RUSZ W PODRÓŻ

Iran – historie jednego zdjęcia – część II

Podróż to dla mnie momenty i spotkania. Może być ciężko, męcząco, czasem nudnie. A później przychodzi chwila – czasem bardzo krótka – którą zapamiętam na zawsze. Jeden uśmiech, nietypowe wydarzenie, niepewność. To one tworzą wspomnienia i opowieści. Po latach nie pamiętamy tego, że widzieliśmy górę i drzewo. Pamiętami serdeczny gest, spotkaną osobę, miejsce, które odbiło […] Zobacz również: Podróż po Iranie dzień po dniu Iran – historie jednego zdjęcia

Zależna w podróży

Luty w słońcu pustyni

Minął drugi zimowy miesiąc 2016 roku. Zimy w nim mieliśmy jak na lekarstwo, ale o dziwo większość z nas się z tego powodu cieszyła. Bywały dni, gdy z radością wychodziłam z kawą do miasta i spacerowałam po swoim Krakowie. Moim, ale już niedługo. W moim niepodróżniczym życiu szykują się duże...

Muzyka: Mercedes Sosa

Fizyk w podróży

Muzyka: Mercedes Sosa

Mercedes Sosa, La Negra (Czarna), La voz de America (Głos Ameryki, zdjęcie pochodzi z oficjalnej strony www.mercedessosa.org)Urodziła się na północy Argentyny w 1935 roku. Zmarła kilka lat temu, ale to artystka z tych, którzy wiecznie żyją. Śpiewała z przekonaniem. Stała się czołową przedstawicielką Nowej Piosenki (Nueva cancion) - nurtu muzycznego łączącego stylistykę ludową z tekstami zaangażowanymi. Mercedes Sosa swoją misję zaznaczyła mocno już w samych nazwach swojego drugiego i trzeciego albumu, wydanych w połowie lat sześćdziesiątych: "Piosenki z fundamentem" i "Ja nie śpiewam dla śpiewania". Związała się z lewą stroną sceny politycznej. Skutków można było się spodziewać: argentyńska dyktatura wojskowa (prawicowa) zakazała sprzedaży jej płyt. Aresztowana na scenie podczas występu w 1978, rok później zdecydowała się opuścić kraj w obawie przed kolejnymi działaniami władz, bezwzględnych wobec opozycji (szacuje się, że ofiarą reżimu w tamtych latach mogło paść nawet 30.000 osób zamordowanych i "zaginionych", czyli zazwyczaj wrzuconych do oceanu lub rzeki Parana z helikopterów wojskowych).Dalej, jak zwykle w muzycznej serii, przykłady piosenek z przetłumaczonymi fragmentami tekstu. No i nagrania: zobaczycie, że głęboki, dramatyczny, przejęty głos Mercedes jest nie do podrobienia. Solo le pido a Dios - Tylko o to proszę Boga (fragment)Solo le pido a Dios que el dolor no me sea indiferente, que la reseca muerta no me encuentre vacio y solo sin haber hecho lo suficiente.(...)Solo le pido a Dios que la guerra no me sea indiferente, es un monstruo grande y pisa fuerte toda la pobre inocencia de la gente. czyli to będzie mniej więcej tak:Tylko o to proszę BogaBy ból nie był mi obojętnyBy śmierć-kostucha nie zastała mniePustego i samotnego, który nie zrobił wystarczająco.(...)Tylko o to proszę BogaBy wojna nie była mi obojętnaTo wielki potwór, który depcze bezwzględnieCałą tę biedną ludzką niewinność.Gracias a la vida - Dziękuję życiu (fragment)Gracias a la vida que me ha dado tanto Me ha dado la marcha de mis pies cansados Con ellos anduve ciudades y charcos, Playas y desiertos montañas y llanosY la casa tuya, tu calle y tu patio.(...)Gracias a la vida que me ha dado tanto Me ha dado la risa y me ha dado el llanto, Así yo distingo dicha de quebranto Los dos materiales que forman mi canto Y el canto de ustedes que es el mismo canto Y el canto de todos que es mi propio canto.czyli po polsku:Dziękuję życiu, że tyle mi dałoDało mi marsz mych zmęczonych stópZ nimi przechodziłam miasta i wody,Plaże i pustynie, góry i równinyI twój dom: twoją uliczkę i twoje patio.(...)Dziękuję życiu, że tyle mi dałoDało mi śmiech i dało mi płaczDzięki nim rozróżniam szczęście od nieszczęściaTe dwa materiały, które formują mój śpiewI wasz śpiew, który jest tym samym śpiewemI śpiew wszystkich, który jest i moim własnym śpiewem.i na koniec temat miłosnyZamba para olvidar - Zamba by zapomnieć (fragmenty)(zamba to styl muzyczny Ameryki Hispanojęzycznej, nie mylić z brazylijską sambą) No se para que volviste Si yo empezaba a olvidar No se si ya lo sabras Llore cuando vos te fuiste No se para que volviste, Que mal me hace recordar (...)Que pena me da saber que al final De ese amor ya no queda nada Solo una pobre cancion Da vueltas por mi guitarra Y hace rato que te extraña Mi zamba para olvidar i po naszemu:Nie wiem, po co wróciłeśPrzecież już zaczynałam zapominaćNie wiem czy już wieszPłakałam, gdy wychodziłeśNie wiem, po co wróciłeśJak źle mi robi przypominać sobie(...)Sprawia mi ból wiedzieć, że na koniecZ tej miłości nie zostało nicTylko ta prosta piosenkaPrzebiega po mojej gitarzeI już od dawna tęskni za tobąMoja zamba by zapomnieć

Obserwatorium kultury i świata podróży

Haputale – magiczna herbaciana kraina na Sri Lance

Jeżeli wybierasz się na Sri Lankę to jednym z koniecznych punktów do zaplanowania na mapie jest Haputale. Mała i niepozorna miejscowość, z której możesz wybrać się na Lipton Seat’s. Podczas podróży po Sri Lance zatrzymałyśmy się w jednym z hosteli w Haputale jaki polecił mi dobry znajomy. Widok z balkonu zatykał dech w piesi – pola herbaty i góry. I wtedy nic człowiekowi nie było więcej potrzebne. Z Haputale na Lipton’s Seat Warto przejść się po okolicy i porozmawiać z miejscowymi, którzy wskażą jakie busy dojeżdżają na miejsce. Oczywiście kierowcy tuk tuków będą chcieli na was zarobić i będą kłamać, że autobusów nie ma. Nieprawda! Są! Na wycieczkę na Lipton Seat’s warto wybrać się z samego rana. Jak dojedziecie już do wioski, gdzie stoi wielka fabryka herbaty to warto ją odwiedzić, bo wyżej fabryki nie ma (ja łudziłam się, że jest i wyniosę reklamówki herbat, nie!). Jak już wysiądziecie z busa i uda się odwiedzić fabrykę (ja zwiedziłam dzień wcześniej, bo dnia kolejnego jechałam tak wcześnie rano, że fabryka była zamknięta jeszcze) to kolejnym krokiem będzie albo piesza długa wędrówka pod górę na wzgórza herbaty albo wynajęcie tuk tuka i wjazd. Ja nie miałam z Dorotką jak zwykle czasu. Oszacowałyśmy, że nie zdążymy na pociąg popołudniowy jak będziemy się wlec na górę. To prostym tokiem myślenia wynajęłyśmy tuk tuka, a w drodze powrotnej większość trasy na dół przeszłyśmy. Gdzie ta fabryka herbaty? Na wzgórzu brak, ale są inne cuda Jest i wzgórze. A na nim mała chatka. Pomnik Liptona, cudowna panorama dookoła i … tyle. Ja się spodziewałam targowisk z herbatą i fabryki wręcz! Ale dobrze, taka cisza i spokój była, a znalazłyśmy się tam ok. 7 nad ranem. Weszłyśmy do chatki. Za drobną opłatą poczęstowali nas herbatką i jedzeniem. I to była chwila ciszy dla nas w pięknych okolicznościach krajobrazowych. Widoki na polach herbaty są nie do opisania. Tych plantacji są nieskończone ilości. Można tu spędzić ogrom czasu i naprawdę zachwycać każdym przebytym kilometrem. Kobiety zbierające herbatę na Sri Lance Udało nam się podczas naszej podróży po wzgórzach z polami herbaty dojrzeć panie, które o 8.00 zaczynały swoją pracę. Uzbrojone w worek na plecach i kij do odstraszania intruzów, czytaj grasują tam kobry! Kobiety ubrane w piękne sari, pracują od świtu do późnego popołudnia za kilka dolarów dziennie. To bardzo ciężka i niegodziwie płatna praca, a mimo wszystko każda z tych kobiet miała ogromny uśmiech na twarzy. Same pozowały nam do zdjęć, nie chcąc za to pieniędzy. Zebrane liście herbaty idą następnie do fabryki, gdzie są rozdzielane i poddawane różnym procesom. Życie na wzgórzach herbaty Czy to podczas jazdy autobusem czy pieszej wędrówki zaciekawiły nas domki mieszkańców, których było całkiem sporo. Pola herbaty stanowią normalne miejsce zamieszkania Lankijczyków. Porównałabym te tereny do naszych polskich wsi. U nas ludzie mają pola uprawne, a u nich pola herbaty. Przestrzeń ocieka zielenią. Mam wrażenie, że tu nikt nie choruje na depresję. Wszystkich ludzi, których mijałyśmy mieli uśmiechy od ucha do ucha. Udało nam się odwiedzić nawet miejscową szkołę. Dzieciaki siedziały przy zniszczonych i starych ławkach, ściany odrapane, jedno na drugim. Na nasz widok dostały prawie szału i wszystkie zaczęły nam machać, krzycząc coś do nas. Weszłyśmy do sali, a one wszystkie wstały. To było niesamowite uczucie zostać przywitanym przez tak ogromną bandę wesołków. Na polach herbaty można się rozmarzyć Tu zapomnisz o wszystkich problemach jakie masz. Ogrom zieleni wprawi cię w wesoły nastrój i ze smutkiem będziesz opuszczać to miejsce. Idąc w dół po drodze i zmierzając ku hostelowi. Pamiętam jak czułam się wtedy wolna i niezależna. To było dla mnie wyjątkowe miejsce, które sprawiło, że chciało mi się tam dwa razy bardziej oddychać! Kategoria: Wycieczki Tagged: haputale, lipton seat's, plantacje herbaty sri lanka, pola herbaty na sri lance

Park róż w Chorzowie

SISTERS92

Park róż w Chorzowie

Gdyby w Chiang Mai było ocean…

career break

Gdyby w Chiang Mai było ocean…

Gdyby w Chiang Mai był ocean…

career break

Gdyby w Chiang Mai był ocean…

Rodzynki Sułtańskie

Aşure (aszura): więcej niż tylko deser

  Puk, puk! - Kto tam? Na dźwięk słowa „aşure!” podrywam się do drzwi i od razu otwieram. Stoi przede mną młoda dziewczyna w chustce, z tacką pełną miseczek przypominających zawartością zupę owocową. Wręcza mi dwie aluminiowe miseczki. Uśmiecham... Podobne wpisy: Kabak Tatlısı, czyli deser z dyni: osmański przysmak NIE TYLKO ĆWIKŁA: TURECKA SAŁATKA Z BURAKA (PANCAR SALATASI) KULINARNE INSPIRACJE: TURECKIE NAPOJE, CZYLI NIE TYLKO CZAJ. PISZĄ BLOGERZY I TURCY NAJSŁODSZE DNI W ROKU: O RAMAZAN BAYRAMI. TOP 18 (!) TURECKICH SŁODYCZY GULASZ Z CIECIERZYCY: WEGAŃSKIE DANIE IDEALNE, CZYLI OSZUKANE LOBIO

Atrakcje turystyczne Torunia

SISTERS92

Atrakcje turystyczne Torunia

Kolacja Charytatywna SOS Wioski Dziecięce

Zastrzyk Inspiracji

Kolacja Charytatywna SOS Wioski Dziecięce

Dwa Kroki w Przód i Jeden w Tył

BACKPACKISTA

Dwa Kroki w Przód i Jeden w Tył

WHERE IS JULI+SAM

8 zdjęć wyspy Rottnest, na które lubię patrzeć

W przewodnikach po Zachodniej Australii nie wyróżnia się szczególnie. A szkoda, bo jest perłą przy samym Perth. 8 zdjęć wyspy Rottnest, na które lubię patrzeć Nie słyszałam o niej do momentu, w którym wylądowałam w Perth. Później zrobiła się sławna na chwilę, bo ktoś odkrył, że selfie z kuoką, podobno wiecznie uśmiechniętym zwierzakiem z rodziny […] The post 8 zdjęć wyspy Rottnest, na które lubię patrzeć appeared first on Where is Juli + Sam.

Visiting Khao Lak- Lam Ru National Park

Picking the Pictures

Visiting Khao Lak- Lam Ru National Park

My trip to Thailand last November was a gift. My plane ticket was a gift. Sunlight was one, too. And fresh seafood. I’m beyond grateful for it. All that said, I kind of expected more of the Andaman Coast. I remember reading blog posts about Thai islands during my never-ending layover at Moscow Domodedovo Airport. According to travel blogosphere, paradise is a place in southern Thailand. Everyone seemed to fell in love with it in an instant. I was sure I would, too.I blame the expectations, but, guess what, I didn’t love it. I liked it. I enjoyed it. It was beautiful. Yes. I know. Like, what is wrong with that girl?I guess I was just late for the party. I read too much about SE Asia. I got too old for main backpacker trails. I wanted a bit of wilderness, but none was left around me. Even bored macaques were posing with tourists and their selfie sticks. Serenity I was hoping to find was long gone.Then I went to Khao Lak- Lam Ru National Park. There were no other tourists around. I was in the middle of the jungle hiking up to the top of Ton Chong Fa Waterfall. I was in a place I dreamt of when I spontaneously decided to go on this whole Thai trip.  I’ve heard people saying Khao Lak is boring. I don’t care about it as long as a 10 minute-long motorbike ride can take me to a serene sanctuary.Here is a little gallery of Khao Lak- Lam Ru National Park. I’ve also included photos of Khao Lak beaches as a teaser.Which image is your favorite?

lumpiata w drodze

261. O Tajwanie analogowo

iPad mnie dość konkretnie wczoraj wkurzył, gdy zjadł mi całą długą notkę i nie chciał zwrócić. Podeszłam do sprawy kreatywnie i konstruktywnie. Cześć wysiłku przechodzi na was. Miłej lektury ;) Tl,dr : na Tajwanie jest fajnie

Top of the top. Luty 2016

SISTERS92

Top of the top. Luty 2016

wszedobylscy

Spacer po Londynie. 5 propozycji na piesze wycieczki

Planujecie krótki wypad do Londynu? Chcielibyście zobaczyć jak najwięcej atrakcji w ciągu jednego dnia? Przygotowaliśmy dla Was kilka propozycji pieszych wycieczek po Londynie: wzdłuż Tamizy, przez zielone parki Londynu czy wędrówkę po wschodniej części miasta.  1. Spacer po Londynie wzdłuż Tamizy Start: Big Ben. Koniec: Monument Przybliżony czas: 1h 30 min. Odległość: 6,5 km Nasz spacer wzdłuż Tamizy zaczynamy spod Westminster – tu znajdują się m.in. katedra Westminster Abbey, Parlament oraz Big Ben. Przechodzimy na drugą stronę rzeki mostem Westminster Bridge i skręcamy w lewo, w stronę London Eye. Po drodze mijamy County Hall, byłą siedzibę Rady Wielkiego Londynu, muzeum Dali Universe, Oko Londynu, ogrody Jubilee Gardens oraz akwarium London Aquarium. Dalej spacerujemy wzdłuż nabrzeża, mijając Southbank Centre, czyli jedno z największych centrów sztuki, teatr National Theatre oraz charakterystyczny budynek dawnej elektrowni, a obecnie galerii sztuki współczesnej Tate Modern. Na Bankside znajduje się także teatr szekspirowski, The Globe. Za mostem Southwark w doku umieszczono rekonstrukcję galeonu Francisa Drake’a, Golden Hinde. W pobliżu znajduje się jeden z największych zabytkowych kościołów, Southwark Cathedral, a także jedno z największych targowisk w Londynie: Borough Market. Kontynuując nasz spacer wzdłuż Tamizy mijamy krążownik HMS Belfast, który uczestniczył w II wojnie światowej, aż dochodzimy do mostu Tower Bridge, po drodze rzucając okiem na charakterystyczny budynek w kształcie jajka, czyli City Hall. Przechodzimy na drugą stronę rzeki przez Tower Bridge i kierujemy się w prawą stronę, by zajrzeć na chwilę do doku św. Katarzyny. Przechodzimy pod mostem Tower Bridge i znajdujemy się przy twierdzy Tower of London, w tle możemy zobaczyć także szklane budynki dzielnicy finansowej City. Kierujemy się wzdłuż Tamizy z powrotem w stronę Westminster i dochodzimy do pomnika Monument zbudowanego przez Christophera Wrena, a który upamiętnia klęskę, jaką spowodował wielki pożar w 1666 roku. Warto wejść na górę pomnika Monument, skąd roztacza się ładny widok na miasto. 2. Zielony Londyn Start: Big Ben. Koniec: Kensington Palace Przybliżony czas: 2h. Odległość: 9 km Nasz spacer ponownie rozpoczynamy spod Westminster, tym razem ruszamy w stronę ulicy Whitehall – mijamy 10 Downing Street, gdzie znajduje się rezydencja premiera Anglii, i dochodzimy do budynków komendy głównej sił zbrojnych, czyli Horse Guards. Przechodzimy przez stylowe przejście i przed nami rozpościera się widok na St James’s Park. Kiedy przejdziemy przez park znajdziemy się przed rezydencją królewską, czyli pałacem Buckingham. Na dalszy spacer udajemy się przez Green Park w stronę kolejnego królewskiego parku, Hyde Park. W parku znajduje się jezioro Serpentine, które przyciąga amatorów pływania – możemy tu wypożyczyć łódkę. Za jeziorem znajdują się ogrody Kensington Gardens oraz rezydencja Kensington Palace. 3. Serce Londynu Start: Big Ben. Koniec: Katedra St Paul’s Przybliżony czas: 1h 15 min. Odległość: 5,8 km Spacer zaczynamy spod Westminster i ulicą Whitehall kierujemy się w stronę Trafalgar Square, gdzie znajdują się galerie: National Gallery, National Portrait Gallery, a także kolumna Nelsona oraz kościół St Martin-in-the-Fields. Dalej udajemy się w stronę Leicester Square (skupisko największych kin), skąd możemy na chwilę skręcić na Picadilly Circus, gdzie znajduje się posąg Erosa. Z Leicester Square spacerem kierujemy się na chińską dzielnicę Chinatown i dalej w stronę Soho. Idziemy dalej, aż dotrzemy do Covent Garden, gdzie znajduje się Royal Opera House, Covent Garden Market czy muzeum London Transport Museum. Kierujemy się w stronę nabrzeża i kontynuujemy nasz spacer wzdłuż Tamizy, mijając Somerset House, a za mostem Blackfriars skręcamy w lewo w stronę katedry St Paul’s Cathedral. 4. Z Wenecji wzdłuż kanału Start: Little Venice. Koniec: Madame Tussauds Przybliżony czas: 1h 30 min. Odległość: 7,2 km Nasz spacer zaczynamy od Little Venice, skąd następnie kierujemy się w prawą stronę wzdłuż kanału Regent’s Canal, po którym pływają wąskie, kolorowe barki. Podczas spaceru mijamy m.in. park Regent’s Park, londyńskie zoo aż dochodzimy do Camden Lock Market, gdzie koniecznie musimy zajrzeć do tutejszych sklepów oraz stoisk sprzedających najróżniejsze, bardzo oryginalne rzeczy i zjeść posiłek w jednej z orientalnych knajpek. Z Camden Town następnie udajemy się do Regent’s Park i dalej przez Queen Mary’s Garden dojdziemy do dwóch atrakcji turystycznych: Madame Tussauds oraz muzeum Sherlocka Holmesa. 5. Statkiem na Greenwich + Canary Wharf Start: Westminster Pier. Koniec: Canary Wharf Przybliżony czas: 2h 30 min. Odległość (pieszo): 8 km Zgodnie z tradycją do Greenwich we wschodniej części Londynu przybędziemy drogą rzeczną – startujemy na Westminster Pier, skąd statkiem w 40 minut dopłyniemy do Greenwich Pier. Tuż przy nabrzeżu znajduje się Cutty Sark, XIX wieczny kliper herbaciany. Dalej możemy przejść do Naval College Garden i National Maritime Museum, skąd wspinamy się pod górę do Royal Obervatory Greenwich. Z góry rozpościera się piękny widok na miasto: Canary Wharf, Millenium Dome, a przy słonecznej pogodzie widać nawet zarysy stadionu Wembley. Warto udać się wgłąb parku by zajrzeć do uroczego różanego ogrodu, wybrać się nad staw, usiąść na trawie przy okrągłej estradzie, gdzie czasem pogrywa orkiestra. Wracając z parku w stronę nabrzeża możemy zajrzeć na Greenwich Market. Dalej tunelem pod Tamizą przechodzimy na Isle of Dogs, skąd przez Millwall Park i Mudchute Park&Farm kierujemy się w stronę doków. Spacerując wzdłuż doków dochodzimy do dzielnicy biznesowej Canary Wharf. Warto udać się w stronę Museum of London Docklands i na nabrzeże, gdzie znajdują się liczne restauracje i bary. Przeczytaj równieżJak tanio podróżować po Wielkiej BrytaniiDarmowe atrakcje w LondynieZwiedzanie Londynu, czyli co jeszcze warto tam zobaczyćŚwiąteczny klimat Londynu Post Spacer po Londynie. 5 propozycji na piesze wycieczki pojawił się poraz pierwszy w Wszędobylscy.

BANITA

St. Julian’s, Malta – biegowe impresje

Pierwszy kilometr Wybiegam z hoteliku Jules Suits i skręcam w prawo, w drogę, która prowadzi mnie na bulwar. Ten zapach…czuję Egipt. Nie wiem, dlaczego akurat Egipt. Przecież miasta teoretycznie nie mają swojego zapachu. Ale ten „egipski” zapisał mi się w pamięci i czuję go tu. Przynosi go ze sobą ciepły wiatr przesiąknięty zapachem morza i ryb. Po ulicy walają się kartony, papierki, niedopalone papierosy. Przez tę ulicę […] The post St. Julian’s, Malta – biegowe impresje appeared first on B *Anita.

qbk blog … photoblog

Ella, Ella

Już prawie skończyliśmy relację na blogu #JedziemyDoAzji. Jeżeli ktoś jeszcze nie widział to bardzo zapraszam: https://jedziemydoazji.wordpress.com/ Ella, Sri Lanka, 13 grudnia 2015

POSZLI-POJECHALI

Co zabrać na wyjazd – dylematy fotografa

Dziś będzie o fotografowaniu w podróży, od tej najbardziej praktycznej strony. Fotografuję od jakiś 15 lat, z plecakiem pełnym sprzętu i apataratem uwieszonym na szyji zrobiłem naprawdę wiele kilometrów. Najpierw dziesiątki rolek kliszy, potem setki gigabajtów zdjęć. Można powiedzieć, że trochę doświadczenia mam, udało mi Artykuł Co zabrać na wyjazd – dylematy fotografa pochodzi z serwisu Poszli-Pojechali.

Krzysztof Wielicki. Mój wybór. Wywiad rzeka Tom I – rozmawia Piotr Drożdż

Obserwatorium kultury i świata podróży

Krzysztof Wielicki. Mój wybór. Wywiad rzeka Tom I – rozmawia Piotr Drożdż

Czarnogóra według Rudych Rodziców

BAŁKANY WEDŁUG RUDEJ

Czarnogóra według Rudych Rodziców

W małpim raju

Na Wschodzie

W małpim raju

WOJAŻER

Tramwajem dookoła wyspy Sao Miguel. Azory, ukryty skarb Europy

Pod adresem Rua Antonio Jose d’Almeida numer 8 rozpoczynać powinna się podróż po wyspie Sao Miguel, jednej z dziewięciu wysp archipelagu portugalskich Azorów. W powietrzu wisi aromat herbaty, który wydostaje się na zewnątrz bardzo nieśmiało i powolnie. Wystarczy jednak zbliżyć się odrobinę i zajrzeć przez uchylone drzwi, by wpaść po uszy w bajkę o wyspie, która dla wielu, okaże się zagubioną, mityczną Atlantydą. Żyjący w Stanach Zjednoczonych, potomkowie azorskich imigrantów, którzy osiedlili okolice Cape Cod w stanie Massachusetts, lubią pielęgnować opowieści o zagubionej Atlantydzie. Ta, poszukiwana przez ludzkość na morzach od Grecji przez Afrykę północną aż po Atlantyk, według nich znajduje się dokładnie tam, gdzie wyspy, które porzucili ich przodkowie. Wyjeżdżali przez dziesięciolecia, aby w Ameryce znaleźć lepsze życie. Dziewięć wysp archipelagu to dziewięć szczytów zatopionego mitu, który spoczywa głęboko pod wodami oceanu. Jest to jednak tylko część wielkiej światowej układanki, składowa mozaiki, której każdy element pragnąłby być wspomnianym, bajecznym miejscem. Pod Rua Antonio Jode d’Almeida numer 8 znajduje się miejsce zwane Louvre Michaelense, po naszemu, patrząc na aurę panującą w środku, nazwano by je kawiarnią, …

WOJAŻER

Tramwaj, który nigdy nie powstał. Azory, São Miguel – ukryty skarb Europy

Pod adresem Rua Antonio Jose d’Almeida numer 8 rozpoczynać powinna się podróż po wyspie Sao Miguel, jednej z dziewięciu wysp archipelagu portugalskich Azorów. W powietrzu wisi aromat herbaty, który wydostaje się na zewnątrz bardzo nieśmiało i powolnie. Wystarczy jednak zbliżyć się odrobinę i zajrzeć przez uchylone drzwi, by wpaść po uszy w bajkę o wyspie, która dla wielu, okaże się zagubioną, mityczną Atlantydą. Żyjący w Stanach Zjednoczonych, potomkowie azorskich imigrantów, którzy osiedlili okolice Cape Cod w stanie Massachusetts, lubią pielęgnować opowieści o zagubionej Atlantydzie. Ta, poszukiwana przez ludzkość na morzach od Grecji przez Afrykę północną aż po Atlantyk, według nich znajduje się dokładnie tam, gdzie wyspy, które porzucili ich przodkowie. Wyjeżdżali przez dziesięciolecia, aby w Ameryce znaleźć lepsze życie. Dziewięć wysp archipelagu to dziewięć szczytów zatopionego mitu, który spoczywa głęboko pod wodami oceanu. Jest to jednak tylko część wielkiej światowej układanki, składowa mozaiki, której każdy element pragnąłby być wspomnianym, bajecznym miejscem. Pod Rua Antonio Jode d’Almeida numer 8 znajduje się miejsce zwane Louvre Michaelense, po naszemu, patrząc na aurę panującą w środku, nazwano by je kawiarnią, …

Manana Bistro w Chorzowie

SISTERS92

Manana Bistro w Chorzowie

WHERE IS JULI+SAM

Chcę zwolnić tempo

Ta myśl chodzi mi po głowie już od kilku miesięcy, a może i dłużej, ale nie umiałam jej wcześniej zidentyfikować. Tempo życia, tempo podróży, tempo refleksji Północ. Powinnam już iść spać, ale muszę to z siebie wreszcie wyrzuć. Chcę zwolnić tempo. Ta myśl chodzi mi po głowie już od kilku miesięcy, a może i dłużej, […] The post Chcę zwolnić tempo appeared first on Where is Juli + Sam.

Moto-Voyager

Afryka Zachodnia 2016 – dzień czwarty

Dystans 240 km Siedzę sobie przed namiotem. Księżyc świeci cudownie. Wszyscy już śpią chociaż nie minęła jeszcze dziewiąta i właśnie podchodzi pięciu gości z pobliskiej wioski. Co prawda idą sobie dalej ale chyba lepiej będzie wszystko schować do namiotu. A taki był piękny poranek. Widok z pewnością nas nie rozczarował. Dlatego cieżko idzie nam zwijanie obozowiska. Nie wspominałem jeszcze o temperaturze ale jest już cieplutko. Czasami dochodzi aż do 36 stopni i pewnie będzie jeszcze cieplej. Ot taka typowo zimowa afrykańska temperatura Zwijamy się w końcu i ruszamy ale po kilku kilometrach Maciek łapie gumę i mamy krótki postój. Niestety wymiana dętki nie załatwia sprawy i musimy w najbliższej wsi odwiedzić wulkanizację chociaż te przydrożne kramiki nie zasługują na taką dumną nazwę. Ponieważ tak czy tak mamy postój ja rownież postanawiam wymienić swoją oponę na nową bo za niedługo kończy się asfalt. Eryk zdejmuje koło a ja z bólem patrzę jak gościu młotkiem traktuje moją  alu-felgę. Ale muszę to przeżyć. Robota zrobiona i ruszamy. Jest trzynasta a my przejechaliśmy raptem 20 km. Dalej jeszcze asfaltem do Kiffy ostatnie tankowanie w Mauretanii i off do Mali. Zaraz na początku offu urywają mi się zaczepy od nowo zakupionej płyty bagażowej Touratecha. Po raz pierwszy jestem tak niemile zaskoczony. Po powrocie będę musiał się wyżalić Zbyszkowi Szatanowi i oczywiście zgłosić reklamację. Wszędzie wzbudzamy ogromne zainteresowanie. Wystarczy że zatrzymamy się na chwilę i już otaczają nas tłumy lokalesów. Jedni oferują coś do jedzenia a inni tak po prostu z ciekawości. Wszędzie tracimy dużo, za dużo czasu. Samo wbicie pieczątek wyjazdowych zajmuje nam godzinę. Dlatego wcześniej niż zamierzaliśmy jeszcze po Mauretańskiej stronie rozbijamy namioty i idziemy spać. Mauretanię żegnamy bez żalu. Trzeba ją przejechać i tyle. Piach, piach i jeszcze raz piach. Dzisiaj pojawiło się już trochę roślinności ale to jakiś meszek zamiast trawy i jakieś krzewy zamiast drzew. Ludzie niby przyjaźni ale lepiej trzymać się na baczności. Erykowi dzieciaki w dowód wdzięczności za kupione batony przecięli tankbaga. Na szczęście nie zdążyli zwiedzić telefonów. Jutro Mali

KOŁEM SIĘ TOCZY

Nieopisywane wcześniej historie przelotne: Wadim i Tigran, który ubił Azera

Cześć Wam. Dzieje się sporo ostatnimi czasy, najchętniej to nie kładłbym się spać, żeby zaoszczędzić trochę czasu. Dużo fajnych rzeczy kręci się wokoło bloga i wygląda to tak, jakby sam los czytał tekst o łączeniu etatu z blogowaniem i postanowił mocno pomóc mi w skuteczniejszym realizowaniu założonych celów. Niedługo będę odpalał kilka mega ciekawych projektów i już tylko nie mogę The post Nieopisywane wcześniej historie przelotne: Wadim i Tigran, który ubił Azera appeared first on Kołem Się Toczy.

Sistersowe polecajki #34

SISTERS92

Sistersowe polecajki #34

Norwegia - Polowanie na zorzę polarną

Ale piękny świat

Norwegia - Polowanie na zorzę polarną

Zorza jest nieprzewidywalna. Żeby się z nią spotkać, trzeba ją wytropić i... mieć szczęście! Polowanie na zorzę zaczyna się po zmierzchu. Ola, Ania i Antonio profesjonalni łowcy zorzy polarnej z The Aurora Adventure ustalają kierunek dzisiejszej wyprawy. – Przede wszystkim sprawdzamy prognozę widzialności zorzy, czyli czynnik KP - mówi Ania.Czynnik KP opisuje zasięg zorzy. Im wyższy, tym większe prawdopodobieństwo, że zobaczysz ją na niższych szerokościach geograficznych. Zatem jeśli wynosi 7-8 w 10 stopniowej skali, to może być widoczna w Polsce, przy KP 2 w Finlandii, w Tromso wystarczy 1. To dlatego właśnie do tego miasta na dalekiej północy Norwegii przyjeżdżają turyści z całego świata na spotkanie z zorzą. Dzisiejsze KP jeszcze w południe wynosiło 2, ale wieczorem spadło do 0,33. Nawet jak na Tromso, niewiele...Czyli nic nie zobaczęOla: Niekoniecznie. Wszystko może się zmienić. Prognozy aktualizują się co 20 minut.Ania: Poza tym z zorzą nigdy nic nie wiadomo. Podlegamy naturze, a ona jest nieprzewidywalna. Ola: Czasem współczynniki są bardzo dobre, a zorzy nie widać. Dlatego kiedy odbieramy grupę, zawsze staramy się ostudzić emocje. Ale też nie odbierają nadziei. Mimo słabego KP...Antonio też się nie poddaje. Spokojnie ocenia sytuację. Tuż przed wyjazdem jeszcze raz sprawdza prognozę pogody, rozmieszczenie chmur i ich wysokości. Dzwoni na stację meteorologiczną i do innych przewodników, którzy już wyruszyli w trasę. Zaopatrzony w tę wiedzę, wyznacza na mapie miejsce optymalne dla oglądania zorzy . Ola: Zaufaj mu, ma świetne oko. Ania: Z mapy wyczytuje niesamowite miejsca!Godna oprawaZorzy nie można oglądać byle gdzie! Supershow matki natury potrzebuje odpowiedniej oprawy. Naturalnej.– Szukamy miejsc, gdzie nie ma tzw. light polution, czyli świateł miejskich i drogowych, które rozpraszają blask samej zorzy. Nad głową nie mogą też wisieć żadne chmury.Czasem za takim miejscem załoga The Aurora Tour jedzie ponad 100 kilometrów na północ, ale dziś jedziemy na południe, w stronę Finlandii. – Macie sprawdzone lokalizacje?– Każdy jakieś ma, ale wystarczy, że zmienią się warunki pogodowe i albo nie możesz tam dojechać, albo nic stamtąd nie widać, więc zawsze musimy być otwarci na improwizację.Poza tym nie wystarczy zatrzymać się w pierwszej lepszej zatoczce, z której widać tańczące światło. Czasem warto chwilę podejść, by spotkanie z zorzą celebrować na łonie natury. Dlatego brnę za Antonio przez śnieg w stronę jeziora. Mimo że nałożyłam na siebie kombinezon, mróz i tak odbiera mi siły. Potykam się o każdą śnieżną zaspę. Już dawno straciłam czucie w palcach i nie wiem, czy naciskam spust aparatu, czy zaledwie go dotykam, ale nie poddaję się, bo oto na niebie pojawia się... zorza!Zielony taniecZorza płynie, kręci piruety, zagarnia całe niebo, po czym rozpływa się w czerni. Biali ludzie wiedzą, że jest to efekt wypalania się pyłu słonecznego w atmosferze ziemskiej. Ale Samowie - autochtoniczni mieszkańcy północnej Norwegi widzą w niej dusze małych dzieci i dziewic.- Nie wolno do zorzy machać - ostrzega Simone - jedna z nich. – A już nigdy, przenigdy białą chusteczką, bo spłynie na ziemię i ciebie zabierze. - Więc Sami bali się zorzy...- Powiedziałabym raczej, że czuli olbrzymi respekt do natury. Podziwiali ją, ale pamiętali, byostrożnie z nią postępować.A turyści? Ci bardzo rożnie reagują na sam wyjazd. Wielu z nich pogoń za zorzą po raz pierwszy w życiu wychodzi poza strefę osobistego komfortu prosto w ramiona natury – muszą zmierzyć się z przeszywającym zimnem i pochylić głowę przed potęgą natury. W grupach często zdarzają się ludzie, którzy po raz pierwszy...– Widzą gwiazdy – rzuca Ola– Słyszą w ciszę – przerzuca Ania– Siedzą przy ognisku.– Więc kiedy na niebie pojawia się zorza, kładą się na śniegu.– I w milczeniu celebrują każdy ruch zielonego światła. – Albo siadają na krzesełku, niczym w teatrze... – Na takich najbardziej lubimy patrzeć – kończy Ania. – Ale nie bierz sobie tego do serca!Tak, ja niestety nie siedziałam, ani nie leżałam, lecz skakałam, co sił starczyło. Tylko w ten sposób mogłam walczyć z paraliżującym mnie mrozem. I chłonęłam każdy ruch zielonego światła... Ale bywa, że mimo wysokiego KP i dobrej pogody zorza jest tak słaba, że widać ją dopiero na zdjęciu o długiej ekspozycji. Bywa też, że po prostu zorzy nie ma, jak  kilka tygodni temu. Grupa nie miała szczęścia. Przez siedem godzin Ola, Ania i Antonio szukali, czekali... Bez skutku. – Zawsze nam przykro, jeśli się nie uda. – Ale ta grupa rozumiała, że to nie od nas zależy.– Na koniec nam podziękowali za wspaniałą atmosferę.– I dali napiwek mówiąc: Cieszymy się, że człowiek nie ma nad tym kontroli!Dziekuję za pomoc w realizacji materiału The Aurora Tour, http://www.auroratour.no/plNa spotkanie z zorzą polarną zabierz ze sobąPorzadne ubranie – nigdy nie jest tam za ciepłopodgrzewacze, Porzadne butyOrzeż termoaktywnaNie zaszkodzi piersiówka:)Aparat fotograficzny z manualnymi ustawieniami. welniane skarpetyZasady dobrego wychowaniaNie świecimy latarką, jeśli to nie jest niezbędne – jej blask może komuś zepsuć zdjęcia.nie hałasujemy,Nie zatrzymujemy się przy innej wycieczce