Jeśli jutra miałoby dla mnie nie być

PODRÓŻE DZIEWCZYNY SPŁUKANEJ

Jeśli jutra miałoby dla mnie nie być

Wolontariat w Indiach, Kerala. Czyli od raju do piekła

PODRÓŻE DZIEWCZYNY SPŁUKANEJ

Wolontariat w Indiach, Kerala. Czyli od raju do piekła

Dzień doskonały na Goa. Plaża Vainguinim

PODRÓŻE DZIEWCZYNY SPŁUKANEJ

Dzień doskonały na Goa. Plaża Vainguinim

Aparat na podróż

PODRÓŻE DZIEWCZYNY SPŁUKANEJ

Aparat na podróż

Dobrze mieć znajomego na Goa

PODRÓŻE DZIEWCZYNY SPŁUKANEJ

Dobrze mieć znajomego na Goa

Najlepsze z najlepszych – Czyli ulubiona trójka blogów podróżniczych

PODRÓŻE DZIEWCZYNY SPŁUKANEJ

Najlepsze z najlepszych – Czyli ulubiona trójka blogów podróżniczych

Bombaj, czyli pierwsze zderzenie z Indiami

PODRÓŻE DZIEWCZYNY SPŁUKANEJ

Bombaj, czyli pierwsze zderzenie z Indiami

Drożdżówki i dyskoteka. Prowansja się bawi

PODRÓŻE DZIEWCZYNY SPŁUKANEJ

Drożdżówki i dyskoteka. Prowansja się bawi

Nowy dom, stary rower i morderstwo w Paryżu. Vaison-la-Romaine

PODRÓŻE DZIEWCZYNY SPŁUKANEJ

Nowy dom, stary rower i morderstwo w Paryżu. Vaison-la-Romaine

Prezentacje styczeń-luty 2015

PODRÓŻE DZIEWCZYNY SPŁUKANEJ

Prezentacje styczeń-luty 2015

Kelnerka, kelnerka i kelner. Czyli Lyon część druga

PODRÓŻE DZIEWCZYNY SPŁUKANEJ

Kelnerka, kelnerka i kelner. Czyli Lyon część druga

Podróżniku, dlaczego w ten sposób?

PODRÓŻE DZIEWCZYNY SPŁUKANEJ

Podróżniku, dlaczego w ten sposób?

Londyn, Paryż i część pierwsza Lyon.

PODRÓŻE DZIEWCZYNY SPŁUKANEJ

Londyn, Paryż i część pierwsza Lyon.

Podsumowanie roku 2014

PODRÓŻE DZIEWCZYNY SPŁUKANEJ

Podsumowanie roku 2014

Dlaczego Polki kochają obcokrajowców?

PODRÓŻE DZIEWCZYNY SPŁUKANEJ

Dlaczego Polki kochają obcokrajowców?

To, że Polki uwielbiają obcokrajowców jest faktem nie podlegającym dyskusji. Możemy się kłócić, zaprzeczać, protestować, ale tłumy kobiet otaczające Hiszpanów na dyskotekach, dziewczyny zagadujące Anglików w pubach, dziesiątki związków powstałych podczas trwania wymiany Erasmus, mówią same za siebie. Skąd bierze się ta fascynacja?EGZOTYKAWiadomo, że to co nieznane ciągnie najbardziej. Nowy dla nas język, kultura, niespotykany typ urody. Jeden z amerykańskich portali randkowych przeprowadził ostatnio badania wykazujące, iż znacząca większość z nas zdecyduje się raczej odpowiedzieć na wiadomość od osoby innej rasy niż naszej własnej. Tak więc białych mężczyzn najbardziej wizualnie pociągały kobiety z Azji Północno-wschodniej, mężczyzn czarnych latynoski, a Azjatów zarówno z Azji Północno-wschodniej jak i Południowej kobiety białe. Co ciekawe, mężczyźni wszystkich ras byli najbardziej skłonni do podtrzymania stałej relacji z kobietą z Azji Południowej, a najmniej z kobietą rasy czarnej. Kobiety wszystkich ras za najbardziej atrakcyjnego uznały mężczyznę rasy białej. Być może powód leży w naszej, jako gatunku, potrzebie wymiany genowej. Może w zwykłej ciekawości. Z pewnością przyciąga nas wszystko co inne, jednak tego typu dane w równym stopniu pokazują nadal silne oddziaływanie stereotypów rasowych, które każą nam utożsamiać daną rasę z takimi, a nie innymi cechami charakteru. Fakt wybierania przez mężczyzn kobiet o urodzie azjatyckiej pokazuje nie tylko ich zamiłowanie do egzotyki, lecz również powielanie stereotypu o spokojnym, oddanym charakterze kobiet z tego regionu. Również wybór mężczyzn białych sugerować może kojarzenie tego koloru skóry z sukcesem, bogactwem, wykształceniem. Wszyscy wiemy,że stereotyoy rasowe mają bardzo niewiele wspólnego z prawdą, mimo to wciąż je powielamy. I to prowadzi nas do podpunktu drugiego...STEREOTYPYOd najmłodszych lat klepie się nam do głowy, że Anglik jest gentlemanem, Hiszpan gorącokrwistym kochankiem, Włoch śpiewa serenady, a romantyczny Francuz oświadczy się nam na wieży Eiffla. Później dorastamy i chcemy tego opowiadanego w dzieciństwie romansu spróbować na własnej skórze. Tak właśnie rodzą się rozczarowania.KWESTIA UBIORUCzyli opinia, którą powtarzają setki Polek: "Polacy nie potrafią się ubrać.". Nie da się zaprzeczyć, iż naszą ocenę cudzej atrakcyjności w dużej mierze opieramy też na ubiorze. A polscy mężczyźni z dobrego gustu raczej nie słyną. Z drugiej strony, zawsze bawiło mnie narzekanie na styl ubioru Polaków, bo w większośći...kreujemy go same. Pokażcie mi polskiego mężczyznę, który zakupy ciuchowe robi zupełnie sam. Bez partnerki. Ja znam takich niewielu. A jak już znam, to ubierają się naprawdę dobrze. No ale de gustibus non disputandum est. CHĘĆ ZAIMPONOWANIALubimy, kiedy się nas podziwia. I lubimy, kiedy się nam zazdrości. Dlatego czy chcemy się do tego przyznać czy nie, napawa nas dumą, gdy z tłumu ślicznych koleżanek ten nieziemsko przystojny blondyn wybierze akurat nas. A jeśli do tego mówi z zagranicznym akcentem? Plus dziesięć do zwycięzstwa.CHĘĆ PRZYGODYJesteśmy na wakacjach życia, daleko od domu, pogoda sprzyja, troski zostawiliśmy za sobą. Wszystko wydaje się lepsze, atrakcyjniejsze, bardziej przyjazne, kolorowe. Trudno o lepsze warunki do wakacyjnego romansu. Czasem przerodzi się w coś poważniejszego, a czasem nie. Ale co przeżyjesz to twoje. Wspomnień nikt ci nie zabierze.PRZYPADEKCzasem związek z obcokrajowcem się po prostu...zdarza. I nie mają na to wpływu nasza chęć zaimponowania komuś, utrwalone w głowie stereotypy, oryginalność ubioru. Naturalnym jest, że skoro dużo podróżujemy, będziemy szukać partnera, który nawet jeśli nie będzie nam w podróżach towarzyszył, to przynajmniej zaoferuje wsparcie. Że skoro uczymy się danego języka, będziemy chcieli sprawdzić swoje umiejętności w praktyce. Że jeśli poznamy kogoś o wyjątkowym charakterze, to nagle narodowość, kolor skóry, wygląd, język, ubiór przestają być ważne. I chyba tylko takie związki mają szansę na przetrwanie. Takie, które opierają się na łączących nas cechach, a nie tym co inne, egzotyczne.Swojego Francuza spotkałam, gdy zarzekałam się głośno, że jak się wiązać, to tylko z Polakiem. Bo Polaków cenię, szanuję i bardzo lubię. Za ich męskość, zaradność, prostolinijność. A tu zonk: napatoczył się Francuz. Ostatnia z wszystkich nacji, którą bym w swoim stereotypowym postrzeganiu świata wybrała. Ale na dłuższą metę nie myślimy przecież o tym, by partner pasował do naszego ustalonego planu działania, tylko by był obok, podążał za nimi i od czasu do czasu przyniósł herbatę. Ostatecznie wszyscy chcemy tego samego, nawet jeśli szukamy tego u skrajnie różnych osób.

Koniec języka za przewodnika - czyli słów kilka o językach obcych

PODRÓŻE DZIEWCZYNY SPŁUKANEJ

Koniec języka za przewodnika - czyli słów kilka o językach obcych

Tel Aviv- część druga

PODRÓŻE DZIEWCZYNY SPŁUKANEJ

Tel Aviv- część druga

Podróż z perspektywy piecucha

PODRÓŻE DZIEWCZYNY SPŁUKANEJ

Podróż z perspektywy piecucha

5 subiektywnych rzeczy, za które pokochasz Londyn :)

PODRÓŻE DZIEWCZYNY SPŁUKANEJ

5 subiektywnych rzeczy, za które pokochasz Londyn :)

Recenzja książki “Holandia – Presja Depresji” Marka Orzechowskiego.

PODRÓŻE DZIEWCZYNY SPŁUKANEJ

Recenzja książki “Holandia – Presja Depresji” Marka Orzechowskiego.

Holandię większość z nas kojarzy z tulipanami, wszędobylską wodą, rowerami oraz zabawowym Amsterdamem. Co poniektórzy dodaliby jeszcze do listy wiatraki, rodzinę królewską, Rembranta, aborcję, narkotyki i eutanazję. Średnio kuszący obraz, a mimo to corocznie rzesza turystów z całego świata zjeżdża do tego, w znacznej części położonego w geograficznej depresji, kraju. Trudno powiedzieć czy przyciąga ich cokolwiek poza obietnicą całonocnych klubów, wszechobecnej marihuany, czy rozsławionej na całej świat Dzielnicy Czerwonych Latarnii. Trudno też przypuszczać, iż taki obraz państwa jest jedynym prawdziwym. Jaka więc jest ta "prawdziwa" Holandia? Marek Orzechowski odpowiada na to pytanie w swojej najnowszej książce. Pisze z perspektywy zarówno podróżnika, obieżyświata, dziennikarza, jak i stałego bywalca holenderskich miast, domów, restauracji i wiosek. Pisze jako przyjaciel tego, znacznie bardziej konserwatywnego niż możnaby przypuszczać, kraju; jako ktoś, kto mimo całej dla owej krainy miłości, potrafi też w sposób bezpośredni wytknąć wszelkie wady. Pisze w końcu z olbrzymią wiedzą, podpierając każdą opinię silnymi argumentami.Analizując każdy szczegół, autor pokazuje nam Niderlandy takimi, jakimi były dawniej i jakimi są teraz. Rozpoczynamy wędrówkę przez historię od bagien, mokradeł, grzęzawisk, by później płynnie przejść do epoki kolonialnej, wielkiego bogactwa, wielkich malarzy, a następnie skończyć w dobrze wszystkim znanej liberalnej współczesności. Marek Orzechowski przedstawia nam ów świat rzetelnie, ale z humorem, dotykając tematów trudnych, ale nie rzucając bezpodstawnych wyroków. A to wszystko okraszając polszczyzną tak cudną, że łza się kręci w oku na samą myśl, iż istnieją jeszcze ludzie tak pięknie posługujący się piórem. Więc jeśli chcesz dowiedzieć się dlaczego Holendrzy do kawy zaoferują swemu gościowi tylko jedno ciastko, czemu ich domy są tak wąskie i długie, jaki kraj ukradł Holendrom rowery oraz skąd wzięła się tak często kojarzona z owym narodem tolerancja- nie pozostaje mi nic innego, jak polecić najnowszą książkę Marka Orzechowskiego, "Holandia- Presja depresji".

Obcokrajowcy o Polakach

PODRÓŻE DZIEWCZYNY SPŁUKANEJ

Obcokrajowcy o Polakach

W ciągu kilku miesięcy mieszkania w Londynie, jak i podczas wszystkich poprzednich podróży, spotkałam się z wieloma różnymi opiniami obcokrajowców o Polakach. Oto kilka z nich:[Portugalczyk]: "Polacy są jak dobre ciasto wiśniowe- twardzi na wierzchu, gorący w środku."[Anglik]: "Najbardziej narzekający naród świata."[Hiszpanka]: "Z wszystkich Polaków jakich poznałam, tylko ty, choć inni też byli bardzo sympatyczni, kiedy opowiadasz masz w głosie jakieś emocje. Wszyscy pozostali brzmią jak żołnierze! Zwłaszcza w pracy. Przyjmują rozkaz i go wykonują. Jak roboty."[Brazylijczyk]: "Zimni."[Amerykanin]: "Polacy to najlepsi podróżnicy jakich znam. Wyjadą z pięćdziesięcioma dolarami, nie przeszkadza im niewygoda, nie marudzą, są zorganizowani, zobaczą więcej niż ktokolwiek inny, zrobią zakupy za najmniejszą stawkę, napiją się z każdą napotkaną osobą, a i tak wrócą z dwudziestoma dolarami w kieszeni." [Francuz]: "Lubię Polaków, bo narzekają. Tak samo jak Francuzi. Nie są sztuczni jak np.Anglicy, albo przesadnie szczęśliwi jak Hiszpanie. No, może od Francuzów odróżnia ich to, że wcale się z tym swoim narzekaniem nie kryją. Mówią co myślą prosto w twarz." [Francuz 2]: "Słyszałem, że jeśli chcesz zobaczyć prawdziwe oblicze Polaka, musisz napić się z nim wódki na polskim weselu."  [Amerykanka]: "Trochę zbyt zimni, ale polscy mężczyźni są szalenie męscy." [Hiszpanka 2]: "Polacy narzekają na siebie nawzajem, ale trzymają się razem. Zawsze. " [Hiszpanka 3]: "Polki to takie matki-lwice." [Francuz 3]: "Awanturnicy."[Francuzka]: "Wy jesteście bardzo religijni, nie?" [Amerykanka 2]: "Chyba najbardziej gościnny naród świata."[Brazylijczyk 2]: "Nie wkurzaj Polaka." [Hiszpanka 4]: "Polacy tacy są, że długo trzymają dystans. Ale jak już cię polubią, to będą cię lubić zawsze i zrobią dla ciebie wszystko. Wezmą udział w każdej bójce w pubie, zaproszą cię do rodziny, poleją wódki za ostatnie pieniądze. Oni są tacy prawdziwi."Z którymi opiniami się zgadzacie? :) A może usłyszeliście zupełnie inne? :)

Londyn, Francuzi, Amerykanin i anyżowa wódka. Czyli znów zbiór tematów czczych

PODRÓŻE DZIEWCZYNY SPŁUKANEJ

Londyn, Francuzi, Amerykanin i anyżowa wódka. Czyli znów zbiór tematów czczych

Wczoraj spotkałam się na piwo z moim największym podróżniczym autorytetem. Przyleciał do Londynu na kilka dni. Słuchałam jego opowieści i rozmyślałam nad tym, jak niewiarygodna liczba rzeczy była w stanie się zmienić w ciągu zaledwie połtora roku od czasu, gdy spotkaliśmy się po raz pierwszy w Barcelonie. Gdyby 18 miesięcy temu ktoś powiedział mi, że w ciągu niespełna dwóch lat przejdę El Camino, będę podróżować samotnie stopem po Europie, popłynę do Maroko, polecę na Węgry i do Izraela, przeprowadzę się do Londynu, zamieszkam w domu pełnym francuzów, będę pisać bloga, na Gwiazdkę wybiorę się do Prowansji i kupię bilet w jedną stronę do Indii, by w ten sposób rozpocząć podróż dookoła świata, popukałabym się w czoło. Nie pamiętam już jak wyobrażałam sobie moje życie, ale na pewno nie tak. Niczego z tego nie mogłam zaplanować. Po prostu łapałam każdą okazję do zmiany jaka się trafiała, potykając się po drodze niezliczoną ilość razy, wątpiąc, narzekając, poddając się, tracąc nadzieję. A teraz znów siedziałam naprzeciwko tego wysokiego blondyna o śnieżnobiałym, amerykańskim uśmiechu, jakby ostatnie półtora roku jeszcze nie miało miejsca.Opowiadał o zmianach jakie zaszły w jego życiu, o stałej pracy w Barcelonie, o argentyńskiej dziewczynie, o tęsknocie za Kalifornią, o swoim spostrzeżeniu, że sądząc po moim przykładzie można dojrzewać pozostawając szurniętą. Że nie sądził, iż kiedykolwiek mogłabym zamieszkać w Londynie. Że są kobiety, w których szalenie łatwo się zakochać, ale nie sposób z nimi żyć. Że brakuje mu tego stanu nieustannego bycia w podróży. Że podróżować z kimś przez miesiąc to jak żyć ze sobą przez rok. Że puby w Anglii są do niczego, bo drogie i za szybko je zamykają. W sumie w każdej z tych kwestii miał rację.  Po zakończonym spotkaniu chciałam jak najszybciej wrócić do domu. Jakbym w końcu dostrzegła, jak fajne mam życie, jak idealizujemy przeszłość, jak wyolbrzymiamy codzienność.Spotkanie z kimś tak długo nie widzianym, tak bardzo dawniej hołubionym, tak bardzo idealizowanym, było jak uderzenie obuchem w głowę. Było zobaczeniem przeszłości w zupełnie innych barwach. Powinnam chyba częściej organizować sobie takie spotkania.  Ledwo przekroczyłam próg mieszkania, a Francuzi polali mi wódki anyżowej do szklanki, którą z ochotą przechyliłam. “STOP!! Dziecinko, to nie Polska!” Wrzucili lód i dodali wody. “Pij jak dama.”. Spojrzałam rozbawiona na Antka. Stworzyło nam się tutaj takie polsko-francuskie mieszkanie. Smażymy placki ziemniaczane i pochłaniamy francuskie sery. Oglądamy kino francuskie i polskie.  Po raz pierwszy w życiu jadłam pieczone kasztany. Nie do końca rozumiem czemu, ale strasznie ten fakt przeżywam. Drobna rzecz, a cieszy. Za dwa dni przyjeżdża w odwiedziny przyjaciółka Antka z Paryża, potem Belg, potem moi znajomi. Uwielbiam w tym mieszkaniu to, że zawsze jest pełne domowego jedzenia, gości z różnych stron świata, książek, muzyki. A przecież nie zliczę ile wcześniej nocy w Londynie przeryczałam. Może tak miało być. Choć nie tego się spodziewałam. Przypomniał mi się cytat z “Placu Zbawiciela”- filmu, który obejrzeliśmy dzisiaj: “Wszystko się w końcu poukłada. Nie tak jakbyś chciała, ale poukłada.”I to chyba jest klucz. Tysiąc razy było inaczej niż chciałam. Tysiąc razy jeszcze będzie. Londynu pewnie nigdy nie pokocham. Najmłodszą zdobywczynią Kilimandżaro nie będę. Lekarstwa na HIV nie wynajdę. Chyba. Ale jakkolwiek nie będzie, ostatecznie będzie fajnie.

Przygotowania do Podróży dookoła świata - część pierwsza

PODRÓŻE DZIEWCZYNY SPŁUKANEJ

Przygotowania do Podróży dookoła świata - część pierwsza

PODRÓŻE DZIEWCZYNY SPŁUKANEJ

Video

Powoli zabieram się za sklecanie filmiku z trzymiesięcznego pobytu w Londynie (jak ten czas leci!!). Tymczasem zostawiam Was ze swoimi dotychczasowymi "dziełami". ;)) Izrael 2014:Niesamowity rok 2013:I na koniec coś, co trąci prywatą. Ze specjalną dedykacją dla mojej kochanej siostry, choć gdy oglądam ten filmik myślę o całym swoim (dość licznym) rodzeństwie i przeokropnie tęsknię. Takie uroki szlajania się po świecie. :)Miłego dnia Wam wszystkim! :)

Jak zostać blogerem popularnym.

PODRÓŻE DZIEWCZYNY SPŁUKANEJ

Jak zostać blogerem popularnym.

10 powodów, by zakochać się w Kaszubach.

PODRÓŻE DZIEWCZYNY SPŁUKANEJ

10 powodów, by zakochać się w Kaszubach.

Podroz dookola swiata - Projekt 25

PODRÓŻE DZIEWCZYNY SPŁUKANEJ

Podroz dookola swiata - Projekt 25

Z pamiętnika samotnej autostopowiczki.

PODRÓŻE DZIEWCZYNY SPŁUKANEJ

Z pamiętnika samotnej autostopowiczki.

Tel Aviv - część pierwsza

PODRÓŻE DZIEWCZYNY SPŁUKANEJ

Tel Aviv - część pierwsza

Izrael-początek.

PODRÓŻE DZIEWCZYNY SPŁUKANEJ

Izrael-początek.