idziemy dalej

Ki diabeł

Jakiś czas temu nasza wspólna znajoma podrzuciła nam adres nowej knajpki serwującej argentyńskie kanapki – czoripany (choripán). Początkowo podeszliśmy do tematu nieufnie, bo choć spędziliśmy w Argentynie prawie miesiąc, nazwa była dla nas zupełnie obca. Ale sprawa nie dawała nam spokoju, więc postanowiliśmy sprawdzić co się za nią kryje. El Czori czoripany mieści się przy Al. Lotników 1, a dokładnie na bazarku przy ul. Wałbrzyskiej. To niepozorne z wyglądu miejsce od razu urzekło nas swoją atmosferą. Gdy weszliśmy i zobaczyliśmy w nim liczną argentyńską rodzinę, a za barem Argentyńczyka i Chilijczyka uznaliśmy to za dobry znak. Specjalnością knajpki, tak jak wspomniałam, są argentyńskie czoripany, czyli kiełbaski chorizo, serwowane w chrupiącej bułce, podawane z tradycyjnymi sosami: chimichurri (cebula, pietruszka, czosnek, pieprz i mielona ostra papryka) lub pebre (kolendra, sok z cytryny, pomidor). Niestety nie mieliśmy okazji ich spróbować, bo już się skończyły (byliśmy tuż przed zamknięciem) za to zjedliśmy przepyszne kanapki z wołowiną argentyńską, podawane z w/w sosami (nazwy nie pamiętam, ale mogły to być czegusany, czisbefy, albo czakarero), które są wariacją na temat oryginalnej receptury. Mimo raczej mało popularnej lokalizacji miejsce było wypełnione po brzegi i wiele osób było tam z wizytą kolejny raz. Niektórzy zdążyli się nawet zaprzyjaźnić z właścicielami i podczas oczekiwania na swoje danie, ucinali sobie z nimi krótką pogawędkę w języku hiszpańskim. My mieliśmy ogromną ochotę zapytać ich o co chodzi z tymi czoripanami, ale ponieważ ruch był ogromny, postanowiliśmy wykonać telefon na numer podany na facebooku i porozmawiać chwilę z Panią, która wcześniej poinstruowała nas jak tam dotrzeć i która okazała się być żoną jednego z właścicieli. Była bardzo zdziwiona, ze podczas miesięcznej podróży po Argentynie i Chile ani razu nie trafiliśmy na tę tradycyjną kanapkę. Podobno jest ona bardzo popularna i można ją spotkać wszędzie, szczególnie często podczas festiwali czy festynów. Nam się nie udało (zresztą w trakcie podróży moją uwagę zwrócił w ogóle brak jakiegokolwiek street foodu), ale cóż – to kolejny dobry powód żeby tam wrócić. Motyw przewodni kolejnej wyprawy: W poszukiwaniu czoripanów.

Hiszpania 2014

idziemy dalej

Hiszpania 2014

Madryt i Toledo

Argentyna 2014

idziemy dalej

Argentyna 2014

Od Andów po Ziemię Ognistą

Nowa Zelandia 2013

idziemy dalej

Nowa Zelandia 2013

Śladami Maorysów i kiwi

idziemy dalej

Orientacyjne koszty podróży

Na koniec kilka praktycznych i cennych dla turysty informacji, czyli ile to wszystko kosztuje! NOCLEGI: Tym razem po raz pierwszy skorzystaliśmy z serwisu airbnb i bardzo go polecamy. Mieszkanie trzeba zarezerwować z wyprzedzeniem. Ceny za noc zaczynają się już od ponad 100 zł – oczywiście zależą od warunków i lokalizacji i wielkości mieszkania. Jadąc w większej grupie można znacznie zredukować koszty, gdyż płaci się za mieszkanie a nie za osobę (często nie ma dodatkowych opłat za kolejne osoby).   TRANSPORT:  Bilet jednorazowy kosztuje 1,50 euro – dość dużo. Warto zaopatrzyć się w karty wielokrotnych przejazdów (za 10 przejazdów zapłacimy 12,20 euro) lub kilkudniowe karty turystyczne (7 dniowa kosztuje ok. 36 euro; 1,3 i 5-cio dniowa są oczywiście odpowiednio tańsze). Metro w Madrycie jest doskonałym środkiem transportu – 12 liniami można dostać się w zasadzie wszędzie. Wiele zabytków/atrakcji turystycznych znajduje się w centrum, między nimi swobodnie można poruszać się pieszo, gdyż odległości nie są duże. Taksówka z lotniska lub na lotnisko (Barajas) kosztuje 30 euro.Można się z niego wydostać również „turystycznym” shuttle bus – za 5 euro, lub komunikacją miejską – autobusem 200 do metra, a dalej metrem, w zależności od tego gdzie potrzebujemy dojechać. Bilet do Toledo: 20 euro /w 2 strony/   JEDZENIE: Za „hiszpańskie” słodkie śniadanie (czyli bułkę i kawę) zapłacimy ok.3 euro. Obiad najlepiej zjeść między 13 a 16 – wtedy za zestaw lunchowy, zwany menu del dia (serwowane w większości restauracji) zapłacimy od kilku do kilkunastu euro (9-15). To bardzo korzystna cena, bo dania w kartach są znacznie droższe. W ramach menu dnia otrzymamy napój bezalkoholowy lub wino, dwa dania i deser lub kawę. Dwie niezbyt głodne osoby spokojnie najedzą się jednym zestawem. Słynne tapasy są stosunkowo drogie – kosztują od 1 do kilku euro. Za małą kanapeczkę, oliwkę czy kawałek pizzy to naprawdę sporo. Churros z czekoladą – 3-4 euro. Lampka wina – 3-4 euro Za śniadaniowe zakupy w supermarkecie (pieczywo, wędlina, ser, jajka, pomidory) zapłacimy kilka euro.

Hiszpańskie ciasto migdałowe

idziemy dalej

Hiszpańskie ciasto migdałowe

Podczas pobytu w Hiszpanii wyjątkowo zasmakowało mi jedno z ciast – ciasto migdałowe, szalenie aromatyczne, cytrynowo-pomarańczowe, wilgotne i jednocześnie bardzo lekkie i delikatne. Po powrocie do Polski musiałam oczywiście zrobić je w domu. Poniżej przedstawiam przepis, który przetestowałam. SKŁADNIKI: ok.230 g migdałów zmielonych 6 jajek (oddzielnie białka i żółtka) kilka kropel aromatu migdałowego skórka otarta z 1 cytryny i 1 pomarańczy 1 i 1/3 szklanki drobnego cukru Żółtka ubij z cukrem na puszystą masę. Dodaj zmielone midgały, aromat i otarte skórki. Następnie ubij z białek puszystą pianę i połącz z masą migdałową. Wyłóż do foremki o średnicy ok. 28 cm i piecz w piekarniku nagrzanym do 175 stopni przez 40 minut. Uważaj by się nie przypaliło – w razie potrzeby przykryj folią aluminiową. Przed podaniem posyp cukrem pudrem.

idziemy dalej

Madryckie muzea

Madryt jest miastem, które może poszczycić się wspaniałymi muzeami. Znajduje się tam jedno z największych i najbogatszych muzeów na świecie, El Prado, ale również pozostałe muzea: Thyssen – Bornemisza i Reina Sofia zasługują na nie mniejszą uwagę. Wszystkie trzy znajdują się na jednej ulicy – Paseo Prado, nazywanej również Paseo del Arte. Dla wielu turystów stanowią one główny cel przyjazdu do Madrytu. My aż takimi miłośnikami sztuki nie jesteśmy, ale zdecydowaliśmy się na wizytę w muzeum Thyssen – Bornemisza. Jego eksponaty należą do najlepszych osiągnięć sztuki zachodniej z ostatnich 800 lat. Zbiory zaczął gromadzić w latach 20. XX wieku baron Heinrich Thyssen-Bornemisza, później kontynuował to jego syn, a w 2004 roku muzeum przejęło również zbiory Carmen (jego żony), która specjalizowała się w kolekcjonowaniu pejzaży i obecnie sprawuje nadzór nad muzeum. Ekspozycja obejmuje około tysiąca prac. Zwiedzanie muzeum należy zacząć od samej góry – są one ułożone w porządku chronologicznym na 3 kondygnacjach. Znajdziemy tu zarówno sztukę dawną, flamandzką, renesansowe portrety, sztukę niemiecką i włoską z XVI w., malarstwo niemieckie, a także obrazy barkowe oraz malarstwo amerykańskie i europejskie x XIX wieku. Nie brakuje również sztuki współczesnej: fowistów, niemieckich ekspresjonistów, eksperymentującej awangardy czy surrealistów oraz pop – artu. Są tam obraz tak wspaniałych twórców jak: Durer, Canaletto, Rubens, Rembrandt, Renoir, Monet, Degas, Van Gogh, Derain, Kandinsky czy Dali. Oprócz wystaw stałych odbywają się również wystawy czasowe i tematyczne. Podczas naszego pobytu można było zobaczyć prace amerykańskich impresjonistów oraz wystawę poświęconą projektantowi Hubertowi Givenchy. Nie mogłam sobie tego odmówić, zresztą wystawa cieszyła się bardzo dużym zainteresowaniem. Zostały na niej zaprezentowane najlepsze kreacje, które Hubert Givenchy zaprojektował między innymi dla Jacqueline Kennedy, księżnej Windsoru, księżnej Monako czy Audrey Hepburn, którą ubierał w filmach takich jak Sabrina czy Śniadanie u Tiffaniego. WSTĘP: 10 euro (ekspozycja stała); Na wszelkie wystawy czasowe obowiązuje oddzielny bilet. GODZINY OTWARCIA:  Poniedziałek 12-16 (wstęp wolny) Wtorek – Niedziela 10-19