Dobas

Polowanie na niedźwiedzia

Około drugiej nad ranem zbudziło mnie charakterystyczne “mlaskanie” kaloszy w podmokłym terenie. Było to tyle dziwne, że od najbliższej osady ludzkiej byłem oddalony o kilkanaście kilometrów. Siedziałem w małej czatowni w środku tajgi na granicy rosyjsko fińskiej licząc na możliwość fotografowania największego drapieżnika Europy. Przyłożyłem więc lornetkę do oczu i zacząłem śledzić skraj polany wypatrując jakiegokolwiek ruchu. W tym samym momencie zza moich pleców znów dobiegł głos chlapiącej wody. Jasnym stało się że to nie kalosze ale cztery łapy wielkiego zwierza. Nerwowym ruchem sięgnąłem po aparat z teleobiektywem i zamocowałem go na statywie w odpowiednim miejscu. Robiłem to w pośpiechu aby nie stracić niepowtarzalnej możliwości zrobienia zdjęcia ale jak najciszej aby nie przepłoszyć długo wyczekiwanego gościa. Gdy skończyłem ustawianie aparatu, kilka metrów od siebie, po swej prawej stronie ujrzałem małe oczy niedźwiedzia patrzące w moją stronę. Odległość między nami była na tyle niewielka, że czułem jego zapach i słyszałem sapanie a nawet bzyczenie kłębiącego się koło niego roju much. Z całą pewnością miał świadomość mojej obecności ale w ogóle go ten fakt nie denerwował. Ja z kolei zastanawiałem się tylko nad dwiema rzeczami: Pierwszą czy dzieląca nas pół centymetrowa sklejka jest dla niedźwiedzia jakąkolwiek przeszkodą i drugą – czy zdołam zmienić obiektyw na taki, który pozwoli mi na sfotografowanie “misia” z niewielkiej odległości. Kontakt wzrokowy trwał zaledwie chwilę i drapieżnik zaczął się ode mnie oddalać. W pewnym momencie zakręcił tak jakby chciał pokazać mi się w swej całej okazałości. kląłem w myślach, że akurat ustawił się pod światło jednak po chwili już okazało się że to najlepsze co mógł zrobić. Przycisnąłem oko do aparatu, nacisnąłem spust migawki i wykonałem serię szybkich zdjęć. Cała fotografia zyskała złotą barwę a futro niedźwiedzia oświetlone od tyłu podkreśliło jego sylwetkę. Post Polowanie na niedźwiedzia pojawił się poraz pierwszy w Marcin Dobas. 

Rybitwa popielata

Dobas

Rybitwa popielata

Dobas

Wywiad dla FotoTV

Bardzo ale to bardzo sympatyczny wywiad z Pawłem Dumą dla FotoTV. Miła luźna i sympatyczna rozmowa podczas Targów Film Foto Video w Łodzi Na przeróżne tematy od ulubionych miejsc, poprzez kulisy obróbki a na wyjazdach fotograficznych kończąc. Gdyby ktoś miał wolne 17 minut to zapraszam do obejrzenia wywiadu… Post Wywiad dla FotoTV pojawił się poraz pierwszy w Marcin Dobas.

przepis na zdjęcie – księżyc

Dobas

przepis na zdjęcie – księżyc

Phantom + XZ10

Dobas

Phantom + XZ10

fotowyprawa – Nepal

Dobas

fotowyprawa – Nepal

Dobas

Niedźwiedzie i ZD 90-250

Niedźwiedź brunatny. Duży drapieżny ssak, którego znamy z naszych Tatr czy Bieszczad. W naszym kraju populację tego zwierzęcia szacuje się na około 100 osobników. W Finlandii żyje ich około 15 razy więcej. Dodatkowym atutem dla fotografa jest też długość dnia. W okolicy koła podbiegunowego obecnie noc trwa raptem kilka godzin a słońce niewiele schodzi poniżej linii horyzontu. Dzięki temu czas fotografowania się wydłuża.. Jeśli na to nałożymy dość rzadki las okaże się że to jedno z lepszych miejsc w Europie aby spotkać i sfotografować niedźwiedzia brunatnego. Udałem się więc w rejon Północnej Karelii jednak po zachodniej stronie granicy Fińsko Rosyjskiej. Tam właśnie miała miejsce fotowyprawa „Niedźwiedzie Fińskiej Tajgi” Wybór padł na Finlandię. Z wielu powodów. Daleki kraj, arktyczne światło i dużo zwierząt. Zwierząt bardziej dynamicznych niż foki do których Was przyzwyczaiłem czyli leżących na plaży wielkich tłustych cielsk. Postanowiłem odwiedzić Filnlandię w poszukiwaniu niedźwiedzi brunatnych. Dość żwawych i jednak nocnych zwierzaków. Okazało się że cały wyjazd na tyle wypalił, że z całą pewnością będę chciał tam wrócić we wrześniu kiedy maluchy są juz trochę odchowane i razem z matką wypuszczają się z lasu. Tak więc jesli ktoś będzie miał ochotę dołączyć. Zapraszam Jaki sprzęt ? Oczywiście na wyjazd zabrałem aparat, którym fotografuję na codzień. W zasadzie dwa aparaty, bo na każdy wyjazd staram się zabrać dwa korpusy. Jeden główny drugi zapasowy. W momencie gdy fotografujemy z czatowni mamy możliwość wykonywania zdjęć na dwie różne strony. To też ważny powód aby mieć dwa korpusy. Jeden moze służyć do filmowania podczas gdy drugim robię zdjęcie, albo zamiast tracić czas na zmianę ogniskowych zamieniam po prostu aparaty z zapietymi obiektywami. Czytając komentarze i opinie na temat sprzętu fotograficznego można trafić na opinie przekreślające zastosowanie bezlusterkowców w różnych dziedzinach fotografii. Nie nadają się do tego, nie nadają się do tamtego, nie da się uzyskać małej głębi ostrości, nie można fotografować poruszających się obiektów ze względu na pracę AF czy wręcz jasne tezy mówiące o tym, że to nie są aparaty do fotografowania zwierząt… W większości padają one z ust osób, które nigdy bezlusterkowcami nie fotografowały.  Cytując klasykę czyli reklamę z lat 90tych „Z pewna taka nieśmiałościa ” sięgnąłem po OM-D na wyjazd. Skoro tyle osób twierdzi, że to aparat, który nie psrawdzi się w fotografii zwierząt i to jeszcze w dość trudnych warunkach oświetleniowych, może coś w tym jest… Postanowiłem więc sprawdzić czy to prawda i czy z takim OM-D  nie ma co szukać miejsca dla siebie w fotografii przyrodniczej. Zabrałem dwa korpusy czyli OM-D EM-10 oraz OM-D EM-1 Do tego sporo obiektywów. Szerokokątny 12mm f 2.0 Standard 25mm f 1.4 60mm macro f 2.8 75mm f 1.8 50-200 f 2.8-3.5 90-250 f 2.8 Podstawowym obiektywem do dalekich ujęć miał być Zuiko Digital 90-250 f2.8 To jedno z najlepszych systemowych szkieł ze stałym światłem 2.8 i rewelacyjną jakością obrazu. Dodatkowo zoom dawał mi większą swobode kadrowania. Fotografując z czatowni nie ma możliwości podejść czy odejść od fotografowanego obiektu. Trzeba więc korzystać z możliwości zmiany ogniskowej. 90-250 to odpowiednik 180-500mm dla małego obrazka. Zabrałem ze sobą również konwerter 1.4x dzięki czemu byłem w stanie uzyskać ekwiwalent 700mm   Pierwszy niedźwiedź Po przybyciu na miejsce zacząłem od włóczęgi po okolicy. Jeszcze po drodze z lotniska do czatowni udało nam się zobaczyć kilka lisów czy łosi. Liczyłem na to, że łażąc po okolicy napotkam na jakiegoś łosia. Niestety skończyło się na fotografowaniu fńskiej flory a głównie maliny moroszki. Jeszcze przed obiadem udało mi się „zrobić” pierwszego niedźwiedzia [fin. Karhu]   Mały (0,33l) , niezbyt uciekający do którego można było podejśc naprawdę blisko i wykorzystując szerokokątny obiektyw sfotografować go z bliska. Nie miałem odwagi po długiej podróży podchodzić do wielkiego niedźwiedzia (1 l )[fin. hyvän karhu] Potem obiad i po obiedzie czas na czatownie. Aby uniknąć niepokojenia zwierząt do czatowni należy wejść na długo przed zachodem ( ok godziny 17:00 ) a wyjść sporo po wschodzie ( ok 7:00 ) Już około 18:00 pojawił się pierwszy niedźwiedź, który szybko przeszedł wzdłuż brzegu jeziora po czym zniknął w lesie. Przyznam szczerze, że byłem dość rozczarowany bo myślałem, że to jedyny niedźwiedź jakiego uda mi się tej nocy zobaczyć. Potem okazało się, że moje obawy są całkowicie bezpodstawne.   Niedźwiedzie jeszcze cztery razy dały się zaobserwować a w środku nocy zbudziła nas para rosomaków wspinając się hałaśliwie na drzewa… W czatowni ważny jest porządek w sprzęcie. Jeśli w ciemności czy w momencie gdy jestem zaaferowany tym co dzieje się na zewnątrz będę musiał zmienić obiektyw – dobrze jest wiedzieć gdzie po niego sięgnąć. Dlatego ważny jest porządek w sprzęcie jeszcze zanim zaczniemy fotografować. W jednym miejscu baterie, w innym karty pamięci a obiektywy poukładane tak aby można było „wymacać odpowiednie szkło” Ja układam je w przegródkach plecaka fotograficznego w zależności od długości ogniskowej.  Im dłuzsza ogniskowa, tym dlasza przegródka. Dzięki temu każda zmiana biektywu przebiegała szybko i bez spuszczania oczu ze zwierzęcia. Wyjazd pozostawił we mnie pewien niedosyt. Było super zarówno pod kątem pogody, warunków oświetleniowych jak i ilości obserwacji. Niedosyt polegał na tym, że ilość nocy spędzonych z tymi wielkimi drapieżnikami była zdecydowanie zbyt mała.. Sama czatownia położona tuż nad małym zbiornikiem wodnym. Niestey jeziorko dla niedźwiedzi nie jest na tyle atrakcyjne aby miały ochotę się tam kąpać. Mimo wszystko czas oczekiwania na duże drapieżniki umila ptactwo wodne.   Fotografie Na koniec kwestia konfrontacji mitów na temat bezlusterkowców z rzeczywistością. Powiem tak. Jestem bardzo zadowolony z jakości zdjęć, pracy autofocusa w dość trudnych warunkach oświetleniowych  czy z końcowych wyników w postaci fotografii. Sam aparat wraz z obiektywem sprawdziły się świetnie. 90-250 to ekwiwalent 180-500 ze stałym światłem 2.8 zapięty do matrycy wyposażonej w stabilizację obrazu. Oczywiście w przypadku fotografowania ze statywu ma o mniejsze znaczenie jednak fotografując z ręki czy z bean bag’a stabilizację juz włączałem. Wykorzystywałem wiele z oferowanych przez mój aparat funkcji. Ręczne doodstrzanie z powiększeniem fragmentu zdjęcia lub  focus peakingiem czy seryjne zdjęcia 10fps które wykorzystywałem podczas fotografowania nurkującego gągoła czy lecących mew. Co najważniejsze zdjęcia niedźwiedzi –  fotografowanych w rejonie godziny 22:00-23:00 z dużej odległości wypadły bardzo dobrze pod względem technicznym. Nie piszę tego po to aby przekonywać o wyższości jakiegoś systemu na d innym, bo takie cechy jak mały rozmiar i małe gabaryty apartu nie mają żadnego znaczenia w cztowni ale po to aby w jakiś sposób obalić mit mówiący, że to nie jest sprzęt do fotografowania przyrody. Wydaje mi się, że te kilka dni w Finlandii pokazały, ze OM-D radzi sobie w terenie całkiem nieźle. Myślę  że nie ma co się rozpisywać na ten temat a dużo lepiej będzie pokazać kilka zdjęć. Post Niedźwiedzie i ZD 90-250 pojawił się poraz pierwszy w Marcin Dobas.

Dobas

Wywiad w Czwórce [mp3]

We wtorek, 10 czerwca podczas audycji 4 do 4  będę miał przyjemność rozmawiać z Krzysztofem Grzybowskim na żywo „na antenie” Czwórki Rozmowa, która początkowo miała dotyczyć Islandii ale w sposób płynny przeszła na samo fotografowanie i wykonywanie zdjęć… Cóż tak to już jest,  że jak człowiek siedzi w jednym temacie to o co by go nie zapytać – płynnie przejdzie do opowieści o fotografii Gdyby ktoś się nie załapał na słuchanie na żywo – zapraszam do posłuchania w wersji online. Trzy wejścia na antenę jako osobne trzy pliki…. część 1/3 http://dobas.art.pl/blog/wp-content/uploads/2014/07/apr4pcm-10-czerwiec-2014-15_09_36.mp3 część 2/3 http://dobas.art.pl/blog/wp-content/uploads/2014/07/apr4pcm-10-czerwiec-2014-15_20_04.mp3 część 3/3 http://dobas.art.pl/blog/wp-content/uploads/2014/07/apr4pcm-10-czerwiec-2014-15_30_13.mp3 Aby nie tylko słuchać ale i równiez móc patrzeć na zdjęcia – kilka ulubionych kadrów z tego kraju… Wszystko wskazuje na to, że w niedalekiej przyszłości będzie ukończony pokaz zdjęć z Islandii i prezentowany w różnych miejscach podczas Festiwali. Więcej informacji wkrótce bo jeszcze za wcześnie aby się deklarować OM-D EM-5 + mzd 60mm OM-D EM-5 +25 mm OM-D EM-5 + zd 50-200 mm OM-D EM-5 + 25mm OM-D EM-5 + zd 50-200mm OM-D EM-5 + zd 50-200 mm OM-D EM-5 + mzd 45mm OM-D EM-5 + mzd 45mm OM-D EM-5 + 25mm OM-D EM-5 + 25mm OM-D EM-5 + mzd 9-18mm Post Wywiad w Czwórce [mp3] pojawił się poraz pierwszy w Marcin Dobas.

Dobas

Parująca plaża

Światło w fotografii odgrywa kolosalną rolę. Często oglądając zdjęcia czy to w internecie czy w albumach zadajemy sobie pytanie, co trzeba było zrobić aby uzyskać dany efekt na fotografii. Jak duzo jest w oglądanym przez nas obrazie obróbki, jak bardzo fotograf „oszukał” i podpicował zdjęcie w programie graficznym… A cała zabawa w fotografii polega właśnie na tym, aby pracować aparatem, obiektywem i filtrami czyli pracować jako fotograf a nie jako grafik komputerowy… Dlatego właśnie odpowiednia chwila, odpowiedni moment i oczywiście umiejętności decydują o tym jak będzie wyglądało nasze zdjęcie… Z jednej strony to właśnie odpowiednio uchwycony moment, ulotna chwila zarejestrowana na materiale światłoczułym. Z drugiej – to właśnie magiczne światło.  Tak lubiana przez fotografów złota godzina to właśnie moemnt, kiedy pojawiają się ciekawe, żywe i nasycone kolorki, kiedy odbieramy wrażenie trójwymiarowości tego na co patrzymy, właśnie dzięki niskiemu oświetleniu. To moment, kiedy zdecydowanie najlepiej fotografować. Na tej fotografii „zagrało” kilka rzeczy.  Parująca plaża to właśnie ten ulotny moment uchwycony na fotografii a złota godzina i niskie promienie słoneczne sprawiły, ze zwyczajny Islandzki widok zaczął nabierać magicznego charakteru. Dlatego właśnie uwielbiam Arktykę i okolice, ponieważ złota godzina może tam trwać godzinami a zachód słońca potrafi płynnie przejść we wschód słońca. Na fotografii okolice Dyrholaey – Islandia Do pełni szczęścia brakuje mi tylko maskonura w tej scenerii. I to kolekny powód aby wrócić na Islandię i „poprawić”ten kadr… Post Parująca plaża pojawił się poraz pierwszy w Marcin Dobas.

Wi Fi w aparacie

Dobas

Wi Fi w aparacie

W czym nosić nasz sprzęt fotograficzny

Dobas

W czym nosić nasz sprzęt fotograficzny