Niedźwiedzie – poradnik cz. II

Naszymi drogami

Niedźwiedzie – poradnik cz. II

Zależna w podróży

5 miejsc, które polecam w… Bolonii

Na profilu bloga na Facebooku zapowiedziałam, że chcę napisać tekst o sycylijskiej mafii. Temat spotkał się z dużym zainteresowaniem. Jednocześnie przestraszyłam się. Myślałam, że napiszę szybką notkę o tym, co wiem o dzisiejszej mafii, o jej muzeum w Salemi, o głosach mieszkańców. Tymczasem okazuje się, że macie nadzieję, że będzie jeszcze więcej. Że będzie ambitnie, że napiszę mini reportaż. No…Czytaj więcej

Niedźwiedzie – poradnik cz. I

Naszymi drogami

Niedźwiedzie – poradnik cz. I

Jetlag w praktyce

Orbitka

Jetlag w praktyce

Nie takie schody straszne jak je malują… czyli jak się nie poddałem w NYC!

JULEK W PODRÓŻY

Nie takie schody straszne jak je malują… czyli jak się nie poddałem w NYC!

Travelerka

Zaplanuj urlop na 2015 rok

Październik się kończy, koniec roku za pasem, zbliża się więc okres podsumowań i rachunków sumienia. Zauważyłam też, że pojawia się coraz więcej fantastycznych ofert biletów lotniczych i przejazdów autokarowych na 2015 r..  Warto więc już teraz  pomyśleć o przyszłości zamiast rozpamiętywać to, co już było :). No chyba, że to same miłe, podróżnicze wspomnienia :).…

BANITA

Sztokholm – pomysł na weekend

Mając do wykorzystania jedynie 26 dni urlopu w roku warto dobrze zaplanować sobie weekendy. Poznaj mój pomysł na weekend w stolicy Szwecji. Zobacz Sztokholm w 2 dni! Wiem jak to jest kiedy ma się tylko 26 dni urlopu w roku (niektórzy maja nawet mniej). Najgorszym okresem dla mnie były początki pracy, kiedy byłam na etapie nabywania dni urlopowych. Pierwszy rok to mniej niż dwadzieścia dni. Koszmar! Zwłaszcza, że należałam do wyjątkowej grupy osób (a właściwie jak dobrze pomyśleć, to byłam jedyną osobą w tej grupie), której firma nie musiała upominać o wykorzystywanie zaległych wolnych dni (przeciwnie to ja wciąż firmę błagałam o bezpłatny urlop pod koniec roku). Wykorzystywałam zwykle każdą nadarzającą się okazję, by gdzieś czmychnąć. Już w styczniu niezwykle precyzyjnie planowałam wakacje na cały rok, biorąc pod uwagę wszystkie dni świąteczne, dzięki którym mogłabym wydłużyć urlop o dzień lub dwa, oszczędzając w ten sposób cenne „wolne”. Dziś nie muszę już tak skrzętnie liczyć (przynajmniej jeszcze przez jakiś czas) i w każdej chwili, gdy pojawia się okazja, mogę wyjechać. Ale wciąż pamiętam o tych, którzy tak dobrze nie mają. Dla Was więc propozycja weekendowego wypadu do stolicy Szwecji Sztokholmu. Jak dotrzeć? Sposoby są dwa: 1.    Samolotem. Istnieje wiele możliwości zakupu tanich biletów do Sztokholmu. Najtańsze loty oferuje Rynair oraz Wizzair. Bilety w jedną stronę zaczynają się od 29 zł. (Ostatnio moi znajomi, dzięki dodatkowym kuponom zniżkowym, kupili bilet w obie strony za 20 zł za osobę) 2.    Promem. Z Gdańska płynie prom Polferies. Już dwukrotnie korzystałam z oferty weekendowej (wypłynięcie w sobotę, powrót we wtorek), z trzema noclegami na promie i trzema śniadaniami. To rozwiązanie korzystne ze względów finansowych. Jeśli nie masz w zwyczaju korzystać z couchsurfingu i nad wyraz cenisz swoją prywatność, a przy tym nie chcesz zbankrutować, wybierz opcję z noclegiem na promie w Nynashamn. 3.    Dojazd z Nynashamn do Sztokholmu. Jeśli wybrałeś opcję promową, ale na własną rękę, bez wycieczki, możesz bez problemu dotrzeć z Nynashamn pociągiem. Ceny Wycieczka promem – w zależności od oferty oraz terminu, ceny wahają się od ok. 400 zł do 700 zł (cena dotyczy rejsów tematycznych, w cenę wliczony jest nocleg, śniadania i kolacje oraz przewodnik i transport do Sztokholmu) Prom na „własną rękę” – cena ok. 380 zł (miejsce w 4-osobowej kabinie, trzy noclegi, 3 śniadania) Szczegóły można sprawdzić na: stronie Polfferies Dojazd z Nynashamn do Sztokholmu na „własną rękę” – 500 metrów od Terminala Promowego znajduje się stacja kolejki. Dojazd do centrum Sztokholmu trwa godzinę. Bilet można kupić w kiosku przy stacji kolejki. Bilet w obie strony kosztuje 200 koron dla 2 osób dorosłych. Bilet 24godzinny kosztuje 115 koron za osobę. Dzieci do 7 lat podróżują bezpłatnie. Można też dojechać stopem. Karta Sztokholmska – czy warto? Jeśli jadąc do Sztokholmu nastawiacie się na zwiedzanie muzeów i przemieszczanie się komunikacją miejska, to polecam zakup Karty Sztokholmskiej. W Sztokholmie byłam cztery razy i kartę miejską kupiłam dwukrotnie. Po jej zakupie, ma się dostęp do  blisko 80 muzeów i komunikacji miejskiej (metro, autobus, w cenę karty jest też wliczony przejazd z Nynashamn do Sztokholmu i z powrotem) Karta nie jest tania. Jednodniowa kosztuje 525 koron (ok 240 zł), dwudniowa 675 koron (ok 310 zł), ale biorąc pod uwagę, że ok 230 koron (105 zł) trzeba zapłacić za przejazd z portu do stolicy, a potem jeszcze przemieszczać się po mieście (co też nie jest tanie) i płacić za wstępy do muzeów, to taką kartę stanowczo opłaca się kupić. Strona Karty Sztokholmskiej Co warto zobaczyć? Jest wiele niezwykłych miejsc. Podczas każdej z czterech wizyt w Sztokholmie byłam w gdzie indziej. Gdybym jednak miała wybierać warte polecenia atrakcje na jedną wizytę, to na pewno byłoby to: Muzeum Waza (Vasamusset). To muzeum wyjątkowe na skalę światową. Byłam w nim dwukrotnie i każdorazowo zrobiło na mnie gigantyczne wrażenie. W muzeum można nie tylko poznać historię słynnego okrętu wojennego, zbudowanego m. in. przeciwko Polsce, ale co najważniejsze ten okręt zobaczyć na własne oczy. Zbudowany z tysiąca dębów, o masztach wysokości ponad pięćdziesiąt metrów i z 64 działami na pokładzie. Jego popularność wiąże się z tym, że budowany był trzy lata, a już po zaledwie dwudziestu minutach od wypłynięcia z portu, zatonął. Dla nas to i może dobrze, że zatonął. Po pierwsze dlatego, że miał być jednym z najważniejszych okrętów szwedzkiej floty wojennej i prawdopodobnie wpłynąłby do Polski,  a po drugie, bo dziś możemy go podziwiać w całej okazałości. To chyba najpopularniejsze muzeum w Sztokholmie. Od czasu jego powstania przewinęło się przez nie ponoć blisko 30 milionów ludzi. Strona muzeum (również po polsku) Wstęp: 130 koron (ok 60 zł) Wyspa Djurgården. Dawniej królewskie tereny łowieckie, dziś popularne i bardzo lubiane tereny rekreacyjne. To tu skupiona jest znaczna część muzeów. Ale poza tym to idealne miejsce na piknik, spacery i odetchnięcie świeżym powietrzem. Tu można zaplanować cały dzień. Skansen. Byłam w wielu skansenach, ale ten sztokholmski zrobił chyba na mnie największe wrażenie. Przede wszystkim ze względu na wielkość. Na przepięknym i rozległym terenie znajduje się blisko sto pięćdziesiąt budynków, z których najstarszy pochodzi z XIV wieku. Można zajrzeć do piekarni, apteki, wysłać kartkę z dawnej poczty czy zajrzeć do huty szkła. Pracownicy skansenu przebrani są w stroje z epoki i prezentują różnego rodzaju prace, używając dawnych narzędzi i starych technik. Naprawdę miałam wrażenie przeniesienia się w czasie. Strona Muzeum www.skansen.se Wstęp: w zależności od sezonu od 100 koron zimą (ok 46 zł) do 170 koron w lecie (ok 80 zł) Oceanarium. Ze mną jak z dzieckiem. Uwielbiam parki rozrywki, akwaria i eksperymentatoria – wszystkie miejsca, w których czegoś mogę dotknąć, spróbować, w którym mogę przeprowadzić eksperyment. Samo przyglądanie się ekspozycjom nie daje mi takiej frajdy. Całe szczęście tego rodzaju muzea powoli odchodzą do lamusa, wychodząc naprzeciw bardziej wymagającym użytkownikom. W akwarium miałam szansę poczuć się niczym w prawdziwym lesie deszczowym, miałam możliwość przeżyć ulewę i burzę w dżungli. (Choć i tak najpiękniejsze oceanarium odwiedziłam w Lizbonie i w Stanach Zjednoczonych) Strona: http://www.aquaria.se/ Wstęp: 100 koron (ok 46 zł) Muzeum ABBY. Nigdy bym siebie nie podejrzewała, że do muzeum zespołu ABBA trafię, a jednak. Fanom muzyki stanowczo polecam. Pozostałych namawiać bardzo nie […] The post Sztokholm – pomysł na weekend appeared first on .

10 powodów, by zakochać się w Kaszubach.

PODRÓŻE DZIEWCZYNY SPŁUKANEJ

10 powodów, by zakochać się w Kaszubach.

Część 1 ZASTANÓW SIĘ Z KIM I GDZIE JEDZIESZ NA WYMARZONE WAKACJE – bo wcale nie musi być to Twój urlop życia!!!

JULEK W PODRÓŻY

Część 1 ZASTANÓW SIĘ Z KIM I GDZIE JEDZIESZ NA WYMARZONE WAKACJE – bo wcale nie musi być to Twój urlop życia!!!

KOŁEM SIĘ TOCZY

Transport i poruszanie się po Kirgistanie.

Kirgistan jest całkiem dobrze skomunikowanym krajem, a Kirgizi nie tylko jeżdżą konno! Jaki transport jest najlepszy do przemieszczania się po tym Środkowoazjatyckim kraju? Czy potrzebujemy dużo pieniędzy na transport publiczny? Czy w ogóle w Kirgistanie znany jest autostop i jak nie dać się oszukać przy negocjacjach cen? Zapraszam do wpisu! Pierwszy z wpisów zawierający informacje praktyczne The post Transport i poruszanie się po Kirgistanie. appeared first on Kołem Się Toczy.

I weź tutaj zwiedź w jeden dzień cały Manhattan !!!! Mission Impossible.

JULEK W PODRÓŻY

I weź tutaj zwiedź w jeden dzień cały Manhattan !!!! Mission Impossible.

wszedobylscy

Darmowe atrakcje w Londynie

W Londynie znajdziemy wszystko – trzeba tylko wiedzieć, gdzie szukać. Dziś mamy dla Was przegląd darmowych atrakcji w mieście – do wyboru liczne muzea, galerie, parki oraz kilkanaście kultowych miejsc. Muzea Muzeum Nauki (Science Museum) Muzeum Nauki to świetna rozrywka, zarówno dla dzieci jak i dla dorosłych. Na kilku piętrach zebrane zostały eksponaty związane z Post Darmowe atrakcje w Londynie pojawił się poraz pierwszy w Wszędobylscy .

Śladami starej kolei

Naszymi drogami

Śladami starej kolei

WHERE IS JULI+SAM

2015 rok według Lonely Planet, czyli jak czytać przewodniki

Tekst opublikowany jest w nieco innej formie na portalu Onet.pl. Zacznij tam, a potem wróć tu, po więcej emocji. Fanką Lonely Planet nie jestem. Generalnie nie jestem fanką przewodników, bo myślę że ograniczają. I człowiek idzie ślepo przed siebie, jak taki koń z klapkami na oczach i wcale się nie rozgląda wokół, a nie tak powinno to […] The post 2015 rok według Lonely Planet, czyli jak czytać przewodniki appeared first on where is juli + sam.

Jak pokonać strach przed lataniem?

URLOP NA ETACIE

Jak pokonać strach przed lataniem?

Poradnik taniego podróżowania po Nowej Zelandii

Złap Trop

Poradnik taniego podróżowania po Nowej Zelandii

Wpis o tanim podróżowaniu po Australii cieszy się dużą popularnością naszych czytelników (przejdź do wpisu – klik). Idąc tym tropem postanowiliśmy podzielić się z Wami także naszymi doświadczeniami z budżetowego podróżowania po Nowej Zelandii. Tak, jak już pisaliśmy o Australii tak i napiszemy w przypadku Nowej Zelandii – tanio podróżować się nie da, można tylko zaoszczędzić i po prostu wydać mniej. Jednak nie należy się tym zrażać i przy najbliższej okazji kupować bilety i planować podróż korzystając z naszych porad. Wybór sportów ekstremalnych i innych turystycznych rozrywek jest tak tutaj rozwinięty, że łatwo stracić głowę i w krótkim czasie wydać połowę oszczędności. Nowozelandczycy wyczuli biznes nosem, bo skoro ktoś wybiera się na wyspę, gdzieś „na końcu świata” to przecież skoczy na bungee, zaszaleje na raftingu czy przeleci się awionetką nad lodowcem –  w końcu nie po to tu przyjechał by oszczędzać, ale by wydawać! My po 10 miesiącach podróży na tego typu imprezy – na bogato – pozwolić sobie nie mogliśmy, byliśmy już na skraju naszego budżetu. Kombinowaliśmy więc jak się tylko dało, by zaoszczędzić i jak najdłużej poznawać ten cudowny kraj. W dużej mierze korzystaliśmy już z doświadczeń zebranych wcześniej w Australii, jednak o wielu rzeczach nie wiedzieliśmy i musieliśmy zweryfikować je na nowo. Dziś dzielimy się z Wami naszymi doświadczeniami. kto rano wstaje ten ma takie widoki :) Przede wszystkim warto zapamiętać, że do Nowej Zelandii jedzie się podziwiać naturę i delektować pięknymi krajobrazami. W miastach poza dobrą kawą, kilkoma sklepami i paroma ciekawymi muzeami nic nie znajdziecie. W miastach zazwyczaj jest też dużo drożej, chociaż nie jest trudno o dobry i ciekawy couchsurfing. Trochę brudno na tym couchsurfingu…ale nie ma co narzekać :) Łącznie w Nowej Zelandii spędziliśmy 55 dni i przejechaliśmy około 3000 kilometrów, z czego 1584 kilometrów pokonaliśmy stopem, 735 km autobusem a na koniec 600 km kamperem (skorzystaliśmy ponownie z Relocation Deals – przeczytaj co to jest tutaj – klik). Zaznaczamy, że nasza podróż odbywała się w sezonie nowozelandzkiej zimy, w niskim sezonie turystycznym. Nasza trasa Transport Autobusy – O ile pociągami nie jeździliśmy to o autobusach możemy powiedzieć same dobre słowa. Kilka razy byliśmy zmuszeni do skorzystania z busa, a bilety zazwyczaj rezerwowaliśmy poprzez stronę internetową przewoźnika www.nakedbus.com. Cena biletów kupionych z małym wyprzedzeniem była niższa niż np. u przewoźnika Intercity.co.nz. Minusem Nakedbusów jest to, że w sezonie zimowym nie na wszystkich trasach autobusy jeżdżą codziennie. Przykładowe ceny: za odcinek z Franz Jozef do miasta Wanaka (290 km) zapłacimy w przybliżeniu $20 (około 55 zł). Także wybierając się na słynny Milford Sound skorzystaliśmy z oferty jednodniowej wycieczki przewoźnika Nakedbus. Kosztowało nas to $99/osobę, ale byliśmy bardzo zadowoleni z jakości i zakresu ich usług. Więcej o wycieczce do Milford Sound przeczytasz tutaj – klik. Gumtree.com.au – serwis internetowy, który świetnie sprawdził się nam w Australii, w Nowej Zelandii okazał się całkowicie bezużyteczny. Najwięcej aktualnych ofert przejazdu czy zakupów/sprzedaży znajdziecie na serwisie trademe.co.nz. Do łapania stopa w zimie trzeba mieć cierpliwość…i ciepłe ubranie! Autostop – Nasz plan początkowy był całkiem ambitny, bowiem całą Nową Zelandią chcieliśmy przemierzyć stopem :). Jeżeli chodzi o wyspę północną, która jest bardziej zamieszkała i gdzie panuje większy ruch samochodowy, plan ten udało nam się zrealizować w 100%. Nie mieliśmy problemu ze złapaniem stopa nawet w tych mniej uczęszczanych rejonach. Co prawda trzeba było czasami postać nawet i godzinę ale nigdy nie dłużej. Plan zachwiał nam się tuż po przedostaniu się na wyspę południową. Jak się okazało samochodów jeździ tu znacznie mniej, bo i miej mieszka tu ludzi. Do tego doszedł niski sezon turystyczny i niestety parę razy po długim wyczekiwaniu na poboczu, zmuszeni byliśmy do skorzystania z autobusów. Ludzie, którzy zabierali nas na stopa zawsze przestrzegali przed niebezpieczeństwem jakie czyha na nas ze strony innych Nowozelandczyków, którzy potencjalnie zabiorą nas na stopa. Na szczęście nigdy nie znaleźliśmy się w  niebezpiecznej sytuacji, co najwyżej w dziwnych. Np. gdy jeden chłopak nakłaniał nas do wspólnej modlitwy i zadawał osobliwe pytania dotyczące naszej wiary :), albo gdy siedzieliśmy trochę spięci ze strzelbą na kolanach (dla sprostowania Pan jechał na polowanie, które jest meeega popularne w Nowej Zelandii). Nam włos z głowy nie spadł i możemy polecić Wam tę formę transportu. Pamiętajcie jednak, że zawsze należy być trochę przezornym i ostrożnym nawet w takiej Nowej Zelandii! Dzięki relocation deals mogliśmy pojeździć takim oto kamperem! Wnętrze naszego kampera – mogłoby się tu zmieścić 6 osób. Samochodem = Relocation deals – pisaliśmy o tym sposobie przemieszczenia się tutaj – klik. Samochodem osobowym zdarzyło nam się jeździć kilka razy (pożyczali nam gospodarze z naszych wolontariatów). Większość kierowców jeździ spokojnie i rozważnie. Drogi są dobre, miejscami potrafią być kręte no i autostrad się nie spodziewajcie. Dla osób, które wcześniej nie jeździły po lewej stronie może być na początku trochę ciężko ale do wszystkiego idzie się przyzwyczaić. Chociaz może nie bierzcie z nas przykładu. My nadal, chociaż minął już miesiąc od powrotu do Polski mijamy ludzi z lewej strony ;). Jeżeli chodzi o Relocation deals to w sezonie zimowym nie było problemu ze znalezieniem wolego samochodu/kampera. Oczywiście najwięcej ofert pojawiało się na najbardziej popularnych kierunkach jak z Queenstwon do Chritchurch czy z Auckland do Wellington. Jako, że w lipcu i sierpniu trwa niski sezon i ceny samochodów do wynajęcia są niższe możecie poszukać rabatów np. na samochody Juicy car, czy za pośrednictwem strony www.budget.co.nz. Samolot – Jest idealnym rozwiązaniem dla osób, które chcą przedostać się z wyspy północnej na południową. Ceny biletów są porównywalne do przepłynięcia promem, czyli nawet od około $50/osobę. By być na bieżąco z promocjami proponujemy zapisać się do newslettera takich linii jak Air New Zealand oraz Jetstar. Do Australii (Sydney) z Auckland lecieliśmy liniami LATAM (www.lan.com) za $157/osobę, na pokładzie przekąski, napoje oraz darmowe filmy :). Ścieżki rowerowe wiodą szlakami z takimi widokami! Rowerem – co prawda nie widzieliśmy żadnych śmiałków, jednak teren i krajobrazy na rowery są tutaj stworzone. Na południowej wyspie śmigaliśmy rowerami kilka razy ale na krótkich odcinkach i musimy przyznać, że tras rowerowych jest mnóstwo! Ich zróżnicowanie i stopień trudności są niesamowite! Dzięki uprzejmości naszych gospodarzy wiele razy korzystaliśmy z ich samochodów. Kupno samochodu – podobny dylemat jak przy kupnie samochodu w Australii. Biorąc pod uwagę opcję powyższych środków transportu kupno samochodu chyba się nie kalkuluje. No chyba, że zamierzacie spędzić w Nowej Zelandii rok albo i dłużej… Noclegi Hostele – Do wyboru do koloru. Hostele, hotele, pensjonaty są wszędzie. Jako, że byliśmy w niskim sezonie ceny noclegów były trochę niższe i można było trafić na niezłe promocje. Średnio za nocleg w hostelu płaciliśmy $25-$27 za osobę (67-70 zł). W sporej ilości hosteli internet był bezpłatny, czasami noclegi były ze śniadaniem, a czasami dodatkiem była wieczorna zupa czy popcorn. Zazwyczaj przy rezerwacjach korzystaliśmy z booking.com lub hostelworld.com. Wszystkie noclegi były ok, i chociaż rzadko narzekamy to odradzimy Wam hostel w Wellington o nazwie The Dwellington. Oprócz całonocnej imprezy zlokalizowanej przy samych drzwiach dormitorium (nie zmrużyliśmy całą noc oka) i brudnych toalet, najbardziej zraziło nas podejście obsługi, która to właśnie ze swoimi znajomymi imprezowała i pozostałych gości miała w głębokim poważaniu! Imaliśmy się różnych prac na wolontariatach – praca w ogrodzie to nie rzadkość :) Renowacja mebli w wykonaniu Rafała :) Helpx/Wwoofing –  o tej formie podróżowania pisaliśmy już wcześniej (przejdź do wpisu – klik). Jak dla nas numer jeden jeżeli chodzi o zwiedzanie Nowej Zelandii (tak samo było w przypadku Australii) – nie dość, że zaoszczędziliśmy pieniądze, nauczyliśmy się wielu przydatnych rzeczy, to jeszcze poznaliśmy niesamowitych ludzi! W Nowej Zelandii znajdziecie około 2500 miejsc, w których możecie wypróbować jeden z wolontariatów. Korzystanie z Helpxa zimą niesie dodatkowe korzyści. Nigdy nie mieliśmy problemu ze znalezieniem gospodarzy w miejscu, które nas interesuje. Pewnie było to spowodowane mniejszą ilością backbackersów w tym okresie, na czym tylko korzystaliśmy :). Jeden fakt różnił nowozelandzkie wolontariaty od tych australijskich. Czytając opinie natrafialiśmy niestety też na te negatywne, co przy wyszukiwaniu australijskich helpixów rzadko się zdarzało. Tak czy inaczej zdecydowanie warto spróbować tej formy podróżowania jeżeli zależy Wam na zaoszczędzeniu kilku a nawet kilkuset dolarów. A to najciekawsza praca jaka nas spotkała – poszukiwanie delfinów i pingwinów :) Couchsurfing – co to jest couchsurfing, pewnie większość z Was wie (jak nie to zapraszam tutaj – klik). W Nowej Zelandii tylko kilka razy korzystaliśmy z gościnności couchsurferów. Zazwyczaj nie mieliśmy problemu ze znalezieniem „kanapy”. Mieliśmy też niezły przekrój naszych noclegów, od wypasionego domu i wożenia się po mieście najnowszym mercedesem, po studenckie mieszkanie gdzie trudno było znaleźć czysty widelec :/. House sitting  – czyli nic innego, jak opieka nad domem/mieszkaniem lub zwierzętami. Zazwyczaj polega na sprzątaniu domu, pielęgnacji ogrodu czy opiece nad zwierzakami pod nieobecność właścicieli. Idealne rozwiązanie dla poszukujących zaczepienia się w jednym miejscu na dłużej. Często można zobaczyć oferty opieki nad domem na 2-4 miesiące.  Nam tak dobrze szło z wolontariatami, że nie kombinowaliśmy z house sittingiem, ale jeżeli jesteście zainteresowani odsyłam do strony, gdzie można znaleźć oferty – klik. Namiot – tym razem z namiotu nie korzystaliśmy, sprzedaliśmy nasz w Australii, by pozbyć się zbędnego bagażu. Natomiast sprawa z campingami wygląda całkiem dobrze. Może tych płatnych pól namiotowych jest mniej niż w Australii, nie mówiąc już o bezpłatnych, ale i takie można tu znaleźć. Polecamy stronę www, gdzie campingi są szczegółowo opisane – klik Kiwi – chyba najpopularniejszy owoc w Nowej Zelandii :) Whitebait – czyli małe rybki, które najczęściej podaje się w całości – smażone lub w formie kotlecików Chociaż nie wyglądają zachęcająco są pyszne! Zakupy spożywcze i nie tylko Zakupy najlepiej jest robić w sklepach sieci New World, Countdown oraz Pak’n’Safe. Przykładowe ceny produktów ($1 = 2,70 zł): Wino 0,75 l od $8 do $10 smakowało nam bardzo :), mleko 2 litry $4, pasta humus na kanapki (400 g) $3, mrożone warzywa (500 g) $2, batonik typu Mars $1 – $2, maffin $3, dżem pomarańczowy $3, banany (1kg) $2, kiwi (1kg) $1, musli (500 g) $4, brązowy ryż (500 g) $ 2.50, chleb tostowy już od $1, ciabata $3, woda mineralna (sześciopak) $4, papryka (1 sztuka, niski sezon) $3, kawa gdzieś w kawiarni około $4. Nie ważne co w garnku, ważne, że wino jest :) Podobno najlepsze hamburgery na świecie. Znajdziecie je w w słynnej knajpie Fergburger w Queenstowan Najtańsze są produkty pakowane w duże pudełka, kosmetyki są stosunkowo niedrogie. Najwięcej promocji trafia się na słodycze i produkty przetworzone, rzadko kiedy na owoce czy warzywa. Ceny świeżych warzyw w sezonie zimowym to był jakiś koszmar! Ponad 8 zł za jedną paprykę?! To już lekka przesada. Sami Nowozelandczycy przyznają, że owoce i warzywa są bardzo drogie. Lepiej opłaca się je kupować na targach czy w sklepach typu „warzywniak” i to tylko produkty sezonowe. Teraz już wiemy dlaczego przy prawie każdym domu opiekowaliśmy się ogrodem i grządkami z truskawkami czy ziemniakami… Zwiedzanie i atrakcje turystyczne Atrakcji turystycznych w Nowej Zelandii jest tyle, że głowa mała! Warto zaopatrzyć się foldery turystyczne z rabatami i zniżkami na różnego rodzaje muzea, parki czy inne przyjemności. Takie książeczki z rabatami można zgarnąć już na lotnisku czy w informacjach turystycznych. My bardzo polecamy stronę bookme.co.nz, na której na bieżąco możecie śledzić promocje. Niekiedy można zarezerwować wybraną atrakcję już z 70% zniżką. Należy się jednak śpieszyć, przy rezerwacji panuje zasada „kto pierwszy ten lepszy”. W Nowej Zelandii wstęp do większości parków narodowych czy rezerwatów przyrody jest bezpłatny. Wyjątkiem jest np. trekking do Milford Sound, gdzie nawet liczba pieszych na trasie jest ograniczona. By dostać pozwolenie na wymarsz najlepiej zapisać się rok wcześniej. Poza tym szlakiem na całej wyspie istnieje wiele pięknych wielodniowych trekkingów. Gdzie, co i jak możecie dowiedzieć się na stronie – klik  Nowy porządek świata Teraz to my jesteśmy na końcu świata :) Inne Z internetem w Nowej Zelandii jest chyba troszkę lepiej niż w Australii. Dostępny jest w hostelach, często za darmo, czasami trzeba wykupić dostęp za np. $5 za dostęp na 24 godziny. Jeżeli chodzi o wybór sieci komórkowej to naszym zdaniem bardzo dobra i tania jest sieć Vodafone. Kartę sim wraz z $20 na koncie można kupić za dokładnie tą samą cenę. Kartę jak i doładowania można kupić w centrach handlowych lub na poczcie. Tu w przeciwieństwie do Australii do kupna karty SIM nie był nam potrzebny paszport. Jeżeli chodzi o wizę turystyczną to dla obywateli Polski nie jest ona wymagana, chyba, że ktoś planuje swój pobyt na dłużej niż 90 dni. Jak zdobyć wizę Work&Travel pisaliśmy dosyć szczegółowo tutaj – klik Plusy i minusy podróży zimą Naszym zdaniem podróżowanie zimą jest całkiem przyjemne i ma zdecydowanie więcej plusów niż minusów. Może mieliśmy szczęście, ale pogodę mieliśmy świetną. Średnie temperatury w dzień słoneczny sięgały 15 – 20 stopni w dzień pochmurny około 10. Rano było trochę chłodnawo, czasami pojawiały się gruntowe przymrozki. Jednak najbardziej obawialiśmy się deszczu, a takiej totalnie brzydkiej pogody, podczas której nie dało się nigdzie wyjść mieliśmy może 5-6 dni! Śnieg chociaż leżał w górach, nie przeszkadzał nam zbytnio w naszych planach, jedynie dzień był trochę krótszy więc 10-12 godzinne wymarsze były trochę utrudnione. Przy łapaniu stopa trzeba uzbroić się w cierpliwość – albo iść spać :) Jedynymi minusami było to, że: - Podróżując na stopa trzeba uzbroić się w cierpliwość, ruch turystyczny jest mniejszy niż w sezonie (przynajmniej na wyspie południowej) - Przy turystyce wodnej (rafting, surfing) chłód może być trochę niekomfortowy. Jeżeli ktoś myśli o kąpielach w morzu to niestety zimą będzie trochę chłodno, no chyba, ze jesteście morsem - Wykluczyliśmy spanie pod namiotem bo nie zabraliśmy lepszego sprzętu, ale dla przygotowanych taka pogoda nie powinna stanowić problemu - Przy dużych opadach śniegu, niektóre drogi mogą być czasowo nieprzejezdne Plusy - Ceny noclegów, biletów wstępu, wypożyczenia samochodu, bilety lotnicze itp. są o wiele niższe niż w wysokim sezonie turystycznym - Łatwiej o fajny relocation deals - O wiele prościej jest znaleźć dobry wolontariat (Helpx.org) czy zaczepić się na Couchsurfingu - Mniej turystów na szlakach, więc ma się więcej przyrody i natury dla siebie! - Mniej autostopujących na drogach, więc większa szansa dla Ciebie Jeżeli macie jakieś pytania, wątpliwości to piszcie do nas śmiało. Wydaje nam się, że tak do końca nie wyczerpaliśmy tematu budżetowego podróżowania po Nowej Zelandii. Powyżej znajdują się tylko te najważniejsze według nas aspekty taniego podróżowania po wyspie kiwi :). A na koniec przepis na tradycyjne ciasto nowozelandzkie (chociaż Australijczycy twierdzą, że to ich ciasto) – PAVLOVA. Koniecznie udekorujcie owocem kiwi! Smacznego! Pyszna pavlova!! By zjeść taką skorzystajcie z przepisu poniżej.   The post Poradnik taniego podróżowania po Nowej Zelandii appeared first on Złap Trop.

wszedobylscy

Gdzie dobrze i tanio zjeść w Londynie

Angielskie śniadanie, placek z węgorzem czy dania azjatyckie – nasz bardzo subiektywny przegląd miejsc, gdzie dobrze i tanio można zjeść w Londynie.   Vesuvio Cafe Adres: 139 Three Colt St, London E14 8AP Najbliższa stacja: DLR Westferry Mały lokal w pobliżu Canary Wharf serwujący dania kuchni włoskiej. Idealnie na śniadanie, lunch czy kawę. Do wyboru Post Gdzie dobrze i tanio zjeść w Londynie pojawił się poraz pierwszy w Wszędobylscy .

TROPIMY PRZYGODY

5 powodów, dla których smartfon pomaga w podróży

Pamiętacie, że smartfon w podróży może przeszkadzać? Ale może też czasem okazać się niezastąpiony! Szczerze mówiąc, trudno mi już sobie wyobrazić jeżdżenie bez smartfona. Szczególnie,...

PEWNEGO RAZU W CHILE

Interaktywny przewodnik po Chile – cz. XII Region Los Rios

Udostępniamy Wam kolejną część naszego „Interaktywnego przewodnika po Chile”. Dzisiaj zapraszamy do Regionu Los Rios. Rzeki, jeziora i wulkany to tylko niektóre z atrakcji, które czekają na Was w tym miejscu.Mamy nadzieję, że zaproponowane przez nas linki, ułatwią Wam wyznaczenie trasy po tym obszarze kraju. Ważne: Mapę będziemy aktualizować. Jeśli Wy traficie na interesującą stronę, która pomogła Wam w przygotowaniu się do ...

PEWNEGO RAZU W CHILE

Przewodnik po parkach i rezerwatach Regionu Los Rios

Bardzo dobry przewodnik z informacjami dotyczącymi wszystkich miejsc objętych ochroną w Rejonie Los Rios. Znajdziecie w nim mapy oraz info o dostępnych szlakach dla turystów. (wer. j. hiszpański).

PEWNEGO RAZU W CHILE

Przewodnik: Valdivia

Przewodniki online po Valdivii – stolicy regionu Los Rios.

Niespodziewane koszty podróży...

Na Wschodzie

Niespodziewane koszty podróży...

WHERE IS JULI+SAM

48 osiem ciekawych faktów o Australii.

Australia to kraj pełen dziwnych faktów i niespodziewanych niespodzianek. To kraj, który zaskakuje zawsze i wszędzie. Śmieszy, przeraża i zadziwia. To kraj, o którym wciąż wiele nie wiesz. Przekonaj się sam! 48 osiem ciekawych faktów o Australii Australia jest zadziwiająca wielka. W jej obszarze można by zmieścić większość państw europejskich. Na szerokość ma ponad 4000 […] The post 48 osiem ciekawych faktów o Australii. appeared first on where is juli + sam. 

Why Armenia?

Picking the Pictures

Why Armenia?

thefamilywithoutborders

I jeszcze: blogi z drogi!

Aaaaaale mam opóźnienie w polecaniu Wam fajnych i mądrych blogów podróżniczych! Przez ten cały Pacyfik, nie wrzuciłam Wam aż 3 kolejnych spisów, które zrobiłam dla magazynu “Kontynenty”. Czas nadrobić! W kioskach już kolejny numer (z siódmym zestawieniem! to już ponad 70 dobrych blogów! te poprzednie możecie przejrzeć TU, TU i TU) ) “Kontynentów”, a w środku Read More 

Pod słońce – łam zasady

Dobas

Pod słońce – łam zasady

easyBus - transport z lotniska Stansted do Londynu

Podróże MM

easyBus - transport z lotniska Stansted do Londynu

Olympus tethering

Dobas

Olympus tethering

7 istotnych informacji o lataniu nisko kosztowymi liniami lotniczymi

JULEK W PODRÓŻY

7 istotnych informacji o lataniu nisko kosztowymi liniami lotniczymi

Zależna w podróży

10 największych atrakcji zachodniej Sycylii

Dostaję od was wiele maili z pytaniami o Sycylię. Nic dziwnego, w blogosferze często to właśnie z nią jestem najbardziej kojarzona. Postanowiłam przyjrzeć się tym pytaniom i zebrać najczęściej powtarzające się kwestie. Zauważyłam, że wielu was pyta po prostu, co zobaczyć. Faktycznie, na blogu na dzień dzisiejszy jest ok. 30 tekstów o Trapani i okolicach, ale ani razu nie zamieściłam…Czytaj więcej