LookInto Americas

Brazylia. Polak – Niemiec dwa bratanki

Pewien Niemiec przyjechał do Brazylii spełnić marzenie. Udało się. Nie do końca. Wcale?

Pewien Niemiec przyjechał do Brazylii spełnić marzenie. Udało się. Nie do końca. Wcale?

Miała być podróż, była miłość. Nie pierwsza to taka historia. Trzy lata temu Matthias przybył do Sao Paulo, by tu zacząć dwumiesięczną tułaczkę. Pierwszą noc spędził u Melisy. I dalej pojechali już razem, na północny wschód Brazylii. Wkrótce Melisa zaszła w ciążę. Trzy tygodnie spoglądania na zdystansowane twarze w chłodnym klimacie skutecznie zniechęciły ją do Niemiec. Zamieszkali więc w Brazylii. Matthias bez żalu porzucił dawne życie i starą miłość – klub TSV 1860. W samochodzie po zakupy jeździ z nim klubowa maskotka. Tęskni tylko za 14-letnim synem z pierwszego małżeństwa.

W Pau Amarelu, pół godziny drogi od Recife, wynajmują dom przy plaży. Mają dwie córeczki, każda z nich była niespodzianką przyjętą z radością. Matthias wita nas schłodzonym kokosem z palmy, która rośnie przed domem. Lunch z widokiem na ocean. Brakuje tylko kobiet jego życia, pojechały do rodziny w Sao Paulo.

P1070872

Kolacja u mamusi. Maria jest szczupła, uśmiechnięta, rozmowna. Ma 67 lat. Kilka miesięcy zamówiła kontener, zaszczepiła dwa koty i sprowadziła się do domu obok. – W młodości podróżowałam po Brazylii. Teraz miałam dobry pretekst – mówi po angielsku. Podejmuje nas zupą z fasolki szparagowej i domowym chlebem. Pycha. – A teraz czas na wódeczkę – zrywa się z uśmiechem po kolacji. Swojsko, polsko-niemiecko, normalnie, sąsiedzko, choć oba heimaty tysiące kilometrów stąd a nad nami gwiazdy świecą inaczej. Kiedy nie ma Matthiasa, Maria z rozkoszą zaciąga się papierosem. – Tak na mnie patrzy wściekle, że przy nim mi się odechciewa – tłumaczy.

Maria lubi wiedzieć, ile kosztuje wino, które pije, a jedną z pierwszych rzeczy, które interesują Matthiasa w naszej podróży, to ile nas wyniosła. Jednak Niemców, którzy tu mieszkają, nie znoszą. – Spotykają się co tydzień w klubie jachtowym i narzekają na to, jak fatalnie im się żyje w Brazylii. Że gorąco, ludzie niesłowni, leniwi. Nigdy tam nie chodzimy – mówi Matthias.

– Po co przeprowadzać się do innego kraju, jeśli głowę zostawia się u siebie? Uczę się portugalskiego, choć głowa już nie ta, jestem pewna, że mi się uda. Rozmawiam ze wszystkimi sąsiadami. Przyjechałam do Brazylii, bo chcę żyć według reguł tego, nie mojego świata – dodaje Maria.

Inaugurujemy jej księgę gości. Tylko błękitny wzrok Matthiasa powstrzymuje ją od wspólnego wyjścia na sambę. Do nas mówi: – Tam pewnie dla mnie jest za głośno – i skromnie spuszcza wzrok.

Ciężki poranek następnego dnia osładza nam kawa u Marii. Pijemy ją we troje. Matthias od rana chodzi nerwowo po ogródku przed domem. Z każdym telefonem podchodzi co raz bliżej morza. Krzyki po niemiecku zbyt jednoznacznie się nam kojarzą. Uciekamy na plażę. Matthias znajduje nas po dwóch godzinach. Siada na piasku.

P1070936

– Wiecie, Melisa nie znosi szumu fal. Mówi, że nie może przez nie spać. Nienawidzi tego domu. A ja nie cierpię Sao Paulo, monstrualne szare miasto. Siedzi tam już dwa miesiące i mówi, że nie wróci – wzdycha i otwiera piwo. Wczoraj pierwsze piwko otworzył o 11 w drodze ze sklepu stolarskiego (ma warsztat meblarski). Ma na nie specjalny izolator, by w upale się nie grzało.

Siedemnaście nieodebranych połączeń. Jedziemy na inną plażę. Telefon zostaje w domu. Lazurowo, sielsko-anielsko. Po kąpieli Matthias otwiera kolejne piwko. Patrzy w nieokreślony punkt.

– Całe życie marzyłem, by mieszkać w takim miejscu, jak to. A teraz moje życie przypomina koszmar.

x Close

Like Us On Facebook