United States of America-lovers
Grubiutki jak naleśnik…?
Co może być skomplikowanego w naleśniku, spytacie? Przecież to jajka, mleko, mąka… – i tyle. No to Was zaskoczę. Naleśniki mają bardzo długą, bogatą historię i dla wielu osób – niezależnie od wieku – stanowią jedną z ulubionych potraw. Cieniutkie naleśniki są znane niemal w każdym europejskim kraju, choć wszędzie smakują trochę inaczej. Naleśniki jada się też w Etiopii i Indiach (i wielu, wielu innych krajach). Ale to amerykańskie pankejki, ułożone na talerzyku w stertę, polane syropem klonowym albo ozdobione bitą śmietaną, owocami, orzechami, rodzynkami i czekoladowymi gwiazdkami, podbiły świat.
Archeolodzy twierdzą, że ślady na narzędziach z epoki kamienia sugerują, że już wtedy przygotowywano do jedzenia coś na kształt cienkich placków z ziaren i wody, a „smażyło” się tę mieszankę na rozgrzanym kamieniu. Starożytni Grecy i Rzymianie jedli naleśniki słodzone miodem. W Anglii w XVI wieku naleśniki były już urozmaicane na bogato: jabłkami, sherry i przyprawami. W Europie tradycyjnie jadało się naleśniki na potęgę w ostatki, żeby wykorzystać zapasu jajek i tłuszczu, których nie można było używać w okresie Wielkiego Postu. Zresztą, właśnie dlatego ostatki określało się tam mianem Pancake Day, czyli Dnia Naleśnika.
Zdjęcie: Pexels.com
I tu pora przenieść się na kontynent amerykański, tak jak zrobili to Anglicy. W amerykańskich koloniach, zanim jeszcze powstały Stany, za to na pewno pojawił się problem głodu, przygotowywano placki z gryki lub mąki kukurydzianej. Tyle że nie mówiło się na nie jeszcze pancake, a hoe cake, johnnycake albo flapjack. W 1796 roku ukazała się pierwsza amerykańska książka kucharska Amerlii Simmons pt. American Cookery, a w niej dwa przepisy na naleśniki:Johny Cake lub Hoe Cake z użyciem mleka i Indian meal z melasą. Istniała też szczególna wersja tych placków, griddlecakes, smażonych na blasze. Ponieważ do ich przygotowania potrzebny był jakiś składnik spulchniający, były najbliższe dzisiejszym grubiutkim pankejkom (chwilę później wielkim fanem pankejków stał się np. prezydent Thomas Jefferson).
Zdjęcie: Pexels.com
Możliwe też, że przepis i nazwę Europejczycy podpatrzyli u Indian, którzy robili placki, przypominające ciasto, a jednak niebędące ciastem, na które rdzenna ludność mówiła: nokehick, czyli „miękki, delikatny”. Brzmiało to podobnie do angielskiego no-cake, czyli nie-ciasto, a stamtąd droga do pancake była już niedaleka…
To wtedy Amerykanie, którzy dopiero mieli stać się Amerykanami, włączyli naleśniki do codziennego menu, a właściwie do menu na śniadanie. Tylko… dlaczego te amerykańskie śniadania musiały być takie ciężkie i kaloryczne? Wyjaśnienia można szukać w trybie pracy Amerykanów, głównie farmerów i pracowników fabryk, którzy śniadanie jedli już po kilkugodzinnej, ciężkiej pracy. Dlatego potrzebowali zastrzyku energii na resztę dnia. To jest zresztą teoria, która tłumaczy nie tylko wielkość pankejków, ale myślę, że i wiele innych amerykańskich fenomenów kulinarnych…
Pankejki szybko zdobyły popularność, bo były łatwe do przygotowania i tanie, a na dodatek okazały się potrawą uniwersalną: do zjedzenia w domu i w podróży. Dzisiaj Amerykanie często zaniedbują śniadania w tygodniu pracy – ale w weekend śniadanie staje się rytuałem, którego częścią jest zwykle smażenie pankejków dla całej rodziny…
Dom Naleśnika
W 1958 roku Al i Jerry Lapin otworzyli pierwszą restaurację International House of Pancakes na przedmieściach Los Angeles, w Toluca Lake. 2 lata później zaczęła się rozwijać sieć – na zasadzie franczyzy, a 15 lat później użyto po raz pierwszy skrótu IHOP. Same pankejki nie zapewniłyby jednak fenomenalnego sukcesu – dopiero w połączeniu z sympatyczną filozofią IHOPowi udało się podbić świat. „Codzienne życie ma wystarczająco dużo zasad – siedzenie przy wspólnym, pysznym posiłku nie powinno mieć żadnych! W IHOP czuj się jak u siebie, bądź sobą i ciesz się chwilami spędzonymi z rodziną i przyjaciółmi. Doceniaj każdą minutę. Nie marnuj jej na pisanie smsów.” Nie wiem jak Wy, ale ja to kupuję!
Zdjęcie: Wikipedia
Dziś IHOP ma już ponad 1650 lokali, w których można zjeść: naleśniki dyniowe, naleśniki z malinami i białą czekoladą, z brzoskwiniami, o smaku nowojorskiego sernika, podwójnie jagodowe, z bitą śmietaną i bananami – i oczywiście te klasyczne, z syropem klonowym i masłem.
Zdjęcie: Facebook.com/IHOP
Ja zaliczyłam w IHOP nawet wielkanocne śniadanie, gdzie zamiast żurku i staropolskich szynek wcinałam pankejki z bitą śmietaną, popijane herbatą z niekończącą się dolewką!
Ciocia Jemima ułatwia życie
A w 1889 roku na rynku pojawiła się pierwsza gotowa mieszanka, Aunt Jemima, dzięki której usmażenie naleśników stało się… jeszcze łatwiejsze. Pani z opakowania żyła naprawdę: nazywała się Nancy Green, urodziła się jako niewolnik, a po podpisaniu kontraktu z producentem mieszanki do pankejków żyła sobie długo i szczęśliwie, aż w 1923 roku, kiedy miała 89 lat, zginęła pod kołami samochodu.
Mix Aunt Jemima wciąż jest dostępny w sklepach i – może będziecie się śmiać – ale niektórzy mieszkańcy Stanów w ogóle nie korzystają z tego powodu z klasycznej mąki. Kiedy studiowałam w Chicago, pewnego dnia chciałam zabłysnąć i zrobić wszystkim współlokatorom na obiad pankejki. Niestety, nie miałam mąki – ale zanim poszłam do sklepu, zapytałam sąsiadów, czy mogliby mi pożyczyć ten jakże podstawowy składnik. Pożyczyliby, owszem, chętnie, ale nie mieli. A to dlatego, że korzystali pewnie tylko z Aunt Jemima.
PS. O fenomenie pancake’ów opowiadałam w 5. odcinku cyklu „United States of Taste, czyli Ameryka od kuchni” na antenie JemRadio.pl. Chcecie posłuchać? www.jemradio.pl/united-states-of-taste-czyli-ameryka-od-kuchni.