Ile zostało dżungli w dżungli?

Na kaca najlepsza jest kwaśna trzcina, a na policjantów dobre whisky. Czyli w dżungli Ekwadoru.

Na kaca najlepsza jest kwaśna trzcina, a na policjantów dobre whisky. Czyli w dżungli Ekwadoru.

Trudno spotkać przewodnika z krwi i kości. Przez przypadek poznaliśmy takiego pół godziny drogi od Tena, miasta, które – według folderów różnej maści – stanowi wrota ekwadorskiej dżungli.

Miguel świetnie zna język angielski, ma trzy sklepy, ale jego największą pasją jest włóczenie się po lesie i oglądanie przez lornetkę ptaków. Został przewodnikiem, choć nie przepada za turystami. Wkurzają go Amerykanie, którzy wloką się po puszczy, ubrani w stylu Indiany Jonesa.

P1060210

– Zdobywcy – uśmiecha się. – Ale gorsi są Rosjanie. Czy oni zawsze są tacy spięci? Raz miałem kilku takich bogatych, rzucali studolarówkami w geście wyższości. Wieczorem trzeba było im załatwić grupę dziewczyn. Zarobek był dobry, ale wolałbym szukać z nimi rzadkich gatunków ptaków – mruga okiem.

Idziemy z nim na typowo turystyczną wycieczkę po dżungli. Trzy godziny drogi, żółwie tempo, a Miguel jest w swoim żywiole. Skręca liany, by się na nich pohuśtać. Otwiera łodygę roślin, w której mieszkają jadalne mrówki (odświeżające, o smaku limonki). Wynajduje roślinę, z której robi się kapelusze panamskie. No i słynną trzcinę na kaca. Podobno działa.

P1060214

Po cichu zdradza nam sekrety. – Przecież to żadna tam dżungla. To po prostu tereny, które zostały zalesione dla turystów. Prawdziwa dżungla umiera. Może jest jeszcze gdzieś koło Parku Yasuni. Ale tam was, dziennikarzy nie wpuszczą. Rząd skłócił dwa plemiona Indian, by wprowadzić na tereny dużą firmę naftową. Kto o tym pisze, kto chce z tym walczyć, w dziwnych okolicznościach traci pracę. Albo życie – opowiada.

P1060219

Wieczorem siadamy do wódki i polskich kabanosów. Miguela nie trzeba zachęcać. Ostro krytykuje prezydenta Rafaela Correę. Polityk, który w kontrolowanych w niemal większości mediach, uchodzi za ojca narodu, który naprawił gospodarkę i zbudował drogi, według Miguela jest takim samym zagrożeniem dla dżungli jak dla wolnych mediów.

– Wybudował nam gładkie jak stół drogi w środku puszczy. Nie dla turystów, nie dla Indian, ale dla firm naftowych. Żeby im było łatwiej plądrować. Możecie się zachwycać Ekwadorem, ale u nas panuje ogromna korupcja. Np. policjanci raz w tygodniu przychodzą po haracze do sklepów. Potrafią wlepić mandat za wszystko. Mam z nimi układ, w żadnym sklepie w okolicy nie ma whisky. Tylko u mnie. Wlewam w nich, a potem grzecznie śpią na nocnej zmianie przed moim sklepem. A rano jadą pijani odespać zmianę.

P1060202

Przez kilka miesięcy Miguel pracował w ośrodku dla zwierząt odzyskanych. Jakieś pół godziny łódką w środku lasu. Są tam małpy, tukany, papugi, oceloty. Wszystkie trafiły z rąk kłusowników do domostw bogatych Ekwadorczyków. Maskotki, które pozbawiono normalnej egzystencji. Samo centrum przypomina małe zoo. Wolontariusze je odzyskują i próbują przysposobić do życia w dżungli.

P1060384

– To, co tutaj robią, jest dobre. Ale to walka z wiatrakami. Bo komuś w Europie albo USA zachce się gadającej ary albo paska ze skóry węża i Indianie idą polować. Gdyby nie było popytu, dżungla pełna byłaby różnych gatunków. To jeden ze sposobów na jej ratowanie. Ale najlepszym byłoby wyrzucić stąd kampanie naftowe – mówi Miguel.

P1060257

Sam podjął walkę tylko w przypadku pierwszego punktu. W drugim na razie mu się nie udaje. Jego stary jeep pali 20 litrów benzyny na 100 kilometrów. Połowę baku, który w Ekwadorze kosztuje jakieś 30 złotych. Może kiedyś zmieni auto, nie będzie wspierał tych „pieprzonych kapitalistów”. Najpierw musi zrobić show przed Amerykanami.

 

x Close

Like Us On Facebook