sobota, 3 stycznia 2015

Wrocławskie Nadodrze.

Jadąc autobusem do Modlina przed lotem do Charleroi, zobaczyłam billboard reklamujący wystawę "Picasso Dali Goya Tauromachia - Walka Byków" we Wrocławiu i już wiedziałam, że będę musiała się na nią wybrać. Kiedy więc podczas pobytu w Madrycie dowiedziałam się, że Polski Bus wrzucił akurat nową pulę biletów za złotówkę, nie wahałam się ani chwili i tak pod koniec października wesoło odbywałam jednodniową wycieczkę do stolicy Dolnego Śląska. :) Najpierw postanowiłam zobaczyć wrocławskie Nadodrze i tamtejsze murale. Przyznaję, że spacer był ciekawy, ale jednak łódzkim malowidłom nie może się to równać, bo niektóre prace niestety nie trzymają poziomu. Na dodatek w dzielnicy rzuca się w oczy typowa dla takich terenów deweloperska żądza pieniądza - w pewnym momencie fotografowałam zrujnowane kamienice przygotowywane do remontu, a po chwili ścigali mnie jacyś ochroniarze, wyganiając z terenu, na który miałam swobodny wstęp, bo nie był niczym ogrodzony czy oddzielony od reszty zabudowań. Powód? Inwestor nie życzy sobie żadnych zdjęć. W tej sytuacji nasunęła mi się tylko jedna myśl: ciekawe, co ma w takim razie do ukrycia... Nigdy wcześniej nie spotkałam się z tak obcesowym potraktowaniem tylko dlatego, że mam aparat na szyi (potem nawet już niczego nie fotografowałam, tylko spacerowałam, a kolejni ochroniarze i tak się mnie czepiali, bo widzieli na wierzchu lustrzankę).

Następnie udałam się na kolejną wycieczkę z Free Walking Tour Wrocław - tym razem żydowską. Trasa trochę powtarzała się z tym, co widziałam już na normalnym oprowadzaniu po wrocławskiej starówce, ale nie narzekałam, bo znów wylądowaliśmy w podwórku przy ulicy Ruskiej, gdzie... powstaje muzeum neonów. No to już znam nowy powód, żeby odwiedzić Wrocław, teraz wystarczy tylko wybrać termin. ;) Potem wybrałam się wreszcie na wystawę, która była głównym powodem mojej wizyty w stolicy Dolnego Śląska, i choć bilety były drogie jak smok, to powiem, że naprawdę warto było ją zobaczyć. A replika "Guerniki" była tak świetnie wyeksponowana, że zrobiła na mnie dużo większe wrażenie niż oryginał, który widziałam w wakacje w Madrycie. ;) Wieczorem z kolei udałam się na pokaz wrocławskiej fontanny multimedialnej i co tu kryć - choć Warszawę kocham całym sercem i nigdy nie zamieniłabym jej na żadne inne miasto, to nasza fontanna do tamtej się nie umywa. Oczarowana wodnym show pod tytułem "Cztery żywioły" pobiegłam na Polskiego Busa i tak zakończyła się moja wycieczka do Wrocławia. :)

Nadodrze.


















Free walking tour...

... i podwórko przy Ruskiej.






A na koniec - fontanna. :)