Kraków – Mruczando przy kawie

Ale piękny świat

Kraków – Mruczando przy kawie

W Krakowie od niedawna działa Kociarnia – pierwsza kocia kawiarnia w Polsce!W sam raz na przerwę w podróży.Kilka schodków, drzwi i barek za którym przyrządza się kawę. Tylko że stoliki znajdują się za podwójnymi drzwiami. – Wejdźcie ostrożnie, i patrzcie, by żaden kot nie wyskoczył na zewnątrz – prosi barmanka. Tak brzmi pierwsze przykazanie. Dyktatura Przechodzę przez podwójne drzwi i ląduję w kocim królestwie. Za chwilę dołącza do mnie Kasia. Kiedy wyciąga aparat, poznaje przykazanie numer dwa – nie błyskaj kotu Flashem po oczach. – Ale zdjęcia można robić – zachęca wolontariuszka z fundacji „Kocia Edukacja”. To oni doglądają mroczącego stadka. Nie trzeba mi dwa razy powtarzać. Na palcach przyczajam się do kota śpiącego na drapaku. Bezszelestnie robię kilka zdjęć i cieszę się jak dziecko, że kot ani drgnął. Siadam przy stoliku i obserwuję dalszy rozwój sytuacji, bo oto w stronę koteczka nadciąga las dziecinnych rąk. Zaczyna się mizianie prosto z głębi młodego serca. A kocurek ani drgnie! Obok inny kotek bawi się sznurkiem. Też słodko wygląda! Chciałoby się go wziąć na ręce... Ale niestety – dochodzimy do trzeciego przykazania: nie noś kota, ani żadnej rzeczy, która jego jest. – Bo kot może się wkurzyć, a przecież tego nie chcemy, prawda? – mówi wolontariuszka. – W tym miejscu, to my jesteśmy gośćmi kotów, a nie odwrotnie. To my walczymy o ich względy, by może łaskawie usiadły nam na kolanach!Choć jeszcze niedawno nikt nie chciał nawet na spojrzeć, na te kocie gwiazdy...Cierpliwość na próbie Wszystkie koty mieszkające w kociarni pochodzą ze schroniska. Tylko Szczęściara po prostu przyszła z ulicy. Zanim zwierzaki połączono w stado i zakwaterowano w kociarni, musiały przejść niezbędne szczepienia i proces aklimatyzacji. – Bo nie każdy kot dobrze reaguje na widok tylu ludzi. – tłumaczy wolontariuszka. Zresztą cały czas koty znajdują się pod opieką. Wolontariusze karmią, czuwają nad zdrowiem, komfortem i bezpieczeństwem, ale przede wszystkim pilnują, by żaden nie urwał się na ulicę. Póki co, stado liczy sobie 8 kotów. Przez moment było ich 9, ale okazało się, że jeden z mruczusiów, nie zaaklimatyzował się w kawiarni. Trzeba było go oddać do domu tymczasowego, w którym czeka teraz na dom. Podobnie jak koty z „Kociarni”. – I ja – dodaje Kasia. – wszyscy czekamy...– Tylko, że ty na kawę... Kasia mało ma wspólczucia dla tutejszych kotów. I nie dlatego, że nie jest kociarą i już by chciała przechylić filizankę brązowego naparu. Kasia jest pewna, że trudno im będzie znaleźć dom, w którym byłoby tym kotom lepiej. Kocia mobilizacjaKocie kawiarnie to żadna nowość. Na świecie działa już kilkadziesiąt podobnych miejsc – w Petersburgu, Budapeszcie czy w Barcelonie. Ewy Jemioło postanowiła również stworzyć podobne miejsce. Brak pieniędzy jej nie zatrzymał, lecz zmusił do rozbicia marzenia na etapy. Zaczęła od funpage'a na Fb. Kiedy osiągnął liczbę 9 tys fanów, Ewa Jemioło założyła projekt na Polak Potrafi. Walczyła o 50000, a wywalczyła 57000 zł! Za taką sumę mogła swobodnie kupić drapaki, kocie jedzenia, ale również stolików, krzeseł i sprzętu do parzenia kawy. – Wyśmienitej... rozmarzyła się Kasia biorąc pierwszy łyk. bo właśnie wolontariuszka przyniosła nam wyczekany napój. – Wiesz, jeśli będziesz pisać tekst o „Kociarni”, to koniecznie wspomnij, że warto tu czekać na kawę!Kociarniaul. Krowoderska 48. Kraków

Nie taki Woodstock straszny - lifehacki festiwalowe

STOPEM PO PRZYGODE

Nie taki Woodstock straszny - lifehacki festiwalowe

O czym jak o czym, ale o Woodstocku mogę opowiadać do znudzenia. We wpisie o Przystanku wyczerpałam chyba większość możliwych argumentów mających na celu przekonanie tych, którzy wciąż mają opory, żeby odwiedzić Kostrzyn nad Odrą, że jest to słuszny krok. Ale co jak już zdecydujecie, że chcecie przyjechać na festiwal? Pierwsze razy są trudne. Nie wiadomo co, jak, o czym pamiętać, co zabrać i że istnieją życiowe lifehacki, także woodstockowe. Do dzieła.Kup bilet na pociąg wcześniejMożna to zrobić na stronie przewozów regionalnych. Jeśli wiesz dokładnie kiedy i dokąd planujesz wrócić z festiwalu, warto kupić od razu bilety w dwie strony. Wprawdzie w Kostrzynie przez cały czas działa punkt biletowy, jednak kolejki do niego są ogromne – szkoda twojego czasu.Na dworcu również bądź wcześniejSerio. Dziesięć minut przed odjazdem to trochę życie na krawędzi, chyba że nie zależy ci aż tak na miejscu siedzącym. Chyba że nie zależy ci aż tak na jakimkolwiek miejscu i lubisz jechać kilka(naście) godzin wciśnięty gdzieś między drzwi a pociągową ubikację.Uwaga: jeśli jedziesz na Woodstock samochodem, pamiętaj, że wjazd na teren festiwalu możliwy jest do kilku dni przed jego rozpoczęciem (w tym roku do 26.07 do północy)Nie bierz za dużo bagażuPopełniłam ten błąd podczas pierwszego Woodstocku. Wielki plecak, bo może to się przyda, tamto też, koszulek więcej, bo co jak się wybrudzę jak świnia.Za kolejnym razem zmądrzałam i mój bagaż ograniczył się do plecaka rozmiarów mniej więcej małego bagażu podręcznego. Właściwie na Woodstock nie potrzebujesz niczego bardziej zaawansowanego technologicznie niż trzy pary gaci, mydło i kawałek śpiwora. Dostęp do kranów jest nieograniczony, a posiadając parę sprawnych rączek na pewno będziesz w stanie przeprać sobie ubłocone skarpetki. Na terenie Przystanku znajduje się ogromny, polowy i bardzo tani Lidl, w którym można kupić wszystko. Dosłownie wszystko. Namiot, leżak i bieliznę na zmianę również. Dlatego też nie jest koniecznym wiezienie ze sobą do Kostrzyna kilogramów pasztetu i chleba. Wszystko kupisz na miejscu, a paragony z zakupów często można wymienić np. na darmową kawę.Uwaga: jeśli wybierasz się na festiwal sporo dni przed rozpoczęciem, musisz wziąć pod uwagę, że udogodnienia takie jak krany, płatne prysznice, strefa gastro czy Lidl będą jeszcze nierozstawione. Przejrzyj wcześniej harmonogram festiwaluNie zrobiłam tego dokładnie za pierwszym razem, przez co ominęło mnie sporo fajnych wykładów i warsztatów. Woodstock to nie tylko koncerty – tu cały czas coś się dzieje. Wykłady oraz warsztaty na ASP (Akademii Sztuk Przepięknych), poranne zajęcia z jogi, pokazy kuglarzy, konkursy i zawody (chociażby te nieformalne we flanki). Dokładny i oficjalny harmonogram Przystanku możesz znaleźć na stronie festiwalu lub stworzyć go samodzielnie tutaj: kliknij i stwórz harmonogramWeź poduszkę!Być może wspominałam już kiedyś przeczytaną gdzieś historię biednego woodstockowicza, który nie zabrał ze sobą tego pozornie mało znaczącego rekwizytu. Po dwóch dniach w namiocie, w hałasie, w upale i ogólnym zmęczeniu był tak zdesperowany i tak potrzebował minimalnego chociaż komfortu, że użył jako poduszki bochenka chleba. Brzmi śmiesznie, ale naprawdę po kilku dniach bez minimum wygody będziesz zdesperowany. Poduszka nie zajmie dużo miejsca, a oszczędzi twojej szyi bólu.MateracDwa lata temu wspomniany wcześniej bagaż miałam duży, więc bez problemu przyczepiłam do plecaka karimatę. Ale przyczepienie karimaty do plecaka trzy razy mniejszego od niej samej nie jest już takie proste. W zeszłym roku znalazłyśmy z Zuzą idealne rozwiązanie – zamiast karimat zabrałyśmy ze sobą dwuosobowy dmuchany materac. Jego przewiezienie jest wprawdzie trudniejsze, bo zajmuje więcej miejsca i nie jest tak lekki jak karimata, ale komfort spania jest nieporównywalny. Nie dość, że miękko, nie wieje od podłoża i w ogóle nie trzeba się tak bardzo przejmować nierówną ziemią (a i żaden patyk nie zacznie niespodziewanie gryźć w plecy w środku nocy), to w razie deszczu nie trzeba martwić się pobudką w kałuży. Materac to według mnie zdecydowanie najlepszy lifehack woodstockowy – przynajmniej jak do tej pory.Jeśli wciąż boisz się, że możesz mieć problem z rozsądnym spakowaniem plecaka na Woodstock, drużyna Jurka Owsiaka przychodzi z pomocą.Pomaluj paznokcieNie jestem pewna, czy panowie skuszą się na ten krok, jednak myślę, że dziewczyny jak najbardziej powinny. Jak powszechnie wiadomo, Woodstock nazywany jest pieszczotliwie Brudstokiem nie bez powodu. Teren jest wprawdzie w większości trawiasty, jednak sporo na nim miejsc piaszczystych i ziemistych, a co się z tym wiąże – pełno kurzu i pyłu. Wszędzie - przygotuj się, że po powrocie z Woodstocku przez trzy dni będziesz smarkać na czarno. Co do tego wszystkiego mają pomalowane paznokcie? Otóż już po kilku godzinach na festiwalu nawet największemu czyściochowi za paznokciami utworzy się tak zwana żałoba. Uciążliwym jest ciągłe wyciąganie piachu zza paznokci, a malując je na ciemny kolor łatwiej o nim zapomnieć. Czego oczy nie widzą tego sercu nie żal, prawda?Jedz arbuzy!Szukając w internecie zdjęć woodstockowiczów zawsze prędzej czy później trafisz na ludzi w arbuzowych hełmach, arbuzowych biustonoszach, z arbuzowymi miskami i torebkami. Wniosek wysuwa się tylko jeden: arbuz jest wielofunkcyjnym środkiem zesłanym z nieba. Wierz lub nie, ale naprawdę idealnie sprawdza się jako uzupełnienie woodstockowej diety. Przy upale nawodni, jednocześnie wypełni żołądek na tyle, że żaden głód cię nie pokona. Do kupienia oczywiście w Lidlu.Nie świruj z bezpieczeństwemWiele razy spotkałam się z pomysłem zamykania namiotu na kłódkę „bo na Woodstocku kradną”. No jasne, że kradną. Tak samo jak w supermarkecie, w autobusie i nad jeziorem; wszędzie trafi się jakiś oszołom. Po co więc dawać potencjalnemu złodziejowi sygnał, że trzymasz w namiocie coś cennego? Tak, kłódka jest sygnałem; po coś ją w końcu masz. Najlepiej mieć wszystkie wartościowe rzeczy cały czas przy sobie  - mam na myśli przede wszystkim dokumenty, pieniądze i telefon. Świetnie w tym celu sprawdza się nerka. Co z resztą cennych przedmiotów, które są za duże/zbyt niewygodne, by trzymać jej 24/7 przy sobie? Najlepiej po prostu zostaw je w domu :)Ochrona przed słońcemNiby oczywiste, ale w ferworze festiwalowych uniesień łatwo zapomnieć o kremie z filtrem i czymś na głowę. Wiem, że brzmi to trochę jakbym była przewrażliwiona, ale… naprawdę. Podczas Woodstocku rzadko się zdarza (przynajmniej mi) siedzieć non stop w miejscu. Przeważnie chodzi się od sceny do ASP, do kranów, do strefy gastro, a większość przestrzeni jest niezacieniona. Nawet nie zauważysz, kiedy słońce spali cię na skwarkę.Zabierz plandekę lub folię budowlaną/malarskąIdealna na ochronę namiotu przed deszczem – można położyć pod spód bądź zawinąć na wierzch. Podwieszona na drzewie nad twoim miejscem biwakowym zapewni ochronę przed niechcianymi gośćmi w postaci kleszczy spadającymi z nieba.Weź latarkęW toi toiach jest ciemno, szczególnie w nocy. Sprawdzone info.Żulerski kocykŻulerskim kocykiem nazywany jest koc spełniający funkcje brudne, robocze i izolujące. Świetnie nadaje się do siedzenia w piachu i nie jest go szkoda, gdy wybrudzi się masłem. Polecam każdemu takiego przyjaciela.Nie masz z kim jechać?Zapewne nie tylko ty. Dobrym rozwiązaniem jest bank podróży  – ogłaszają się tu ludzie, którzy również szukają kompana. Do Festiwalu jeszcze tydzień, więc do dzieła – im szybciej tym lepiej!

Bitwa na miasta: Gniezno&Toruń

SISTERS92

Bitwa na miasta: Gniezno&Toruń

Carnaval sztukmistrzów w Lublinie 23-26.07

Zależna w podróży

Carnaval sztukmistrzów w Lublinie 23-26.07

Polska też jest fajna: niezła sztuka z tej Łodzi

OOPS!SIDEDOWN

Polska też jest fajna: niezła sztuka z tej Łodzi

Kami and the rest of the world

Carnaval Sztukmistrzów – the best event in Lublin!

If you didn’t notice by now I’m a huge local patriot. When someone asks me what places they should visit in Poland I always point to Lublin area, as I really believe we have the prettiest landscape, the best beer or the cutest town – Kazimierz Dolny. But an absolute gem out there is Lublin – the capital city of the region and probably the most underrated city in the whole country! Poland has been changing really fast in recent years, most of our cities are becoming the newest hip spots with cool events (like Industriada in Silesia) yet it’s always Lublin that make my heart beat faster. There are so many reasons to visit Lublin! The city has always been on the crossroads between East and West and a melting pot of cultures and religions. Not only there’s an extremely picturesque and very charming Old Town, with hidden lanes, colorful houses and beautiful architecture. Since it’s the students city the atmosphere is very lively and in past years Lublin has become a cultural hub of Eastern Poland. The city even tried to become the European Capital of Culture in 2016 (sadly Wrocław got the title) but even if it didn’t make it there’s still always something going on there, every week there’s an event worth attending. You just cannot get bored in Lublin. This week Lublin will be taken over by numerous artists and performers who will be part of probably the best and most unique of all Lublin’s events – Carnaval Sztukmistrzów (Performers’ Carnival), known also as the festival of modern circus’ art and culture. For four days (Thursday, 23rd – Sunday 26th of June) the city will be a huge artistic venue with an overwhelming number of attractions of all kinds. You can expect to see theater plays (both in traditional locations and on the streets), fire shows, circus, clowns, music or walking on the lines (even those located up high between the rooftops of the Old Town)… The list can go on and on, the number of events is really impressive – 155 – and everyone will find something interesting for themselves! And the best thing is that the entrance to all but 6 performances at Carnaval Sztukmistrzów is free of charge! I can’t think of a better place than Lublin for the alternative festival like that! I guess most of the people share my thoughts as this event is so deep connected with the city that no other Polish place try to do a similar performances on such a big scale. There’s just some magic in Lublin and during the Carnaval Sztukmistrzów it is felt stronger than ever. The city stays awake till late hours, streets are full of clowns, fire eaters or jugglers and the feeling of joy and pure happiness peers out of every corner! Sadly this year I won’t be able to join the fun at the Carnaval Sztukmistrzów (I confused the dates and have other plans for that weekend). But if you are around and don’t have plans for 23rd-26th June you should definitely visit Lublin and take part in that incredible event! You won’t regret you, I’m sure of that! And if you still have doubts just take a look at the programme! So, who is going to visit Lublin and attend Carnaval Sztukmistrzów? Do you know similar festivals anywhere in the world? If you think of visiting Poland or just want to read more about the country don’t miss my other posts about this place! Note: this post was brought to you in partnership with Carnaval Sztukmistrzów however all the thoughts are 100% mine. If you enjoyed that post why don't you share it with your friends? That would mean so much to me! Also be sure to join 10.000+ fellow travelers and follow me on Facebook, Twitter, G+ or Instagram for travel updates and even more pictures! If you don't want to miss any news from me sign up to my monthly newsletter!Post Carnaval Sztukmistrzów – the best event in Lublin! pojawił się poraz pierwszy w Kami and the Rest of the World.

Pięć cienemagraphów z 5 fajnych miejsc w Poznaniu

URLOP NA ETACIE

Pięć cienemagraphów z 5 fajnych miejsc w Poznaniu

W najgorętszy dzień roku postanowiliśmy pozwiedzać stolicę Wielkopolski. Wiel-błąd to był.Żar lał się z nieba, pot z czoła (i nie tylko), a asfalt parzył. Ale że już te trzysta kilo i trzy bramki na autostradzie pokonaliśmy, chociaż z pięć miejsc  trzeba było odwiedzić. Chociaż żal ściskał czetry litery, bo plan był na co najmniej 55. I wszytkie sponsored by niesmigielska.com, bez której rad pewno ino po starówce byśmy się plątli. I my z tych pięciu post zrobimy? – zwątpiłam. Zrobimy! – ochoczo wykrzyknął Michał – Z cinemagraphami! Żeby nudą nie wiało, tylko ciekawie się ruszało. Lecimy! CinemagraphTM – już nie zdjęcie, ale jeszcze nie film. Tak przynajmniej ktoś powiedział. Cinemgraph to fotka, na której w nieskończoność porusza się jakiś element (jak na gif-ie). Termin ukuła para Jamie Beck i Kevin Burg. TEN, JAK ALEKS MIESZA Do „La Ruiny” wpadliśmy tuż przed wyjazdem z Poznania. Super miejsce, psiolubne ofkors, ale co najważniejsze – mają ekspres MOCCAMASTER. I mega sernik z wbitym widelcem. TEN, ŻE JEST GORĄCO Kontenery to miejsce przy plaży miejskiej, gdzie możesz zjeść, napić się, posłuchać muzyki, pogadać, poleżeć, zahaczyć o wystawę zdjęć czy obejrzeć film. Niżej, nad rzeką jest dużo trawy, super atmosfera i piękny widok. Do szczęścia brakowało tylko „trochę mniej niż 45 w cieniu”. TEN, Z LAMBADĄ NA BAZARZE Pchli targ na terenie Starej Rzeźni trochę nas rozczarował. Kilka stoisk ze starociami i fajnymi rzeczami ginie w ciuchach, żarciu i chemii (nie byle jakiej, bo z Niemiec). TEN, Z PLĄSEM PRZED LODZIARNIĄ „Kolorowa” przy placu Wolności serwuje podobno najlepsze lody w Poznaniu. TEN, Z FALUJĄCYM UCHEM Park Sołacki uratował nas na chwilę przed upałem. Chociaż zalegliśmy na piewszej trawie, do której dotarliśmy wierzę, na słowo, że cały jest cudny. The post Pięć cienemagraphów z 5 fajnych miejsc w Poznaniu appeared first on urlopnaetacie.pl.

Steve McCurry – wnioski

Dobas

Steve McCurry – wnioski

Wolsztyn – Polska / Poland

KANOKLIK

Wolsztyn – Polska / Poland

Industriada – a festival of technical landmarks in Silesia

Kami and the rest of the world

Industriada – a festival of technical landmarks in Silesia

Migawki z Poznania

SISTERS92

Migawki z Poznania

Interrail Global Pass: Jedź w Europę pociągiem!

Zależna w podróży

Interrail Global Pass: Jedź w Europę pociągiem!

Picking the Pictures

How I Like To Choose The Right Camera For Me

It doesn’t matter whether you are a professional photographer or whether you are strictly amateur, you should always treat your camera with the ultimate respect. For me, that means choosing correctly. If I don’t have the right equipment, I always feel it will affect my photography, something I want to avoid like the plague! It doesn’t matter whether you are a professional who does it for a living or a novice who is looking to improve. Whatever your agenda, you cannot afford to get it wrong, so here are the basics I think will help you out.BudgetI always see new cameras and want one without looking at the price, and that is dangerous. Trust me; I know your pain! The shinier they are, the harder it is to put them down, but you have to have a strict budget and stick to it. Please don’t spend more than you can afford because it never works out well. You never want to get yourself your debt just for a camera, even if it is the perfect one!Know your limitsEveryone likes to think of themselves as the consummate photographer, almost like a young David Bailey. I know I do anyway! But, keep in mind that you might not be as good as you think you are. I don’t say that to discourage you; it is more to keep you on the right track. For example, if you are a complete novice you don’t need a camera with all the mod cons. In that case, you want a nice piece of equipment that you can get used to before you move on and buy another camera.What do you need it for?If it is just for a few holiday snaps, don’t worry too much about the specifications. In fact, your camera on your phone might be a good idea because they are very decent nowadays. A small, compact camera that you can fit in your pocket is another alternative, plus they are affordable. But, if you want to hang your photos in your living room a long lens DSLR is the best way to go.BrandDo you prefer a Canon or a Nikon? What is the difference? How much difference does one make? The Canon vs Nikon argument is an age old argument in the photography world, but in my view it is important. Not just because Canon’s or Nikon’s are the best, but because it raises an important question about brands. Brands can become a bit of an obsession because you associate certain brands with quality. But, there are other brands out there that will suit your needs, so don’t restrict yourself to one or two models. Go with what you likeTo be honest, you will find a lot of cameras that you cannot find a difference between and that makes choosing difficult. All you can do is go with your gut in cases like that because there is only so much research to analyse. Remember that you need to be comfortable with your camera as well, so you should love your choice.I am not saying that these tips are everything you need to know, but they are important things to consider.

Włochy by Obserwatore

Festiwale, koncerty i imprezy pod gołym niebem

By http://obserwatore.euLubicie spektakle pod gołym niebem? Ptaszki ćwierkają, wieje delikatny, ciepły wietrzyk, a przed wami rozświetlona scena. Otwarte imprezy pod gołym niebiem. Ja uwielbiam. Niestety w Polsce mamy ograniczoną możliwość „organizowania Kultury pod gwiazdami” ze względu na warunki pogodowe. Ale wystarczy wybrać się latem do ciepłej Italii! Tu pogoda wręcz rozpieszcza, a chłodniejsze wieczory zapraszają do wyjścia […]Czytaj oryginalny wpis: http://obserwatore.eu.

Z rodzinną wizytą w Łeba Park

wszedobylscy

Z rodzinną wizytą w Łeba Park

NYC Tourist Attractions That Really Rule

Picking the Pictures

NYC Tourist Attractions That Really Rule

Festiwal Kolorów w Łodzi 2015

qbk blog … photoblog

Festiwal Kolorów w Łodzi 2015

Muzeum Literackie Henryka Sienkiewicza Poznań

SISTERS92

Muzeum Literackie Henryka Sienkiewicza Poznań

Travel Flashback #22

Picking the Pictures

Travel Flashback #22

Gdzie wyjechać

Czarodzieje, arystokracja i weekendowi turyści. Noc na zamku w Mosznej

Czarodzieje, arystokracja i weekendowi turyści. Noc na zamku w Mosznej Wzbudza różne emocje – od zachwytu, po kompletne zdziwienie. Niektórzy uważają, że jest symbolem kiczu, inni, że reprezentuje styl i elegancję. Dość spore różnice, prawda? Najważniejesze jednak, że nikt nie przejdzie obok niego obojętnie. I nie ma się czemu dziwić – 99 wież i 365 pomieszczeń brzmi imponująco. Oto  Zamek w Mosznej. Jeden z najbardziej […]

Republika Podróży

Wędrówki z Pawłem: Notatnik Podróżnika PP

// // // ]]> „Tego co zobaczyłeś nikt Ci nie zabierze” – to motto przewodnie Pawła Krzyka – podróżnika, który na mapie politycznej świata wbił 245 szpilek oznaczających odwiedzone kraje i terytoria (stan na 31.05.2015). „Wędrówki z Pawłem: Notatnik Podróżnika z PP” – książka jego autorstwa – zawiera bogato ilustrowane opowieści z 28 wyjazdów do najbardziej fascynujących zakątków naszego globu. Sam autor pisze o książce: „Zobaczysz miejsca bliskie i te najdalsze, naj… egzotyczniejsze czy najbardziej odizolowane. Po latach wędrówek i poznawania nowych miejsc w tych relacjach zawarłem to co spotkałem na szlaku. Są to osobiste; drobniejsze i większe przygody, krajobrazy, spotkania z ludżmi, zwyczaje i potrawy, czasami z drobnym komentarzem, żartem i anegdotą… Czytając ją ruszasz w wędrówkę. Przemierzasz kolejne kraje, zwiedzając w nich to co najciekawsze, chłonąc otoczenie wszystkimi zmysłami. Marzysz o wyjeździe do egzotycznego kraju, ale nie bardzo wiesz jak się do tego zabrać? W świadomości wielu takie pomysły zawsze należały do drogich przyjemności, na które stać wąską grupę majętnych. O tym, że wcale tak nie musi być przekonasz się z tej książki. Może niepostrzeżenie zaczniesz sam planować własną podróż…” Książka wydana jest w twardej okładce w formacie A5 na 407 stronach dobrej jakości papieru kredowego. Zawiera ponad 600 kolorowych fotografii. Publikacja wydana jest jedynie siłami samego autora zatem książki tej nie dostaniecie w księgarni czy sklepie internetowym. Jedyna możliwość aby zdobyć tę pozycję to wypełnienie formularza kontaktowego do samego Autora. Formularz dostępny po kliknięciu tutaj. Z fragmentem książki możecie zapoznać się klikając tutaj. Cena publikacji to 50 zł. Polecamy również: // Zobacz takżeNa Siedem Kontynentów. Notatnik Podróżnika.Pępek Świata. Z dzieckiem w drodze.Dzikie wybrzeże. Podróż skrajem Ameryki Południowej.Sri Pada – Najświętsze miejsce świataGo Slow czyli… Republika Podróży w magazynie WITAJ W PODRÓŻY!System Białoruś.Teotihuacan – Miasto Bogów.Seks, betel i czary. Życie seksualne dzikich sto lat później.Zielona sukienka. Przez Rosję i Kazachstan śladami rodzinnej historii

HotelsCombined: dlaczego w tekstach na blogu widzicie linki noclegowe

Zależna w podróży

HotelsCombined: dlaczego w tekstach na blogu widzicie linki noclegowe

Moje ulubione miejsce w … Polsce

Italia poza szlakiem

Moje ulubione miejsce w … Polsce

Sheraton Sopot Hotel, Conference Center & Spa

Podróżniczo

Sheraton Sopot Hotel, Conference Center & Spa

Rogalowe Muzeum Poznania

SISTERS92

Rogalowe Muzeum Poznania

Gdzie wyjechać

Poznań od nowa. Przykład jak miasta zwracają się na nowo do rzek

Poznań od nowa. Przykład jak miasta zwracają się na nowo do rzek – Chodźmy nad rzekę – To było dość popularne powiedzenie, gdy byliśmy mali i spędzaliśmy wakacje u swoich babć, brodząc czasami pół dnia w górskich strumieniach, łapiąc raki, budując tamy z kamieni. Ale nigdy nie słyszało się tego, będąc w mieście. Czasy się zmieniły. Z wielką satysfakcją i zadowoleniem obserwujemy jak polskie miasta w ciągu […]

Trójmiasto

MAGNES Z PODRÓŻY

Trójmiasto

Rzuć wszystko i jedź w Bieszczady na wschód słońca

PO PROSTU MADUSIA

Rzuć wszystko i jedź w Bieszczady na wschód słońca

      Wakacje rozpoczęliśmy z przytupem. Pogoda zrobiła się przepiękna, więc postanowiliśmy wykorzystać ten fakt i pohasać nieco po górach. A że w okolicy większość już przeszliśmy, trzeba było wymyślić coś dalej. Na szczęście w naszym pięknym kraju gór nie brakuje i szybko podjęliśmy decyzję, że tym razem będą to Bieszczady. Szczególnie, że nie byłam tam nigdy wcześniej. I jakoś tak jak już wymyśliłam kierunek i zaczęłam przeglądać blogi i różne strony internetowe w poszukiwaniu inspiracji co by tutaj dokładnie zobaczyć, zaintrygowały mnie najbardziej wpisy o wschodach słońca podziwianych z połonin. Zapytałam więc Tomasza, co na ten temat sądzi i jakże wielkie było moje zaskoczenie, gdy stwierdził, że to bardzo dobry pomysł. I stanęło na tym, że naszą przygodę z Bieszczadami mieliśmy rozpocząć od wschodu słońca, chociaż niewiele brakowało, żeby jednak ten początek wyglądał zupełnie inaczej. ;)       Plan był prosty. Wyjeżdżamy z Krakowa w czwartkowy wieczór koło godziny 22, cztery godziny drogi i na drugą w nocy lądujemy na parkingu w Brzegach Górnych, skąd czerwonym szlakiem wchodzimy na Połoninę Caryńską. Przygotowywaliśmy się jak nigdy wcześniej, bo miało to być nasze pierwsze nocne wyjście w góry. Zaopatrzyliśmy się w latarki czołowe, termos z ciepłą herbatką, dużo jedzenia, ciepłe ubrania, bo mimo upalnych dni noce jednak dość chłodne bywają.      Wszystko szło bardzo dobrze, droga bardzo spokojna, bardzo mały ruch z racji późnej godziny, większość tirów na parkingach, można było jechać naprawdę przyjemnie. I tak właśnie było do momentu, gdy nieco po północy, tuż za Duklą, zjechaliśmy na drogę niby wojewódzką. Tutaj ruch już w ogóle przestał istnieć, samochodów łącznie minęliśmy może ze trzy, ale na drodze zrobiło się zdecydowanie niebezpieczniej. Co kilka chwil napotykaliśmy różne zwierzęta- a to stado jeleni i saren, a to lisy, zające czy też jeże. Raz nawet wpadliśmy na bardzo dostojnego jelenia z ogromnym porożem, który tylko zmierzył nas dumnym spojrzeniem i odwrócił się w drugą stronę.      Przed wyjazdem wszyscy się nas pytali, czy się nie boimy, bo to przecież trochę niebezpieczny pomysł jest, tak chodzić nocą po górach i lasach, zwłaszcza w Bieszczadach, ale jakoś zawsze to bagatelizowałam. Aż do tych ostatnich stu kilometrów, gdy z każdym napotkanym zwierzęciem zaczynałam się nakręcać coraz bardziej i bardziej. Generalnie, Tomasz nie miał ze mną lekko, szczególnie gdy kilka kilometrów przed parkingiem zobaczyłam na poboczu tablicę w stylu "kierowco, zwolnij, uwaga rysie." W tym momencie kategorycznie stwierdziłam, że nie wychodzę i musimy znaleźć jakiś nocleg albo śpimy w aucie. dobrze, że księżyc świecił wyjątkowo jasno.chwila przed świtem.szlak na Połoninę.      A na sam koniec podróży zatrzymała nas jeszcze straż graniczna. Panowie to dopiero mają robotę, siedzieć pośrodku niczego w aucie i zatrzymywać przejeżdżające z rzadka samochodu. Ale przyznam, że jeden z panów mnie bardzo rozbawił, bo zapytał się czy przewidujemy jeszcze dalszą nocną jazdę, podczas gdy nasz parking był od nich oddalony o jakieś sto metrów.         Trzeba przyznać, że dojechaliśmy zgodnie z planem, bo byliśmy na miejscu dokładnie o drugiej w nocy. Był zaledwie jeden dzień po pełni, księżyc świecił wyjątkowo jasno, ale nawet to mnie nie przekonało do wyjścia z auta. Postanowiliśmy trochę w nim posiedzieć, bo na znaku obok parkingu widniało, że na Połoninę wchodzi się godzinę piętnaście minut, a wschód słońca miał nastąpić około czwartej trzydzieści.       Wreszcie o trzeciej zdecydowałam, że jednak możemy spróbować wyjść, bo w sumie trochę głupio byłoby nie spróbować. Ubraliśmy się w kilka ciepłych warstw i chcieliśmy się przepakować do plecaków i w tym momencie okazało się, że mój został na tylnym siedzeniu w samochodzie stojącym pod domem w Krakowie. Trochę spanikowałam, ale na szczęście okazało się, że miałam w nim jedynie wodę mineralną, kanapki i zapasowe baterie do latarek. Pozostawało mieć nadzieję, żeby się nie wyczerpały te, które były w środku.       W końcu wyruszyliśmy, Tomasz przodem trzymając mnie mocno za rękę. Szlak niemalże od razu zaczął być dość wymagający, bo prowadził ostro pod górę przez ciemny las. I chociaż już na horyzoncie zaczynała się robić szarówka, to wewnątrz niego było ciemno do szaleństwa. Dla bezpieczeństwa jeszcze całą drogę śpiewałam, żeby wystraszyć potencjalnych chętnych do zjedzenia nas (a kto słyszał mój śpiew wie, że to doskonałe narzędzie w tym celu).       W rekordowym tempie przemierzyliśmy drogę przez las, na szczęście wyjątkowo długa nie była. Na chwilową przerwę pozwoliliśmy sobie jedynie przy wiacie, mniej więcej w połowie drogi, dłuższa nastąpiła dopiero po wyjściu z lasu, gdy już było mniejsze prawdopodobieństwo, że coś zje nas w ciemności.        Na szczyt połoniny weszliśmy tuż po czwartej i naszym oczom ukazał się widok, który wynagrodził wszystkie strachy i chwile zwątpienia.       Nam samym brakowało słów, żeby wyrazić to co wtedy się czuło. I teraz jest podobnie. Absolutne piękno w czystej postaci. Wolno wstające słońce powoli wychylające się zza horyzontu i oświetlające wszystko dookoła. Zupełnie jakby świat rodził się na nowo. A my razem z nim.       Siedliśmy sobie na środku szlaku, wyciągnęliśmy termos z herbatką i podziwialiśmy w ciszy ten jedyny w swym rodzaju spektakl. Nie mieliśmy nawet siły, aby przemieścić się na sam szczyt połoniny, na którym wiedzieliśmy, że są ławki i można sobie na nich normalnie siąść. Byliśmy zbyt mocno oszołomieni pięknem natury, cudownymi widokami i samym faktem, że jednak udało się tutaj wejść. :)poranna herbatka w dosłownym tego słowa znaczeniu. :)            Nasyceni choć troszkę i nieco przemarznięci, bo jednak dość mocno tutaj wiało, postanowiliśmy przemieścić się kilkadziesiąt metrów jeszcze w górę, na szczyt i obecne tam ławeczki. Większość jest ustawiona centralnie na środku szczytu, na szczęście jednak jedna znajdowała się za skałami, które skutecznie osłaniały nas od wiatru. I tam właśnie rozbiliśmy swój obóz na prawie dwie godziny.         Nie tylko samo słońce wyglądało pięknie, niesamowite było to, co robiło z okolicą, jak pięknie ją rozświetlało. Normalnie ciężko takie rzeczy zauważyć, trzeba się zatrzymać na kilka chwil i przyjrzeć dokładnie. I właśnie na takiej kontemplacji okolicy się głównie skupiliśmy, korzystając przede wszystkim z okazji, że byliśmy sami, nie licząc ptaków i owadów. Wiedzieliśmy, że o tej porze roku to jedyna taka chwila, gdy nie ma w pobliżu ludzi. Bieszczady, szczególnie połoniny, bywają w wakacyjne weekendy mocno zatłoczone. W tamtej chwili jednak w całości należały do nas i tylko do nas. :)       Dodatkowo niesamowicie wyglądały mgły w dolinach, które przez kilka ładnych godzin nie chciały się podnieść. Wyglądały z góry jak małe jeziorka albo jak śnieg w nieco ciemniejszym niż zwykle kolorze. ;)             I chociaż wysokość Połoniny Caryńskiej w jej najwyższym miejscu, gdzie się znajdowaliśmy, nie jest jakaś wybitnie wysoka, bywaliśmy znacznie wyżej, to jednak można się było na niej poczuć jak na dachu świata. Wiem, że strasznie banalnie to brzmi, ale takie właśnie miałam wrażenie przez większość czasu. Naprawdę, wybraliśmy zdecydowanie najlepszy sposób na pierwsze spotkanie z Bieszczadami. Ciężko się w takim przypadku nie zakochać od pierwszego wejrzenia. Nawet już nie pamiętałam o tym jak zaledwie godzinę wcześniej panikowałam i nie chciałam się ruszyć z samochodu. To przestało mieć znaczenie, liczyło się tylko to co przed naszymi oczami.        Im wyżej było słońce, tym wyraźniej można było dostrzec niesamowite barwy okolicy, niezwykle mocno nasyconą zieleń traw. Chyba nigdzie wcześniej nie spotkałam się z takim odcieniem zieleni. I byłam przez to rozdarta, bo chciałam jednocześnie uwiecznić na aparacie każdą sekundę, a także nie tracić ani chwili z pobytu na górze. Ciężko było to pogodzić, ale mam wrażenie, że udało mi się to, o czym świadczy mnóstwo zdjęć i jeszcze więcej wspomnień. :)widok na Połoninę Wetlińską.         Pomimo strachu, tony nerwów i małej histerii, dzięki nieocenionemu wsparciu Tomasza udało mi się dotrzeć na jedno z najpiękniejszych przedstawień jakie miałam okazję w życiu oglądać (a że stara już dość jestem, to trochę widziałam ;p). I z całego serduszka polecam każdemu taką wyprawę. Można dzięki niej zmierzyć się też samemu ze sobą i przezwyciężyć swoje małe i większe straszki. A to dopiero jest niesamowite uczucie. Naprawdę ten poranek do końca życia będziemy wspominać. :) ~~Madusia.

Bitwa na miasta: Gdańsk&Łódź

SISTERS92

Bitwa na miasta: Gdańsk&Łódź

With love

Poradnik: Jak chronić się przed burzami w górach?

Doskonale pamiętam burze, które przechodziły przez Grybów, gdy byłam mała. W oknie, za którym szalał żywioł, stała gromnica i święty obrazek, które miały uchronić dom przez nieszczęściem. Z kolei babcia, dzierżąc w dłoniach różaniec, chowała się na klatce schodowej, z dala od elektryczności, która i tak była wyłączona. Zwykle w takich okolicznościach przyrody po prostu wywalało nam korki. Ciągle mam w głowie fluorescencyjny kolor przesuwanych w babcinych rękach paciorków, które kontrastowały z panującą wokół ciemnością. I choć dzisiaj w moc modlitwy już nie wierzę, wiem, że istnieje coś, co znacznie lepiej chroni przed zagrożeniami ze strony Natury: strach. Mamy lato, a jak lato, to i sezon na burze. Spośród ogromnej liczby porażeń piorunem w swojej historii TOPR odnotowało ponad 20 przypadków śmiertelnych. Jak myślisz, ile z nich skończyło się tragicznie, bo komuś wydawało się, że burza jest jeszcze daleko, albo że przejdzie bokiem? Co roku od porażenia piorunem giną lub uszczerbku na zdrowiu doznają ludzie, których burza zastała w środku lasu lub w dolinie, a więc tam, gdzie teoretycznie powinno być bezpieczniej. Problem w tym, że „bezpieczniej” w słowniku Natury nie istnieje, a wyładowania atmosferyczne mogą zdarzyć się właściwie wszędzie. Jak się przed nimi chronić? Przed wyjściem na szlak Burze nie pojawiają się niespodziewanie. Istnieje cały szereg symptomów, które sygnalizują jej nadejście i na które warto zwracać uwagę wybierając się na wycieczkę w góry. Absolutnie pewna metoda określania, kiedy i gdzie wystąpi burza oraz jak długo potrwa nie istnieje, jednak podstawowa wiedza na temat tego zjawiska z dużą dozą prawdopodobieństwa pozwala określić, kiedy ze szlaku warto zawrócić, by nie narażać się na niebezpieczeństwo. W góry najlepiej wyjść wcześnie rano, aby ominąć okolice szczytów w godzinach, w których najczęściej pojawiają się burze. Podczas burzy gwałtownie może spaść temperatura. Warto to wziąć pod uwagę pakując plecak. Zwróć uwagę na aktualne komunikaty pogodowe, a zwłaszcza na określenia takie jak: front burzowy, burza termiczna, front zimny/chłodny. Głównym typem chmur występujących w obrębie tego frontu jest cumulonimbus, czyli bardzo rozbudowany rodzaj chmur, które mają wysokość od kilku do kilkunastu kilometrów. Najczęściej przypominają kowadło, grzyb atomowy lub kalafior, a ich wierzchołek jest zwykle spłaszczony i gładki. Chmury tego rodzaju mogą być źródłem gwałtownych opadów deszczu, śniegu lub gradu, którym często towarzyszą wyładowania elektryczne. Cumulonimbus wygląda tak: W Internecie dostępne są mapy, na których na bieżąco obserwować można przemieszczanie się frontów burzowych oraz intensywność wyładowań atmosferycznych. Jednym z ciekawszych projektów jest Sieć Obserwatorów Burz, rozwijająca się, ogólnopolska siatka osób, które na bieżąco informują o gwałtownych zjawiskach atmosferycznych. Na stronie Fundacji zamówić można również przewodnik, liczący sobie 32 strony, który prezentuje podstawową wiedzę o burzach. Pogodę w Tatrach monitoruje na Facebooku portal Polskie góry. Obserwuj pogodę na bieżąco i zwracaj uwagę na sygnały, takie jak parne powietrze, wypiętrzanie się chmur kłębiastych, dobiegające z oddali dźwięki burzy. Jeśli od błyskawicy do uderzenia pioruna upływa mniej, niż 10 sekund, burza jest niepokojąco blisko i jak najszybciej trzeba podjąć środki ostrożności. Powietrze nasycone ładunkiem elektrycznym jest poważnym zagrożeniem dla życia. Uderzenie pioruna, który  z dużym prawdopodobieństwem gdzieś bardzo blisko uderzy, zwiastuje nastroszenie włosów, lekkie trzaski, brzęczenie i ogniki św. Elma na sterczących przedmiotach, zwłaszcza metalowych. Wyładowaniom tym mogą towarzyszyć bardzo ciche dźwięki w postaci syczenia lub świstu, a czasem może być to głośny gwizd. To ostatnie ostrzeżenie od Natury. O włosach, które stają dęba na skutek obecności ładunków elektrycznych w powietrzu, zrobiło się w mediach głośno kilka lat temu, kiedy pewien Amerykanin, Michael McQuilken, wrzucił na swojego bloga stare zdjęcie, na którym on i jego brat radośnie uśmiechają się, nie mając zielonego pojęcia o czyhającym na nich niebezpieczeństwie. McQuilken pisząc o tamtej sytuacji wspomina, że  kiedy uniósł do góry dłoń z obrączką, którą wówczas nosił, zaczęła ona głośno brzęczeć. Chwilę później grupa młodych ludzi zaczęła schodzić w dół, ponieważ gwałtownie spadła temperatura i zaczął padać grad. Wtedy uderzył piorun. McQuilken opisuje błyskawicę jako najjaśniejsze światło, jakie kiedykolwiek widział, porównywalne do światła, które powstaje przy spawaniu. Kilka sekund później rozległ się ogłuszający grzmot, a 18-letni wtedy chłopak zorientował się, że jego młodszy brat został porażony piorunem – upadł na ziemię, a z jego pleców unosił się dym. Chłopiec trafił do szpitala, ponieważ doznał oparzeń trzeciego stopnia, ale udało mu się przeżyć. Jeżeli burza zastanie Cię na szlaku Jeżeli mimo wszystko nie udało Ci się uciec przed burzą i znalazłeś się w jej zasięgu, pamiętaj o kilku, bardzo ważnych rzeczach. Najlepszą ochroną są z zasady wnętrza budynków z instalacją odgromową, budowle o konstrukcji stalowej, baraki z dachem czy ściankami z blachy oraz pojazdy z metalową karoserią (samochody, autobusy, wagony, kabiny kolejek górskich). Względne bezpieczeństwo dają wnętrza budynków, np. schronisk, nawet bez instalacji odgromowej – wtedy najlepiej znajdować się na środku sali, nie przy otwartych oknach i drzwiach, nie dotykać żadnych rur instalacji wodociągowej, gazowej, centralnego ogrzewania i przewodów elektrycznych. Stosunkowo bezpieczne są również stanowiska pod przęsłami kolei linowych i wyciągów, jednak z dala od podpór. Podobnie miejsca pod dużymi mostami, lecz nie w bezpośredniej bliskości filarów i przyczółków. Jeżeli w pobliżu brak bezpiecznego schronienia, unikaj szczytów i grani, niezabezpieczonych wież widokowych, skraju lasu z wysokim drzewostanem i skupisk stojących, zwłaszcza pojedynczych drzew. Szukaj schronienia tam, gdzie istnieje mniejsze prawdopodobieństwo uderzenia pioruna: we wklęsłościach terenu (niecka, wąwóz, nisza, jaskinia) lub w gęstym lesie (jednak nie tam, gdzie rosną drzewa wyższe, niż inne). Jeżeli burza zastanie Cię wysoko w górach, przykucnij, najlepiej stając na plecaku,  aby dodatkowo odizolować się od podłoża. Ludzi zabija napięcie krokowe (różnica potencjałów dwóch punktów podłoża odległych od siebie o długość kroku) – aby je zniwelować należy złączyć stopy i trzymać kolana razem. Nie wolno przeczekiwać burzy w okolicach żlebów, cieków wodnych i metalowych elementów asekuracyjnych, np. łańcuchów i drabin. Jeżeli wybrałeś się w góry większą grupą, w trakcie burzy jej członkowie powinni się rozdzielić – każdy chroni się indywidualnie. Przemierzanie szlaków podczas burzy mogą poważnie utrudnić gwałtowne opady deszczu i gradu, które powodują, że szlaki stają się bardzo śliskie. Uciekając przed burzą należy zachować ostrożność i stalowe nerwy. Powodem śmierci wcale nie musi być porażenie piorunem. Kilka lat temu w Tatrach turystka zbiegając z okolic Czarnego Stawu pośliznęła się tak niefortunnie, że upadając uderzyła głową o skały. Upadek okazał się śmiertelny. Pierwsza pomoc w przypadku porażenia piorunem W przypadku porażenia piorunem niezwłocznie należy wezwać pomoc medyczną, a zanim ratownicy przybędą, zabezpieczyć miejsce wypadku (dbaj przede wszystkim o bezpieczeństwo swoje i osób, którym nic się nie stało!), ogrzać poszkodowanego (nakryć kurtką, śpiworem lub folią NRC), ułożyć w pozycji bezpiecznej i poczekać na wznowienie akcji serca – najczęściej wraca sama, w kilkanaście sekund po porażeniu prądem. Jeżeli akcja serca zostanie zatrzymana, trzeba przeprowadzić reanimację i spróbować ją przywrócić, wykonując resuscytację krążeniowo-oddechową do czasu przekazania poszkodowanego w ręce służby medycznej. WAŻNE! Osobę porażoną piorunem można dotykać, nie porazi Cię prądem! Poszkodowany porażony piorunem może Cię nie widzieć i nie słyszeć na skutek uszkodzenia oczu i bębenków słuchowych. Wbrew przesądom, telefon komórkowy nie ściąga piorunów, choć lepiej unikać rozmawiania przez niego podczas burzy. Warto dobrze zabezpieczyć go przed deszczem (na przykład wkładając go do foliowego woreczka), aby w razie konieczności wezwania pomocy można było z niego bez problemu skorzystać. Numer alarmowy do GOPR/TOPR to 601 100 300 lub 985. Przewodnik obserwatora burz Dzięki uprzejmości Sieci Obserwatorów Burz, mam dla Was 5 egzemplarzy „Przewodnika obserwatora burz”, które pomogą Wam rozpoznawać dwa rodzaje burz, ich cechy charakterystyczne, umiejscowienie i kolejność występowania zagrożeń takich jak silny wiatr, opady gradu czy trąby powietrzne, dzięki czemu dowiecie się również, jak się przed nimi chronić. Przewodniki trafią do pierwszych 5 osób, które w komentarzach poniżej napiszą, że takowych potrzebują. var metaslider_2935 = function($) { $('#metaslider_2935').nivoSlider({ boxCols:7, boxRows:5, pauseTime:3000, effect:"fade", controlNav:true, directionNav:true, pauseOnHover:true, animSpeed:600, prevText:"<", nextText:">", slices:15, manualAdvance:false }); }; var timer_metaslider_2935 = function() { var slider = !window.jQuery ? window.setTimeout(timer_metaslider_2935, 100) : !jQuery.isReady ? window.setTimeout(timer_metaslider_2935, 1) : metaslider_2935(window.jQuery); }; timer_metaslider_2935(); Opracowano na podstawie: Andrzej Matuszczyk, „Wypadki przewodnickie w górach”, materiały TOPR Post Poradnik: Jak chronić się przed burzami w górach? pojawił się poraz pierwszy w WITH LOVE.