Góry dają człowiekowi wszystko

marcogor o gorach

Góry dają człowiekowi wszystko

Pielęgnuj swoje marzenia. Trzymaj się swoich ideałów. Maszeruj śmiało według muzyki, którą tylko ty słyszysz. Wielkie biografie powstają z ruchu do przodu, a nie oglądania się do tyłu. — Paulo Coelho Góry dają człowiekowi, poprzez zdobywanie wzniesień nieograniczony kontakt z przyrodą – poczucie wewnętrznego wyzwolenia, oczyszczenia, niezależności. Kto chce naprawdę odnaleźć samego siebie, musi nauczyć się obcowania z przyrodą, bo oczarowanie jej pięknem wprowadza bezpośrednio w ciszę kontemplacji. Góry są wyzwaniem, góry prowokują człowieka, istotę ludzką, młodych i nie tylko młodych do dokonania wysiłku w celu zwyciężenia samego siebie. Dolinka Kobyla i mur Hrubego w tle oraz Ciemnosmreczyńskie stawy po lewej W górach wiosna zawitała Już zakwitły poziomki na łąkach podsudeckich wśród zielonej koniczyny bielutkie kwiatuszki i przyciągają wzrok swoją nieprzeciętną krasą. Ich niewinne wianuszki płateczki rozchyliły przyglądają sie starym Sudetom i lasom góry stoją całe w chmurach i błękicie nieba no i czego nam do szczęścia jeszcze więcej trzeba Śnieżka dumna cesarzowa szczyt w koronie śniegu Karkonosze przycupnęły także całe w bieli popatrz wokół tak wiosennie wesoło i pięknie w barwach żółci zieleni bieli i błękitach w śród kaczeńców poziomek stokrotek i fiołków Sudety groźnym kordonem szczelnie otoczyły te łąki pachnące i strumienie szemrzące pośród kwiatów kolorowych kamieni milczących A urok krajobrazu śpiew skowronka dopełnił i słońca złocistego gorące promienie. Kotlina Kłodzka widziana z Gór Stołowych Tak właśnie, marzy mi się już wiosna i długie słoneczne dni, gdy można wędrować przez góry bez końca, wylegiwać się na kwiecistych polanach z widokiem na szczyty i wsłuchać w dzwięki strumyka. A także zanurzyć się w budzącej do życia przyrodzie, a może usłyszeć cichy zew natury. Teraz mamy ferie w Małopolsce i mam ochotę wyskoczyć gdzieś z rodziną mimo wszystko. Bardzo bogatą ofertę, dostępne wczasy zarówno w Polsce jak i poza granicami kraju znalazłem na stronie http://www.jaworzyna.com.pl/. Biuro podróży Jaworzyna Tour ma ofertę wczasów wypoczynkowych dla dzieci, młodzieży i studentów. Może by wybrać się z córką do Kotliny Kłodzkiej i spenetrować dokładnie jej tajemnice? Stare miasta pełne historii, tajemnicze sztolnie, bajkowe zamki? Decyzja należy do mnie, ale każdy z nas może urwać się na kilka dni na ferie z dzieckiem… Z górskim pozdrowieniem Marcogor Podobne zdjęcia: [See image gallery at marekowczarz.pl]

Zawrat i Tatry

marcogor o gorach

Zawrat i Tatry

Kocham je. Patrzą na mnie zawsze jednakowe, zawsze jednako zimne i smutne i zawsze wierne. Kocham je. Nauczyły mnie myśleć i czuć, słowa w rytm układać i barwić, i zsyłają mi sny, lekkie palce kładą mi na oczy i przymykają mi powieki, a potem chylą mi głowę w tył , dotykają palcem mych ust i mówią cicho: milcz. Kocham Tatry. Kocham ich pustkę i milczenie, ich martwość o spokój posępny. W ich mgłach błąka się myśl moja i szuka dawnych swoich wierzeń i miłości, uczuć i siły. Po ich dolinach i przełęczach chodzi myśl moja i smuci się, że nie może być ogniem w ogniu, wichrem w wichrze, światłem w świetle; że nie moża być z wami, być waszym, o duchy żywiołów! Nad potokami usiada myśl moja i smuci się…  grań Krywania z tyłu Stanąłem na przełęczy… świat czarów pode mną! Wzrok zdumiony weń topię – podziw duszę tłoczy… Dołem – stawy czernieją, jak piór pawich oczy, W górze – pieśń! … ale myślą stworzona nadziemną. Pieśń runami granitów pisana przede mną! Skamieniały sen Stwórcy, dumny sen, uroczy! Tam – ku krańcom pustyni gwiazda dnia się toczy, Płoną szczyty – tam z głębin wstaje wieczór ciemno. Siadłem – cisza na górach – oko stawów drzymie, Patrzę w Tatry, w te runy przedwiecznej zagadki; Chciałbym przejrzeć, przeniknąć jej myśli olbrzymie. Wiatr – bajarz lekkim palcem strunę marzeń trąca, Z wolna uchodzą z serca goryczy ostatki, O! tu siedzieć i słuchać, i dumać bez końca! ( Franciszek Nowicki ) Dolina Kieżmarska i Jastrzębia Turnia z przodu A wracając do rzeczywistości marzy mi się już lato i ciepełko na polu, co by można na działce rozłożyć np. baseny ogrodowe intex. I opalać się, a w góry chodzić bez potrzeby ubierania się na cebulkę… Firma Mumo sprzedaje także akcesoria turystyczne (kije do nordic walking, kije trekkingowe, plecaki, maty, śpiwory). Ale kupimy w ich sklepie również pontony, czy materace do szaleństw na wodzie, a nawet dmuchane sofy, gdy odwiedzą nas niezapowiedziani goście. Z górskim pozdrowieniem Marcogor Podobne zdjęcia: [See image gallery at marekowczarz.pl]

Spacer nad karkonoskimi kotłami do Słonecznika i Pielgrzymów

marcogor o gorach

Spacer nad karkonoskimi kotłami do Słonecznika i Pielgrzymów

Pora na dalszą część opowieści o pewnym listopadowym weekendzie spędzonym w Karkonoszach w aurze bardziej przypominającej środek zimy niż jesień. Po nocy spędzonej na Równi pod Śnieżką w schronisku Śląski Dom, gdzie zakończyłem wcześniejszą wędrówkę, rano ruszyłem dalej przed siebie. Postanowiłem trzymać się ściśle głównego grzbietu, którą prowadzi arcywygodną droga, by polować na górskie panoramy, które miałem nadzieję znowu ujrzeć mimo przewalającej się mgły. I pogoda znowu była na tyle łaskawa, że dane mi było ujrzeć niejedno piękno natury tego dnia. Szlak po Równi nad Śnieżką prowadzi widokową granią Drogą Przyjaźni Polsko – Czeskiej. Mnóstwo tu zazwyczaj spacerowiczów, gdyż wygodny, prastary trakt, którym biegnie czerwono znakowany Główny Szlak Sudecki sprzyja rodzinnym, weekendowym spacerom. W taką zimową, mroźną aurę nie spotkałem jednak nikogo. Miałem więc góry tego dnia tylko dla siebie i swej towarzyszki wycieczki. Przemieszczając się tą trasą mogłem podziwiać głębokie kotły polodowcowe, które raz po raz wyłaniały się z czeluści mgły. Równia pod Śnieżką to płaska rozległa przestrzeń o powierzchnia ok. 9 km², położona na wierzchowinie Śląskiego Grzbietu. Idąc tym głównym grzbietem Karkonoszy po noclegu na Równi, najpierw po prawej podziwiałem Kocioł Łomniczki, gdzie w dole skryty jest Symboliczny Cmentarz Ludzi Gór. Kocioł ten, leżący u podnóża Śląskiego Domu jest najgłębszym kotłem karkonoskim. Natomiast po czeskiej stronie zachwycały urwiste skaliste stoki Úpskiej Jámy, będącej najwyższą częścią doliny Obří důl. Przyrzekłem sobie, że wrócę tu, aby przejść całą tę zachwycającą dolinę. Śnieżka widziana z Równi pod Śnieżką Idąc spokojnym tempem minąłem rozdroże szlaków przy pozostałościach schroniska Strażnica i zacząłem okrążać wspaniały Kocioł Małego Stawu, którym wędrowałem dzień wcześniej do schroniska Samotnia i dalej. Na dnie kotła powstało przecudne jezioro cyrkowe, zwane Małym Stawem. Patrząc na nie z góry, upewniłem się, że to jedna z najurokliwszych scenerii górskich jakie poznałem. W północno-wschodniej części kotła, właśnie nad Małym Stawem, znajduje się słynne schronisko PTTK „Samotnia”. Na garbie morenowym, zamykającym od północy Kocioł Małego Stawu, na wysokości 1158 m n.p.m. znajduje się z kolei dawny Domek Myśliwski, wzniesiony w 1924 r., pełniący obecnie funkcję ośrodka informacyjnego parku. Wszystko to, jak także znajdujące się powyżej schronisko Strzecha Akademicka, było doskonale widoczne tego dnia. Pogoda zaczęła mi coraz bardziej sprzyjać, co było też ważne w kontekście robienia ciekawych zdjęć. Kiedyś w Wielkim Żlebie (Slalomowym) opadającym stromo poniżej mego szlaku uprawiano, z przerwami ze względu na wymogi ochrony przyrody, zawody narciarskie („Slalom Wiosenny”, „Slalom Czekoladowy”, zawody o „Puchar Samotni”). Kocioł Małego Stawu i Śnieżka w tle Szedłem dalej, przyglądając się zmieniającym widokom na zerwy kotła Małego Stawu, by wkrótce ujrzeć kolejne jeziorko w dole, tym razem Wielki Staw w kotle Wielkiego Stawu. To największe polodowcowe jezioro cyrkowe w Karkonoszach. Zbocza kotła porasta bogata górska roślinność subalpejska i naskalna – sasanka alpejska, pierwiosnka maleńka, kosodrzewina. Głębokie kotły polodowcowe otoczone urwistymi skałami nadają Karkonoszom wysokogórski charakter, co doskonale rzucało się w oczy właśnie, gdy stałem nad wysokim, stromym urwiskiem. Na krawędzi kotła znajdowało się kiedyś schronisko im. Księcia Henryka, które spłonęło w 1946. Do dziś widoczne są dobrze zachowane fundamenty. formacja skalna Słonecznika Po tych emocjach wędrówki nad stromymi urwiskami dotarłem do jednej z najbardziej rozpoznawalnych skał karkonoskich, czyli popularnego Słonecznika. Również w zimowej szacie wygląda wspaniale i dumnie góruje nad otoczeniem. Ta formacja skalna, składająca się z kilku silnie spękanych granitowych ostańców, z których północny filar, oglądany od wschodniej strony przypomina wykutą w skale postać ludzką wznosi się na wysokość 12 m. Góruje nad Karpaczem Górnym i okolicami, jest najbardziej charakterystyczną i najlepiej widoczną skałą w Karkonoszach, którą widać prawie z całej Kotliny Jeleniogórskiej. W 1906 wrocławski oddział RGV ufundował przy Słoneczniku kamienną ławkę, zachowaną do dzisiaj. Na kamiennych tablicach są nazwiska fundatorów (Rentner H. Schultze; Professor dr W. Körber; Schulrat Dr P. Handloss) i data 1906. Ze „Słonecznika” roztacza się przepiękna panorama na wschodnią i północno-wschodnią część Karkonoszy, a na pierwszym planie w kierunku północnym są „Pielgrzymy” i „Polana” dalej zaś Karpacz i Kotlina Jeleniogórska. słynna kamienna ławeczka przy Słoneczniku I właśnie ta równie znana formacja skalna, czyli Pielgrzymy były kolejnym moim celem. Wystarczyło zejść trochę w dół żółtym szlakiem by znaleźć się przy nich. Te olbrzymy składają się z trzech potężnych grup skalnych, oraz kilku mniejszych i wielu pojedynczych bloków. Występują tu liczne spękania biegnące w trzech kierunkach (cios granitowy), kociołki wietrzeniowe, różne formy wietrzenia i inne zjawiska geologiczne. O każdej porze roku robią niesamowite wrażenie, jak mały człowieczek stanie przy tych olbrzymach! Z tego miejsca pozostało mi tylko zejść ponownie na znaną mi już Polanę Bronka Czecha, nazwaną tak na cześć naszego słynnego narciarza przedwojennego, a stamtąd dostać się do Karpacza, gdzie rozpoczęła się moja wycieczka i miała zarazem zakończyć. turystka przy Pielgrzymach Jako, że zszedłem do Karpacza Górnego mogłem jeszcze spokojnie zwiedzić słynną Świątynię Wang. To ewangelicki kościół przeniesiony w 1842 z miejscowości Vang, leżącej nad jeziorem Vangsmjøsa w Norwegii. Konstrukcja kościoła wykonana jest bez użycia gwoździ, wszystkie połączenia zrealizowano przy pomocy drewnianych złączy ciesielskich. Wnętrze świątyni ozdobione jest oryginalnymi zdobieniami i rzeźbami. Bryła obiektu podczas prac konserwatorskich, zgodnie z XIX-wiecznymi trendami konserwatorskimi, uległa znacznej rozbudowie. Dobudowano też wysoką kamienną dzwonnicę, która chroni drewnianą świątynię przed wiatrem znad Śnieżki. Po obejściu kościółka udałem się jeszcze na przykościelny cmentarz, gdzie pochowani zostali zarówno wierni z miejscowej parafii, jak również osoby, które zginęły w górach lub w nich zmarły. świątynia Wang w Karpaczu Po kolejnym intensywnym dniu, pełnym wielu doznań pozostało mi tylko znaleźć sobie nocleg i odnaleźć swój samochód pozostawiony u mechanika dzień wcześniej. Zawitałem więc ponownie do wypróbowanego już Hotelu Greno. Hotele w Karpaczu są różne, ale ten w centrum Karpacza, bezpośrednio przy krzesełkowym wyciągu narciarskim Biały Jar jest najlepszy. Oprócz pokojów i apartamentów dla gości dostępne są sauny i basen  z jacuzzi, co dla zmęczonego ciała ma kapitalne znaczenie. A rodziny z dziećmi znajdą tu również salę zabaw dla dzieci. Nocleg tutaj to był ostateczny koniec mej kolejnej przygody i spotkania z Karkonoszami oraz Karpaczem. Na koniec jak zwykle zapraszam do obejrzenia galerii zdjęć z wypadu. Z górskim pozdrowieniem Marcogor [See image gallery at marekowczarz.pl] Podobne zdjęcia: [See image gallery at marekowczarz.pl]

Śnieżka zdobywana w zimowej aurze

marcogor o gorach

Śnieżka zdobywana w zimowej aurze

Mamy teraz środek zimy, ale takiej bardziej na niby, która pojawia się i znika… Raz jest, a za chwilę jej nie ma. W wysokich górach dopiero obecnie dosypuje coś więcej śniegu, przedtem to były bardziej lodowe góry, niż śnieżne. Niższe pasma to nadal głęboka jesień, szlaki bardziej błotniste niż zmrożone… Ale nie zawsze tak było, jeszcze kilka lat temu od listopada do kwietnia potrafiła trzymać w górach ostra zima! Niektórzy tęsknią do takiej srogiej pogody i prawdziwie zimowych warunków na szlakach. Ja jako przedstawiciel ciepłolubnych bardziej czekam i tęsknię za wiosną, rozkwitem zieleni, ciepłym zefirkiem na dworze. I gorącym, upalnym latem, z długim dniem, gdy nie trzeba nakładać na siebie kilka warstw odzieży, żeby przetrwać górską wędrówkę… A także kolorową jesienią, gdy ubarwiona natura wszystkimi kolorami jest najpiękniejsza. Ale i mi zdarzaja się zimowe wypady w góry. Pory roku mamy obecnie tak przewrotne, że nawet w czasie listopadowej wycieczki na Śnieżkę, najwyższy szczyt Sudetów trafiła mi się zimowa aura z siarczystym mrozem! Ale to raczej wyjątek potwierdzający regułę ocieplenia klimatu.  Ale skupmy się na moim prawie zimowym spacerze na kulminację Karkonoszy odbytą z Karpacza. Doszedł on do skutku po pewnych perturbacjach z moim samochodem. Nieprzewidziana awaria podczas podróży zmusiła mnie do przymusowego postoju właśnie w tym regionie. Jako, że posiadam japońską starą brykę, byłem zmuszony szukać oryginalnych części zamiennych, w czym bardzo pomocna była firma http://www.mamauto.pl/. Sklep zajmuje się sprzedażą oryginalnych części samochodowych, a na ich stronie można znaleźć takowe do wielu modeli pojazdów. oznaczenie miejsca anomalii grawitacyjnej w Karpaczu Wracając do górskiej eskapady, mimo przelotnych opadów śniegu, mgły i siarczystego mrozu  miała ona swój urok, o czym przekonacie się oglądając zdjęcia z wypadu. Wyruszyłem Drogą B.Czecha z Karpacza, czyli wyznakowanym na zielono szlakiem, obok znanej anomalii grawitacyjnej. To zjawisko rejestrowane w Karpaczu Górnym na ul. Strażackiej, polegające na samodzielnym przemieszczaniu się obiektów kolistych i cieczy pozornie w górę po szosie. Uważa się, że zjawisko jest przykładem złudzenia optycznego, tak zwanej magicznej górki – w rzeczywistości szosa obniża się po zboczu doliny, mimo że prowadzi w górę rzeki. Jednak niektórzy uznają to za rzeczywistą anomalię i wierzą, iż w tym miejscu przyciąganie ziemskie jest o 4% słabsze. Żadna z tych teorii nie została poparta wiarygodnymi dowodami. Ot taka ciekawostka na drodze zwykłego, prostego turysty… Żeby ją odnaleźć musiałem trochę zboczyć ze szlaku. potok Łomnica w drodze do Samotni Tak doszedłem na Polanę Bronka Czecha, miejsce, gdzie ścieżki rozchodzą się w różne strony. Ja wybrałem niebieski szlak prowadzący do kotła Małego Stawu i schroniska Samotnia. Równoległe biegnie tam ścieżka przyrodnicza „Wokół Kotłów Wielkiego i Małego Stawu”. Szybko doszedłem nad brzeg stawu i do samego schroniska. To chyba jedno z najurokliwszych miejsc w całych Karkonoszach, a Samotnia to kultowe wręcz miejsce dla turystów. Niestety tym razem mgła spowiła wszystko dookoła pod białą, nieprzeniknioną płachtą. Wiem jednak jak wygląda niesamowity urok tego miejsca z czasów innego pobytu, który opisałem tutaj. Wtedy pozostało mi zagrzać się w przytulnym budynku schronu i ruszyć dalej pod górę. schronisko PTTK Strzecha Akademicka Już po kwadransie czekały na mnie progi kolejnego schroniska, równie słynnej Strzechy Akademickiej. Tu zjadłem ciepły, rozgrzewający posiłek przed dalszą wedrówką w coraz mroźniejsze górskie powietrze. Mimo zimna, śnieżne pejzaże dookoła mnie były cudne, a zimowe wytwory natury raz po raz zachwycały całego mnie. Taka zmrożona przyroda, ta żywa i także nieożywiona potrafi być niezwykła. Teraz czekało mnie dłuższe podejście Śląską Drogą na Przełęcz pod Śnieżką. Była to o tyle wygodna trasa, że w dużej części prowadziła równiutkim chodnikiem. Takie te Karkonosze są, bardzo skomercjalizowane i oplecione infrastrukturą dla spacerowiczów z kolejki krzesełkowej, która dociera na pobliską Kopę. Ale mimo tych cywilizacyjnych udogodnień Karkonosze urzekły mnie, tym bardziej, że w taką pogodę nie spotkałem na szlaku żadnych turystów! zmrożone trawy przy szlaku Z przełęczy bez przestoju zacząłem wspinać się skalistym, czarnym szlakiem, mimo oblodzeń dość sprawnie, przy pomocy metalowych barierek. Zamrożone poręcze, stopnie, łańcuchy, a zwłaszcza oblodzone ambony widokowe wyglądały bajecznie mimo braku górskich widoków. Sceneria podejścia na szczyt Śnieżki przypominała mi sceny z filmu o królowej śniegu… było naprawdę bosko. A wkrótce moim oczom ukazał się cały zalodzony budynek obserwatorium na szczycie, który na długi czas zamknął mi usta z zachwytu! Jak się okazało cały wierzchołek okazał się być krainą śniegu i lodu, a wszystkie budowle zalodzone, jakby  „nieżywe” i odcięte od realnego świata. Ale ten widok lepiej oddadzą fotki z wyprawy. Opisałem już to miejsce kiedyś tutaj. budynek Obserwatorium Wysokogórskiego Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej z restauracją (charakterystyczne „dyski”) z 1974. Pozwiedzałem wszystko, co sie dało, zwłaszcza zabytkową Kaplicę św.Wawrzyńca, która była dostępna i poszedłem do restauracji na szczycie, żeby się ogrzać. Siedząc tak po pewnym czasie stwierdziłem, że się przejaśnia, mgły zaczynają opadać, a tu i ówdzie pokazują się widoczki. Nawet słońce zaczęło nieśmiało, od czasu, do czasu pokazywać swoje oblicze. Wyskoczyłem więc z ciepełka, by złapać kilka ciekawych, górskich panoram. Pogoda zrobiła sie tak dynamiczna, że postanowiłem pomału schodzić z powrotem na Rówień pod Śnieżką, by zrobić po drodze kilka interesujących fotek. Zwłaszcza gra ruchomej mgły i nieśmiałych promieni słońca robiła wrażenie na czułej duszy fotografa. Oczywiście dektowałem się zejściem bardzo długo, by nałapać tych niezwykłych zjawisk jak najwięcej. W końcu i tak miałem zejść na przełęcz i przenocować w schronisku Śląski Dom. Stwierdziłem, że pogoda nastraja na tyle optymizmem, że nie warto schodzić w dół, tylko czekać do następnego dnia na rozwój wypadków. Rówień pod Śnieżką z widocznym schroniskiem Zarezerwowałem pokój w schronisku, do wieczora obserwując ciekawe zjawiska na niebie i fotografując odsłaniające się górskie uroczyska, jak pobliski Kocioł Upy. Niestety nie było mi dane obejrzeć efektownego zachodu słońca, gdyż na koniec dnia znowu wszystko spowiła mgła. Ale tak to już bywa w górach, nieraz tylko na chwilę odsłonią nam rąbka swojego, tajemniczego piękna. Ja tego krótkiego, bo listopadowego dnia przeżyłem wiele momentów, które urzekły mnie swoim czarem związanym z tą górską krainą. Jako, że wieczór był długi pozostało mi zdobywać nowe górskie znajomości na sali restauracyjnej w Śląskim Domu, przy kolejnych grzańcach na rozgrzewkę… Śląski Dom na Równi pod Śnieżką na wysokości 1400 m.npm A potem już w swoim pokoju przemyśliwać o Duchu Gór, czyli Karkonoszu, którego obecność można było tutaj wyczuć lepiej niż gdziekolwiek indziej. Ale w końcu to był jego teren, jego góry, a ja byłem tylko małym intruzem, którego znowu urzekła potęga i magia gór. Który to już raz…? Rano miały na mnie czekać kolejne doznania, ale o kolejnych mych karkonoskich przygodach przeczytacie w nastepnej części tej opowieści już niebawem. Na koniec zapraszam do obejrzenia fotorelacji z tej krótkiej wycieczki. Z górskim pozdrowieniem Marcogor [See image gallery at marekowczarz.pl] Podobne zdjęcia: [See image gallery at marekowczarz.pl]

Z Piwnicznej szlakiem granicznym przez Eliaszówkę do rezerwatu Biała Woda i Jaworek

marcogor o gorach

Z Piwnicznej szlakiem granicznym przez Eliaszówkę do rezerwatu Biała Woda i Jaworek

Z Piwnicznej szlakiem granicznym przez Eliaszówkę do rezerwatu Biała Woda

marcogor o gorach

Z Piwnicznej szlakiem granicznym przez Eliaszówkę do rezerwatu Biała Woda

Spotkanie ze sławą polskiego himalaizmu – Kingą Baranowską

marcogor o gorach

Spotkanie ze sławą polskiego himalaizmu – Kingą Baranowską

Jeszcze w okresie przedświątecznym udało mi się być na spotkaniu z polską, wybitną himalaistką Kingą Baranowską. Prelekcja w jej wykonaniu odbyła się w resturacji „Jaś Wędrowniczek” w Rymanowie. Jednym z właścicieli jest tam Pani Justyna Szepieniec, która też bywała na wyprawach w Himalaje, m.in. na ostatniej śp. Piotra Morawskiego. Dzięki swoim koneksjom już o dłuższego czasu zaprasza do siebie w Beskid Niski sławnych, polskich himalaistów. W grudniu właśnie, jako jedna  z ostatnich wielkich postaci dotarła tam Kinga Baranowska, by opowiedzieć o swoich wielu eskapadach w najwyższe góry świata. Ponad dwugodzinne opowieści ubarwiła mnóstwem świetnych zdjęć, nie tylko z samych gór, ale także z równie ciekawej podróży do podnóży Himalajów, czy Karakorum. Jak powiedziała, samo dotarcie do bazy głównej czasem nastręczyło więcej trudności, niż sam atak szczytowy.  Kinga Baranowska Kinga to młoda, ładna kobieta, więc słuchało sie jej doskonale… Aż dziw bierze, że taka filigranowa osoba ma tyle sił na wspinaczkę i walkę z zimnem w strefie śmierci. Jest członkinią kadry narodowej Polskiego Związku Alpinizmu, a także członkinią zarządu Klubu Wysokogórskiego Warszawa, z wykształcenia geograf i ekonomistka. Zdobyła już dziewięć ośmiotysięczników. Jest pierwszą Polką na ośmiotysięcznikach Dhaulagiri, Manaslu i Kanczendzondze. Realizuje stworzony przez siebie program „Kobieca Korona Himalajów” czyli zdobycie wszystkich 14 ośmiotysięczników. Jest to program sportowy zakładający wejścia bez używania dodatkowego tlenu z butli. I pomyśleć, że ta drobna dziewczyna pochodzi z Wejherowa, nad polskim morzem. Justyna Szepieniec zapowiada gwiazdę wieczoru Pierwsza wyprawa Baranowskiej w Himalaje miała miejsce jesienią 2003 r.; wówczas zdobyła szczyt Czo Oju na granicy Tybetu i Nepalu. Następnego roku brała udział w wyprawie na siedmiotysięcznik Szczyt Zwycięstwa w górach Tienszan. 22 lipca 2006 r. powróciła w góry wysokie, by stanąć na szczycie Broad Peak w Karakorum. 11 czerwca 2007 r. w ramach aklimatyzacji zdobyła najwyższy szczyt Ameryki Północnej – Denali (McKinley), natomiast 18 lipca 2007 r.  stanęła na wierzchołku kolejnego ośmiotysięcznika – Nanga Parbat po wspinaczce na niego ścianą Diamir. Jesienią tego samego roku 2007 podjęła próbę wejścia na Dhaulagiri od strony północno-wschodniej (musiała zawrócić 100 metrów przed szczytem). pokaz slajdów W 2008 r. Kinga Baranowska na dwóch ośmiotysięcznikach stanęła jako pierwsza Polka w historii: 1 maja na Dhaulagiri, siódmym co do wysokości szczycie świata (8167 m n.p.m.) oraz 5 października na Manaslu (8156 m n.p.m.), ósmym szczycie świata. Wierzchołek Kanczendzongi, osiągnięty 18 maja 2009, jest najwyższym jak dotąd osiągnięciem Baranowskiej, a Polska została pierwszym krajem, którego przedstawicielki zdobyły wszystkie szczyty o wysokości ponad 8000 m. 6 września 2009 r. rozpoczęła kolejną wyprawę, której celem był najniższy z ośmiotysięczników, tybetańska Sziszapangma, szczytu jednak nie udało się zdobyć. 27 kwietnia 2010 r. Kinga Baranowska i Piotr Pustelnik stanęli na dziesiątym szczycie świata – Annapurnie. Jest to drugie polskie kobiece wejście na ten wierzchołek. Kinga w rynsztunku bojowym Dwukrotnie próbowała zdobyć najtrudniejszy ośmiotysięcznik świata K2 (2010 i 2011), jednak w obu tych sezonach nikomu nie udało się stanąć na szczycie od strony pakistańskiej. 25 maja 2012 r. Kinga Baranowska stanęła na Lhotse (8516 m n.p.m.), czwartym co do wysokości szczycie świata, wznoszącym się w Himalajach Wysokich, na granicy Nepalu i Chin. W kwietniu i maju 2013 próbowała wraz z Rafałem Fronią zdobyć Makalu, jednak ze względu na złą pogodę zmuszona była zakończyć wyprawę bez osiągnięcia szczytu. Jak widać nie wszystkie jej wyprawy zakończyły się powodzeniem. Ma tę zaletę, że potrafi podjąć decyzję o odwrocie i jest cierpliwa w realizacji swoich marzeń. To dobrze wróży w jej szansach na powodzenie zamierzeń wysokogórskich. Powinna być obecnie wzorem dla nas, że czasem warto odpuścić, bo góry poczekają. Piszę to w kontekście aktualnych wydarzeń w Tatrach, gdzie przez dziesięć dni zginęło 14 osób! Może warto wziąć przykład z najlepszej polskiej himalaistki? W Tatry chyba prościej powrócić, niż w Himalaje? A na pewno taniej i szybciej…. Himalaje w tle Chluba polskiego himalaizmu swój wykład ubogaciła mnóstwem slajdów. Niektóre pozyskane od jej górskich partnerów, jak Simon Moro. Kinga Baranowska dostała Złoty Krzyż Zasługi „za zasługi dla rozwoju sportów wysokogórskich, za promowanie imienia Polski w świecie”. Ma też nagrodę Ministra Sportu za wspinaczkę na trzeci szczyt świata. Otrzymała „Kolosa 2008” w kategorii „ALPINIZM”, za zdobycie w ciągu jednego roku dwóch ośmiotysięczników: Dhaulagiri oraz Manaslu. Została też  Kobietą Roku miesięcznika „Shape” w kategorii „Kobiety, które zmieniają świat”. Wyróżnień ma wiele jak widać, ale mnie urzekła jej skromność i duża pokora wobec gór, o których tak pięknie potrafi opowiadać. Również cierpliwość to jej cecha, którą powinniśmy sobie my sami przyswoić w czasie naszych wycieczek górskich i planowania kolejnych. Kinga wie, co znaczy czekać na następną wyprawę… ja i gwiazda wieczoru Jej wejścia na wierzchołki ośmiotysięczników: 2003 – Czo Oju (8201 m) 2006 – Broad Peak (8048 m) – druga Polka na szczycie 2007 – Nanga Parbat (8125 m) – wejście ścianą Diamir 2008 – Dhaulagiri (8167 m) – pierwsza Polka w historii 2008 – Manaslu (8156 m) – pierwsza Polka w historii 2009 – Kanczendzonga (8598 m) – pierwsza Polka w historii 2010 – Annapurna (8091 m) – drugie polskie kobiece wejście 2012 – Lhotse (8516 m) – trzecie polskie kobiece wejście, pierwsze bez używania tlenu z butli 2015 – Gaszerbrum II (8035 m) Kinga Baranowska z Justyną Szepieniec Jeśli ktoś będzie miał okazję uczestniczyć w jej prelekcji to niech skorzysta. Spotkanie z tą miłą, prostą, a przecież sławną i utytułowaną dziewczyną zrobi na was duże pozytywne wrażenie. A myślę, że podczas różnych festiwali filmów górskich to nie takie trudne. Ja miałem to szczęście, że widzów nie było zbyt dużo na sali w Rymanowie. Dlatego była możliwość spokojnej rozmowy po prelekcji, zadania bardziej prywatnych pytań, czy zrobienia wspólnych fotek i dostania autografu. Nawet flaga mojej Gorlickiej Grupy Górskiej doznała tego zaszczytu niezmywalnym flamastrem. Na koniec zachęcam do obejrzenia pozostałych fotek ze spotkania w galerii zdjęć i zagłosowania w nowej ankiecie. Z górskim pozdrowieniem Marcogor Note: There is a poll embedded within this post, please visit the site to participate in this post's poll. [See image gallery at marekowczarz.pl] Podobne zdjęcia: [See image gallery at marekowczarz.pl]

Tęsknota za górami

marcogor o gorach

Tęsknota za górami

Pętla wokół Piwnicznej przez Halę Łabowską kapliczkowym szlakiem

marcogor o gorach

Pętla wokół Piwnicznej przez Halę Łabowską kapliczkowym szlakiem

To był jeden z tych dziwnych przypadków w górach, ale czasami się przytrafiających mi szczególnie. Po weekendzie spędzonym w Beskidzie Sądeckim, gdzie zdobyłem między innymi Makowicę oraz Jaworzynę Kokuszczańską, dojechał do mnie kolega, który uparł się, żeby zabrać go na Halę Łabowską. Chcąc nie chcąc musiałem mu ulec i na szybko obmyśleć plan awaryjny, żeby chociaż iść tam innym szlakiem niż ostatnio. Jako, że przebywałem w Piwnicznej nakresliłem sobie wariant trasy z tego uzdrowiska i z powrotem. Nie było to trudne, bo wybiegają z tego miejsca dwa szlaki w stronę Łabowskiej, więc mogliśmy zrobić pętelkę. Dzięki temu mogłem zobaczyć coś nowego paśmie Jaworzyny Krynickiej.  Dolina Popradu i Piwniczna Wyruszyliśmy rano z Piwnicznej żółtym szlakiem, który zaczyna swój bieg w części uzdrowiskowej, nad Popradem. Na terenie Piwnicznej funkcjonuje kilkadziesiąt różnych obiektów wczasowych, leczniczo-wypoczynkowych z miejscami noclegowymi, sanatorium, hotel, schroniska górskie oraz kwatery prywatne – łącznie ponad 3000 miejsc noclegowych. Miasto jest pięknie położone w dolinie Popradu i przyciaga turystów nie tylko leczniczymi wodami mineralnymi, ale także dobrymi terenami do uprawiania turystyki i narciarstwa. Jest tu ponad 280 km tras i oznakowanych szlaków turystycznych dla pieszych, rowerzystów i jazdy konnej oraz ścieżki zdrowia (Park Zdrojowy „Kicarz”). Turyści znajdą także tu skatepark, wypożyczalnię quadów, miejsca do wędkowania na Popradzie, paintball, jazdę konną, korty tenisowe. Wielką atrakcją jest spływ łodziami doliną Popradu. kolejne spojrzenie na uzdrowisko Piwniczna-Zdrój Zimą panują tu dobre warunki śniegowe umożliwiające uprawianie sportów zimowych w ośrodkach narciarskich w Suchej Dolinie, Wierchomli Małej i Kokuszce. W stacjach narciarskich działa kilkanaście wyciągów orczykowych i talerzykowych jak również wyciągi krzesełkowe. Wczasowiczów przyciąga pijalnia wód mineralnych oraz tzw. kopuła, gdzie można zaczerpnąć świeżej wody mineralnej prosto z ujęcia. Bardzo ładny jest również zabytkowy rynek. Ogólnie klimat miasteczka, troszkę sennego sprzyja spokojnemu wypoczynkowi. Ale my mieliśmy w planie aktywne spędzanie czasu, więc przez dzielnice Zawodzie i Skorupy trafiliśmy pod szczyt Bucznika, który minęliśmy bokiem, by poprzez widokowe wzniesienia Granicy i Gronia dotrzeć na przełęcz Bukowina. przysiółek Jarzębaki i żółty szlak Po drodze podziwialiśmy piękne krajobrazy doliny Popradu wraz z zabudowaniami Piwnicznej. Minęliśmy też dużą kaplicę w przysiółku Jarzębaki. Tutaj też znajduje się mała agroturystyka z wyżywieniem i polem namiotowym. Bardzo ładne miejsce na biwak wśród beskidzkich łąk, szczególnie cudnych wiosenną porą, w porze kwitnięcia. Obserwując to wszystko dotarłem znowu z przełęczy na Halę Pisaną. Znane mi już miejsce z poprzedniej wędrówki, więc skupiłem się na przekazaniu informacji o historii tego miejsca koledze. Potem przez Halę Martynową trafiliśmy na Wierch nad Kamieniem, również dobrze mi znany i historia się powtórzyła z tłumaczeniem koledze co tu jest ciekawego. Ale to już opisałem na blogu niedawno. Później dość szybko dotarliśmy na Halę Łabowską, gdzie w schronisku zrobilismy sobie krótką sjestę. Po wypiciu pysznej kawki musiałem odkryć przed kolegą wszystkie miejsca martyrologii usytuowane na hali. Spotkaliśmy tam uroczą rodzinkę z dzieciakami, które od małego uczyły się od rodziców miłości do przyrody. Najmniejszy szkrab dumnie pokonywał drogę w nosidełku, jak się dowiedziałem, ze sklepu http://babyandtravel.pl/, na ramionach ojca. To nic, że czasami zasypiał zmęczony widokami dookoła. Hala Skotarki Zajęło to trochę czasu i dopiero wtedy mogłem się udać niebieskim już szlakiem na Halę Skotarki. Drogę zejściową wybrałem już zupełnie mi nieznaną, więc pozwoliłem sobie robić to, co lubię najbardziej, czyli odkrywać nieodkryte! Ta cudna  polana w Beskidzie Sądeckim znajduje się na głównej grani i na południowych, opadających do doliny Łomniczanki stokach Pasma Jaworzyny. Jest to hala kilkupiętrowa, obejmująca kilka wypłaszczeń terenu oraz strome stoki między nimi. Jak inne polany beskidzkie była dawniej intensywnie użytkowana – koszona i wypasana. Istniały na niej 3 gospodarstwa rolne. Obecnie pozostały po nich opuszczone domostwa, wraz z ich wyposażeniem. Hala jest dobrym punktem widokowym we wszystkich niemal kierunkach. Pogoniliśmy kilka minut między budynkami szukając ducha dawnych mieszkańców, ale nic nie znaleziwszy, ruszyliśmy dalej. wodospad Pod Siedemdziesiąt Siedem w Dolinie Łomniczanki Teraz czekało nas naprawdę strome zejście w dół. Jeszcze do mniejszej Hali Groń było okey, a potem zrobiła się taka stromizna, że zęby można było stracić! Przyznam, że niewiele widziałem tak stromych zejść w Beskidach! Ścieżka sprowadziła nas do doliny potoku Łomniczanka. Dziki i bystry potok tworzy wiele kaskad i bystrzyn, największy jest  naturalny wodospad o nazwie Pod Siedemdziesiąt Siedem. Ma on wysokość 1 m i wraz z fragmentami skał jest pomnikiem przyrody. Dolny odcinek strumienia jest uregulowany i rozpoczyna się ponad 5-metrowym sztucznym wodospadem. Wzdłuż dolnej części Łomniczanki prowadzi droga do Łomnicy Zdroju. Idąc nią po drodze minąłem źródło Stanisław, ciekawy staw i tzw. Pomnik Pamięci , by zejść ponownie na łąki prowadzące do Piwnicznej. Pozostało mi na koniec przejście przez widokowy wierzchołek Bucznika, aby dojść do osiedla Walczaki, a stamtąd do uzdrowiska. piękne łąki umajone nad Piwniczną Zdrojem Tak skończyła się moja kolejna trasa przez ten region górski. Co mnie uderzyło szczególnie w trakcie wędrówki to olbrzymia ilość nadrzewnych kapliczek, czy krzyżów przydrożnych lub innych miejsc kultu religijnego, dlatego nazwalem sobie ten przebyty tego dnia szlak umownie – kapliczkowym szlakiem. Trasa nie jest wymagająca, bardzo spokojna i przyjemna, do tego bardzo widokowa, ze schroniskiem pośrodku, więc polecam każdemu, choćby na niewymagający niedzielny spacer. Koledze w każdym razie bardzo się podobało. W sam raz na zaciszne obcowanie blisko z piękną naturą. I do tego można połączyć przyjazd tu ze zwiedzaniem Piwnicznej, czy też poddaniu się kuracji uzdrowiskowej. Na koniec jak zawsze zachęcam do obejrzenia galerii zdjęć z wypadu, które najlepiej po kolei oddadzą uroki tras turystycznych wokół tego uzdrowiska. Z górskim pozdrowieniem Marcogor [See image gallery at marekowczarz.pl] Podobne zdjęcia: [See image gallery at marekowczarz.pl]

marcogor o gorach

Humoreski górskie

Dziś przygotowałem dla was humorystyczną ciekawostkę, bo w święta trzeba przecież się radować. Oczywiście związaną z górami. Znalazłem arcyciekawe i dowcipne humoreski górskie. Słowniczek klubowy taterników dla wtajemniczonych i zaawansowanych. Szczytowanie kojarzy się również wspinaczom na różne sposoby, bo przecież ludzie gór to jedni z nas. A dowcip mają naprawdę cięty, możecie się o tym przekonać czytając poniższy słownik… Zapraszam do miłej lektury i życzę dobrej zabawy. Słowniczek klubowy (dla wtajemniczonych i zaawansowanych) Alpinizm – dobry pretekst aby móc wyjechać z bliską osobą płci przeciwnej z Klubu na dwa tygodnie nad zaszyte w leśnej głuszy jezioro Bacówka – dogodne miejsce w górach gdzie ma prawo zaskoczyć nas noc w towarzystwie właśnie spotkanej górołazki Ceprostrada – jak sama nazwa wskazuje jest to najbardziej przez taterników lubiana ścieżka zejściowa ze szczytu góry Ciśnienie – coś co nam skacze gdy widzimy parę zgrabnych nóg niewieścich na perci Dom wczasowy – idealne miejsce do wygłaszania opowieści naszych mrożących krew w żyłach przygodach górskich, które właśnie planujemy Erozja – sposób obecności w górach wycieczek szkolnych, rajdów itp. Fotel – najbardziej odpowiednie miejsce do wyrażania sądów o działalności innych w górach Godzina- informacja dotycząca wejścia na szczyt wypisana na drogowskazie które zabiera nam zwykle dwa razy więcej czasu GOPS – Górskie Ochotnicze Pogotowie Seksualne GOPR – dogodny sposób na dokończenie zjazdu na trudniejszym stoku Himalaista – najbardziej miarodajne źródło informacji na temat tego co najlepiej opłaca się przywieźć z kraju do którego wyjeżdżamy aby zwróciła się nasza ekspedycja w Himalaje (czasy PRL) Humor – forma istnienia naszego kolegi Michała B na obozach klubowych Janosik – legendarny osobnik pożyczający sprzęt turystyczny lub wspinaczkowy od bogatych górołazów, którego mimo licznych monitów, nie ma zwyczaju zwracać Krupówki – niezawodny sposób na spotkanie dawno nie widzianych znajomych Maraton Pieszy – kojarzy się z refrenem pieśni:..nie spoczniemy nim dojdziemy… Piarg – najlepiej przewieszony, miejsce wspinaczek osób o zdolnościach nadprzyrodzonych Piwo – napój który pomaga przypomnieć nam o przeżyciach górskich których nigdy nie mieliśmy Płat śniegu – przedmiot największej pokusy do wchodzenia nań turystów obu płci w klapkach lub innym obuwiu plażowym Poronin – baza wypadowa taternika Lenina w góry Tatry Punkt widokowy – miejsce łatwo rozpoznawalne po dużej ilości zardzewiałych puszek po konserwach, butelek, toreb plastikowych i śmieci różnego autoramentu Reumatyzm – arka przymierza pomiędzy alpinistą i górami Samochód – przydatny środek lokomocji niestety posiadający pewną wadę: nie zawsze da się nim wjechać na sam czubek góry Stonka – nieuświadomiony element turystyczny w górach. Przemieszcza się i żeruje zwykle w większych stadach. Charakteryzuje się tym, iż tępi i niszczy wszystko, co się rusza (np. kozice, świstaki, misie) i to, co stoi względnie spokojnie (np. krokusy, turnie) Wyciąg narciarski – wygodny sposób przenoszenia się z dołu do góry. Niestety ustępuje wyciągowi krzesełkowemu ponieważ nie rozwiązuje zasadniczej kwestii jaką jest zjazd z góry na dół Zamarła – kiedy zobaczyła go siedzącego w południowej ścianie szczytu o wymienionej wyżej nazwie. na granicy Tatr Wysokich i Zachodnich Przy okazji, jeśli szukacie markowej odzieży dla kobiet, jak sukienki, czy obuwie to polecam sklep https://www.chiclook.pl/. Sam mam w domu same kobiety, więc tam szukałem inspiracji na prezenty pod choinkę. Z górskim pozdrowieniem Marcogor Podobne zdjęcia: [See image gallery at marekowczarz.pl]

Z Rytra przez Cyrlę i Halę Pisaną na Halę Łabowską i do Łomnicy Zdroju

marcogor o gorach

Z Rytra przez Cyrlę i Halę Pisaną na Halę Łabowską i do Łomnicy Zdroju

Kontynuując moją wiosenną wędrówkę przez Beskid Sądecki  co opisałem tutaj, po noclegu w Perle Południa w Rytrze kolejnego dnia znowu powróciłem w pasmo Jaworzyny Krynickiej. Korzystając z wyjątkowej pogody postanowiłem ponownie zdobyć na początek ruiny zamku ryterskiego, który opisałem już ostatnio. Widoki na dolinę Popradu z tego miejsca są tak wyjątkowe. A potem znowu zawitałem do cudownego miejsca, na Polanę Cyrla i schroniska tamże. Ale te cuda już przedstawiłem niedawno. Stąd ruszyłem dalej już nową dla mnie drogą, czerwonym, głównym szlakiem beskidzkim. Od schroniska szło się już doskonale, głównym grzbietem pasma Jaworzyny, bez wielu deniwelacji, bo największe podejście było już za mną. Wkrótce więc dotarłem na swój pierwszy szczyt tego dnia, Jaworzynę Kokuszczańską.  Zamczysko i baszta ryterska nad Popradem Nazwa szczytu pochodzi od znajdującej się na nim Hali Jaworzyna oraz miejscowości Kokuszka, do której ta hala należy. Jest to słabo wyodrębniony i niewybitny wierzchołek. Z okolic szczytu oraz z ciągnącej się po obydwu jego stronach, zarastającej już Hali Jaworzyna mogłem podziwiać rozległe widoki na Pasmo Radziejowej. Przy dobrej pogodzie widoczne są także stąd słowackie Tatry Wysokie. Przejrzystość powietrza tego dnia nie była za rewelacyjna, ale i tak ujrzałem ukochane Taterki. Pod szczytem Jaworzyny Kokuszczańskiej pod kępą buków znajduje się murowana z kamienia kapliczka, a w niej szopka betlejemska wykonana przez ludowego artystę – Józefa Grucela z Ochotnicy Dolnej. Obok niej stoi krzyż i kamienny ołtarz. Miejsce to jest wyjątkowe i warto poświęcić dłuższą chwilę na spojrzenie z bliska na kunszt ludowego artysty. Po obejrzeniu tego dzieła ruszyłem dalej przed siebie. stare schronisko na Cyrli Przez Przełęcz Bukowina, gdzie poniżej niej leży piękna Hala Bukowina z widokami, zwłaszcza na grzbiet Hali Pisanej doszedłem właśnie na tę ostatnią. Polanę porasta dość bujna trawa i bogata w gatunki flora roślin kwiatowych. Wysoko położona i oddalona od siedzib ludzkich polana od dawna już nie jest użytkowana. Wskutek tego zarasta borówczyskami, a część polany już zarosła kępami drzew. Natomiast Hala Pisana to niezbyt wybitny szczyt i zarastająca polana grzbietowa. Wierzchołek jest punktem widokowym na wschodnią i południową stronę. Wzdłuż szlaku biegnącego halą ciągnie się szpaler limb, zasadzonych tu z polecenia hrabiego Adama Stadnickiego z Nawojowej. Nazwa szczytu i hali pochodzi od „spisywania” – góralskiego określenia pomiarów geodezyjnych terenu. Niedaleko szczytu znajduje się pomnik na miejscu śmierci żołnierza AK, który zginął tu podczas obławy, zorganizowanej przez gestapo. Po kolejnej sesji fotograficznej dokumentującej wszystko i chwili zadumy ruszyłem dalej. kapliczka z szopką betlejemską na Jaworzynie Kokuszczańskiej Mój następny przystanek wypadł na wierzchołku Wierchu nad Kamieniem. Znajduje się w głównym grzbiecie pasma, pomiędzy Halą Pisaną a Halą Łabowską. Po drodze przemaszerowałem przez kolejną cudną, szczególnie wiosną, gdy wszystko zakwita, Halę Barnowską. Mogłem dojrzeć z niej Sokołowską Górę, Ostrą i Wielkiego Gronia z jego użytkowaną do tej pory polaną Pałyga. Sam Wierch nad Kamieniem słynie z kolei z wielkiego skupiska jaskiń, wraz z największą w całym Beskidzie Sądeckim Jaskinią Niedźwiedzią, i skalnych ostańców, z których najwyższa jest Czarcia Skała. Od nich pochodzi nazwa góry. Stąd już blisko miałem na Halę Łabowską, gdzie w schronisku zaplanowałem czas na główny posiłek dnia. schronisko na Hali Łabowskiej Łabowska to hala w pasterskim rozumieniu tego słowa. Nazwa hali wzięła się od łemkowskiej wsi Łabowa, której mieszkańcy wypasali na niej swoje owce. Halę chroni przynależność do Popradzkiego Parku Krajobrazowego. Jest ważnym węzłem szlaków turystycznych. Jest również dobrym punktem widokowym w kierunku północnym i północno-wschodnim – widać stąd wzniesienia Beskidu Niskiego i pobliskie szczyty Beskidu Sądeckiego. Ale to nie wszystkie ciekawostki tej najbardziej znanej polany w Beskidzie Sądeckim. Funkcjonuje tu schronisko PTTK. Na zachód od hali znajduje się zalesiony wierzchołek 1064 m. W lesie pomiędzy tym wierzchołkiem a polaną znajduje się odsłonięty w 1999 kamienny pomnik księdza Władysława Gurgacza – kapelana Polskiej Podziemnej Armii Niepodległościowej, który został w 1949 zastrzelony przez UB. Na hali powyżej schroniska znajduje się z kolei pomnik upamiętniający partyzantów, którzy w tym rejonie walczyli z hitlerowskim najeźdźcą. pomnik poświęcony partyzantom przy schronisku Historia schroniska tutaj zaczęła się w 1953, kiedy na rozległej Hali Łabowskiej oddział PTTK z Nowego Sącza wybudował schron turystyczny. Potem go rozbudowywano i obecnie schronisko jest obiektem turystyki kwalifikowanej. Obok schroniska znajdują się także tablice informacyjne dla turystów i źródło z wodą oraz ławki i stoły. Zmieści się tu 40 osób w pokojach, a w dużej, przestronnej jadalni jeszcze więcej, Istnieje też taras widokowy dla gości na zewnątrz. Zaciekawiły mnie interesujące komplety meblowe w łazience, czy kuchni, podobne do tych, jakie oferuje firma http://meblohand.eu/. Po ciepłym posiłku rozpocząłem schodzenie w dół. Najpierw trafiłem na Wargulszańskie Góry, zalesiony, nieciekawy wierzchołek, by żółty szlak zaprowadził mnie na Łaziska. To kolejny mało wybitny szczyt, ale jego okolice mają wciąż duże walory widokowe, gdyż nie zarosły zupełnie lasem.  Dawniej grzbietem tym, gdzie znajdują się m.in Łaziska biegła granica między polską ludnością zamieszkująca dolinę Łomniczanki a łemkowską zamieszkującą dolinę Wierchomlanki. panorama Beskidu Sądeckiego z grzbietu Parchowatki Dalej moja trasa wiodła przez grzbiet Parchowatki, kolejnego wierzchołka w bocznej grani pasma Jaworzyny Krynickiej. Dolne stoki Parchowatki są zalesione, jednak na rozległym i dość płaskim grzbiecie po obydwu stronach szczytu są odkryte tereny. Dawniej było ich znacznie więcej, były tutaj pola uprawne, łąki i zabudowania gospodarskie. Niektóre zostały już opuszczone przez ich mieszkańców, pola są użytkowane w niewielkim stopniu i stopniowo zarastają borówczyskami i lasem. Wciąż są jeszcze dobrym punktem widokowym. Coraz szybciej obniżałem się w dół trawersując kolejne niższe wierzchołki tej bocznej grani, mijając kilka przysiólków wsi na ładnych polanach, by w końcu dojść do Łomnicy-Zdroju. przydrożny krzyż w jednym z przysiółków Łomnicy-Zdroju Łomnica to całoroczna wieś turystyczna. Łomnica-Zdrój leży wzdłuż ujściowego odcinka potoku Łomniczanka. Wieś otaczają lesiste masywy górskie. Szlaki turystyczne prowadzą stąd na szereg szczytów, z których można obserwować Beskid Sądecki, Tatry i Pieniny. Zimą czynna jest tu stacja narciarska w sąsiedniej Wierchomli. W górnej części wsi znajdują się liczne źródła wód mineralnych. Jest ich tyle, że często mieszkańcom trudno było o studnię ze zwykłą wodą. W Łomnicy-Zdroju używana jest gwara łomniczańska stanowiąca odmianę gwary sądeckiej. Rdzennych mieszkańców Łomnicy zalicza się do grupy górali nadpopradzkich, zwanych też czarnymi góralami. Jako ciekawostkę dodam jeszcze, że to miejsce powstania potrawy znanej jako pierogi łomnicańskie (zwanej również mordoniami) i corocznie z tej okazji jest organizowany tu festiwal. dolina Łomniczanki z widocznymi zabudowaniami Łomnicy-Zdroju Mi po tym kolejnym ciekawie spędzonym dniu w górach pozostało tylko dostać się do Piwnicznej, gdzie zaplanowałem następny nocleg. Jako, że jest tutaj linia kolejowa nie było to trudne. Tu miał rozpocząć się kolejny etap mej beskidzkiej eskapady. Ale to już temat na inną opowieść. Na koniec jak zawsze zapraszam do obejrzenia galerii zdjęć z wycieczki. Beskidy to może niezbyt wysokie, ale równie piękne góry, co inne. Polecam każdemu na spokojne wędrówki, zwłaszcza tym, którzy cenią sobie ciszę i spokój, bo turystów tutaj jak na lekarstwo. Z górskim pozdrowieniem Marcogor [See image gallery at marekowczarz.pl] Podobne zdjęcia: [See image gallery at marekowczarz.pl]

Górskie konto

marcogor o gorach

Górskie konto

Dziś trochę humorystycznych tekstów o górach nadesłanych przez kolegę Koneckiego, oczywiście utrzymanych w poetyckim tonie, o koncie w banku i nie tylko… poczytajcie sami! Mam konto w pewnym banku Wyłożone lustrami tektonicznymi ściany Obrotowe drzwi dolin lodowcowych Ochrona z kolorowych pomurników Schludna i uważna Porusza się nie strącając kamyka Mam tam odłożone Wspomnienia na procent Procent wysoki na kilka tysięcy metrów Stabilny niewielkie zmiany pogodowe Akcje zawsze na wysokim poziomie Nie skaczą o palpitacje serca Najwyżej małe wahania nastrojów Kilka miejsc po przecinku Pnącym się mozolnie w chmurach Ku niewidzialnemu szczytowi Giewont na morzu Czekałem kiedyś na czekan Alem się nie doczekał Za młodu Kupiłem smaczne dwa raki Chodzą tylko po śniegu Do przodu Złapałem w strumieniu lina Okazało się że to lina Podciągowa Odpiąłem wór z nosiłek Wyskoczyły dwie małpy Daję dwa słowa Kostkę zaklinowałem głęboko I boli mnie noga Od tygodnia Choć nie lubię hokeja Noszę żółte ochraniacze Na spodniach Zabiłem hak w szczelinę Z dobrego ciosu słynę Spokojnie Wziąłem hełm karabinki Wybieram się jutro Na wojnę Hala Gąsienicowa A przy okazji, jeśli ktoś chciałby sobie odswieżyć wygląd domu, czy mieszkania, to polecam nowoczesny wortal architektoniczny skupiający entuzjastów i profesjonalistów projektowania wnętrz. Prezentują architektów, producentów, wykonawców i designerów, oraz produkty najlepszej jakości na swej stronce http://www.homesquare.pl/. Z górskim pozdrowieniem Marcogor Podobne zdjęcia: [See image gallery at marekowczarz.pl]

Karpacka kołysanka wędrowca

marcogor o gorach

Karpacka kołysanka wędrowca

Dziś kolejny piękny wiersz jednej z laureatek konkursu na najlepszą poezję górską na mym blogu. Bo cóż lepsze na ukojenie tęsknoty za górami, gdy nie możemy w nie jechać, od czytania górskich tekstów, ogladania zdjęć z gór, czy wodzenia palcem po mapie i planowaniu następnych wypraw? Któż z nas tego nie lubi? Ale na dobranoc, aby przyśniły nam się ukochane góry poczytajmy sobie cudną kołysankę, która utuli nas do snu, autorstwa znajomej, ukrywającej się pod pseudonimem – Piołun. Zapraszam do bajkowego świata, jakby z innej planety, z lepszego wymiaru, odrealnionego trochę, ale przez to uroczego, niezwykłego, tajemniczego i fascynującego świata blisko natury i górskiej krainy. Miłych snów… Głośno trzaskają drwa w ognisku Szumią drzewa w czarnym lesie Głosy z naszych górskich bajek Zabiera wiatr i pod niebo niesie Cienie szemrzą w bujnych trawach Stuka licho gdzieś w malinach Próżno szukać sensu słów W tej magicznej nocy dziwach Z hukiem mkną strumienie w dół Po przepaściach i po rowach Gdzieś nad nami skrzeczy kruk Rosną zjawy w naszych głowach Ogniki mamią wędrowców Szaman burzy ciszę zaklina Mamuny syczą jadem żmij Grzmi nad nami karpacka buczyna Topielce wyciągają szpony Dziki i żbiki ostrzą swoje kły Gdzieś w ciemnościach huczy sowa Budzi się w wykrotach zły Snują się watahy wilków Ocierają sierścią o nasze uszy Jaskółki swój lot zniżają Słychać pierwsze znaki burzy Opowieści krążą nad nami Zataczają koła jak polujący myszołów Wychodzą kolejne mgliste stwory Z wiatrołomów, potoków i wykrotów Pośród ciszy tych odgłosów W sen zapadam nad Łabową Kołysze mnie szum dziadka buka I twardy plecak pod głową Piołun w drodze na Wielkiego Chocza, foto by wiktorbubniak.pl Ostatnio wpadłem też na pomysł zrobienia sobie fototapety na wymiar ze swoich zdjęć, coś w stylu jak powyżej. Firma http://fototapetynawymiar.com/fototapety-laka-173/ daje możliwość wyboru kompozycji na fototapetę również ze swojej bazy. Można wykonać plakat, czy naklejki na drzwi lub meble. Wyobraźcie sobie wszędzie w domu wasze fotki z gór… Czyż nie ciekawy pomysł? Z górskim pozdrowieniem Marcogor Podobne zdjęcia: [See image gallery at marekowczarz.pl]

marcogor o gorach

Beskidzkim szlakiem przez Makowicę i Cyrlę do Rytra

Dziś chciałem napisać o niezapomnianej wycieczce w pasmo Beskidu Sądeckiego, na mało znany szczyt Makowicy i do popularnego schroniska na Cyrli, zakończonej we wsi zwaną perłą południa, czyli w Rytrze. Ta wiosenna eskapada rozpoczęła się w Życzanowie, przysiółku wsi Rytro. Stamtąd bardzo łatwo można dojść do niebieskiego szlaku prowadzącego z Barcic, najlepiej wykorzystując do tego, jak ja uczyniłem ścieżkę przyrodniczą im. Adama hrabiego Stadnickiego. Prowadzi ona długi czas malowniczym wąwozem, którym płynie dziki Życzanowski Potok. Zresztą cała Dolina Życzanowskiego Potoku jest bardzo głęboko wcięta, porasta ją stary, dorodny i mocno eksploatowany las, a na potoku są wysokie szypoty, czyli progi rzeczne, które w istotny sposób wpływają na bieg wody w rzece. W przypadku wysokich progów tworzą się więc wodospady, a przy mniejszych – kaskady lub bystrza. Dlatego spacer doliną jest bardzo widokowy i droga się nie dłuży. DOLINA ŻYCZANOWSKIEGO POTOKU Koryto potoku płynącego skalistym wąwozem i sąsiadujący las na długości 1km o powierzchni 7 ha jest powierzchniowym pomnikiem przyrody o nazwie „Głęboki Jar”, od znajdującej się tam dawniej gajówki o tej samej nazwie. W tym miejscu nad bardzo głębokim wąwozem przerzucony jest drewniany most z zadaszeniem. Dzięki ciekawej kubaturze wygląda widowiskowo. Później, po dojściu do niebieskiego szlaku trasa wiedzie coraz wyżej nad potokiem, aż wyprowadza na piękną polanę. Szczególnie ładnie wygląda ona wiosenna porą, w okresie kwitnięcia kwiatów i ziół. Stąd już blisko na szczyt Makowicy, leżący w pasmie Jaworzyny Krynickiej.  Wierzchołek jest zalesiony i pozbawiony widoków, również większość stoków jest zalesiona, ale widoki roztaczają się z polan Makowicy, a jest ich kilka przy szlaku. Wspaniale prezentują się z nich pobliskie szczyty Beskidów. Z polan tych, z wysokości do 800 m n.p.m. zbierane jest siano, co na tej wysokości jest rzadkością. W stokach Makowicy odkryto też kilka jaskiń. MAKOWICA Na szczycie znajdują się liczne wychodnie skalne, na samym wierzchołku z kamieni ułożony jest fajny cokół. Po sesji fotograficznej ruszyłem dalej, by wkrótce dojść do węzła szlaków i skręcić na czerwony Główny Szlak Beskidzki. Po kilku minutach byłem już na Polanie Cyrla. To miejsce znane i lubiane przez turystów, rzec by można wyjątkowe, bo z klimatem. A wszystko, dzięki popularnemu schronisku, jakie istnieje tutaj od prawie 20 lat. Nazwy Cyrhla, Cyrla, Czerszla są często spotykane w górach. Oznaczały oczerszlowaną polanę, tzn. taką, której granice zostały wyznaczone przez obłupienie kory na drzewach granicznych. Dawniej na polanie znajdowało się gospodarstwo rolne, które właśnie potem zostało wykorzystane na schronisko. POLANA CYRLA Pięknie położone, z widokami na dolinę Popradu, wzniesienia Pasma Radziejowej i pobliskie grzbiety opadające z głównej grani Pasma Jaworzyny do doliny Popradu, a przy dobrej pogodzie także Tatry, z górnej części polany przyciąga stale turystów oraz spacerowiczów z pobliskiego Rytra. Klimatyczne schronisko, ze znanym daleko przepysznym jadłem oraz bardzo ładnie zagospodarowane otoczenie sprawia, że na pikniki w weekendy przychodza tu całe rodziny. Teraz obecni właściciele rozbudowują obiekt, przez co zatraca się niezwykły klimat tego miejsca. Ja tam jeszcze byłem za czasów uroczego małego domku, jako głównego obiektu schroniskowego. Prywatne schronisko, czyli Chata Górska Cyrla jest prowadzone przez dawnych gospodarzy schroniska na Hali Łabowskiej. Obiekt dysponuje miejscami noclegowymi dla maksymalnie 35 osób, przy głównym budynku znajduje się również pole namiotowe, budynki gospodarcze oraz miejsce na ognisko i plac zabaw dla dzieci. ZAMEK RYTERSKI Długo delektowałem się widokami i pysznym jedzonkiem, by wrócić na GSB i zejść nim w stronę Zamczyska. Znajdują się tam ruiny średniowiecznego zamku na wzgórzu o wysokości 463 m. Datowany na XIII w. zamek góruje nad Doliną Popradu i stąd zobaczyć możemy z jego murów kapitalne panoramy na zakola Popradu, Rytro i najbliższe beskidzkie szczyty. Wszystko to tworzy bardzo malowniczą całość, tak, że zamek sam w sobie jest celem licznych wycieczkowiczów. Z zamku zachowały się ruiny wieży i resztki muru, prawdopodobnie budynku mieszkalnego. Obecnie odbywają się tu corocznie turnieje rycerskie. Znowu pstryknąłem kilka fotek i zbiegłem nad Poprad. Do centrum Rytra zaprowadził mnie solidny mostek. Jako, że następnego dnia w planie miałem dalszą wędrówkę skierowałem się do Perły Południa. RYTRO Dodam jeszcze, że w okresie kilku ostatnich lat, pod nadzorem konserwatora zabytków, sukcesywnie odsłaniano i rekonstruowano ruiny zamku usytuowanego wysoko nad nurtem Popradu. Cała miejscowość szybko się rozwija, żeby sprostać wymaganiom coraz liczniejszych odwiedzających. Nową inwestycją w Rytrze jest sztucznie oświetlony i naśnieżany Ośrodek Narciarsko-Rekreacyjny Ryterski Raj na Jastrzębskiej Górze. Jako ciekawostkę podam, że od 2006 organizowany jest tutaj międzynarodowy Maraton Wyszehradzki z Podolińca na Słowacji do Rytra. Trasa jest atestowana przez Polski Związek Lekkiej Atletyki i z racji swego profilu należy do najtrudniejszych w Europie. Z powodu swego cudnego położenia, o czym przekonuje się już każdy wjeżdżający tu drogą od Starego Sącza, kręcono we wsi również kilka filmów. PERŁA POŁUDNIA Nazwa wioski wywodzona jest od niemieckiego słowa Ritter, czyli „rycerz”. Zanim dotarłem do ośrodka hotelowego Perła Południa zahaczyłem jeszcze w centrum o  Zajazd PTTK „Pod Roztoką”, by zjeść coś ciepłego. Tak więc dopiero na koniec dnia dotarłem na swój nocleg, który zaplanowałem we wspomnianym już ośrodku. Może to była zbytnia ekstrawagancja z mojej strony, ale od zawsze ciekawił mnie ten dawny rządowy ośrodek, czyli w starych czasach niedostępny dla zwykłych turystów. Chciałem obejrzeć go w końcu od środka. Hotel wraz z całą resztą to naprawdę olbrzymi kompleks wypoczynkowy, gdzie każdy znajdzie coś dla siebie. Ten trzygwiazdkowy obiekt położony jest w Dolinie Wielkiej Roztoki, na obszarze Popradzkiego Parku Krajobrazowego. Ja zawitałem tutaj tylko w celach noclegowych, ale więcej dowiedzie się z http://perlapoludnia.pl/. Tak zakończyła się moja sobotnia wędrówka. O moich niedzielnych poczynaniach dowiecie się niebawem. Jak zawsze zachęcam do obejrzenia galerii zdjęć z wypadu.  Z górskim pozdrowieniem Marcogor [See image gallery at marekowczarz.pl] Podobne zdjęcia: [See image gallery at marekowczarz.pl]

Górski Kościół

marcogor o gorach

Górski Kościół

Jest taki Kościół, gdzie ścian murowanych brak Jest taki Kościół, gdzie drzwi otworem stoją Kamiennymi schodami w górę idziesz Obrazy słowem malowane Organy, co nigdy nie milkną Ich muzyka wiatrem niesiona Tam ołtarz wyjątkowy I obecność Boga bliższa Wchodząc na sam szczyt Góry On idzie razem z tobą Jest taki Kościół niezwykły na samym szczycie Tatr. Gomorra tatrzański pejzaż Nęka mnie myśl, że rozstania już czas Zawżdy dni siedem temu Ujrzawszy Tatry oczy me zapłonęły Zarys szczytów jak nuty na pięciolinii Melodię grać zaczęły Ciało tańczyło na grani sowicie Na wierchach roztropnie przysiadło Serce rytm wybijało Krew krąży w żyłach jak strumyk w dolinie W zwierciadle stawów mignęło odbicie Wzbiwszy wzrok w górę smreki ujrzało I zatrzymało tę chwilę sowicie Smreczyński to Staw, gdzie myśli ulotne Nad kamlotem się zatrzymały Zszarzały, zamarły i pozostały Jak serce moje, co w skale siedlisko znalazło Niczym gawrę niedźwiedź zasiedliło Na życia mego ostatek Moja Miłość Tatry. Gomorra magia gór Kurcze, córka tak mi rośnie, że będę musiał zacząć myśleć o weselichu wkrótce… marzy mi się przyjęcie w górach, pod gołym niebem, jedynie mógłbym wynająć namioty z nadrukami na tę okoliczność. Najlepiej cała hala namiotowa na wielką imprezę od firmy http://www.mastermarket.com.pl/, np. na gorczańskiej łące, poza terenem parku narodowego. Rozmarzyłem się nie wiem czemu… wzięło mnie na przemyślenia po tych pięknych górskich wierszach laureatki mego konkursu na poezję górską – Gomorry. Ale już wracam do rzeczywistości! Z górskim pozdrowieniem Marcogor Podobne zdjęcia: [See image gallery at marekowczarz.pl]

Piękne góry i nasze marzenia

marcogor o gorach

Piękne góry i nasze marzenia

„Umów się ze mną życie jeszcze na długie lata , zostaw mnie w dzikim zachwycie i zabierz na koniec świata i nawet po śmierci moje serce w Tatrach wiecznie żyć bedzie” napisała niedawno moja znajoma na portalu społecznościowym. I to jest prawda, pod którą podpisuje się obiema rękoma! Bo górskie wędrówki i wspinaczka to najlepsze rzeczy, jakie przytrafiają się mi w życiu… łatwo to odczuć zwłaszcza taką porą, jak teraz, gdy ciężko wyjść z domu, bo pogoda nijaka. Ani to zima, ani jesień, szaro,buro i ponuro…zimno, pochmurno, deszczowo, wietrznie, najgorsza pora roku! A przecież powiedział już kiedyś wielki polski taternik Wiesław Stanisławski: „Taka droga to jest radość dla serca taternika, a on sam patrzy na swe podrapane, przeziębnięte ręce, czy mu skrzydła nie wyrosły w czasie tej wędrówki w górę.” Zwłaszcza wczesną zimą, choć nawet nie kalendarzową w Tatrach robi się bardzo niebezpiecznie, gdy warunki są bardzo różne i zmienne, dlatego trzeba być ostrożnym w czasie grudniowych wędrówek, bo nawet sami górale przyznają, że listopad i grudzień to najbardziej trudne dla turystyki miesiące, gdzie ryzyko wypadków rośnie, vide tegoroczna seria wypadków w Tatrach przez ostatnie dwa tygodnie. Ładnie niebezpieczeństwa ubrała w słowa poetka Piękne góry ku niebu się wznosicie Wszystkie wieści tam zapewne zanosicie Piękne jesteście o każdej porze roku O każdej porze dnia piękne a zarazem bardzo niedostępne Nie ma co igrać z wami Niekiedy was zdradzamy Nie ma co być dobrymi kumplami z wami Bowiem za często przegrywamy z wami zima w Tatrach Ale z marzeń nie trzeba rezygnować, wystarczy czasem odłożyć je w czasie, bo góry cierpliwe są i poczekają na nas. Były, są i bedą, Tatry także. Ładnie pisał o marzeniach wielki Paolo Coelho: Nikomu nie wolno drżeć przed nieznanym, gdyż każdy jest w stanie zdobyć to, czego mu potrzeba i to czego pragnie. Łatwiej nasze marzenia jest realizować razem z kimś bliskim, choćby przyjacielem. Czyż wędrówki górskie nie są radośniejsze i weselsze, gdy możemy się z kimś dzielić naszym szczęściem? Warto mieć przyjaciela: Rzeczy zmieniają się wokół nas, zmieniają się także i ludzie, którzy zniżają się do poziomu rzeczy, ale nie zmieniają się przyjaciele, co udowadnia, że przyjaźń to coś boskiego i nieśmiertelnego. Antonino Rosmini zima w Tatrach Zima za oknem to dobry czas również na planowanie remontów w domu, czy wymiany mebli w salonie. W lecie nie mam do tego głowy, bo zaprzątają mnie marzenia górskie i czas wolny poświęcam na wycieczki. A teraz może skorzystam z oferty firmy KDC Meble, która produkuje na zamówienie i dopasowuje wygląd tapicerki, wykończeń do wymagań klientów. Polecam zwłaszcza ciekawe rozwiązanie do kuchni… http://kdcmeble.com/pl/hokery-krzesla-barowe/. Z górskim pozdrowieniem Marcogor     Podobne zdjęcia: [See image gallery at marekowczarz.pl]

Wycieczka na Magurki i do szczątków Liberatora

marcogor o gorach

Wycieczka na Magurki i do szczątków Liberatora

Kolejny weekend przed-zimia wykorzystałem na zdobycie kolejnej wieży widokowej w gminie Ochotnica. Tym razem padło na tę, usytuowaną na wierzchołku Magurki, najwyższej kulminacji grzbietu Borsuczyn. Jako, że nie prowadzi tam jeszcze szlak wykorzystałem do wędrówki ścieżkę edukacyjną „Dolina potoku Jaszcze”. Towarzyszyli mi niezawodni przyjaciele z grupy górskiej. Aby zdobyć trzecią już z nowych wież widokowych w Gorcach dojechaliśmy do miejscowości Ochotnica Górna. Jest ona malowniczo położona u podnóży Gorców w wąskiej i długiej kotlinie rzeki Ochotnica oraz jej dopływów. Od zachodniej i północnej strony tereny wsi podchodzą aż pod Przełęcz Knurowską, gdzie przechodzi Droga Knurowska i wierzchołki głównego gorczańskiego grzbietu biegnącego od Gorca po Jaworzynę Kamienicką, od południa wciskają się w kotliny długiego Pasma Lubania.  morze chmur i gorczańskie grzbiety, foto Zabrzewski.pl Warto przejechać się na samą przełęcz, bo droga prowadząca tam jest jednym z najciekawszych zabytków wojskowej inżynierii drogowej z przełomu XIX i XX wieku. Jest jednocześnie jedną z najpiękniejszych dróg widokowych w Polsce. Można z niej podziwiać kilka pasm górskich: Gorce, Beskid Sądecki, Pieniny, Magurę Spiską, Góry Lewockie i pełną panoramę Tatr. Rozległe widoki Podhala, Spisza, Pienin i południowych stoków Gorców oraz śródgórskiej doliny Ochotnicy dostępne są dla każdego, kto zechce przejść lub przejechać Drogą Knurowską. Ale wracając do mej wycieczki w Ochotnicy Górnej warto zobaczyć najstarszy zabytek, czyli drewnianą Kurnytowa Koliba z 1839 r. – duży szałas pasterski, który znajduje się na polanie powyżej przysiółka Forendówki. Tym razem było mi nie po drodze, ale nic straconego… początek ścieżki edukacyjnej w Jaszczach Dojechaliśmy do przysiółka Jaszcze Duże, gdzie u wylotu doliny rozpoczyna się ścieżka edukacyjna, która miała nas prowadzić. Jest tu mały placyk, przy pierwszej tablicy edukacyjnej, skąd można zrobić pętelkę i wrócić do auta. Tak też zrobiliśmy i idąc niejako pod prąd rozpoczęliśmy nasz krótki niedzielny spacer. Całą trasę możemy przebyć na zupełnym luzie, z wieloma postojami w ciągu pięciu godzin. Ścieżka, która biegnie wzdłuż potoku Jaszcze wyprowadza na Pańską Przechybkę, do miejsca katastrofy amerykańskiego bombowca B-24 „Liberator” w grudniu 1944 r. My najpierw udaliśmy się na grzbiet Borsuczyn, by po kilku minutach cieszyc się już niezwykłym widokiem na okoliczne szczyty Gorców. Lubań, spowity woalem fenowego wiatru, a wyniosły Gorc z widoczną wieżą prezentowały się doskonale wypiętrzając się ponad porannymi chmurami. Cudnie widać było również Tatry przyprószone iskrzącym się w słońcu śniegiem. I to wszystko już było nam dane na pierwszej gorczańskiej polanie! Lubań w chmurach, foto Zabrzewski.pl Borsuczyny znajdują się w bocznym grzbiecie odchodzącym od Pasma Gorca. Stoki Borsuczyn są w znacznej mierze odsłonięte, wskutek wielowiekowej ekspansji ludności wsi Ochotnica Górna. Porastające je pierwotnie lasy zostały zamienione na pola uprawne i pastwiska. Dzięki temu rozciągają się z nich rozległe panoramy widokowe na Tatry, Beskid Sądecki, Magurę Spiską i Pieniny. Wędrówka tą drogą, prowadzącą łagodnie na górę, z uroczymi widoczkami przez większość czasu należała do bardzo przyjemnych. Ale to miał być właśnie spokojny wypad w góry, nie żadna wyrypa. Szybko więc dotarliśmy na najwyższy wierzchołek, czyli Magurki. Na szczycie znajduje się duża polana, gdzie stoi nowy szałas, w którym można się schronić, czy wygodnie posilić. Tak też uczyniliśmy, spotykając tutaj miejscowego fotografa z Ochotnicy, który na pamiatkę spotkania przesłał mi kilka swoich fotek, które możecie obecnie podziwiać w tym wpisie. okienko w szałasie na polanie na szczycie Magurki, foto Zabrzewski.pl Z całej polany rozpościerają się wspaniałe widoki, które pogłebiają się już na pobliskiej wieży widokowej. Ta niczym nie różni się od tych, które odwiedziłem niedawno na Koziarzu i Lubaniu. Panoramy jakie zobaczycie tam przy dobrej pogodzie, do której mieliśmy szczęście są cudowne na wszystkie strony świata. Ośnieżone Tatry i wciąż ubrane w jesienne barwy Gorce, czy Beskidy. Widać też pozostałe wieże widokowe w gminie Ochotnica. A w dole nadal widoczne mgiełki dodające jak zawsze magii tej górskiej scenerii raju. Po długiej sesji fotograficznej podążyliśmy dalej, teraz już łagodnie w dół, w stronę przełęczy Pańska Przechybka. Po drodze mija się uroczą polanę Tomaśkula, by wejść do lasu, gdzie odnajdujemy następny punkt wycieczki, czyli miejsce katastrofy amerykańskiego samolotu bombowego Liberator o imieniu własnym „California Rocket”. widok z wieży widokowej na Magurce, foto Zabrzewski.pl Liberator startował wraz z innymi bombowcami z lotniska we Włoszech z zadaniem zbombardowania niemieckich zakładów produkcji benzyny syntetycznej w Oświęcimiu. Jeszcze przed dotarciem do celu, w wyniku ostrzału przez artylerię przeciwlotniczą, przestały pracować trzy silniki. W tej sytuacji samolot skierował się w stronę rosyjskiego frontu, gdyż powrót do Włoch na jednym silniku był niemożliwy. Jednakże ponad Gorcami ostatni silnik stracił moc. Dziesięcioosobowa załoga bombowca wyskoczyła na spadochronach, dziewięciu spadochroniarzy zostało odszukanych dzięki szybko zorganizowanej akcji partyzantów AK stacjonujących w Gorcach oraz ludności wsi Ochotnica. Zaginął tylko kapitan samolotu, a jego ciała nigdy nie odnaleziono. Uratowani żołnierze zostali pod opieką partyzantów do przyjścia frontu radzieckiego, a następnie dostali się do portu Odessa, stamtąd statkiem do Włoch, a po wojnie do swojej ojczyzny. Niezwykła historia musicie przyznać… panorama Tatr z Magurki, foto Zabrzewski.pl W tym szczególnym miejscu, siedząc w klimatycznym, drewnianym szałasie snuliśmy plany na bliższe i dalsze eskapady. Te bardziej odległe marzenia może pomóc nam zrealizować biuro podróży Itaka, które przygotowało ofertę dla wymagających turystów „No limits”. Dzięki niej możemy ruszyć w świat z ekspertami National Geographic i przeżyć niezapomnianą podróż marzeń! Odbędziemy z nimi kurs fotograficzny w atrakcyjnych lokalizacjach, czy pojedziemy na ekspedycję na koniec świata. Nurkowanie, surfing, żagle, paralotniarstwo, czy zwykły trekking wysokogórski, albo rowerowe szaleństwa teraz są dla nas dostępne dzięki ofercie Itaki. A wszystko, jeśli tylko zechcemy pod okiem ekspertów. Dzięki temu każdy z nas może się odważyć na odkrycie czegoś nowego, co kusiło nas od dawna, ale brakowało odwagi, czy też inspiracji. Razem z kolegami zgodziliśmy się, że warto realizować swoje marzenia, jeśli nie potrafimy samemu, to przy pomocy biura podróży Itaka… szczątki Liberatora na Pańskiej Przehybce W 50 rocznicę tego wydarzenia, na Pańskiej Przehybce w miejscu, gdzie upadł samolot, odsłonięto pomnik. Jest to zmontowany przy użyciu oryginalnych elementów tego samolotu fragment kadłuba „Liberatora”. Obok wybudowano drewniany szałas w tradycyjnym miejscowym stylu, a na nim zamontowano tablicę z opisem tego wydarzenia, jak również historii ruchu oporu w Gorcach. W uroczystości jej odsłonięcia uczestniczyło trzech uratowanych członków załogi samolotu. Po kolejnym postoju w wygodnej miejscówce ruszyliśmy dalej, by przez polanę Łonna, gdzie znajduje się klasyczny dla dawnego miejscowego budownictwa szałas kryty deskami doszliśmy do potoku Duże Jaszcze, który doprowadził nas do pierwszych zabudowań Jaszczy Dużych. Na potoku zaobserwowałem kilka ładnych kaskad, a wzdłuż niego prowadzi wąska, asfaltowa droga, która prowadziła nas właśnie do samochodu na polance. taniec chmur nad pasmem Lubania, foto Zabrzewski.pl Po drodze warta zobaczenia jest zabytkowa kapliczka Matki Boskiej Różańcowej w przysiółku Jaszcze Duże. W ten sposób zamknęła się nasza pętla i skończył przyjemny, półdniowy spacerek, okraszony pięknymi widokami. Muszę przyznać, że to chyba najciekawsza ścieżka edukacyjna jaką szedłem. Polecam każdemu na krótki, niewyczerpujący spacer. Zrobiliśmy 10 km, ale jakże przyjemnie spędzony to był czas. Szczególy trasy znajdziecie na moim profilu Endomondo. Na koniec zapraszam do obejrzenia galerii zdjęć z wycieczki. Dziekuję wspaniałym kolegom za wesołe towarzystwo i pozdrawiam spotkanego fotografa, pana Tadeusza, którego fotki upiekszają ten tekst. Z górskim pozdrowieniem Marcogor  [See image gallery at marekowczarz.pl]     Podobne zdjęcia: [See image gallery at marekowczarz.pl]

Teplickie skalne miasto

marcogor o gorach

Teplickie skalne miasto

Adršpašskoteplické skály to  masyw górski w Sudetach Środkowych, w Czechach, będący fragmentem Gór Stołowych (czes. Broumovska vrchovina), na południe od Kotliny Broumovskiej, w pobliżu miasteczka Teplice nad Metují oraz wsi Adršpach, w północno-wschodnich Czechach. Masyw zbudowany jest z górnokredowych piaskowców. Cały teren masywu leży w granicach rezerwatu przyrody o nazwie „Národní přírodní rezervace Adršpašskoteplické skály”. Tereny te stanowią znaną w całej Europie atrakcję turystyczną. Miasta skalne znajdujące się w masywie są jednym z najbardziej znanych piaskowcowych terenów wspinaczkowych na świecie. My Polacy bardzo cenimy sobie nasze Góry Stołowe, które opisywałem kiedyś tutaj i tu, ale trzeba zobaczyć także cuda po drugiej stronie granicy, żeby zrozumieć jakie olbrzymy skalne mają u siebie Czesi, zgrupowane przede wszystkim w dwóch skalnych miastach. Te bliżej Adrszpachu odwiedziłem dwa lata temu co znajdziecie na blogu u mnie. Teraz przyszła pora na zobaczenie na własne oczy jeszcze większych formacji skalnych, tych położonych bliżej miasteczka Teplice nad Metuji.  plan Teplickiego Skalnego Miasta Przez długie lata wiedza o skalnych miastach, leżących w okolicach Teplic nad Metují i Adrszpachu, była stosunkowo niewielka. Okoliczni mieszkańcy szukali w nich schronienia, kiedy czuli się zagrożeni w swych domostwach. Dopiero około roku 1700 z sąsiedniego Śląska zaczęli przybywać do Adrszpachu pionierzy turystyki. Najstarszy wizerunek Adršpašskich skál pochodzi z roku 1739. Od tego czasu wiele znaczących postaci historycznych miało okazję podziwiać Skalne Miasto w Adrszpachu i Teplicach. Między innymi byli to królowa pruska Luiza, król polski i elektor saski August II Mocny, cesarz Józef II, cesarz austriacki Karol I, Johann Wolfgang Goethe i wielu innych. W roku 1824 wśród skał wybuchł wielki pożar lasu trwający kilka tygodni, który zniszczył prawie całą roślinność leśną. Dopiero wówczas skalne labirynty stały się bardziej dostępne, a właściciele tych ziem rozpoczęli budowanie pierwszej sieci szlaków turystycznych w Adrszpachu. skalny mur w Teplicach Skalne miasto koło Teplic jest nieco mniej znane od Adršpašskich skáł, lecz jest od nich rozleglejsze, wyższe i bardziej dzikie. Stanowi najrozleglejszy tego rodzaju teren skalny w Czechach liczący ok. 1800 ha. W odróżnieniu od Adršpašskich, które tworzą złożony, wielopoziomowy i rozgałęziony labirynt, Teplické skalý są ukształtowanie głównie w formie długich, uskokowych murów, wyrastających wprost z poziomu terenu, o stosunkowo prostych, strzelistych kształtach, które tworzą system płaskich na dole kanionów. Na obrzeżach kanionów znajduje się kilkanaście wolno stojących baszt skalnych osiągających blisko 100 m wysokości. Przez masyw Adršpašskoteplickich skáł prowadzi kilka szlaków turystycznych o różnym stopniu trudności, w większości bardzo łatwych, prowadzących przez oba skalne miasta do trudniejszych, z których część wyprowadza na szczyty najbardziej charakterystycznych iglic, do ruin zamków, punktów widokowych oraz mniejszych labiryntów skalnych i wąwozów. Niektóre z nich są nieco trudniejsze i nadają się dla bardziej wprawnych turystów. pozostałości zamku Střmen na skalnej platformie Jako ciekawostkę podam też, że w obrębie masywu znajdują się ruiny trzech zamków. W północno-wschodniej części, na zachód od Adršpašskich skál znajduje się zamek Adršpach; pomiędzy Teplickimi skalami a Teplicami – Střmen. Trzeci zamek – Skály – znajduje się na południowo-wschodnim cyplu masywu. Ja swoją wizytę w Teplickich Skałach rozpocząłem dość późnym popołudniem, więc niestety czasu nie starczyło mi na obejrzenie wszystkich skalnych atrakcji. Wszedłem na teren skalnego miasta z Teplic już po zamknięciu kas, bez mapy, z folderem, na którym był przedstawiony plan terenu. Ominęło mnie kupowanie dość drogiego biletu wstępu. Mimo tego wykorzystałem na maxa czas, żeby obejrzeć jak najwięcej ciekawych formacji skalnych. Już wkrótce po wejściu odnalazłem bardzo długie, metalowe schody prowadzące do ruin zamku Střmen, które później zmieniły się w strome metalowe drabinki. Pokonanie wielu stopni i szczebli znacznie podwyższyło mi poziom adrenaliny. System stopni robi naprawdę duże wrażenie. Ale dopiero widok z zamocowanej na niedostępnej skale platformy widokowej zachwycił mnie bez reszty. widok z platformy widokowej na ruinach zamku Střmen Dookoła mnie zobaczyłem las iglic skalnych i niepozorne z tej wysokości miasteczko. Po kilku fotkach zbiegłem szybko w dół, żeby mocnym tempem zanurzyć się wśród kolejnych niesamowitych formacji skalnych, z których wiele ma swoje fantazyjne nazwy, zresztą dobrze oddających kształt danej skały. Mi bardzo spodobała się Skalna Brama, gdzie zamontowano tabliczkę upamiętniającą pobyt tutaj J.W.Goethego. Znajdziemy tam tak interesujące nazwy jak: Szortki Karkonosza, Hełm Dragona, Skład Serów, Gąsienica, Harfa Karkonosza, Jaskółcze Gniazdo, Głowa Konia, czy Rzeźnicki Topór. Spróbujcie odnaleźć je na zdjęciach w galerii. Przejście trasy turystycznej ułatwiają także drewniane pomosty i schody. Co pewien czas odnajdziemy również wiaty turystyczne ułatwiające odpoczynek, czy też spożycie posiłku, gdyby zabrakło nam energii. Po pewnym czasie szlak rozdziela się i można wrócić inną drogą do punktu wyjścia, lub pokonując niezwykły skalny wąwóz o bardzo wysokich ścianach, z wieloma wąskimi przejściami pójść w stronę Adrszpachu. system metalowych schodków na zamek Střmen Kierując się wcześniej do innego wąskiego kanionu możemy z kolei dojść do ukrytego wśród niebotycznych skał jeziorka. Ale mi zabrakło czasu na przejście tych wszystkich wariantów, bo pierwszą część dnia spędziłem na Broumowskich Ścianach. Ale za to wiem, że musze tu powrócić na cały dzień i na spokojnie wszystko „zaliczyć”. Jako, że noc się zbliżała w zawrotnym tempie, jak to jesienią bywa zawróciłem ostatecznie tą samą trasą na parking w Teplicach, gdzie jest wejście na teren rezerwatu. Zrobiła się w międzyczasie prawdziwa noc i musiałem na szybko szukać sobie miejsca do spania. Jako, że postanowiłem tu przenocować w samochodzie znalazłem sobie zaciszny kącik na samym końcu parkingu. Rano musiałem wracać już do domu, bo Teplickie Skalne Miasto było ostatnim moim celem w czasie jesiennego urlopu. skalna sceneria Teplickiego Miasta Zawsze wożę ze sobą w podróż samochodową awaryjnie materac Dormeo, który po rozłożeniu siedzeń w aucie i rozścielaniu go na całej powierzchni zapewnia w miarę wygodny sen. Wszystko dzięki niezwykłym właściwościom materaca, który po zwinięciu nie zajmuje dużo miejsca w bagażniku. Materac nawierzchniowy Renew Eucalyptus został stworzony z elastycznej pianki z pamięcią kształtu, pokrytej warstwą włókien eukaliptusowych, słynących ze swoich wspaniałych właściwości termoregulacyjnych i doskonałej absorpcji wilgoci. Materac posiada wszystkie zalety produktów wykonanych z pianki z pamięcią kształtu – niesamowitą wygodę i uczucie bycia lekkim jak piórko. Dopasowuje się do kształtu ciała i wspiera naturalne ułożenie ciała w trakcie snu, przez co łagodzi ból pleców, ramion, szyi i bioder. Jest hipoalergiczny i antybakteryjny, łatwy w użyciu, przechowywaniu i utrzymaniu. Nie uwierzycie, ale rano obudziłem się zrelaksowany i nic mnie nie bolało. Mogłem niezwłocznie po śniadaniu wyruszyć w drogę powrotną do domu. materac nawierzchniowy Dormeo Na koniec zapraszam do obejrzenia mojej relacji fotograficznej z wycieczki po tym fantazyjnym miasteczku skalnym. Mimo, że była za krótka, to odnalazłem tam tyle piękna natury, że za rok muszę powrócić do Teplic ponownie. I każdemu polecam to miejsce, jako obowiązkowy punkt na trasie dla każdego turysty – obeżyświata, który pragnie obejrzeć na własne oczy, poczuć, dotknąć jak najwięcej oryginalnych atrakcji świata przyrody. Wiem już, że Czechy obfitują w skalne miasta i ostatnio bardzo zaciekawił mnie temat Czeskiej i Saksońskiej Szwajcarii. Zakupiłem już nawet mapę tego regionu i na pewno tam też zawitam. Okres zimowy sprzyja planowaniu tras na kolejny rok. Wciąż najmniej znane przeze mnie Sudety będą ważną częścią moim przyszłorocznych wycieczek górskich, zwłaszcza czeska ich część, bo polską poznałem bardziej podczas pomyślnego zdobywania Korony Gór Polski. Oby plany się powiodły, czego i Wam życzę drodzy bywalcy mojego bloga. Z górskim pozdrowieniem Marcogor   [See image gallery at marekowczarz.pl] Podobne zdjęcia: [See image gallery at marekowczarz.pl]

Wspomnienia zostawiłem w górach

marcogor o gorach

Wspomnienia zostawiłem w górach

Wspomnienia zostawiłem w górach, oczy siwe uśmiechem jak one zamglone, żółty kwiat na grani twą ręką zerwanym, we śnie wspominam go czasem. Piszę wiersze wspomnieniami o ścieżce biegnącej nad reglami bez końca, skalnych szczytach mgłą i słońcem wysłanych, strumyku górskim toczącym srebrne wody z przerażeniem gdy haczy o kamienie pianą, straszy smrekach strzelistych na wskroś dumnych ku bystrej wodzie zerkających. Ścieżko kamienista naszą stopą gładzona czy dalej prowadzisz dumnie w błękit nieba jak Boga najbliżej? My aroganccy wędrowcy bezbożni w znoju głodni spragnieni szczęścia sięgamy do czary boskiej ambrozji by z niej pić do syta. Żegnaj kosodrzewino, mój szlak wyścielająca ukochana soczystą zielenią, harda w tej zimnej krainie wspominał cię będę z oczu blaskiem. Nasze ścieżki rozeszły się na zawsze. Lech Kamiński Tatry Bielskie z przodu Dziś me Karkonosze, największe w Sudetach, Olbrzymy, w szerokim stanęły ukłonie, Wołając w objęcia, jak piękna kobieta, Utulić chcą czule zmęczone me skronie. Marszruty prowadzą przez dzikie ostępy, Skał pionem kłaniają się góry wędrowcom, Świat fauny i flory, dziewiczy, nie tknięty, Alpejskim swym pięknem łaskocze gorąco. Tu grają melodię, symfonią kaskady, Wód rwących ogromem, spadając po skałach, Przepiękne, szemrzące aż trzy wodospady, Darując wytchnienie dla duszy i ciała. Gdy raz w Karkonosze zawita twa noga, Twa dusza tu wracać wciąż będzie miłością, A serce ci powie, że ziemia ta droga, Ty oddasz się dla nich jestestwa całością. panorama Tatr z Łapszanki Nadchodzą zimne dni, za nami pierwsze przymrozki i oczekiwanie na zimowe wypady w góry. Jeśli potrzebujecie ciepłej odzieży na zimę polecam http://www.hurtowniamegabrand.pl/, która oferuje także zakupy detaliczne w cenach wyprzedażowych. Z górskim pozdrowieniem Marcogor Podobne zdjęcia: [See image gallery at marekowczarz.pl]

Witajcie kochane góry

marcogor o gorach

Witajcie kochane góry

Wspomnienia zostawiłem w górach, oczy siwe uśmiechem jak one zamglone, żółty kwiat na grani twą ręką zerwanym, we śnie wspominam go czasem. Piszę wiersze wspomnieniami o ścieżce biegnącej nad reglami bez końca, skalnych szczytach mgłą i słońcem wysłanych, strumyku górskim toczącym srebrne wody z przerażeniem gdy haczy o kamienie pianą, straszy smrekach strzelistych na wskroś dumnych ku bystrej wodzie zerkających. Ścieżko kamienista naszą stopą gładzona czy dalej prowadzisz dumnie w błękit nieba jak Boga najbliżej? My aroganccy wędrowcy bezbożni w znoju głodni spragnieni szczęścia sięgamy do czary boskiej ambrozji by z niej pić do syta. Żegnaj kosodrzewino, mój szlak wyścielająca ukochana soczystą zielenią, harda w tej zimnej krainie wspominał cię będę z oczu blaskiem. Nasze ścieżki rozeszły się na zawsze. Lech Kamiński Tatry Bielskie z przodu Witajcie, kochane góry, O, witaj droga ma rzeko! I oto znów jestem z wami, A byłem tak daleko! Dzielili mnie od was ludzie, Wrzaskliwy rozgwar miasta, I owa śmieszna cierpliwość, Co z wyrzeczenia wyrasta. Oddalne to są przestrzenie, Pustkowia, bezpłodne głusze, Przerywa je tylko tęsknota, Co ku wam pędzi duszę. I ona mnie wreszcie przygnała, Że widzę was oko w oko, Że słyszę, jak szumisz, ty wodo, Szeroko i głęboko. Tak! Chodzę i patrzę, i słucham – O jakżeż tu miło! jak miło! – I śledzę, czy coś się tu może Od kiedyś nie zmieniło? Nic, jeno w chacie przydrożnej Zmarł mój przyjaciel leciwy I uschły dwie wierzby nad rowem, Strażniczki wiosennej niwy. A za to świeżym się liściem Pokryły nasze jesiony I jaskry się złocą w trawie Zielonej, nie pokoszonej. A za to płyną od pola Twórcze podmuchy wieczności, Co śmierć na życie przetwarza I ścieżki myśli mych prości. Witajcie, kochane góry, O, witaj, droga ma rzeko! I oto znów jestem z wami, A byłem tak daleko! Jan Kasprowicz panorama Tatr z Łapszanki Nadchodzą zimne dni, za nami pierwsze przymrozki i oczekiwanie na zimowe wypady w góry. Jeśli potrzebujecie ciepłej odzieży na zimę polecam http://www.hurtowniamegabrand.pl/, która oferuje także zakupy detaliczne w cenach wyprzedażowych. Z górskim pozdrowieniem Marcogor Podobne zdjęcia: [See image gallery at marekowczarz.pl]

Z Łapszanki przez Osturnie na Rzepisko – kulminację Magury Spiskiej

marcogor o gorach

Z Łapszanki przez Osturnie na Rzepisko – kulminację Magury Spiskiej

Już wielokrotnie pisałem, że słowackie pasmo Magury Spiskiej jest wyjątkowe z racji swej dzikości, braku turystów i bliskiego położenia wobec Tatr. Można tam godzinami wędrować mając te góry tylko dla siebie. I do tego niezapomniane widoki na pobliskie Tatry. Przeszedłem już praktycznie całe to pasmo górskie, czego dokumentację znajdziecie na mych stronach tutaj lub tu. Lubię tam ciągle powracać z racji powyższych i dlatego, że mam tam stosunkowo blisko. Zawsze to może służyć jako plan awaryjny, gdy nie wypali dalsza wyprawa. Tej jesieni znalazłem sobie nowy cel i znowu tam powróciłem, Tym razem celem było wyjście na najwyższy szczyt całego pasma – Rzepisko. Ta góra leży nieopodal granicy z Polską, ale nie prowadzi tam żaden znakowany szlak turystyczny, co utrudniało trochę zadanie. Ale dla chcącego nic trudnego, zaplanowałem trasę i wyruszyłem na kolejny podbój górski. W końcu ten szczyt należy do Korony Gór Słowacji, a to mój następny cel, po zdobyciu Korony Gór Polski. ŁAPSZANKA  Wycieczkę rozpocząłem w miejscowości Łapszanka, a dokładnie na Przełęczy nad Łapszanką, kilka minut od granicy Słowacji. To miejsce wyjątkowe, panorama Tatr z przełęczy należy do najlepszych jakie widziałem w życiu! A do tego dochodzi znakomity widok na Magurę Spiską, czy Babią Górę. Miejscowość turystyczna Łapszanka położona jest w głębokiej dolinie potoku, który tworzy około 30 wodospadów. W górnej części wsi zlokalizowana jest kapliczka-dzwonnica pod wezwaniem Matki Boskiej Częstochowskiej, zbudowana w 1928 roku z dzwonem z tego samego roku. To często fotografowany, charakterystyczny element wsi. Według dawnych wierzeń, bicie w dzwon tej kapliczki miało odganiać płanetniki, które powodowały burze. Dlatego dzwoniono, gdy zaczynała się burza. Tak w roku 1967 zginął od uderzenia piorunu 33-letni mieszkaniec Łapszanki. PRZEŁĘCZ NAD ŁAPSZANKĄ W tym najbardziej rozpoznawalnym miejscu pozostawiłem samochód i zaczęła się moja przygoda. Po długim zachwycie widokiem Tatr z przełęczy ruszyłem szlakiem do słowackiej wsi Osturnia. Prowadzi on cały czas drogą, która służy też samochodom osobowym jako najkrótszy dojazd do sasiadów. Po wyjściu z lasu odszukałem Małe Jeziora w głębokiej kotlince po lewej. Położone są na wysokości 884 m, powstały w wyniku procesów osuwiskowych, a obecnie zarastają. Mają charakter okresowy, a ich głębokość nie przekracza 1m. Żeby skrócić sobie trasę odbiłem z asfaltu w prawo i przechodząc przez wzniesienie z przekaźnikiem, rozpocząłem zejście do wsi Osturnia. To najdłuższa słowacka wieś, leżąca na Zamagurzu (część Spisza). Osturnia znana jest z rusińskich (karpato-ruskich) zabytków architektury ludowej. kapliczka na Przełęczy nad Łapszanką z widokiem na Tatry OSTURNIA We wsi znajduje się kościół greckokatolicki wybudowany w roku 1796, położony na wzniesieniu za potokiem. Jej mieszkańcy mówią gwarą trudno zrozumiałą dla Słowaków. Ja zdołałem porozumieć się z miejscowym tubylcem i wypytać o wlaściwą drogę na Rzepisko. Od tej pory musiałem już improwizować i szukać najłatwiejszego sposobu na zdobycie kulminacji pasma Magury Spiskiej. Po przestudiowaniu mapy ruszyłem przed siebie, obierając kierunek na upragniony cel. Początkowo szedłem drogą wzdłuż potoku, która później zamieniła się w ścieżynkę, by zaniknąć zupełnie w strumyku. Na szczęście po chwilowej wędrówce po przyrzecznych chaszczach droga odnalazła się i prowadziła mnie coraz wyżej przez las i malownicze łąki, z których mogłem podziwiać polską część Zamagurza, skąd przyszedłem. Doszedłem w końcu do głównego grzbietu Magury Spiskiej, gdzie na rozdrożu wielu dróg wybrałem tę prowadzącą dalej pod górę. MAGURA SPISKA Po pewnym czasie moja dróżka się skończyła, więc postanowiłem na przełaj dotrzeć do najwyższego punktu grzbietu. Tam odnalazłem kolejną drogę, która doprowadziła mnie na sam szczyt. Po chwilowej euforii zorientowałem się, że to jednak nie jest najwyższy punkt pasma Magury Spiskiej. Widoki z tego miejsca były kapitalne, zwłaszcza na pobliskie Tatry Bielskie z dominującymi kopułami Hawrania i Płaczliwej Skały. Zrobiłem tu sobie dłuższy popas, bo polana była przecudna i musiałem nabrać sił przed dalszym błądzeniem na dziko. Jedzenie, studiowanie mapy i focenie zajęło mi trochę czasu i ruszyłem wyraźną drogą w stronę najwyższego, jak mi się zdawało punktu na głównej grani pasma. Dotarłem tam i znowu nic… wiedziałem z neta, że szczyt Rzepiska jest oznaczony, więc dalej musiałem szukać! Wiecie doskonale, że wysokości w górach są względne, te najbliższe nas wierzchołki wydaja się nam najwyższe! RZEPISKO Rozglądnąlem się dokładnie i obrałem następny cel i to byŁ w końcu strzał w dziesiątkę! Mimo, że droga leśna urywała się przed schowanym, zalesionym wierzchołkiem przedarłem się przez krzaki i odnalazłem na drzewie tabliczkę z napisem Repisko – 1259 m oraz punkt triangulacyjny. To była pełnia szczęscia, kolejny szczyt do KGS zdobyty po samotnych zmaganiach. Brakło tylko z tego miejsca widoczków, więc po pamiątkowych fotkach ruszyłem dalej wyraźną drogą, która przez piękną Polanę Kacwińską zaprowadziła mnie na siodło Tri Table, niedaleko granicy z Tatrami, która przebiega przez Przełęcz Żdziarską. W dole mogłem zaobserwować duże jeziorko, w pobliżu drogi do Osturni. Przez grań główną Magury Spiskiej po zachodniej stronie Rzepiska i dalej przez Przysłop i Przełęcz Zdziarską przebiega granica Tatrzańskiego Parku Narodowego. Osturnia w dolinie Osturniańskiego Potoku SIODŁO TRI TABLE Słowacy bowiem południowo-zachodni skrawek Magury Spiskiej włączyli w obszar tego parku i dodatkowo utworzyli tutaj kilka obszarów ochrony ścisłej. Jest to też rejon wyłączony z ruchu turystycznego, ale Polana Kacwińska, północne i północno-wschodnie stoki Rzepiska znajdują się już poza obszarem parku narodowego, tak że można chodzić… Zresztą z Osturni, aż do tej polany biegnie szlak narciarski. Świerkowe lasy porastające Rzepisko i znaczną część stoków Magury Spiskiej zostały w 2004 powalone przez wiatr halny i są tutaj wielkie wiatrołomy, a przez to wspaniałe widoki. Przez siodło Tri Table prowadzi droga asfaltowa, którą biegnie również zielony szlak do Osturni. I chcąc, nie chcąc znowu musiałem maszerować nielubianym asfaltem! Widoki były jednak nadal piękne, a po kilku kilometrach zejścia udało mi się zatrzymać okazję i autem zjechać do Osturni. POLIANKA Pozwiedzałem teraz dokładniej wioskę, bo do wieczora było jeszcze daleko, by żółtym szlakiem, który znałem już z rana rozpocząć powrót do granicy państwowej. Asfalt szybko mi się znudził, więc ponownie wszedłem na cudne jesienne łąki, by zdobyć jeszcze jeden szczyt –  Poliankę, skąd postanowiłem obserwować bliski już zachód słońca. Tempo marszu wciąż miałem mocne, więc wyleżałem się na wierzchołku obserwując zmienne niebo nad Tatrami i pęd chmur, w oczekiwaniu na zachodzik. Polecam taką obserwację każdemu, gra chmur jest cudowna! Potem już tylko czekał mnie genialny zachód słońca nad Tatrami, bo pogoda tego dnia była wyśmienita, aż do nocy! Po niezapomnianych, magicznych przeżyciach słonecznych zostało mi tylko zejść na powrót do asfaltowej drogi i tak w półmroku dotarłem do auta w Łapszance. ZAMAGURZE Zamagurze Spiskie to niewielki subregion geograficzny w północnej części Pogórza Spiskiego i etnograficzny w północnej części Spisza. Przedzielony jest granicą polsko-słowacką. W większości zamieszkuje je ludność góralska narodowości polskiej. Ale niektóre słowackie miejscowości zamieszkują Łemkowie. Właśnie w głębi gór znajdują się zamieszkałe przez Łemków, czy też Rusinów mniejsze słowackie miejscowości jak Osturnia, Wielka Frankowa czy Frankówka. To miejsca pełne nieznanej historii, jakby odcięte od świata jaki znamy na co dzień. Tam życie toczy się swoim rytmem od wieków, jakby wolniej i spokojniej… Ale każdego zachwyci wyjątkowa kultura i folklor tego obszaru. Tatry Bielskie widziane spod wierzchołka Przysłopu na grani Magury Spiskiej To była długa, ale świetna wędrówka, w samotności, ale pełnej przeżyć, które dostępne są dla nas tylko, gdy jesteśmy sam na sam z naturą i jej perfekcyjnymi cudami. Każdemu polecam Magurę Spiską na spędzanie tam chwil pełnych zapomnienia… od wszystkiego! A teraz po złotej jesieni pozostały już tylko wspomnienia. Słota, deszcz i pierwsze przymrozki i opady śniegu w górach. Przyjdzie czekać na piękną, mroźną zimę… A w domu chyba zainstaluję sobie zadaszenie nad drzwiami wejściowymi, żeby było suszej. Produkuje je na zamówienie firma, która sprzedaje też szklarnie z poliwęglanu, gdyby ktoś chciał własne warzywa sobie hodować, jak moja babcia… Na koniec zapraszam jeszcze do obejrzenia fotorelacji z wyprawy. Z górskim pozdrowieniem Marcogor [See image gallery at marekowczarz.pl] Podobne zdjęcia: [See image gallery at marekowczarz.pl]

Cisza górska

marcogor o gorach

Cisza górska

Sytuacja na świecie coraz bardziej napięta, wojna pod postacią zamachów wkroczyła do Europy, wszędzie fundują nam terror i strach, jak tak dalej pójdzie to będziemy się bali daleko podróżować… Nie wiadomo jak się to wszystko rozwinie, ale na szczęście są takie miejsca, gdzie możemy bez obaw udać się na odpoczynek, żeby się zrelaksować i zapomnieć o stresie codziennego życia w cywilizacji. Tą cudowną oazą spokoju są góry, gdzie bez obaw i nerwów możemy się udać… Tam nam nic nie grozi, w kontakcie z naturą, chyba, że spotkanie z niedźwiedziem lub wilkiem. Ale te stworzenia bez powodu też nam raczej nic złego nie zrobią… dlatego zapraszam w góry! To strefy ciszy, gdzie możemy także bliżej obcować ze stwórcą i zastanowić się nad sensem swego istnienia. Wielu poetów pisze o górach jako misterium, mistycznym miejscu naszego spotkania z Bogiem, zapraszam więc do delektowania się poezją… A tak pięknie pisze o górach mój kolega, górski bloger, że muszę go zacytować: ” W istocie bowiem góry to nie tylko punkt na mapie, nie tylko formacja geologiczna, lasy, czy skały. Tak, każde z tych imion będzie właściwe, lecz żadne z nich pojedynczo nie odda złożoności tego czym w istocie są góry, mają one bowiem przecież dziesiątki wymiarów piękna, zmiennego i wciąż zaskakującego, emocji jakie powodują u nas samych, którzy w nie powracamy, którzy czerpiemy z tej nieprzebranej czary piękna.” Sebastian Nikiel Polana Wierch Lubania wraz z wierzchołkiem Lubania   Cisza górska dni niezapomniane – wspaniałe wędrówek górskimi szczytami zanurzony w wietrznej jesieni karkonoskiej – wyciszonej kolorami. Kolor złoty szeleszczącej buczyny na ścieżce w dywanie liści wysłanej szumem rytmicznym kroków wędrowałem – w tej pieśni. Pamiętam boru buków złoto poprzeplatane zielenią sosen tworzącą leśną mozaikę życia, oczy czarujące niespotykanym pięknem. Wyżej nad smrekami gdzie jedynie króluje niepodzielnie kosodrzewina ubiera swe igły srebrnym szronem gdyż tak jej wypada jesienią rządkiem błyszczących kropel zdobi z pajęczyny sukienkę. Wieczne górskie deszcze wywijające hołubce po graniach pierwsze wstydliwe śniegi powlekające doliny bielą. W tej wysłanej wichrami porze otulony szczelnie ciepłem ubioru wędrowałem wyniosłą skalną granią zanurzony w wytęsknioną ciszę ozdobioną wiatrem i deszczem, mgłą ograniczoną w monotonnym rytmie kroków swą duszę uzdrawiałem. Lech Kamiński panorama Tatr ze Studzionek (Gorce) A przy okazji, jeśli ktoś właśnie malował dom i potrzebuje przyśpieszenia schnięcia ścian po malowaniu, zwłaszcza w taką deszczową i zimną pogodę jak mamy, może skorzystać z usług firmy http://www.osuszacze.watersmile.pl/, polecam jej osuszacze powietrza. Z górskim pozdrowieniem Marcogor   Podobne zdjęcia: [See image gallery at marekowczarz.pl]

Trzeci raz na Lubaniu

marcogor o gorach

Trzeci raz na Lubaniu

Lubań z racji swego położenia należy do moich ulubionych górek. Wznosi się w bocznym ramieniu Gorców, blisko Zalewu Czorsztyńskiego, górując wyraźnie nad otoczeniem, przez co oferuje kapitalne widoki. Doskonale widać z niego Tatry, a także Pieniny, czy Beskid Sądecki. Dzięki inwestycjom gminy Ochotnica i budowie na szczycie wieży widokowej widoki pogłębiły się i odsłoniły się panoramy także na drugą stronę. Zobaczymy więc teraz także resztę gorczańskich szczytów z Turbaczem i Gorcem na czele, czy Beskid Wyspowy z Mogielicą. Do kolejnej wycieczki przez ten potężny masyw górski skłoniła mnie właśnie nowo wybudowana wieża. Chciałem ją zobaczyć na własne oczy i porównać, czy jest taka sama jak poznana tydzień wcześniej wieża na Koziarzu, po drugiej stronie Dunajca.  widok na wieżę z jednej z polan Opisywałem już dwukrotnie swe poprzednie pobyty na Lubaniu, co znajdziecie tutaj lub tu, więc nie będę powtarzał szczegółowo co tam zobaczycie. Każdy turysta raczej już wie, że na Polanie Wierch Lubania tuż poniżej szczytu znajduje się studencka baza namiotowa, ale czynna tylko latem. A niedaleko stoją ruiny schroniska zniszczonego w czasie ostatniej wojny. Na południowych obrzeżach polany znajdują się duże, zbudowane z piaskowca magurskiego głazy zwane Samorodami, a przy nich właśnie stoją ruiny Na głównym wierzchołku do niedawna stał tylko krzyż i ołtarz polowy z tablicą upamiętniającą górskie wędrówki Karola Wojtyły, który wielokrotnie bywał w Gorcach. Obecnie całą przestrzeń szczytową wypełnia olbrzymia konstrukcja wieży widokowej. Mocna i solidna, na której można śmiało nocować, czy przeczekać złą pogodę. Trafiłem tu znowu jesienią wykorzystując zapowiadane okno pogodowe. wieża na Lubaniu Wycieczkę rozpocząłem tym razem w Ochotnicy Dolnej, przy kościele parafialnym, gdzie jest olbrzymi parking i rozpoczyna swój bieg niebieski szlak na szczyt Lubania. W centrum wsi odnajdziemy też pomnik upamiętniający mieszkańców poległych w czasie wojennej pacyfikacji wsi, znaną jako Krwawa Wigilia. Warto zajrzeć do pięknego, drewnianego kościólka. Ochotnica Dolna wraz z Ochotnicą Górną tworzą najdłuższą wieś w Polsce (Ochotnicę), która liczy niespełna 25 kilometrów. Pola i zabudowania miejscowości zajmują dolną część doliny rzeki Ochotnica wraz ze zboczami dwóch pasm górskich otaczających dolinę tej rzeki; od południowej strony jest to pasmo Lubania, od północnej pasmo Gorca. Przez Ochotnicę Dolną biegnie droga z Tylmanowej do Harklowej przez przełęcz Knurowską (846 m n.p.m.). Jest to jedyna przejezdna dla samochodów droga przecinająca pasmo Gorców. parking i kościół w Ochotnicy Dolnej Szlak bardzo szybko wyprowadził mnie na pierwszą widokową polanę, z której zobaczyłem już kolejny mój gorczański cel – wieżę widokową na Gorcu. Trasa w większości wiodła jednak zalesionym terenem, w dużej mierze szeroką leśną drogą, na której spotkałem nawet jeepa. To wynika z tego, że szlak w pewnym  momencie prowadzi aż do głównego grzbietu górskiego trasą rowerową, których tak wiele gmina Ochotnica ostatnio wybudowała, czasem kosztem przyrody! Po dojściu na grzbiet pozostało mi tylko najstromsze podejście na wierzchołek Lubania. Końcówka zniszczonego szlaku to naprawdę masakra! Ale widoki ze szczytu wynagradzają nam wszystko. szeroka droga na szczyt już na głównym grzbiecie Lubania Po nasyceniu wzroku cudnymi barwami jesieni i panoramą morza szczytów dookoła mnie zszedłem niżej na polanę, żeby pod zadaszoną wiatą bazy namiotowej posilić się. Na górze zbyt mocno wiało, żeby można było dłużej posiedzieć na wieży. Pokręciłem się po znanych mi już zakamarkach okolicy, odnajdując nawet wychodek z widoczkiem na Gorce. W pobliżu wiaty stoi natomiast krzyż upamiętniający śmierć zabitych dwóch partyzantów. Jako, że dzień teraz krótki rozpocząłem odwrót czerwonym szlakiem, czyli GSB, przez masyw Lubania, ale doszedłem tylko do Polany Morgi, po drodze spotykając dwójkę przewodników beskidzkich, którzy przyszli obejrzeć zniszczenia w naturze, spowodowane przez nowe inwestycje gminne w terenie górskim. Do wieży nie mam nic, ale zgadzam się z ich opinią, że wybudowanie tylu dróg w lesie, jako infrastruktury turystycznej, często rozjeżdżając i poszerzając stare szlaki to duża przesada. Polana Wierch Lubania Błotko przez to jest niezłe, jesienią i wiosną stuputy raczej konieczne. Na polanie skręciłem na zielony szlak, który sprowadził mnie z powrotem do Ochotnicy. Jako, że wyszedłem 3km powyżej auta złapałem okazję, dzięki czemu nie musiałem dreptać nielubianym asfaltem. To był już koniec tego przyjemnego spaceru. Jako, że pogoda wciąż się utrzymywała podjechalem jeszcze na pobliskie osiedle Studzionki, już w Ochotnicy Górnej, skąd jest genialna panorama Tatr, o czym się już przekonałem podczas pierwszej wędrówki przez cały masyw Lubania. Tym razem było podobnie, Tatry znowu zauroczyły mnie z tego miejsca. panorama Tatr ze Studzionek Na koniec dnia podjechałem jeszcze na Przełęcz Knurowską, skąd też widać Tatry, aby wypić kawę we wspaniałej agroturystyce nad siodłem przełęczy, czyli u przemiłej, młodej gosposi Majki, gdzie kiedyś nocowałem. Po cudownym zakończeniu dnia pozostał tylko nocny powrót do domu. Po drodze udało się jeszcze sfotografować zachód słońca nad Tatrami! Na koniec dziękuję niezawodnemu Mariuszowi za towarzystwo. Taką ma formę ten mój kolega, że chyba zacznę biegać, żeby dorównać mu kondycyjnie. Znalazłem właśnie ciekawą ofertę butów do biegania w tym sklepie http://www.butydobiegania.pl/. Trzeba będzie chyba się wziąść za siebie, żeby dorównać młodszym! Z górskim pozdrowieniem Marcogor [See image gallery at marekowczarz.pl] Podobne zdjęcia: [See image gallery at marekowczarz.pl]

marcogor o gorach

Na Gerlachu

Marzeniem każdego tatromaniaka jest wejście na najwyższy szczyt całych Tatr – Gerlach. Turyści marzyli o nim od dawna, także poeci, którym wydawał się nieosiągalny, ale mimo to próbowali go zdobyć, często z powodzeniem. Mi udało się wejść na Gerlach w 2003 roku. Marzy mi się zrobić po latach powtórkę tego wejścia, tym bardziej, że pogodę miałem mglistą i deszczową i widoki zerowe. Tak pisali o swoich marzeniach nasi piewcy Tatr w XIX w., w osobie Jerzego Żuławskiego. Ten zakochany w Tatrach poeta po 1900 r. dużo podróżował. Rozwijał pasję narciarza, alpinisty i taternika. Wraz z bratem Januszem 28 sierpnia 1909 dokonał pierwszego letniego wejścia na Przełączkę pod Kopą Popradzką i Smoczą Grań w Tatrach Wysokich. W 1910 roku zamieszkał na stałe w Zakopanem. Był współzałożycielem Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. A tak pięknie potrafił pisać o Tatrach…   ***************** Głazy mając pod stopą, a nad głową chmurę, po stopniach piramidy, która z Bożej kielni wzrosła, gdy jeszcze byli Jego snem śmiertelni, bez odpocznienia szedłem na najwyższą górę. Wyżej, wyżej! ponad to obłocze ponure, co szczyt kryjąc przede mną, w krąg niego się wełni; tam – stać będę nad światem, tam – w błękitu pełni, tuż pod niebem, w słońc bliskich odziany purpurę! Mgłę przebrnąłem… krok jeden! Szczyt! Ha! Ziemska gleba nieco niżej i ludzie mniejsi, ale nieba niedosięgłe wciąż wiszą tak samo wysoko – i choć chmurym zostawił na dole, nad mą głową obłokami zasnute błękity na nowo; przez nie na świat poogląda mętne słońca oko. ***************** Jerzy Żuławski krzyż na Gerlachu A przy okazji przypomnę, że weszły w tym roku w życie przepisy nakazujące umieścić nam na każdym domu prywatnym szafkę na listy dla wygody poczty. Jeśli jeszcze nie macie możecie skorzystać z usług firmy http://erabox.pl/, polecam. Z górskim pozdrowieniem Marcogor Podobne zdjęcia: [See image gallery at marekowczarz.pl]

Wycieczka na Błyszcza i nową wieżę widokową na Koziarzu

marcogor o gorach

Wycieczka na Błyszcza i nową wieżę widokową na Koziarzu

Turyści bardzo dobrze wiedzą, że najważniejszym elementem naszego wyposażenia są wygodne buty. Jeśli będą niedopasowane, niezbyt wygodne, niszczące nasze stopy daleko nie zajdziemy. Nic tak nie odbiera radości z wędrówek, jak niewygodne buty. Czasami zdarza się tak, że nie jesteśmy w stanie daleko zajść w takim obuwiu. Zakup odpowiednio dobranych butów, to jedno z najważniejszych przygotowań przed górskimi wycieczkami. Zazwyczaj poświęcamy na to trochę czasu, żeby potem nie cierpieć i móc daleko zawędrować. Ja także stanąłem ostatnio przed tym wyzwaniem zakupu nowego obuwia trekkingowego, gdy moje stare, wysłużone buty rozlazły się całkowicie. Zakupu dokonałem w sklepie Salewy, z racji swego zamieszkania najbliżej miałem do sklepu w Rzeszowie http://salewa.sklep-luz.pl/. Moje poprzednie buty też były tej marki, a wiadomo, że wypróbowanych modeli nie warto zmieniać. Może są drogie, ale warto zainwestować, by buty i stopy stanowiły jedność przez długie lata użytkowania. O innych ważnych elementach wyposażenia turystycznego pisałem już kiedyś tutaj.  pierwsze zbliżenie na wieże na Koziarzu (ten mały grzybek po lewej) Pierwszą okazją wypróbowania nowego sprzetu na nogach była wycieczka w pobliski Beskid Sądecki. Pogoda zbytnio nie rozpieszczała i w trakcie wypadu mogłem przetestować nowe obuwie w różnych warunkach atmosferycznych. Spisały się bez zarzutu, choć wiadomo, że minie jakiś czas zanim stopa przyzwyczai się do buta, a buty dopasują do nogi. Górski spacer rozpocząłem w miejscowości Tylmanowa, położonej między Łąckiem, a Krościenkiem. Tam na małym placyku przy głównej drodze, u stóp Golgoty Tylmanowskiej zaczyna swój bieg zielony szlak na Koziarz (943m).  Szczyt leży w grzbiecie głównym Pasma Radziejowej w Beskidzie Sądeckim. Znajduje się w zachodnim końcu tego pasma, pomiędzy Jaworzynką (936 m) a Suchym Groniem (855 m). Zachodnie stoki Koziarza opadają do Dunajca, którego przełomy wyglądają tu bardzo malowniczo. początek szlaku w Tylmanowej Zachodnie stoki Koziarza są strome i zalesione. Należą do miejscowości Tylmanowa. U ich podnóża nad Dunajcem znajdują się przysiółki tej miejscowości łączące się ze światem przez wąski most wiszący nad Dunajcem. Tędy właśnie wiodła moja droga na początku wędrówki. Potem szeroka droga leśna, która prowadzi praktycznie na sam szczyt. Przewija się przez kilka widokowych polan, skąd wspaniale zwłaszcza prezentuje się pobliski masyw Lubania, już w Gorcach oraz dolina Dunajca. Jednak najpiękniejszy widok miałem z Polany Kolebisko. Znajduje się na zachodnim grzbiecie Jaworzynki, na średniej wysokości około 820 m n.p.m. Szeroka panorama z tego miejsca obejmuje m.in Tatry i Pieniny. Zobaczyłem stąd także swoje trzy górskie cele na dziś: Jaworzynkę, Koziarza i Błyszcza. Koziarz i Jaworzynka widziane z Polany Kolebiska Na polanie stoi również prywatny drewniany budynek letniskowy wraz z ławkami i miejscem na ognisko. Super miejscówka na dziki biwak, czy chociażby pieczenie kiełbasy. Z tego miejsca miałem już stosunkowo blisko na siodło przełęczy, gdzie dochodził żółty szlak graniowy. Wschodnie stoki Jaworzynki opadają do doliny dopływu Obidzkiego Potoku. Znajdują się na nich pojedyncze zabudowania należących do Obidzy osiedli Wyrostki i Wielga. Sam wierzchołek Jaworzynki jest zalesiony, ale stoki są zalesione tylko częściowo, dzięki czemu są one dobrym punktem widokowym, zwłaszcza w stronę masywu Radziejowej i Przehyby z widocznym masztem telewizyjnym. Choć widać stąd nawet szczyty Beskidu Niskiego. Szlaki turystyczne nie prowadzą przez szczyt Jaworzynki, lecz jej stokami nieco poniżej szczytu. wierzchołek Koziarza Bardzo szybko wspiąłem się na pobliskiego już Koziarza. Ciekawiła mnie nowo wybudowana wieża widokowa na wierzchołku. Byłem już tutaj kiedyś w czasie rajdu przez dwanaście szczytów tego Beskidu. Ale wieży, ani widoków wtedy nie było. Budowla zrobiła na mnie piorunujące wrażenie. To prawdziwy kolos o bardzo solidnej konstrukcji, postawiony na potężnych słupach, górujący na lasem. Dzięki temu mamy teraz panoramę ze szczytu na wszystkie strony. Tatry, Gorce, Pieniny, Beskid Sądecki, Wyspowy, czy Niski jest w zasięgu naszego wzroku. Wieża jest taka olbrzymia, z solidnie zabudowaną plaftormą widokową, że bez problemu można na niej bezpiecznie przenocować, np. w oczekiwaniu na wschód słońca. Spotkałem tam wycieczkę szkolną i chciałbym pozdrowić panią przewodnik beskidzką, która pomogła mi trochę w rozpoznawaniu szczytów dookoła. Byłem lekko zszokowany, że dzieciaki wybrały się tu mimo niepewnej, wietrznej pogody. wieża na Koziarzu Oprócz nich spotkałem jeszcze turystę z Wielkopolski, a to już były dla mnie tłumy, jak na dzień powszedni. Złapała mnie tutaj mżawka, którą przeczekałem pod mocnym dachem na wieży i zawróciłem po własnych śladach na siodło pod Jaworzynką. Stąd wybiegłem na sąsiedniego Błyszcza, żeby przypomnieć sobie jak wygląda Ołtarz Papieski na tym wierzchołku. Szlak turystyczny nie prowadzi przez sam szczyt Błyszcza, lecz jego otwartym, trawiastym stokiem wschodnim. Można ze szlaku jednak wejść na szczyt Błyszcza; kierunek wskazuje tabliczka z napisem: Kaplica Papieska 200 m., wystarczy być uważnym, aby nie przegapić tego wyjątkowego w Beskidach miejsca. Ołtarz papieski na Błyszczu Na Błyszczu stale odbywały się spotkania i msze święte grup oazowych. K.Strauchmann w swojej książce „Tajemnice skalnej ziemi” tak pisze: „16 sierpnia 1972 roku na takie wieczorne spotkanie na szczycie przyszedł ks. kardynał Karol Wojtyła. Zaczyna mszę, a tymczasem z doliny Dunajca wyłazi gradowa chmura. Wśród siedmiuset ludzi znalazły się dwa parasole, które posłużyły do osłonięcia kamiennego ołtarza przed nawałnicą”. W 2000 roku dwaj mieszkańcy Tylmanowej ufundowali w tym miejscu ołtarz, a w 2001 popiersie papieża Jana Pawła II, który zanim został papieżem wędrował tędy przez góry ze Starego Sącza do Krościenka. Przy ołtarzu celebrowane są czasami msze święte. Dla potrzeb uczestników tych mszy zamontowano ławki. widok na Gorce Po chwili zadumy postanowiłem wrócić tym samym szlakiem do auta, gdyż mnie też po raz kolejny dopadła deszczowa chmura. Opady nie były wielkie, ale nie chciało mi się samotnie deptać trasą, którą już kiedyś przeszedłem, bo początkowo w planie było zejście do Szczawnicy. Przez Polanę Kolebisko szybko dotarłem na powrót do Tylmanowej. Zwiedziłem jeszcze starą część tej wsi, gdzie urzekły mnie malowane na niebiesko domy, wzdłuż całej ulicy. Przypominały mi trochę te widziane w Cicmanach na Słowacji. Podziwiając po drodze krzyż na Tylmanowskiej Golgocie, górujący nad drogą Łącko – Krościenko doszedłem na parking. Opady w międzyczasie wzmogły się tak, że z radością powitałem możliwość schowania się do auta. stara zabudowa Tylmanowej Na koniec zapraszam jak zawsze do obejrzenia galerii zdjęć z wypadu, a przebieg trasy zobaczycie na moim profilu na Endomondo.com/profile/16850878. To był kolejny udany górsko dzień, mimo pochmurnej pogody jesienne widoczki były bardzo ładne, a kolorki w momentach słonecznych prezentowały się wyśmienicie. Ta eskapada to bardziej spacer, polecam każdemu, jak ma wolne cztery godzinki i niedaleki dojazd. Nawet wieża ładnie wkomponowana w otoczenie nikogo nie wystraszy. Były różne opinie na forach turystycznych, ale mi nie przeszkadzają takie inwestycje. Więcej Lasy Państwowe zniszczą przy wycince, czy budowie dróg leśnych do wywózki drewna. Nie wspominam już o huraganch, które niszczą setki hektarów lasów. Wieże na zarośniętych szczytach to dla turysty gratka. Na tym kończę swe wywody. Wkrótce będą relacje z odwiedzin następnych nowych wież widokowych w gminie Ochotnica. Z górskim pozdrowieniem Marcogor   [See image gallery at marekowczarz.pl] Podobne zdjęcia: [See image gallery at marekowczarz.pl]

Niosę w sercu niedosyt Tatr

marcogor o gorach

Niosę w sercu niedosyt Tatr

Czy Twoje myśli rzeczywiście są Twoje? Jesteśmy wszyscy wstrząśnięci tragedią w Paryżu i współczujemy narodowi francuskiemu. Ich los jest teraz w ich rękach. Gdy mi smutno i źle uciekam w góry, to najlepsze, najcichsze miejsce do refleksji, odzyskania spokoju. Zapraszam wraz ze mną do zanurzenia się krainę łagodności, tam, gdzie nie ma przemocy, są tylko prawa natury. „Większość ludzi żyje w cichej rozpaczy i idzie do grobu z piosenką, która nadal w nich jest.” – Henry David Thoreau „Nie mogę się bać. Strach zabija umysł. Strach jest jak mała śmierć, która przynosi ostateczne starcie. Spotkam się ze swoim strachem. Pozwolę by we mnie wszedł i przeszedł przeze mnie. A kiedy już przejdzie spojrzę wgłąb siebie, aby zobaczyć drogę, którą we mnie wydreptał. Okaże się, że tam, gdzie przeszedł strach, nic już nie pozostanie. Będę tylko ja.”  – Frank Herbert Pora na wyciszającą, niosącą nadzieję poezję… Chwila refleksji i zatrzymania nad tragedią oraz górski wiersz dla wyciszenia emocji i ukojenia smutku. Wspominam góry… Moje ukochane góry Wędrówki z bliskimi Za oknem śnieg, Zima przyszła, A ja tęsknię za górami, Za zielenią połoniny, Widokami, Tatrami A ja tęsknię do ciepła i lata Do zefirka co w me włosy wplata Złote promienie i uśmiech słońca. Tęsknię, tęsknię bez końca… Tęsknię do kropli rosy na trawie, Białych stokrotek w gęstej murawie, Do lata tęsknię, promieni słońca. Tęsknię za nim bez końca. Wanda Gruszczyńska Ech góry… Ech ileż w was piękna, góry polskie góry, lubię patrzeć na ośnieżone szczyty. cieszyć swoje oczy gdy was słońce pieści, podziwiać wschody i zachody słońca… Chciałabym pieszczotą złagodzić, wasz surowy wygląd czasem , wspiąć się na szczyt i krzyknąć Boże słyszysz jestem bliżej Ciebie..! Ech góry polskie góry, Przypominacie mi moje życie… Ewa Wierzbinska-Kloska Skaliste otoczenie dolin Piarżystej i Hlińskiej w słowackich Tatrach Wysokich A na koniec z innej beczki. Wymieniałem ostatnio kostkę brukową przed domem. Bardzo pomocna okazała się w tym temacie oferta firmy http://www.granit-kostrza.pl/, którą przy okazji polecam. Z górskim pozdrowieniem Marcogor   Podobne zdjęcia: [See image gallery at marekowczarz.pl]

Ranek w górach

marcogor o gorach

Ranek w górach

Dziś w Święto Niepodległości dowód na to, że już nasi wielcy poeci doceniali piękno gór i nie tylko. Piękny wiersz napisał już w XIX w. Adam Asnyk. Ten polski poeta i dramatopisarz w czasie powstania styczniowego był członkiem Rządu Narodowego. Wiedzieliście, że motywem wielu jego utworów jest krajobraz górski, zwłaszcza tatrzański oraz motywy morskie?  Tak pisał Asnyk prawie 150 lat temu w liście do ojca: „Góry i morze – to jedyne uniwersalne lekarstwo na wszystkie ludzkie dolegliwości, tam oddychając świeżym, wonnym powietrzem, pojąc się widokiem świeżej a wzniosłej natury można zapomnieć o cierpieniach i troskach…”. Zostawiam was sam na sam z jego poezją… Wyzłocone słońcem szczyty Już różowo w górze płoną I pogodnie lśnią błękity Nad pogiętych skał koroną. W dole – lasy skryte w cieniu Toną jeszcze w mgle perłowej, Co w porannym oświetleniu Mknie się z wolna przez parowy. Lecz już wietrzyk mgłę rozpędza I ta rwie się w chmurek stada… Jak pajęcza, wiotka przędza Na krawędziach skał osiada. A spod silnej tej zasłony Świat przegląda coraz szerzej, Z nocnych, cichych snów zbudzony, Taki jasny, wonny, świeży. Wszystko srebrzy się dokoła Pod perlistą, bujną rosą, Świerki, trawy, mchy i zioła Balsamiczny zapach niosą. A blask spływa wciąż gorętszy Coraz głębiej oko tonie, Cudowności świat się piętrzy, W wyzłoconej swej koronie. Góry wyszły jak z kąpieli I swym łonem świecą czystym, W granitowej świecą bieli W tym powietrzu przezroczystym. Każdy zakręt, każdy załom Wyskakuje żywy, dumny, Słońce dało życie skałom, Rzeźbiąc światłem ich kolumny. Wszystko skrzy się, wszystko mieni. Wszystko w oczach przeistacza, Gra przelotnych barw i cieni Coraz szerszy krąg zatacza. Już zdrój srebrną pianą bryzga, Gdy po ostrych głazach warczy… Już się żywszy odblask ślizga Po jeziorek silnej tarczy… Już pokraśniał rąbek lasu… Już się wdzięczy i uśmiecha Brzeg doliny – a z szałasu Dolatują śpiewne echa… Przez zielone łąk kobierce, Dzwoniąc, idą paść się trzody… Jakaś rozkosz spływa w serce, Powiew szczęścia i swobody. Pierś się wznosi, pierś się wzdyma I powietrze chciwie chwyta – Dusza wybiec chce oczyma Upojona, a nie syta; Niby lecieć chce skrzydlata, Obudzona jak z zaklęcia… I tę całą piękność świata Chce uchwycić w swe objęcia. Adam Asnyk zamek w Ogrodzieńcu A przy okazji polecam tanie grzejniki łazienkowe, sam zmuszony byłem ostatnio skorzystać z oferty tej firmy. Głosujcie też proszę w ankiecie poniżej. Z górskim pozdrowieniem Marcogor Note: There is a poll embedded within this post, please visit the site to participate in this post's poll. Podobne zdjęcia: [See image gallery at marekowczarz.pl]

Magia ducha gór

marcogor o gorach

Magia ducha gór

Dziś wigilia Święta Niepodległości. Ojczyzna to dobro najwyższe, które należy kochać nade wszystko. Jest piękna i wyjątkowa od gór, aż po morze. Choć dla mnie wiadomo… „Góry to nie miejsce na mapie, góry to stan ducha i filozofia całego życia.” Poeci potrafią to wyrazić jak tam jest pięknie i za czym ciągle tęsknimy i chcemy stale powracać: Tylko bądź ze mną Będę wszystkim o co prosisz mgłą – która szczyty górskie przytula kwiatem goryczki wyhaftowanym na polanie górskiej kłującą kosodrzewiną w mrozach i wichrach zakochaną Mogę być potokiem górskim w szaleństwie spadającym na łeb na szyję gdy zimnem chłodzi strudzone gasi pragnienie ze stóp wymywa zmęczenie Widokiem – tam gdzieś w oddali gdzie pozostało zwykłe życie Tylko bądź ze mną proszę- góro-moje pragnienie! Lech Kamiński na Diablaku-bliżej nieba Noc okryła ciche góry złotą mgłą, mamią wzrok światła kolorową grą. Gwiazd tysiące się zlewają w jeden wzór, to jest magia niepojęta Ducha Gór. Spójrz na niebo – tam nie znajdziesz nigdy zła, chociaż noc, może znajdziesz ślady dnia. Może gdzieś, gdzie nie dotarł jeszcze nikt, twarzą w twarz staniesz Ty i Twoje sny. Nad horyzont słońca tarcza dumnie lśni, czerwień, błękit – ten przepiękny blady świt. Srebrne mgły delikatnie musną twarz, tak jak ty, ze snu wstanie cały świat. Spójrz na niebo – tam nie znajdziesz nigdy zła, znowu dzień, aż do nocy będzie trwał. Szukaj, bo gdzie nie dotarł jeszcze nikt, dotrzesz może Ty i twoje marzenia… Grzegorz / Acogitosis/ zimowy widok z Babiej Góry A przy okazji kto szuka nowej drukarki może skorzystać z usług firmy http://www.wroclawksero.pl/ , polecam! Z górskim pozdrowieniem Marcogor Podobne zdjęcia: [See image gallery at marekowczarz.pl]

Szlakiem Orlich Gniazd

marcogor o gorach

Szlakiem Orlich Gniazd

Szlak Orlich Gniazd to szlak turystyczny przebiegający przez województwa małopolskie i śląskie. Rozpoczyna swój bieg w Krakowie, kończy w Częstochowie. Ma długość 163,9 km. Nazwę zawdzięcza leżącym na jego trasie ruinom zamków i warowni, nazywanych Orlimi Gniazdami ze względu na ich usytuowanie na skałach dochodzących do 30 metrów wysokości. Szlak ten został opisany i utworzony przez Kazimierza Sosnowskiego, jednego z najwybitniejszych polskich propagatorów turystyki pieszej, krajoznawcy, założyciela wielu schronisk, twórcy szlaków i autora przewodników. Widnieje pod numerem pierwszym w ogólnopolskim rejestrze znakowanych szlaków pieszych. Ta pozycja wynika z ukształtowania terenu, obecności licznych ostańców skalnych, jaskiń oraz zabytków. Korzystając z okazji, że wycieczkę w te piękne rejony kraju organizowało miejskie koło PTTK postanowiłem zgodnie z planem wyjazdu zwiedzić kolejne cudne zamki na Jurze. Odwiedziłem już kilka razy Ojcowski Park Narodowy, co nawet opisałem tutaj. Tym razem miałem poznać ruiny i skałki bliżej Częstochowy, w płn-zach. części Wyżyny Krakowsko- Częstochowskiej. To właśnie tu znajdują się największe dawne warownie jak Ogrodzieniec, czy Olsztyn. Nasza grupowa wycieczka rozpoczęła się właśnie na wizycie w tym ostatnim, położonym najbliżej Częstochowy. Ze wzgórza zamkowego widać nawet klasztor na Jasnej Górze. Król Kazimierz Wielki podjął się zadania stworzenia systemu obronnego zabezpieczającego granice, ważniejsze szlaki handlowe i zaludnione obszary Małopolski. Co najmniej kilkanaście twierdz powstało właśnie na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej z konieczności obrony handlowego traktu z Krakowa do Wielkopolski, jak i pobliskiej granicy państwa. zamek Olsztyn Pierwsza wzmianka o zamku olsztyńskim pochodzi z 1306 r. Do dziś z zamku zachowały się mury części mieszkalnej, wieże: cylindryczna i kwadratowa, fragmenty murów budynków gospodarczych, częściowo także piwnice oraz odkryte w czasie badań archeologicznych fundamenty kuźnicy i ślady dymarek. Istnieje też podziemny, obecnie niedostępny tunel pod ruinami. Świetnie prezentuje się ze wzgórza zamkowego panorama okolicznych górek i skałek, gdzie bardzo często można spotkać wspinaczy. Wapienne skały, tzw. ostańce przybrały tu nieraz fantazyjne kształty, a ludzie nadali im bajkowe nazwy, jak Maczuga Herkulesa, czy Diabelskie Kowadło. Na wieżę kwadratową można obecnie wyjść za drobną opłatą i zobaczyć tereny zamkowe z wysokości. Przy ruinach stoi zajazd, gdzie jest także duży parking i stąd najszybciej dostaniemy się na teren ruin. fantazyjne ostańce skalne Po zwiedzaniu tego niezwykłe pięknego zamku ruszyliśmy naszym autokarem w dalszą podróż. Kolejnym punktem programu było przejście się Doliną Wiercicy. To bardzo spokojna dolina, gdzie można było się wyciszyć po emocjach na zamku. Wzdłuż biegu potoku Wiercica istnieją liczne stawy hodowlane pstrągów, które jeszcze dodają uroku przejściu tej trasy. Po drodze spotkamy też liczne jaskinie, z których najbardziej znana jest Jaskinia na Dupce. W pobliżu odnajdziemy również Bramę Twardowskiego, najbardziej rozpoznawalny ostaniec skalny. Na naszej drodze odkryliśmy też Grodzisko skalne Osiedle Wały, wywierzyskowe źródła, np. źródło spełnionych marzeń, czy Grotę Niedźwiedzią i na końcu trasy w miejscowości Złoty Potok – Pałac Raczyńskich, który kiedyś należał do Zygmunta Krasińskiego. jeden ze stawów hodowlanych w Złotym Potoku Po tym przyjemnym spacerze podjechaliśmy do następnego zamku, a konkretnie do Bobolic. To najlepszy przykład odrestaurowanego zamku. Budowla została odbudowana przez senatora Laseckiego i jego rodzinę, obecnych właścicieli zamku. W czerwcu 2011 r. relacja z rekonstrukcji pojawiła się w światowych mediach. Oficjalne otwarcie zamku po dwunastu latach prac nastąpiło 3 września 2011 r. Odbudowa została zrealizowana pomimo braku jakichkolwiek planów, szkiców czy rysunków zamku; jego kształt odtworzono na podstawie zachowanych ruin, posiłkując się wiedzą historyków i archeologów. W pracach wykorzystywano wyłącznie tradycyjne materiały (głównie kamień wapienny), opracowano też specjalną zaprawę murarską. Sama rekonstrukcja wzbudzała i nadal wzbudza spore kontrowersje i krytykę różnych środowisk. Obiekt jest określany jako Disneyland, specjaliści zwracali uwagę na brak zachowanych źródeł odnośnie dawnego wyglądu. odbudowany zamek Bobolice Mi akurat to co zobaczyłem bardzo się podobało, ale jestem zwykłym turystą, a nie historykiem. Dzięki odbudowie możemy zwiedzać teraz także komnaty zamkowe, ale za dodatkową opłatą. Obok zamku znajdziemy olbrzymie zaplecze gastronomiczno- noclegowe, jest także duży parking. Zamek leży na stromym, skalistym wzgórzu (360 m n.p.m.). Składa się z dwukondygnacyjnego budynku mieszkalnego z cylindryczną basztą. Dach zamku jest pokryty czarną dachówką. Do zamku prowadzi most zwodzony ponad suchą fosą, a całość otaczają mury z blankami zbudowane z miejscowego białego wapienia. Zaledwie dwa kilometry dalej leżą ruiny zamku w Mirowie. Zamki połączone są pasem skałek mirowskich, ulubionym miejscem adeptów wspinaczki. Według legendy zamki połączone są także podziemnym tunelem, ale legend nie brakuje na żadnym zamku. Ruszyliśmy ścieżką poniżej grzbietu pasa mirowskich skałek. To była kolejna przyjemna przechadzka. skałki mirowskie Ścieżka między zamkami wiodła wśród fantazyjnych ostańców i ciekawej roślinności. W połowie drogi obejrzeliśmy jaskinię Stajnię, znaną z odkrycia pozostałości człowieka  kopalnego o cechach klasyfikowanych jako neandertalskie. A chwilę później ukazały się oczom kolejne bajkowe ruiny zamku w Mirowie, który również zakupił ród Laseckich. W 2006 r. rodzina Laseckich – obecnych właścicieli zamku – rozpoczęła prace zabezpieczające mające na celu ratowanie tego zabytku. Obecnie nie jest możliwe zwiedzanie wnętrza zamku, który ze względu na zagrożenie jakie stwarza dla turystów, musiał zostać ogrodzony. Docelowo zamek w Mirowie zostanie udostępniony dla ruchu turystycznego, planowana jest również częściowa rekonstrukcja zawalonych ścian. W zabezpieczonych i zaadaptowanych pomieszczeniach znajdzie się centrum obsługi turystycznej oraz muzeum. Ale jego stan obecny bardzo przypadł mi do gustu. To kolejny wspaniale prezentujący się na wzniesieniu, ze skałkami w tle zabytek na Szlaku Orlich Gniazd. Skojarzyło mi się w tym miejscu, jakże trafiona jest nazwa dla tego szlaku. ruiny zamku w Mirowie Stąd udaliśmy się do ostatniej atrakcji w planie wycieczki, tj. do Ogrodzieńca, największego i najwspanialszego zamku na całym jurajskim szlaku. Stoi we wsi Podzamcze, około 2 km na wschód od Ogrodzieńca. Zamek został wybudowany w XIV-XV w. przez ród Włodków Sulimczyków. Oprócz tego zamek leży na najwyższym wzniesieniu Jury Krakowsko-Częstochowskiej – Górze Zamkowej (Góra Janowskiego) wznoszącej się na 515,5 m n.p.m., więc i ten kąsek do korony udało się zaliczyć. Pierwsze umocnienia stanęły tu za panowania Bolesława Krzywoustego i przetrwały do 1241 r., kiedy to najazd tatarski zrównał je z ziemią. Na ich miejscu w połowie XIV w. zbudowano zamek gotycki – siedzibę rodu rycerskiego. Warownia była doskonale wkomponowana w teren: z trzech stron osłaniały ją wysokie skały, a obwód zamykał kamienny mur, wjazd prowadził wąską szczeliną między skałami. zamek Ogrodzieniec Zwiedzanie zamku zajmuje trochę czasu. Przejście wszystkich komnat, na kilku poziomach, nieraz z wykorzystaniem metalowych schodów i poręczy musi tak wyglądać. Przewodnik, który nam towarzyszył przez cały dzień szczegółowo opisywał przeznaczenie wszystkich zrujnowanych pomieszczeń. Dzięki niemu poznaliśmy także słynną legendę zamkową. Zdaniem niektórych badaczy zjawisk paranormalnych zamek Ogrodzieniec jest miejscem nawiedzonym, gnieżdżą się tu siły mroczne i potężne. Słynny Czarny Pies z Ogrodzieńca pojawia się niekiedy nocami, biegnąc po murach i wokoło ruin zamku. Wedle relacji osób, które miały okazję widzieć owo widmo, jest to czarny pies, wielkością znacznie przekraczający rozmiary psa, nawet bardzo dużego, jego oczy płoną, a biegnąc ciągnie za sobą ciężki łańcuch. Zjawa ma ponoć być duszą kasztelana krakowskiego Stanisława Warszyckiego. Co ciekawe – kasztelan straszy także niedaleko ruin zamku w Dankowie jako jeździec bez głowy. najwyższe wzniesienie Jury-skała Czubata i Cimy Przed samym zwiedzaniem ruin, co związane było z płatnym wejściem, z kolegą Mariuszem obeszliśmy zamek dookoła, podziwiając mnóstwo skałek o niezwykłych kształtach i nazwach, jak Niedźwiedź, Zakonnik, Gołębnik, Czubata, Dwie Siostry, czy wreszcie Mała i Wielka Cima. Skały te zostały nazwane tak przez pierwszych eksploratorów, gdyż kojarzyły się ze słynnymi Tre Cime Di Lavaredo we włoskich Dolomitach. Drogi na tych pięknych ostańcach należą do najtrudniejszych w całej Jurze. Podzamcze jest jednym z najpopularniejszych miejsc wspinaczkowych w Polsce. Znajduje się tu ponad 300 dróg wspinaczkowych o różnych stopniach trudności. Mogliśmy podziwiać nawet wspinaczy w akcji. Natomiast na koniec zwiedzania odwiedziłem jeszcze salę tortur, z ciekawą wystawą narzędzi tortur. rekreacyjne tereny wokół zamku we wsi Podzamcze Obok zamczyska znajdują się tereny rekreacyjne, z różnorodnymi atrakcjami, więc można spędzić tu czas rodzinnie, co czynią miejscowi. W wiosce znajdziemy też bogatą ofertę gastronomiczną i właśnie zasłużonym obiadem na koniec dnia zakończyła się oficjalna część wycieczki. Pozostał tylko powrót autokarem do domu. Muszę przyznać, że polskie zamki i warownie oraz fantazyjne skały górujące nad spokojnymi dolinami także są bardzo atrakcyjne turystycznie. Zresztą nieraz schodzę z gór, żeby poznawać takie perełki. W końcu mam duszę krajoznawcy, który wszędzie chce być i wszystko zobaczyć na własne oczy. Jura oraz Szlak Orlich Gniazd to chyba najpiękniejsze regiony kraju dla miłośnika gór i natury. Na koniec zapraszam do obejrzenia fotorelacji z eskapady. Z górskim pozdrowieniem Marcogor [See image gallery at marekowczarz.pl] Podobne zdjęcia: [See image gallery at marekowczarz.pl]

Zimowe Tatry dla rozważnych

marcogor o gorach

Zimowe Tatry dla rozważnych

Już wkrótce rozpocznie się zimowy sezon tatrzański. Śnieg, lód, szadź już czekają na nas w wyższych zakamarkach tych gór. Bądźcie więc ostrożni, rozważni, nie róbcie nic na siłę, mierzcie zamiary na możliwości. I przede wszystkim nie zapomnijcie o umiejętności wycofu, bo góry poczekają na nas, ale błędów nie wybaczają. Oby nie było niepotrzebnych tragedii, a wypadków jak najmniej, bo fantazji nam nie brakuje. Tatry stoją już miliony lat, stały  i stać będą, zawsze zaczekają na wasze fantazyjne pomysły ich zdobywania. Baczcie na prognozy pogody i atakujcie tak, żeby zminimalizować ryzyko. Tyle powrotów, ile wyjść, tego wam życzę przed tatrzańską zimą. Oby nie było jak w wierszu poniżej… z górskim pozdrowieniem Marcogor panorama Tatr z Zielonej Skały, pasmo Bachuren Jak ciche są te góry, gdy leżą pod śniegiem, zaszyte w biały całun kosówkowym ściegiem! Choć nieżywe na pozór, są tylko w letargu. Czasem wstrząsną się, z piersi zrzucą stosy piargów i przeciągną się we śnie. Wówczas jak garść liści spadają z nich najlepsi, najpierwsi turyści… Towarzysze ich potem zaszywają w płótno i niosą ku nizinom ścieżką bladą, smutną… Maria Pawlikowska-Jasnorzewska Morskie Oko Morskie Oko mruga do mnie: chodź, posłuchaj dna. Będziesz miała dużo wspomnień, gdy zabłyśnie łza. Gdy podeszłam, zanurzyłam zimną swoja dłoń, to od razu uwierzyłam w granatową toń. W oku stawu widać góry, płyną wolno tak, jakby góry zeszły z chmury dając tobie znak. W Morskim Oku ryba śpiewa hen na cały głos! Spada wtedy szyszka z drzewa, a z drzewiny kos. J.Kornhauser Podobne zdjęcia: [See image gallery at marekowczarz.pl]