poniedziałek, 16 czerwca 2014

Mawazine- Pod Gwiazdami Maroka

Witam po dłuższej przerwie. Kilka dni temu wróciłem z mojej pierwszej wyprawy do Afryki!

Ach, co to była za podróż! Maroko przez prawie 2 tygodnie zachwycało mnie na każdym kroku. Afryka ma swój niepowtarzalny rytm, który wzbogacony kolorami, zapachami, ale przede wszystkim ludźmi tworzy niepowtarzalną mieszankę. Marokańczykom śmieją się oczy. Bije od nich prawdziwa radość, życzliwość i zainteresowanie z jakim nie spotkałem się już od dawna. Szczególnie widoczne było to podczas Festiwalu Mawazine Rhythms of the World- głównego celu mojej wyprawy. Pojechałem na niego w roli dziennikarza. Wydarzenie organizowane rokrocznie przez Króla Maroka Mohammeda VI ma za zadanie promować pozytywny wizerunek tego kraju na arenie międzynarodowej. Poprzez muzykę zwracana jest uwaga na takie wartości jak otwartość, dostępność, tolerancja czy tradycja.

Darmowy wstęp na koncerty takich gwiazd jak Alicia Keys, Ricky Martin czy Justin Timberlake przyciągnął tłumy Marokańczyków i często stanowił jedyną szansę na zetknięcie się na żywo z prawdziwymi legendami muzyki. To było niesamowite! Ludzie śpiewali, tańczyli, unosili plakaty z nazwiskami artystów. Wszyscy razem wyruszyliśmy w muzyczną podróż, pod rozgwieżdżonym, marokańskim niebem. Całe miasto, począwszy od młodego chłopaka w kraciastej koszuli, który częstował mnie na targu daktylami, przez dziennikarzy z całego świata na konferencjach prasowych żyło tym wydarzeniem. Mawazine to jedna z najpiękniejszych wizytówek Maroka ostatnich lat. To festiwal z misją, który otwiera oczy świata na ten kraj.

Gorące słońce Rabatu, siedmioosobowa wyprawa samochodem po koncercie z prędkością znaną już tylko Simo, marmurowe posadzki hoteli, pierwsza kulinarna przygoda z tajine, uliczni śpiewacy z Afouss Baba, wąż w Meknes, Muezzin, którego śpiew o 3 nad ranem obudził mnie w Fezie. Bose dzieci, kruszące się ściany w wąskich ulicach, osły, konie, odgłosy świerszczy za oknem podczas drogi do Chefchaouen w górach Rifu i latarnia na plaży w Tangerze, rozświetlająca drogę swoim zielonym światłem.

To była wyprawa pełna wspomnień, które a zawsze zatrzymałem na 4000 tysiącach zdjęć, dziesiątkach stron notatek i w śmiejących się oczach Marokańczyków. Więcej niebawem.

Świat jest piękny. Pozdrowienia z Londynu 




W hotelu w Fezie
W drodze


A włosy rozwiewał mi afrykański wiatr



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz