wtorek, 10 marca 2015

Katowice.


W Katowicach przywitał nas dworzec autobusowy. Potem wielki remont w środku miasta. Tak więc cóż mogę powiedzieć: to nie było miłe powitanie. Ale wieczorem, po kilku tysiącach kroków zrobionych w tym mieście, kilkudziesięciu perełkach odnalezionych przez przypadek i jedynym w swoim rodzaju odkryciu czarnej ziemi, czuję, że to mogłoby być miasto dla mnie. 

Widziałyśmy Nikiszowiec, Spodek, teren kopalni "Katowice", ul. Mariacką, Galerię Skarbek, mural Aryza i katowicką modernę. Zjadłyśmy w miejscu, gdzie pełen talerz makaronu kosztował 7,50 zł, a capuccino - 2,90 zł. Spałyśmy w Jopi Hostel, bo akurat była promocja i nocleg miał odpowiednią cenę do jakości. Ja polubiłam Katowice, a Alicja - nie bardzo. Na pewno jeszcze tam wrócę, bo dopiero wczoraj odkryłam, że mają kawiarnię stylizowaną na wiedeński Kaffeehaus.
































PS Polecam serdecznie audioprzewodnik po Nikiszu do wypożyczenia w tamtejszym punkcie informacji turystycznej. Jest naprawdę świetny!