Annapurna. Góra kobiet -Arlene Blum


265048-352x500

Rok 1978, pierwsze kobiece wejście na Annapurnę I.

Książka niesamowita! Zacznę swoją wypowiedź od tego, że po raz pierwszy czytam relację z wejścia na ośmiotysięcznik opisany przez kobietę. Co ciekawe w ekspedycji brała udział nie tylko sama autorka, ale 12 innych kobiet. Podjęły się bardzo trudnego wyzwania. Zawsze zastanawiałam się co czuje kobieta w górach wysokich. W tej książce miałam możliwość doświadczenia skrajnie różnych emocji w wydaniu płci pięknej. 

Arlene Blum z perfekcyjną dokładnością skupia się na każdej z uczestniczek, a także sobie samej. W ekspedycji biorą udział także Szerpowie, Szerpijki, kucharze i tragarze. Blum uświadamia czytelnika jak wiele trzeba załatwić papierologii przed wyjazdem, ile pieniędzy wydać a także co zaskakuje podczas takiej wyprawy – nagłe bunty Szerpów, wieczna walka o pieniądze czy niespodziewane deficyty w jedzeniu – to tylko kilka problemów, z którymi zmagały się uczestniczki wyprawy.

Wejście na Annapurnę I przez grupę kobiet miało uświadomić wszystkim, że „miejsce kobiet znajduje się na szczycie”. Z takimi hasłami na koszulkach dumnie maszerowały uczestniczki wyprawy. Panie chciały udowodnić, że kobieta nie musi być postrzegana jako kuchta domowa i niańka. A przede wszystkim dla większości z nich góry wysokie były pasją. Część z nich po raz pierwszy zmierzyła się z taką wysokością.

Książka jest bezczelnie brutalna w opisie wszystkich sytuacji i odczuć bohaterek. Nie przecieka feminizmem, ale piętno kobiecości jest tutaj mocno odczuwalne. Nie ma tu jednak czasu na płacz i łzy, a nawet jak jest to odbywa się po cichu, bo żadna z kobiet nie chce pokazywać swojej słabości.

annapurna-zbiorowe-zdjecie-w-bazie78

Fajnie, że poznajemy każdą z bohaterek nie tylko jako uczestniczkę wyprawy. Autorka przedstawia nam informacje czym każda z pań się zajmuje i na jakim etapie życia jest w momencie wyprawy. Pod sam koniec dowiadujemy się także o ich losach wiele lat po wyprawie. Zaczynamy z nimi podczas czytania całą przygodę od momentu wylądowania w Nepalu po atak szczytowy i zakończenie wyprawy. Blum jest dokładna w opisie wydarzeń. Ma się wrażenie, że jest się tam z nimi i zdobywa kolejne obozy. Przyznam, że przeżyłam bardzo tą książkę. Każda jej strona wzbudziła we mnie ogrom emocji. Niestety podczas tej wyprawy giną dwie osoby. Ten opis ściska za serce i nie pozwala o sobie zapomnieć.

Mówi się, że kobiety w grupie się prędzej czy później pozabijają. Jest w tym trochę racji, bo panie ze sobą lekko nie miały. Odmienność charakterów, zmiana warunków, rygorystyczna himalajska dieta, wysokość, a także ambicje każdej z uczestniczek nie raz psuły dobrą atmosferę. Mimo wszystko się udało. 15 października 1978 roku kobieca ekspedycja zdobyła Annapurnę I.

Góra słynie ze zmienności pogody oraz lawin. Mimo bardzo trudnych warunków i emocjonalnych powikłań jakoś sobie poradziły. W książce dowiecie się wielu ważnych rzeczy związanych ze wspinaczką a także docieraniem do każdego z obozów czy atakiem szczytowym. Zawsze zastanawiałam się jak to właściwie wszystko wygląda „od kuchni” i Blum mi to pokazała. Właściwie można rzec, że sama doświadczyłam wejścia na Annapurnę I w kontekście opisowym – chcę wam uzmysłowić, że Blum naprawdę zrobiła to bardzo dokładnie.

Pamiętajmy, że wszyscy jesteśmy tylko ludźmi i miewamy chwile słabości. I jak poradzić sobie z tymi słabościami tam wysoko? Ile pieniędzy trzeba nazbierać by wziąć udział w takiej ekspedycji? Jak one sobie radziły nie mając takiego sprzętu jak jest teraz? Czy wraz z wysokością zmieniał się nastrój? Co jadły? Jak przetrzymały trudne warunki? Jak radziły sobie z higieną? Z czego się śmiały? Co je bolało? Czy czuły się bezpieczne? Co sobie myślały na szczycie? ….

Na te wszystkie pytania i wiele innych znajdziecie odpowiedź w książce „Annapurna. Góra kobiet”. Nie zadawałam sobie sprawy, że ile osób na szczycie – tyle tak odmiennych wrażeń. Jakich? A sami przeczytajcie, bo warto!

Jedna myśl w temacie “Annapurna. Góra kobiet -Arlene Blum

Add yours

Dodaj komentarz

Blog na WordPress.com.

Up ↑