KOŁEM SIĘ TOCZY

Czy jest coś ciekawego w Zabrzu?! O kopalniach, sztolni, stalowych domach i szybie z którego pije się wodę

To co ma się pod nosem odkrywa się najpóźniej. Też tak macie? Przez Zabrze przejeżdżałem codziennie przez okres 5 lat trwania studiów, jednak nigdy nie miałem ani czasu, ani chęci przybyć do Zabrza w celu innym niż przesiadka na dworcu autobusowym, czy spotkanie ze znajomymi. Zwiedzanie? Przecież w Zabrzu nie ma nic ciekawego do zwiedzania! – odpowiadałem sam The post Czy jest coś ciekawego w Zabrzu?! O kopalniach, sztolni, stalowych domach i szybie z którego pije się wodę appeared first on Kołem Się Toczy.

25 rzeczy, które trzeba zrobić będąc w Osace

Gaijin w podróży

25 rzeczy, które trzeba zrobić będąc w Osace

Niezrozumienie

Fizyk w podróży

Niezrozumienie

Powiedziała, że ją rozumiem, bo jestem z Europy. Że kiedy przyjechałem, może odpocząć. Że tutaj, za oceanem, nikt jej nie rozumie. A mieszka w Ameryce Południowej już dekadę. W Ameryce Południowej pracowała i wyszła za mąż. W Ameryce Południowej się rozwiodła.Mówi mi to, gdy zapada w smutek, który można by było nazwać jesienną deprechą, gdyby tu w ogóle istniała jesień. Ale nie, nie ma. Ten kontynent nie chce zrozumieć nawet na poziomie pogodowym. Jest za to garua, mżawkowe miesiące od lipca do września. Codziennie z nieba spadają miliony kropel, wodna kasza manna. Niebo przygnębia szarością. Plaża, rzut beretem od równika, a czuje się zimno jak w październikowe wieczory na Podgórzu. Niech będzie więc deprecha garuowa.* * *W czasie garuy dzieci się nudzą: to ogólnie znana rzeczUwielbiamy mówić, że oni nas nie rozumieją, bo są skądinąd. Oni też to uwielbiają: my ich nie rozumiemy, bo jesteśmy z Europy, „to jest inna kultura” - mówią. Wydaje mi się, że to całe niezrozumienie „międzykulturowe” (no co najmniej jakbyśmy byli z Chin, a oni z Wyspy Wielkanocnej) to problem formy, a nie treści. Co do treści wszyscy jesteśmy podobni. Chcemy żyć, kochać, być kochanymi, jeść, spać i tak dalej. Różnica pojawia się w formach kultury, w tym wypadku: formach przeżywania, np. cierpienia. Wydaje mi się mianowicie, że w Europie nie udało nam się przeskoczyć romantyzmu, podczas gdy Ameryka Łacińska utkwiła w legendzie o konkwiście. Ale po kolei.Europa neoromantycznaW naszym współczesnym europejskim romantyzmie mamy do czynienia z indywidualistycznym bohaterem o niezwykle oryginalnych przekonaniach. Bohater podejmuje (werterowskie) cierpienia, walcząc na przekór całemu światu w dążeniu do realizacji idealistycznych celów i marzeń (np. do „samorealizacji”).Należałoby zaakcentować dwa elementy. Po pierwsze: zwróćmy uwagę, że chodzi o jednostkę, bardzo często wręcz o sam antagonizm: jednostka-tłum. Po drugie: dlaczego romantyzm, dziewiętnastowieczny prąd w myśli i sztuce, miałby mieć zastosowanie w dwudziestym pierwszym wieku? Z jednej strony: jest łatwy i wygodny, pozwala na szybkie tłumaczenie nieracjonalnych zachowań i usprawiedliwienie słabości (np. zaniedbanie i utrata przyjaciół może być usprawiedliwiona przez idealistyczne dążenie do indywidualnych celów, do samorealizacji, marzeń etc.). Podaje gotową strukturę indywidualnej martyrologii – cierpię sam za ideały których nikt nie pojmuje – pozwalając by każdy mógł zrobić z siebie (i dla siebie) bohatera. Z drugiej strony: mam wrażenie, że kapitalizm w sposób paradoksalny (i inteligentny) wykorzystuje mentalność romantyczną. Ograbił ją, oczywiście, z aspektów moralno-ideologicznych, ale zostawił narrację romantyczną i gra na jej ciemnych stronach, tj. na skrajnym indywidualizmie. Widać to świetnie w reklamach, które zachęcają, by dążyć do realizacji marzeń (konsumpcyjnych, ma się rozumieć), proponują produkty rzekomo zindywidualizowane „dla takiej jak ty”, itd. Reasumując: zgodnie z neoromanatyczną mentalnością mamy współcześnie do czynienia z bohaterami dążącymi do samorealizacji na drodze kupna dezodorantu, wbrew całemu światu (który kupuje dezodorant innej marki). Stosuję tu oczywiście pewną przesadnię, ale wierzę, że Czytelnik rozumie o co mi chodzi. Oczywiście istnieją również indywidua czysto romantyczne (i cała klasa stadiów pośrednich), dążące do ideałów dobra, prawdy, piękna, no i miłości (romantycznej, rzecz jasna; tego typu ideały, pospołu z narracją indywidualistyczno-romantyczną znajdzie się niezawodnie w tekstach dowolnego współczesnego twórcy muzyki pop, rock, lirycznej, właściwie jakiejkolwiek, pisałem o tym w tekście o plaży, klik). Wydaje mi się natomiast, że kapitalizm i konsumpcjonizm przyczyniły się niejako do masowego upowszechnienia narracji o jednostce przeciwstawionej tłumowi, narracji mającej swoje korzenie w romantyzmie jako takim. Uwaga: narracja ta nie uniemożliwia, by dwie jednostki-bohaterowie znalazły w sobie wzajemnie głębokie zrozumienie. Gdy jednak brakuje tego typu partnera i gdy pojawia się problem  j a k i e g o k o l w i e k  typu, bardzo łatwo popaść w lament z gatunku nikt mnie nie rozumie, jestem samotny, och tak bardzo samotny i beznadziejny, bo w końcu cała reszta to tylko anonimowy tłum nie dzielący z nami wspólnoty ideałów, historii i wartości.Martyrologia amerykańskaAmeryk Łacińska pozostaje pod bardzo silnym wpływem legendy o konkwiście kontynentu przez Europejczyków. Od razu widać fundamentalną różnicę: chodzi o pewną wspólnotę losów. My – grupa, my – Latynoamerykanie, zostaliśmy podbici, stłamszeni, okradzeni, oszukani, wymordowani itd. Narracja europejska podawała strukturę wiktymizacji (czy martyrologii) indywidualnej. Narracja amerykańska podaje strukturę wiktymizacji (czy martyrologii) kolektywnej.Dlaczego mówię o legendzie? Nie dlatego, żeby konkwista – razem z masowymi mordami i kradzieżami – nie była prawdą. Chodzi natomiast o to, że w narracji o konkwiście wybiera się i podkreśla specyficzne elementy, które dają opowieści funkcję legendy/mitu. Te elementy bywają tak odarte z kontekstu i przedstawiane w takiej formie, że stają się wręcz fałszywe. O co konkretnie chodzi? Przed wszystkim o polaryzację my – oni. Oni nas okradli, my jesteśmy ofiarami. Oni to Europejczycy, my to Amerykanie. No ale właśnie: Amerykanie, czyli kto? Amerykanie, czyli w przeważającej mierze potomkowie tychże Europejczyków. Często sukcesorzy - w sensie ekonomicznym - łupów kolonizacji, dóbr wypracowanych przez niewolnicze ręce itd. Często ludzie, którzy decyzjami politycznymi pozwolili na rozkradzenie mienia narodowego. Czy można więc dokonać łatwego podziału na my-ofiary i oni-napastnicy? Nie do końca. Ale taki podział jest wygodny. Polaryzacja to narzędzie pozwalające na łatwe rozstrzygnięcie wszystkich problemów i wskazanie winnych z klucza rasowo-historycznego (czy raczej: rasowo-mitologicznego). Mało tego: dostajemy gratis poczucie przynależności, tak ważne dla młodych narodów Ameryki Łacińskiej borykających się z problematyczną kwestią tożsamości. Cóż łatwiejszego niż formowanie zwartej grupy społecznej wokół idei wspólnego wroga z zewnątrz! Tę narracje łatwo odnaleźć w dyskursach politycznych (np. Chavez), treściach hymnów narodowych (np. Ekwadoru, w szkołach codziennie rano przed zajęciami uczeń powtarza słowa o pognębieniu ojczyzny przez Hiszpanów, chociaż gdy istnieli na tych ziemiach Hiszpanie, nie było jeszcze Ekwadoru, natomiast gdy pojawił się Ekwador, większość jego obywateli była... potomkami tychże Hiszpanów, no to kto kogo pognębił?) czy kulturze popularnej (megahit Latinoamerica zespołu Calle 13, pisałem o niej nieco więcej na peronie4, klik).NiezrozumienieW chwilach załamania europejski neoromantyzm i amerykańska legenda o konkwiście mogą być odpowiedzialne za formę przeżywania nieszczęścia. Właściwie w obliczu dowolnego problemu można odwołać się do jednej bądź drugiej narracji. Europejczyka i Latynosa może dręczyć dokładnie ta sama bolączka, a jednocześnie obaj odniosą wrażenie, że jeden kompletnie nie rozumie drugiego, i na odwrót.Podam banalny, ale jak najbardziej realny przykład. Niech będzie to coś związanego z podróżą rowerową: ostatecznie przeglądasz Czytelniku drogi blog podróżniczy! Podróżnikowi rowerowemu pękła dętka i nie ma drugiej na zmianę. Jeśli będzie z Europy, mógłby stwierdzić, że oto realizuje swą wspaniałą przygodę w samotności i w momentach problematycznych nie ma się do kogo zwrócić. Samochody prują i nikt nawet nie zwróci na niego uwagi. Ale tak już jest, gdy ktoś na przekór całemu światu zdecydował się realizować swe marzenia. Jeśli natomiast facet będzie z Ameryki, zupełnie nie zrozumie o co chodzi temu pierwszemu. W jego przypadku kupił w sklepie dętkę podłej jakości, bo cały świat ograbił z surowców kontynent amerykański, a teraz wysyła w eksporcie jakieś odpady produkcyjne, toż to się wszystko rozpada w rękach! A na lepsze nie stać, bo przecież wszyscy w Ameryce są biedni i okradzeni przez historię.Rzeczywiście, w pierwszych miesiącach podróży też narzekałem, że ci ludzie za oceanem są jacyś dziwni i myślą o zupełnie innych rzeczach niż my. Teraz wydaje mi się, że jeśli uda nam się obejść tę zasłonę dymną, te formy, którymi lubimy upraszczać przeżywanie naszych smutków i radości, okaże się, że nie ma między nami fundamentalnych różnic. Znam w Meridzie, Caracas, Manizales, Pereirze czy Quito dusze, które rozumieją o co mi chodzi, które i ja rozumiem, chociaż są z Ameryki, a ja z Europy.

Park Caffe w Koszalinie

SISTERS92

Park Caffe w Koszalinie

OTWARTY HORYZONT

Film – wjazd konno na wulkan Pacaya, Gwatemala

Nie będę usprawiedliwiać trochę dłuższej nieaktywności na blogu, ale zamieszczę nasz krótki film, z tego, jak wygląda wjazd konno na wulkan Pacaya w Gwatemali. Wpis o tym był jakiś czas temu już na blogu. Mogliście zobaczyć zdjęcia i zasięgnąć kilku informacji i porad, m.in. jak przygotować się na taką atrakcję. Niestety dla tych, co konno nie jeżdżą, tyłek i wygięcie krzywizny nóg będzie na pewno mocno odczuwalne… Nie ma co, nowych rzeczy trzeba próbować. Na pewno części warto. Zapraszamy Was na film z końskiego siodła! Kategoria: Góry świat, Gwatemala, PODRÓŻE, świat Tagged: film, GÓRY, Gwatemala, koń

[KONKURS] Do Szwecji na jeden dzień

wszedobylscy

[KONKURS] Do Szwecji na jeden dzień

Zastrzyk Inspiracji

Wieczór Filmowy w Towarzystwie Polska – Finlandia

W najbliższy weekend odbędzie się pierwszy z cyklu Wieczór Filmowy. To genialne wydarzenie dla kinomanów i fanów Finlandii. 17 września o godzinie 18:00 w siedzibie Towarzystwa Polska- Finlandia (ul. Jazdów 8/10  w Warszawie) odbędzie się pokaz dwóch filmów autorstwa Anny Kulickiej-Soisalon-Soininen. Nowszą one tytuły ”The Nature of Rebirth” oraz ”Savustajan tango”. "The Nature of Rebirth” to historia niezwykłego lasu w Białowieży. Film o naturze i ludziach związanych z tym miejscem. "Savustajan tango” przedstawia historię Fina, który związał się z Polską i tutaj postanowił zamieszkać. Warto przyjść i zobaczyć oba obrazy. Zupełnie się od siebie różnią. Pierwszy jest statyczny, formą przypominający reportaż, drugi zaś przepełniony ruchem . Gospodarzem spotkania będzie Zuzanna Kurlikowska, a gościem specjalnym reżyser, scenarzystka i dziennikarka, Anna Kulicka-Soisalon-Soininen. Filmy wyświetlane będą z angielskimi napisami. Po zakończeniu projekcji goście będą mieli szansę napić się wina i podyskutować o filmach. Więcej informacji na stronie Towarzystwa Polska - Finlandia   .Artykuł Wieczór Filmowy w Towarzystwie Polska – Finlandia pochodzi z serwisu zastrzykinspiracji.pl.

Sicily. Levanzo – 25 minutes to another world

ITALIA BY NATALIA

Sicily. Levanzo – 25 minutes to another world

I had a beautiful dream today. On a small island I was walking around the little town, the snow-white houses decorated with intense blue shutters emerged straight from the sea and the turquoise waves rocked on their crests colorful boats. Local fishermen, who returned from the morning catch, mending their nets in the harbor, and from the nearby bar was spreading of the aroma of freshly brewed coffee and warm cornetti. My dream, the memory of reality, another world in which I found myself in 25 minutes for less than 9 euros, boarded on a hydrofoil in Trapani. Come and see Levanzo. Source: Italia by Natalia

Czarnogórskie impresje w Durmitorze

BAŁKANY WEDŁUG RUDEJ

Czarnogórskie impresje w Durmitorze

URLOP NA ETACIE

Przyczepka story

Jest upalny sierpień 2007. Po całym dniu wleczenia się w korkach w nieklimatyzowanym oplu vectra docieramy na pole namiotowe, gdzieś na totalnym chorwackim zadupiu. Nasze pobożne życzenia o ulewny i rzęsisty deszcz stulecia stają się ciałem akurat w chwili, gdy jesteśmy w połowie rozkładania naszego  baaaardzo mało nowoczesnego namiotu. W strugach apokaliptycznej ulewy mozolnie wbijamy śledzie i napinamy wszystkie linki. A naprzeciwko nas para rozkosznie zadowolonych niemieckojęzycznych seniorów pałaszuje kolację pod wiatą swojego super nowoczesnego kampera. Sącząc wino. Chyba właśnie w tym momencie postanowiliśmy, że kiedyś będziemy takiego kampera mieć na własność (chociaż mogło to być również dwa momenty później, w chwili gdy wcinałam VIFON siedząc w kucki na śpiworze). Własny dom na kółkach. Suchy. Przytulny. Z kuchenką. I to na grubo zanim zaczniemy się zaliczać do grupy (niemieckojęzycznych) seniorów. Przez kolejne lata upgradowaliśmy nasz status budżetowego biwakowca kupując nowoczesny namiot z przedsionkiem, dwa turystyczne krzesełka i przenośną kuchenkę gazową. Był nawet czas, kiedy spaliśmy na materacach. Tak. Było pięknie. Ale marzenie o kamperze wciąż nam towarzyszyło. Snuliśmy wizje, jaki to będzie piękny, hamerykański, jak go urządzimy i gdzie nim nie pojedziemy. Z czasem miejsce kampera zajęły marzenia o oldskulowym ogórku VW. Aż w końcu, jakieś dwa lata temu, olśniło nas, że jednak najlepszą opcją będzie przyczepka. Rozstawimy taką na kempingu, zrobimy bazę na kilka dni (no kto nie kochał robienia baz pod stołem?! Kto, ja się pytam?!) i będziemy wyruszać na road-tripy po okolicy. Idelanie! Do tego na przyczepę było nas w miarę stać  (bez totalnego rujnowania oszczędności) a na kampera, czy klasyczną Westfalię (i ich utrzymanie) musielibyśmy oszczędzać pewnie kilka lat. Oszczędzać = nie podróżować, a tego chyba żadne z nas by nie zniosło. Wiiiiiiiięc w sierpniu anno domini 2016 postanowiliśmy złapać życie za jaja i ruszyć na poszukiwania idelanej Niewadówki.  Zależało nam, żeby była zarejestrowana, sprawna i ‚jeżdżona’, tak żebyśmy mogli z nią jeszcze gdzieć wyruszyć w tym sezonie. Ze dwie sensowne gwizdnięto nam sprzed nosa, więc jak Michał znalazł trzecią, i do tego całkiem niedaleko,  od razu umówiliśmy się, żeby ją obejrzeć. Jak to mówił Eminem masz one shot i one oportunity jeśli chodzi o zadbane Niewiadówki, więc gdy okazało się, że nie przecieka, była kochana i dbana, i jest zarejestrowana przybiliśmy pionę ze sprzedawcą i wracaliśmy do Wawy już we czwórkę – my, Lu i Przyczepka. Wydaliśmy na nią 3 tysiące i chociaż założenie było, żeby za dużo w niej nie grzebać zmieniliśmy prawie całe wnętrze. Zdarliśmy wykładzinę, wywaliliśmy stare materace, wymieniliśmy koła. Remont wyniósł nas ok 500 pln. Niestety musieliśmy połatać dwa okna, bo nie stać nas już w tym sezonie na ich wymianę, ale hej, najważniejsze, że dziewczyna nie przecieka, nie? A kilka połatanych pęknięć nadaje jej tylko charakteru. #małeradościkampera A tak oto prezentuje się efekt końcowy: W sobotę ruszamy na dziewiczy przyczepkowy urlop. Zaczynamy od zachodniopomorskiego, potem uderzamy na Rugię, a później płyniemy promem na Bornholm. Na blogu będą jak zwykle małe updejciki z trasy, na żywca. Kempingi mamy już wstępnie obczajone, w lidlu spustoszyliśmy kilka półek, pościel leży na łożku (POŚCIEL !! Czujesz?? Nie śpiwory!), a garnek z patelnią siedzą w kuchennej szafce. Kolejną przygodę czas zacząć! No choodź Let’s walk #spacerzluśką #caravaning #camperslife #lazysunday #dogwalk #letswalk #dogphotography #dogsofinstagram #naturelover #liveauthentic #countrylife #podróże #instatravel #travelblog #adoptujniekupuj #adoptdontshop #besttime #catfootwearpl #follow @catfootwearpl #letswalk #goexplore #gooutstayout #meandmydog #adventurewithdogs #dogsthatcamp #dogsonadventures Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika blog o podróżach z psem (@makulscy) 28 Sie, 2016 o 9:54 PDT To co? Łapiemy smycz i w drogę! The post Przyczepka story appeared first on makulscy.com.

Tani nocleg w Celejowie

SISTERS92

Tani nocleg w Celejowie

Zastrzyk Inspiracji

Samu Haber z Sunrise Avenue opowiada o Finlandii

Samu Haber, wokalista Sunrise Avenue opowiada o życiu w Finlandii, fińskim rynku muzycznym, podejściu do fanów,  a także o tym gdzie najchętniej spędza czas w Helsinkach. “ Finlandia to jedno z najlepszych miejsc na świecie, jestem szczęściarzem, że urodziłem się właśnie tutaj”. Sunrise Avenue to jeden z najpopularniejszych fińskich zespołów. Udało wam się zrobić  naprawdę dużą międzynarodową karierę.  Wasz sukces jest dla kraju doskonałą wizytówką. Lubisz Finlandię? Finlandia jest jednym z najlepszych miejsc na świecie, jestem szczęściarzem, że urodziłem się właśnie tutaj. Wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma. Nie lubię wysłuchiwać narzekania Finów na złą pogodę, czy zbyt wysokie podatki. Szczerze mówiąc to uważam, że jesteśmy szczęściarzami. Naprawdę nie ma powodów do narzekań. Mieszkamy w wolnym kraju, mamy bezpłatny dostęp do edukacji na wysokim poziomie, każdy ma tutaj swój własny dom. Jeśli ktoś ma ochotę wygrzać się na plaży w jakimś ciepłym kraju wystarczy zarezerwować sobie bilet. https://www.youtube.com/watch?v=OUyfQLd3bCs Kiedy myślę o Finlandii od razu przychodzą mi do głowy zespoły grające na żywo w klubach. Duża część playlist waszych stacji radiowych jest poświęcona muzyce śpiewanej w waszym języku. Można z tego wywnioskować, że Finlandia daje ogromne wsparcie rodzimym artystom. Ty doskonale znasz rynek muzyczny, jak to wygląda z twojej perspektywy? Tak naprawdę młode zespoły rozpoczynające karierę w Finlandii nigdy nie miały łatwo.To prawda większość piosenek, które możesz usłyszeć w stacjach radiowych to typowa muzyka fińska muzyka. Najpopularniejsze zespoły, sprzedające u nas najwięcej płyt w większości przypadków grają po fińsku. Jeśli rynek jest tak konkretnie ukierunkowany to niestety zmniejsza to szansę na przebicie się z muzyką po angielsku. Jeśli mam być szczerzy to dzisiaj w Finlandii takie zespoły jak Sunrise Avenue miałyby bardzo małą szansę na zrobienie dużej kariery. Kalendarz Sunrise Avenue jest wypełniony po brzegi, udało wam się zagrać w bardzo wielu miejscach w Europie. Jak do waszej działalności podchodzą fani w Finlandii ? Dostrzegasz jakąś różnicę między ich zachowaniem, a fanów z innych krajów Europy? Jesteśmy w Finlandii po prostu jednym z fińskich zespołów, ale jeśli rozmawiamy o fanach, to nie są aż tak otwarci jak ci z innych krajów. To nie znaczy że źle się bawią. Nie krzyczą aż tak głośno i nie dają upustu swoich  emocji dopóki nie wypiją alkoholu. To właśnie dlatego większość koncertów w Finlandii rozpoczyna się dopiero o północy. Z tego samego powodu nasi fani, którzy nie skończyli 18 lat niestety nie mogą się z nami bawić. Jakie jest twoje podejście do koncertów w Finlandii? Czy mówienie do publiczności w ojczystym  języku jest łatwiejsze? Wcale nie. Urodziłem się tutaj i właśnie tutaj rozpoczynaliśmy naszą przygodę z muzyką. To jest dla nas po prostu naturalne. Uwielbiam nasze koncerty w Finlandii, bo tutaj zaraz po występie możesz pojechać do domu. Niestety koncerty poza krajem wiążą się z niezliczoną liczbą nocy spędzonych w hotelach.  Jeśli możesz wybrać : koncert w Finlandii  w małym klubie albo  show w wielkiej hali na co się decydujesz? Mamy to szczęście, że możemy grać i w małych klubach i w wielkich halach. Kiedy występujesz przed małą publicznością odczuwasz pewną więź z publicznością. Poza tym możesz poczuć prawdziwy zapach Rock&Rolla. Oczywiście kiedy grasz dla 100.000 ludzi też jest super! https://www.youtube.com/watch?v=jIzEEhZkthY Wyobraź sobie, że przez jeden dzień jesteś przewodnikiem po Helsinkach, gdzie zabrałbyś turystów? Oczywiście numer jeden to Ice Hockey arena. Właśnie tam gra moja ukochana drużyna - To jedno z tych miejsc w którym naprawdę mogę się zrelaksować. Hokej na lodzie to zdecydowanie ulubiona dyscyplina sportowa w Finów.   Ateljé bar (Hotel Torni) - często wpadam tam na kieliszek wina. Panorama Helsinek widoczna z tamtego miejsca zapiera dech w piersiach. Plaża Uunisaari , wystarczy zaledwie 5 minut podróży promem, a znajdujesz się na pięknej plaży z pysznym jedzeniem i piciem. To bardzo spokojnie i kameralne miejsce. Można tam spotkać wielu muzyków. Helsinki otrzymały tytuł Światowej Stolicy Designu myślisz, że to dobre miejsce dla artystów? Nie jestem wielkim fanem kultury, ale taki tytuł to dla miasta naprawdę wielkie wyróżnienie i świetna wizytówka za granicą. Ta kampania otwiera drzwi dla projektantów i wielu firm do międzynarodowej sieci kontaktów. W dzisiejszym świecie to naprawdę bardzo ważne. Częste podróże to jeden z niezbędnych elementów waszej pracy? Lubisz się przemieszczać i obserwować różnice w zachowaniu ludzi z różnych części Europy? Oczywiście, że tak. Tak naprawdę nie trzeba zbyt daleko wyjechać, żeby takie różnice zauważyć. Podróżowanie to jedna z najfajniejszych rzeczy, jakich możemy doświadczyć w czasie naszej pracy. Spotykasz różnych  interesujących ludzi, poznajesz ich historie, a co najważniejsze możesz się od nich nauczyć czegoś zupełnie nowego.Artykuł Samu Haber z Sunrise Avenue opowiada o Finlandii pochodzi z serwisu zastrzykinspiracji.pl.

From Paryż with love. Akt III

OOPS!SIDEDOWN

From Paryż with love. Akt III

Kreta – pytania i odpowiedzi – informacje praktyczne

Glob Blog Team

Kreta – pytania i odpowiedzi – informacje praktyczne

WOJAŻER

Bardejów. Najpiękniej zapewne jawi się późną, mglistą jesienią

Najpiękniej wyobrażać sobie to miasteczko późną jesienią. Najpierw spowite chmurami i mgłą, melancholijne góry, które towarzyszą podróżnym już od ziem krakowskich, góry, które rosną im bardziej przesuwamy się w stronę Nowego Sącza. Niedługa jest potem wspinaczka w stronę Krynicy. Tuż przed sennym kurortem obija się na Tylicz i Muszynkę, w której niezauważenie opuszcza się Polskę. Niezauważenie to może nie jest jednak najtrafniejsze określenie. Mimo braku fizycznej granicy, od razu widać różnicę między prawie czterdziestomilionową Rzeczpospolitą a maleńką, kameralną Słowacją. W tym pięciomilionowym kraju nie ma domów na każdym skrawku ziemi, gospodarstw rozrzuconych wszędzie między miastami, zabudowań postawionych w najdziwniejszych punktach górzystych terenów. Natura, często zupełnie nienaruszona przez architekturę, pozostaje największym skarbem tego kraju. Domy skupione są obok siebie, wzdłuż drogi po której należy poruszać się niezwykle przepisowo. Kiedy domy się kończą, otwiera się przestrzeń. Kraina pełna pofałdowanych wspomnień, usiana drzewami, przydrożnymi kapliczkami, ciszą i spokojem. Zaledwie dwadzieścia kilka kilometrów takiej właśnie ziemi dzieli Polskę od Bardejowa, niewielkiego miasteczka uważanego za perłę wschodniej Słowacji.  Najpiękniej poznawać jest Bardejów taką jesienną porą właśnie. Przyjechawszy na miejsce w …

Glob Blog Team

Urlop nad jeziorem – odpoczywaj i nie przepłacaj

Chociaż sezon urlopowy ma się powoli ku końcowi, część z nas wciąż ma odpoczynek przed sobą. Jeżeli szukacie miejsca na spędzenie wolnego czasu, to warto zastanowić się nad wakacjami nad jeziorem. Zwłaszcza tak długo, jak będzie dopisywała pogoda.   Dlaczego jezioro?   Wybierając wakacyjny kurs, wiele osób decyduje się na morze lub góry. Tymczasem równie interesującą alternatywę stanowi wyjazd nad jezioro. Jest to wybór o tyle kuszący, że może zapewnić atrakcje zarówno tym, którzy uwielbiają leniuchować, jak i tym, którzy wolą spędzać czas aktywnie. Podczas wybierania odpowiedniego miejsca na nasz wypoczynek, warto zwrócić uwagę na to, by okolica była przyjemna dla oka, wtedy na pewno skłoni nas to do przebywania na zewnątrz, dzięki czemu odpoczniemy od pomieszczeń, w których zazwyczaj pracujemy. Zieleń dodaje energii i odstresowuje, co pozytywnie wpływa na system nerwowy.  Kontakt z naturą może nam pozwolić naładować baterie na długi czas. Jeśli cenimy sobie ciszę i spokój, zawsze możemy wybrać miejsca rzadziej uczęszczane.  Zwłaszcza jeśli nie lubimy tłoków. Zobacz: kod rabatowy Groupon na kategorię Twoje Miasto i Travel – taniej o 15%   Na co należy zwrócić uwagę? Miejsce, które wybierzemy uzależnione jest w sposób bezpośredni od tego, w jaki sposób zamierzamy spędzać czas. Jeśli marzy nam się wylegiwanie przy wodzie i chcemy się opalić, to jeszcze istotniejsza będzie pogoda. Choć na nią nie mamy wpływu. Jeśli jednak cenimy sobie spacery, to warto zadbać o obecność lasów, albo ciekawego otoczenia w postaci zabytków czy innych interesujących miejsc. Jeśli jesteśmy maniakami sportu to warto upewnić się, czy w naszej okolicy istnieje możliwość uprawiania sportów wodnych. Przyda się również na pewno wypożyczalnia sprzętów wodnych. Jeziora umożliwiają zazwyczaj wykonywanie takich aktywności jak żeglarstwo czy kajaki. Jeśli cenimy aktywności bardziej statyczne, to może warto pomyśleć o wędkarstwie, wtedy istotna będzie obecność akwenów, w których można łowić ryby. Jeśli lubimy zbierać grzyby, to również przyda nam się obecność lasu.   Jeśli na wakacje wybieramy się dużą grupą, to warto zaplanować urlop w taki sposób, by każdy miał możliwość uprawiania swoich ulubionych aktywności. Dzięki czemu wyjazd będzie udany. Odpowiednio dobrane miejsce, pozwoli się w pełni zregenerować.  Jeżeli jedziemy dziećmi, to należy z kolei sprawdzić, czy w okolicy znajdują się miejsca, które zapewnią im nieco rozrywki.   Zorganizowany czy spontaniczny?   Możemy sami w całości zaplanować nasz wyjazd łącznie z rozrywkami i sposobem spędzenia czasu, jak również powierzyć tę kwestię biurom podróży, które zapewnią nam za odpowiednią kwotę noclegi, wyżywienie czy rozrywki. Wakacje nad jeziorem, to świetna alternatywa dla tych, którzy nie chcą jechać nad morze, albo szukają tańszej opcji. W jeziorze w końcu też można popływać, a do tego czeka nas mnóstwo dodatkowych atrakcji. Wyjazd nad jezioro to dobry pomysł również na jesienne wypady. Główną atrakcję stanowić może wtedy ognisko z kiełbaskami czy grzybobranie w pobliskich lasach.   Podczas poszukiwania idealnego miejsca na nasz wyjazd, warto wziąć pod uwagę nie tylko Warmię i Mazury, ale również i Kaszuby czy okolice województwa lubelskiego. Pamiętając przy tym, by zawsze dopasować wybrane miejsce do naszych osobistych preferencji. Możemy wynająć zarówno domek letniskowy, pokój u osoby prywatnej, jak również spać pod namiotem. Zobacz podobne wpisy Wywiad dla TVN 24 views 281 BlogPodrozniczy.com w Telewizji TVN views 59 Ceny na Sri Lance 2016 wiza, nocleg... views 3686 .yuzo_related_post img{width:281.75px !important; height:196px !important;} .yuzo_related_post .relatedthumb{line-height:21px;background: !important;color:!important;} .yuzo_related_post .relatedthumb:hover{background:#fcfcf4 !important; -webkit-transition: background 0.2s linear; -moz-transition: background 0.2s linear; -o-transition: background 0.2s linear; transition: background 0.2s linear;;color:!important;} .yuzo_related_post .relatedthumb a{color:!important;} .yuzo_related_post .relatedthumb a:hover{ color:}!important;} .yuzo_related_post .relatedthumb:hover a{ color:!important;} .yuzo_related_post .relatedthumb:hover .yuzo__text--title{ color:!important;} .yuzo_related_post .yuzo_text, .yuzo_related_post .yuzo_views_post {color:!important;} .yuzo_related_post .relatedthumb:hover .yuzo_text, .yuzo_related_post:hover .yuzo_views_post {color:!important;} .yuzo_related_post .relatedthumb{ margin: 0px 0px 0px 0px; padding: 5px 5px 5px 5px; } .yuzo_related_post .relatedthumb{} jQuery(document).ready(function( $ ){ jQuery('.yuzo_related_post .yuzo_wraps').equalizer({ columns : '> div' }); });

Pałac w Celejowie

SISTERS92

Pałac w Celejowie

Czerwiec, lipiec – lato, tato!

Tu i Tam

Czerwiec, lipiec – lato, tato!

W Dolomity z dziećmi

Ale piękny świat

W Dolomity z dziećmi

Nie wiesz dokąd zabrać rodzinę na zimowy wypoczynek? Andalo w Dolomitach Brenta to doskonały wybór! W Andalo szczególnie chętnie wybierają rodziny z dziećmi. Wiedzą, że na ich pociechy czeka tu moc atrakcji. Dzięki czemu dorośli będą mogli w pełni oddać się zimowemu szaleństwu.Trasy turystyczneJeszcze niedawno Andalo składało się z kilku ulic i 14 gospodarstw. Turystyka całkowicie odmieniła oblicze tego miejsca. W tej chwili mieszka tu na stałe około 1000 mieszkańców, a przewija się kilkakrotnie więcej turystów. Przyciąga ich tu uroda otaczających Andalo Dolomitów Brenta, którą wyróżniło UNESCO wpisem na Listę Światowego Dziedzictwa. Strome i strzeliste skały można podziwiać podczas wycieczek rowerowych, ale przede wszystkim pieszych. Nieopodal Andalo biegnie bowiem jedna z najpiękniejszych na świecie Via Ferrat – Via delle Bocchette. Przejście tą trasą stanowi jednak pewne wyzwanie. Żeby je podjąć, trzeba pamiętać o odpowiednim ubraniu i sprzęcie. Spora część trasy biegnie powiem półkami skalnymi i po drabinkach umocowanych w skalnej ścianie. Początki via Ferrat mają swoje korzenie w XIX wieku, budowali je wtedy... przemytnicy. Sporo via ferrat zbudowano na potrzeby wojska podczas I Wojny Światowej. Kolejne dobudowano już dla turystów. Zimowe szaleństwoChoć w Andalo sezon trwa przez cały rok, prawdziwe tłumy ściągają tu od początku grudnia do końca marca, czyli podczas sezonu narciarskiego. Tutejsze trasy to w sumie 50 km czystej przygody na każdym poziomie umiejętności. Są zatem trasy zjazdowe dla zaawansowanych narciarzy, ale również nartostrady i łączki, gdzie odbywają się zajęcia szkółek i przedszkoli narciarskich. Przygotowano też specjalne szlaki dla amatorów biegówek. Nad jeziorem Molveno, nieopodal Andalo, regularnie organizowane są też wyprawy na rakietach śnieżnych. Głównie przewidziane są dla dzieci, bo najmłodsi cieszą się w stacjach narciarskich Dolomitów Brenta szczególnymi względami! Zamiast nartO ile z dorosłymi wszystko jest bardzo proste – wystarczy im śnieg, dobrze utrzymany stok i urozmaicone trasy, to z dziećmi sprawa nie wygląda już tak łatwo. Najmłodsi potrzebują różnorodnych bodźców, by w rozkład dnia nie wkradła im się nuda. Jednym z nich może być szalony zjazd pontonem po usypanej ze śniegu trasie. W Paganella Fun Park przygotowane są specjalne stoki dla pontonów, sanek i... zorby. Nad jeziorem Molveno, nieopodal Anvalo, regularnie prowadzone są animacje dla dzieci. Trudno o bardziej wyszukana scenerię dla wyprawy na rakietach śnieżnych czy nart biegowych. Molveno bowiem to wielokrotny tryumfator konkursu na najpiękniejsze jezioro Włoch i pięciokrotny zdobywca pomarańczowej flagi za krystalicznie czystą wodę. Zajęcia sportowe dla dzieci prowadzone są również w samych hotelach jak na przykład w Hotelu Dolce Avita Andalo. Odrobina historiiPogranicze Włoch i Austrii do spokojnych nigdy nie należało. Stąd też w okolicy zachowało się niemało średniowiecznych zamków. Najpopularniejszym jest zamek Thun z XII wieku, po austriackiej stronie. Nie dość, ze zachował się w stanie zbliżonym do ideału, to jeszcze „wystąpił” w najstarszej panoramie, bezpośredniej przodkini naszej Panoramy Racławickiej. Zamki wznoszą się również po włoskiej stronie. Buonconsiglio, Besene, Ivano – to zaledwie kilka z nich, które warto odwiedzić. W ich wnętrzach mieszczą się przede wszystkim muzea i galerie. Zmotoryzowanym warto polecić wycieczkę nad jezioro Garda. Tam, na południowym brzegu znajduje się prawdziwa perełka – średniowieczne miasteczko Sirmione. Zdrowe pamiątkiCzy to letni, czy zimowy wypoczynek – koniecznie trzeba sobie przywieźć pamiątkę! W Andalo sprawa z wyborem prezentuje się dziecinnie prosto. Tak jak w Białowieży żubry, tak tu króluje niedźwiedź brunatny. Jeszcze niedawno istniała realna groźba, że zwierzaka będzie można tylko i wyłącznie oglądać na stoiskach z pamiątkami i w herbach Andalo oraz innych miejscowości w okolicy. Na szczęście kilka lat temu w Parco Naturale Adamello Brenta podjęto próbę re-introdukcji tego gatunku. Na razie proces przebiega zgodnie z planem i populacja stale się rozrasta. Na terenie parku produkuje się też ekologicznie czystą żywność z logo "Qualità Parco" – przede wszystkim sery i miody. Taki upominek ucieszy każdego, kto ceni sobie jakość produktów Zasłużony relaksPo szalonym i aktywnym dniu nic tak dobrze nie zrobi jak basen, sauna albo masaż. Wszystko to znajdziesz w Hotelu Dolce Avita Anvalo. Tam w centrum Wellness, za sprawą rytuałów urodowych, cofniesz czas. W jaki sposób? Lista zabiegów jest bardzo długa – od najróżniejszych kąpieli po masaże i zabiegi olejkami eterycznymi Mary Cohr Paris. W przestrzeniach centrum wellness nie dość, że się zrelaksujesz, to aż do kolacji zapomnisz o dzieciach. Te bowiem wraz z rówieśnikami i pod okiem wykwalifikowanych opiekunów bawią się w Dziupli Wiewiórki. Tak, w Andalo każdy znajdzie coś dla siebie!Więcej: Odwiedź Hotel Dolce Avita i zapoznaj się z ofertą dla rodzin.

Tatry w moim obiektywie

Zastrzyk Inspiracji

Tatry w moim obiektywie

Jak zorganizować urodziny drużyny

SISTERS92

Jak zorganizować urodziny drużyny

Odkryj sekret wielkich greckich wakacji. Dlaczego warto spędzić urlop w Grecji?

wszedobylscy

Odkryj sekret wielkich greckich wakacji. Dlaczego warto spędzić urlop w Grecji?

Funeral in Himalaya / Nepal

KANOKLIK

Funeral in Himalaya / Nepal

Nevado Ishinca (5530 m) – mój pierwszy lodowiec

POJECHANA

Nevado Ishinca (5530 m) – mój pierwszy lodowiec

Migawki ze Szczecina

SISTERS92

Migawki ze Szczecina

POSZLI-POJECHALI

Kolory Lizbony

Azulejos przychodzą mi do głowy za każdym razem, jak myślę o spacerach po Lizbonie. Obok fado, to jeden z najbardziej rozpoznawalnych symboli Portugalii. Nawet stare i potarte, te charakterystyczne płytki ceramiczne dodają uroku każdemu domu i sprawiają, że na twarzy gości uśmiech (nawet nie pytajcie, Artykuł Kolory Lizbony pochodzi z serwisu Poszli-Pojechali.

Gaijin w podróży

Pierwszy raz w Japonii? Nie popełniaj tych błędów

Podróż do Japonii to szansa na zetknięcie się z absolutnie unikalną kulturą, egzotyczną przyrodą i wyjątkowymi ludźmi. Z pewnością wielokrotnie nasz poziom frustracji wzrośnie. I nie wynikać to będzie z uczucia zagubienia spowodowanego wizytą na obcym, nieznanym nam terenie. Nie będzie to też wynikiem nieznajomości języka. To co najtrudniejsze, ale jednocześnie najbardziej fascynujące, to japońska kultura i tradycja, którą należy poznać choć w minimalnym stopniu, aby w pełni cieszyć się podróżą do jednego z najbardziej niezwykłych krajów świata. Poznajcie kilka zasad, które pozwolą odnaleźć się podczas pierwszej wizyty w Kraju Kwitnącej Wiśni. W restauracji Spożywanie posiłków w Japonii to nie tylko zwykłe zaspokojenie najważniejszych potrzeb w piramidzie Maslowa. To cała filozofia wraz z otaczającymi ją osobliwościami. Jedzenie w Japonii to element nieodłącznej kultury. Warto więc zapoznać się z kilkoma zasadami. Europejskim zwyczajem jest rozpoczęcie jedzenia wspólnie. Będąc w restauracji czekamy aż wszyscy otrzymają talerz i wtedy dopiero łapiemy za widelec. W Japonii małe półmiski podawane są na bieżąco w różnym czasie. Nikt nie obrazi się, kiedy zaczniemy jeść nie czekając na resztę. Jeśli nie wiesz co zamówić w obawie, że na talerzu znajdziesz na w pół żywą ośmiornicę, pokaż kelnerowi jedno ze zdjęć dań na kartach. Głośne mlaskanie i siorpanie to znak, że kucharz spisał się na 5. Nie oszczędzaj więc gestów, które w europejskiej kulturze uważane są za wyjątkowo niegrzeczne. Kiedy będziesz gotowy do płacenia rachunku, skrzyżuj palce na kształt litery X i czekaj na kelnera. Mimo że po skończonym posiłku kelner przyniesie rachunek do stolika, nie należy zostawiać na nim pieniędzy. Każdy grzecznie podchodzi do kasy i tam płaci za swoje danie. Nie zostawiaj napiwków. Przynajmniej w restauracji. Pozostawienie kilku jenów może spowodować, że kelner będzie biegł za tobą :), aby oddać ci pozostawione przez ciebie pieniądze. Będąc w barze nie zapominaj po skończonym posiłku odstawić miskę na ladę i przetrzeć stół wilgotnym ręcznikiem. W sklepie Zwykłe zakupy mogą przysporzyć nam kilku problemów, jeśli nie poznamy panujących w Japonii zasad. Płacenie kartą kredytową w sklepach, czy na stacjach kolejowych nie jest wcale takie logiczne. Cześć bankomatów nie przyjmuje europejskich, czy amerykańskich kart. Należy pamiętać, żeby mieć przy sobie gotówkę. Kup mapę z nazwami japońskimi i angielskimi. Warto też mieć ze sobą mały słownik z podstawowymi frazami. Na ulicy Należy trzymać się kilku zasad japońskiego savoir vivre, aby nikogo nie urazić. Z pewnością nasza podróż będzie przyjemniejsza. Nie wydmuchuj nosa w miejscach publicznych. Gest ten jest niegrzeczny i pokazuje, że jesteśmy niewychowani. W Japonii odbywa się ruch lewostronny. Dotyczy to samochodów na ulicach, pieszych na chodnikach, czy tych wjeżdżających po ruchomych schodach. Transport publiczny działa jedynie do północy. Jeśli przegapimy nas autobus, musimy poczekać na kolejny do 5 rano bądź skorzystać z drogich taksówek. Kiedy otrzymujesz od kogoś wizytówkę, odbierz ją obiema rękoma i włóż do portfela. Nigdy nie chowaj jej w tylnej kieszeni spodni. Nikt przecież nie chciałby, żeby siadano na jego nazwisku. Nie podawaj ręki na przywitanie, czy pożegnanie się. Publicznie nie powinno się całować, czy rozmawiać przez telefon w komunikacji miejskiej. Nie patrzmy też zbyt długo prosto w oczy rozmówcy, ani nie afiszujmy się z tatuażami. W gościach Japończycy to ludzie gościnni. Należy jednak pamiętać, że w domach często panują specyficzne zasady kultywowane od tysięcy lat. Zapamiętaj kilka porad, aby nie urazić swojego gospodarza. Pochyl się podczas witania, czy dziękowania. Okazujesz w ten sposób szacunek i wdzięczność. Podczas, gdy rówieśnikowi wystarczy skinienie głowy, przed osobom starszą należy głęboko pochylić się całym tułowiem. Kiedy wchodzisz do japońskiego domu, należy pamiętać o pozostawieniu butów na zewnątrz. Możliwe, że otrzymasz specjalne pantofle do chodzenia po domu. Te jednak trzeba pozostawić przed drzwiami pokoju, w którym podłoga wyściełana jest tatami – japońskimi matami. W toalecie również nie należy poruszać się w domowych pantoflach. Podczas tradycyjnego posiłku mężczyźni powinni siedzieć ze skrzyżowanymi nogami, a kobiety na kolanach z nogami podkurczonymi pod biodra. Prezenty powinno się dawać zawinięte w zwykły brązowy papier. Nie zajmuj najlepszych miejsc przy stole. To gospodarz wskaże ci, gdzie masz usiąść. Niegrzecznie jest zostawiać na talerzu jedzenie nałożone przez gospodarza. Jest pewne, że uzna wtedy, iż posiłek ci nie smakował. W świątyni Japońskie świątynie to niezwykle mistyczne i święte miejsca, w których obowiązują specyficzne zasady. Ich złamanie grozi nie tylko obrazą wśród Japończyków, ale i bogów! Wchodząc do świątyni należy wrzucić monetę do specjalnej skarbonki. Następnie ze złożonymi do modlitwy rękoma zapala się jedno ze stojących tam kadzideł i gasi lekko machając dłonią. Nie należy dmuchać w nie. Przechodząc przez bramę świątyni shinto, należy umyć ręce i opłukać usta w specjalnie stworzonych do tego kranach. To wszystko na znak oczyszczenia przy przechodzeniu ze strefy profanum do sacrum. Nie-Japończyk, czyli gaijin, traktowany jest pobłażliwie. Bo jak tu oczekiwać od nieokrzesanego człowieka z Zachodu, żeby zachowywał się „kulturalnie”. I nawet, kiedy nam wydaje się, że nasze zachowanie jest bez zarzutu, może okazać się, że według japońskiej etyki, właśnie popełniliśmy kardynalny błąd. Oczywiście nie jesteśmy w stanie przyswoić wszystkich zasad jakie panują w Japonii. Warto jednak zapamiętać choć kilka z nich, aby okazać szacunek i nie obrazić mieszkańców tego niezwykłego kraju. Artykuł Pierwszy raz w Japonii? Nie popełniaj tych błędów pochodzi z serwisu Gaijin w Podróży.

Kami and the rest of the world

Batumi, Georgia – more than the Black Sea resort

If you ask in Poland a generation of my parents about Batumi they will all tell you about famous and somehow mythical tea fields. But that’s most likely all they know about the place. You see, back in the 1960s the famous then Polish band Filipinki recorded a hit song about the most famous Georgian […] Post Batumi, Georgia – more than the Black Sea resort pojawił się poraz pierwszy w Kami and the Rest of the World.

Sycylia. Levanzo – w 25 minut do innego świata

ITALIA BY NATALIA

Sycylia. Levanzo – w 25 minut do innego świata

Miałam dziś piękny sen. Na niewielkiej wyspie spacerowałam po małym miasteczku, którego śnieżnobiałe domy ozdobione intensywnie niebieskimi okiennicami wyłaniały się wprost z morza, a turkusowe fale kołysały na swych grzbietach kolorowe łódki. Miejscowi rybacy, którzy powrócili z porannego połowu, naprawiali swe sieci w porcie, a z pobliskiego baru roznosił się aromat świeżo zaparzonej kawy i ciepłych cornetti. Mój sen, wspomnienie rzeczywistości, innego świata, w którym znalazłam się w 25 minut za niespełna 9 euro, wsiadając na wodolot w Trapani. Zapraszam Was na Levanzo. Source: Italia by Natalia

Lukomir i Umoljani, czyli na górskim krańcu świata

BAŁKANY WEDŁUG RUDEJ

Lukomir i Umoljani, czyli na górskim krańcu świata