Siedzę przy stole grzejąc ręce na kubku z gorącą herbatą. Myśli powoli budzą się do życia. Pozwalam im niespiesznie przepływać przez głowę, wraz z resztkami alkoholu i zarwanej nocy, która jak kot plącze mi się między nogami. Piszę maila i uśmiecham się do telefonu, licząc po cichu na to, że moja radość jakimś magicznym sposobem dotrze do nadawcy, schowana między literami. Wyślij. W pokoju obok dorośli wraz z dziećmi oglądają kreskówkę i granica wieku zaciera się zupełnie – nagle wszyscy mają o 20 lat mniej, a świat kurczy się do tej jednej chwili. Tu i teraz. Bo odległa przyszłość w wieku 9 lat nie istnieje.

Patrzę na to wszystko i myślę sobie o tym, że Paulo Coelho pisał swoje książki na kacu, kiedy wszystko wydaje się mniej pokrętne, kiedy człowiek nie analizuje, nie rozkłada wszystkiego na czynniki pierwsze, nie zastanawia się. Lubię tę filozofię prostoty, która jest tak przystępna, że aż absurdalna, a której niektórzy nie potrafią pojąć, bo przecież to wszystko musi być bardziej skomplikowane, mieć drugie dno i głębszy sens, którego trzeba szukać.

Patrzę na to wszystko i myślę sobie o tym, że życie to podróż, w której człowiek sam decyduje o tym, dokąd i jak chce iść. Bo przecież ostatecznie wszyscy skończymy tak samo, w miejscu, z którego nie ma odwrotu i w którym pozostanie tylko jedno, ostatnie spojrzenie wstecz. I jeżeli nigdy nie upiłeś się rzeczywistością, jeżeli nigdy nie wyłączyłeś myślenia i jeżeli nigdy nie pozwoliłeś sobie na to, by tylko czuć, to nie zrozumiesz.

Patrzę na to wszystko i myślę sobie o tym, że żyć jest strasznie łatwo. Że sztuka wyborów to nie jest jakaś tajemna wiedza, że kalkulacja zysków jest bardzo oczywista, że każdy to wie, choć czasem dochodzi do tego okrężną drogą i cztery razy skręca w prawo, tylko po to, żeby zorientować się, że lepiej iść w lewo. I i tak wychodzi na tym lepiej, niż ten, który cały czas stoi w tym samym miejscu.

Bo możesz winić cały świat o to, że robi ci problemy, ale możesz też dojść do wniosku, że problem tkwi w tobie. Możesz narzekać na samotność, pławiąc się w swoim nieszczęściu, ale możesz też wyjść z domu i spotkać innych ludzi. Możesz być smutnym człowiekiem, który dostrzega najgorsze strony życia, ale możesz też spróbować znaleźć te dobre. Możesz tkwić w żałosnym związku, który popada w ruinę, ale możesz też spróbować go odbudować. Możesz starać się ciągle spełniać oczekiwania innych, ale możesz też uświadomić sobie, że nigdy wszystkich nie zadowolisz.

I tak dalej.

Patrzę więc na to wszystko i myślę sobie o tym, że strasznie lubię tę chwilę, tych ludzi, to miejsce, w którym się w swoim życiu znalazłam. Bo kiedyś postanowiłam, że tak po prostu będę szczęśliwa – i to był najlepszy wybór, jakiego mogłam dokonać.

Z rozmyślań przy śniadaniu