LookInto Americas

Ekwador de luxe, czyli Tren Crucero

Ruszyła maszyna znad Pacyfiku w Andy. Gdzie turystów zabiera ekwadorska lokomotywa

Ruszyła maszyna znad Pacyfiku w Andy. Gdzie turystów zabiera ekwadorska lokomotywa

Nie wiemy, jakby o tym pociągu opowiedział Tuwim, więc będziemy improwizować.

Stoi na stacji lokomotywa
Lekka i zgrabna, lat jej ubywa

Sieć kolejowa w Ekwadorze między 1897 i 1908 rokiem i połączyła dwa najważniejsze wówczas miasta Quito w Andach z Guayaquil niedaleko Pacyfiku. Służyła Ekwadorczykom do czasu, kiedy podupadła pod koniec lat 90. Najpierw dały jej się we znaki silne deszcze z 1982 roku, które zniszczyły odcinek na wybrzeżu między Huigrą a Bucay, a potem powodzie spowodowane El Nino w latach 90. dokończyły dzieła, tak że w 2008 roku funkcjonowało mniej więcej 10 proc. linii kolejowych w kraju.

DSC04362

Od tamtej pory w odnowienie sieci zainwestowano 280 milionów dolarów. Jednak żaden z wagonów nie wiezie Ekwadorczyków z domu do pracy, w odwiedziny do rodziny czy na wakacje. Decyzją rządu, a de facto prezydenta Rafaela Correi, pociągi odrestaurowano dla turystów. Sprowadzono nowe wagony z Madrytu i dopieszczono stare, niektóre nawet stuletnie lokomotywy parowe z Pensylwanii. Czerwone i czarne, cieszą ucho charakterystycznym pogwizdywaniem.

I pełno turystów w każdym wagonie,
Amerykanów wielkich jak słonie

No dobra, nie tylko. Na pokładzie spotkaliśmy też kilku Ekwadorczyków. No i byliśmy my, Polacy. Do Tren Crucero, pociągu, który chętnych zabiera na czterodniową przejazd od wybrzeża do Quito (w sumie pokonują 453 kilometry do jednej z najwyżej położonych stolic świata, 2894 m n.p.m.), wsiedliśmy na jeden dzień.

To najbardziej ekskluzywny z pociągów, które jeżdżą na ośmiu trasach wytyczonych przez Koleje Ekwadorskie (inne są kilkugodzinne, m.in. Pociąg Lodu, Pociąg Wulkanów czy najsłynniejszy Nos Diabła). Rząd uznał, że turyści ożywią biedne andyjskie miasteczka. Rzeczywiście, na każdym przystanku można spotkać co najmniej trzy stoiska z rękodziełem, zdarzy się też jakiś muzykant.

P1060479

A tych wagonów są cztery,
w każdym szmery, bajery

Fakt, wystylizowane barokowo wnętrza zapierają dech. Gdy ktoś się znudzi wyglądaniem za okno przez kotarę jak z Orient Expressu, może przejść do tyłu na wiklinowe kanapy lub – to rzeczywiście jest szał – podziwiać wspinaczkę przez Andy z otwartej platformy na końcu pociągu.

Trasa, którą wybraliśmy, jest najbardziej emocjonująca. Wspinamy się ponad 2,5 tys. metrów na przestrzeni 56 kilometrów. Wijemy się wzdłuż kanionu, przez który płynie rzeka, słońce świeci. Szał. Mijamy widowiskową górę znaną jako Nos Diabła (do niedawna można tu było jeździć na dachach pociągów, ale zbyt wielu nieuważnych turystów spadło i pozbawiło nas tej możliwości).
Za to, byśmy dziś mogli się zachwycać, swoją cenę zapłacili jamajscy niewolnicy zatrudnieni za amerykańskie i brytyjskie fundusze. Najpiękniejszy fragment kolei był zarazem najtrudniejszy do zbudowania – zginęło ich tu prawie 3 tys.

DSC04280

Lecz choć zapłacili tysiąc dolarów
Nie zobaczą Ekwadoru bez retuszu i PR-u

Widoki wspaniałe, bo natura zachwyca. Uwiera nas w podeszwę i trochę w plecy, co opierają się o to krzesełko barokowe, świadomość, że jednak uczestniczymy w jakimś przedstawieniu. Miasteczka są prawdziwe, i ludzie też, kobiety noszą wściekłe kolory, a każdy inny – niebieskie rajstopy, różowe spódnice i pomarańczowe swetry. Ale pasażerowie widzą to tylko przez chwilę. Zanim poczują, gdzie są, czy coś przeżyją, wracają do klimatyzowanych wnętrz i zimnej frappe podawanej przez stewarda, który mówi po angielsku. Widzą Ekwador przez bardzo grubą szybę. Jakby oglądali film w takim luksusowym 4D.

Wysiadamy w Riobambie. Nasi współtowarzysze, którzy na zbyt ciekawych siebie i świata nie wyglądają, po drodze miną dziesięć wulkanów. Za cztery dni zapłacą 1,2 tys. dolarów. Najwyżej wjadą na wysokość 3609 metrów w Urbinie. Tu zobaczą się  z naszym i Waszym dobrym znajomym – Baltazarem Uschką. Pamiętacie? Ostatni lodziarz Ekwadoru, który po lodowe bloki wspina się na wulkan Chimborazo. Będzie do nich machał ręką szczerząc nadpsute zęby w niepowtarzalnym uśmiechu. Czy nie lepiej złapać go, gdy pogania osły na wulkanie?

P1060491

 

x Close

Like Us On Facebook