marcogor o gorach

Ostatnie pożegnanie ludzi gór

I pójdę granią szarą daleką I serce moje łopocze ze strachu I przejdę barierę słońca i nocy I wtedy poczuję duszy mojej łkanie I zamkną się za mną życia wrota I będę spokojny we mgle… Tej na szczycie… Gdzie duszy wędrówka będzie istotą.. Pożegnaliśmy dziś ludzi gór Vadera i Marka, których wielu znało i ceniło jako wytrawnych Tatromaniaków. Kto mógł oddał im ostatnią posługę i przeszedł z nimi ostatnią ziemską wedrówke… ponad 500 osób, w tym dziesiątki górołazów, niektórzy jako warta honorowa z czekanami sprawili, że było to GODNE pożegnanie, sam chciałbym mieć taki górski pogrzeb! Zapaliłem znicze z intencji wszystkich, którzy prosili mnie o to, a nie mogli osobiście tego uczynić. Oni chodzą już po niebiańskich górach, a na ziemi niech zapadnie cisza i zaduma…. Ten ciężki tydzien dla wszystkich góromaniaków się zakończył i pozostają nam wspomnienia i pamieć w sercu o nich! Najpierw zaginięcie, akcja poszukiwawcza i smutny koniec. Oni zostali złożeni do ziemi, a my musimy wracać do życia i żyć GODNIE. Będziemy pamietać! Od tych co Tatry umiłowali dla Tych, którzy tam zostali, bo tak je pokochali wiersz od czytelniczki bloga… Słowa wykradzione spod wieka…..tatrzańskiej śmierci. Odchodzę… w ciszy, która mrozi ciało odchodzę… chodź tak bardzo tego się boję odchodzę…. a jednak tu zostaję w każdej mgle tatrzańskiej w dolinach śniegiem usłanych na graniach i szczytach w zwierciadle stawów zielonych i tam, gdzie wzrok twój sięgać będzie wiatrem halnym rozwiewać myśli będę słonecznym dotykiem roztopię chłód spojrzenia w każdym z WAS cząstka mnie pozostanie bo jako Wy i ja tatrzańskim wyzwaniem ilekroć weźmiesz oddech w górzystej oazie moim on będzie udziałem me ciało w ziemi złożone nie końcem mego istnienia jam zapisany Tatrom umiłowanym i tam mnie szukać potrzeba śmierć mnie nie pokonała w ramiona swe nie utuliła jeno dech zatrzymała zaś reszta moja najgłębsza w Górach pozostała tam możesz mnie spotkać tam słuchać i opowiadać dziś skałą i opoką jestem nie płacz już to nie pora weź czekan w ręce i rozpacz pokonaj jak najtrudniejszy szlak na szczyt niech cię prowadzi kiedy już staniesz się jego udziałem z bagażem łez i rozpaczy wyrzuć to wszystko precz w otchłań skalnych przepaści dotknij kamlotów mrozem zaklętych i zacznij wszystko od nowa dla Tatr, co miłości spragnione dla pamięci mej, bym żyw pozostał dla tych, co złorzeczą i dla tych, co za życia martwym się stają zapal świecę gromniczną zmów modlitwę pokorną za mnie, za siebie za tych, co na szlaku już czas założyć buty już czas wyruszyć w drogę ostatnie spojrzenie wieko trumny gwoździami zabite w ziemię wpuszczone już czas… już czas… Gomorra  I jeszcze ten przejmujący film na koniec ich ziemskiej wędrówki jako wspomnienie o tych, co odeszli! Z górskim pozdrowieniem Marcogor

Grześ, Rakoń i Wyżnia Chochołowska Dolina zimą

Podróże MM

Grześ, Rakoń i Wyżnia Chochołowska Dolina zimą

Grześ z Polany Chochołowskiej zimą

Podróże MM

Grześ z Polany Chochołowskiej zimą

Jaskinia Mažarná, Tlsta i Ostra, czyli w skalnej części Wielkiej Fatry – przedsionku raju

marcogor o gorach

Jaskinia Mažarná, Tlsta i Ostra, czyli w skalnej części Wielkiej Fatry – przedsionku raju

Po trzech dniach wędrówki przez szczyty Wielkiej Fatry pora było opuścić gościnne progi Wyżnej Revucy i ruszyć na południe w stronę skalnej części tego pasma. Nasze autko z niezawodnym kierowcą Mariuszem przejechało przez znany ośrodek narciarski Donovaly i dalej w kierunku Bańskiej Bystrzycy, by skręcić na zachód i po minięciu miejscowości Horny Harmanec, słynącej z produkcji map VKU Harmanec, z których często korzystam na Słowacji wjechało na kręte serpentyny, by w końcu dotrzeć do miasteczka Blatnica, nieopodal Martina. Ostatni odcinek drogi prowadził znowu na północ do miejscowości, gdzie swój wylot mają dwie potężne doliny: Błatnicka i Gaderska. Blatnica to niewielka gmina, w której przy wejściu do Doliny Gaderskiej znajduje się pole biwakowe z chatkami, zwane „Chatova osada Gader”. Istnieje więc tam możliwość noclegu i tam też podjechaliśmy na parking, aby zostawić bezpiecznie samochód. Z tego miejsca rozchodzą się szlaki, którymi mieliśmy wędrować tego ostatniego dnia pobytu w tych górach. Długi weekend majowy pomału się kończył, ale najwspanialsze doznania były jak się wkrótce okazało dopiero przed nami! Los tak zrządził, że najlepsze zostawił nam na koniec naszego pobytu tutaj.  widok ze zboczy Tlstej Po prostu pogodę tego dnia mieliśmy wyśmienitą. Poranek był mroźny, a później przez cały czas była lampa! Widoki na całe pasmo Wielkiej Fatry były wyborne, najlepsze w czasie całego naszego pobytu. Weszliśmy w Dolinę Gaderską, jeden z najpiękniejszych wąwozów krasowych tych gór. Dnem doliny trasa wiedzie około 30 minut do podnóży skał, na których wznoszą sie ruiny zamku Blatnica z XIII w. Nie było jednak czasu na zwiedzanie go, góry wzywały… pewnie nieraz czujecie taki zew gór? Na wysokości ruin skręciliśmy na niebieski szlak, wchodzący w Vapenną Dolinę. Początkowo prowadzi on jej bezwodnym dnem, by potem wznosić się stromą ścieżką po stokach Tlstej do pierwszych skał. Z niektórych z nich, wznoszących się nad doliną stromymi urwiskami rozpościerają się malownicze widoki na otoczenie doliny i góry, aż po pasmo Ptacznika. otwór jaskini Mazarnej Po pewnym czasie dotarliśmy do platformy u podnóża skał, gdzie widoczny jest szeroki otwór Mažarnej, jaskini o 150 metrach długości, częściowo udostępnionej do zwiedzania. Utworzono tam rezerwat przyrody, otwiera się ona szerokim, płaskim, portalowym wejściem, które w obie strony przechodzi w wyraźne przewieszki skalne. Główną komorę jaskini tworzy horyzontalna, rozległa, ale dość niska sala o soczewkowatym kształcie, która w głębi dzieli się na dwie odnogi. W komorze pomiędzy korytarzami znajduje się misa wapienna z krystalicznie czystą wodą. Weszliśmy oczywiście do środka, na tyle, na ile pozwalało nam słabe światło komórek, bo nikt nie pomyślał o latarkach. Nasz szlak obchodził następnie skały z lewej strony , czasami przejście ułatwiały nam łańcuchy, w końcu bardzo stromymi zakosami dotarliśmy z Danielem i Mariuszem na grzbiet Tlstej. płaski wierzchołek Tlstej Z wierzchołka rozpościera się rozległa panorama Kotliny Turczańskiej i otaczających ją pasm górskich, na czele z Ptacznikiem, Małą Fatrą i znaczną częścią Wielkiej Fatry, którą schodziliśmy przez ostatnie trzy dni. Mimo słoneczka na niebie, na szczycie było mroźno, dlatego zapewne choinki na szerokim grzbiecie było zmrożone i wyglądały fantastycznie. Szczególnie cudownie prezentowały się także sąsiednie, skaliste szczyty Wielkiej Fatry. W centrum wierzchołka znajduje się węzeł szlaków, a także księga wejść na słupie. Po dłuższym trwaniu w zachwycie nad czystym pięknem gór, jakiego doświadczaliśmy w ten genialny poranek i wesołym przekomarzaniu się z kolegami, która część pasma jest najładniejsza ruszyliśmy dalej. mroźny poranek na Tlstej Skierowaliśmy się za zielonymi znakami wzdłuż skalnego grzbietu, pośród wapiennych skałek, początkowo wznosząc się na Baglov Kopec, zwany też Ľubená, przez niektórych uważany za prawdziwą kulminację Tlstej. Widoczki, jakie ciągle mieliśmy zwłaszcza na „Halną” część Wielkiej Fatry, którą tak dokładnie zdeptaliśmy były słodyczą dla naszych oczu! Potem było krótkotrwałe zejście wśród cudnych skalistych ogrodów pełnych soczystej, świeżej, wiosennej zieleni i tak doszliśmy na Zadną Ostrą. Tak nazwano na mapach niższy, wschodni wierzchołek Ostrej, najpiekniejszej góry Wielkiej Fatry i zarazem jednej z najpiękniejszych jakie widziałem na Słowacji. Ten wschodni wierzchołek jest dość płaski, lecz otoczony skalnymi formacjami. Stoki góry są strome, mocno rozczłonkowane, pocięte licznymi dolinkami i żlebami, często wypełnionymi skalnym rumoszem. W wielu miejscach występują skalne ściany i stopnie. Dolny pas skał nad Doliną Blatnicką nazywany Słonecznymi Ścianami (słow. Slnečné steny) stanowi od dawna teren ćwiczeń wspinaczkowych. Największą zaletą tego wierzchołka jest jednak to, że doskonale widać z niego główny szczyt Ostrej! skalisty grzebień Słonecznych Ścian Zachodni (wyższy) wierzchołek ma formę ostrej, skalistej piramidy, najeżonej skalnymi ściankami i turniami, w których występują nawet „skalne okna”. Przez jedno z nich trzeba nawet się przeciśnąć, żeby dostać się na szczyt. Po drodze we wspinaczce pomaga nam łańcuch, drewniane schody, a poza tym to prowadzi nas bardzo wąska, usypująca się ścieżka. Tak naprawdę to turyści wydeptali tu nieoznakowaną drogę, należy być bardzo ostrożnym, gdyż jest stroma i niebiezpieczna. Wejście tutaj było jakby ukoronowaniem całego naszego, czterodniowego wypadu w góry Wielkiej Fatry. Długi weekend się kończył, a ja zrozumiałem, że na koniec swej przygody odkryłem najcudowniejsze miejsce w tych górach. Wpisałem się oczywiście do księgi wejść na szczycie Ostrej i zachęcam każdego, by podążył moim śladem. Kto tutaj dotrze, nie będzie zawiedziony, bo odkryjue jedno z najcudowniejszych miejsc górskiego świata, który tak kochamy wszyscy! Pamietajcie moi mili – Ostra, to obowiązkowa wycieczka dla każdego szanującego sie górołaza. Najlepiej w piękną słoneczną pogodę, jaką my mieliśmy tego pamiętnego dnia. przepiękny wierzchołek Ostrej Po długiej delektacji tym niezwykłym miejscem zeszliśmy pomału na przełęcz w Ostrej, oddzielającej obydwa wierzchołki. Stąd zbiegliśmy najciekawszą i najprzyjemniejszą chyba trasą przez Dolinę Konský dol. Żółty szlak sprowadza najpierw na niewielkie siodło, trawersuje skalisty wierzchołek, by zejść serpentynami  do początku doliny. Tam łączy się z niebieskim szlakiem, który prowadzi nas pod potężnymi skalnymi urwiskami Murania z powrotem do Gaderskiej Doliny. Zejście obfitujące w widoki na skalne ściany i turnie było bardzo efektowne, a potem spokojne, wśród starych, zeszłorocznych, jesiennych liści. Tak wróciliśmy na parking przy osadzie kempingowej u wylotu doliny. Przejście tej pętli, jaką zrobiliśmy objęte zostało wspólną, słowacką nazwą jako „Chodník Janka Bojmíra”, zasłużonego działacza turystycznego z Martina. Stanowi zdecydowanie jedną z najatrakcyjniejszych wycieczek w grupie Wielkiej Fatry. skalne okno w Ostrej Jako, że byliśmy bardzo głodni po całodziennej wędrówce, postanowiliśmy na koniec naszej czterodniowej eskapady zjeść porządny obiad. Przy drodze do centrum Blatnicy stoi świetna restauracja, z góralskim klimatem, gdzie oficjalnie zakończyliśmy zwiedzanie tego zakątka Słowacji. Każdemu polecam odwiedzenie tych jakże urokliwych gór. Każdy znajdzie tu coś dla siebie. Moi koledzy prawie, że zakochali się w uroczych kelnerkach, jakie pracują w tej gospodzie, więc pełni dobrego humoru, postanowiliśmy, że odwiedzimy jeszcze kiedyś dziewczyny i ten cudowny zakątek „Skalnej” części Wielkiej Fatry. Trochę tam daleko, to fakt, ale w stu procentach warto! Muszę koniecznie sprawdzić wyniki lotto z ostatniego tygodnia, może znowu się trafi jakaś wygrana, np. 26 lutego 2015 i znowu pojadę na podbój kolejnych rejonów tych gór. Oj jest tam co zwiedzać i bardzo wiele mam jeszcze do zobaczenia! obowiązkowy wpis do księgi wpisów na szczycie Ostrej Na koniec zapraszam do obejrzenia fotorelacji z tego dnia wyprawy, jest naprawdę co poogladać, bo pogoda była wyśmienita, więc myślę, że fotki się spodobają wszystkim. Dziś wrzucam ich więcej niż zwykle, żebyście mogli się dobrze przyjrzeć  jak piękna to kraina, ta Wielka Fatra. Zachęcam również do zapoznania się z wcześniejszymi opowieściami o mej podróży tak daleko w głąb Słowacji, jak np. o „Liptowskiej” trasie. To koniec mej czteroczęściowej wędrówki wspomnień po tych jakże wspaniałych górach. Dziekuję, że przebrnęliście ją ze mną… Pora wrócić do ojczyzny, ale o tym już wkrótce na blogu. Z górskim pozdrowieniem Marcogor

Iwaniacka Przełęcz przez Iwaniacką Dolinę

Podróże MM

Iwaniacka Przełęcz przez Iwaniacką Dolinę

Przez Góry Bialskie i Masyw Śnieżnika na biegówkach

Znajkraj. Turystyka aktywna

Przez Góry Bialskie i Masyw Śnieżnika na biegówkach

Szlak narciarstwa biegowego gmina Stronie Śląskie przygotowała już w 2013 roku. Przez Góry Bialskie i Masyw Śnieżnika poprowadzono trasy narciarskie, dzięki wsparciu unijnych programów pomocowych zakupiono ratrak, powstała pomocnicza infrastruktura jak tablice i drogowskazy. Jednak dopiero obfite opady śniegu w obecnym sezonie sprawiły, by można było zacząć utrzymywać szlak na całej długości.

Z Trzydniowiańskiego na Starorobociański Wierch zimą

Podróże MM

Z Trzydniowiańskiego na Starorobociański Wierch zimą

Trzydniowiański Wierch zimą - przez Kulawiec

Podróże MM

Trzydniowiański Wierch zimą - przez Kulawiec

Trzydniowiański Wierch zimą - szlak papieski

Podróże MM

Trzydniowiański Wierch zimą - szlak papieski

Dolina Chochołowska

Podróże MM

Dolina Chochołowska

Tatra Mountains ;)

coffe in the wood

Tatra Mountains ;)

Tatra Mountains ;)

Przełomem Ciepłego Potoka na Rakytov i Skalną Alpę

marcogor o gorach

Przełomem Ciepłego Potoka na Rakytov i Skalną Alpę

Trzeci dzień pobytu w górach Wielkiej Fatry według prognoz miał być deszczowy. Dlatego postanowiłem zdobyć tylko jeden poważny szczyt, a przez resztę dnia zwiedzać ciekawe doliny pełne wodospadów i przełomów na dzikich, bystrych potokach. Liczyłem też na to, że może trafi się nam jakieś okno pogodowe w czasie zdobywania zaplanowanej górki. Tego trzeciego dnia mieliśmy z kumplami wędrować „Liptowską” odnogą tego pasma. W tym celu zjechaliśmy naszym autkiem do Liptowskiej Osady, a dokładnie do miejsca na obrzeżach tej wioski, zwanego na mapach „Haj pred Teplou Dolinou”. Tam znajduje się mały parking nieopodal leśniczówki, wiata dla turystów i swój wylot ma właśnie dolina, którą rozpoczęliśmy wędrówkę. Weszliśmy w bardzo intrygującą Dolinę Ciepłą. Początkowo prowadziła nas szosa, a przy kolejnej wiacie zamieniła się ona w utwardzoną drogę leśną.  Chata Limba na polanie pod Rakytovem Prowadzi nią żółty szlak na północną Rakytowską przełęcz. Trasa przez długi czas prowadzi szeroką drogą zwózkową. Już po kilku minutach skręciliśmy w boczną dróżkę, schodząc ze szlaku, gdyż według mapy miał tam znajdować się największy wodospad Ciepłego Potoka. Po chwili poszukiwań i błądzeniu wzdłuż koryta potoku odnaleźliśmy go. Warto było, bo jest imponujący i jak na niewielki ciek wodny niespodziewaliśmy się tak efektownego widoku. Po sesji fotograficznej powróciliśmy z powrotem na szlak. Idąc w górę potoku mijaliśmy kolejne urocze kaskady, bystrzyny, progi skalne, co nadawało dolinie niezwykłego piękna. Wszystko to dzięki przełomom, jakie wytworzył bystry nurt Ciepłego Potoku. Dolina, która miejscami ma charakter wąskiego, skalnego wąwozu chroniona jest rezerwatem ” Prielom Tepleho Potoka”, obejmującym kanion i kaskady rzeki. dolny wodospad Ciepłego Potoku Po minięciu trzeciej wiaty (sic: to się nazywa infrastruktura turystyczna!) opuściliśmy tę czarującą dolinę, by wieloma zakosami drogi leśnej, pnącej się coraz wyżej dojść na widokową polanę u podnóża Rakytova. Na skraju polany stoi „Chata Limba”, a obok znajduje się mały staw. Miejsce to jest niezwykłe, w skromnej chacie gazduje chatar Wojko i zaprasza na noclegi oraz jadło własnej roboty. Zauroczył nas wszystkich przyjazny klimat tego miejsca i zgodnie wszyscy stwierdziliśmy, że musimy tu powrócić na nocleg. Widoki z tego miejsca na Niżne Tatry są ciekawe, nam zepsuło je coraz bardziej pochmurne niebo. Ruszyliśmy żwawo na bliski już szczyt Rakytova. Przy podejściu na przełęcz dopadł nas pierwszy opad deszczu, którego spodziewaliśmy się od rana. Północne Rakytowskie siodło to miejsce już na głównej grani „Liptowskiej” części Wielkiej Fatry. Deszcz tutaj ustał, a my po błotnistym, miejscami skalistym i stromym stoku rozpoczęliśmy wspinaczkę na szczyt. W pół godziny wierzchołek Rakytova został zdobyty. taka mgła czekała na nas na szczycie Rakytova Niestety czekała na nas tam niebrzebrana mgła, która ograniczała widoki do kilku metrów. Na wierzchołku stoi krzyż, słup triangulacyjny, do którego jest przymocowana puszka z książką wpisów oraz stół z ławeczkami. Szczyt słynie z szerokiej panoramy, obejmującej m.in. całą Wielką Fatrę, Małą Fatrę, Góry Choczańskie i Niżne Tatry. Jej rozpoznanie ułatwia zainstalowana na wierzchołku tablica z panoramiczną „różą wiatrów”. Marzyłem o tym, żeby zobaczyć te widoki na własne oczy, ale niestety mgła nie rozeszła się ani na chwilę w czasie półgodzinnego wyczekiwania. Od razu postanowiłem, że wrócę tam za rok! W końcu to najwyższy szczyt  w tzw. liptowskiej odnodze głównego grzbietu Wielkiej Fatry i jakże widokowy. Biegnący grzbietem zielony szlak, nazywany „Liptowską magistralą”, przechodzi przez wierzchołek Rakytova dopiero od 1977 r. Wcześniej trawersował on szczyt jego zachodnimi stokami ponad doliną Lubochnianki, leśną ścieżką zupełnie pozbawioną widoków. widok na Rakytov od południa przy pogodzie, foto by David Paloch (Wikipedia) Zawróciliśmy na znaną nam przełęcz i mimo niepogody udało mi się namówić kolegów do dalszego spaceru magistralą. Przetrawersowaliśmy błotnistym szlakiem wierzchołek Tanecnicy, a trasa prowadziła nas prawie cały czas ścisle granią, przeważnie przez las. Błoto było tak olbrzymie, że po kilku minutach wszyscy mieliśmy dość i chcielismy zawracać. Ale moja chęć poznawania nowego, ponownie zwyciężyła i mogliśmy dzięki temu poznać interesujący rezerwat botaniczny „Skalna Alpa” założony na północnych zboczach Rakytova. Jakoś przebrnęliśmy przez najgorszy odcinek i we mgle przetrawersowaliśmy wzniesienie Skalnej Alpy, by dojść do polany, gdzie stoi górski hotel Smrekovica. Mgła była taka wielka, że prawie przeoczylibyśmy olbrzymi gmach hotelu! Weszliśmy do środka ogrzać się trochę i wysuszyć, mogliśmy też w przyzwoitych warunkach zjeść obiad. Hotel jest oblegany zwłaszcza w zimie, gdyż w pobliżu jest stok narciarski. górski hotel Smrekovica we mgle My rozpoczęliśmy zejście kolejną ciekawą doliną, zwaną Wyżne Matejkovo. Z hotelu w dół prowadzi cały czas asfaltowa droga, dzięki czemu mogliśmy trochę oczepać się z błota. W dolnej części doliny pojawił się potok i znowu moje oczy cieszyły większe i mniejsze kaskady. Tak doczłapaliśmy do przysiółka Podsucha, gdzie przy głównej drodze biegnącej dnem Doliny Rewuckiej znaleźliśmy świetną karczmę „Bodega” , gdzie przy ciepłym kominku i dźwiękach lokalnej muzyki nasze przemoczone ciała odzyskiwały siły. Polecam tam spróbować genialną zupę czosnkową, czyli „cesnaková polievka”. W końcu okazją, jako, że uciekł nam autobus powróciliśmy do samochodu na parking przy leśniczówce. Wkrótce dotarliśmy na nasz nocleg w Wyżnej Revucy, gdzie jak zauważyłem niektóre domy stoją jakby przyklejone do skał. W dolnej części wsi odkryłem też sokolarnię, co może zainteresować niektórych. To był koniec trzeciego dnia poznawania Wielkiej Fatry, co umożliwiła mała wygrana w lotto. Jutro czekał nas ostatni dzień wędrówki przez to pasmo górskie, pełen najpiękniejszych doznań i najwspanialszej pogody. Ale o tym przeczytacie już w następnej, ostatniej odsłonie mej wielkofatrzańskiej opowieści. Pierwszy dzień opisałem tutaj, a drugi znajdziecie tu. Z górskim pozdrowieniem Marcogor godna polecenia karczma Bodega

Przełomem Ciepłego Potoka na Rakytov i dalej „Liptowską” odnogą Wielkiej Fatry

marcogor o gorach

Przełomem Ciepłego Potoka na Rakytov i dalej „Liptowską” odnogą Wielkiej Fatry

Trzeci dzień pobytu w górach Wielkiej Fatry według prognoz miał być deszczowy. Dlatego postanowiłem zdobyć tylko jeden poważny szczyt, a przez resztę dnia zwiedzać ciekawe doliny pełne wodospadów i przełomów na dzikich, bystrych potokach. Liczyłem też na to, że może trafi się nam jakieś okno pogodowe w czasie zdobywania zaplanowanej górki. Tego trzeciego dnia mieliśmy z kumplami wędrować „Liptowską” odnogą tego pasma. W tym celu zjechaliśmy naszym autkiem do Liptowskiej Osady, a dokładnie do miejsca na obrzeżach tej wioski, zwanego na mapach „Haj pred Teplou Dolinou”. Tam znajduje się mały parking nieopodal leśniczówki, wiata dla turystów i swój wylot ma właśnie dolina, którą rozpoczęliśmy wędrówkę. Weszliśmy w bardzo intrygującą Dolinę Ciepłą. Początkowo prowadziła nas szosa, a przy kolejnej wiacie zamieniła się ona w utwardzoną drogę leśną.  Chata Limba na polanie pod Rakytovem Prowadzi nią żółty szlak na północną Rakytowską przełęcz. Trasa przez długi czas prowadzi szeroką drogą zwózkową. Już po kilku minutach skręciliśmy w boczną dróżkę, schodząc ze szlaku, gdyż według mapy miał tam znajdować się największy wodospad Ciepłego Potoka. Po chwili poszukiwań i błądzeniu wzdłuż koryta potoku odnaleźliśmy go. Warto było, bo jest imponujący i jak na niewielki ciek wodny niespodziewaliśmy się tak efektownego widoku. Po sesji fotograficznej powróciliśmy z powrotem na szlak. Idąc w górę potoku mijaliśmy kolejne urocze kaskady, bystrzyny, progi skalne, co nadawało dolinie niezwykłego piękna. Wszystko to dzięki przełomom, jakie wytworzył bystry nurt Ciepłego Potoku. Dolina, która miejscami ma charakter wąskiego, skalnego wąwozu chroniona jest rezerwatem ” Prielom Tepleho Potoka”, obejmującym kanion i kaskady rzeki. dolny wodospad Ciepłego Potoku Po minięciu trzeciej wiaty (sic: to się nazywa infrastruktura turystyczna!) opuściliśmy tę czarującą dolinę, by wieloma zakosami drogi leśnej, pnącej się coraz wyżej dojść na widokową polanę u podnóża Rakytova. Na skraju polany stoi „Chata Limba”, a obok znajduje się mały staw. Miejsce to jest niezwykłe, w skromnej chacie gazduje chatar Wojko i zaprasza na noclegi oraz jadło własnej roboty. Zauroczył nas wszystkich przyjazny klimat tego miejsca i zgodnie wszyscy stwierdziliśmy, że musimy tu powrócić na nocleg. Widoki z tego miejsca na Niżne Tatry są ciekawe, nam zepsuło je coraz bardziej pochmurne niebo. Ruszyliśmy żwawo na bliski już szczyt Rakytova. Przy podejściu na przełęcz dopadł nas pierwszy opad deszczu, którego spodziewaliśmy się od rana. Północne Rakytowskie siodło to miejsce już na głównej grani „Liptowskiej” części Wielkiej Fatry. Deszcz tutaj ustał, a my po błotnistym, miejscami skalistym i stromym stoku rozpoczęliśmy wspinaczkę na szczyt. W pół godziny wierzchołek Rakytova został zdobyty. taka mgła czekała na nas na szczycie Rakytova Niestety czekała na nas tam niebrzebrana mgła, która ograniczała widoki do kilku metrów. Na wierzchołku stoi krzyż, słup triangulacyjny, do którego jest przymocowana puszka z książką wpisów oraz stół z ławeczkami. Szczyt słynie z szerokiej panoramy, obejmującej m.in. całą Wielką Fatrę, Małą Fatrę, Góry Choczańskie i Niżne Tatry. Jej rozpoznanie ułatwia zainstalowana na wierzchołku tablica z panoramiczną „różą wiatrów”. Marzyłem o tym, żeby zobaczyć te widoki na własne oczy, ale niestety mgła nie rozeszła się ani na chwilę w czasie półgodzinnego wyczekiwania. Od razu postanowiłem, że wrócę tam za rok! W końcu to najwyższy szczyt  w tzw. liptowskiej odnodze głównego grzbietu Wielkiej Fatry i jakże widokowy. Biegnący grzbietem zielony szlak, nazywany „Liptowską magistralą”, przechodzi przez wierzchołek Rakytova dopiero od 1977 r. Wcześniej trawersował on szczyt jego zachodnimi stokami ponad doliną Lubochnianki, leśną ścieżką zupełnie pozbawioną widoków. widok na Rakytov od południa przy pogodzie, foto by David Paloch (Wikipedia) Zawróciliśmy na znaną nam przełęcz i mimo niepogody udało mi się namówić kolegów do dalszego spaceru magistralą. Przetrawersowaliśmy błotnistym szlakiem wierzchołek Tanecnicy, a trasa prowadziła nas prawie cały czas ścisle granią, przeważnie przez las. Błoto było tak olbrzymie, że po kilku minutach wszyscy mieliśmy dość i chcielismy zawracać. Ale moja chęć poznawania nowego, ponownie zwyciężyła i mogliśmy dzięki temu poznać interesujący rezerwat botaniczny „Skalna Alpa” założony na północnych zboczach Rakytova. Jakoś przebrnęliśmy przez najgorszy odcinek i we mgle przetrawersowaliśmy wzniesienie Skalnej Alpy, by dojść do polany, gdzie stoi górski hotel Smrekovica. Mgła była taka wielka, że prawie przeoczylibyśmy olbrzymi gmach hotelu! Weszliśmy do środka ogrzać się trochę i wysuszyć, mogliśmy też w przyzwoitych warunkach zjeść obiad. Hotel jest oblegany zwłaszcza w zimie, gdyż w pobliżu jest stok narciarski. górski hotel Smrekovica we mgle My rozpoczęliśmy zejście kolejną ciekawą doliną, zwaną Wyżne Matejkovo. Z hotelu w dół prowadzi cały czas asfaltowa droga, dzięki czemu mogliśmy trochę oczepać się z błota. W dolnej części doliny pojawił się potok i znowu moje oczy cieszyły większe i mniejsze kaskady. Tak doczłapaliśmy do przysiółka Podsucha, gdzie przy głównej drodze biegnącej dnem Doliny Rewuckiej znaleźliśmy świetną karczmę „Bodega” , gdzie przy ciepłym kominku i dźwiękach lokalnej muzyki nasze przemoczone ciała odzyskiwały siły. Polecam tam spróbować genialną zupę czosnkową, czyli „cesnaková polievka”. W końcu okazją, jako, że uciekł nam autobus powróciliśmy do samochodu na parking przy leśniczówce. Wkrótce dotarliśmy na nasz nocleg w Wyżnej Revucy, gdzie jak zauważyłem niektóre domy stoją jakby przyklejone do skał. W dolnej części wsi odkryłem też sokolarnię, co może zainteresować niektórych. To był koniec trzeciego dnia poznawania Wielkiej Fatry, co umożliwiła mała wygrana w lotto. Jutro czekał nas ostatni dzień wędrówki przez to pasmo górskie, pełen najpiękniejszych doznań i najwspanialszej pogody. Ale o tym przeczytacie już w następnej, ostatniej odsłonie mej wielkofatrzańskiej opowieści. Pierwszy dzień opisałem tutaj, a drugi znajdziecie tu. Z górskim pozdrowieniem Marcogor godna polecenia karczma Bodega

Szlakiem orlich gniazd: Zamek Ogrodzieniec

PO PROSTU MADUSIA

Szlakiem orlich gniazd: Zamek Ogrodzieniec

TROPIMY PRZYGODY

Ośnieżone szczyty Kaukazu na zdjęciach

O Gudauri i tym, co tam można robić pisałam już w poprzednim wpisie, a teraz pora na obiecane zdjęcia. Jest ich sporo, bo tam jest tak pięknie, że trudno było odrzucać kadry. Nie ma co się więcej rozpisywać, musicie zobaczyć...

Przez Płoskę na Borisov i dalej grzbietem „Turczańskiej” części Wielkiej Fatry

marcogor o gorach

Przez Płoskę na Borisov i dalej grzbietem „Turczańskiej” części Wielkiej Fatry

Pobyt w górach Wielkiej Fatry to była odskocznia od codzienności, ucieczka od problemów tego świata, ale po to człowiek wyjeżdża z domu na długie weekendy. Mimo niepewnej pogody w czasie mego pobytu tam, nie marnowałem ani chwili, wychodząc z założenia, że w nowym miejscu zawsze jest coś do zwiedzania, zobaczenia, odkrywania. Drugi dzień rozpoczął się w naszej kwaterze w Wyżnej Revucy wcześnie rano, bo w planie było przejście długiej trasy, mającej zapoznać nas z kolejnym fragmentem tego pasma, tym razem z częścią „Turczańską”. Na początek wybrałem żółty szlak rozpoczynający się przy małej kaplicy w środku wsi, gdzie na małym placyku zostawiliśmy auto. Trasa prowadzi stamtąd zboczem Magury, wyprowadzając po krótkiej wędrówce na szczyt Magury. Już po kilku minutach podejścia i wzniesieniu się ponad wieś naszym oczom ukazały się ładne widoczki na Rewucką Dolinę i grań Niżnych Tatr, po drugiej stronie dna doliny.  szałas pasterski na zboczach Magurki Podchodząc coraz wyżej rozległymi pastwiskami, na których powoli budziła się do życia przyroda po zimie napotkaliśmy szałas pasterski w dobrym stanie, gdzie można awaryjnie przenocować. W sezonie wypasu owiec jest zajety przez juhasów, ale w maju spotkalismy tam grupę Polaków  z Krakowa, którzy spędzili tam noc. Wyposażenie chaty jest ubogie, ale wystarczające, bo czegóż chcieć w górach do spania, jeśli nie tylko dachu nad głową i pryczy z siennikiem… Stąd już blisko mieliśmy ścieżką, która wiła się po zielonych łąkach na szeroką, trawiastą przełęcz w Płoskiej. Tu pojawił się zielony szlak, a w pobliżu stoi zadaszona wiata turystyczna, z solidnymi ławami, gdzie też można od biedy przenocować. Wspinając się coraz wyżej naszym oczom raz po raz ukazywał się potężny, skalisty masyw Czarnego Kamienia, bedący w całości objęty ochroną rezerwatową. Z siodła przełęczy prezentował się najpiękniej, jak król wśród łąk i polan szczytowych Płoski. Wielka szkoda, że ta góra przypominająca trochę tatrzański Kominiarski Wierch jest niedostępna turystycznie. „Čierny kameň”  leży już we wschodniej, „liptowskiej” odnodze głównego grzbietu Wielkiej Fatry. Spiętrzenie szczytowe Czarnego Kamienia ma klasyczną formę ostańca, budowanego z dolomitów i wapieni.  W kierunku południowo-wschodnim opada pionowymi ścianami i stopniami skalnymi, natomiast w stronę północno-zachodnią stromym, gęsto zalesionym stokiem. Masyw Czarnego Kamienia jest jednym z najcenniejszych przyrodniczo fragmentów Parku Narodowego Wielkiej Fatry, obejmującym dobrze zachowane zespoły roślinności piętra subalpejskiego i alpejskiego. masyw Czarnego Kamienia widziany znad przełęczy w Płaskiej Po zjedzeniu drugiego śniadania szybko dotarliśmy na wierzchołek Płoski. Będąc tam zrozumiałem, skąd wzięła się nazwa tej góry. Po prostu rozległa kopuła szczytowa jest tak płaska, że ciężko wyłapać najwyższy punkt. Słowacka nazwa szczytu (w tłumaczeniu na język polski: Płaska) doskonale oddaje charakter góry. Zamiast ostrego wierzchołka mamy tu do czynienia z rozległym, bardzo łagodnie zaokrąglonym, prawie płaskim plateau szczytowym. „Ploská” leży w środkowej części Wielkiej Fatry. Stanowi północne zakończenie głównego grzbietu południowej części tej grupy górskiej, tzw.„Halnej”, którą szliśmy dzień wczesniej i jednocześnie jest ważnym punktem zwornikowym, z którego rozchodzą się dwa potężne ramiona Wielkiej Fatry, część „Liptowska” i część „Turczańska”, którą mieliśmy dzisiaj dalej wędrować. Rozległość wierzchowiny powoduje, że panorama ograniczona jest głównie do dalszych planów. Na wierzchołku znajduje się też mogiła słowackiego żołnierza poległego w czasie ostatniej wojny. nasza trójka na szczycie „Płoski”, w tle mogiła Po dłuższej sesji zdjęciowej zbiegliśmy szybko i łatwo czerwonym szlakiem na siodło Mocidla, gdzie zaczyna się właściwa droga na „Turczańską” odnogę Wielkiej Fatry. Ale wcześniej zaplanowałem zdobycie najwyższego szczytu tej części gór, czyli Borisova. Jego potężny masyw należy już do zachodniej, tzw. „turczańskiej” gałęzi Wielkiej Fatry, ale leży w bocznym, chociaż długim grzbiecie, biegnącym na północny zachód. Niejako po drodze musieliśmy zajść do Chaty pod Borišovem, jedynego z prawdziwego zdarzenia schroniska turystycznego w Wielkiej Fatrze. To miejsce kultowe i zarazem magiczne, nic dziwnego, że licznie oblegane przez turystów spragnionych górskiego klimatu chaty, które może dziś przyjąć jednorazowo 30-40 turystów. To miejsce modne także wśród rowerzystów, których wielu tu spotkaliśmy. Po zjedzeniu solidnego obiadku i wpisie do księgi pamiątkowej ruszyliśmy jedynym możliwym wariantem, czyli żółtym szlakiem na wierzchołek. autor przy Chacie pod Boryszowem Borišov (pol. Boryszów) leży w centralnej części grupy górskiej, dlatego oferuje wspaniałe widoki zwłaszcza na wszystkie części tego olbrzymiego pasma górskiego. Doskonale widać było również „Halną” część, którą zdeptaliśmy dzień wcześniej. Wiem, że miejsce to tak bardzo mnie zauroczyło, że kiedyś tu powrócę. Po długiej delektacji widokami rozpoczęliśmy odwrót, z powrotem do schroniska, żeby potem ruszyć dalej w „Turczańską” część tych gór. Z rozwidlenia szlaków w górnej części doliny Mocidla skręciliśmy na grzbiet północny, wybiegający z rozstaju ścieżek w miejscu zwanym ” Nad Studennym”. Stamtąd nasza trasa biegła przez malownicze łąki, ściśle granią, aż na szczyt „Šoproň”. Spod szczytu mieliśmy oryginalne widoki na potężne masywy Płaskiej i Boryszowa, zdobyte wcześniej. Szoproń stanowi formalnie pierwszy szczyt w głównym grzbiecie zachodniej (tzw. „turczańskiej”) odnogi Wielkiej Fatry, biegnie nią czerwono znakowany szlak turystyczny z Płaskiej na Kľak, będący fragmentem tzw. Magistrali Wielkofatrzańskiej. Nim właśnie podążaliśmy dalej, aż na wierzchołek Javoriny. ekipa na szczycie Boryszowa W tym miejscu opuściliśmy znakowaną ścieżkę, aby przez wypasane do tej pory pastwiska zejść do dna doliny Mocidla. Tam złapaliśmy inną czerwoną trasę biegnącą dnem potężnej Doliny Lubochniańskiej, która wyprowadziła nas bardzo stromym podejściem, po mokrych, zjeżdżających spod nóg liści do kolejnego rozwidlenia szlaków, zwanym Gruń. Ta ostatnia droga wykończyła nas totalnie, po całodziennym marszu mielismy już serdecznie dość… chłopaki karcili mnie, że wymyślam takie wyczerpujące trasy, ale jakoś lubię się zmęczyć. Taka prawdziwa górska wyrypa pozwala poczuć, że się żyje naprawdę, a życie ma swój smak. Z Gruna pozostało nam na szczęście tylko zejście zboczami Czarnego Kamienia w dół, aż do Doliny Małej Tureckiej, która doprowadziła nas z powrotem do Wyżnej Revucy. Widok pięknych skał „Čiernego Kameňa” od drugiej strony dodawał nam sił. Na przeciwko mieliśmy przed oczami ośnieżone wciąż szczyty Niżnych Tatr. Sam wylot doliny był używany przez miejscowych do wypasu bydła, więc musieliśmy uważać na „miny”. widok na Rakytov, czyli nasz jutrzejszy cel z łąk poniżej Czarnego Kamienia W końcu doszliśmy do pierwszych domostw wioski, gdzie mieszkaliśmy. Przy jednym z domów trwała majowa impreza i gospodarz wybiegł do nas, zapraszając na kieliszek becheróvki! Jakże mili są ci Słowacy… dowiedziałem się tam przy okazji, że w domach, gdzie są panny na wydaniu, organizowane są właśnie w maju imprezy z muzyką, coś a’la nasze grilowanie. Natomiast znakiem rozpoznawczym takich domów z pannami są wiechy umieszczane na wysokich palach! Ciekawa autopromocja wolnych dziewczyn. To taka ciekawostka tego regionu Słowacji, bardzo mi się spodobała zresztą. Po wypiciu drugiego kielicha, na drugą nogę, trafiliśmy ostatecznie do kaplicy, gdzie obok czekało na nas autko i wróciliśmy do naszej bazy. Jutro czekały nas kolejne przygody, ale o tym już w nastepnej opowieści o tej uroczej krainie. Z górskim pozdrowieniem Marcogor

Plecak i Walizka

Jaskinia Postojna w Słowenii

Jaskinia Postojna to druga jaskinia Słowenii, jeśli chodzi o wielkość, i jedna z największych atrakcji turystycznych tego kraju. Ja jaskinie uwielbiam, dlatego nie mogłam przepuścić okazji zobaczenia jej, chociaż przyznam, że cały turystyczny cyrk przed wejściem do niej i ceny biletów trochę mnie zmierziły… Ponadto słyszałam, że jest ona po prostu przereklamowana, ale mimo wszystko […] Post Jaskinia Postojna w Słowenii pojawił się poraz pierwszy w Plecak i walizka.

marcogor o gorach

„Księga karpackich zbójników”, czyli legendarz postaci związanych z górami

Góry od zawsze przyciągały zbójników, dawały im schronienie, a dzikie, niedostępne ścieżki, niezmierzone lasy pomagały prowadzić zbójecki proceder. Od wieków postaci rabusiów, tych dobrych, co dzielili się łupami z potrzebującymi i tych złych, okrutnych są obecne w naszej kulturze. Bo któż nie słyszał o Janosiku, a będąc w Bieszczadach Ukraińskich legend o Doboszu… Wiele pasm górskich ma swego tajemniczego bohatera, o którym przewodnicy opowiadają legendy, prowadząc grupy turystów. Sam odwiedzałem takie miejsca, związane z którymś ze znanych nie tylko lokalnym społecznościom zbójom i hersztom zbójeckich band. Ostatnio ukazała się fenomenalna książka właśnie o tych ludziach, która pozwoliła mi poznać prawdziwe fakty o zbójnikach, znanych mi nieraz od dzieciństwa z opowieści. To kolejna pozycja książkowa na rynku wydawniczym pośrednio związana z górami. Dzięki niej mogłem odróżnić prawdę od ludowych przekazów, opartych bardziej na podaniach i legendach. Kto kocha góry, tego może zainteresować ta książka, jako uzupełnienie wiedzy o ciekawe postaci i wydarzenia z nimi związane. Polecam na zimowe wieczory jako lekturę do poduszki, albo oryginalny prezent na Walentynki!  Nadludzkie moce, niesamowite przygody i walka o sprawiedliwość nie są domeną wyłącznie amerykańskich superbohaterów. Rodzimych herosów prezentuje „Księga karpackich zbójników”, nowa pozycja z uznanej serii Legendarz. Aż 37 harnasiów ożywa na kartach kompendium opartego na dziesiątkach podań i legend. Książkę zilustrowali specjaliści od tematyki folklorystycznej i fantasy. To pierwsza tego typu publikacja w Polsce. „Księga karpackich zbójników” to propozycja dla wszystkich zainteresowanych fenomenem dawnego zbójnictwa oraz karpackim folklorem. Książka zawiera w sobie historyczne biogramy słynnych harnasiów, refleksje dotyczące ich miejsca w kulturze Karpat, wspomnienia o zbójnikach wyłącznie legendarnych oraz prawie 90 zebranych podań, opowiedzianych na nowo w zajmujący sposób. Karpaccy harnasie przewodzą wesołym bandom, ukrywają się wśród niedostępnych szczytów i toczą pojedynki na śmierć i życie. Wśród nich jest największy heros zachodnich Beskidów – Ondraszek, właściciel czarodziejskiego obuszka, magicznego kubka i pistoletów zawsze trafiających do celu. Są huculscy bracia Doboszowie – nieziemsko przystojny Oleksy, który uwolnił Karpaty od samego diabła i konkurujący z nim Iwan. Jest i niezrównany w fantazji Janosik, który potrafił tańcować całą noc w karczmie z żoną gospodarza, podczas gdy zbójecka kompania plądrowała spiżarnię. Są postaci mniej znane, ale świadczące o bogactwie ludowej wyobraźni, między innymi dzielna kobieta-herszt Maronka czy Wolf, żydowski harnaś ściśle przestrzegający szabasu. Są w końcu antybohaterowie, jak okrutny, odporny na kule Targolik. „Księga karpackich zbójników” zabiera czytelnika w podróż szlakiem górskich pasm, na których rządzą spryt, odwaga i siła. Karpackie zbójnictwo kwitło między XVI a XIX stuleciem, stając się w góralskiej kulturze zjawiskiem kultowym. Harnasie z czasem urośli do rangi obdarzonych niezwykłymi mocami półbogów i mścicieli chłopskich krzywd. Według podań bronili oni góralskiej wolności i „ślebody”, wyrównywali społeczne nierówności – „równali świat”. Do utrwalenia pięknego mitu o sprawiedliwych zbójach przyczynili się postromantyczni artyści, którzy spopularyzowali postaci najwybitniejszych harnasiów na tyle mocno, że część z nich trafiła do narodowych panteonów. „Księga karpackich zbójników” nie tylko w klimatyczny sposób przedstawia najciekawsze legendy góralskiego folkloru, ale weryfikuje fantazyjne podania z bogatym materiałem źródłowym. Autor książki, Bartłomiej Grzegorz Sala, jest historykiem, etnologiem i krajoznawcą. Wskazuje on na te miejsca w legendach, w których opowieści o ścisłym kodeksie honorowym i szlachetnych intencjach wyraźnie mijają się z prawdą. Wyjaśnia też, którzy z harnasiów mają swoje pierwowzory w prawdziwych postaciach. Tekst „Księgi karpackich zbójników” opatrzony jest barwnymi ilustracjami, które uzupełniają magiczną aurę karpackich opowieści. Autorami warstwy graficznej są Witold Vargas i Paweł Zych, ilustratorzy wyspecjalizowani w rysunkach o tematyce ludowej i fantastycznej. Kompendium jest częścią uznanego już cyklu Legendarz, który w atrakcyjnej formule pokazuje polski i słowiański folklor. W serii ukazały do tej pory książki: „Bestiariusz słowiański”, „Duchy polskich miast i zamków” i „Księga smoków polskich”. Z górskim pozdrowieniem Marcogor Autor: Bartłomiej Grzegorz Sala Ilustracje: Witold Vargas, Paweł Zych Tytuł: „Księga karpackich zbójników” Seria: Legendarz Wydawnictwo: BOSZ Cena: 34,90 zł Premiera: 5 lutego 2014

Witaj przygodo, witajcie nieznane ziemie, czyli spotkanie z „Halną” częścią Wielkiej Fatry

marcogor o gorach

Witaj przygodo, witajcie nieznane ziemie, czyli spotkanie z „Halną” częścią Wielkiej Fatry

Jednym z moich celów na rok 2014 było poznać jak najwięcej pasm górskich i to nie tylko w Polsce, gdzie finalizowałem projekt Korony Gór Polski, ale także w krajach ościennych. Do moich ulubionych miejsc wypadowych jest bliska mi z racji mego zamieszkania, a także ze względu na wyjątkową górzystość – Słowacja. Do tego stopnia pokochałem tamtejsze góry, których jest więcej niż w Polsce i są bardziej dzikie, mniej uczęszczane, że postanowiłem również zdobyć koronę górską tego kraju. Wielkim krokiem zrobionym w minionym roku był mój wyjazd z grupą przyjaciół w góry Wielkiej Fatry. Od dawna marzyłem, żeby poznać to rozległe pasmo górskie, pełne wysokich szczytów, rozległych hal, pięknych polan i dzikich łąk. Gdzie turystów nie tak dużo, jak  w innych, bardziej popularnych górach Słowacji, a niezmierzonego górskiego piękna pod dostatkiem. Hasło: „Witaj przygodo, witajcie nieznane ziemie” miało znowu ożyć w czasie tej wycieczki. Na wyjazd wybrałem długi weekend majowy, gdyż wiosna w tych górach jest pełna niespodzianek i budzącego się życia na sródgórskich halach i pastwiskach. Stwierdziłem, że cztery dni wystarczą na pierwsze, dość dokładne zapoznanie się przynajmniej z głównym grzbietem tych gór, gdzie znajdują się najwyższe szczyty. Wyjazd możliwy był dzieki małej wygranej  w lotto, która umożliwiła mi czterodniowy pobyt z wygodami. Przed wyjazdem na taką dłuższą eskapadę oczywiście należało wszystko zaplanować. Lubię spontaniczne wypady górskie, ale w przypadku dłuższych wycieczek muszę mieć gotowy plan działania, aby nie tracić ani minuty na miejscu, na niepotrzebne szukanie, co warto zwiedzić, bo to mam ustalone z góry. W tym celu zawsze dokładnie studiuje mapy, czytam przewodniki, szukam informacji w necie, żeby wiedzieć co warto zobaczyć w nowo odkrywanych przez siebie miejscach. To znacznie ułatwia planowanie tras, miejsc docelowych dojazdu itd. mały placyk z parkingiem przy wejściu na szlak w Wyżnej Revucy Nie muszę chyba pisać o konieczności rezerwacji noclegu, jako, że jechaliśmy w trójkę z Danielem i Mariuszem, to znalazłem dla nas wspaniałą kwaterę w miejscowości Wyżna Revuca. Ale obecnie w dobie internetu znalezienie noclegu to nie problem. Dobrze jest zapisać sobie też punkty, gdzie należy dojechać, przy wychodzeniu w góry, żeby potem nerwowo nie szukać w nawigacji. Inna ważna sprawa to pakowanie, czyli czynność, której chyba nikt nie lubi… na kilka dni zabiera się więcej rzeczy, zwłaszcza jeśli bierzemy też swój prowiant. Każdy zna z własnego doświadczenia, że to trudna sztuka i dobrze wczesniej spisać sobie, co należy zabrać. O najważniejszym, czyli ekwipunku turystycznym pisałem już na łamach tego bloga. Po tych wszystkich przygotowaniach pora było wyjechać w końcu do naszego celu, czyli w góry Wielkiej Fatry. Z Gorlic na Słowację mam bardzo blisko, a później to już autostradą z Popradu do Rużemberoka, gdzie wjechaliśmy w szeroką dolinę Wagu oddzielającą Niżne Tatry od Wielkiej Fatry, by potem skręcić w boczną odnogę, czyli Rewucką Dolinę, która doprowadziła nas do podnóża tego pasma. początek szlaku na Chyżky z Wyżnej Revucy Wielka Fatra to olbrzymie pasmo górskie w Karpatach Zachodnich, o długości około 40 km. Najwyższe szczyty tych gór leżą przeważnie na głównej grani, ciągnącej się z północy na południe. Należą do nich: Ostredok (1592 m n.p.m.); Frčkov (1585 m n.p.m.); Krížna (1574 m n.p.m.); Rakytov (1567 m n.p.m.); Suchý vrch (1550 m n.p.m.); Ploská (1532 m n.p.m.); Borišov (1510 m n.p.m.). I wszystkie wymienione tutaj udało nam się zdobyć w ciągu pierwszych trzech dni pobytu. Po dojechaniu do naszej kwatery w Wyżnej Revucy, czyli najwyżej położonej części wioski Liptowska Revuca mieliśmy naprawdę blisko na górskie szlaki. Tak to przygotowałem, żeby mieć zawsze pod reką nasz nocleg. Od zawsze tak planuje trasy, żeby były okrężne i powracały do punktu wyjścia. Nie lubię wracać po własnych śladach, bo wtedy mniej się pozna nowego terenu! Fajnie jest też jeśli auto można pozostawić przy kwaterze i mieć niedaleko do węzła szlaków turystycznych. wejście do Zielonej Doliny Nasz gospodarz na kwaterze przywitał nas słowackim specjałem, czyli becherówką, życząc miłego pobytu, udostępniając nam dane do wifi, pokazując miejsce na grilowanie itd, itp. To się nazywa gościnność po słowacku, za którą tak lubię Słowaków. Nie piszę tu o podstawowych rzeczach jakie mieliśmy zapewnione, ale standarty choćby pod polskimi Tatrami ciągle wydają mi się niższe. Już na pierwszy dzień po przyjeździe zaplanowałem na rozruch mocną trasę do przejścia. Za cel obraliśmy więc od razu najwyższe szczyty Wielkiej Fatry, korzystając z dobrej pogody i chcąc mieć je niejako z głowy… Z naszej wsi rozpoczynał się żółty szlak przez Zieloną Dolinę na Chyżky, nasz pierwszy tego dnia szczyt, już na głównym grzbiecie tych gór. Podjechaliśmy autem na mały parking, przy ostatnim przystanku SAD ( to słowacki PKS ). Tam zaczyna się szlak, wchodząc w boczną uliczkę. Pierwsze podejście było strome i dało nam w kość, ale potem po wejściu w niewielką kotlinę  pod szczytem Płoski, szlak się wypłaszczył, a dziewicze dla nas widoki na Wielką Fatrę dopełniły szczęścia. W miejscy tym stoi wiata pasterska ze stołem, który zachęcił nas do zjedzenia drugiego śniadania, w tym cudownym miejscu, w jakże sielskiej scenerii. Bacówek pozostałych tu po wypasie owiec jest w tych górach więcej i można wykorzystać je do spania na dziko. Suchy Wierch góruje nad wylotem Zielonej Doliny I tak już mi zostało, klimat tych gór wydawał mi się przez resztę pobytu właśnie sielski, słodki, jak z dziecięcych bajkowych wspomnień. Rozbudzająca się właśnie teraz wiosna dodawała uroku odkrywanym zakamarkom tych gór, a piękno natury ukazywało się naszym oczom raz po raz. Trafiliśmy nawet na ostatnie kwitnące krokusy! Ciagle dało się słyszeć achy i ochy, to z ust Daniela, a to z usta Mariusza. No dobra, najwięcej zachwytów wychodziło jednak z moich ust, gdyż zawsze podnieca mnie poznawanie zupełnie nowych, cudnych górskich pejzaży. A urzekającej scenerii tych gór nie psuli nawet turyści, których spotykaliśmy na swojej drodze naprawdę w małych ilościach. Z Chyżek skręciliśmy w lewo, już na czerwony, główny szlak Bohaterów Słowackiego Powstania, czyli „Ceste Hrdinov SNP”. Nim szybko, niewiele się wznosząc do góry, poprzez Koniarky dotarliśmy w pobliże Suchego Wierchu, naszego pierwszego w tych górach szczytu powyżej 1500 m. chroniony rezerwatem wierzchołek Suchego Wierchu Szlak omija szczyt zwany też Suchy około 150 m z boku, gdyż piękny skalisty, wapienny wierzchołek jest chroniony jak rezerwat przyrody wraz z cenną, bogatą florą wapieniolubną. W ogóle to góra ta wraz z potężnymi sąsiadami  należy do tzw. Halnej Fatry (słow. Hôľna Fatra) – części tych gór, która charakteryzuje się wysokogórską rzeźbą terenu i występowaniem rozległych łąk górskich sztucznie obniżonego tu piętra alpejskiego w strefach grzbietowych. O Szypskiej Fatrze pisałem już kiedyś przy okazji wejścia na Sipa, a o Turczańskiej, Liptowskiej i Skalnej części tych gór przeczytacie w nastepnych wpisach. Podsumowując krótko Wielka Fatra ma kształt litery „Y’ z podnóżkiem na dole i każdy składnik litery ma swoją nazwę. To tak obrazowo pisząc, ale pozwala lepiej sobie wyobrazić położenie szczytów i ukształtowanien terenu. Tego dnia przemierzaliśmy „Halną Fatrę”, choć mogę wam już dziś zdradzić sekret, że najpiękniejsza jest Skalna Fatra. Ale musicie być cierpliwi, bo dziś będziemy dalej wędrować granią ” Hôľnej Fatry”. Naprawdę warto zobaczyć na własne oczy te śliczne hale, pełne wiosennych kwiatów. Wierzchołek Ostredoka Wędrując sobie prawie po płaskim terenie głównym grzbietem dotarliśmy na Ostredoka, najwyższy szczyt całego pasma, kolejny do mojej Korony Gór Słowacji! Niezalesiony wierzchołek, mało wybitny w stosunku do otoczenia, oferuje jednak szeroką panoramę, sięgającą aż po polskie granice.  Obły wierzchołek Ostredoka jedynie nieznacznie przewyższa sąsiednie wzniesienia. Dlatego nasza dalsza wędrówka przez Frčkov, drugi co do wysokości szczyt pasma nie nastręczała żadnych trudności. Pokryty w całości łąkami szczyt oferuje podobne widoki na grupę Wielkiej Fatry, Góry Kremnickie, Choczańskie i Niżne Tatry. W końcu po trzy kilometrowym spacerku łagodną granią dotarliśmy na zwornikowy wierzchołek Kriżnej.  Jest on zwornikiem dla odgałęziającego się tu ku północy głównego grzbietu całej Wielkiej Fatry. Charakteryzuje go wysoki na 51 metrów stalowy maszt wojskowego przekaźnika telekomunikacyjnego. Znajdziemy tutaj także miejsce na odpoczynek, ławeczki ze stołami oraz ksiegę wpisów przy rozłożystym drogowskazie. To centralny węzeł szlaków, więc to nie powinno dziwić. W pobliżu stoi też 10 – metrowy metalowy krzyż. Największą atrakcją jest oczywiście wspaniała, dookolna panorama ze szczytu, sięgająca na północy po granice Polski, zaś na południu – Węgier. wojskowy przekaźnik na szczycie Kriżnej Po zdobyciu pięciu szczytów pora było zawrócić w kierunku naszego noclegu. Skręciliśmy na boczne ramię głównego grzbietu prowadzące w kierunku przełęczy Veľký Šturec zaliczając po drodze, jakby z rozpędu dwa kolejne szczyty: Repiste i Veterny Wierch. Oba już zalesione, więc mniej ciekawe, choć pełne interesujących form skalnych na szlaku. Od momentu rozpoczęcia schodzenia straszyła nas burza, krążąca gdzieś niedaleko nas. Złapał nas niestety przelotny opad, więc nie ociągając się żwawo goniliśmy przed siebie, choć sił po rannej podróży i całodziennym  marszu było coraz mniej. W końcu wygodną drogą leśną przez Tisov zeszliśmy do leśniczówki Hajabaćka. Wybrałem ten wariant żółtym szlakiem, żeby móc zobaczyć Wodospad w Zadkach. Niestety przy pracach terenowych koparki zniwelowały tak teren, że po kaskadzie pozostało wspomnienie! Z żalem udaliśmy się więc poprzez dolny fragment Doliny Suchej do naszej bazy. Byliśmy na serio zmęczeni, bardzo długa trasa dała nam porzadnie w kość, a przecież musieliśmy zachować siły na kolejne dni zwiedzania. wylot Doliny Suchej Ale o nich przeczytacie w kolejnych odsłonach mej wielkofatrzańskiej opowieści. Zrobiliśmy tylko ostatnie zakupy prowiantu na nastepny dzień i każdy z nas mógł oddać się błogiemu odpoczynkowi i wspominaniu dzisiejszych przygód. Jutrzejsza wędrówka było już wcześniej przeze mnie zaplanowana, ustaliłem tylko z kolegami ostatnie szczegóły i oddałem się w ręce Morfeusza. Na koniec zapraszam do obejrzenia galerii zdjęć z tego dnia wędrówki. Zapewniam, że najlepsze zostawiłem na koniec, fotki w pełni oddadzą piękno i klimat tych fascynujących gór. Z górskim pozdrowieniem Marcogor

Zależna w podróży

Hebron: mikrokosmos Palestyny

Za 5 dni będę w Maroku. Jedną ręką się pakuję, jednym okiem czytam marokańskie powieści. Druga para jest zaangażowana w załatwianie ostatnich spraw przy komputerze. Ale przed wyjazdem chcę zrobić jeszcze jedną rzecz. Napisać o Hebronie. Dlaczego akurat teraz? Bo to ciężki temat, wymagający dużo informacji. Informacji, które miałam 2 miesiące temu na świeżo, a dzisiaj już się zacierają. Podobnie…Czytaj więcej

TROPIMY PRZYGODY

Narty w Gruzji – jak zorganizować wyjazd od A do Z

Przygotowując się do wyjazdu na narty do Gruzji, musieliśmy szukać wszystkich informacji osobno – nie znaleźliśmy żadnego poradnika, który prowadziłby za rękę i podpowiedział, jak krok po kroku wszystko zorganizować. Dlatego właśnie postanowiliśmy zebrać nasze doświadczenie i podzielić się z...

marcogor o gorach

Wodospady Białej Opawy

Po zdobyciu najwyższego szczytu Jesioników, czyli popularnego Pradziada, co opisałem wcześniej tutaj, postanowiłem tego samego dnia zobaczyć kolejne cuda tych gór, czyli przepiękne wodospady Białej Opawy. Potok Biała Opawa na początku swego biegu płynie głęboką doliną o stromych ścianach, wciętą między zbocza Pradziada oraz Vysokej Holi. Potem dolina przyjmuje na środkowym odcinku formę wąwozu o długości ok. 2,5 km wypreparowanego w gnejsowych skałach i tu potok spada stromo ciągiem kaskad, malowniczych wodospadów, a bystra woda przez cały czas pieni się, warczy, skacze po skałach, rzeźbiąć bardzo ciekawe formy terenu.  Płynący dnem potok pokonuje tu różnicę wysokości ok. 400 metrów. Najwyższy wodospad tzw. Wielki Wodospad osiąga wysokość prawie 8 metrów i stanowi część kaskady o łącznej wysokości 16,4 m i długości 40 m.  Biała Opawa płynie spieniona, podskakując na licznych progach, ciesząc nasze oczy przez bardzo długi czas. Przez kanion prowadzi szlak żółty ze schroniska Ovczarna do Karlovej Studanki, który należy wybrać wyłącznie w porze suchej,żeby nie mieć problemów z pokonywaniem szlaku, który prowadzi nieraz kładkami nad potokiem. Normalnie biegnie on ciągiem wąskich perci (brak łańcuchów zabezpieczających), drewnianych mostków i drabinek obok kaskad, które pojawiają się raz gdzieś w dole, a to znowu obok ścieżki. Czasami warto zejść w dół do samej wody, aby nie przegapić żadnego cudownego wodospadu. Przyznać muszę, że to miejsce mnie urzekło, jest tam tak cudnie. Podobne przejścia, wśród uroczych kaskad, wzdłuż spienionych wód górskiego potoku spotkałem wcześniej w tej ilości  tylko w Słowackim Raju. Jak sie okazuje Czesi też mają swój raj…  Ja dotarłem tu schodząc z Pradziada i zbaczając przy górskim schronisku Barbórka na niebieski szlak, który później łączy się z żółtym. Wybranie niebieskiego szlaku pozwala spojrzeć z góry na malowniczą Dolinę Białej Opavy. Warto zatrzymać się na dłużej w najwyżej położonym schronisku Wysokiego Jesionika, gdzie można przenocować, zakupić pamiątki i oczywiście w obszernej sali jadalnej napić się czeskiego piwa oraz posilić daniami z kuchni czeskiej. Całość tych cudów natury jest chroniona rezerwatem przyrody. Niebieski szlak biegnie cały czas równolegle nad górną krawędzią wąwozu. Przy drewnianej wiacie na niewielkiej polance blisko Karlovej Studanki oba szlaki łączą się ponownie. Cały czas podczas wędrówki towarzyszyl mi szum wartkiej wody, który jest dla mnie słodką melodią… Szlak przewija się to na prawą, to na lewą stronę potoku, a kluczowe przejścia po sztucznych ułatwieniach dodają smaczku pokonywanej trasie. Cały czas musimy być czujni, gdyż skała jest wyślizgana, a kładki mokre i brakuje  barierek zabezpieczających przed obsunięciem się ku malowniczym wodospadom. Co kilkaset metrów spotykamy tablice informacyjne z opisem fauny i flory i co ciekawszych miejsc. Najważniejsze jest to, że każda tablica posiada informacje również w j. polskim. Przejście dolnej części doliny utrudniają trochę powalone drzewa po wichurze z 2004 r., ale nie jest tak źle. Koniecznie musicie wybrać się tam, żeby poczuć niezwykły klimat tego miejsca. Przejście nad bystrym nurtem potoku, po wąskich ściezkach i czasami chwiejnych mostkach i kładkach daje duża frajdę. Tu poczujecie prawdziwy smak przygody i górską wolność, o którą trudną było w okolicach szczytu Pradziada, który jest bardzo skomercjalizowany. To zapewne najpiękniejsza dolina pasma Wysokiego Jesionika. Najlepiej się tu wybrać poza sezonem wakacyjnym, żeby uniknąć tłumu turystów w tym bardzo popularnym turystycznie zakątku Czech. Wtedy odkryjemy dzikość tego miejsca i całe jego piękno możemy mieć dla siebie, chłonąć go garściami, jak ja. Na całej drodze swej wycieczki spotkałem zaledwie jedną osobę, w czasie mego wrześniowego pobytu, co jak na tak oblegany rejon zadziwiło mnie. Wodospady Białej Opawy możemy oglądać z różnej perspektywy, miejscami potok „Bila Opava” przepływa tuż przy skałach, tworząc nieduże kaniony, a nawet gardziele, w których oglądamy całe ciągi kaskad i wodospadów. W końcu Biała Opawa tworzy malownicze uroczysko, niemal stykające się z Karlovą Studánką. W Dolnej części doliny, bystry potok przecina drogę asfaltową, do której podchodzi się od uzdrowiska tj. od wyznaczonego w górnej części parkingu znajdującego się vis-a-vis pierwszej kaskady . Ja tu skręciłem na czerwony szlak, którym dotarłem z powrotem na parking Hvezda, gdzie zostawiłem autko. I to był już koniec mej pierwszej przygody z tym niezwykle pięknym miejscem.Powrócę tu na pewno, choćby po to, żeby lepiej zwiedzić samo uzdrowisko. Karlova Studanka swoją zabudową przypomina nieco architekturę rodem ze Szwajcarii. Jest wspaniale położona i niezbyt wielka, więc szybko można ją zwiedzić. Miejscowość należy do najładniej położonych czeskich kurortów, otoczona ze wszystkich stron lasami, a przez to, że leży w obniżeniu pomiędzy grzbietami górskimi na wysokości ok. 800 m n.p.m. ma jeszcze bardziej unikatowe walory klimatyczne. Uważa się, że Karlova Studánka posiada najczystsze powietrze w całej Europie wschodniej. Jednak z racji swojej rangi i funkcji jaką sprawuje, tj.kurortu – uzdrowiska klimatycznego nie należy do tanich miejscowości, dlatego jeśli decydujemy się tu na nocleg lub większe zakupy, to bądźmy przygotowani na zwiększone koszty, albo jedźmy gdzie indziej. Na koniec zapraszam do obejrzenia galerii zdjęć z przejścia doliny, które w pełni oddadzą jej  niepowtarzalne piękno. Z górskim pozdrowieniem Marcogor    

marcogor o gorach

Znajdź znajomych na wypady w góry

Ostatnio świat tak się szybko zmienia, że człowiek nie nadąża za wszystkim. Internet, komunikatory, wszelakie social media zastępują nam prawdziwe życie. Ja nie mam z tym problemu, ale wiele osób ciężko wyciągnąć z domu na jakąkolwiek aktywność. Znam to z autopsji, gdyż dla wielu z moich kolegów, największy wysiłek na jaki są w stanie się zgodzić, to dojście do najbliższego pubu. Na szczęście jest wiele osób, które lubi aktywne spędzanie czasu i takimi osobami się otaczam. Stworzyłem nawet własną grupę górską, pełną wspaniałych ludzi, z którymi mogę umawiać się na wspólne wyjazdy na górskie wędrówki. Jeśli Wy macie z tym problem i nie możecie znaleźć współtowarzyszy na górskie wypady, czy do innych rodzajów aktywności możecie skorzystać z nowego projektu jaki znalazłem ostatnio w necie. Chodzi mi o stronę http://na-kawe.net/, dzieki której możemy umówić się na różne sposoby spędzania wolnego czasu i znaleźć osoby o podobnych zainteresowaniach, czy odszukać pokrewne dusze, mające bliskie nam pasje. Sam zarejestrowałem się tam, tworząc swój profil, gdyż od dawna, na różne sposoby próbuje promować turystykę górską i wędrówki po szlakach wszystkich pasm górskich w kraju i nie tylko. Jako, że uwielbiam podróże i jestem także krajoznawcą, którego interesują wszystkie ciekawostki i cuda natury zamierzam również poprzez tę, nowo poznaną stronę reklamować aktywny styl życia. Was zapraszam także do rejestracji na tym portalu, jeśli nie macie z kim aktywnie spędzać wolnego czasu. Możemy tam szukać znajomych w waszym  mieście, mających wspólne z wami hobby. A nowe znajomości można rozpocząć od przysłowiowej kawy…  Zachęcam więc do odwiedzenia tej strony i wyszukania nowych znajomych do wspólnych wycieczek górskich, jesli takowych wam brakuje obecnie. Zobaczcie na przykład tu . Myślę, że to ciekawa i ze wszech miar potrzebna inicjatywa. Zresztą każdy pomysł, żeby wyciągnąć ludzi sprzed komputerów i telewizorów na świeże powietrze jest bardzo pożyteczny. Z górskim pozdrowieniem Marcogor

Kto stoi za zdjęciem ?

Dobas

Kto stoi za zdjęciem ?

marcogor o gorach

Konkurs na Bloga Roku 2014

 Wmyśl zasady: „Do trzech razy sztuka”, po raz trzeci próbuje swych sił w Konkursie na Bloga Roku. Drugi rok z rzędu startuje ze swoim blogiem górskim w kategorii:Podróże, gdzie jurorem jest Martyna Wojciechowska. Ostatnie dwa lata to miejsca w pierwszej dziesiątce, fajnie byłoby dostać się do pierwszej trójki, żeby móc z większą siłą promować aktywny styl życia, na turystycznej ścieżce, w cudownej górskiej krainie! Kto zna stronę www.marekowczarz.pl wie, że opisuje swoje górskie wędrówki z pasją, wycieczki z piękne miejsca w kraju i sąsiednich krajach, wypady na łono natury. Góry to od 25 lat moja pasja, miłość i poświęcam im cały czas wolny. Od trzech lat opisuje swoje podróże po wszystkich polskich pasmach górskich oraz na Słowacji, Ukrainie, Rumunii i Czechach, przez ostatni rok także te w ramach zrealizowanego projektu Korony Gór Polski. Mój blog to także dużo poezji o górach, recenzje, newsy ze świata gór, opisy krajoznawcze i mnóstwo fotografii w albumach górskich. Przez trzy lata powstało ponad 400 wpisów, opisujących wycieczki w 40 pasm górskich i ponad 170 galerii zdjęć. Strona ciągle się rozwija, średnio co 3 dni powstaje nowy artykuł. Jeśli ktoś chciałby wesprzeć mój blog w głosowaniu sms-owym przez najbliższy tydzień to będę bardzo rad. Głosowanie potrwa od 3.II godz.15, do 10.II godz.12. Z jednej komórki można będzie oddać jeden głos wysyłając SMS z terenu Polski. Wysyłamy SMS na numer 7122, w treści wpisując tylko kod: F11384 (wszystko razem bez odstępów). Koszt to 1,23 zł, z czego złotówka zasili konto Fundacji „Dzieci Niczyje”. Każdego, kto zechce wesprzeć mnie i fundację zapraszam do wspólnej zabawy i liczę na wasze wsparcie i głosy! Myślę, że byłoby rewelacyjnie, gdyby w końcu górski blog opisujący wędrówki po naszych polskich, najbliższych sercu pięknych terenach górskich zdobył jakiś laur, czy wyróżnienie. To byłaby zarazem promocja naszej wspólnej pasji. Więcej o konkursie przeczytacie tutaj. Z górskim pozdrowieniem Marcogor

Zależna w podróży

Road trip po Emilii Romanii. Praktyczny plan wycieczki

Ci z was, którzy śledzą bloga regularnie, wiedzą, że uwielbiam podróżować nie po wielkich połaciach państw, ale po niewielkich regionach. Zamiast robić wycieczkę 2 tygodnie po Francji, o wiele bardziej wolę spędzić 2 tygodnie w Normandii i poznać specyfikę tego regionu. Latem 2014 roku wybrałam się na dwa tygodnie do Emilii Romanii. Tak! Nie do popularnej Toskanii, ale właśnie do…Czytaj więcej

Zależna w podróży

Historia pewnych hotelarzy i najbiedniejszej wioski Izraela

-Spodoba Ci się Juha’s w Dżisr a-Zarce. Hostel bardzo w Twoim guście – powiedziała pewnego dnia Kamila, przy okazji polecania mi miejscówek w Izraelu. -A jaki gust jest mój? – spytałam zdziwiona. -No… ekoturystycznie tam jest. Bardzo!   To był pierwszy raz, kiedy usłyszałam o małym miasteczku w Izraelu. Nie do końca wiedziałam, dlaczego muszę tam jechać, ale powiedziano mi,…Czytaj więcej

Ludzie gór i czarno biały las – Knuckles Mountain Range

SZWEDACZ

Ludzie gór i czarno biały las – Knuckles Mountain Range

marcogor o gorach

Wycieczka na Pradziada

Poznając większość sudeckich pasm po polskiej stronie postanowiłem też wybrać się na czeską stronę granicy, aby zobaczyć tamtejsze góry. Zamierzałem odwiedzić rozległe pasmo Jesenika, gdyż bardzo zaciekawił mnie ich najwyższy szczyt Pradziad, z widoczną z daleka wieżą telewizyjną. Widziałem go już z autostrady, jadąc w Sudety na urlop. Podobno tę górę widać nawet w wyjątkowych przypadkach z Kasprowego Wierchu zimową porą. Później dowiedziałem się, że istnieje brat- bliźniak Pradziada, zwany Jestedem i od razu zaplanowałem tam kolejną wyprawę do Czech. Ale wrócmy do mej wycieczki w Jeseniki. Będąc w Górach Opawskich przekroczyłem granicę w Głuchołazach i dojechałem do miejscowości Karlova Studanka, leżącej u podnóża Pradziada. Jesioniki (czes. Jeseníky, niem. Gesenke) to pasmo górskie w Sudetach Wschodnich, ich najwyższą częścią jest Wysoki Jesionik, położony na pograniczu Śląska i Moraw. Wysoki Jesionik składa się z trzech części: Masywu Keprníka (czes. Keprnická hornatina), Masywu Pradziada i Wysokiej Holi (czes. Pradědská hornatina) oraz Masywu Orlíka (czes. Medvědská hornatina), oddzielonych przełęczami. Na obszarze tych gór, z uwagi na jego wysokość, występują piętra roślinne, podobnie jak w Karkonoszach. Po dojechaniu do tego ładnego uzdrowiska, zwanego potocznie po polsku Fontanną Karola musiałem szukać szlaków wejściowych na najwyższy szczyt pasma. Wcześniej jednak zwiedziłem tą czarującą miejscowość, przypominającą mi trochę naszą Krynicę Górską. Jego część uzdrowiskowa jest naprawdę bardzo ładna. Słynne uzdrowisko posiada liczne pensjonaty, ale to także punkt wypadowy turystyki pieszej, rowerowej i narciarskiej. W pobliżu jest wyciąg narciarski i trasa narciarstwa zjazdowego. Po rekonesansie dowiedziałem się, że warto podjechać autem wyżej w na przełęcz Hvezda, gdzie jest duży parking i prowadzi również stamtąd trasa na Pradziada. Na przełęczy stoi dom noclegowy z restauracją „Na Hvězdě”. Jak się okazało można dojechać też na górny parking, jeszcze bliżej szczytu regularną linią autobusową, która kursuje w sezonie prawie co godzinę, albo samochodem, po wykupieniu drogiego biletu, w cenie 200 koron. Podjazd na górę Pradziad ma długość: 9,3 km, różnica wysokości: 632 m, średnie nachylenie podjazdu: 6,8%, więc to duża gratka dla cyklistów. Kto skorzysta z połączenia autobusowego ma możliwość przewozu rowerów (cyklobusy), a w sezonie zimowym nart (skibusy). Chcąc uniknąć dreptania ponad godzinę asfaltem złapałem okazję i z miłym czeskim małżeństwem podjechałem na górny parking, zwany przez Czechów Ovčárna. Parking Ovčárna jest płatny, w poblizu znajduje się kilka hoteli i restauracji oraz stoisk z pamiątkami. To także ważny węzęł szlaków turystycznych, krzyżują się tu cztery kolory szlaków. Ovčárna leży więc w rejonie bardzo popularnym wśród turystów. Przechodzą tędy również trasy rowerowe i narciarskie. Świetnie widać stąd już pobliski szczyt Pradziada. Parking leży na wysokości 1300 m n.p.m., na zboczu góry Petrovy Kameny, więc na szczyt pozostało mi stąd niecałe 200 m podejścia. Wokól wierzchołka Pradziada istnieją też inne hotele górskie, które  mijamy po drodze, gdyż na sam szczyt prowadzi asfaltowa jezdnia. To zresztą jedyny szlak na tą górę. Zazwyczaj wędrują nią wielkie tłumy turystów, nie inaczej było tego pięknego wrześniowego dnia. Szczególnie spodobały mi się widoki z tej trasy na sąsiednie góry, zwłaszcza skaliste grzbiety Petrovego Kamiena, Stolové Kameny, czy Vysokiej Holi. Bardzo szybko, mijając tabuny turystów dotarłem na szczyt Pradziada, najwyższy w całym paśmie górskim Wysokiego Jesionika. To zarazem najwyższy szczyt Śląska Czeskiego, Górnego Śląska i Moraw. Do dyspozycjo gości zbudowano tu hotel górski Pradziad, z restauracją, kioskiem z pamiątkami, ale najbardziej oblegana przez turystów jest wieża widokowa, na którą wywozi nas winda. W budynku mieści się także stacja meteorologiczna. Od grudnia do maja panują tu doskonałe warunki śniegowe, dlatego wybudowano w pobliżu sześć wyciągów narciarskich, co uczyniło to miejsce bardzo popularnym ośrodkiem sportów zimowych. Z ciekawostek dodam, że w odległości ok. 200 m na północ od wieży Pradziada znajduje się ponad metrowy kamień graniczny z 1721, z białego kwarcytu. Na trzech jego bokach znajdują się herby państw, których granice się tu stykały. Obecną wieżę retransmisyjną RTV na Pradziadzie ukończono w 1983 r. Budowla przypominająca startującą rakietę kosmiczną wznosi się na wysokość 145,5 m. Kolejną ciekawostką jest fakt, że czubek wieży na Pradziadzie jest najwyżej położonym punktem stałym w całych Sudetach. Znajduje się on bowiem na wysokości 1638 m n.p.m., a więc 36 metrów wyżej niż Śnieżka i kilkanaście aniżeli najwyższy punkt Obserwatorium Wysokogórskiego IMGW na Śnieżce, znajdujący się na poziomie 1620 m n.p.m. Największą atrakcją jest wspomniana wieża widokowa nad restauracją. Winda wywozi nas na oszklony taras widokowy znajdujący się na wysokości 1563 m n.p.m. W czasie mego pobytu wjazd kosztował 8 euro, więc niemało. Windziarz wwozi nas 7 pieter do góry, czyli 73 m. Widoki stamtąd zapierają dech w piersiach. Widać nie tylko sudeckie pasma i czeskie Jesioniki. Podobno przy dobrej widoczności, jak podają tablice na wieży rekordowo nawet do 200 km, zaobserwować można z tego miejsca panoramy na masyw  Śnieżki na zachodzie, aż po Tatry na wschodzie, Małą Fatrę na południowym wschodzie oraz Masyw Schneeberga w austriackich Alpach na południu! Ja niestety takiego szczęścia nie miałem, bo to zdarza się tylko w mroźną zimę, ale widoczki też miałem bardzo ładne. Wokół budynków na szczycie zbudowano kamienny mur przyozdobiony kolorowymi wstęgami, jakie widziałem na fotkach z Tybetu. Miałem też szczęście, bo na tarasie widokowym obejrzałem interesującą wystawę fotografii przedstawiającą miejsca warte odwiedzenia w Czechach. Szczegółowo zapisałem sobie ciekawe dla mnie lokalizacje. Po powrocie na dół nie mogłem sobie odmówić wypicia pysznego czeskiego piwa i ruszyłem dalej przed siebie. Chciałem jeszcze dojść do schroniska Švýcárna i udało mi się. Dzieki temu zobaczyłem szczyt Pradziada z drugiej strony. Widoki były równie ciekawe jak wcześniej. Švýcárna to najstarsze czeskie schronisko turystyczne w Jesionikach, położone zaledwie ok. 2,5 km na północny zachód od szczytu góry Pradziad. Bardzo się ucieszyłem, że tutaj trafiłem, gdyż to bardzo klimatyczne miejsce, jakże inne od pełnych zgiełku hoteli po drugiej stronie góry. Tu poczułem, że Jesioniki mogą być też górami dla wytrawnych turystów. Schronisko posiada 49 miejsc noclegowych w 14 pokojach, restaurację i jadalnię. Obok przebiega znakowana na zielono ścieżka dydaktyczna: góra Malý Děd – schronisko Švýcárna – góra Velký Děd – szczyt Pradziad mająca długość 3,7 km. Mnie bardzo zaciekawiła stojąca w pobliżu budynku schroniska drewniana dzwonnica, poświęcona ludziom gór, którzy zginęli podczas wypraw. Zawsze odwiedzam takie miejsca pamięci, bo czuję przed Górami respekt i zdaje sobie sprawę, jak wielu nierozważym ludziom odebrały już życie. Po zjedzeniu pysznego ciasta z jagodami wróciłem tą samą trasą, z ominięciem szczytu Pradziada na parking Ovčárna. Potem udałem się do hotelu Barbórka, leżącego z boku szosy, gdyż tam rozpoczynał się niebieski szlak w Dolinę Białej Opawy. Zapragnąłem zobaczyć jeszcze tego dnia cudne wodospady na tym potoku, który miał mnie zaprowadzić z powrotem do Karlovej Studanki i wreszcie do auta pozostawionego na Przełęczy Hvezda. Ale o tym przeczytacie już w następnej części mej opowieści. Dodam jeszcze, że nie mając mapy tych gór korzystałem z mapy online w smartfonie ze strony mapy.cz. Na koniec zapraszam do obejrzenia fotorelacji z wycieczki. Z górskim pozdrowieniem Marcogor      

Zależna w podróży

Gdzie jechać w 2015 roku? Natura

W ostatnim wpisie w serii „gdzie jechać w 2015 roku?” napisałam o najczęściej odwiedzanych przez blogerów miastach w 2015 roku i zachęcałam, byście do nich pojechali. Dziś dla równowagi napiszę wam o najczęściej odwiedzanych rezerwatach przyrody, parkach narodowych i dzikich terenach, które upodobali sobie blogtroterzy. Miejsca te są świetnie opisane w polskim internecie przez młodych i pełnych energii blogerów. Oni…Czytaj więcej