Małe przyjemności vs większe cele. Co się liczy? Czyli od biletera do blogera

Gdzie wyjechać

Małe przyjemności vs większe cele. Co się liczy? Czyli od biletera do blogera

Małe przyjemności vs większe cele. Co się liczy? Czyli od biletera do blogeraO tym skąd brać pieniądze na podróże na blogach i nie tylko było już wiele razy. O tym jak się motywować o osiągania celów, również. O tym jakie mamy podróżnicze marzenia – pisało już wielu. My również. Warto je sobie wypisać i walczyć o nie. O czym nie było? Chyba o celach. Samych w sobie. Jak to […]

Mała przyjemność vs większy cel. Co się liczy? Czyli od biletera do blogera

Gdzie wyjechać

Mała przyjemność vs większy cel. Co się liczy? Czyli od biletera do blogera

Mała przyjemność vs większy cel. Co się liczy? Czyli od biletera do blogeraO tym skąd brać pieniądze na podróże na blogach i nie tylko było już wiele razy. O tym jak się motywować o osiągania celów, również. O tym jakie mamy podróżnicze marzenia – pisało już wielu. My również. Warto je sobie wypisać i walczyć o nie. O czym nie było? Chyba o celach. Samych w sobie. Jak to […]

Plecak i Walizka

Pomocy! Co zobaczyć w Lublinie?

Kilka tygodni temu rozpoczęłam osobistą grę, którą nazwałam Wyzwanie Bucket List. Polega ona na realizowaniu moich celów z bucket list, czyli listy rzeczy do zrobienia/zobaczenia przed śmiercią, z większym zaangażowaniem i motywacją. Szczególnie ambitny jest Etap Polski: Etap Wycinanek, Kogutów i Pierogów, w którym mam do zobaczenia prawie 450 interesujących obiektów w całym naszym kraju, […]

Drugie śniadanie zrobiliśmy w trakcie wspinania się na Kondracką...

coffe in the wood

Drugie śniadanie zrobiliśmy w trakcie wspinania się na Kondracką...

drugie śniadanie zrobiliśmy w trakcie wspinania się na Kondracką Kopę z Kondrackiej Przełęczy. a Wy jaki macie widok w czasie drugiego śniadania? ;)))) / second brakfast was while approaching Kondracka Kopa pik from Kondracka pass. What is your view while eating breakfast? ;))))

With love

Filozofia podróży: Bóg czy buk?

Dotrzeć do Królestwa Natury jest bardzo łatwo. Przechodzi się przez wąską, żelazną kładkę przerzuconą nad rzeką a dalej nie ma już nic. W zimowe, mroźne noce, kiedy domy sąsiadów zostają za plecami, staje się twarzą w twarz z Orionem. Wisi majestatycznie nad Jopowym – polem, na którym rosną stare jabłonie a śnieg zalega do późnej wiosny. Mija się ostatnie budynki. Porośnięta trawą polana płynnie przechodzi w błotnistą drogę, która wcina się w wąwóz i przez tunel z drzew prowadzi na szerokie połacie łąk. Po lewej łąka z nieczynną już studnią. Jej kamienna pokrywa latem przyjemnie się nagrzewa oddając rozciągniętemu na niej ciału nagromadzone ciepło. Po prawej Majcyne, na którym dziadek pasł krowy, dalej Staszkowe. Na wprost kilka kolejnych łąk, ciągnących się aż do Budki i torów kolejowych, które w gorące dni pachną specyficzną mieszanką zapachu drewna, stali i smaru. Zapachu, który od zawsze kojarzy mi się z podróżą. Jako dzieci chodziłyśmy tam bardzo często. Tego dnia było dość pochmurno i chłodno. Skakałyśmy po zaoranym polu i nagle stanęłyśmy jak wryte, bo niebo nagle rozstąpiło się i spłynął z niego słoneczny blask, który miękkim światłem oświetlił znajdujące się przed nami łąki. Zieleń trawy zamieniła się w czyste złoto i któraś z nas szepnęła pod nosem z przejęciem: - To Bóg. Upadłyśmy na kolana i przez jakiś czas klęczałyśmy w błocie. Od tej pory duchowość jednoznacznie kojarzy mi się z Naturą a Bóg zamienił się w drzewo – w buk. Kiedy dorosłam świadomie porzuciłam kościelne mury, które z czasem zaczęły mnie ograniczać, przytłaczać i wywoływać klaustrofobiczne uczucie tęsknoty za przestrzenią. Nie potrzebuję pośredników w poszukiwaniu nadprzyrodzonego pierwiastka. Sumienie najlepiej oczyszcza samotny spacer. Kiedy wszystkie myśli kotłują ci się w głowie, nie masz wyjścia – musisz z nimi zrobić porządek. Nie przekonuje mnie idea życia po to, by być szczęśliwym po śmierci – wolę być szczęśliwa tu i teraz. Nie przeraża mnie perspektywa końca – fascynuje wizja rozłożenia na atomy i wzięcia udziału w odwiecznym cyklu Natury. Nie czekam na Raj, bo mam go na wyciągnięcie ręki: w łąkach, lasach, rzekach, górach i gwiazdach. I w zupełności mi to wystarcza.

Widok z okolic Kondrackiej Przełęczy na Dolinę Małej Łąki, który...

coffe in the wood

Widok z okolic Kondrackiej Przełęczy na Dolinę Małej Łąki, który...

Widok z okolic Kondrackiej Przełęczy na Dolinę Małej Łąki, który mieliśmy już drugiego dnia. Wyszliśmy z samego rana aby zrobić trasę zaplanowaną na 6-7 godzin. Planowaliśmy przejść z Doliny Strążyskiej, przez Kondracką Kopę aż na Kasprowy Wierch. / Small Meadow Valley viewed from Kondracka Pass. We started second day early in the morning to do a route planned for 6-7 hours. The route was planned from the Strazyska Valley by Kondracka Kopa until Kasprowy Wierch pik. 

Visit Warsaw for free: top attractions!

HANNA TRAVELS

Visit Warsaw for free: top attractions!

ATE-TRIPS

Siłaczka

Tegoroczna pogoda październikowa rozpieszcza wszystkich ciepłolubnych. Jak na razie to te słoneczne, jesienne weekendy zapraszają nas tylko do spędzenia czasu na świeżym powietrzu. U nas plany niestety trochę pokrzyżowała kontuzja Tomka. Jednak strasznie mnie ciągnęło by gdzieś ruszyć w tą piękną niedzielę na rower. Nie chciałam znów zostawiać Tomka samego z Edwardem, jak poprzedniego dnia-

Plecak i Walizka

Zwiedzanie Warszawy za darmo

W zeszłym roku zorganizowano w Warszawie akcję Darmowy Listopad, czyli wstęp do takich zabytków jak Zamek Królewski przez cały miesiąc był darmowy. Ludzie oszaleli na tym punkcie, bo nagle kolejka do kasy ustawiała się tak długa, że wychodziła prawie pod informację turystyczną w kamienicy przed zamkiem. Co było dość zabawnym zjawiskiem, bo przecież są dni […]

odwrót na Kasprowy Wierch/retreat to Kasprowy Wierch

coffe in the wood

odwrót na Kasprowy Wierch/retreat to Kasprowy Wierch

odwrót na Kasprowy Wierch / retreat to Kasprowy Wierch 

Sandomierz ma zadatki na najpiękniejsze polskie miasteczko [DUŻE ZDJĘCIA]

Gdzie wyjechać

Sandomierz ma zadatki na najpiękniejsze polskie miasteczko [DUŻE ZDJĘCIA]

W poszukiwaniu jesieni - fotorelacja z wyprawy rowerowej - Gołuchów

MAGNES Z PODRÓŻY

W poszukiwaniu jesieni - fotorelacja z wyprawy rowerowej - Gołuchów

Przełęcz Liliowe w Tatrach/Liliowe Pass in Tatra mountains

coffe in the wood

Przełęcz Liliowe w Tatrach/Liliowe Pass in Tatra mountains

Przełęcz Liliowe w Tatrach / Liliowe Pass in Tatra mountains 

Przez grań Otargańców na Raczkową Czubę i Jarząbczy Wierch

marcogor o gorach

Przez grań Otargańców na Raczkową Czubę i Jarząbczy Wierch

Jesienią góry są najpiękniejsze. To truizm, ale taka jest prawda. Jeśli chodzi o Tatry to najcudowniejsze są o tej porze roku Tatry Zachodnie. Tam kolorki są najfajniejsze. Trawy przybierają kolory czerwieni, rudości i wiele innych barw. Wszystko, cała przyroda w swym kolorycie jest genialna. Korzystając z najlepszej chyba pogody tej jesieni, tej październikowej, w czasie ostatniego tygodnia wyruszyłem na wymarzoną wycieczkę razem ze swoją wspaniałą ekipą górołazów. Jako cel obrałem grań Otargańców z kulminacją w Jakubinie ( 2194 m.), rozdzielającą doliny Jamnicką i Raczkową. Szedłem już kilka lat temu tą trasą, ale jako, że to jeden z najwspanialszych szlaków w całych Tatrach, postanowiłem go powtórzyć. Przejście całym grzbietem Otargańców jest niezwykle widokowe i dostarcza mnóstwo emocji, z powodu wędrówki eksponowanymi nieraz miejscami, pośród mnóstwa malowniczych skałek, turni, turniczek. Czasami można poczuć się jak  w labiryncie skalnym.  panorama Łopaty, Wołowca i Rohaczy, foto by Natalia.P Szlak turystyczny prowadzący granią Otargańców nie sprawia trudności technicznych, jest jednak wyczerpujący ze względu na dużą ilość podejść (suma wzniesień 1440 m). Na szlaku istnieją miejsca eksponowane, więc trzeba być czujnym. Do pokonania mamy kilka dominujących  szczytów. Należy uważać na możliwość zmylenia drogi (np. podczas mgły), co może być niebezpieczne. Wycieczkę najlepiej rozpocząć w Przybylinie, a dokładnie przy ujściu Doliny Wąskiej, gdyż tam kończy się asfaltowa droga, którą możemy dojechać na parkingi obok autocampingu „Raczkowa Dolina”, czy przy „Horskiej Chacie”. Tam też dojechaliśmy i zaczęła się nasza przygoda. U wylotu Doliny Wąskiej znajduje się duże osiedle turystyczne, a na nim wspomniany autokemping  z polem namiotowym, hotele, restauracja, schronisko, domki kempingowe i parkingi. Przejście Doliną Wąską szybko wyprowadza nas do miejsca, gdzie dolina rozchodzi się na dwie: Raczkową i Jamnicką, a pośrodku nich ciągnie się długi i ekscytujący masyw Otargańców.  Grań Otargańców widoczna z Magury, foto by Natalia.P Jest to silnie poszarpana grań, w której wyróżnia się siedem szczytów i kilka przełęczy. Odbiega ona od znajdującego się w grani głównej Jarząbczego Wierchu w południowym kierunku. Grań Otargańców wznosi się wysoko ponad dnami sąsiednich dolin (800–900 m). Dolna część zboczy jest stromo podcięta przez ostatni lodowiec, stąd też spływające z nich potoki tworzą tu liczne wodospady, które możemy oglądać z oddali.  Z wysokich szczytów Otargańców możemy podziwiać jedne z najładniejszych panoram widokowych w Tatrach Zachodnich. Szczególnie efektownie prezentują się stąd Rohacze, Starorobociański Wierch, Bystra i Barańce. W oddali widoczne są wapienne masywy Bobrowca, czy Kominiarskiego Wierchu, a nawet Czerwonych Wierchów. Z najwyższej Jakubiny zobaczymy wszystkie szczyty Tatr Zachodnich, a także panoramę Tatr Wysokich z Krywaniem na czele, czy nawet naszą Orlą Perć. Szlak turystyczny prowadzący granią Otargańców jest rzadko uczęszczany i to zapewne największa jego zaleta. Możemy poczuć się tu naprawdę jak na łonie natury i w spokoju przemierzać cudną górską ścieżkę.  Niżna Magura widoczna z podejścia na Pośrednią, foto by Natalia.P Na rozstaju szlaków na Niżnej Łące rozpoczęła się nasza długa i żmudna wspinaczką granią, która miała potrwać z przerwami siedem godzin! Niżna Łąka  to obecnie jest tylko miejsce składowania drzewa. Znajduje się tutaj rozdroże szlaków turystycznych z ławkami i stołami dla turystów. Tuż poniżej Niżniej Łąki, w miejscu połączenia Doliny Jamnickiej i Doliny Raczkowej znajduje się drugie rozdroże szlaków turystycznych i wiata. Tutaj też Jamnicki Potok łączy się z Raczkowym Potokiem. W sierpniu 2007 r. silna wichura wyłamała całkowicie las na długości ok. 1 km w Dolinie Jamnickiej, tuż powyżej Niżniej Łąki. Dlatego też początek zielonego szlaku jest słabo oznakowany, ale na górę prowadzi dobrze widoczna ścieżka. Później w lesie jedynym utrudnieniem mogą być nie usunięte jeszcze wiatrołomy, ale sporadycznie i są obejścia. Początek aż do wyjścia ponad górną granicę lasu jest stromy, męczący i żmudny, choć droga prowadzi wieloma zakosami. Raczkowa Czuba i Starorobociański Wierch widziane z Wyżniej Magury, foto by Natalia.P Ale wszystko zostanie nam wynagrodzone, gdy wyjdziemy z lasu w piętro kosodrzewiny, a potem na pierwsze widokowe skałki. One pojawiają się na niższym szczycie Ostredoka.  Ostredok jest pierwszym od południa wzniesieniem  grani. Ma dwa wierzchołki: 1674 m n.p.m. (pierwszy od południa) i 1714 m n.p.m. Nazywane są często Małymi Otargańcami i wyglądają uroczo w scenerii skalno – trawiastej. W oddali doskonale widać stąd długą grań Niżnych Tatr.  Garby szczytowe i grań Małych Otargańców są skaliste i nagie, zbocza w partiach podszczytowych porośnięte kosodrzewiną. Powyżej górnego szczytu znajduje się w grani rów grzbietowy o długości ok. 100 m. Wszystko to wygląda nieziemsko, a przecież to dopiero był początek naszej wędrówki. Ale długo tutaj siedzieliśmy podziwiając i chłonąc całe to piękno przyrody. Rewelacyjna, słoneczna pogoda i błękit nieba pozwalały cieszyć się nieskazitelnym urokiem tego magicznego miejsca i boskimi widokami. gdzieś w masywie Otargańców, foto by Natalia.P Ruszyliśmy w końcu dalej, a nasza grań stawała się coraz bardziej rozczłonkowana i postrzępiona, a przez to ciekawsza i bardziej eksponowana. Miejscami robiło się przepaściście, ale bez większych trudności. Tak doszliśmy do Niżnej Magury. Szlak omija sam wierzchołek i prowadzi dalej postrzępioną granią, z kilkoma garbami do pokonania na wzniesienie Pośredniej Magury. To już wysokość ponad 2000 m, niektóre mapy podają nazwę Wyżnie Otargańce. Szczyt ma skalisty wierzchołek, a dalej grań w kierunku Wyżniej Magury jest odcinkami również skalista i przecięta ukośnym rowem grzbietowym. Te dwie Magury rozdziela płytka Rysia Przełęcz. Szczytów i garbów do pokonania było już trochę, więc czuliśmy zmęczenie, ale już tylko Jakubińska Przełęcz oddzielała nas od najwyższego wzniesienia całego masywu – Raczkowej Czuby ( słow.Jakubina – 2194 m.). Jest to zarazem drugi co do wysokości szczyt Tatr Zachodnich. Tutaj nastąpił długi, zasłużony wypoczynek i delektowanie się widokami.  Z jej górującego nad otoczeniem wierzchołka zobaczymy bardzo rozległą panoramę widoków, jedną z najładniejszych w Tatrach. Po wielu minutach ograniczonej przez mgłę widoczności, gdy niskie chmury zaczęły się przetaczać przez grzbiet dostaliśmy to na co wszyscy czekali- nieograniczony widok na całe Tatry Zachodnie i dużą część Wysokich. masyw Otargańców oraz Baraniec i Smrek na drugim planie, foto by Natalia.P Gdy nadeszła pora szybko dotarliśmy do ostatniego dziś szczytu – zwornikowego wierzchołka Jarząbczego Wierchu. Poniżej jego kulminacji przebiega granica polsko – słowacka. Góra słynie z genialnego widoczku na trzy Raczkowe Stawy z ich bajecznym otoczeniem. Ze szczytu mamy także rozległe widoki, szczególnie dobrze widać stąd pobliskie Rohacze, Starorobociański Wierch, Bystrą z Zadnią Kopą i masyw Barańca. Od tej chwili pozostało nam już tylko zejście w dół, z powrotem na parking. Jako, że było już późne popołudnie żwawo rozpoczęliśmy odwrót poprzez Niską Przełęcz i dalej bardzo  stromym żlebem, którym prowadzi zielony szlak do Doliny Jamnickiej. Czekało nas ponad 1200 metrów zejścia w dół, co dało się bardzo we znaki. Dopiero po zejściu na dno doliny szlak złagodniał i kolana miały trochę odpoczynku. Przy rozdrożu w Kokawskich Ogrodach czekał na naszą grupę kolega Staszek, który oddzielił się od pozostałej jedenastki i zdążył dojść aż na Wołowiec!  Wołowiec, Rakoń i Łopata oraz Jamnicki Staw w dole, foto by Natalia.P Dolina Jamnicka ma długość 9 km i powierzchnię 35 km². Zejście nią prowadzi początkowo stromo w lesie, potem wygodną drogą leśną, choć w ten dzień miejscami błotnistą z powodu zwózki drzewa. Już po zapadnięciu zmroku dotarliśmy na parking, do naszych aut. Przeszliśmy 19 km, pokonując olbrzymie przewyższenie. To była mega udana wyprawa. Pogoda, widoki, smak przygody, super towarzystwo, niezapomniane wrażenia i wspomnienia na całe życie. Dziękuję wszystkim współtowarzyszom wycieczki za wyśmienity humor i obecność. Wspólne przeżywanie piękna jest ciekawsze i łączy ludzi. Oby do następnego razu wkrótce. Na koniec zapraszam do obejrzenia galerii zdjęć uczestniczki wyprawy, mojej uzdolnionej koleżanki – fotograf Natalii P. Dobra lustrzanka to jednak jest to… Jest naprawdę na co popatrzeć. Pamiętajcie, góry najpiękniejsze są jesienią! To prawdziwa magia dla każdego turysty. Z górskim pozdrowieniem Marcogor 

po kolejnym kwadransie dotarliśmy na przełęcz Liliowe i...

coffe in the wood

po kolejnym kwadransie dotarliśmy na przełęcz Liliowe i...

po kolejnym kwadransie dotarliśmy na przełęcz Liliowe i pogoda znów się zmieniła….zaczęło tak mocno wiać, że postanowiliśmy zawrócić na Kasprowy Wierch i resztę dnia spędzić na popijaniu wina ;) / after another quarter we reached the pass Liliowe and weather changed again … the wind started to blow so hard, that we decided to turn back on Kasprowy Wierch  and spend the rest of the day on sipping the red wine;) 

LOVE TRAVELING

Weekend w Łazienkach #kadryjesieni

[więcej informacji o #kadryjesieni poniżej]      #kadryjesieni – jak to działa?   Od dziś do końca października publikujemy na swoich blogach posty z jesiennymi zdjęciami i łączymy nasze blogerskie siły Aby dołączyć do zabawy: opublikuj na swoim blogu dowolny post z… 

Confess! Have you ever visited Warsaw?

HANNA TRAVELS

Confess! Have you ever visited Warsaw?

Plecak i Walizka

Przyznaj się! Kiedy ostatni raz zwiedzałeś Warszawę?

Warszawa jest zapyziałą europejską stolicą, z zarośniętym i nieogarniętym brzegiem rzeki, tylko jedną linią metra (dobra, zaraz będzie druga, szał ciał), jesteśmy w tyle za wszystkim i wszystkimi, nic się tutaj nie dzieje, nie ma oryginalnych zabytków, tylko wszystko jest odbudowane po wojnie, i w ogóle brud i smród. Jeżeli tak myślisz o Warszawie, stuknij się […] 

Plan na rozgrzewkowy wypad był prosty - wjechać na Kasprowy...

coffe in the wood

Plan na rozgrzewkowy wypad był prosty - wjechać na Kasprowy...

Plan na rozgrzewkowy wypad był prosty - wjechać na Kasprowy kolejką i przejść się na Świnicę. U góry okazało się, że pogoda jest odrobinkę inna niż ta w dolinie… / Plan for warm-up outing was simple - to enter the Kasprowy Wierch pik by lift cabin and go to Świnica pik.At the top, it turned out that the weather is a little bit different than the one in the valley …  

Spotkanie na górskich szczytach w Klubie Szalonego Podróżnika

Podróżniczo

Spotkanie na górskich szczytach w Klubie Szalonego Podróżnika

Byliście kiedyś w Tatrach jesienią? Nam tym razem udało się...

coffe in the wood

Byliście kiedyś w Tatrach jesienią? Nam tym razem udało się...

Byliście kiedyś w Tatrach jesienią? Nam tym razem udało się trafić w pogodę inną niż deszcz, wiatr i ziąb, więc natychmiast poszliśmy w góry ;) / Have you ever been in the Tatra Mountains in autumn? This time we managed to hit the weather other than rain, wind and chill, so I immediately went to the mountains ;) 

Zależna w podróży

Kraina otwartych okiennic

No to przyszedł czas na napisanie o Krainie otwartych okiennic. Od pierwszej notki z Podlasia minął już miesiąc. Czas poprzypominać sobie tamtejsze klimaty i napisać wam na ten temat więcej. Oglądam zdjęcia, wybieram te do wywołania, inne które znajdą się na Pintereście i czytam foldery o tych urokliwych miejscach na końcu Polski.   Ale mam też tremę. Zdaję sobie sprawę,…Czytaj więcej 

Misty morning

qbk blog … photoblog

Misty morning

Bieszczadzkie klimaty

Złap Trop

Bieszczadzkie klimaty

  Przez chwilę wydawało nam się, że na jakiś czas będziemy mieć dosyć wyjazdów, a najlepszym relaksem okaże się zaleganie w dresie na kanapie i objadanie się maminymi specjałami…Po trzech dniach takiego lenistwa okazało się, że taki sposób odpoczynku chyba nie jest dla nas. Co prawda dresów nie porzuciliśmy, tylko sposób wypoczynku i miejsce trochę inne. Tym razem wygnało nas na drugi koniec Polski prosto w serce Bieszczadzkich połonin. Może tego nie widać ale jesteśmy na Połoninie Caryńskiej :D Nic nie widać ale też ładnie :) Piękna ta nasza złota jesień! Bieszczady zawsze kojarzyły mi się z totalnym odludziem, miejscem idealnym na całkowite wyciszenie, oderwaniem się od wszystkiego i wszystkich. Takie wyobrażenie hodowałam sobie w głowie od ostatniego pobytu w tych górach – a byłam tutaj ostatnio 14 lat temu! 14 letnia Ania Niewiele się zmieniłam prawda? :D Były czasy kiedy do budki telefonicznej ze śmieszną plastikową kartą ręku ustawiały się kolejki, a telewizję (taką satelitarną) można było oglądać chyba tylko w jednej knajpie w Ustrzykach Górnych. Teraz niby niewiele się zmieniło – ale radio, telewizja czy nawet internet odbiera praktycznie wszędzie. Największa cisza i spokój panują w górach i chociaż pogoda nie sprzyjała, mogliśmy wyciszyć się całkowicie, pochodzić we mgle, zaciągnąć się zapachem mokrego lasu, poobserwować odlatujące na zimę żurawie i nawet ujrzeć salamandrę plamistą! Salamandra plamista! Trochę mrocznie… Gdy będziecie w Bieszczadach i pogoda trochę pokrzyżuje Wam plany, warto wybrać się do jednej (a najlepiej do kilku) cerkwi, które znajdują się na Szlaku Architektury Drewnianej w województwie Podkarpackim – klik Cerkiew Św. Mikołaja w Chmielu Cerkiew Narodzenia NMP w Żłobku Jak ktoś ma bogatą wyobraźnię to zobaczy tu łosia – Rezerwat Krajobrazowy Sine Wiry Przy cerkwi w Smolniku znajduje się gospodarstwo w którym można zapatrzyć się w pyszne kozie sery oraz różnego rodzaju przetwory. My polecamy szczególnie kozi ser  z pieprzem. Na miejsce naszego pobytu wybraliśmy miejscowość Wetlina. Znajdziecie tu sporo noclegów w różnych cenach. My możemy polecić pokoje gościnne pod Jawornikiem (www.wetlina.com.pl). Za pokój 2 osobowy z łazienką na korytarzu zapłaciliśmy 35 zł/osobę. Pokoje i łazienka czyściutkie, jest dostęp do w pełni wyposażonej kuchni i sali z kominkiem, dookoła sporo zielonego terenu i co najważniejsze panuje tu ciepła i przyjazna atmosfera. Jedzie smakowało nam wszędzie! Lecz największe wrażenie zrobiły na nas naleśniki z jagodami w Chacie Wędrowca! Musicie spróbować, tylko uwaga naleśniki są ogromne więc przemyślcie zanim zamówicie całą porcję (cena całego naleśnika to 38 zł). Naleśniczek jaki jest każdy widzi! Po naleśniku nie widać śladu – no prawie nie widać :) Ciekawa jestem gdzie Wy uciekacie przed wszystkim i wszystkimi? Czy istnieją jeszcze w Polsce takie białe plamy na mapie, gdzie można odciąć się od wszystkiego? Piszcie The post Bieszczadzkie klimaty appeared first on Złap Trop. 

TROPIMY PRZYGODY

W kukurydzianym labiryncie

Lubicie labirynty? Ja tak, bo to fajna zabawa. Przy drodze nr 8, jakieś 20 kilometrów od Wrocławia, obok Kobierzyc powstał labirynt. Nietypowy, bo w polu kukurydzy....

Plecak i Walizka

Wyznanie podróżniczki: pracoholizm, nowy członek w zespole i zwiedzanie Warszawy

Dzień dobry w ten piękny październikowy poniedziałek! :D Wiem, od tygodnia nie publikowałam nic… Ale miałam swoje ważne powody! To, że nie publikuję, nie oznacza, że leżę i gapię się całymi dniami w sufit. O, nie. Kiedyś górę nade mną brała prokrastynacja, ale dzisiaj, po latach pracy nad sobą – w co dalej jest mi […] 

Stary, urokliwy młyn wodny na Rawce. Wygląda tak, że chyba musi...

coffe in the wood

Stary, urokliwy młyn wodny na Rawce. Wygląda tak, że chyba musi...

Stary, urokliwy młyn wodny na Rawce. Wygląda tak, że chyba musi w nim rezydować jakiś duch, który podtrzymuje konstrukcje ezoteryczną siła.  / Old, charming watermill on Rawka river. It seems that it has ghost resident inside, that use esoteric power to keep structeres stable. 

marcogor o gorach

W Tatry

  Hej za mną w Tatry! W ziemię czarów, Na strome szczyty gór. Okiem rozbijem dal obszarów, Czołami sięgniem chmur. Ponad przepaście nasza droga, Odważnie, bracie mój! Od ludzi dalej – bliżej Boga Ha, już jesteśmy – stój! Patrz, jak w głębinach białą pianą Potoków kipi war… Potężną falą rozhukaną W granitach żłobi jar. I siłą w hale się przerzyna, W juhasa Boży świat, Gdzie w szmaragd stroi się dolina I w różnobarwny kwiat. Tu znów iglica za iglicą W niebiosa piętrzy się; Patrz, jak urwiskiem – błyskawicą - Kozica trwożna mknie. I z bystrej turni nad jeziora Wieczysty zbiega chłód, Gdzie się przeciąga Mnich-potwora W zwierciadle czarnych wód. Tam wstęgą białą nurt szeroki Śle w przepaść głazów złom I błyskawica drze obłoki, Po gromie wali grom. Zda się, że wstrząsa gór posadę Grom zdwojon echem burz, Zda się, że niesie nam zagładę, Że koniec świata już. Lecz burza coraz niżej schodzi, Piorunów słabnie trzask - Wybiegłe szczyty z chmur powodzi Oblewa złoty blask. Gerlach, Łomnica i Lodowy Nad białe morze chmur Podnoszą swoje dumne głowy: Króle tatrzańskich gór. Uczucie wzniosłe, niepojęte W piersi nie mieści się. i jakieś tchnienie wonne, święte W niebiosa serce rwie. Oddalonemu od trosk ziemi Zda się, że niebios próg, Że stanął między wybranemi, Że tu zamieszkał – Bóg. / Władysław Ludwik Anczyc / 

Kochana Polsko, czyli o powrocie do przy(e)szłości

Złap Trop

Kochana Polsko, czyli o powrocie do przy(e)szłości

Poznańskie spotkanie Klubu Szalonego Podróżnika – relacja

Podróżniczo

Poznańskie spotkanie Klubu Szalonego Podróżnika – relacja

Okres letni jest sezonem, kiedy spotkania podróżnicze nie odbywają się, ponieważ wszyscy w tym czasie wyjeżdżają na dalekie lub bliższe wyprawy. Brakowało mi tego bardzo, dlatego cieszę się, że znów nastała jesień i powróciły ciekawe wydarzenia dla podróżników. Jedno z nich miało miejsce 4 października w Poznaniu. Nie da się ukryć, że w tym wpisie powinnam napisać parę słów ze swojego życia prywatnego. Staram się nie poruszać tych kwestii na blogu, wyjątkiem są te, które dotyczą moich podróży. Po 9 latach mieszkania w Warszawie, przyszedł czas na zmianę i od końca września zamieszkałam w Poznaniu. Co mnie tu sprowadziło? Chęć zmiany, rozpoczęcia wszystkiego od nowa i (a może przede wszystkim) nowa praca. Póki co staram się poznać miasto, więc, jak tylko będę mogła Wam coś więcej o Poznaniu napisać, na pewno to zrobię :). Nowe miejsce zamieszkania dało mi wyjątkową okazję do spotkania z Klubem Szalonego Podróżnika, który poznałam w maju, w Środzie Wielkopolskiej, podczas I Festiwalu Podróżniczego Klubu Szalonego Podróżnika. Tym razem spotkanie z podróżnikami odbyło się w poznańskiej restauracji Wielkie Żarcie na Starym Mieście. Wszystko zaczęło się od przedstawienia założycieli Stowarzyszenia Klubu Szalonego Podróżnika. Inicjatywa jest otwarta dla wszystkich, dlatego warto zapoznać się z jej działalnością. A o czym mówili główni bohaterowie spotkania? W pierwszej części można było poznać Karolinę i Olka, którzy tandemem przejechali z Polski przez Ukrainę, Rosję, Kazachstan, Mongolię, Chiny, Koreę Południową, Japonię, Wietnam, Laos, Kambodżę, Tajlandię, Malezję, Singapur aż dotarli na Sumatrę, gdzie przekroczyli równik i znaleźli się na południowej półkuli. Ich podróż była niesamowita, ponieważ cały czas mieli ze sobą tandem, którym zwiedzali wybrane miejsca. Nie obyło się jednak bez podróży promem czy samolotem. Inspirująca i pełna przygód podróż zabrała mnie w świat azjatycki – tak odległy, że czasami wręcz nierealny :). Po prawie 2-godzinnej opowieści, przyszedł czas na drugą prezentację. Nie był to jednak zwykły pokaz slajdów połączony z historią, a półtora godzinny film Damiana Wolfa Wagabundy. „181- Samotnie przez Amerykę Południową” – to film dokumentalny o samotności, przemyśleniach nad sensem życia, życzliwych ludziach, radości, smutku, wolności i przeciwieństwach losu. Damian przez 181 dni podróżował samotnie po Ameryce Południowej, rozpoczynając swoją wyprawę na południu kontynentu, a kończąc na samej północy. Dla niego było to coś więcej niż tylko zwiedzanie kontynentu południowoamerykańskiego – była to wędrówka przez nieznany kontynent i zakamarki własnej duszy. Po obu prezentacjach publiczność (licznie zgromadzona w Wielkim Żarciu) miała okazję wypytać prelegentów o szczegóły ich podróży. Takie spotkania zwykle uświadamiają mnie w przekonaniu, że warto robić to co się kocha i nie można tracić czasu, bo nikt z nas nie wie, ile jeszcze go ma. Jeśli macie w planach jakąś podróż, daleką wyprawę, a boicie się – zaryzykujcie! Ja zaryzykowałam z przeprowadzkę do Poznania i dopiero za jakiś czas okaże się czy była to słuszna decyzja. Kolejne spotkanie w Poznaniu odbędzie się w grudniu. Tym czasem zapraszam Was do Warszawy, gdzie 12 października będziecie mogli posłuchać kolejnych ciekawych prezentacji podróżniczych. Wstęp bezpłatny, a szczegóły wydarzenia dostępne są na stronie https://www.facebook.com/events/720088644737405/?ref=73&source=1