Wywiad: demokracja bezpośrednia po wenezuelsku


W Wenezueli istnieje system demokracji bezpośredniej: ludzie zbierają się na osiedlach i wspólnie decydują o swoich sprawach. Budują szkoły, boiska, organizują kursy, rozwiązuja problemy. Rady wspólnot, czyli consejos comunales, zostały wprowadzone przez Hugo Chaveza i mimo atrakcyjności idei "władzy dla ludu" wywołują wiele kontrowersji: przede wszystkim są niekonstytucyjne. Wśród zwolenników opozycji rady stanowią synonim korupcji i malwersacji finansowych. Znane sa również przypadki, że ludziom nie popierającym rządu utrudnia się czy wręcz uniemożliwia zarejestrowanie rady wspólnoty, albo stale odmawia przyznania środków na postulowane projekty. W artykule rozmowa z Emilią Rodriguez, działaczką - sekretarzem ds. infrastruktury rady wspólnoty Santa Rosa, osiedla na obrzeżach miasta Merida w wenezuelskich Andach.

[Uwaga techniczna: zwykle w artykułach na tej stronie nie występują przypisy. Teraz owszem, niektóre są nawet istotne, zwłaszcza ten z numerkiem (3).]

Wenezuelskie Andy: widok z Pico Pan de Azucar 4680m n.p.m.


Jak zorganizowana jest rada wspólnoty Santa Rosa?
Bazujemy się na odpowiedniej ustawie regulującej organizację, strukturę i funkcjonowanie rady, czyli także głosowania, zawieszenie, reelekcja czy odwołanie osób, które pełnią funkcję w niej funkcje. Prawo nadaje radzie wspólnoty osobowość prawną i tak dalej, ale to, co daje życie radzie, to cała wspólnota mieszkańców ograniczona geograficznie, cała wspólnota sektora Santa Rosa. Spośród niej wybieramy sekretarzy (voceros) komitetów zajmujących się dziedzinami wyszczególnionymi przez niniejszą ustawę, albo innymi, proponowanymi przez radę, na to również zezwala ustawa. Na przykład mamy komitet zdrowia, który przewiduje ustawodawca, i komitet infrastruktury, który jawnie nie figuruje w prawie, ale taki był potrzebny i go utworzyliśmy.

W skład takiego komitetu wchodzi jak rozumiem kilka osób?
Tak, u nas zazwyczaj są to dwie osoby: wybiera się sekretarza głównego i od razu jego zastępce, który mógłby przejąć obowiązki sekretarza głównego na wypadek jego odwołania, rezygnacji ze stanowiska czy ciężkiej choroby. Ale na przykład komitety techniczne ds. wody i energii mają każdy po pięciu członków, podobnie bank wspólnoty, ale on nie liczy się jako komitet, tylko odrębny organ rady. Istnieją ogółem trzy oddzielne organy: organ kontroli, organ administracji zajmujący się finansami, czyli bank wspólnoty, i organ wykonawczy, złożony z komitetów. Organy kontroli i administracji mają po pięciu sekretarzy głównych i pięciu zastępczych. Ponadto istnieje również komisja wyborcza, do której deleguje się znów pięciu sekretarzy głównych i pięciu zastępczych.

Czyli w sumie ile osób formuje radę wspólnoty osiedla Santa Rosa?
Dwadzieścia pięć.

I to już licząc razem z bankiem, komisją wyborczą i tak dalej?
Tak, wszystkich osób pełniących obowiązki jest dwadzieścia pięć, to jest liczba dość typowa dla rady wspólnoty.

A ile osób żyje w sektorze objętym działalnością rady?
To będzie około dwustu pięćdziesięciu rodzin, jakieś tysiąc, może tysiąc trzysta osób, z czego jakieś sześćset osób uprawnionych do głosowania. Ale trzeba zaznaczyć, że rada wspólnoty składa się tak z dorosłych, jak i dzieci.

W jakim sensie? Od jakiego wieku dzieci również stają się członkami rady?
Od chwili, gdy się rodzą! Chodzi o to, że rada wspólnoty to tak naprawdę cała ludność zamieszkująca dany sektor. Ludzi pełniących specjalne funkcje w tej społeczności nazywamy sekretarzami, i oni zajmują się już konkretnymi sprawami podzielonymi tematycznie, pracując dla dobra całej wspólnoty, ale to cała wspólnota formuje radę.

Jaka jest więc różnica między sekretarzem a zwykłym członkiem rady?
Ideą pracy sekretarza jest jedynie przekazanie problemu danej społeczności do odpowiedniej instytucji państwowej, oraz prowadzenie konsultację z wszystkimi obywatelami na temat tego, co w danym momencie powinno stanowić priorytet działań. Sekretarz nie ma obowiązku rozwiązania problemów: one powinny być rozwiązywane przez radę wspólnoty, czyli wszystkich mieszkańców. Przykładowo: ja jestem sekretarzem z komitetu infrastruktury. Przeprowadzamy zgromadzenia wszystkich mieszkańców i oni nam mówią, że należałoby zbudować szkołę. Wtedy ja, jako sekretarz, sporządzam odpowiedni dokument, ludzie podpisują, i zanoszę papier do biura ministerstwa edukacji by zawiadomić, że społeczność osiedla Santa Rosa zgłasza potrzebę budowy szkoły. Potem wracam, organizuję kolejne zebranie i informuję, że poinformowano mnie, że owszem, można zbudować szkołę, przedstawiono mi działania, jakie powinno się przedsięwziąć w kierunku złożenia formalnego wniosku o budowę szkoły – właśnie ostatnio tym się zajmowałam. Ta praca bywa wymagająca, bo czasem trzeba kilkakrotnie odwiedzają daną instytucję, pisać wnioski, projekty, więc w celu koordynacji działań organizują się komitety. Na zgromadzeniu pytamy ludzi ilu jest wśród mieszkańców murarzy, inżynierów, i wtedy wszyscy oni będą należeć do komitetu infrastruktury, który reprezentuję ja, jako sekretarz. Okazuje się, że mamy trzydziestu murarzy, więc pytam którzy z nich chcieliby pracować przy projekcie, bo powiedzmy nie mają pracy, albo mają czas i chcą się włączyć w budowę. Z tych osób się bierze potrzebną liczbę pracowników i ruszamy z robotą. Podobnie w każdym innym komitecie.

Powiedziałaś, że organizujesz zebrania wszystkich mieszkańców. Ilu rzeczywiście przychodzi,
Wiadomo, że nie wszyscy, to zależy od tematu spotkania. Gdy robiliśmy zebranie na temat sadzenia drzew, przyszły dwie osoby. Innym razem, gdy dostaliśmy projekt przyznawania kredytów na lodówki, kuchenki, zmywarki i tak dalej, przyszło chyba całe osiedle. Pamiętam to jak dziś, to był cały dzień wypełniania wniosków. Zjawiali się ludzie, których nigdy wcześniej nie widziałam na zgromadzeniach. Przy okazji przekonaliśmy się, że wszyscy w Santa Rosa dobrze wiedzą o działaniach rady, natomiast przychodzą tylko wtedy, gdy ich te działania interesują.

Gdzie i jak często odbywają się zgromadzenia?
Spotkania zawsze powinny się odbywać w przestrzeni publicznej, w miejscach, do których wszyscy mogą dotrzeć. W Santa Rosa organizujemy się albo w starym budynku szkoły, albo na zadaszonym boisku na przeciwko. Zgromadzenie zwyczajne powinno się przeprowadzać raz w miesiącu, ale nadzwyczajne mogę zdarzać się znacznie częściej, w zależności od potrzeb. Na przykład obecnie w Santa Rosa kończy się kadencja sekretarzy komitetów, więc niedługo organizujemy zebranie wyborcze.

Ile trwa ta kadencja? Możliwa jest reelekcja?
Kadencja to dokładnie dwa lata. Ale, podkreślam, że chodzi o kadencję sekretarzy: rada wspólnoty jako taka jest już ukonstytuowana, są to wszyscy mieszkańcy danej społeczności. Jeśli chodzi o reelekcję, to owszem, dana sama osoba może być ponownie wybrana na stanowisko sekretarza bez ograniczeń, może także kandydować na sekretarza innego komitetu lub wejść w skład jednostki kontrolującej czy administracyjnej. Istnieją tez pewne ograniczenia: na przykład mój mąż pracuje w komisji wyborczej, w związku z tym nie dopuszcza się bym ja uczestniczyła w pracach banku wspólnoty lub organu kontroli. Dlaczego? Te dwa organy zajmują się odpowiednio finansami i ich kontrolą. W sytuacji nadużyć rada mogłaby wystąpić o pozbawienie mnie funkcji, co odbywa się w drodze głosowania. Nad nim zaś czuwa komisja wyborcza, gdzie pracuje mój mąż, który mógłby powiedzmy oddalić wniosek odwoławczy, oszukać przy liczeniu głosów i tak dalej.

Jak w praktyce wyglądają wybory?
Na początku należy sporządzić listę osób uprawnionych do głosowania. W przeciągu ostatnich czterech lat zaobserwowaliśmy silny wzrost populacji na osiedlu Santa Rosa, jednak poprzednia komisja wyborcza nie wypełniło swoich obowiązków, można powiedzieć, że porzucili swoja pracę. Komisja wyborcza jest odpowiedzialna nie tylko za przeprowadzenie wyborów, ale także aktualizowanie rejestru wyborców. Jako że poprzednia komisja nie wypełniła swojego obowiązku, potrzebujemy wybrać specjalną komisję spisową, by ta przeprowadziła od nowa spis ludności. Następnie przedstawia się wyniki spisu na zgromadzeniu za pośrednictwem projektora, tak by każdy mógł sprawdzić poprawność swoich danych, numeru dowodu osobistego czy nazwiska, a następnie listę przekazuje się komisji wyborczej. Ta zaś przygotuje książkę wyborców, czyli wszystkich mieszkańców Santa Rosa, którzy ukończyli piętnaście lat.

Już od wieku piętnastu lat ma się w radzie pełne prawa wyborcze?
Od piętnastu lat można głosować na zgromadzeniach a także ubiegać się o stanowisko sekretarza, za wyjątkiem organu kontroli i banku, jako że do pracy w tych instytucjach potrzebować będą pełnej zdolności prawnej, której w tym wieku jeszcze nie mają. Wracając do procedury: mając spis wyborców, komisja zwołuje zebranie dla ponownej weryfikacji danych, tym razem chodzi już tylko o osoby uprawnione do głosowania, i rozpoczyna się procedurę wyborczej. To wtedy rozważa się utworzenie nowych komitetów lub wyeliminowanie tych, które już nie są potrzebne. Decyduje o tym zgromadzenie, ale dla podjęcia decyzji wymagane jest kworum: obecność przynajmniej 30% uprawnionych do głosowania.

Jakie są zasady tych wyborów, prowadzi się głosowanie tajne?
To już zależy od zgromadzenia i od podejmowanego problemu. Załóżmy, że spotykamy się i kolejnym punktem obrad jest wybór priorytetów społeczności. Ktoś się wstaje i proponuje, że do tych priorytetów należy wyasfaltowanie kawałka drogi, inny - że sadzenie drzew, jeszcze inny zgłasza pomysł oczyszczenie źródeł wody. I wtedy zazwyczaj poprzez podniesienie ręki głosuje się nad uszeregowaniem tych zadań według ważności, a sekretarze notują priorytetowe problemy związanych z przeznaczeniem ich komitetów. Przypuśćmy jednak, że zaraz po tym, na tym samym zgromadzeniu, podejmuje się jakieś niezwykle istotną kwestię, i są osoby, które nie chcą, by ktokolwiek dowiedział się o ich głosie w tej sprawie. Wtedy można złożyć wniosek, by takie głosowanie było podejmowany w sposób tajnym, za pośrednictwem karteczek.

Ludzie, którzy po wyborach obejmują stanowiska w komitetach, przechodzą jakiś kurs dotyczący funkcjonowania rady wspólnoty?
Tak, istnieje instytucja, która zajmuje się radami wspólnot, nazywa się to Funda Comunal. W momencie zakończenia wyborów Funda przywołuje do siebie członków nowo wybranego organu administracji rady, którym zapewnia 36-godzinny kurs. Jest już kwestią porozumienia się elektów z instruktorami, czy warsztaty będą przeprowadzone sobotę i niedzielę w formie skoncentrowanej, czy stopniowo, w przeciągu całego tygodnia. Czego ich uczą? Po pierwsze: informują ich o konsekwencjach wypływających z faktu uczestniczenia w pracach organu administracji. Chodzi o to, że oni w swojej pracy nie mogą się pomylić, bo w razie błędów, w razie nie wypełniania swoich obowiązków, mogą trafić do więzienia. Gdy powiedzmy znikną jakieś pieniądze, ci ludzie odpowiadają za to przed sądem.

W takim razie czy w związku z podejmowaniem takiej odpowiedzialności, w tym odpowiedzialności prawnej, osoby zajmujące się bankiem wspólnoty otrzymują jakieś wynagrodzenie?
Nie, wynagrodzeniem dla tych ludzi jest sama praca, poprzez którą pomagają wspólnocie. Zresztą to też nie jest takie straszne... Oczywiście, na kursach mówi się o odpowiedzialności, oni ich tam uczą wszystkiego! Ale tak naprawdę sposób, w który się prowadzi księgowość w banku wspólnoty jest bardzo prosty, i to też im tłumaczą na kursie. I nawet jeśli ktoś nie zrozumiał, może zawsze iść do lokalnej siedziby Funda Comunal, gdzie istnieje odpowiednia grupa ludzi zajmująca się doradztwem. Instytucja dysponuje również prawnikami, którzy służą radą i informacją odnośnie obowiązków i praw działaczy rady wspólnoty. W przypadku, gdy ktoś czegoś nie wie czy nie ma pewności, idzie do nich i pyta. W części administracyjnej jest tak samo: osoby, które prowadzą warsztaty i kursy są tam po to, by zawsze służyć ci pomocą w momencie, kiedy idziesz z jakimkolwiek pytaniem czy wątpliwością. U nas Santa Rosa do banku wspólnoty wybrano panów w podeszłym wieku. Obowiązek prowadzenia księgowości okazał się dla nich bardzo trudny, bo przecież żaden z nich nie studiował ani księgowości ani administracji, a poza tym chłopaki mają już swoje lata. Nie znają się nawet na obsłudze komputera, ale społeczność mają do nich wielkie zaufanie i wybrała ich na te stanowiska. Oni teraz co chwila chodzą do Fundy, żeby tam im pomogli.

Daleko mają?
Nie, to tutaj bliziutko: idziesz w dół, przechodzisz przez główną drogę, potem jeszcze z dwieście metrów i już, jakieś dziesięć minut piechotą stąd (1)
. Funda Comunal, oprócz prowadzenia kursów i doradztwa, zajmują się prawną rejestracją rad wspólnot i wysłaniem dokumentów rejestracyjnych do Caracas, obarczeni są w pewnym zakresie także funkcją kontrolną. Żeby nie było tak, że ja przychodzę z jakąś listą osób i mówię, że odbyło się zebranie i chcę zarejestrować nowych członków komitetów – ja przecież mogłabym sobie przyjść z jakąkolwiek listą, prawda? Dlatego taka lista nie jest ważna, dopóki przedstawiciel Funda Comunal nie odwiedzi wspólnoty. Instytucja desygnuje jeden lub dwóch reprezentantów na gminę, i oni dowiadują się kiedy w danej radzie kończą się kadencje sekretarzy. Wtedy dzwonią do nas i pytają kiedy planujemy zgromadzenie wyborcze, i potem rzeczywiście na nie przychodzą, ale jedynie w roli obserwatorów. Kontrolują czy zgromadzenie zebrało kworum, ale nie mają żadnego prawa głosu, jedynie nam akompaniują, lub - gdy ich poprosimy – doradzają. Ale jeśli ludzie nie chcą, by tamci się odzywali, oni nie mogą nic powiedzieć! My im czytamy ustawę, a ustawa mówi krok po kroku co należy czynić.

I kiedy już zgromadzenie zdecyduje, że należy wybudować tę szkołę, o której mówiłaś, ty jako sekretarz spisujesz projekt, i następnie gdzie się z nim kierujesz? Kto decyduje o przyznaniu środków na dany cel, Funda Comunal?
Nie, to możebyć dowolna instytucja. Na przykład wiemy, że szkoły buduje rząd za pośrednictwem Ministerstwa Edukacji, więc biorę nasz projekt i idę od razu do nich. Ale także starostwo powiatowe i zarząd województwa może budować szkoły, więc zanosi się projekt do wszystkich trzech instytucji informując, że ta szkoła to nasz priorytet. Potem powiedzmy dzwonią do mnie ze starostwa i mówią, że oni nie mogę wesprzeć budowy, ale okazuje się, że może to zrobić województwo. Ogłaszam to na zebraniu i od razu informuję ministerstwo, że znaleźliśmy już instytucję, która sfinansuje projekt.

Czyli o przyznaniu lub nie przyznaniu środków decyduje, przykładowo w przypadku powiatu, starostwo?
Nie do końca. Rady wspólnot zostały wprowadził pan prezydent Chaveza. On wymyślił jak powinny funkcjonować, że decyzje powinno się podejmować w sposób kolektywny, by o sprawach lokalnych decydowała cała wspólnota, a nie jakiś jeden przedstawiciel. Bo przecież wspólnota jako całość wie najlepiej jakie są jej problemy. Zdarzało się na początku, że w wyborach do rządu stanowego wygrywali oficjaliści, ale starostwo brała opozycja. Starosta stwierdzał na przykład, że on się nie zgadza z pomysłem rad wspólnot (2), i wtedy starostwo nigdy nie przyznawało żadnych środków na projekty rad. Nie ufali nam, bo myślą, że rada to chaviści. A to nie tak, bo Santa Rosa nie składa się wyłącznie z chavistów czy wyłącznie z opozycji. W radzie wspólnoty, gdy są wybory, jest tak, jak mówi ustawa: wygrywa ten, którego chce lud, to nie ma żadnego związku z faktem, że ktoś jest od chavistów albo z opozycji. Poza tym mam nawet wrażenie, że w naszej wspólnocie jest nawet więcej opozycjonistów. Ale w przypadku rady to nie ma znaczenia: zdarza się, że opozycjoniści głosują za chavistą, bo wiedzą, że on pracuje na rzecz mieszkańców, albo odwrotnie, chaviści głosujący na opozycjonistę. Głosuje się po prostu na sąsiadów z osiedla, to nie ma nic wspólnego z polityką.

Jak rozwiązano ten problem?
Wprowadzono ustawę nakładającą na wszystkie instytucje obowiązek przeznaczenia części budżetu na projekty oddolne. W przypadku starostwa ten system nazywa się Lokalna Rada Planowania Publicznego (Consejo Local de Planificación Pública). W przypadku rządu centralnego jest to Rada Federalna Rządu (Consejo Fedeal de Gobierno), który swoją drogą dysponuje największą ilością środków na projekty. Teraz starostwo – chcąc nie chcą - musi udostępniać pieniądze na projekty rad. W skład Lokalnej Rady Planowania Publicznego - która decyduje o przyznaniu środków – wchodzą radni starostwa, a dalej my, jako rady wspólnot całej gminy Milla, wybieramy jedną osobę (3), która będzie nas reprezentować w Radzie Lokalnej w sprawie dowolnego projektu. Spotykamy się z tą osobą i informujemy o wszystkich potrzebach, jakie mają wspólnoty, a następnie Rada Lokalna, w zależności od dostępności środków, zatwierdza się lub odrzuca projekty. Zawsze usiłujemy rozwiązać problemy najpilniejsze, bo wiadomo, że środki są ograniczone. Na przykład w gminie Milla mamy dwadzieścia cztery rady wspólnot, i jest jasne, że nie da się naraz rozwiązać dwudziestu czterech dużych, kosztownych problemów. Zwołują więc reprezentantów z wszystkich rad i solidaryzujemy się z tą wspólnotą, która rzeczywiście ma bardzo pilną potrzebę, i taką, którą budżet starostwa potrafi pokryć. To znaczy na przykład gdy w Santa Rosa ubiegaliśmy się o budowę zadaszonego boiska, okazało się, że jesteśmy jedynym sektorem, który takiego boiska nie ma. Pozostałe rady gminy ustąpiły nam i przyznano środki na ten projekt.

W takim wypadku reszty pomysłów i planów już nie realizuje?
W sprawie pozostałych projektów, tych które nie zostały sfinansowane przez starostwo, kierujemy się do rządu stanowego, ministerstw czy innych instytucji, lub - jeśli chodzi o coś dużego i naprawdę kosztownego – bezpośrednio do centrali, do Rady Federalnej Rządu. Gdy pierwszy raz zaaprobowano nam projekt, gdy jeszcze nie wiedzieliśmy nic o funkcjonowaniu rad, poszłam do Funda Comunal. Wszyscy ludzie wtedy chcieli posterunek policji, ja nie chciałam, ale mieszkańcy na zgromadzeniu upierali się przy tym pomyśle: na naszym osiedlu musimy mieć policję! Taki niewielki posterunek w tamtych czasach miał kosztować trzydzieści milionów starych boliwarów (4), to jest ten budyneczek obok boiska, naprzeciwko szkoły. I chociaż ja wcale tego nie chciałam i byłam przekonana, że priorytetowe działania w naszej społeczności są inne, społeczność zdecydowała się na ten projekt. W Funda Comunal doradzili mi, że te trzydzieści milionów może mi przyznać rząd centralny, bo to było pod koniec roku, kiedy samorządy już wydały swoje pieniądze. I rzeczywiście: przyznano nam te środki i taki był pierwszy projekt, jaki udało nam się przeprowadzić w Santa Rosa. W Funda Comunal zawsze doradzają gdzie można się kierować z danym projektem, że z ochroną środowiska to tu, z opieką medyczną to tam i tak dalej, jest dużo instytucji przyznających środki.

Świetnie, akceptują wam projekt, przyznają środki, co się dzieje dalej?
Opowiem ci na przykładzie tej naszej szkoły. Środki na budowę przyznało ministerstwo, i chociaż to ja przeprowadziłam całą procedurę zgłaszania projektu, pieniądze zostają przekazane do banku wspólnoty, a nie do mnie osobiście. Bank ma za zadanie rozdysponowanie pieniędzy na realizację projektu, podkreślam: pieniędzy, których ja nigdy ani nie zobaczę, ani nie dotknę. Zresztą te środki zawsze przychodzą w postaci czeków, a nie gotówki. Na przykład kupując cement na budowę, bank wspólnoty przekazuje czek bezpośrednio do firmy dostarczającej materiał. Natomiast organ kontrolujący zajmuje się sprawdzaniem, czy środki finansowe rzeczywiście będą wykorzystane na budowę szkoły. Kontrolują także mnie, jako sekretarza, w kwestii wypełnienia harmonogramu projektu.

A jakie instytucje sprawują kontrolę nad finansową działalnością rady, wykorzystaniem środków na projekty?
Tych instytucji jest kilka, w najwyższej instancji za kontrolę finansów rad odpowiada Najwyższa Izba Kontroli (Controlaria General de la Republica), ale Funda Comunal również ma w tej kwestii swoje zadania. Istnieje również izba kontroli przy starostwie, przy rządzie stanowym: każda z tych instytucji ma prawo skontrolować nasze finansowe. Mało tego: jeśli na któryś z projektów, które złożyłam, środki przyzna powiedzmy Ministerstwo Środowiska, to samo ministerstwo powołuje kontrolerów i oni przyjeżdżają tutaj by sprawdzić, czy rzeczywiście wykonuje się zgłoszony projekt. Ministerstwo powołuje również ekspertów w danej dziedzinie. Bo ja mogę sobie zażyczyć budowę szkoły czy czegokolwiek, nakreślić plan według naszych wyobrażeń i potrzeb, ale zawsze będę potrzebować rady architektów, inżynierów, murarzy, wszystkich! To oni tak naprawdę wykonują projekt, my tylko czuwamy, by został ukończony. W przypadku wielu projektów staraliśmy się, by ci eksperci pochodzili z naszej wspólnoty, bo wtedy taka praca, realizowana przez naszych ludzi dla wspólnoty, do której sami należą, będzie staranniej wykonana.

Na terenie wspólnoty działa rada, a na poziomie gminnym?
Na poziomie gminnym mamy do czynienia z komunami, chociaż nie zawsze ich działalność pokrywa się dokładnie z granicami administracyjnymi gminy: komuny formują się według interesów konkretnych wspólnot. Na przykład Santa Rosa należy do gminy Milla, ale przestrzennie jesteśmy bardzo oddaleni od reszty wspólnot wchodzących w skład gminy. Ludzie żyjący po drugiej strony góry należą już do gminy Spinetti Dini, ale ze względów geograficznych formujemy z nimi jedną komunę w dziedzinie ochrony środowiska: naszym wspólnym celem jest ochrona źródeł wody pitnej schodzącej z dzielącej nas góry. Łączymy wysiłki i wiedzę by chronić to, co jest nam wspólne. Natomiast w innych dziedzinach, np. w dziedzinie turystyki, zbieramy się w komuny z innymi radami wspólnot z naszej gminy, to znaczy: nasi sekretarze do spraw turystyki spotykają się z odpowiednimi sekretarzami z całej gminy.

Komuny są formowane poprzez sekretarzy wszystkich rad wspólnot z całej gminy?
Dokładnie, z całej gminy lub także z sąsiednich gmin, w zależności od tematyki. Tak jak w kwestii rzek: woda, która przepływa przez Santa Rosę, trafia potem do wspólnoty położonej nieco niżej, wspólnoty z gminy Spinetti Dini, a nie do Los Chorros z naszej gminy. Ci ze Spinetti Dini muszą utrzymywać z nami dobre stosunku, żeby docierała do nich woda pitna, dlatego komitet techniczny ds. wody w Santa Rosa ma dodatkowe piętnaście osób z sąsiedniej wspólnoty, w sumie bardzo dużo ludzi. Dzielimy się na dyżury co dwa tygodnie, w epoce deszczowej nawet co tydzień, by gromadzić wodę w zbiornikach tak, by nie dostawało się do nich błoto, które unosi rzeka w czasie silnych deszczów. W jedną sobotę ktoś od nich, w drugą od nas, w inną kilka osób od nich i kilka od nas: praca zawsze jest kolektywna.

Jakie projekty, oprócz posterunku policji i boiska, udało się zrealizować w Santa Rosa?
Po pierwsze, może najważniejsze, udało nam się zorganizować, zintegrować wspólnotę mieszkańców. Po drugie: wszyscy ludzie z Santa Rosy, którzy wcześniej nie ukończyli szkoły średniej, ukończyli ją teraz, dzięki działaniom rady. To było w pierwszej turze sześćdziesiąt osób, w drugiej kolejne czterdzieści. Mało tego, jakieś 80% z tych, którzy wyszli ze szkoły średniej, uczą się na studiach wyższych, albo już je ukończyli. To znaczy: podwyższyliśmy poziom intelektualny naszej wspólnoty.

To się dokonało poprzez rządowe misje edukacyjne?
Tak, ale zobacz, że na przykład ludzie, którzy w Santa Rosa ukończyli szkołę średnią w ramach Misji Ribas – realizowaliśmy ją w budynku naszej szkoły podstawowej - dostali się na Uniwersytet Andyjski w Meridzie, niekoniecznie na Misję Sucre (5). Dalej: z tych, którzy ukończyli studia wyższe, zbieramy kolejne plony! Dwie dziewczyny, które studiowały pedagogikę, teraz uczą w naszej szkole podstawowej: jako że żyją w naszym sektorze, nigdy nie mamy problemu z brakiem nauczycieli. Wcześniej było z tym wiele kłopotów: nauczycielki żyły daleko, zatrzymywały ich korki w mieści i przyjeżdżały późno, albo w ogóle się nie zjawiały, to zaniżało poziom szkoły. Bardzo przydali się również nasi uczniowie Misji Ribas. W ramach zajęć szkolnych zbierali się w grupy pięcioosobowe i opracowywali projekty dla wspólnoty: posterunek, boiska, nowy budynek dla szkoły, ogrodzenie przy wjeździe na osiedle, sadzenie drzew – wszystkie te plany zostały opracowane właśnie w ten sposób. To wielki sukces naszej rady, a dodatkowo potwierdzenie skuteczności Misji Ribas, której celem nie jest rozdanie papierów ukończenia szkoły, ale nauczenie, że problemy, których doświadcza twoja wspólnota co prawda zawsze będą się pojawiać, ale ty możesz je rozwiązać, na przykład przygotowując projekty. Kolejnym istotnym osiągnięciem jest gospodarka nieczystościami. Dawniej wszystkie ścieki szły do rzeki, która przecina Santa Rosę. Udało nam się zrealizować projekt budowy systemu odprowadzającego. W tym przypadku środki przyznało Ministerstwo Środowiska, wysłało swoich ekspertów, by nam w tym pomogli. Ten pomysł udało się przeforsować dzięki mojej determinacji: ludzie nie zdają sobie sprawy, że wylewanie ścieków do rzeki stanowi problemem zdrowia publicznego. Nikogo to nie obchodziło, bo woda pitna do Santa Rosy dochodzi z innej rzeki. Udało mi się wciągnąć ten projekt na listę priorytetów, chyba gdzieś na piątym miejscu, ale jako że tamtego roku zatwierdzili nam wszystkie propozycje, ta też się załapała. Ale koniec końców prace wykonało samo Ministerstwo Środowiska: nikt z mieszkańców nie chciał przy tym pracować, nie wydawało im się to ważne. Niektórzy się odłączali od systemu odprowadzania ścieków, bo mówili, że te rury są chavistów, inni mówili, że jak się im kupi rury, to się podłączą, jak nie to będą dalej wszystko spuszczać do rzeki. Brakuje świadomości.

Jak wcześniej, przed radami i Chavezem, wyglądała samorządność w Santa Rosa?
Ostatnio nawet przeglądałam akta osiedla, by zobaczyć jak to faktycznie było, i tam widać jasno, że decyzje należały do jednej osoby. Istniał pewien rodzaj zarządu, ale wybieranego w systemie reprezentacyjnym, to się nazywało Stowarzyszenia Sąsiedzkie (Asociaciones de Vecinos). Robili sobie szybko jakieś zebranie – nikt nie patrzył czy mają kworum, czy nie – i wybierali sobie zarząd. To, co się liczyło, to podpis prezesa, a nie wola mieszkańców. Taki prezes budował sobie za publiczne pieniądze dom, mur dookoła i nic więcej, tu wszyscy wiedzą kto to jest. Potem przyszedł inny i zrobił to samo. Jest dużo ludzi, którzy w ten sposób kupili sobie ziemię czy domy w Wenezueli, bogacze, z opozycji. No oczywiście znajdą się jacyś chaviści, ale większość to ci z Acción Democratica, z Copei (6), którzy wzbogacili się na tym, że reprezentowali innych, poprzez władzę. Ale potem przyszedł Chavez i powiedział, że problemy wspólnoty powinny być rozwiązywane przy udziale wszystkim mieszkańców, kolektywnie.

Wygląda na to, że rada wspólnoty tutaj w Santa Rosa działa doskonale. Słyszy się jednak o przypadkach, w których władze przyznają lub nie przyznają pieniędzy według kryteriów politycznych.
Wiesz kiedy słyszy się te wszystkie narzekania? Ja tego nie mówią, żeby bronić władzy czy cokolwiek, to nie o to chodzi. Według mnie władza postępuje błędnie, kiedy przekazuje środki grupie ludzi tylko ze względu na to, że chodzą w czerwonych koszulkach. Kiedy zaś władza postępuje poprawnie? Gdy przyznaje środki tym, którzy rzeczywiście pracują. Istnieją wspólnoty, które nigdy nie dostały pieniędzy na projekty, i tylko w kółko na to narzekają. Ale chodzi o to, że oni nie pracują dla swoich wspólnot. Wspólnota, która pracuje, co roku przygotowuje projekty i dostaje środki. W sierpniu wszystkie instytucje rozpoczynają opracowywanie budżetu. Wiadomo, że w listopadzie trzeba przynieść projekty, by można było uwzględnić je w budżecie na kolejny rok. W grudniu zapadają odpowiednie decyzje i w styczniu już wiadomo, czy dostałeś środki, czy nie. Ale są ludzie w niektórych radach wspólnot, którzy nie planują i nie chcą zdać sobie sprawy z fakty, że działają nieprawidłowo. Potem przychodzą nagle w marcu i żądają by im gubernator rozwiązał jakiś problem. Ale wtedy już się nie da, jest za późno! Trzeba dostosować się do reguł, do wyznaczonych okresów na składanie wniosków, które obowiązują wszystkie rady.

Opowiedziałaś mi już cały proces składania wniosku, przyznanie środków i realizację projektu. Co dalej?
Od chwili otrzymania pieniędzy mamy rok na wykonanie projektu, po czym musimy złożyć sprawozdanie z wykorzystania środków. To należy do naszych obowiązków, ale w ten sposób zdobywa się też zaufanie: gdy wywiązujemy się na czas ze sprawozdań, instytucje automatycznie przyznają nam więcej środków na kolejne cele! Kiedy przyznano nam milion boliwarów na remont instalacji elektrycznej, początkowo dostaliśmy trzysta tysięcy. Wykorzystanie tych środków zajęło nam jakieś dwa miesiące, po czym przekazaliśmy instytucji finansującej sprawozdanie z wykonanej pracy: że kupiliśmy to, tamto, wykonaliśmy takie czy inne prace, i teraz potrzebujemy reszty pieniędzy, by kontynuować projekt, i rzeczywiście przesłali całą nam resztę przyznanych środków. Ale teraz wrócę do tych, którzy narzekają: jeśli przeleją ci te trzysta tysięcy, a ty nie robisz nic, to tak już zostanie. Nikt ci tych pieniędzy nie zabierze, ale środki się będą dewaluować z czasem i twojej radzie nie uda się zrealizować projektu, bo jak wiesz, tutaj wszystko drożeje z każdym tygodniem. My się już nauczyliśmy, że jeśli coś chcemy, musimy pracować.

Jak u innych z tą nauką?
W naszej gminie istnieją jakieś dwadzieścia cztery rady wspólnot, z których trzy czy cztery rzeczywiście pracują i działają jak należy. Idziesz powiedzmy do Milagrosy, i oni zawsze mają środki: zgłaszają projekty, dostają pieniądze, realizują prace, oddają sprawozdania. I jasne, są tacy, którzy mówią, że rząd tylko im daje pieniądze. Nie o to chodzi: rząd daje pieniądze tym, którzy zgłaszają projekty i prawidłowo je wykonują. Radzie wspólnoty, która nie złożyła sprawozdania z wykonanych prac, już nigdy nie zaakceptuje się projektu. Na przykład na osiedlu Santa Maria mieszkają sami bogacze. Oni tam tylko narzekają na wszystko, że nigdy nie dostają pieniędzy, ale im się po prostu nie chce robić projektów, a oni są przecież specjalistami, mają możliwości, umiejętności! Ale nie chcą pracować przy projektach dla swojej wspólnoty. Miejscem, gdzie rady funkcjonują może najlepiej, są małe, górskie miasteczka: tam ludzie pracują i efekty widać gołym okiem. W Gavidii jakieś dziesięć lat temu mieli może ze trzy chałupy i wszyscy żyli razem, na kupie. Teraz, dzięki projektom rady, każda rodzina ma własny dom. Zbudowali też systemy irygacyjne na polach, idzie im dobrze. W pierwszym roku po ustanowieniu w Wenezueli rad wspólnot, Chavez ogłosił, że przyznaje każdej radzie 30 milionów na dowolny projekt. Dopiero potem zmodyfikowano system i teraz to ludzie najpierw zgłaszają projekty, a potem ktoś je zatwierdza lub nie. Pamiętam, że u nas wszyscy chcieli załatać dziurę w drodze na wjeździe na osiedle. Mi to się wydawało głupstwem, ale dla innych to była bardzo ważna sprawa, bo ta dziura uszkadzała im samochody. Wtedy zresztą okazało się jak dobrym pomysłem jest zgromadzenie, bo tam mogłeś poznać twoich sąsiadów i ich potrzeby. Wtedy El Morro, jednym z tych górskich miasteczek, powiedziano tak: jako że mamy dookoła mnóstwo glinki, więc za te trzydzieści milionów kupimy maszynę do produkcji dachówek i zbudujemy piec do wypalania, będziemy robić dachówki! Położymy ja na wszystkich domach w miasteczku za darmo, resztę będziemy sprzedawać na dole, w mieście, i tak uzyskane pieniądze zainwestujemy w inne projekty społeczne: rząd nie będzie nam już musiał dawać pieniędzy. I to zadziałało! Prosty, produktywny projekt. Zainstalowali też miejscowe radio, w którym informują o wszystkich akcjach i działaniach. A nasi, niby to rozsądni ludzie z miasta, chcieli wydać od razu całe pieniądze na jakiś jednorazowy drobiazg. Wszystko zależy od ludzi.


1 Sprawdziłem potem na mapie: rzeczywiście, z Santa Rosa do Funda Comunal jest rzut beretem. Problem w tym, że instytucja ma po jednej siedziby w każdym stanie, więc inni dziadkowie kontrolerzy już nie mają tak łatwo.
2 Może dlatego, że są niekonstytucyjne?
3 Ta wypowiedź wymaga niezwykle istotnego doprecyzowania: Ustawa o Lokalnych Radach Planowania Publicznego (Ley de Los Consejos Locales de Planificación Pública) przewiduje, że w skład Lokalnej Rady wchodzą radni starostwa (których według odpowiedniej ustawy jest maksymalnie trzynastu), do tego po jednym przedstawicielu z każdej gminy wybieranym przez rady wspólnot (w przypadku Starostwa Libertador, do którego należy gmina Milla, będzie to piętnaście osób), do tego przewodniczący wszystkich piętnastu rad gmin, od kilku lat również wybieranych przez sekretarzy rad wspólnot a nie w wyborach powszechnych, do tego po jednym przedstawicielu z każdej komunalnej rady planowania, czyli kolejne piętnaście osób z wyboru rad. Innymi słowy: urzędnicy wybierani w konstytucyjnych wyborach powszechnych stanowią z definicji niewielką mniejszość w Lokalnej Radzie Planowania, występują tam chyba tylko dla ozdoby. Cała reszta związana jest z niekonstytucyjnymi radami wspólnot, które – z pewnymi wyjątkami i z różnych względów – są tradycyjnie związane z dworem panującym.
4 Trzydzieści milionów starych boliwarów, czyli trzydzieści tysięcy obecnych.
5 Emilia podkreśla ten fakt, bo rządowe misje edukacyjne nie mają najlepszej sławy jeśli chodzi o poziom nauczania, Uniwersytet Andyjski w Meridzie należy natomiast do jednego z lepszych w kraju.
6 Przed 1999 rokiem dwie najbardziej liczące się partie polityczne w Wenezueli.

Komentarze

Popularne posty