Ania i Marta - Odjechane
Nepalskie dusze chodzą innymi drogami ...
Do Paśupatinath – najświętszej świątyni Śiwy mogą wejść tylko wyznawcy hinduizmu. Największe wrażenie zrobiło na nas to, co się pod świątynią dzieje. Znajduje się tu najsłynniejsze w Nepalu miejsce, gdzie odbywają się ceremonie pogrzebowe. Tu pali się ciała zmarłych. Według religii hinduistycznej – po śmierci ciało powinno zostać spalone i wrzucone do świętej rzeki – co ma zapewnić zbawienie, a więc możliwość reinkarnacji.Ania: To dziwne uczucie, jakiego wcześniej nie doświadczyłam. Jest brudno, wokół chodzą krowy, małpy – i przede wszystkim ten unoszący się w powietrzu czarny dym. Ten dym obezwładnia. Jest wszędzie: wchodzi w nozdrza, po kilku chwilach przesiąkają nim włosy, ubranie. Gryzie, dusi tak, że nie możesz oddychać. Marta: Gdy weszłyśmy, podszedł do nas młody 16 - letni chłopak i zaproponował, że może być naszym przewodnikiem. Nie narzucał się. Powiedział że opowie nam o wszystkim, co nas interesuje, a zapłacimy według naszego uznania. Dzięki niemu dowiedziałyśmy się, jak wygląda rytuał palenia ciał. Po śmierci ciało zmarłego powinno zostać jak najszybciej poddane kremacji – dlatego miejsce to jest otwarte bez przerwy, a stosy płoną niemal całą dobę. W ceremonii uczestniczą bliscy zmarłego – ale pogrzebem zajmuje się zazwyczaj najstarszy syn i mistrz ceremonii. Syn najpierw wchodzi do rzeki i obmywa siebie, a następnie obmywa stopy i twarz zmarłego. Teraz obchodzi ciało zmarłego trzy razy i jako pierwszy podpala ciało bliskiego – zaczynając od ust. Dalsze czynności wykonuje mistrz ceremonii- czyli odpowiednik naszego grabarza. Przykrywa on ciało deskami i czeka, aż spali się całkowicie. Dopiero potem cały popiół wrzuca do rzeki. Syn goli się, wkłada białe szaty i idzie na do klasztoru, gdzie przez trzynaście dni modli się, aby dusza bliskiego mogła odrodzić się w dobrym nowym wcieleniu.Ania: Ciało zawinięte jest dokładnie w płachty materiału, a wiec na szczęście nie musiałyśmy go oglądać. Zdziwiło nas, że Nepalczycy mają zupełnie inny stosunek do śmierci. Widziałyśmy tam klika par, które wyglądały jakby w tym przygnębiającym dla nas miejscu były na randce, a oglądanie ceremonii było dla nich rozrywką. Tuż obok, gdzie palone są ciała mieści się hospicjum, a okna budynku wychodzą właśnie na stosy. To też trudno zrozumieć – świadomość, że ludzie którzy w nim leżą i sami oczekują na śmierć patrzą przez cały czas na płonące ciała dla mnie była bardzo przygnębiająca. I jeszcze małe dzieci, które z linkami wchodzą do brudnej rzeki. Jak powiedział nasz przewodnik: szukają cennych przedmiotów, które mogły zostać po zmarłym ( głównie złotych zębów lub biżuterii).Jest to dla nich pewnego rodzaju sposób zarobku.Marta: Mimo dziwnego, gryzącego, duszącego zapachu udało nam się wytrwać do końca ceremonii pogrzebowej. Potem czym prędzej poszłyśmy do hotelu wziąć prysznic – bo cale nasze ubrania i włosy były nim przesiąknięte. Wejście na teren, gdzie pali się ciała kosztuje 1000 rupii czyli ok. 10 dolarów, ale warto to przeżyć.