LookInto Americas

Paragwaj. Trzecia Wojna Światowa z polskim w tle

„Ojca mojego pico una żmija i go trzy miesiące internowali”. Historia Polki, której dziadkowie wyjechali do Buenos Aires, a ona mieszka w aryjskiej wiosce w Paragwaju.

„Ojca mojego pico una żmija i go trzy miesiące internowali”. Historia Polki, której dziadkowie wyjechali do Buenos Aires, a ona mieszka w aryjskiej wiosce w Paragwaju.

Jakiś czas temu pisaliśmy o Nueva Germania, aryjskiej osadzie założonej w 1886 roku przez Elisabeth Nietzsche, siostrę słynnego filozofa oraz jej męża Bernharda Forstera. Ona wyjechała po dwóch latach, on popełnił samobójstwo – rozliczyła ich historia (o aryjskiej kolonii przeczytacie tutaj). Kilkudziesięciu osadników zostało: dziś potomkowie Niemców zmieszali się z Paragwajczykami.

 

Szukaliśmy tak niemieckich śladów, aż w końcu trafiliśmy na… polski sklep. Do kupienia – alkohole, tuńczyki w puszkach, lizaki. W tle kuchnia cała w kafelkach. Przy kasie stała Graciela Amanda Zapolski Kaczan (przedstawia się Kakzan). Blond włosy, niebieskie oczy. twarz zmęczona słońcem, zwija się przy uśmiechu jak harmonijka.

Pani Graciela ucieszyła się na widok Polaków. Próbuje opowiadać po polsku o losach swojej rodziny. „Bylim, zrobilim, Przyjechalim”. O dzieciach nie inaczej niż dzieciaki, nawet jak dorosłe. Miesza bardzo polski i hiszpański, bo tylko z rodzeństwem rozmawia w języku dziadków.

– Dziadkowie wyjechali w trakcie III wojny światowej – zaczyna.

– Trzeciej czy drugiej?

– Drugiej może – waha się i patrzy na nas. – Wtedy, co Niemcy napadli na Polskę z jednej strony, a z drugiej no, jak im tam było?

– Rosjanie

– No właśnie!

Dziadkowie Gracieli od strony ojca to Wincent Zapolski i Anna Barbara Walewska Zapolska przyjechali z Warszawy do Buenos Aires. – Potem do Paragwaju, bo tu było więcej możliwości, tato pracował na roli. Ojca mojego pico una żmija i go trzy miesiące internowali. (w wolnym tłum. „Jak ugryzła go żmija trafił do szpitala na trzy miesiące”). Wszystko stracił, musieliśmy wracać. Trzy lata mieszkaliśmy z rodziną, co nas przygarnęła w Buenos Aires, my bylim malutcy, mama nie miała jak pracować; potem znowu pojechalim do Paragwaju – opowiada Polka.

 

Rozmawialiśmy przez ladę, choć wyczuwaliśmy w powietrzu wspólną herbatkę. Polka wcześniej pracowała w Asuncion w sklepie z telewizorami.

– Świetnie dogadywalim się z Włochami, cudni ludzie. Ale do Niemców odnosiliśmy się z rezerwą. Nie wiem skąd, ale taki uraz pozostaje. Tego, co we krwi, nie da się wymazać. Tu się dobrze ze wszystkimi dogaduję, nikt mi dzieci nie napadł, córki nie zaczepił.

Pytamy o relacje Niemców z Paragwajczykami. W końcu mieszkają w osadzie, która z założenia powstała jako aryjska.

– Niemcy z Paragwajczykami napiją się, szanują człowieka. Są solidarni. Sama mam męża z pochodzenia Niemca. To już inaczej, oboje wychowaliśmy się tutaj. Tracą się różnice. Jesteśmy razem 15 lat. On owdowiał, ja miałam trójkę dzieci. Marzyłam o podróży do Polski, ale nam nie stawało. Mam dokumenty od babci i dziadka, chciałam wyrobić paszport, by móc łatwiej podróżować. Ale pieniądze, które tu zarabiamy, nie starczają – kończy pani Graciela.

Na pożegnanie jeszcze macha na drogę: Niech Bóg was indica!

 

 

x Close

Like Us On Facebook