M.Zuiko Digital ED 300 PRO

Dobas

M.Zuiko Digital ED 300 PRO

M.Zuiko Digital ED 300 1:4 PRO

Dobas

M.Zuiko Digital ED 300 1:4 PRO

proofy – srufy

Dobas

proofy – srufy

Zależna w podróży

Zamiast podsumowania: Teksty na blogu, które chcieliście olać (ale ja wam nie dam!)

Zdaje się, że trzeba się z tym pogodzić. Rok dobiega końca. Gdy czytacie te słowa pakuję się właśnie na swój ostatni tegoroczny wyjazd – do Czech. To był bardzo, bardzo dobry rok!   Rok w liczbach 151 dni w podróży – no i po co ja płacę czynsz za mieszkanie?...

Zależna w podróży

Szalone restauracje we Lwowie, czyli gdzie zjeść, by nie umrzeć z nudów

Dlaczego Lwów cieszy bardziej niż Paryż? Bo w Paryżu, Londynie czy w Rzymie, by zjeść obiad muszę przełknąć głośno ślinę i zainwestować tyle, ile w Polsce starcza mi na 3 dni. W konsekwencji moja wystawna kolacja to curry lub hamburger z budki na ulicy. Tymczasem we Lwowie sprawa wygląda inaczej....

Zależna w podróży

Maroko: 9 miejsc, w które chciałabym wrócić

Gdy jechałam do Maroka, moje oczekiwania wobec tego kraju były bardzo wysokie. Północna Afryka, kraj pustynny, jedne z najważniejszych miast świata, jeśli chodzi o historię kultury. Do tego mit backpackerskiej wolności, wspaniałe góry i setki kilometrów wybrzeża. Niestety, zawiodłam się – słynna berberska gościnność okazała się sprzedana w imię komercji...

Zależna w podróży

Luftlmalerei: Bawarski street art

Wychodzę z pociągu na stacji Garmisch-Partenkirchen i chwiejnym krokiem idę tam, gdzie wydaje mi się, że powinno być centrum. Plecak na plecach ciąży bardziej niż zwykle, w głowie szumi od niewyspania. Jeszcze kilkanaście godzin temu byłam w Krakowie. W międzyczasie zaliczyłam: autobus do Katowic, autobus do Wiednia, pociąg do Monachium...

Zależna w podróży

16 rzeczy, które musisz wiedzieć, zanim pojedziesz na jarmark w Dreźnie

Wczoraj, 13 grudnia, wielbiciele podróżowania dostali wspaniały przedwigilijny prezent. Wróciły, zawieszone w marcu 2015 roku, bezpośrednie połączenia kolejowe pomiędzy Wrocławiem i Dreznem. Podczas gdy ja, jeszcze tydzień temu, pokonywałam tę trasę w 5 godzin i w międzyczasie przesiadałam się cztery razy, teraz można wygodnie wsiąść w stolicy Dolnego Śląska i...

Zależna w podróży

Sycylia: noclegi. Hotele, agroturystyki, hostele, pensjonaty

Najczęstsze maile, które od was dostaję, to pytania o polecane przeze mnie noclegi na Sycylii. Sumiennie staram się na nie odpowiadać, ale czasem nie mam czasu, czasem wam się nie chce napisać. Niepotrzebnie otwieramy maile, skoro wszystkie sprawdzone przeze mnie hotele, pensjonaty, apartamenty i hostele mogę zgromadzić w jednym miejscu....

Zależna w podróży

9 miejsc w Polsce, gdzie warto schować się przed światem

Grudzień na dobre rozsiadł się na progu mojej kamienicy. Z przechyloną na bok czapką Mikołaja, chwiejącą się panną pod pachą i z papierosem w ustach, przygarbił się wygodnie, rozkładając przy tym nogi na boki. Klnąc po angielsku, otworzył ruskiego szampana, po czym odpalił petardę i rzucił pod nogi, akurat przechodzącej...

Zależna w podróży

Fragmenty z kazachskich dróg II

Wycieczka autobusowa Pierwsza w nocy, ciasny autobus trzęsie się na prawo i lewo. Prędkościomierz na komórce pokazuje trzydzieści kilometrów na godzinę, momentami zwalnia do dwudziestu. Droga albo jest w remoncie, albo jej nie ma wcale. Ciemno. Żadnych lamp czy latarni. Wysilam wzrok, by przekonać się, że jestem na pustyni. 15...

Zależna w podróży

Jadą w podróż poślubną dookoła świata! Dzisiaj!

Rok temu przeczytałam w internecie artykuł o tym, że para blogerów wybiera się w podróż poślubną dookoła świata. Zainteresowało mnie to głównie z jednego powodu – tydzień wcześniej napisali świetny tekst o zaręczynach w Bolonii, czyli – dobrze to wiecie – w moim ukochanym mieście. Dwa miesiące później się poznaliśmy...

Zależna w podróży

Fragmenty z kazachskich dróg: autostop

I. Z rodzinką do kanionu Po przebudzeniu na pustyni zwijamy namiot. Wkładamy na plecy swoje kilkanaście kilo i zdeterminowani idziemy przed siebie. Co kilkaset metrów oglądamy się na główną drogę. Niech ktoś w końcu pojedzie! Jak pojedzie, to na pewno podwiezie, przecież nie byłby taki. Nadjeżdża samochód, którego nie powstydziłby...

Zależna w podróży

Fragmenty z kazachskiej drogi: autostop

I. Autostop do kanionu Po przebudzeniu na pustyni zwijamy namiot, wkładamy na plecy swoje kilkanaście kilo i zdeterminowani idziemy przed siebie. Co kilkaset metrów oglądamy się na główną drogę. Niech ktoś w końcu pojedzie! Jak pojedzie, to na pewno podwiezie, przecież nie byłby taki. Nadjeżdża samochód, którego nie powstydziłby się...

Książka, już prawie…

Dobas

Książka, już prawie…

Ice diving

Dobas

Ice diving

Zależna w podróży

Czy lwowska kawa jest lepsza?

Jednym z najważniejszych elementów kultury Lwowa są kawiarnie i związane z nimi zwyczaje. To tutaj rozwinęła się jedna z najznakomitszych kultur kawiarnianych w Europie. Tu nieprzerwanie od XVIII wieku intelektualiści spotykają się w licznych lokalach i nad kawą debatują o polityce, literaturze i nauce. Stąd w końcu pochodzi twórca pierwszej...

Zależna w podróży

12 powodów, dla których musisz zobaczyć Palermo

Chodzimy ciemnymi ulicami Palermo. Gdzieniegdzie nieproszony mężczyzna proponuje nam odprowadzenie pod mieszkanie, popilnowanie samochodu czy przyniesienie biletu parkingowego. Chcemy tylko, by dał nam spokój. Domy są poniszczone, na ścianach pamiętających zniszczenia II wojny światowej umieszczone zostały wątpliwej jakości, często wulgarne, graffiti. Czerwone światła jakby nie mają znaczenia, pasy ruchu zostały...

Zależna w podróży

Izrael: 10 miejsc, które zwaliły mnie z nóg

Rok temu o tej porze szykowałam się do mojej najważniejszej wycieczki 2014 roku. Do Izraela! Choć szykowałam się, to może za dużo powiedziane. Ot, podczytywałam powieści, oglądałam filmy i spokojnie czekałam na wyjazd. Nie spodziewałam się, że Izrael okaże się atrakcją roku. Okazał! Słuchajcie żaden kraj w historii moich podróży...

Zależna w podróży

Wschowa: Cmentarz, co to nie katolicki

Mamy szczęście. Już drugi rok pod rząd jadę na Wszystkich Świętych do Leszna, a po lewej i prawej stronie wokół torów rozpościerają się oszałamiające jesienne widoki. Słońce doświetla złociste kolory, przez drzewa padają pojedyncze promienie słońca akurat na najskrajniej chowane przez las sekrety. Aż mnie kręci, by szybko wskoczyć na...

Zależna w podróży

Apeniny północne: Wędrowałam w krainie kasztanów

Wychodzimy z samochodu, bierzemy z bagażnika plecaki. Sprawdzamy wodę, pakujemy kanapki i zostawiamy auto. Szczęśliwi patrzymy dookoła. Przed nami rozciągają się Apeniny. Dziesiątki szczytów górskich, z których najwyższe przekraczają 2000 metrów. Pogoda jak marzenie, słońce sprzyja robieniu zdjęć, a drzewa i krzewy powoli się czerwienią. Wygląda na to, że będzie...

Suwalszczyzna: ten dzień, który nie wyszedł

Zależna w podróży

Suwalszczyzna: ten dzień, który nie wyszedł

Optimus Crux

Dobas

Optimus Crux

Zależna w podróży

10 najważniejszych punktów podróży po Kazachstanie

Wróciliśmy! Cali, zdrowi i niepokłóceni, po miesiącu poza domem, weszliśmy do krakowskiego mieszkania po to, by rzucić się do łóżka i odespać podróż. Kazachstan uznajemy za zwiedzony przynajmniej w części. Było wiele świetnych momentów, trochę miejsc, które zapamiętamy na zawsze, trochę też zawodów. Kraj jest olbrzymi, a my przez niecały...

Kaplica czaszek Kudowa-Zdrój

SISTERS92

Kaplica czaszek Kudowa-Zdrój

BANITA

Gorlice – biegowe impresje

Tekst powstał w trakcie jazdy dookoła Polski, tuż po wizycie u rodziców. Opublikowany miał być w trakcie mojego pobytu na Islandii. Losy tak się jednak potoczyły, że nie byłam w stanie myśleć o blogu. Może i dobrze, że nie opublikowałam tego tekstu wcześniej. W tych impresjach dużo myślałam o moim dzieciństwie i rodzicach. I myślę, że idealnie nadaje się,  by go opublikować teraz, w tym najtrudniejszym, w dotychczasowym moim życiu, czasie, czasie żałoby. O Gorlicach, o dzieciństwie, o mamie i o tacie, którego już nie ma. Zwykle zaczynam zaznajamianie się z jakimś miejscem od porannego biegu. Oswajam się w ten sposób z nową przestrzenią, zaprzyjaźniam, z tą starą kiedyś już poznaną również. Potem mogę zwiedzać ją już na wiele innych sposobów. Pierwszy kilometr Wybiegam z klatki i nie do końca wiem, w którą biec stronę. Tyle lat minęło od momentu kiedy wyprowadziłam się stąd. Najlepiej w kierunku ulicy Kochanowskiego, a potem Sękowej, radzi mama. Wprawdzie ona nie biega, ale wie, gdzie w mieście można liczyć na bezruch i spokój ulicy. Ja nie wiem. Nie mieszkam tu od 14 lat i rzadko bywam. Ostatni raz biegałam tu chyba, gdy byłam w ósmej klasie szkoły podstawowej. Taki krótki epizod sportowy. Ale co to było za bieganie. Wybiegałyśmy we dwie z przyjaciółką, robiłyśmy jedno lub dwa okrążenia wokół parku (pewnie nie więcej niż trzy kilometry), a potem siadałyśmy na naszym „kamieniu dumania” i starałyśmy się zadośćuczynić nazwie głazu. Biegnę ulicą, którą tyle razy wracałam ze szkoły, a potem mijam stary dom, w którym spędziłam część dzieciństwa po przeprowadzce z Gdyni i dalej drogą, którą jako siedmiolatka przemierzałam rowerem w te i we w te. Od czasu do czasu tylko mama pozwalała wyjechać mi poza jej obręb. Na jej końcu znajduje się górka, z której razem z tatą zjeżdżałam na sankach. Na tej ulicy kończył się wówczas mój świat Drugi kilometr Dziś ten świat poszerzam. Mijam dom przyjaciółki z dzieciństwa, z którą jako dzieciaki robiłyśmy mnóstwo psikusów. Szpital i przychodnię, do której często chodziłam, by wycyganić zwolnienie, które miało uchronić mnie przed pójściem na lekcje. Na wagary chodzić nie mogłam. Należałam do grona „pechowców”, które uczyły się w tej samej szkole, w której pracował jeden z rodziców. Trzeci kilometr Droga zaskakuje mnie. Wiem, że wszystko szybko się zmienia, ale w tym miejscu, gdy byłam tu po raz ostatni, nie było asfaltu. A tam dalej nie było w ogóle domów i wydawało się, że po horyzont rozciągają się pola. Teraz przemykałam przez zabudowaną przestrzeń, która we wspomnieniach wyglądała zupełnie inaczej. Przypomniałam sobie jak jeździłam tą drogą rowerem. Mieliśmy takie rodzinno-przyjacielskie miejsce, w którym spotykaliśmy się z przyjaciółmi rodziców i ich dziećmi nad rzeką Sękówką. Czasem jechałam tam sama i uśmiechnęłam się do siebie na myśl jaka ta droga wydawała mi się wówczas długa. Wtedy rowerem w jedną i drugą stronę to była wyprawa. Dziś nią biegnę i wydaje mi się taka krótka. Przestrzeń i odległość zawężają się wprost proporcjonalnie do lat i do kilometrów, które udało nam się przebyć. Czwarty kilometr Jest i drewniany kościółek św. Filipa i Jakuba w Sękowej, do którego jako dziecko przyjeżdżałam z rodzicami, jeszcze nim znalazł się na liście UNESCO. Lubiłam to miejsce. Fascynowała mnie drewniana zabudowa. Lubiłam wpatrywać się w wieżyczki i opierać o drewniany, lekko spróchniały płot. Potrafiłam przez całą mszę wypatrywać obecności korników albo gapić się w zieloną, krótko ściętą trawę wokół kościółka. Nie do końca pamiętam jego wnętrze. Próbuję sobie przypomnieć, ale jedynie jestem w stanie sięgnąć pamięcią do słów innych, którzy wspominali jak mocno wnętrze zostało zdewastowane w czasie słynnej Bitwy pod Gorlicami w czasie I wojny światowej. Mijam go w pewnej odległości, ale widzę, że od czasów mojego dzieciństwa nic się tu nie zmieniło. Całe szczęście pewne rzeczy pozostają przez lata takie same. Piąty kilometr Już niedaleko. Mam wrażenie, że słyszę szum rzeki i małego wodospadu, nad którym spędziłam tyle godzin i dni. Tu, w wakacje był mój mały świat. Przed oczami przemykają teraz obrazy i widzę siebie wchodzącą z kołem ratunkowym do wody, a potem skaczącą z kamienia „na deskę” albo polującą na skaczące przy wodospadzie rybki. Próbowaliśmy je łapać rękami, prześcigając się w zwinności i szybkości. Nigdy jednak nie robiliśmy im krzywdy. Prawie czuję zapach świeżych zielonych ogórków i pomidorów, które rodzice zawsze przygotowywali na przekąskę do kanapek, gdy jechaliśmy na cały dzieńm by powylegiwać się nad rzeką. Niemal czuję ich zapach. Dziś już takich prawie nie ma. Nie pamiętałam wówczas morza i nie tęskniłam za nim tak, jak w późniejszych latach. Przypominają mi się też zdjęcia powklejane w albumie mamy. Ja, kilkulatka pozująca do zdjęć na kocu nad rzeką niczym mała modelka. Dziadek nazywał mnie wtedy Miss Sękówki. Szósty kilometr Dociera do mnie jak często niewiele wiemy o miejscu, w którym mieszkamy i o jego okolicach. Jako dzieciaki i nastolatki z reguły interesuje nas coś zupełnie innego. Na tym szóstym kilometrze zorientowałam się, że nigdy do tego miejsca nie dotarłam. Wieś Sękowa kończyła się dla mnie przy moście nad rzeką. Dalej nigdy nie pojechałam. Nie mogę się nadziwić teraz, że nie ciekawiło mnie, co jest za mostem, bo przecież nawet tam, rzeka mogła wyglądać inaczej. Siódmy kilometr Po lewej stronie mijam miejsce znajdujące się na trasie Karpacko-Galicyjskiego Szlaku Naftowego. O tym, że Gorlice były kolebką przemysłu naftowego i że to właśnie w Gorlicach zabłysnęła pierwsza uliczna lampa naftowa wiedziałam od dziecka. Wówczas jednak turystyczny szlak naftowy nie istniał i nie miałam pojęcia, że w tak wielu miejscach można trafić na stare szyby naftowe czy miejsca pierwszych tzw. kopanek. Teraz mijam tablicę pamiątkową i ładnie zagospodarowany fragment zieleni, na którym stoi. Dobiegam do drewnianego mostku wciąż nie mogąc się nadziwić, że przez tyle lat mieszkania w Gorlicach, nigdy tu nie dotarłam. Zresztą nie tylko tu, ale i w wiele innych miejsc z niezwykle ciekawą historią. W końcu zaawróciłam. Nie tylko w drogę powrotną do domu, ale i w kolejne wspomnienia z dzieciństwa i w rozmyślania o tym jak często niewiele wiemy o miejscu, w którym mieszkamy. Po raz pierwszy od wielu lat poczułam się tu jak w domu, czułam się znów jak dziecko i byłam szczęśliwa. Obiecałam sobie, że wrócę w odwiedziny do rodziców najszybciej jak się da i że będę przyjeżdżać w Beskid Niski znacznie częściej niż do tej pory. Pamięci Taty The post Gorlice – biegowe impresje appeared first on B*Anita Blog.

Wrześniowym Magazyn Turystyki Górskiej – cały numer poświęcony Tatrom

Obserwatorium kultury i świata podróży

Wrześniowym Magazyn Turystyki Górskiej – cały numer poświęcony Tatrom

Wydanie praktycznie w całości poświęcone jest Tatrom. Moją uwagę najbardziej przyciągnęła okładka a na niej Orla Perć. Nie dlatego, że jestem nią zainteresowana pod względem zdobycia bo nawet jeżeli, to kilka lat przygotowań przede mną. Orla Perć przyciąga jak magnez. Ludzie wręcz stawiają sobie za zadanie życiowe ją zdobyć. Tylko czy mają pojęcie jaką trasę muszą przejść, pomimo tego, że trudną? Bo owe stwierdzenie jeszcze nie wykazuje jak bardzo trzeba być doświadczonym i mieć pojęcie o wspinaczce.  Na samym początku gdy przeglądam magazyn uwagę moją przyciąga artykuł Doroty Rakowicz na temat śmierci Olka Ostrowskiego. Z odpowiednim smakiem został napisany, gdyż tyle było niepotrzebnego krzyku i sporów po tej tragedii, że czytanie kolejnego tekstu w formie tysiąca pytań byłoby dla mnie męczące. Olek Ostrowski od dziecka był zafascynowany górami nartami. Cieszył go ogromnie fakt i zawsze to podkreślał, że urodził się i żył w Bieszczadach. Śmierć Olka była trudnym egzaminem dla wszystkich, najtrudniejszym dla rodziny i tych, którzy byli praktycznie obok a nie mogli więcej pomóc. Dorota wspomina rozmowy z Andrzejem Bargielem w artykule. Nie zgadzam się jedynie z podejściem Tomka Mackiewicza, bo na Facebooku dokładnie śledziłam wpisy po tragedii i bardziej wyglądały na próbę bycia jednostką heroistyczną, gdzie pomoc była na drugim planie. Ale to moje zdanie. Olkowi należy się minuta ciszy, a nie przekrzykiwania. Poszedł na chwilę pojeździć na nartach w Karakorum. Miało go nie być chwilę … Następnie wartym uwagi tekstem jest wypowiedź Romana Bargieła, prezesa PTTK na temat schronisk w górach. O tym jak część z nich pełni rolę zaniedbanych miejsc, gdzie tłumami przechodzą ludzie zostawiając negatywne emocje. A przecież atmosferę budują także ludzie. I o tym właśnie przeczytacie. Jak nie do końca ważne jest czy schronisko jest z drewna czy innego budulca, a kto nim zarządza i opiekuje się swoimi przybyszami. Słowackie Tatry i Skrajne Solisko. Obserwacje wodospadu Wielka Siklawa, wspinaczka sprzed 50 lat, Łomnica i Kieżmarski Szczyt, Mała Wysoka, Otargańce, Polak-Słowak dwa bratanki, a także o tym co przyciąga turystów do Tatr przeczytacie w tym wydaniu. Moją największą uwagę przyciągnęły kolejno niżej opisane teksty i postaram się wam je ciut scharakteryzować. Gdzie iść w Tatry? Co jest trudniejsze a na co będę w stanie jednak wejść? Albo gdzie lepiej nie iść by się nie rozczarować, że chęci duże, a sił brak? W artykule TOP 10 tatrzańskich szlaków dowiecie się dużo na ich temat. Wyróżniono według redakcji na podstawie konsultacji z ludźmi gór 10 miejsc wartych uwagi. Nie są to koniecznie komercyjne, najbardziej znane szlaki. Skupiono się tu na krajobrazie, poziomie trudności a także charakterystyce danego miejsca. Przyznam o kilku nie wiedziałam, może coś tam słyszałam. Nawet dla poszerzenia własnej wiedzy warto zapoznać się z tym artykułem. Na Gęsią Szyję naprawdę warto się wdrapać, bo widok z niej jest jeszcze lepszy niż z Rusinowej Polany. Fot. Michał Sośnicki Na ogromną uwagę zasługuje tekst na temat Orlej Perci pt. „Taka z nas słaba płeć”. Trzy przyszłe przewodniczki tatrzańskie podejmują wyzwanie Orlej. Nie na czas, nie dla pokazania się. One muszą ją dobrze znać, by móc tą wiedzę przekazywać także innym. Miało być ich więcej, zostały trzy. Przeczytacie cały plan pań na zdobycie Orlej Perci. Pokazują na co zwrócić uwagę, co może być najtrudniejsze, jak do tej wspinaczki podejść. Podoba mi się ich rozsądek i precyzyjny opis działań. Tyle ludzi traktuje Orlą jak wyzwanie, by pokazać innym, że potrafią a to nie o to chodzi. Dokładne czasy przejść, rozpiska, sprzęt i nastawienie psychiczne. I żadna z nich nie założyła się z nikim o … piwo, że to zrobi. Przeczytacie artykuł, będziecie wiedzieli o czym piszę. Zostajemy w temacie Orlej. Czytam wywiad z Andrzejem Maciatą – ratownikiem TOPR. Pada tu bardzo wele ważnych kwestii o jakich turyści zapominają podczas wypraw górskich. TOPR za niedługo będzie traktowany jako taksówka. Bo się zmęczyłam, bo zapomniałem się ubrać, bo nie wiedziałem. Ratownik mówi, że to norma. Nie dziwi go to, bo zawsze takie sytuacje się zdarzają, ręce wszystkim opadają – no ale co zrobisz?. Przeczytajcie o ludzkiej głupocie, nieumyślności a także swobodnym podejściu do trudnego tematu gór. Zostało tu przytoczonych wiele ważnych zachowań. Jak się przygotować na upalne dni? Co robić jak w górach złapie nas burza? Jak uniknąć problemów na szlaku i po co nam np. czołówka w górach? Swoboda i merytoryka wypowiedzi ratownika TOPR bardzo przypadła mi do gustu. Konkretne i na temat! Najbardziej popularny wśród tłumów, które co roku atakują Zakopane jest Giewont i Kasprowy Wierch. I tu mamy na temat królewskiego duetu świetny artykuł. Poczytacie sobie o tych szczytach w aspekcie humorystycznym – bo kto nie widział klapek czy szpilek na Giewoncie? albo marudzeń przy kolejce na Kasprowy?. Autorka artykułu skupia także uwagę na uroku tych miejsc. Bardzo trafnie przedstawia wszystkie naj, które interesują prawdziwego wędrowca a nie panią w miniówce i sandałkach. Warto poczytać, bo oba szczyty są na wyciągnięcie ręki, tak naprawdę dla każdego. Tomasz Rzczycki spisał swoje spostrzeżenia na temat Doliny Kościeliskiej. Widzimy tu dwa oblicza. Miejsca, które przyciąga i miejsca, które odstrasza. Zdania są podzielone i słusznie. Przecież początkowy 40 minutowy spacer z Kir polega na podziwianiu wymarłego lasu i pustej polany. Na szczęście Dolina Kościeliska kryje w sobie wiele niespodzianek i atrakcji. Tu nie trzeba być wspinaczem, bo można przejść się na spacer w cudownych okolicznościach. Zobaczyć jaskinie. Pójść na Halę Ornak do fajnego schroniska. Na koniec z przeczytałam o softshell-ach – a dokładniej w wydaniu dwóch nogawek. O kurtkach się słyszy, czyta wiele. Czas na spodnie i wyjaśnienie czym jest ta tkanina zwana softshell-em. Jakie ma właściwości, w czym się sprawdzi? Oprócz tego poznacie kilka modeli spodni wraz z ich charakterystyką. W końcu może niektórzy zrozumieją, że nie muszą kupować spodni do wspinaczki a po prostu do trekkingu. Na rynku mamy wiele modeli, które są dostosowane do odpowiednich kategorii. Inne spodnie mamy do pieszych wędrówek, inne do wspinaczki. W sumie dobrze byłoby o tym wiedzieć. Podsumowując to wydanie. Temat główny to Tary. Ciekawie i merytorycznie poczytacie o wielu szlakach. Dużo uwagi poświęcono Orlej Peri i bardzo dobrze, oby jak najwięcej chętnych na ten szlak poczytało o nim. Kategoria: Góry Tagged: magazyn turystyki górskiej, nmp magazyn, npm wrzesień 2015, olek ostrowski wspomnienie, orla perć

Odczepcie się! Nigdzie nie jadę!

Zależna w podróży

Odczepcie się! Nigdzie nie jadę!

Szkoła ekoturystyki. Lekcja pierwsza – nocleg ekologiczny

Zależna w podróży

Szkoła ekoturystyki. Lekcja pierwsza – nocleg ekologiczny

Jura - polish heaven for climbers ;)

coffe in the wood

Jura - polish heaven for climbers ;)