poniedziałek, 25 maja 2015

Afryka Zachodnia 2015 - Dzień 16 - Nic się nie stało...

25 stycznia 2015 - niedziela

Mamy czas. Zostajemy tu dzisiaj. W planie jest chillout i nicnierobienie. No, prawie... bo trzeba zrobić drobny serwis motków. W motocyklach Piotra i Neno trzeba pospawać stopki boczne, które się za bardzo "wygły" i nie spełniają już swojej roli. Ja przy okazji sprawdzam filtr paliwa w Kostku - jest ok, sklejone miejsce trzyma. Tym razem mocno dokręcamy uszczelkę i pierścień - powinno już nie przeciekać przy zatankowaniu paliwa na full. Po tych porannych zajęciach pora na relaks - jedziemy and wodospady. Od właściciela kempingu wynajmujemy trakję, żeby odpocząć od jazdy na własnych motocyklach. W zasadzie tylko Neno ma plan jazdy na swoim motku - pewnie chce przetestować "nową" stopkę ;) ruszamy spod kempingu, ale po 500 metrach trajka odmawia dalszej jazdy. Nie odpala.


Podczas, gdy właściciel i jego młody mechanik ogarniają temat serwisu, my dajemy się wciągnąć rzeczywistości. Udaje się kupić mocno schłodzoną wodę w bardzo dobrej cenie (4 razy taniej niż w miejscach turystycznych) i... lody... smaki są różne (od imbirowych do owocowych), a doznania jedzenia takiego loda z plastikowego woreczka - bezcenne ;)






Naprawa się przedłuża, więc idziemy do knajpy. Zamawiamy piwo i jakieś jedzenie, podczas gldy lokalny sprzedawca wszystkiego negocjuje z Hubertem sprzedaż całego "złota" z oferty. A szef knajpy nawet odpala dla nas telewizor... zaraz zaraz... czy dzisiaj aby nie ma jakiegoś meczu? Sprawdzam na fotce tabelki z granicy... jest! Burkina Faso z Kongo. Rezerwujemy stolik z knajpy na wieczór i wysyłamy reprezentacyjną ekipę na lokalny targ, żeby droga kupna nabyła oficjalne stroje piłkarskie - w końcu jak kibicować to z pełną pompą :)






Trajki nie udaje się reanimować, ale że właściciel dostał spore wynagrodzenie, to skombinował nam nową trajkę i jej właściciela. Po zjedzeniu rybki, ubrani w piłkarskie stroje, możemy jechać nad wodę. Jeszcze tylko skoczymy ponownie na targ, bo trzeba wymienić jeden zestaw ciuchów na większy rozmiar. I kupić flagę.




Przejazd jest pełen emocji, bo prowadzi Małyszek, a potem Endrju, ale dajemy radę. Neno dzielnie podąża za nami.


Meldujemy się na parkingu i pieszo idziemy dalej.



Trekking nie jest tak długi, jak te w Kraju Dogonów. I jest sporo więcej cienia. Przy pierwszym wodospadzie trochę mi schodzi, bo pstrykam fotki.



Potem mam lekkie problemy, żeby dogonić resztę, ale na szczęście widzę strzałki. A więc zabawa w podchody? No dobra.



Hmmm...


No chyba jednak nie?


OK, znajdujemy się.


I wodospady. Tu robimy dłuższy postój. W końcu, dawno nie widzieliśmy tyle bieżącej wody ;) trzeba się umyć... odpocząć... zrelaksować...














Czas szybko mija, brakuje już ananasów do jedzenia, więc wracamy... jeszcze tylko mały wypad w okoliczne skałki... Po drodze Małyszek na prostej drodze nagle skręca w prawo i pakuje całą trajkę i nas w pole trzciny cukrowej, po czym właściciel trajki odbiera nam możliwość prowadzenia pojazdu...







Jest coraz później, mecz będzie lada chwila, więc wysyłamy Neno, żeby pojechał pierwszy, przytrzymać naszą rezerwację, bo w sumie nie mamy pewności, czy nas dobrze zrozumiano.






Gdy wkraczamy do knajpy całą grupą lokalesi bija nam brawo. Chyba się postaraliśmy. Przynajmniej wyglądem, bo chwilę zajmuje nam zajarzenie kto jest kim na boisku i kiedy mamy się cieszyć, a kiedy nie.


Prosimy obsługę o menu - nie ma - ale napiszą dla nas, żaden problem. Nie bardzo wiemy czym są niektóre potrawy, więc zamawiamy to, co potrafimy zrozumieć. Jest z tym trochę zamieszania, bo oczywiście coś gdzieś umyka, ale generalnie jest bardzo pozytywnie.


Za to mecz jest nudny jak nie wiem, Burkina Faso przegrywa 1:2 i zajmuje ostatnie miejsce w grupie (Kongo przechodzi dalej z pierwszego). Śpiewamy więc to, co Polacy umieją najlepiej, bo praktykują bardzo często: "Nic się nie stało, Burkina nic się nie stało..." ;)

Można iść na kemping (jakiś kilometr pieszo) i odpocząć. Jutro odwrót... Trochę mi smutno, że juz powoli widać koniec tego wyjazdu...



Przejechane: 0 km :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz