poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Expert - podejście drugie - Dzień 2 - Silenzio!

16 czerwca 2015 - wtorek

Nawet się wysypiam. Śniadanie jest jak na Włochy nie najgorsze, ale czujne oko personelu nadzorujące, czy nikt nie wynosi kanapek jest tak upierdliwe, jak nieskuteczne ;)

Jest mokro, ale chwilowo nie pada, więc ruszamy pod Marmoladę, na przełęcz Fedaia. Kilka jazd w górę i w dół i zaczyna padać. Nie przerywamy jednak jazdy - w końcu nie jesteśmy tu dla przyjemności.

Muszę przyznać, że z perspektywy zimy i nart okolica wygląda zupełnie inaczej, niż z perspektywy późnej wiosny i dwóch kółek.

Lubię tę przełęcz, ale dzisiaj zakręty znowu nie wchodzą tak, jakbym tego chciała. Nie ma dramatu, ale do ideału też daleko. Najpierw mam przejazd w górę.



Potem jest przerwa higieniczna na wygłupy.




A potem dalsze jazdy, moja w dół.







Pada na dobre. Nic tu po nas - jedziemy na Pordoi.
Niestety, tam wcale nie jest lepiej - Instruktoru ślizga się na asfalcie i podejmuje decyzję, że jazda jest tam zbyt niebezpieczna dzisiaj - wrócimy jak będzie sucho.




Jedziemy na przełęcz Sella, gdzie robimy sobie przerwę na coś do jedzenia i picia. Lody odpadają - po pierwsze wtorek, a po drugie zimno i mokro.







Część grupy stwierdza, że wraca do hotelu. Ci twardzi jadą na przełęcz Gardena, żeby tam poćwiczyć zakręty.





Jesteśmy twardzi, ale nie niezniszczalni - po jakimś czasie i my zwijamy się na bazę. Zatrzymujemy się jeszcze przy markecie, żeby zakupić małe co nieco na wieczór. Niestety - sjesta. Trzeba przyjść później. Na kilkusetmetrowy dojazd do hotelu pożyczam moto Viktorka - potem okazuje się, że byłam pierwszą osobą, której pożyczył moto - jestem zaszczycona :)

Ustalamy wyjście do sauny, ale koniec końców okazuje się, że ta przyjemność kosztuje jakieś chore pieniądze, obsługa czepia się jak się przyjdzie z własnymi ręcznikami (wyłapali nas na kamerach przy windzie i od razu wysłali kogoś z obsługi, który coś tam na m próbował wytłumaczyć). Nie lubię takich akcji więc odpuszczam.

Na kolację znowu idziemy do Boskiej Joli.





Po powrocie trzeba jeszcze omówić dzisiejsze filmy - impreza jest tym razem u Instruktoru i u mnie.


Koło północy, gdy już wszyscy powoli się rozchodzą w drzwiach staje jeden z gość z obsługi hotelu i krzyczy "Silenzio! Polizia!" Przecież jesteśmy cicho... My tu tylko szkolenie mamy... Ech ci Włosi... Ale dzięki temu mamy chyba nowy ulubiony zwrot ;)

Silenzio! Bo trzeba iść spać. A mi... coś w duszy gra...



Przejechane: 161 km




PS. Tomek, wszystkiego najlepszego urodzinowego!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz