Przygotowaliśmy kilka sprawdzonych sposobów na obniżenie kosztów podróży. Dla przeciętnego podróżnika Norwegia jest krajem drogim. Najtańsze w Norwegii są chyba… loty z Polski. Za niewielkie pieniądze dolecimy na jedno z norweskich lotnisk: Alesund, Trondheim, Post Jak tanio podróżować po Norwegii pojawił się poraz pierwszy w Wszędobylscy .

Wszystko co musisz wiedzieć, by zaaplikować o wizę Work and Holiday do Australii

career break

Wszystko co musisz wiedzieć, by zaaplikować o wizę Work and Holiday do Australii

Travelerka

Amsterdamskie informacje praktyczne

W Amsterdamie gościłam krótko. Nie mam więc zamiaru przekonywać nikogo, że da się poznać to miasto w jeden dzień. Nie można go nawet „obejrzeć” w tak ograniczonym czasie. Warto jednak spróbować, gdyż stolica Holandii jest pod każdym względem wyjątkowa. Będąc w Amsterdamie spójrzcie trochę dalej, poza ramę sklejoną z zielonych oparów i rozwiązłości. Przekonajcie się jak wiele nieoczywistości kryje to miejsce.…

Datong na skróty – subiektywny przewodnik

POJECHANA

Datong na skróty – subiektywny przewodnik

  „Datong na skróty” to kolejna, po Hongkongu na skróty i Pekinie na skróty, odsłona serii subiektywnych przewodników po Chinach. Takich ściągawek, które można wziąć w łapkę i od razu zwiedzać, pomijając etap czytania „całego Internetu”. Dowiecie się z nich gdzie szukać noclegu, jak się przemieszczać, co zobaczyć i czego za nic w świecie nie przegapić. Wszystko okraszone praktycznymi radami, obrazowym komentarzem, licznymi linkami i oczywiście zdjęciami. Lekko, łatwo, przyjemnie i… szybko. Zwiedzanie z Pojechaną jeszcze nigdy nie było tak proste! Zapraszam do Datong! Noclegi W Datong bez problemu znajdziemy nocleg w różnych standardzie.  W przypadku podróży w czasie chińskich świąt koniecznie jednak należy dokonać wcześniejszej rezerwacji. Budżetowym podróżnikom polecam Datong Youth Hostel, w którym gościłam,  położony w zabytkowej części miasta (Fang Gu Street). Obsługa nie mówi po angielsku, ale jest bardzo serdeczna i międzynarodowym migowym da się załatwić wszystko. Transport Do Datong możemy przylecieć samolotem (Datong Yuangang Airport) lub przyjechać pociągiem (rozkłady jazdy, ceny i czas podróży polecam sprawdzić TU). Dla orientacji podam, że podróż pociągiem z Pekinu do Datong trwa około 6 godzin. Do hostelu z dworca najłatwiej dostać się taksówką (bardzo tanio), przygotujmy sobie wcześniej adres po chińsku do pokazania kierowcy. Najciekawszy rejon samego miasta, czyli zabytkową ulicę Fang Gu zwiedzamy pieszo. Do innych atrakcji, położonych na obrzeżach lub za miastem, możemy dojechać transportem miejskim (ultra tanio, ale potrzebujemy towarzysza, który mówi i czyta po chińsku), albo mini busem, który (do spółki z innymi turystami) możemy wynająć w każdym hostelu- z reguły dysponują one folderami z fotografiami obrazującymi trasę wycieczki więc nie musimy się martwić o barierę językową. Atrakcje Powszechnie wiadomo, że w kwestii podróżowania obowiązuje zasada „im wolniej tym lepiej”, ale nie każdy może sobie na ten luksus pozwolić. Na Datong i jego okoliczne atrakcje powinniśmy jednak poświęcić minimum 2 dni (moim zdaniem optymalnie jest zatrzymać się tu na 3 dni). W samym mieście warto odwiedzić jego oddzieloną warownym murem zabytkową część (najlepiej i najprzyjemniej po prostu zatrzymać się w jednym z tutejszych hosteli) z Fang Gu Street. Przykładni zwiedzający powinni też zobaczyć Ścianę Dziewięciu Smoków (Jiulongbi) z czasów dynastii Ming,  Huayan Temple (Huayansi) z czasów dynastii Liao, Drewnianą Pagodę Ying Xian i Shanshua Temple (Shanhuasi) z czasów dynastii Tang. Jednak to nie dla spacerów po zabytkach miasta przyjeżdża się do Datong, najważniejsze atrakcje okolicy to: Groty Yuangang – to położony w południowej części góry Wuzhou Shan,  zespół kilkuset jaskiń (dokładnie dwustu pięćdziesięciu dwóch), w których mieszczą się buddyjskie świątynie z V i VI wieku, zdobione setkami rzeźb. Największy wykuty w skale Budda Vairocana, którego rysy twarzy naśladują wizerunek cesarzowej Wu Zetian- patronki budowy, mierzy aż siedemnaście metrów. Spektakularne miejsce. Wisząca Świątynia Xuan Kong Si – wyrzeźbiona ponad 1500 lat temu w naturalnych zagłębieniach klifu, zdająca unosić się w powietrzu na wysokości siedemdziesięciu metrów, świątynia trzech religii: buddyzmu, konfucjanizmu i taoizmu. Z pięknie rzeźbioną drewnianą fasadą w kolorze brązowym z elementami granatu i zieleni i charakterystycznymi dla tradycyjnej chińskiej architektury dachami o spiczastych, zakręconych do góry grzbietach w radosnej żółci i zieleni. Gdy patrząc z dalszej perspektywy przymrużymy odrobinę oczy, zauważymy, że całość konstrukcji, z północy na południe, przypomina kształtem smoka. Dodam, że to zdecydowanie jedno z najwspanialszych i najdziwniejszych zarazem dzieł ludzkich rąk, jakie dane mi było do tej pory zobaczyć. Heng Shan – zwana też Górą Północną (2014 m.n.p.m.), jedna z Pięciu Wielkich Gór Taoizmu, po zboczach której rozsiane są klasztory, pagody i świątynie, w których medytowali i swoje nauki głosili wielcy buddyjscy i taoistyczni mędrcy, tacy jak Huirang, Shiuou Xigian będący autorem Sandokai (poematu, który po dziś dzień jest recytowany w buddyjskich świątyniach na całym świecie) i Huisi. To tu, zgodnie z legendą, spotykali się nieśmiertelni z niebios i ziemi. To tu medytowała  Wei Huacun, której objawiono prawdy spisane przez nią w trzydziestu jeden tomach pism, stanowiących podstawę mistycznego Taoizmu Shangqing. Pojechana radzi Datong to popularna podróżnicza destynacja, ale głównie dla chińskich turystów. W ciągu swojego 3 dniowego pobytu odwiedziłam wszystkie najważniejsze (a co za tym idzie dość zatłoczone) atrakcje turystyczne, a obcokrajowców, których spotkałam mogłabym policzyć na palcach jednej ręki. Co za tym idzie, mało kto mówi tu po angielsku, dotyczy to również obsługi hoteli, restauracji, kas biletowych, itd. Przydadzą się tu porządne rozmówki, telefon z lokalną kartą umożliwiający korzystanie z tłumacza i… duże pokłady cierpliwości i pogody ducha. Koniecznie spróbujcie zawijanych w formę kwiatów pierogów (z różnym nadzieniem do wyboru, od warzywnego, przez wieprzowinę do krewetek), które są lokalną specjalnością. Wygospodarujcie chociaż jeden wieczór na kolację w słynnej Feeling Restaurant (No.8 Fang Gu Street)- klimatyczne wnętrze, przepyszne jedzenie, doskonała (mówiąca po angielsku) obsługa i bardzo (aż zaskakująco) przystępne ceny. Nie zapomnijcie o przejściówkach! Chińskie wtyczki są inne od europejskich. Więcej o Datong na Pojechanej znajdziecie TU. Nie chcesz przegapić żadnego wpisu? Kliknij TU i zapisz się do newslettera! Podoba Ci się? Podaj dalej! Twoja rekomendacja bardzo mnie ucieszy. Post Datong na skróty – subiektywny przewodnik pojawił się poraz pierwszy w Pojechana - blog o podróżach i życiu w Chinach.

thefamilywithoutborders

Bez tego ani rusz!

Laptopy, tablety, smartfony. Hej rodzice, naprawdę nie umiecie się zając swoimi dziećmi bez tego? W magazynie o podróżach przeczytałam niedawno radę rodziców podróżujących z dziećmi. Potem przeczytałam ją jeszcze raz i jeszcze. Brzmiało to tak: „Najlepszym przyjacielem podróżującego rodzica jest… tablet lub smartfon. To on, razem z ulubionymi grami dziecka, zapewni spokój w czasie długiego Read More

With love

Poradnik: Jak zgubić się z mapą?

Dawno, dawno temu (a były to dobre czasy, kiedy nikt nie miał jeszcze pojęcia o feminizmie i gender) kobiety zwykły zbierać jagody w lesie. Zbierały, zbierały, zbierały i bardzo były z tego rade. Każda z nich doskonale wiedziała, że nie należy zrywać owoców, które są czerwone, bo jak są czerwone, to są jeszcze zielone oraz że nie wolno dotykać tych, na które sikały lisy. Jagody, na które nasikał lis niczym nie różniły się od tych, na które lis nie nasikał, ale kobiety doskonale wiedziały, które są które. Bo tak. Tysiące lat zbierania jagód wykształciły w nich do perfekcji zmysł obserwacji i zwracania uwagi na szczegóły (Pierdolisz pan, lisy… – zwykli mawiać mężczyźni prezentując postawę zgoła odmienną i jedzący co popadnie), lecz upośledziły zdolność orientacji w terenie. Wszak nie musiały polować na mamuty. Teorię tę wymyśliłam sobie sama. Nie wiem, czy ma cokolwiek wspólnego z rzeczywistością, ale jest, prawdaż, spójna i stanowi dla mnie doskonałe wytłumaczenie faktu, że potrafię się zgubić z mapą. Do tej pory zawsze chodziłam po górach z kimś i niespecjalnie przejmowałam się kwestią ustalenia kierunku, w którym trzeba iść, gdzie skręcić i na jakie okoliczności przyrody zwracać uwagę, żeby dojść tam, gdzie się zaplanowało. W życiu każdego człowieka przychodzi jednak taki moment, że dojrzewa i ma ochotę wziąć sprawy w swoje ręce. Czując, że to już, nabyłam mapę i w ramach urlopu od życia postanowiłam udać się w Gorce. SAMA. Jak pomyślałam, tak zrobiłam. Spakowałam plecak, wsiadłam w autobus i wysiadłam w Ochotnicy Dolnej, meldując się na początku zielonego szlaku, który miał mnie zaprowadzić do Bazy namiotowej SKPG zlokalizowanej pod Gorcem. Spojrzałam na mapę i okazało się, że mam nim iść do momentu, aż skończy się asfalt a następnie odbić w lewo. Szłam, szłam i szłam, a asfalt wcale nie chciał się skończyć. W międzyczasie zniknęły mi też oznaczenia zielonego szlaku, ale niespecjalnie przejęłam się tym faktem. A bo to raz było tak, że pomalowane było co drugie drzewo a potem długo, długo nic? Nie raz, nie dwa, a przodują w tym Dolinki Podkrakowskie. Wtem! Asfalt się skończył i zamienił w drogę gruntową, lecz nic nie wskazywało na to, by jakakolwiek inna prowadziła w lewo. Kawałek dalej napotkałam dziewczyny z bazy, które znakowały drogę na Gorc i uświadomiły mnie, że nie, tutaj wcale nie ma zielonego szlaku a ja jestem już dwie wiochy dalej, ale tak, idąc tą drogą też dojdę do celu. No to super. Idę sobie, idę dalej, przedzieram się przez błoto, wsłuchuję  w szum płynącej zewsząd wody, aż nagle oświeciła mnie, skądinąd genialna, myśl – ma znaczenie to, po której stronie ode mnie płynie strumień. Kolejny rzut oka na mapę przyniósł mi niepokojącą świadomość tego, że strumień jest po złej stronie, a tak poza tym to już nic mi się nie zgadza, więc schowałam ją w otchłań plecaka i postanowiłam iść przed siebie w myśl zasady, że jak jest jakaś droga, to musi gdzieś prowadzić. Proste, nie? Sprawa skomplikowała się nieco, kiedy dotarłam do potrójnego rozdroża. Przystanęłam więc i zapytałam swojej wrodzonej intuicji, tej samej, która dawniej pozwalała zrywać kobietom nieobsikane przez lisa jagody, w którą stronę mam iść, a ona powiedziała mi, że w lewo. To poszłam w lewo. I już, już miało mi się zrobić przykro, że nigdy w życiu nie dojdę do tej zasranej bazy i będę musiała spać w lesie, kiedy uszu mych dobiegł dźwięk stłumionej rozmowy. Zakrzyknęłam więc płosząc ptaki: - Halo, halo! A głos (i wcale nie było to echo) odkrzyknął: - Halo, halo! Przyspieszyłam kroku i kawałek dalej, przy halach, spotkałam rodzinkę, która właśnie schodziła z bazy i powiedziała mi, że jak pójdę, o, tą ścieżką w górę, to trafię na zielony szlak a potem już bez problemu pod Gorc. Podziękowałam im żarliwie, dając do zrozumienia, że właśnie uratowali mi życie i poszłam, jak kazali, zachwycając się po drodze widokami. Rozłożyłam namiot, zwiedziłam okolicę, zjadłam zupkę chińską i zmęczona rewelacjami dnia mijającego poszłam spać, nieświadoma jeszcze, że noce są już strasznie zimne, jak cholera oraz że przez pół następnego dnia będzie padał deszcz. Kiedy świadomość ta na mnie w końcu spłynęła, zasmuciłam się, ale tylko na chwilę. Do tego, że ile razy ostatnio idę w góry zdążyłam się już przyzwyczaić, więc nie zrażona tym faktem wychynęłam w końcu z domku i udałam się w stronę Gorca, po drodze odkrywając, że znowu coś mi się nie zgadza, bo trafiłam na żółty szlak, którego wcale nie było na mapie. Konsternacja. Schodzący z góry facet stwierdził, że on nie wie, o co chodzi i że właśnie wyszedł ze szlaku czerwonego, którego też nie powinno być. A jest. Cud. Zaintrygowani wróciliśmy do bazy i dowiedzieliśmy się, że w ciągu ostatniego roku powstały dwa nowe szlaki, o które widać mapa nie została zaktualizowana i co pan zrobisz. Nic pan nie zrobisz. Odkrywczość tego stwierdzenia niezmiennie mnie zachwyca. Mimo tego, że do bazy przyszłam sama, bardzo szybko znalazłam sobie sympatyczne towarzystwo studentów z Krakowa, z którymi to kolejnego dnia postanowiliśmy udać się do Ochotnicy Dolnej na pizzę (tak, na pizzę) – zielonym szlakiem, którym wstępnie miałam do bazy dotrzeć. Okazało się, że jest w tragicznym stanie. Jeżdżo po nim skurwisiny traktorami i wożo drzewa z lasu, wskutek czego cała droga jest zryta. Na tyle, że pomyślałam sobie, że to może dobrze, że zgubiłam się w tym lesie, bo z ciężkim plecakiem trudno by było po tym wyleźć. Odkryłam również, że zielony szlak odbija gdzieś w połowie asfaltu, którym szłam. Może sobie go dorobili więcej, za unijne piniondze. Kiedy skończyliśmy przedzierać się przez łąkę, po której łatwiej było iść, niż po błocie, spotkaliśmy przemiłą staruszkę z grabiami (to istotne), która zdradziła nam sekretny skrót do bazy. A rzekła tak: - Pójdziecie sobie tutaj, o tam, potem między smereceki, między smerecki, przez zwalone drzewa, a jak miniecie zwalone drzewa to idźcie tam, gdzie zachodzi Słonecko. Ino się nie bójcie, nie bójcie! Baliśmy się, ale poszliśmy i faktycznie – po chwili znaleźliśmy szlak, a drogę skróciliśmy sobie na tyle, że wyjście na górę zajęło nam o wiele mniej, niż schodzenie w dół. Kolejną zimną noc, siedzenie przy ognisku do rana, leżenie przez pół dnia na halach, jeszcze jedną zimną noc i deszczowy poranek później, przyszła pora, by opuścić bazę (imprezowy przybytek szczęśliwości i głębokich rozmów o życiu, ale o tym kiedy indziej) i udać się w drogę powrotną w stronę Lubomierza, gdzie czekał na nas samochód, który powieźć miał nas do Krakowa. Oddałam inicjatywę w ręce przyjaciół, którzy tym szlakiem przyszli. Ponieważ przybyli jednak bez mapy, nocą i ze spotkanym przypadkowo facetem, który prowadził ich przez knieję, nie do końca wiedzieliśmy, w którą stronę iść, ale poszliśmy czerwonym szlakiem. I to był błąd, bo kilka godzin później okazało się, że… jesteśmy po zupełnie innej stronie Gorców, niż być powinniśmy, a lokalna młodzież, która z dala od cywilizacji udawała, że jest właśnie w kościele, dodatkowo wprowadziła nas w błąd, myląc nazwy pobliskich miejscowości. Na szczęście przemiły młody mężczyzna, którego zaczepiliśmy pod jednym z domów, zdecydował się nam zupełnie bezinteresownie pomóc i wywiózł nas do głównej drogi. Tam dziewczyny złapały stopa i udały się po zostawione z drugiej strony góry auto. Jedną z osób, które je podwoziły była pani sołtys z okolicznej wioski, która zaprosiła nas zimą na kulig, sprzedając informację o super miejcówce, która takowe kuligi organizuje. Czasami warto się zgubić. Wszak od dawna powtarzam, że nic nie dzieje się bez przyczyny :).

Samyang 14mm f/2.8 ED AS IF UMC

Glob Blog Team

Samyang 14mm f/2.8 ED AS IF UMC

Zawsze chciałem mieć obiektyw szerokokątny, niestety ceny obiektów Nikona do pełnej klatki przyprawiają o zawrót główny. Postanowiłem znaleźć coś na moją kieszeń, trafiłem na Samyang 14mm f/2.8 ED AS IF UMC, którego cena to raptem 1300 zł… Co przy podobnych 14 mm choć zmiennoogniskowych i posiadających autofokus Nikorrach za 6500 zł to nic. Na ten moment, nie wiele jeszcze mogę o nim powiedzieć, po za tym, że wydaje się być bardzo staranie wykonany. Czy brak autofokusa okaże się bardzo kłopotliwy? W testach eksperci powtarzają, że to koreańskie cudo wyróżnia się doskonałą jakością optyczną. Zobaczmy! Na Majorce przetestuje go w praktyce! Macie może doświadczenia z tym obiektywem? :)    

jak tam dojechać?namierz miejscowość Górki w...

coffe in the wood

jak tam dojechać?namierz miejscowość Górki w...

jak tam dojechać? namierz miejscowość Górki w “Kampinosie”, na wysokości kościoła skręć na Zamość. Następnie po 0,5 km skręć, w prawo, na Cisowe. Jedziesz ~3km drogą przez las. Mijasz krzyż z prawej a potem dwie chaty z lewej i trzecie gospodarstwo to właśnie jest to czego szukasz….jesteś w samym środku Puszczy Kampinowskiej ;) / how to get there?  Start @ Górki town in Kampinowski forest, at the height of the church turn to Zamość. Then, after 0.5 km turn right to Cisowe. You’re going ~ 3km route through the forest. You pass a cross from the right and then two farms on the left and the third farm is what you’re looking for … You are in the middle of the forest Kampinowski;) 

Czy warto zabezpieczać bagaż w czasie podróży?

Podróżniczo

Czy warto zabezpieczać bagaż w czasie podróży?

Podróże rowerowe

Porady rowerowe: Być kobietą w podróży rowerowej

Co ze sobą zabrać, a czego nie na wyprawy rowerowe? Jak sobie radzić kolejnego wieczoru, gdy brak jest ciepłej wody? Jakich kosmetyków używać? Co zrobić gdy zbliża się miesiączka? Praktyczny poradnik dla rowerowej podróżniczki na dłuższe i krótsze wojaże. Po pierwsze i najważniejsze, wszystko zależy od tego dokąd jedziesz i z kim. Nawet jeśli Twój chłopak/partner/mąż zarzeka się, że jest w stanie udźwignąć dodatkowe kilogramy w swoich sakwach, to miej dla niego litość. Dla siebie też, bo może się okazać, że sama będziesz je musiała wieźć na swoim rowerze, gdy On się zbuntuje i zacznie wyrzucać z sakw wszystkie Twoje „niezbędne” kosmetyki, ciuchy czy buty. 1. Jakie wziąć kosmetyki? Na pierwszym miejscu: krem do opalania z wysokim filtrem UV. Ja używam 50-tki. I tak, i tak się opalisz, a o poparzenie nietrudno. Krem Nivea lub zasypka dla niemowląt przeciwko odparzeniom i obtarciom. Pomimo całodziennej jazdy w spodenkach z tzw. pieluchą, warto dodatkowo się zabezpieczyć. Jazda pod górę to duży wysiłek i hektolitry potu. W mojej kosmetyczce zawsze jest też tusz do rzęs i błyszczyk (zamiast pomadki ochronnej). W podkreśleniu urody pomaga mi lusterko rowerowe Wieczorem łatwo zmyć makijaż np. chusteczką do higieny intymnej. Pudru nie biorę, bo i tak spłynie w ciągu dnia, a szkoda nim przykrywać opaleniznę. Dezodorant – najlepiej w sztyfcie lub kulce albo miniaturka spray’u. Szampon do włosów i żel pod prysznic – przelewam do małych pojemniczków, by łatwo zmieścić je w kosmetyczce. Jaki wybrać szampon – patrz punkt 3. Pozostałe kosmetyki, moim zdaniem, są zbędne. 2. Gdzie spać, żeby móc się umyć? Jeśli na kempingu, to jest szansa na ciepłą wodę, toalety i inne udogodnienia, ale nie zawsze i nie wszędzie taki przybytek można znaleźć. Np. w Bułgarii czy w Gruzji trudno o jakikolwiek kemping, więc pozostaje spanie na dziko albo w agroturystyce. W mieście najlepiej poszukać hostelu lub prywatnej kwatery. Jeśli musimy spać „pod chmurką”, to dobrze jest rozbić się w pobliżu rzeki lub jeziora. Czasem jednak czystość wody pozostawia wiele do życzenia. Wówczas pomocne w utrzymaniu higieny osobistej będą nawilżane chusteczki do higieny intymnej oraz żel antybakteryjny (dostępny w drogeriach i aptekach). Chusteczek można też użyć do demakijażu. Jedna paczka zajmuje niewiele miejsca, a ma wiele zastosowań. 3. Jak umyć włosy, gdy nie ma wody? Warto zabrać ze sobą suchy szampon w spray’u. Pomaga on zachować dobry wygląd włosów, gdy nie ma dostępu do wody takiej, w której nie obawiasz się zmoczyć głowy. Suchy szampon jest łatwy w użyciu, trzeba go tylko dobrze wyczesać. Będąc w drodze można znaleźć punkty ujęcia wody i w gorące dni włożyć głowę nawet pod zimny kran. Ja kupiłam Beauty Formulas w sieciowej drogerii. Ale nie jestem z niego w 100% zadowolona, więc jeśli możecie polecić coś lepszego, to czekam na Wasze komentarze. Mycie głowy w przydrożnym kranie w Gruzji 4. Miesiączka – trudny temat w podróży Planując podróż rowerową, sprawdź dużo wcześniej kiedy ma się zacząć Twój okres. Łatwo to wyliczyć i skorygować plan. Jeśli wyjazd wypada na początek miesiączki, spróbuj przesunąć wyprawę o 2-3 dni. Jeśli to niemożliwe, to zacznij podróż po możliwie płaskim i niemęczącym terenie. Każdy podjazd może się bowiem okazać wyczerpujący i tragiczny w skutkach. To dobry moment na pobyt w atrakcyjnym turystycznie mieście, które możesz pozwiedzać, a i o dostęp do ciepłej, bieżącej wody np. w hostelu nietrudno. Choć może być to krępujące, nie zapomnij poinformować towarzyszy podróży o swoich trudnych dniach, i o tym, że jesteś wtedy mniej wytrzymała fizycznie. Co oczywiste, weź ze sobą odpowiedni zapas podpasek i wkładek. Tamponów nie polecam, bo przypuszczam, że cały dzień na siodełku może wpłynąć niekorzystnie na Twoje samopoczucie i zdrowie. 5. Czy zabrać ze sobą sukienkę? Oczywiście! Niech to będzie lekka, niegniotąca się kiecka, na którą na pewno znajdziesz miejsce w sakwie. Przyda Ci się nie tylko na wieczorny, romantyczny spacer po mieście, ale także (o ile jest długa i zakrywa ramiona) podczas zwiedzania świątyń. 6. Czy zabrać ze sobą szpilki? Tak! Ale tylko te do montażu namiotu. Jeśli chcesz wyglądać pięknie w sukience, to lepiej weź do niej czeszki, baleriny lub japonki. Stopy chętnie odpoczną po całym dniu w butach sportowych. 7. Gdzie i jak zrobić siku? Nie zawsze przejeżdżamy w pobliżu centrum handlowego czy restauracji. Tam jest najwygodniej. Pozostaje nam las albo stacja benzynowa. A czasem po prostu przydrożny rów… Można też kupić „lejek dla pań”. Przyznam szczerze, że zaopatrzyłam się w lejek shewee, ale korzystanie z niego jest bardziej kłopotliwe niż znalezienie ustronnego miejsca. Póki co nie przydał mi się ani razu, ale i tak zawsze zabieram go ze sobą. Lejek dla pań, bardzo sztywny, kosztuje ok. 70 zł (www.moderngent.com) 8. Jaki biustonosz wziąć ze sobą? Odkąd mam sportowy Panache, nie chcę już żadnego innego. Mam dość duży biust i wolę, by w trakcie jazdy na rowerze trzymał się mocno i nie bolał po całym dniu. Cena Panache nie jest niska (ok. 200 zł), ale można go później zakładać na fitness lub siłownię. Próbowałam miękkich sportowych biustonoszy, np. z Decathlon, ale to zdecydowanie nie dla mnie. Trudno znaleźć odpowiedni rozmiar, ze względu na bardzo ograniczoną rozmiarówkę (jak to w sieciówce) oraz brak fasonu – po prostu źle się wygląda! Zabieram też ze sobą drugi stanik, taki codzienny, którego używam podczas podróży do kraju docelowego. Po całym dniu jazdy i tak wolę chodzić swobodnie w T-shircie lub sukience, więc żaden nie jest mi wówczas potrzebny. Biustonosz Panache Sport (www.4run.pl)   9. Jakie ubrania jeszcze wziąć ze sobą? Na 2-tygodniowy wyjazd 2-3 koszulki rowerowe. Szybko schną, są przewiewne i wygodne. Do tego t-shirt bawełniany. Koniecznie nluzę rowerową chroniącą od wiatru oraz nluzę termoaktywną, dobrą na chłodne dni i noce. Moją ulubioną kupiłam w Sportsimo. oddychający golf damski HighTex, 77 zł (www.sportsimo.pl) Ok. 5-7 par majtek, najlepiej bezszwowych. Tyle samo skarpetek, w tym stopki i ciepłe, termoaktywne skarpety. Długie getry. Podobnie jak bluza termoaktywna mogą nam służyć w chłodne poranki, zanim się dobrze rozruszamy, jak i nocą w wyższych pasmach gór. I oczywiście spodenki rowerowe z pieluchą (ja biorę 2 pary na ok 2-3 tygodniowy wyjazd). Pielucha powinna być gruba i wyprofilowana. Skusiłam się na zestaw spodenki + spódnica (na zdjęciu) na wyprawę do Rumunii. Po pierwszym dniu wcisnęłam je na dno sakwy. Pielucha okazała się za cienka, niewygodna, a w spódnicy wcale nie czułam się tak seksi, jak modelka na zdjęciu ;/ Cóż, próba lansu kosztowała mnie ponad 100 zł i bolący tyłek. moja rowerowa porażka ciuchowa (www.decathlon.pl) Jeśli macie jakieś pytania dotyczące „kobiecych spraw” w trakcie rowerowych podróży, piszcie w komentarzach. The post Porady rowerowe: Być kobietą w podróży rowerowej appeared first on PODRÓŻE ROWEROWE .