dwa kółka i spółka
Podsumowanie 2015 roku
Mija kolejny rok. Kolejny pokręcony rok. Z mnóstwem zawirowań, ale kończący się raczej długa prostą, chwilą oddechu, zasłużonym spokojem. Wreszcie :) Co więc się udało, a co nie?Motocyklowo to było bardzo dobre 12 miesięcy, które kończę z wynikiem 30784 przejechanych kilometrów (prawie 8 tyś na Kostku i prawie 23 tyś na Olivierze).- Projekt Afryka Zachodnia - Przez Wagadugu 2015 czyli Ruda na Czarnym Lądzie wypalił znakomicie. Co prawda, nie udało się dojechać to Togo, Beninu ani Ghany, ale przygoda była i tak fantastyczna i wystarczająca na zaspokojenie afrykańskiego apetytu, przynajmniej na jakiś czas,- po raz kolejny pośmigałam po alpejskich przełęczach, - byłam w Rumunii :) Nie mogę powiedzieć, że ją zwiedziłam, bo nie było ani czasu ani pogody, żeby to stwierdzenie było prawdziwe, ale byłam. I pewnie kiedyś tam wrócę "dokończyć dzieła"."Nadprogramowo" udało mi się:- trzeci rok z rzędu odwiedzić Czarnogórę - i tym razem nie była to samotna podróż,- objechać Bornholm,- zrobić czterodniowy tour "dookoła" Polski.Ponadto wzięłam udział w kilku moto-kursach, zlotach, pokręciłam się po Polsce, Słowacji, Czechach, opowiedziałam o swoich wojażach w ramach spotkań (nie tylko) podróżniczych/motocyklowych. Przede wszystkim jednak poznałam (osobiście, nie wirtualnie) wspaniałych ludzi, dzięki którym moja lista inspiracji podróżniczych znacznie się wydłużyła. Zresztą - sprawdźcie sami:- Wiesia i Krzysiek Rudź - czyli Rudzie... Ludzie Podróżują- Kinga Tanajewska - On Her BikeNad nie-motocyklowymi celami nadal pracuję. Dalej poprawiam formę pod okiem Wojtka. Zaczęłam biegać, choć to trochę na wyrost powiedziane - raczej szurać przez kilka km na raz. Ale z formą chyba najgorzej mimo wszystko nie jest, co potwierdziły bezproblemowe i bezzakwasowe wyjazdy na narty (a taryfy ulgowej oczywiście nie było).Uczciwie muszę jednak przyznać, że wciąż mało w siebie wierzę. Często mam wrażenie, że inni wierzą we mnie bardziej niż ja sama. I dalej się przejmuję tym, co inni mówią, dalej mnie to rusza. Choć chyba trochę mniej. Tak jak mniej mnie dotykają absurdy w pracy - pomimo nowego stanowiska w tym roku, większej presji i cięższych wyzwań chyba daję całkiem nieźle radę, nawet jeśli czasami mam ochotę rzucić to wszystko w diabły.Jedna rzecz na pewno się udała. Po 3,5 roku - wreszcie wyszłam na prostą. Tyle trwało to jak upadłam, pogrążyłam się, odbiłam od dna, żeby muł zassał mnie jeszcze bardziej, straciłam chęć do życia i nadzieję na lepsze jutro. Tyle trwało zmaganie się z demonami przeszłości i zamykanie rozdziałów niedokończonej książki. Tyle trwało walczenie z codziennością, przeciwnościami i całym bagażem, które sprezentowało mi "życie". Tyle trwało pozbieranie się, zamknięcie skrzynki z napisem "przeszłość" na kłódkę i wyrzucenie klucza. Udało się wreszcie zacząć "nowe życie". Dzięki za wsparcie tym, którzy mnie wspierali. Może wszystko w końcu poukłada się na dobre. :)Tak czy inaczej - to był dobry rok. I niech kolejny nie będzie gorszy - czego sobie i wszystkim życzę.