JULEK W PODRÓŻY
Rumuńska wieś – Julkowe zwiedzanie
Rumuńska wieś – niektóre obejścia to wręcz folwarki Rumuńska wieś jest równie (a może i bardziej) zróżnicowana niż polska. Jestem totalnym ignorantem w podejściu do tego tematu. Jak już napisałem w poprzednim wpisie, wyjazd był „lekko” szalony. Dacie wiarę? No bo jak można zapomnieć, że się kupiło bilety i hotel? Widać można. Wyjazd do Bukaresztu był jednym z wielu projektów w tym roku i nadzwyczajnie coś, gdzieś mi umknęło. Trochę folkloru A może się starzeję – lub za dużo mam na głowie? Anyway – Rumunia to piękny kraj. A rumuńska wieś jest barwna, dziewicza, oryginalna i momentami nietypowa. Wręcz zaskakująca. Wspominam dość dobrze moje podróże po tym pięknym kraju. Rumuńska wieś – każdy region charakteryzuje się unikatową architekturą Oczywiście w weekend nie odkryję na nowo całego kraju, ale Bukareszt ma jedną, fenomenalną atrakcję turystyczną. Muzeum / skansen w którym w całej swojej okrasie, prezentuje się rumuńska wieś. Ktoś kiedyś wpadł na pomysł i zorganizował akcję ratowania dziedzictwa kulturalnego kraju. Można się zgubić Zaadoptowano olbrzymią powierzchnię stolicy (a raczej jej obrzeży) i zaczęto zwozić z całej Rumunii domy, kościoły, folwarki, zagrody itd. Dzięki temu w jednym miejscu, nie tracąc czasu na przemieszczanie się po kraju, mamy okazję podziwiać jak żyli i nadal w niektórych regionach żyją mieszkańcy Rumunii. Wnętrze jednego z domów – w większości powtarzalny – co dało mi obraz wsi rumuńskiej Trochę mam pecha, bo akurat zaczyna padać. Z cukru nie jestem więc wchodzę i tak, bo jak już się tutaj doczłapałem, rezygnować nie będę. Zresztą przeciera się. Plusem za to jest trwający na terenie skansenu festiwal produktów regionalnych. Rumuńska wieś i jarmark regionalny Ha, ha za jednym zamachem mam cały kraj na wyciągnięcie ręki oraz jego kulinarne, regionalne produkty. Rumuńska wieś jak i polska to bardzo długa lista regionalnych smaków. Rumuńska wieś – skromnie, ale czysto Widzę panią zachwalającą swoje wyroby: wędliny, sery, chleby itd. Uśmiecham się, kiwam głową na powitanie. Jest kontakt wzrokowy. Który najostrzejszy? – pytam po angielsku. Przepadzista pani z olbrzymim nożem w dłoni pokazuje – ten, ten i ten. Szur, szur, szur – zaczyna swoją nawijkę. Może nie do końca tak to brzmi, ale mniej więcej przypomina włoskie szeleszczenie z którego w tym przypadku nic nie rozumiem. Rumuńska wieś – jeden z licznych wiatraków Angielski, francuski, rosyjski, niemiecki? – pytam. Dalej nic, zero, echo. Czuję, że mam problem, ale poradziłem sobie w Indonezji to tutaj tez nie zamierzam się poddać. Ostatecznie ręce będą bolały, ale burczący brzuch wygrywa – nie odejdę bez sera. Pytam – który lepszy? Chyba zrozumiała, bo pokazuje tabliczki z opisami każdego ze sprzedawanych serów – niestety wszystko po rumuńsku. Czy ktoś pamięta co to jest?? Decyduję się na wzrokowy wybór i kupuję ostatecznie biały, lekko podwędzany plus pęto kiełbasy. Zakładam, że skoro pani tam ciągle: szur, szur, szur nawija, to raczej rekomenduje niż wciska kit. Ok. zakupy zrobione, można iść i delektować się posiłkiem. A zapłacić trzeba!! Rumuńska wieś – niektóre domy piękne, bogate Byleby mi kasy wystarczyło. Pani coś liczy, nabija na kasę i bum – jest finalna cena, kilkanaście lei Nawet nie dużo i jeszcze reszta mi zostaje. Rumuńska wieś w mini wydaniu sprawdza się idealnie. Można tutaj spędzić cały dzień lub raptem (jak ja) kilka godzin. Ale jeżeli traficie do Bukaresztu, to miejsce rekomenduję bardzo i jestem pewien, że każdy znajdzie coś dla siebie. Rumuńska wieś w pigułce. Czas zatrzymał się w miejscu Dzień kończę kursem linii metra (bo na dobre się już rozpadało). Kolejna stolica i kolejne metro. I tutaj właśnie mam kolejnego HITA. Metro w Bukareszcie Wchodzę do wagonu, podekscytowany, cykam fotkę i nagle jak spod ziemi wyrasta przede mną ochrona. Nawija coś po rumuńsku pokazując na aparat. Mówię mu po angielsku, że nie wiem o co chodzi a on dalej swoje. NIE ROZUMIEM CIĘ!!!! – ponawiam po angielsku a on dalej te swoje szur, szur, szur. I do tego pokazuje na regulamin wiszący tuż nad moją głową (przypadek). Metro zaliczone Odwracam się i co??? Też tylko po rumuńsku!!! Z kontekstu sytuacji zakładam, że chodziło o rzeczoną fotkę – więc NO FOTO – tyle to by się kurde każdy nauczyć. Reasumując: Rumuńska wieś – muzeum wsi – super Rumuńska wieś – mieszkanie w podziemiach – dosłownie Degustacje rumuńskich produktów – polecam Metro – tanie, szybkie ale NO FOTO Cenowo – taniej niż w Polsce więc koniecznie odwiedźcie ten kraj. Artykuł Rumuńska wieś – Julkowe zwiedzanie pochodzi z serwisu Julek w podróży.