Kiedy w wakacje zeszłego roku robiłam rozpoznanie odnośnie Kursu Przewodników Beskidzkich i wszyscy, jak jeden mąż, powtarzali mi, że to niesłychanie pochłaniające zajęcie, nie zdawałam sobie jeszcze sprawy ze skali tego zjawiska. Odkąd wprowadziłam się do Krakowa nieustannie angażuję się w jakieś niesłychanie pochłaniające zajęcia i wizja kolejnego wydawała mi się naturalną koleją rzeczy. Nie wiem, kiedy nastąpił przełom.

Polski Spisz, fot. Paulina Kubaj / Kurs Przewodników Beskidzkich SKPG Kraków 2014/2016

Być może w momencie, kiedy z początkowej fazy analizowania kursowej rzeczywistości i prób zorientowania się, o co w tym wszystkim tak naprawdę chodzi, wskoczyłam na etap bardziej zaawansowany, objawiający się tym, że zupełnie zapomniałam, że wychodzenie na środek i mówienie do grupy ludzi jest dla mnie stresujące. Okazało się bowiem, że nie stresuje mnie mówienie – stresuje mnie, kiedy nie wiem, co powiedzieć. Prawdę mówiąc, im dłużej jestem na kursie, tym częściej dochodzę do wniosku, że popadam w jakieś wczesne stadium sklerozy albo po prostu mój mózg odzwyczaił się już od pochłaniania tak ogromnych pokładów wiedzy, jakimi go non stop katuję. A chce się wiedzieć jak najwięcej, żeby mieć o czym z sensem mówić. Tyle, że zwykle nauczenie się wszystkiego na takim poziomie nie jest możliwe, bo kiedyś przecież jeszcze trzeba pracować i spać. Ale próbuję.

Polski Spisz, fot. Paulina Kubaj / Kurs Przewodników Beskidzkich SKPG Kraków 2014/2016

W związku z tym zaczęłam chorować na permanentny brak czasu i gdyby nie to, że z tym całym ambarasem wiąże się (skądinąd fantastyczny) aspekt towarzyski, to moje życie osobiste popadłoby w ruinę, gdyż jedyną odpowiedzią, którą raczę moich znajomych proponujących spotkania jest „Nie mogę, nie dam rady, muszę się uczyć”. I kiedy pytają o to, kiedy w takim razie ten cały kurs się kończy, a ja mówię, że za rok, to łapią się za głowę komentując to nieśmiertelnym: „Rok?! To strasznie długo!”. A wtedy ja potakuję, że tak, strasznie długo i rzeczywiście – ten rok wtedy jawi mi się jako nieskończoność i wzdycham ciężko, ale zaraz potem przypominam sobie, że przecież minęło już 6 miesięcy, odkąd się za to wzięłam i nie wiem, naprawdę nie wiem, kiedy to zleciało. I wtedy jest mi jakoś lżej. Doskonale wiem, że ten rok minie równie szybko i kiedy to wszystko się skończy, to będę cholernie tęsknić. I bez względu na to, czy zdam egzaminy, czy nie, ten kurs będzie jedną z najfajniejszych przygód, jakie mogły mi się przytrafić.

Polski Spisz, fot. Paulina Kubaj / Kurs Przewodników Beskidzkich SKPG Kraków 2014/2016

Bo przyjaźnie z ludźmi gór zawsze są wyjątkowe. Bo poznaję góry od tych wszystkich stron, o jakie nigdy bym je nie podejrzewała. Bo każdy wyjazd sprawia, że zżywamy się ze sobą coraz bardziej. Bo bywam w wielu miejscach, o których nie miałam zielonego pojęcia i z częstotliwością, do której prawdopodobnie nigdy bym się nie zmobilizowała. Bo wiem, że zawsze będzie fajnie, niezależnie od tego, co napotkamy po drodze i jak bardzo zmęczeni dotrzemy wieczorem na miejsce noclegu. Bo ciągle testuję swoje granice i im jest mi trudniej, tym wychodzę z tego silniejsza. Bo to, że każdy z nas jest inny, a jednocześnie tak wiele nas łączy, jest zjawiskiem, które niezmiennie nas zachwyca. Bo nabywam pewności siebie, która przekłada się również na inne aspekty mojego życia. Bo zwyczajnie kocham to, co robię, niezależnie od tego, jak bardzo czasem mnie to wszystko przytłacza.

Polski Spisz, fot. Paulina Kubaj / Kurs Przewodników Beskidzkich SKPG Kraków 2014/2016

Wróciłam z tego wyjazdu jakoś podbudowana i nieco bardziej natchniona przekonaniem, że wszystko będzie dobrze – cokolwiek by to w ostatecznym rozliczeniu miało znaczyć. I ufam starszym i mądrzejszym ode mnie ludziom, którzy, gdy czasem o tym wszystkim z nimi rozmawiam, mówią mi: „Najważniejsze, że ci się podoba, że lubisz to, co robisz i że się spełniasz. Cała reszta to tylko dodatek”.

Polski Spisz, fot. Paulina Kubaj / Kurs Przewodników Beskidzkich SKPG Kraków 2014/2016

Życzę Wam, byście zawsze robili rzeczy, które Wam się podobają, które lubicie i które sprawiają, że jesteście lepszą wersją samych siebie. Nawet jeżeli czasami okrutnie Was frustrują 🙂

A Spisz? Cóż, Spisz jest piękny!

Fot. Paulina Kubaj