LookInto Americas

Jak wyciągnąć auto z paragwajskiego błota?

Paragwaj na początek przywitał nas wielką ulewą, a potem błotną kąpielą.

Paragwaj na początek przywitał nas wielką ulewą, a potem błotną kąpielą.

– Nie jedźcie TAM – ostrzega pani z hotelu.
– TAM nie przejedziecie – poucza znajomy dziennikarz.
– Pod żadnym pozorem TAM się nie pchajcie – to sprzedawczyni ze sklepu.
– Jak pada deszcz, to TAM się nie jeździ. Nawet jeepem – mówi sąsiad.
– Może jednak TAM nie pojedziemy – dodaje już w trakcie drogi współautorka bloga. – Przecież nie mamy nawet jeepa.

TAM to lokalna droga na północy Paragwaju. Nie żeby była jakaś urodziwa, taka sobie droga. Z dziurami, kałużami, czerwonym błotem. Prowadziła do cmentarza. No ale jesteśmy z Polski. Czyli żadne drogi nam niestraszne. Co o nich mogą wiedzieć panie z hotelu i sklepu, dziennikarz czy nawet sąsiad. Wiedzieli.

_MG_8313 _MG_8331

Wylądowaliśmy w błocie. To nawet nie było błoto tylko czerwona gliniasta maź, która wciągała samochód głębiej i głębiej. Tropikalny Titanic. Silnik zaczął rzęzić, koła buksować, współautorka bloga zaserwowała spojrzenie numer pięć. „A nie mówiłam”. Wysiadamy bez butów, bo i tak się uciapciają. Przyjemnie jak za dzieciństwa, kiedy się brudziło bez konsekwencji. Błoto przeciska się przez szczeliny między małymi palcami u stóp. Chłodne, czerwone, miłe.

Powierzchnia Paragwaju wynosi 407 tys. kilometrów kwadratowych (dla porównania Polska to zaledwie 300 tys. kilometrów kwadratowych). Długość dróg w Paragwaju to 58 tys. kilometrów (osiem razy mniej niż w Polsce), z czego aż 60 proc. to drogi bez nawierzchni asfaltowej. Pośród nich najczęściej spotykane okazy to drogi szutrowe, bagienne, szutrowo-bagienne oraz czerwono-gliniaste. W tych ostatnich wylądowaliśmy.

_MG_8333 _MG_8347

Krok po kroku, czyli jak wyciągnąć auto z paragwajskiego błota:

1. Uśmiech numer cztery do współautorki bloga. I słowa pocieszenia. „Przynajmniej mamy w końcu fajną historię na bloga i może ktoś da nam lajka?”. Po kwadransie z jeszcze większą pewnością powtarzamy: „Zaraz ktoś tędy pojedzie”.

2. Gdy po godzinie na horyzoncie pojawia się motocyklista w gumiakach aż po krocze, należy przejść do działania. Kapitan opuszcza statek i robi bambusowo-liściaste tratwy, bo samochód niebezpiecznie się przechyla. Uśmiech numer dwa konieczny, ale jak uczy doświadczenie, nie warto dodawać: „Przecież to nie był tylko mój pomysł”.

3. „Czemu nikt tędy nie jeździ?” Nie odpowiadać na pytania, ignorować, zagwizdać ciszę. Nie włączać radio, bo akumulator siada.

4. Na zwątpienie w zespole najlepiej pokazać własną bezradność. Dać kobietom działać. Współautorka bloga i znajoma Niemka-fotografka ruszają po pomoc. Po łydki w błocie. Dużo się uśmiechać.

5. Nic się nie dzieje. Tratwy się potopiły.

6. Bohaterki w drugim domu (czyt. dwa kilometry dalej) spotykają Brygidę, co ma siwe włosy i wygląda na niezmordowaną wieśniaczkę. Ma sąsiada Rudolfa, a ten ma traktor. Trochę obawia się wpuścić dwie obce i najwyraźniej groźne blondynki za drewnianą bramę, ale w końcu zgadza sie pomóc. Dzień wcześniej wyciągał auto z tego samego zakrętu. Kobiety wracają, siedzą już uśmiechnięte na desce z tyłu pojazdu. Prowadzi Rudolf. Jest jeszcze Paragwajczyk z łopatą. Odwali nią litry błoto-ziemi spod maski. Kilka pociągnięć, auto wynurzy się zupełnie czerwone. Na najbliższej myjni pan skomentuje: – Co to? Jakaś słaba droga?

_MG_8364

x Close

Like Us On Facebook