MAGNES Z PODRÓŻY

Liebster Blog Award

Nie lubię łańcuszków i nie mam na myśli tych na szyję, ale tych internetowych, tych z groźbą i prośbą, ale kiedy w końcu trzeci raz zostałam nominowana do Liebster Award to potraktowałam to jako wyznanie bardziej z guście "złotych myśli" z dzieciństwa i stwierdziłam, że uchylę rąbka tajemnicy o sobie.Ogółem i w skrócie: Nagroda Liebster ma pomóc mniej znanym blogom w dotarciu do większej liczby odbiorców. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która nas nominowała, a następnie samemu nominować kolejne blogi, poinformować ich autorów o tym radosnym zdarzeniu oraz zadać 11 pytań. Nie wolno nominować osób, które nas wyróżniły.Ja zostałam nominowana trzykrotnie przez FashionVoyager, Podróżowisko i Podróże MM.FashionVoyagerWymarzony zawód z dzieciństwa, dlaczego?Zakonnica. Uwielbiam zagłębiać się w sprawy religijne, chociaż nie tylko chrześcijańskie.Kierujesz się sercem czy rozumem, czemu?Pół na pół. Umysł ścisły, chłodno kalkujący, ale dusza romantyczna, wrażliwa.Najpiękniejsze miejsce, które utkwiło Ci w pamięci to … ?Ogólnie to stary ogród babci z ogromną wiśnią, ale z bardziej światowych miejsc to Paryż i Karpacz.Jaka była najdziwniejsza potrawa, którą jadłaś/ eś i gdzie?W domu. Zupa owocowa. Ohyda!!! Ale przyznaję, że jestem mistrzynią mieszania smaków i np. potrafię jeść śledzia z octu do chleba z dżemem albo parówkę polać jogurtem jagodowym :D Smacznego!Ulubiony film, dlaczego?Rocky. Za siłę, determinację, wiarę. Najlepsze źródło motywacyjne i kiedy mam czarne myśli, że się nie uda, nie da się, to przypominam sobie Rocky'ego wbiegającego na schody.Gdybyś miała/miał wybrać jeden dzień ze swojego życia, który mógłbyś/mogłabyś przeżyć jeszcze raz to który dzień to by był?Dzień, w który dziadek zabrał mnie na spacer polną ścieżką. Do dziś widzę maki, chabry i złote kłosy zbóż...Z którą postacią z Harrego Pottera się utożsamiasz i czemu?Nie czytałam, nie oglądałam, nie mam pojęcia, z którą bym mogła się utożsamić.Twoja podróż życia odbędzie się do… ? Co chcesz tam zrobić?Nieba. Z Bogiem będę te ziemskie podróże wspominać.Co najbardziej wkurza Cię u innych ludzi a co najbardziej cenisz?Wkurza bałaganiarstwo i niepunktualność. Cenię odwrotność wad czyli punktualność, porządek oraz jeszcze cierpliwość, bo sama jej nie posiadam ani krzty.Jaki jest Twój sposób na jesienną chandrę?Książka, książka i jeszcze raz książka.Bez czego nie wyjdziesz z domu?Chusteczek. Coś tam mam z zatokami, że wiecznie przeżywam "smarkate lata", taka wieczna smarkula ;-)PodróżowiskoSkąd pomysł na nazwę bloga?Magnes to najczęściej przywożona pamiątka z wakacji.Bez czego nie ruszasz na wyprawę?Chusteczek i plastrów. Mnie potrafią japonki i bambosze obetrzeć. Ja chyba jeszcze nigdzie nie byłam, żeby mnie obuwie nie poobcierało.Który wyjazd najbardziej zapadł Ci w pamięć i dlaczego?Paryż - spełnione marzenie urodzin pod Wieżą Eiffla. Co byś zrobił(a) z milionową wygraną w totolotka?Dom w Karpaczu, apartament w Sopocie i Hawaje Aloha na miesiąc!Jaka jest Twoja ulubiona książka podróżnicza?Nie do końca podróżnicza, ale po prostu uwielbiam te serię i ona już w dzieciństwie otworzyła mi oczy na wychylenie nosa poza próg domu - Wlliard DeMille Price "Przygoda z/w ...". Dużo tych książek było.Najdziwniejsza rzecz, jaką zjadłeś(aś)?Zupa owocowa. Ohyda!!! Aczkolwiek znajomi wiedzą i widzą, że chyba nikt nie miesza smaków jak ja i wg nich to ja chyba nigdy normalnie nie jem.Czy jest na świecie miejsce, które Cię bardzo rozczarowało?Nie ma. Mnie wszystko zadziwia.Czy masz jakieś swoje miejsce na ziemi?Karpacz. Zdecydowanie jak ZUS przyzna mi godziwą emeryturę, to tam wyjadę.Słodkie lenistwo czy intensywne poznawanie nowego miejsca?Pół na pół. Czasami mam ochotę leżeć i gapić się w morskie fale, a czasami aż zedrzeć podeszwy na intensywnym zwiedzaniu.Co najczęściej przywozisz z podróży?Magnes.Czego nauczyły Cię podróże?Myślenia. Kombinowania. Biegania. I tego, że jestem wstanie iść 20 km z krwią w bucie lub przejść Bieszczady na 2 sucharach i parówce.Podróże MMJaka jest Twoja destynacja marzeń?Egipt, ale jak już marzenie zrealizowałam to ogólnie powiem Afryka, ta czarna, dzika.Co najczęściej przywozisz z podróży?Magnes.Jaki wyczyn wymagał od Ciebie największej odwagi?Może nie do końca odwagi, ale determinacji i ogromnej siły oraz wiary we własne możliwości, ale pielgrzymka do Częstochowy i przejście blisko 300 km z masakrycznie obtartymi stopami, dosłownie do krwi.Czy jest kraj, który omijasz szerokim łukiem? Dlaczego?Nie ma takiego kraju, ale chyba najmniej mnie ciągnie do Japonii i Chin.Ile miałeś/miałaś lat, gdy pierwszy raz ruszyłeś/ruszyłaś na własną rękę w podróż?13 lat - kolonie w Zakopanem.Jaka jest Twoja ogólna koncepcja pisania bloga?Spisanie moich wspomnień z danym miejscem plus garść praktycznych informacji i porad. Czego boisz się najbardziej?Myszy,ale tylko myszy, bo szczurów się nie boję :DCo było najgorszą rzeczą, która przytrafiła Ci się w podróży?Choroba lokomocyjna w drodze do Paryża.Lubisz podejmować ryzyko z własnej woli?Nie. Ja bardziej z typu minimalizacji ryzyka.W jakim najdziwniejszym miejscu przyszło Ci spędzać noc?Na podłodze w salce katechetycznej (pielgrzymka do Częstochowy).Podróżujesz po Polsce czy wolisz wyjazdy za granicę?I tu i tu. Polska jest piękna i ma mnóstwo do zaoferowania, ale czasami chcę zobaczyć coś więcej, podszlifować język, poznać obyczaje, zwyczaje innych krajów.Moje nominacje dla blogów, które moim zdaniem reklamy nie potrzebują, bo są świetne, ale bardziej mnie ciekawi, co też w duszy i sercu owego blogera gra i tańczy oraz starałam się wybrać nienominowane do tej pory blogi.viva el mundo! Mru kontra reszta świataAddicted to passionUlek w podróżyI'm a young wifeGoniąc horyzontGood Life PathRobiMy podróżeEgypt WeeklyPodróże Pana SzpakaKasaiMoje pytania:1. Najdziwniejsza pamiątka z podróży?2. Którym podróżnikiem / podróżniczką chciałbyś/abyś być?3. Z kim ze świata polityki, sportu, filmu czy muzyki mógłbyś/abyś żyć na bezludnej wyspie?4. Jakie miejsce byś chciał/a zobaczyć, gdybyś wiedział/a, że jutro umrzesz?5. W jakim języku oprócz ojczystego chciałbyś/abyś płynnie mówić?6. Gdybyś mógł/a zamienić się w zwierze, jakie by to zwierze było?7. Najbardziej pechowy wyjazd i dlaczego?8. Gdyby każdy z nas miał nadany numer zamiast imienia, jaki by był Twój numer i dlaczego?9. Najbardziej spontaniczny wyjazd to?10. Samolot, pociąg, samochód, autobus, rower, motocykl, statek, co jest Twoim ulubionym środkiem transportu do odkrywania nowych miejsc?11. Luksusowy dom na wyspie wśród palm z własną plażą z białym piaskiem i turkusową wodą, chata wśród leśnej głuszy z widokiem na szczyty Alp, przeszklony apartament w NY, ranczo w Australii, gdzie byś zamieszkał/a i dlaczego?

Perełka Europy - Słowacja - Spissky Hrad

MAGNES Z PODRÓŻY

Perełka Europy - Słowacja - Spissky Hrad

Perełka Europy - Słowacja - Bardejov

MAGNES Z PODRÓŻY

Perełka Europy - Słowacja - Bardejov

Słowacki Raj

MAGNES Z PODRÓŻY

Słowacki Raj

A może by tak rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady?

MAGNES Z PODRÓŻY

A może by tak rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady?

Bieszczady na liście marzeń do spełnienia były od zawsze. Chciałam zobaczyć potęgę nietkniętej natury. Chciałam maszerować połoninami i rozkoszować się widokiem lasów, nieba, zatopić wśród traw, a muzyką w moich uszach miał być dudniący wiatr. Jako że nocleg miałam w Wołosatem, na szlak prowadzący na najwyższy szczyt Bieszczad po stronie polskiej - Tarnicę (1346 m n.p.m.), miałam dosłownie pięć kroków, a stąd dalej przez Przełęcz Goprowców na Halicz (1333 m n.p.m.), Rozsypaniec (1280 m n.p.m.) i Przełęczą Bukowską powrót do Wołosatego. Trasa widokowo przepiękna, ale nogi o pomstę do nieba wołały, bo maszerowałam jakieś 20 km.Kupujemy wstęp do parku (7 zł od osoby)  i na początku dosłownie łąką maszerujemy w stronę lasu, ale już widać połoniny i Tarnicę.Szlak przez las dość długi i monotonny. Ciągle też pod górkę. W lesie spokojnie, bezwietrznie, jednak bardzo duszno. Czasami idziemy kamiennymi schodami. Widoki nie rozpieszczają oczu. Raczej trzeba pod nogi patrzeć na wystające konary.Jednak kiedy las się kończy, od razu zobaczymy piękne połoniny, królującą nad Bieszczadami Tarnicę. Przyznam szczerze, że zdjęcia "robią się same". Niesamowite kolory traw, do tego czasami surowe, granatowe niebo, a czasami mocne słońce, które wszystko rozświetla, jakby mieniło się złotem. Szlak przypomina wąską ścieżkę. Czasami trzeba wspiąć się pod górę. Gdzieniegdzie wprost "giniemy" wśród wysokich traw. Wejście na Tarnicę kamieniste. Bardzo wiało. Wiatr wprost spychał na bok! Czapka na głowę jak najbardziej przydatna, chociaż przyznaję, że pomimo porywistego wiatru było  ciepło. Na szczycie Tarnicy stoi krzyż papieski, upamiętniający zdobycie szczytu przez Jana Pawła II. Krzyż metalowy, na którym wiatr gra, a wokół rozpościera się cudowny widok na Bieszczady. Gdzie okiem sięgnąć tylko góry, góry, lasy, połoniny ...Z Tarnicy udajemy się przez Przełęcz Goprowców na Halicz. Tutaj mały odpoczynek i pchani górskim wiatrem idziemy w stronę Rozsypańca. Widoki nieziemskie! Nie dziwię się w ogóle, że mówi się, iż "w Bieszczady jedzie się tylko raz, a potem już tylko się wraca". Żadne zdjęcie nie jest w stanie oddać tego piękna, tej harmonii, barw. Natura wprost nas onieśmiela, ukazuje swoją potęgę. To świeci słońce, to za chwilę niebo robi się wprost granatowe.Wędrówka Wołosate - Tarnica - Halicz - Rozsypaniec - Wołosate wiedzie przez szlaki niebieski i czerwony, a czas przejście to około 8 godzin, więc jest to na pewno wyprawa całodzienna. Po drodze nie ma żadnych schronisk, są tylko wiaty, w których można się schronić, chwilę odpocząć, zjeść coś ze swojego prowiantu. Powrót do Wołosatego wiedzie przez las utwardzoną drogą i jest to chyba najnudniejszy i najmniej barwny widokowo punkt całej wędrówki. Jedynie uwagę przyciągają pomrukiwania (chyba)  niedźwiedzia...Po jakichś 7 km wędrówki ukazuje się w końcu upragniony znak Wołosate i napis na asfalcie prowadzącym do wsi, który genialnie podsumowuje całą wyprawę :-) Ostanie zerknięcie na prawo, na Bieszczady w pełnej krasie.Zanim jednak zmęczeni, a właściwie padnięci, wrócimy do domu, w którym mamy nocleg, wchodzimy na stary cmentarz.Wołosate to ogólnie inny świat. Kraniec Polski. Malutka wieś pośród lasów, otoczona Bieszczadami. Tam nawet niebo jest bardziej gwieździste niż gdziekolwiek indziej, powietrze czyste i świeże, a cisza zbawienna. Wołosate to świetna baza wypadowa w Bieszczady. Z osobistych przeżyć: nie wiem jak to wydedukowałam, ale stwierdziłam, że suche, ryżowe wafle plus parę parówek na całodzienną wędrówkę w górach wystarczą! Składam sobie samej gratulację, co najmniej dyplom dietetyka powinnam zgarnąć, bo kiedy widziałam jak pod wiatą rozkładali bułki, ciepłą herbatę, banany i czekoladę, byłam gotowa na to wszystko się rzucić niczym hiena. Siedziałam więc z boku i zbierałam te okruszki z wafli, co by nic mi wiatr nie porwał. Nie idźcie moją drogą dietetycznego rozumowania i zaopatrzcie się przyzwoicie. Więc kiedy tak szłam i szłam, widząc oczyma wyobraźni przed sobą same hamburgery, to nawet mi te pomruki gdzieś tam w leśnej gęstwinie niestraszne były. Szczerze chyba bym zagryzła tego niedźwiedzia, czy co to tam tak mruczało. Chyba sam diabeł się z mojej głupoty śmiał. I z ręką na sercu i żołądku przyznaję, że zupka chińska nigdy w życiu mi tak nie smakowała, jak wtedy po powrocie do domu w Wołosatym :-) Podstawowe wyposażenie to oprócz prowiantu, wygodne buty przeznaczone do wędrówek górskich i najlepiej usztywniane w kostce, bo podczas wędrówki np. na Tarnicę po wystających skałach bardzo łatwo o skręcenie nogi oraz czapka, nieprzemakalna bluza, apteczka oraz latarka, która może się przydać, jeśli schodzimy po zmroku i dla tych, którzy np. po zejściu ze szlaku resztę trasy kontynuują drogą asfaltową koniecznie jakiś odblask.Bieszczady to przepiękne góry. To miejsce, gdzie człowiek czuje się malutki w stosunku do potęgi natury. To miejsce, gdzie odbierasz każdy zmysł bardziej i jesteś w stanie wystawić siebie na próbę możliwości. Bieszczadzkie szlaki są magiczne. Tam oddycha się pełną piersią.

Kraków

MAGNES Z PODRÓŻY

Kraków

Lwów

MAGNES Z PODRÓŻY

Lwów

Lwów to dla mnie miasto kontrastów, gdzie z jednej strony zniszczone kamienice przykrywa blask przepięknej opery, gdzie w centrum miasta na środku ulicy babcinka z chustką na  głowie sprzedaje jajka, obok ktoś handluje ziemniakami, jakiś pan pcha wózek, a za rogiem w restauracji siedzi odstrzelona w markowe ciuchy rówieśniczka owej babcinki. Przekraczając granice w Medyce w pewnym sensie wkracza się do innego  świata, gdzie wódkę pije się jak herbatę, bo pół litra kosztuje 7 zł, gdzie bloki przypominają nam PRL, a furmanki spotyka się całej trasie do Lwowa. Lwowa - miasta pięknego, zniszczonego, trochę zapomnianego przez ukraińskie władze...... bo Ukraina ma to do siebie, że bogaty wschód woli Rosję, a zwłaszcza wolą ją oligarchowie z grubymi portfelami, a biedniejszy zachód chciałby do UE, ale droga daleka, chociażby ze względu na korupcję, bo chyba nigdzie indziej w biały dzień przed twoimi oczyma nikt nie wkłada 10 Euro do paszportu, żeby granicę przejść z jakimś niedozwolonym towarem, a celnik tylko zgarnia, co tam mu z paszportu wystaje do kieszeni i kiwa iść dalej.Kolejki na granicy są ogromne. Celnicy zaglądają w podsufitkę, za tapicerkę, sprawdzają podwozie, każdą szczelinę. Autobusy mają trochę lżej, bo praktycznie zaglądają tylko do paszportów, zbierają je, stemplują, oddają, a na powrocie do Polski jeszcze zaglądają do plecaków, czy ktoś norm przewozowych nie nagiął, a normy na osobę to:- papierosy 40 szt.- alkohol >22% 1 litr lub <22% 2 litry- wina niemusujące 4 litry- piwa 16 litrów- słodycze 2 kgJa na poznanie Lwowa wybrałam się z biurem podróży Bieszczader. Przewodniczka pani Teresa - Polka od lat mieszkająca we Lwowie, to złota osoba z ogromną wiedzą historyczną. Pięknie opowiada i z taką nutą tęsknoty, umiłowania. Można by jej słuchać i słuchać. Zwiedzanie zaczynamy od cmentarza Łyczakowskiego - najstarszej w Europie nekropolii (1786 r.), gdzie są groby Marii Konopnickiej, Gabrieli Zapolskiej, Stefana Banacha. Tam też jest pochowana żona Jana Zeha, który razem z Ignacym Łukasiewiczem wynalazł naftę. Niestety o tym drugim mało wiemy, mało słychać, gdyż po tragicznej śmierci żony - zginęła w płomieniach nafty wraz ze swoją siostrą - wyjechał z Lwowa, nie udzielał się już w temacie i został trochę zapominamy. Ciekawy jest też pomnik jednego z księży, który zbliżając się do 80 lat życia stwierdził, że pewnie niedługo umrze i wymyślił sobie taki grób. w jakim chciałby być pochowany, a potem przez ponad 20 lat musiał go sam doglądać i dbać, bo umarł mając lat ponad 100.Grób w/w księdzaPostacie dwóch młodych kobiet w płomieniach, to pomnik żony i szwagierki ZahaNa Cmentarzu Łyczakowskim znajduje się też Cmentarz Orląt Lwowskich - młodych ludzi, którzy walczyli w obronie Lwowa w wojnie polsko - ukraińskiej i polsko - bolszewickiej. Nagrobki są białe, przepasane czerwono - białą flagą, ale jeden jest czarny, bo to stamtąd zabrano nieznane z nazwiska zwłoki i przeniesiono je do Grobu Nieznanego Żołnierza do Warszawy. Cmentarz w czasie II Wojny Światowej był bardzo zniszczony, praktycznie ruina. Czołgami poniszczono nagrobki, zburzono kolumny, przetrwał tylko łuk. Warto wejść do kaplicy, aby zobaczyć zdjęcia przedstawiające cmentarz kiedyś i dziś.I najsmutniejsza część Cmentarza Łyczakowskiego - nowa - z grobami młodych ludzi, którzy teraz giną w wojnie na Ukrainie, ze łzami ich rodziców, którzy zapłakani tam stoją i patrzą na krzyże flagą narodową owinięte. Komentarz zbędny.Z cmentarza przejeżdżamy pod Operę Lwowską. Budynek z zewnątrz przepiękny, ale kiedy wejdziecie do środka, zachwyci was jeszcze bardziej. Złote zdobienia, piękna sala luster, słynna kurtyna. Przed budynkiem fontanna i miejsce spotkań starszych panów, którzy na ławkach grają w szachy.Lwowski Rynek tętni życiem. Pełno kramików, gdzie sprzedawcy oferują rękodzieło. Gwarno w okolicznych restauracjach, a obiad warto zjeść, bo wskażcie mi miasto, gdzie na rynku zjem zupę, drugie danie, wodę, lody i kawę za 25 zł.  W oczy rzuca się słynna czarna kamienica i ciekawy, duży napis na środku rynku Lviv. Wokół pełno kościołów, cerkwi. Każda ulica, każda budowla jest jak perełka, ale niestety też niektóre kamienice straszą i Lwów by błyszczeć potrzebuje dużo czasu i pieniędzy na remonty. Swój nieodparty urok mają tramwaje czy marszrutki, czyli busiki pełniące rolę komunikacji miejskiej, tyle że jeżdżą bez rozkładu i na kiwnięcie ręki.Czarna kamienicaCerkiew Przemienienia PańskiegoKościół ormiańskiApteka z lampą ŁukasiewiczaBazylika Wniebowzięcia NMPCerkiew Przemienienia PańskiegoKaplica BoimówWspomniana w tekście restauracja na rynkuKolumna Adama MickiewiczaDworzec KolejowyCo warto kupić we Lwowie? Na pewno jakiś alkohol, bo ten jest tutaj naprawdę tani. Słodycze albo ręcznie robione maskotki, które mnie osobiście zauroczyły i kupiłam dla chrześniaczek. Oczywiście magnesy, od których wprost uginały się stragany.Ceny - wszystkie ceny ze sklepów/restauracji z centrum miasta, rok 2015:- wódka Nemiroff z papryką 11 zł pół litra -  narodowy trunek z Ukrainy- zwykła wódka 7 zł - cukierki Czerwone Maki firmy Rsohen około 20 zł/kg, może nie są najtańsze, ale naprawdę bardzo smaczne, a z tańszych to np. krówki 10zł/kg- magnesy od 1 zł do 5 zł- maskotki ręcznie robione - aniołki, zajączki, misie, kotki - sztuka około 20 zł- obiad: zupa, drugie danie, deser 25 zł- piwo w barze 4 zł za półlitrowy kufel- pizza - w zależności od rodzajów, ale około 10 zł-15 zł za 30cm- papierosy Malboro 4,50 zł/paczka- kebab 3,50 zł- piwo około 2 zł/butelka- benzyna 3.80 zł/litrSpacer po Lwowie to spacer po kartach historii. Słychać w głosach Polaków tutaj mieszkających nostalgię, ale i nadzieję. Polacy dla Ukraińców są bogaci. Średnie zarobki na Ukrainie to około 200-300 zł na miesiąc, a produkty spożywcze aż tak dużo tańsze nie są, tylko ta wódka, w której nie jedne smutki pewnie są topione...Z ciekawostek dodam, że dość ciekawy może wydać się gazociąg do domu. Otóż nie jest jak w Polsce podziemny, a naziemny i te cienkie, żółte rurki wyglądają koło domów jak swoistego rodzaju trzepaki. Większość ziemi jest państwowa, więc nikt jej nie uprawia i leży odłogiem, a jest to czarnoziem, ziemia bardzo urodzajna. Jeszcze do niedawna występował problem z wodą. Dostarczana była ona tylko w godzinach 7-9 i 19-21. Teraz już jest cały czas, ale część hoteli nie podgrzewa wody, więc warto o to przed noclegiem pytać. Ruch w mieście ogromy. Najgorsze jest to, że kierowcy niewiele robią sobie ze znaków zakazu postoju i często na wąskich ulicach stoją po jednej i drugiej stronie, skutecznie utrudniając przejazd.Za wycieczkę z biurem Bieszczader zapłaciłam 120 zł/osoba i w cenie miałam przejazd oraz bilety wstępu chociażby do Opery Lwowskiej. Cały czas jechał z nami jeden przewodnik pan Grzegorz, a po Lwowie oprowadzała i świetnie Lwów przedstawiała pani Teresa. Nie potrzebowałam wizy, a wbijany do paszportu był tylko stempel wjazdowy i wyjazdowy.Warto też wspomnieć, że tereny zachodniej Ukrainy póki co są bezpieczne. Wojny toczonej z Rosją tu nie da się zauważyć, więc ze spokojem można udać się na zwiedzanie Lwowa.

Planowanie podróży - wyzwanie:

MAGNES Z PODRÓŻY

Planowanie podróży - wyzwanie: "Bieszczady i nie tylko"

Roczek minął jak jeden dzień ...

MAGNES Z PODRÓŻY

Roczek minął jak jeden dzień ...

Dokładnie rok temu postanowiłam założyć bloga o moich podróżach. Blog miał być formą pamiętnika, przewodnikiem i poradnikiem dla innych chcących wybrać się tam, gdzie ja, miał być albumem ze zdjęciami tego, co na własne oczy udało mi się zobaczyć, miał napędzać mnie do dalszych wypraw, odkrywania świata, podejmowania wyzwań. Chciałam, żeby choć kilka osób mi w tej podróży potowarzyszyło, a wiem, że towarzyszą setki z różnych stron świata. Wiem, że trzymają za mnie kciuki, zachęcają do wyjazdów, a często sami przesyłają mi magnesy z najbardziej egzotycznych miejsc. Dzięki blogowi udało mi się poznać ciekawych, inspirujących ludzi. Tym wszystkim, którzy zaglądają na "Magnes z podróży" i podróżują w ten sposób razem ze mną mówię DZIĘKUJĘ!!! Oby kolejne lata razem nam mijały. 

Wenecja - wpis sentymentalny

MAGNES Z PODRÓŻY

Wenecja - wpis sentymentalny

Wakacje bez bólu. Konkurs

MAGNES Z PODRÓŻY

Wakacje bez bólu. Konkurs

Trójmiasto

MAGNES Z PODRÓŻY

Trójmiasto

Łódź

MAGNES Z PODRÓŻY

Łódź

Morze Martwe

MAGNES Z PODRÓŻY

Morze Martwe

Kto z Was nie widział zdjęcia osoby unoszącej się na morzu i  czytającej gazetę? Chyba wszyscy. Zdjęcie to zostało zrobione podczas kąpieli w Morzu Martwym, które ma takie stężenie soli, że unosi ciało człowieka i nie potrzeba do tego żadnych umiejętności pływackich. Zapewniam - frajda dla każdego. Słynne zdjęcie kąpieli w Morzu Martwym źródło: WikipediaNad Morze Martwe udajemy się po zwiedzeniu Jerozolimy i Betlejem. Trasa dość długa i na początku tuż za wyjazdem z Betlejem kręta. Widoki te same i raczej surowy krajobraz: góry, piasek, gdzieniegdzie krzaczek. Po kilku godzinach jazdy ukazuje się widok Morza Martwego. Dojeżdżamy na parking przy samej plaży, do brzegu morza dosłownie pięć kroków. Widoki z autobusu w drodze nad Morze MartweWidoki z autobusu w drodze nad Morze MartweWidoki z autobusu w drodze nad Morze MartweWidoki z autobusu w drodze nad Morze Martwe - widoczny brzeg morzaWidoki z autobusu w drodze nad Morze Martwe - odsalarniaNa plaży przebieralnie, ale nie są to wydzielone pojedyncze kabiny, a po prostu jedna duża, osobna dla kobiet i druga duża, osobna dla mężczyzn. Wskakujemy w stroje kąpielowe i udajemy się do skorzystania z kąpieli. Należy kąpać się maksymalnie 2 razy po 15  minut. Morze wypełnione jest całą tablicą Mendelejewa, więc dłuższe przebywanie niewskazane. Jeśli ma się jakieś zadrapania, skaleczenia, skóra piecze i szczypie. Dla odważniejszych i chętnych wypróbowania nowości można zakupić maskę błotną za 5$, wysmarować nią całe ciało, poczekać aż zaschnie i dopiero potem do wody. Ostrzegam - wygląda się jak Shrek albo Hulk, co widać na załączonym zdjęciu :-)PlażaPlażaPlażaHULK, a tak naprawdę turysta wysmarowany błotkiem o zdrowotnych właściwościachWejście do morza po kamieniach, czasami dość ostrych, więc warto zabrać buty do wody. Wchodzimy, kładziemy się i zaczyna się zabawa. O ile jakoś z pozycji na plecach wstać potrafiłam, to już leżąc na brzuchu nie potrafiłam się podnieść! Kręciłam się, machałam, pluskałam i wszyscy wkoło mieli darmowy ubaw. Byłabym niedługo pierwszą w historii osobą, co się jednak utopiła :-) Ciężko mi było balansować ciałem i wtedy opiłam się wody. Potwierdzam - okrutnie słona! Samo kładzenie się na wodzie można porównać do siadania na bardzo miękkim fotelu. Po wyjściu w wody należy wziąć prysznic i koniecznie skorzystać z jakiegoś żelu, bo sól ciężko schodzi. Po kąpieli skóra jest niesamowicie gładka i miękka. Woda w morzu mętna i ma lekko mleczny odcień.Kąpiel w morzu. Człowiek utrzymuje się bez problemu na wodzie.Plaża i widok na hotelePlaża i widok na hoteleNa plaży znajduje się sklep z pamiątkami i kosmetykami, które wykorzystują dobrodziejstwa morza. Mamy sól do kąpieli, mydła, maseczki, kremy, błotko. Przy plaży hotele. Z tego, co mówiła przewodniczka, w okresie letnim nie da się wytrzymać. Upał sięga zenitu i ja w to wierzę, bo będąc w marcu dało się odczuć wysoką temperaturę zarówno powietrza, jak i wody. PlażaPlażaZ Morza Martwego wydobywana jest sól. Jadąc, zauważymy wielkie odsalarnie. Niestety ta działalność ma też negatywny wpływ na poziom wody, powstają niebezpieczne leje, morze wysycha. Izrael i Jordania oraz Autonomia Palestyńska zwarły sojusz, który ma ratować akwen.Informacje praktyczne:- zalecany czas kąpieli max. 2 x po 15 min- warto zabrać żel pod prysznic- warto zaopatrzyć się w buty do wody- błotko kosztuje 5$ starcza na całe ciało, ponoć oczyszcza, zamyka pory, wygładza skórę- ceny w sklepie za 10$: 2 sole do kąpieli + mydło, sól do kąpieli + błotko + mydło; 2 błotka + mydło, sól do kąpieli naprawdę polecam- toalety bezpłatne na terenie sklepu- ceny towarów na półkach w sklepie podane są w szeklach, ale panie sprzedawczynie przeliczają na dolary i robią promocje - przynajmniej tak twierdzą Wycieczka odbyła się z biurem Słoneczny Sharm

Ziemia Święta - Betlejem

MAGNES Z PODRÓŻY

Ziemia Święta - Betlejem

Betlejem - miejsce, gdzie narodził się Jezus Chrystus. Miasto za murem. Murem z wymownym graffiti. Miasto znajdujące się w Autonomii Palestyńskiej. Miasto, gdzie chrześcijanin żyje po sąsiedzku obok muzułmanina. Miasto, gdzie nad drzwiami chrześcijańskiego domu wymurowany jest krzyż, a sam dom to często bardziej jaskinia z maleńkim oknem...Mur oddzielający Jerozolimę od Autonomii PalestyńskiejZanim zacznę pisać o samym Betlejem, opowiem Wam historię "Riczarda". Dlaczego "Riczard"? Bo jak już wspomniałam w poście Ziemią Święta - Jerozolima przechodząc przez jedną z wielu bramek na granicy egipsko - izraelskiej, urzędniczka celna  pytała po polsku o imię i taki jeden pan Ryszard przedstawił się jako "Riczard", a ów "Riczard" to człowiek chodząca encyklopedia i maruda roku w jednym. Otóż podstawową cechą "Riczarda" było uprzykrzanie innym pielgrzymki, ba!, nawet życia, bo:- kierowca jedzie za wolno lub za szybko;- słońce świeci albo i nie;- pada deszcz, a jak nie pada to czemu nie pada;- po co idziemy tam, a czemu nie tam;- czemu wszyscy próbują falafele;- czemu Rosjanie kupują świeczki, no po co im to!- spóźnimy się nad Morze Martwe, on się nie wykąpie, ale jak już tam byliśmy nawet stopy nie zamoczył!!!- po obiad był pierwszy i wypomniał wszystkim, że jeszcze jedzą;- podstawa pielgrzymki to sklep z alkoholem, a nie jakaś bazylika!"Riczard" wiedział wszystko najlepiej z każdej dziedziny, mówił w każdym języku świata i wszędzie już był.  Nie życzyłabym najgorszemu wrogowi 5 sekund z "Riczardem". Ja spędziłam z nim ponad 24 godziny...Graffiti z gołąbkiem niosącym gałązkę oliwną Wysiadamy z autobusu na parkingu i wąskimi uliczkami przechodzimy pod Bazylikę Narodzenia Pańskiego. Betlejem pod względem architektury przypomina Jerozolimę, a więc króluje piaskowiec. Opiekę nad Bazyliką sprawują mnisi greccy i ormiańscy. Wewnątrz Bazyliki niestety pełno rusztowań, ale w oczy od razu rzucają się dwa ogromne żyrandole ważące po 1,5 tony każdy, wykonane ze srebra, będące prezentem od cara i carycy. Samo wejście do Bazyliki jest malutkie. Wyższe osoby musiały się schylać, aby dostać się do środka. Tak małe i wąskie drzwi miały chronić Bazylikę przed grabieżami.Schody prowadzące pod BazylikęPlac Bożego NarodzeniaWnętrze BazylikiWspomniane żyrandole Wejście do Groty Narodzenia jest bardzo wąskie i malutkie. Schodzi się po drobnych schodach w tłumie ludzi. Samo miejsce narodzenia Jezusa to gwiazda w podłodze. Należy przyklęknąć, można gwiazdę dotknąć ręką i właściwie to wszystko, trwa to klika sekund, bo już za nami kolejni pielgrzymi, a mnich stojący obok pilnuje, aby kolejka przesuwała się sprawnie. Od mnicha dostajemy na pamiątkę obrazek z Grotą Narodzenia. Dodam, że jeśli ktoś ma zakupiony jakiś różaniec, medalik, to właśnie wkładając go do środka gwiazdy następuje poświęcenie tych rzeczy.Wejście do Groty NarodzeniaTutaj też można zauważyć wyryte krzyże na murach świątyni podobnie jak w JerozolimieGrota NarodzeniaLiczne lampki oliwne w GrocieNiestety ruch i tłok był tak ogromny, że nie udało mi się zrobić zdjęcia samego miejsca narodzin oznaczonego gwiazdą. Pozwoliłam sobie zamieścić zdjęcie ze strony Opusdei.Miejsce narodzenia Jezusa (źródło:www.opusdei.pl)Wychodząc z Groty Narodzenia warto zajrzeć na piękny dziedziniec prowadzący do katolickiego Kościoła św. Katarzyny. Sam Kościół niestety był zamknięty.Dziedziniec Mozaika na murach dziedzińca Kościoła św. KatarzynyJak wspomniałam na początku w Betlejem obok siebie żyją chrześcijanie i muzułmanie. Zasada współżycia jest prosta. Muezin nawołuje do modlitwy dopiero, kiedy zakończy się msza św. Dzwony w kościołach nie biją, kiedy z minaretów słychać adhan.Bazylika Narodzenia Pańskiego - fragment budowliUlica w BetlejemStragan ze słodkościamiStragan z ubraniamiChrześcijański dom z krzyżem nad drzwiamiUlice BetlejemBetlejemBetlejem BetlejemBetlejemBetlejem podobnie jak Jerozolima zwiedzane było z biurem Słoneczny Sharm. Przewodniczka rzeczowo i konkretnie wszystko tłumaczyła, pokazywała, oprowadzała. Na parkingu, gdzie zatrzymuje się autobus są stragany, gdzie można zaopatrzyć się w pamiątki. Jest też bezpłatna toaleta. Maszerując do Bazyliki Narodzenia także spotkamy stragany z ubraniami, słodkościami, jedzeniem, pamiątkami. Wjeżdżając z Jerozolimy do Betlejem (przekraczając mur) nie wolno robić zdjęć. Warto zwrócić uwagę na graffiti zwłaszcza Leili Khaled - bojowniczki na Ludowego Frontu Wyzwolenia Palestyny.

Ziemia Święta - Jerozolima

MAGNES Z PODRÓŻY

Ziemia Święta - Jerozolima

Egipt - Sharm el Sheikh - rafa koralowa

MAGNES Z PODRÓŻY

Egipt - Sharm el Sheikh - rafa koralowa

Egipt - Sharm el Sheikh - Old Market, Soho, Naama Bay, Hollywood

MAGNES Z PODRÓŻY

Egipt - Sharm el Sheikh - Old Market, Soho, Naama Bay, Hollywood

Egipt - Sharm el Sheikh - historia cukierka ;-)

MAGNES Z PODRÓŻY

Egipt - Sharm el Sheikh - historia cukierka ;-)

Egipt - Sharm el Sheikh - marzenia kontra rzeczywistość

MAGNES Z PODRÓŻY

Egipt - Sharm el Sheikh - marzenia kontra rzeczywistość

Szklarska Poręba i Harrachov

MAGNES Z PODRÓŻY

Szklarska Poręba i Harrachov

Lazurowe Wybrzeże

MAGNES Z PODRÓŻY

Lazurowe Wybrzeże

Teneryfa - Loro Parque

MAGNES Z PODRÓŻY

Teneryfa - Loro Parque

Spacer po Wrocławiu

MAGNES Z PODRÓŻY

Spacer po Wrocławiu

Gran Canaria - zwiedzamy wyspę

MAGNES Z PODRÓŻY

Gran Canaria - zwiedzamy wyspę

Od samego początku wiedziałam, że mój pobyt na Gran Canarii nie ograniczy się tylko do siedzenia w hotelu czy plażowania. Chciałam jak najwięcej zobaczyć i poznać wyspę. Jako że  nie byłam na wczasach sama, to całą grupą zdecydowaliśmy się na Grand Tour, czyli wycieczkę objazdową po wyspie zgodnie z poniższą mapką. Koszt takiej wycieczki to 50,00 Euro od osoby w cenie z zapewnionym obiadem dwudaniowych, deserem i napojem, a także degustacją rumu w fabryce produkującej ten trunek. Korzystaliśmy z wycieczki organizowanej przez rezydenta biura TUI. Można taką samą wycieczkę zakupić taniej w lokalnych biurach podróży, ale nam niestety kompletnie nie pasowały dni organizowanych wycieczek i kolejny problem - przewodnicy mówiący po angielsku, niemiecku, hiszpańsku, a jednak jak ktoś nie zna ww. języków to tylko oglądanie widoczków pozostaje.Wsiadamy do autobusu spod samego hotelu, o godzinie na wakacjach całkowicie niedozwolonej, a więc 5:00 i ruszamy ...Caldera de BandamaPierwszy postój to punkt widokowy ze wzniesienia Pico de Bandama na krater Caldera de Bandama. W tym miejscu bardzo wiało, dosłownie chciało urwać głowę i dało się odczuć różnicę temperatur między suchym, słonecznym południem wyspy, a chłodniejszą o jakieś 10 stopni Celsjusza północą. Krater ma około 1000 metrów szerokości i 200 m głębokości. ArucasArucas to bardzo ważny punkt dla wielbicieli rumu. Byłam w fabryce, gdzie można było tego trunku popróbować, poznać jego historię i zobaczyć jak jest produkowany. W firmowym sklepiku można było zaopatrzyć się w różne rodzaje i smaki rumu. Ów złoty trunek leży w beczkach często podpisanych przez znane osobistości. Niektóre beczki miały bardzo ciekawe rysunki. Mi osobiście do gustu najbardziej przypadł rum bananowy, a najgorszy miętowy - taka rozpuszczona pasta do zębów :DArucas słynie także z pięknego ogrodu założonego w 1880 przez markiza Arucas i jego żonę. Symbolem ogrodu są przeogromne  draceny smocze (drzewa smocze), mające ponad 400 lat.Najbardziej rozpoznawalny budynek na całej Gran Canarii to katolicka świątynia - kościół pod wezwaniem Św. Jana Chrzciciela wybudowany w 1909 - 1977 roku. Swoją architektoniczną budową przypomina słynną, hiszpańską Sagrada Familia i podobieństwo nie jest przypadkowe, gdyż projektant kościoła w Arucas był uczniem słynnego projektanta hiszpańskiej świątyni - Gaudiego.TerorMiasto słynące przede wszystkim z pięknych sosnowych balkonów. Spokojne, wyciszone, można powiedzieć, że nawet zastygłe. Czas płynie tam jakby wolniej.W miasteczku jest XVIII wieczna bazylika z cudownym obrazem Matki Boskiej Sosnowej - patronki wyspy. Obraz wystawiany jest tylko w święta, a na co dzień przykryty czerwonym całunem.Pico de las NievesNajwyższy szczyt Gran Canarii, mający 1949 m n.p.m. Na szczycie znajduje się baza wojskowa. Ta "kula" to wojskowa stacja radarowa.Roque NubloSzczyt leżący 1813 m n.p.m. Jest to najbardziej charakterystyczna skała Wysp Kanaryjskich. Miejsce  swojego czasu święte dla ludu Guanches.Dolina Tysiąca PalmTutaj nie trzeba opisu - po prostu mnóstwo soczystej zieleni palm. Bogactwo palmowych pióropuszy.Na koniec garść widoczków widzianych z punktów postojowych i z autobusu po drodze (a drogi kręte jak serpentyny).I moje ulubione zdjęcie. Chyba najpiękniejsze  z całej wyprawy...Oczy nacieszone, więc teraz czas na na kubki smakowe :-) Podczas postoju na obiad próbowaliśmy typowych dań kuchni Gran Canarii. Ja zdecydowałam się na ichniejszy rosół z szafranem, pollo czyli  kurczaka z ziemniakami gotowanymi w łupinach i sosem mojo verde, a na deser mistrz całego obiadu - mus z gofio, czyli połączenie śmietanki, migdałów z prażonymi, a potem zmielonymi ziarnami kukurydzy (gofio). Ten rodzaj mączki jest bardzo na Wyspach popularny nie tylko do deserów, ale także zup, sosów, itp.Podsumowując...Wyspę naprawdę warto zwiedzić. Poczuć i poznać jej zróżnicowanie. Północ zielona, ciepła, ale nieupalna, środek skalisty i  wietrzny, południe  to plaże, wydmy i bardzo gorąco.AKTUALIZACJA :-)I taka ze mnie gapa, że zapomniałam o najpiękniejszej plaży na Wyspach, a może i jednej z najpiękniejszych na świecie - Amadores... bajka!

Paryż i Rzym okiem finansisty, czyli ile wydałam na bagietkę i pizzę ;-)

MAGNES Z PODRÓŻY

Paryż i Rzym okiem finansisty, czyli ile wydałam na bagietkę i pizzę ;-)

Gran Canaria - wydmy Maspalomas i Playa del Ingles

MAGNES Z PODRÓŻY

Gran Canaria - wydmy Maspalomas i Playa del Ingles

Gran Canaria - Puerto de Mogan

MAGNES Z PODRÓŻY

Gran Canaria - Puerto de Mogan

W poszukiwaniu jesieni - fotorelacja z wyprawy rowerowej - Gołuchów

MAGNES Z PODRÓŻY

W poszukiwaniu jesieni - fotorelacja z wyprawy rowerowej - Gołuchów

Watykan

MAGNES Z PODRÓŻY

Watykan