Zależna w podróży

Przewodnik po Trapani i zachodniej Sycylii – Moja własna książka :)

Już są! Dzisiaj ok. godziny 2 po południu przyszła do mnie wielka paczka, a w niej ponad 100 egzemplarzy świeżutkich książeczek. Jako zapalona czytelniczka, takie przesyłki zawsze uwielbiałam dostawać. Tym razem jednak jest ona wyjątkowa. Wewnątrz są egzemplarze NAPISANEJ PRZEZE MNIE KSIĄŻKI!!! „Trapani i zachodnia Sycylia. Przewodnik globtrotera” to – a jakże – praktyczny przewodnik po mieście Trapani i prowincji,…Czytaj więcej

Orbitka

Wpadki fotografii analogowej

Dawno dawno temu, jeszcze w XX wieku, gdy nie było fotografii cyfrowej, a kolor inny niż czarny, biały lub naturalna sepia dopiero raczkował… tak, tak, niektórym pewnie trudno uwierzyć, ale były takie czasy… ale do rzeczy. Kiedyś rządziła fotografia analogowa z całym dobrodziejstwem inwentarza.   Ja w swoim życiu mogę wydzielić 4 etapy fotograficzne: 1. Do 1991 – Fotografia analogowa czarno – biała, wywoływana samodzielnie w domowej ciemni; 2. Od 1988 - Epoka tanich i dobrych slajdów orwo jako alternatywa dla niezbyt trwałych, za to piekielnie drogich zdjęć kolorowych pierwszej generacji; 3. Od 1992 - Popularna fotografia kolorowa (wciąż analog), wywoływana we wszechobecnych labach za niemałe pieniądze, przez co liczyło się każdą klatkę, a do dziś regał się ugina od ciężkich albumów po każdym wyjeździe; 4. Od 2001 – Fotografia cyfrowa, gdzie szybko taniejący sprzęt i nośniki pamięci otworzyły puszkę Pandory i zamiast coraz lepszych zdjęć mamy coraz większy chaos. Ogólna dostępność i rosnąca automatyka sprzętu oprócz pozytywnej popularyzacji fotografii spowodowały też wykwit domorosłych „fotografów-artystów” i nowe trendy, jak choćby wynalazek w postaci „selfie”.   Za czasów ‚analogowych”, studenckich i niebogatych, każde ujęcie było na wagę złota i trzeba było dobrze kombinować, żeby uwiecznić swoje wspomnienia. Przez to inaczej się oceniało materiał, który dziś pewnie wylądowałby w koszu jako wypadek przy pracy, ale wtedy był na wagę złota, bo „na bezrybiu i rak ryba”. Mam kilka klatek, które mi przypomniały o tym, że kiedyś było dużo inaczej i teraz są ciekawostką, co mi się przytrafiało przy pracy z analogiem.   Podwójnie naświetlone klatki: Podczas podróży do Chin w roku 1991 robiłam slajdy kolorowe dwoma aparatami, jak zwykle jeden lepszy, a drugi na wszelki wypadek. Pod koniec podróży, gdy film w lepszym aparacie się już kończył, a w tym słabszym ciągle był w połowie, postanowiłam po ciemku przełożyć go do drugiego aparatu i przewinąć do miejsca, w którym kończył się film naświetlony. Zagięłam film, żeby go wyczuć palcami w ciemnościach i przełożyłam. Wszystko niby wyszło fajnie, ale jakże się zdziwiłam po wywołaniu, gdy zobaczyłam, że zamiast slajdów z Chin mam kadry z Moskwy i Pekinu jednocześnie :) Film z utopionego aparatu Podczas pieszej wyprawy przez Kaukaz w 1989 roku miałam ze sobą malutki aparacik, który dzielił standardową klatkę na pół, przez co ze zwykłego filmu zamiast 36 zdjęć wychodziło 72. Lekko i kompaktowo, w sam raz na pieszą wyprawę z plecakiem, namiotem i innym osprzętem przez wysokie góry. Aparat nosiłam w kieszeni koszuli, ale gdy nachyliłam się nad potokiem, żeby umyć ręce, wypadł wprost do wody. Oczywiście nie był wodoodporny, ale na szczęście po wysuszeniu nadal działał, (nie było w nim żadnej elektroniki). Jedynie z filmu niewiele się dało uratować, a tych kilka prześwietlonych slajdów to wszystko co mi zostało z przeprawy przez wysokie góry i lodowiec :) Na jednym kadrze nawet widać bąbelki, jak się emulsja wybrzuszyła. „Kubański duch” Ostatni dziwny przypadek, to przypadkowe zdjęcie „ducha” podczas mojej podróży na Kubę w roku 2000. Nie byłoby w tym nic dziwnego, bo zdjęcia ducha robi się bardzo łatwo ze statywu przy długim czasie naświetlenia, gdy duch wchodzi w klatkę gdzieś w połowie. Do dziś nie wiem jak mój duch znalazł się w kadrze, bo zdjęcie było robione z ręki w bardzo słoneczny dzień przy krótkim czasie naświetlania i nie pamiętam, żeby ktoś mi wszedł. Może to prawdziwy duch? „Duch” na zdjęciu analogowym przy krótkim czasie naświetlenia? Dziwne, może prawdziwy?

Poradnik: W co się bawić w górach, gdy pada deszcz?

With love

Poradnik: W co się bawić w górach, gdy pada deszcz?

Dobas

Wywiad w Czwórce [mp3]

We wtorek, 10 czerwca podczas audycji 4 do 4  będę miał przyjemność rozmawiać z Krzysztofem Grzybowskim na żywo „na antenie” Czwórki Rozmowa, która początkowo miała dotyczyć Islandii ale w sposób płynny przeszła na samo fotografowanie i wykonywanie zdjęć… Cóż tak to już jest,  że jak człowiek siedzi w jednym temacie to o co by go nie zapytać – płynnie przejdzie do opowieści o fotografii Gdyby ktoś się nie załapał na słuchanie na żywo – zapraszam do posłuchania w wersji online. Trzy wejścia na antenę jako osobne trzy pliki…. część 1/3 http://dobas.art.pl/blog/wp-content/uploads/2014/07/apr4pcm-10-czerwiec-2014-15_09_36.mp3 część 2/3 http://dobas.art.pl/blog/wp-content/uploads/2014/07/apr4pcm-10-czerwiec-2014-15_20_04.mp3 część 3/3 http://dobas.art.pl/blog/wp-content/uploads/2014/07/apr4pcm-10-czerwiec-2014-15_30_13.mp3 Aby nie tylko słuchać ale i równiez móc patrzeć na zdjęcia – kilka ulubionych kadrów z tego kraju… Wszystko wskazuje na to, że w niedalekiej przyszłości będzie ukończony pokaz zdjęć z Islandii i prezentowany w różnych miejscach podczas Festiwali. Więcej informacji wkrótce bo jeszcze za wcześnie aby się deklarować OM-D EM-5 + mzd 60mm OM-D EM-5 +25 mm OM-D EM-5 + zd 50-200 mm OM-D EM-5 + 25mm OM-D EM-5 + zd 50-200mm OM-D EM-5 + zd 50-200 mm OM-D EM-5 + mzd 45mm OM-D EM-5 + mzd 45mm OM-D EM-5 + 25mm OM-D EM-5 + 25mm OM-D EM-5 + mzd 9-18mm Post Wywiad w Czwórce [mp3] pojawił się poraz pierwszy w Marcin Dobas.

Pekin na skróty – subiektywny przewodnik

POJECHANA

Pekin na skróty – subiektywny przewodnik

„Pekin na skróty” to kolejna, po Hongkongu na skróty, odsłona serii subiektywnych przewodników po chińskich miastach. Takich ściągawek, które można wziąć w łapkę i od razu zwiedzać, pomijając etap czytania „całego Internetu”. Dowiecie się z nich gdzie szukać noclegu, jak się przemieszczać, co zobaczyć i czego za nic w świecie nie przegapić. Wszystko okraszone praktycznymi radami, obrazowym komentarzem, licznymi linkami i oczywiście zdjęciami. Lekko, łatwo, przyjemnie i… szybko. Zwiedzanie z Pojechaną jeszcze nigdy nie było tak proste! Zapraszam do Pekinu! Noclegi Pekin ma bardzo dobrze rozwiniętą infrastrukturę turystyczną, dlatego znalezienie noclegu w oczekiwanym standardzie nie stanowi problemu. Wcześniejszą rezerwację polecam w przypadku odwiedzin w czasie chińskich świąt państwowych (kalendarz dni wolnych znajdziecie TU). Moim skromnym zdaniem, najatrakcyjniejszą opcją noclegową jest zatrzymanie się w jednym z tradycyjnych hutongów zaadoptowanych na hostel. Z czystym sumieniem polecam Lucky Family Hostel, w którym gościłam (stacja metra Zhangzizhonglu), a także całą okolicę aż do Lama Temple. Czuć tu historyczną atmosferę miasta, do wielu atrakcji możemy się stąd przespacerować, do tych bardziej oddalonych bez problemu dotrzemy metrem, dobrze i tanio zjemy w tej okolicy no i… wieczorem nie będziemy się nudzić. Podczas planowania podróży warto wziąć pod uwagę, że w Pekinie popularny jest Couchsurfing, korzystanie z którego, po swoich pekińskich doświadczeniach, polecam jeszcze bardziej! Koniecznie spróbujcie jak to jest poznawać miasto z perspektywy stałego mieszkańca. Atrakcyjną alternatywą dla hotelu jest również wynajęcie prywatnego mieszkania, można tego dokonać na przykład za pośrednictwem serwisów takich jak Wimdu.pl- teraz, z tymi kuponami rabatowymi, można zaoszczędzić na rezerwacji. Transport Po Pekinie doskonale podróżuje się metrem- jednym z najdłuższych na świecie! Nie napiszę, że najdłuższym tylko dlatego, że to się dynamicznie zmienia. Na pewno jednym z najbardziej zatłoczonych, dlatego polecam omijać godziny szczytu (czyli okolice 7-9 rano i 17-19 popołudniu w dni powszednie), choć mi się zdarzyło jechać pekińskim metrem w poniedziałek o 8 rano i… przeżyłam. Metro jest bardzo dobrze oznaczone i tanie- 2 rmb (około 1 zł) za jeden przejazd z dowolną liczbą przesiadek. Taksówki są stosunkowo tanie: 13 rmb za pierwsze 3 km, 2,3 rmb za każdy kolejny + 1 rmb dopłaty paliwowej (trzeba dodać do kwoty, którą wybije licznik). O pekińskich taksówkarzach krążą jednak legendy i trzeba być ostrożnym aby nie dać się oszukać, czyli jeździć tylko na taksometr (nie uzgadniamy nigdy ceny przez podróżą, a kierowców, którzy próbują to zrobić po prostu ignorujemy oraz pilnujemy, by kierowca włączył taksometr). W mieście tym panuje deficyt taksówek, dlatego nie dziwmy się, że w godzinach szczególnego zapotrzebowania (jak na przykład sobotni wieczór) będziemy mieli duże problemy ze złapaniem samochodu. Popularne są także tuk tuki- rowerowe i motorowe. W tym przypadku cenę uzgadniamy ZAWSZE przed podróżą i oczywiście targujemy się. Z i na lotnisko dojedziemy Airport Express, który rusza z węzła komunikacyjnego Dongzhimen. Cena biletu 25 rmb, czas podróży ok. 20 minut. Atrakcje Lista pekińskich atrakcji turystycznych jest bardzo długa. Pozycje, które wciągnęłam na poniższą listę, to te, które sama wybrałam podczas swojej kilkudniowej wizyty w stolicy Państwa Środka. Plac Tiananmen i Mauzoleum Mao Zedonga – świadek krwawych wydarzeń sprzed dwudziestu pięciu lat i miejsce spoczynku wieloletniego dyktatora, który bezpowrotnie zmienił Chiny i Chińczyków, a którego kult jest tu ciągle żywy. Plac Tiananemen to… ogromny plac, dużo flag, wielkie monitory (na których podobno w dniach gęstego smogu wyświetlane są wschody słońca i błękitne niebo) pokazujące najpiękniejsze zakątki Chin. Gdzieniegdzie widać trzymających wartę żołnierzy. Nic nadzwyczajnego w nadzwyczajnym miejscu, które po prostu trzeba odwiedzić. Zakazane Miasto – pałac cesarski dynastii Ming i Qing zbudowany w XV wieku. Imponujący kompleks pawilonów, komnat, placów i ogrodów otoczony obronnym murem. To tu podejmowano decyzje, których skutki zapisały się na kartach historii imperium o kilku tysiącach lat tradycji. Wstęp 60 rmb. Polecam wypożyczenie elektronicznego przewodnika (dostępny również po polsku)- cena 40 rmb. Wielki Mur – tej atrakcji specjalnie zapowiadać nie trzeba. Najpopularniejsze odcinki Muru dostępne z Pekinu to Badaling (który odradzam ze względu na najbardziej komercyjny charakter i największe tłumy), Jinshanling, Gubeikou i Miutanyu, który kalkulując czas, odległość, łatwość dotarcia i koszt wybrałam ja. Wszystkie hostele i hotele oferują zorganizowane wycieczki na różne odcinki, jednak ich koszt potrafi być kilkakrotnie wyższy niż samodzielna wyprawa. Do Miutanyu można dostać się publicznym autobusem numer 867, który odjeżdża z Dongzhimen (jednak nie z głównego dworca, a z platformy znajdującej się za nim- z głównego wyjścia należy pójść w lewo, przed światłami skręcić znowu w lewo i iść przed siebie około 5 minut, mała zajezdnia pod gołym niebem będzie po lewej stronie) o 7:00 i 8:30. Odjazd z Miutanyu (który jest ostatnim przystankiem autobusu) jest zaś o 14:00 i 16:00. Podróż zajmuje około 2,5 godziny i kosztuje 16 rmb w jedną stronę. Na miejscu należy wykupić bilet wstępu w cenie 45 rmb, kolejka linowa kosztuje zaś 60 rmb w jedną lub 80 rmb w dwie strony, z czego drogę powrotną można pokonać zjeżdżając czymś w rodzaju toru bobslejowego- fajna zabawa.  Jednak jeśli dysponujecie większą ilością czasu (a temperatury są na tyle znośne, że kilku lub kilunastokilometrowy trekking nie będzie zabójstwem), poszukajcie jakiegoś bardziej dzikiego odcinka Wielkiego Muru. W  Mutianyu zwiedzającym udostępniono niewiele ponad dwa kilometry odrestaurowanej budowli, która ma tu do sześciu metrów szerokości i dziesięciu wysokości. Spacer po niej przypomina momentami wspinaczkę, choć nie górską a po schodach. Stopnie są bardzo wysokie, mur bowiem wije się wzdłuż górskich grzbietów. Pamiętajcie więc o wygodnych butach! Yonghegong, popularnie zwany Lama Temple – jeden z najbardziej znanych klasztorów buddyzmu tybetańskiego, przepiękny kompleks łączący elementy architektury tybetańskiej, chińskiej i mongolskiej. Mijając kolejne place i świątynie: Pawilon Niebiańskich Królów, Pawilon Harmonii i Pokoju, Pawilon Nieskończonych Łask, Pawilon Koła Dharmy i Pawilon Wiecznej Szczęśliwości,  można obserwować modlitewne rytuały. W tym ostatnim, znajduje się wpisany do Księgi Rekordów Guinnesa olbrzymi, drewniany posąg Buddy Maitreji. Zapach kadzideł, dźwięki dzwonków zmieszane z cichym poszeptywaniem mnichów i atmosfera skupienia panująca za murami klasztoru sprzyjają odprężeniu. Hutongi – prawdziwy duch Pekinu. Hutong to tradycyjny zespół połączonych ze sobą zabudowań mieszkalnych ułożonych na planie prostokąta. Z wąskich uliczek (tak wąskich, że niektórymi nie jest w stanie przejechać żaden dwuśladowiec) ozdobne drzwi prowadzą na wspólne dziedzińce (siheyuan), wokół których przycupnęły parterowe domy. Ich mieszkańcy tradycyjnie żyli w sąsiedzkiej wspólnocie, dzieląc ze sobą radości, smutki i… toalety. Kiedyś zabudowa ta przeważała w Pekinie, dziś ustępuje nowoczesnym budynkom, śpieszcie się więc na to niezwykłe spotkanie z historią pekińskiej codzienności!  Gdzie się na nie udać, z łatwością rozpoznacie po adresie (Hutong w nazwie ulicy). 798 Art. District  - dzielnica artystów i galerii przy czym nazwa „dzielnica” nie jest wcale na wyrost. Przestrzeń zagospodarowana przez galerie i autorskie sklepy projektantów jest olbrzymia. Dominuje chińska sztuka nowoczesna choć widoczne są też akcenty tradycyjne i zachodnie. Wokół restauracje, kawiarnie, bary- idealne miejsce na miłe popołudnie. Świątynia Nieba (Temple of Heaven) – kompleks taoistycznych świątyń: Pawilonu Modlitwy o Urodzaj, Cesarskiego Sklepienia Nieba i  Okrągłego Ołtarza. To tu cesarz Chin (czyli Syn Niebios), uważany za pośrednika między niebem a ziemią, co roku, w okresie przesilenia zimowego, dokonywał ceremonii mającej na celu zapewnienie obfitych plonów. Świątynie położone są w olbrzymim parku, który jest prawdziwym królestwem pekińskich seniorów, ćwiczących tu tańce towarzyskie, tai chi, tańce z wachlarzami i z szablami, a wszystko w rytm muzyki wydobywającej się z głośnika, wszystko pod czujnym okiem instruktorów. Miło popatrzeć z jakim wdziękiem się poruszają mimo dziesiątek lat jakie noszą na swoich barkach. Wstęp do kompleksu 35 rmb. Pałac Letni Yineyuan - położona na Wzgórzu Długowieczności nad jeziorem Kunming, dawna letnia rezydencja cesarska. Kompleks ogrodowy zajmuje prawie 300 hektarów! A w nim budowle o niezwykle poetyckich nazwach: Pałac Dobroczynności i Długowieczności, Pałac Nefrytowych Fal, Pałac Rozwianych Obłoków, Pawilon Oczyszczenia Serca i Wieża Powitania Wschodzącego Słońca. Trudno się doliczyć ile tu pawilonów, altan i rezydencji. I ile schodów! Ze szczytu wzgórza rozciąga się imponujący widok na Pekin i, z drugiej strony, na jezioro, po którym suną turystyczne łodzie i wodne rowery. Same budowle, przepięknie zdobione, pozwalają wyobraźni cofnąć się do carskich czasów. Ogrody zaprojektowane z troską o zapewnienie harmonii między skałami, roślinami, wodą i budynkami, sprzyjają relaksowi i odprężeniu. Mimo tłumu turystów, miejsce to zrobiło na mnie największe wrażenie ze wszystkich atrakcji turystycznych Pekinu. Nie przegapcie! Nanluoguaxiang- ulica pięknie odrestaurowanych hutongów, która pełni dziś rolę turystycznego deptaku, pełnego barów, restauracji, modnych butików i sklepów z pamiątkami. Tuż obok Drum Tower Street (czyli Guloudajie), gdzie można odpocząć w jednym z klimatycznych pubów (polecam szukać tych z tarasem na dachu). Miejsc na drinka (może przy dźwiękach muzyki na żywo?) polecam szukać również w okolicy Lama Temple ( na przykład Wudaoying Hutong), pekińskie zagłębie klubów nocnych znajduje się natomiast na Sanlitun. Pojechana radzi Na pobyt w Pekinie do 72 godzin obywatele Polski nie potrzebują wizy (aby opuścić lotnisko należy okazać bilet lotniczy na dalszą podróż). Warto wziąć z lotniska mapy miasta, na których są zaznaczone najważniejsze atrakcje, stacje metra, etc. Potem trudno je dostać i… trzeba za nie płacić, a na lotnisku są darmowe. Nie zapomnijcie o przejściówkach! W Pekinie obowiązują chińskie wtyczki. Informacji o nocnym życiu Pekinu (wszak nie samym zwiedzaniem człowiek żyje) możecie szukać na stronie Beijing Stuff. Jeśli zamierzacie wybrać się do Pekińskiej Opery lub do jednego z teatrów na pokaz akrobatyczny, sztuk walki czy musical, promocyjnych cen biletów możecie szukać na przykład TU. W Pekinie, z racji jego turystycznego charakteru, można bez problemu znaleźć przysmaki kuchni wszystkich regionów Chin. Wizyta w Pekinie nie będzie jednak zaliczona jeśli nie spróbujecie tu kaczki… po pekińsku! Więcej o Pekinie na Pojechanej znajdziecie TU. Nie chcesz przegapić żadnego wpisu? Kliknij TU i zapisz się do newslettera! Podoba Ci się? Podaj dalej! Twoja rekomendacja bardzo mnie ucieszy. Post Pekin na skróty – subiektywny przewodnik pojawił się poraz pierwszy w Pojechana - blog o podróżach i życiu w Chinach.

Wi Fi w aparacie

Dobas

Wi Fi w aparacie

OFF-owy weekend, czyli jak radzić sobie z komarami?

Podróżniczo

OFF-owy weekend, czyli jak radzić sobie z komarami?

Trwa długi, czerwcowy weekend. Niestety ten weekend nie jest długi dla wszystkich. Dla mnie taki nie jest, ponieważ w piątek i w sobotę wybieram się do pracy. Jednak korzystając z okazji postanowiłam wybrać się wieczorową porą na warszawską plaże nad Wisłą i skorzystać ze spotkania ze znajomymi, którzy podobnie jak ja, zostali w stolicy. Zaczęło się od spakowania najpotrzebniejszych rzeczy – koc, aparat, okulary przeciwsłoneczne, książka i oczywiście… coś na komary. Później już tylko małe zakupy, krótki spacer brzegiem Wisły i znalezienie odpowiedniego miejsca na piknik. Popołudniową porą nie było zbyt wielu entuzjastów spędzania wolnego czasu na plaży, dlatego nie miałyśmy problemu z wyborem miejsca. Jednak z biegiem czasu zaczęło robić się coraz gęściej, a młodzież coraz liczniej przybywała na warszawską plaże. Na szczęście nam to nie przeszkadzało. Ale zaczęło przeszkadzać nam coś innego – komary. Byłyśmy nad wodą, a tu latający krwiopijcy chętnie szukają swoich „ofiar”. Agnieszka miała ze sobą olejek eukaliptusowy, ja zabrałam dwa OFFy. Byłyśmy ciekawe co zadziała i czego komary bardziej się boją. Zrobiłyśmy test: Agnieszka „wylała” na siebie kilka kropel olejku eukaliptusowego, ja postanowiłam użyć jednego z OFFów. Jakby nigdy nic zaczęłyśmy dalej rozmawiać i korzystać z uroków nadwiślańskiego klimatu. Gdzieniegdzie widziałyśmy zbliżające się do nas komary, ale żaden nie podleciał na tyle blisko, aby nas zaatakować. Czy oba preparaty okazały się skuteczne? Naszym zdaniem tak i zdecydowanie wygrałyśmy tę walkę z krwiopijcami! I tak minęła reszta wieczoru. Nad Wisłą byłyśmy aż do zachodu słońca, dzięki czemu udało mi się zrobić kilka zdjęć, którymi chętnie się z Wami podzielę:

SZWEDACZ

Transportowy zawrót głowy – jak podróżować po Panamie… i nie zwariować :)

Jeśli chodzi o dostępne w Panamie środki transportu i sposoby przemieszczania się po kraju, na pewno jest w czym wybierać. Każdy z nich dostarcza przy tym innego rodzaju doznań i niespodzianek, z których dobrze zdawać sobie sprawę. No to jedziemy: Samochodem: Gdy przez Internet rezerwujemy samochód w Panamie, ceny mogą okazać Czytaj dalej >>>

W czym nosić nasz sprzęt fotograficzny

Dobas

W czym nosić nasz sprzęt fotograficzny

lumpiata w drodze

195. Jak zarejestrować motocykl kupiony za granicą

Pomyślałam sobie, że może warto spisać, co po kolei musiałam zrobić, żeby zarejestrować motocykl. Niby to nie jest trudne, ale jednak dość czasochłonne, notka zatem dla koneserów i specjalistów. Państwo wybaczy ;) Zacznijmy od początku. Mówimy rzecz jasna o sprowadzaniu motocykla z innego państwa UE. Jak to wygląda w przypadku amerykańskich Harleyów - nie mam pojęcia :) 1. Umowa. Mądry pan w

Wiza do Chin – kompendium wiedzy

POJECHANA

Wiza do Chin – kompendium wiedzy

Jako, że moje perypetie wizowe przypominały czeski film, doczekały się wpisu Wizowy zawrót głowy. O kwestiach praktycznych (rodzaje wiz, potrzebne dokumenty, itd.) nigdy nie wspominałam, bo to straszna nuda przecież… Jednak niezwykle często pytania związane z procesem przyznawania wiz do Chin pojawiają się w mailach od Was. Na tyle często, że zaczęłam się zastanawiać, czy naprawdę w Internecie nie ma rzetelnego źródła na ten temat? Poszukałam, znalazłam kilka stron z aktualnymi informacjami (chiński rząd wprowadził bardzo istotne zmiany w przepisach wizowych we wrześniu 2013), ale rzeczywiście porad praktycznych w stylu, w jakim konstruowałam odpowiedzi na Wasze zapytania, nigdzie nie ma. Zatem wybaczcie (Ci, których temat nie interesuje), ale napiszę zdań kilka na temat wiz do Chin. Zacznijmy od kategorii wiz. To ważne, szczególnie iż z maili od Was wnioskuję, że często mylicie wizę biznesową z wizą pracowniczą (niejednokrotnie wprowadzani w błąd przez przyszłych chińskich pracodawców). Otóż aktualnie jest 12 kategorii (tak, aż tyle!) wiz do Chin: Wiza C - przeznaczona dla pracowników transportu międzynarodowego (na przykład załóg samolotów czy statków), Wiza D - szczyt marzeń imigrantów czyli wiza stałego pobytu dla cudzoziemców, Wiza F – (uwaga, tu nastąpiła zmiana w odniesieniu do poprzednich regulacji) wiza dla cudzoziemców przyjeżdżających do Chin w celach niekomercyjnych, na przykład delegacje naukowe czy kulturowe, Wiza G - wiza tranzytowa, Wiza J - wiza prasowa (dla dziennikarzy), Wiza L - czyli standardowa wiza turystyczna, Wiza M – wiza biznesowa, czyli dla cudzoziemców przyjeżdżających na targi, negocjacje, etc. (wiza ta nie uprawnia do podjęcia pracy na terenie Chin!), Wiza Q - dla krewnych obywateli chińskich lub cudzoziemców z prawem stałego pobytu w Chinach, Wiza R - nowy rodzaj wizy pracowniczej dla specjalistów określonych branż (z prawem pobytu lub wielokrotnego wjazdu), która ma być wydawana nawet na okres 5 lat, Wiza S – dla członków najbliższej rodziny (małżonków, rodziców, teściów i dzieci poniżej 18 lat) cudzoziemców pracujących lub studiujących w Chinach, Wiza X – studencka, Wiza Z - klasyczna pracownicza. Aby podróżować po Chinach Jeśli nic w przeszłości nie przeskrobaliśmy i nie mamy zakazu wjazdu na teren ChRL, wizę turystyczną dostaniemy bez problemu. W Polsce możemy starać się o nią w Ambasadzie ChRL w Warszawie lub w Konsulacie Generalnym ChRL w Gdańsku (osobiście lub poprzez pośrednika, dokumentów nie można przesyłać pocztą ani kurierem). Standardowa wiza turystyczna wydawana jest na 3 miesiące z 1 lub 2 wjazdami (wnioskujcie zawsze o 2, przydadzą się!) Informacje na temat potrzebnych dokumentów, czasu oczekiwania i cen znajdziecie na stronie Ambasady ChRL. Wizę turystyczną możemy wyrobić również w Ambasadach i Konsulatach ChRL w innych krajach, ale już nie wszystkich (jak dawniej), w których te placówki są, dlatego planując podróż koniecznie sprawdźcie, czy w danym kraju będziecie mieli możliwość załatwienia wszystkich niezbędnych formalności. Jeśli nie, zawsze jest możliwość wysłania paszportów z dowolnego miejsca na świecie do agencji pośredniczącej w Polsce, ale na to trzeba mieć zarezerwowany dodatkowy czas (i pieniądze). Na pewno, po zmianach z 2013 roku, wizy nie dostaniemy w Biszkeku, który był wcześniej popularnym „wizowym” miejscem podróżujących lądem na wschód. Plotki mówią (takie potwierdzone plotki), że w niektórych miejscach (na przykład w Bangkoku i Ułan Bator) wizę turystyczną (choć chyba jedynie 30 dniową) możemy otrzymać za darmo- nie traktujcie jednak tego jako pewnik, a raczej jako bonus, jeśli Wam się taka sytuacja przydarzy. Wizę turystyczną możemy przedłużyć na terenie Chin o 30 dni (liczone niestety od dnia złożenia wniosku, nie wydania wizy)- niektóre źródła mówią, że dwa razy- jeśli ktoś ma doświadczenie w tym temacie, prośba o informację. Możemy to zrobić w Biurach Bezpieczeństwa Publicz­nego (ang. Public Security Bureau, chin. 公安局) obecnych w większości dużych miast (a już na pewno w stolicach każdej prowincji). Termin wydania nowej wizy wynosi od 1 do 5 dni roboczych, lista wymaganych dokumentów zależy od miejsca i nastroju urzędnika, ale na pewno (poza paszportem i jego kserokopią) musimy mieć potwierdzenie meldunku (na przykład z hotelu) i zdjęcie paszportowe (co w Chinach oznacza na niebieskim tle). Często też wymagana jest rezerwacja (nie musi być potwierdzona) na wylot z Chin. Wygodnym miejscem na wyrobienie wizy turystycznej (a także biznesowej) jest Hongkong. Podobno po zmianach z września 2013, nie można tego już zrobić w Konsulacie ChRL (jeśli macie aktualne informacje na ten temat, to dajcie proszę znać, bym mogła uzupełnić wpis). Nadal można jednak wyrobić wizę w jednej z wielu firm pośredniczących. Jeśli skorzystamy z usług pośrednika otrzymamy wizę w tym samym dniu, najpóźniej na drugi dzień (w Konsulacie były to 3 dni robocze). Ceny i inne szczegóły polecam sprawdzić u źródła, na przykład TU. Nie podaję ich, gdyż często się zmieniają i nie chcę wprowadzić nikogo w błąd (i naprawdę uczulam, że kwestie rodzajów wiz przyznawanych w Hongkongu są bardzo płynne, potrafią zmieniać się z dnia na dzień). Stały jest natomiast zestaw dokumentów wymaganych w Hongkongu do wizy turystycznej: paszport ważny minimum pół roku z minimum jedną pustą stroną, wniosek wizowy (do pobrania na miejscu), zdjęcie paszportowe (na niebieskim tle), rezerwacja powrotnego biletu lotniczego i rezerwacja hotelu (chociaż na pierwszą noc) w Chinach. Najkorzystniejszą wizą turystyczną o jaką możemy starać się w Hongkongu jest 3 miesięczna 2 krotnego wjazdu. W Makau wizę turystyczną można było do tej pory wyrobić w Biurze Komisarza MSZ ChRL (992, Avenida do Dr. Rodrigo Rodrigues). Uwaga, w piątki jest tylko odbiór dokumentów, nie złożymy tego dnia wniosku! Jeśli macie aktualne informacje/doświadczenia w tym temacie, to też koniecznie dajcie mi znać. Obywatele Polscy na pobyt w Hongkongu i Makau w celach turystycznych do 90 dni nie potrzebują wizy. Należy jednak pamiętać, że przejazd z terenu Chin kontynentalnych do Hongkongu lub Makau kasuje nam jeden wjazd z wizy. Jeśli więc mamy wizę 1 krotnego wjazdu, zwiedzanie tych miast musimy zaplanować na początku albo końcu podróży (w przeciwnym razie konieczne będzie wyrobienie kolejnej chińskiej wizy). Wiza nie jest potrzebna również na pobyt w Pekinie do 72 godzin (aby opuścić lotnisko należy okazać bilet lotniczy na dalszą podróż) i do 48 godzin w Szanghaju. Aby pracować w Chinach Do podjęcia pracy na terenie Chin (czyt. w firmie, która ma oddział w Chinach, bo nie mówimy tu o udziale w targach, negocjacjach, zbieraniu materiałów prasowych itd.) uprawnia tylko i wyłącznie wiza Z i nowa (o której za wiele nie wiem i nie słyszałam jeszcze o nikim, kto by ją otrzymał) wiza R. Nie wolno pracować na wizie biznesowej! Tyle teorii, w praktyce wiem, że bywa różnie i na przykład bardzo duży odsetek osób uczących języka angielskiego pracuje nielegalnie, przebywając na terenie Chin na wizie biznesowej (a czasem nawet turystycznej). Jest to spowodowane surowymi (choć logicznymi) wymaganiami stawianymi osobom ubiegającym się o wizę pracowniczą: ich wykształcenie (w większości przypadków konieczny jest dyplom ukończenia uczelni) i doświadczenie musi być zgodne z obowiązkami jakie mają wypełniać na stanowisku obejmowanym w Chinach. Jeśli chodzi o nauczycieli języka angielskiego (wspominam o tym, bo to bardzo popularne zajęcie cudzoziemców w Chinach), to w większości przypadków wymagane jest by być nativem. Osoby urodzone w krajach nieanglojęzycznych mają dużo mniejsze szanse na otrzymanie wizy pracowniczej na posadę nauczyciela (ale już na stanowisko tłumacza tak ostrych wymogów nie ma). W wielu przypadkach jednak nawet bycie nativem nic nie daje, dużo firm bowiem nie ma po prostu ochoty bawić się w wizowe formalności i kwestie wiz pozostawia pracownikom, którzy… no właśnie, którzy sami (bez pomocy pracodawcy) wizy pracowniczej wyrobić sobie nie mogą. O wizę pracowniczą możemy starać się w Polsce (lub innym kraju, w którym jest Ambasada lub Konsulat CHRL- jedna z czytelniczek bardzo chwaliła proces w Ambasadzie w Londynie), na podstawie zaproszenia/zaświadczenia przysłanego przez chińskiego pracodawcę, konieczny jest też formularz badania lekarskiego (o tym jak wyglądał polski etap starania się o wizy pracownicze w naszym przypadku, możecie przeczytać we wpisie Reisefieber). Wiza pracownicza, którą otrzymamy, będzie miała termin do którego powinniśmy wjechać na teren Chin. Od tego momentu mamy 30 dni na dokończenie formalności pobytowych w Biurze Bezpieczeństwa Publicznego (aby ich dopełnić musimy poddać się badaniom lekarskim w określonym ośrodku na terenie Chin), które w praktyce wydaje nam nową wizę, dopasowaną do naszej sytuacji (długości kontraktu), w przypadku wizy Z maksymalnie na rok. Są to wizy wielokrotnego wjazdu. Wizę pracowniczą, w przypadku przedłużenia kontraktu, bez problemu i zbędnych formalności (a nawet bez naszego osobistego stawiennictwa) przedłużymy tylko i wyłącznie na terenie Chin. Przy czym każde przedłużenie to w praktyce wystawienie nowej wizy. Aby studiować w Chinach O wizę studencką możemy aplikować w Polsce (i każdym innym kraju z Ambasadą lub Konsulatem CHRL), konieczny jest Admission Letter z chińskiej uczelni. Podobnie jak w przypadku wizy pracowniczej, mamy 30 dni od wjazdu na teren Chin na dopełnienie formalności pobytowych (w tym badania lekarskie). Aby odwiedzić Pojechaną I tu chiński rząd przygotował niespodziankę: 5 dniową wizę na Shenzhen dostępną od ręki na granicy z Hongkongiem (stacja metra Lo Wu/Luohu, czynne w godzinach 09:00 – 22:30; podobno też na przejściach w Huanggang Port i Shekou Port, ale nie mam tu informacji z pierwszej ręki). Wystarczy w Shenzhen Visa Office (umiejscowionym za bramkami granicznymi Hongkongu, a przed chińskimi) wypełnić krótki formularz (dane osobowe i adres w Shenzhen) i uiścić opłatę. Większość nacji płaci 168 rmb, niestety od jakiegoś czasu cena dla Polaków to 480 rmb, ale trzymam kciuki za powrót do standardowego poziomu (drożej mają chyba tylko Brytyjczycy). Wiza ta upoważnia do przebywania na terenie Shenzhen, co prawda nie ma żadnych bramek na rogatkach miasta, teoretycznie można więc pojechać dalej. Jednak z taką wizą nie zamelduje nas żaden hotel w innej miejscowości, a na swoich gospodarzy, jeśli zatrzymamy się u znajomych, możemy ściągnąć kłopoty w przypadku kontroli. No i na siebie oczywiście, bo przebywanie poza terenem i czasem, na który została wydana wiza, jest traktowane jako nielegalny pobyt na terenie Chin i jest karane grzywną 500 rmb za każdy dzień (możemy też zostać wydaleni z kraju). Nie warto więc ryzykować. 5 dniowej wizy na Shenzhen na pewno otrzymać nie mogą obywatele Francji, USA i Filipin. Bez problemu otrzymają ją w kilka minut natomiast Polacy, Australijczycy, Nowozelandczycy, Hiszpanie, Szwajcarzy, Kanadyjczycy i Irlandczycy.   I to chyba wszystkie informacje wizowe, jakimi chciałam/mogłam się z Wami podzielić. Będę starała dbać się o aktualność tego wpisu, a jeśli Wy macie jakieś przydatne informacje, sprawdziliście jakieś miejsce wydawania wiz, jakiś proces na własnej skórze, możecie podzielić się przydatnymi adresami i wskazówkami- piszcie! W komentarzach pod wpisem lub bezpośrednio do mnie mailem. I do zobaczenia w Chinach! Za podzielenie się informacjami wizowymi z pierwszej ręki dziękuję: Aga i Grzesiek - zawszepodwiatr.pl, Asia i Kuba - bicyclescouple.com. Nie chcesz przegapić żadnego wpisu? Kliknij TU i zapisz się do newslettera! Podoba Ci się? Podaj dalej! Twoja rekomendacja bardzo mnie ucieszy. Post Wiza do Chin – kompendium wiedzy pojawił się poraz pierwszy w Pojechana - blog o podróżach i życiu w Chinach.

Jak zacząć biegać i zaraz nie przestać

Znajkraj. Turystyka aktywna

Jak zacząć biegać i zaraz nie przestać

Widzisz na Twojej ulicy coraz więcej biegających, chcesz ruszyć za nimi, ale wciąż wmawiasz sobie, że bieganie nie jest dla Ciebie? Za ciężko, za mokro, za zimno, za późno, za... dużo tracisz, by nie spróbować! Jeszcze trzy lata temu nie podejrzewałem, że wczoraj rozpocznę trzecią bieganą zimę! Przez ten okres nazbierałem tyle doświadczeń, że odważę się Ci pomóc.

Nawigacja GPS na rower: Garmin eTrex 20

Znajkraj. Turystyka aktywna

Nawigacja GPS na rower: Garmin eTrex 20

Podczas alpejskiej wyprawy rowerowej Oli towarzyszył turystyczny odbiornik GPS - Garmin eTrex 20. Dołączył do większego Garmina 62s, który od dawna bierze udział w naszych turystycznych wypadach rowerowych i narciarskich.

Sakwy rowerowe Sport Arsenal Expedice

Znajkraj. Turystyka aktywna

Sakwy rowerowe Sport Arsenal Expedice

Czego trzeba, by wrócić szczęśliwym z wyprawy rowerowej? Dobrego towarzystwa, trasy, pogody, roweru i... dobrych sakw, by zmieścić w nich wszystkie wspomnienia i jeszcze kilka pamiątek.