Złap Trop
Poradnik taniego podróżowania po Nowej Zelandii
Wpis o tanim podróżowaniu po Australii cieszy się dużą popularnością naszych czytelników (przejdź do wpisu – klik). Idąc tym tropem postanowiliśmy podzielić się z Wami także naszymi doświadczeniami z budżetowego podróżowania po Nowej Zelandii. Tak, jak już pisaliśmy o Australii tak i napiszemy w przypadku Nowej Zelandii – tanio podróżować się nie da, można tylko zaoszczędzić i po prostu wydać mniej. Jednak nie należy się tym zrażać i przy najbliższej okazji kupować bilety i planować podróż korzystając z naszych porad. Wybór sportów ekstremalnych i innych turystycznych rozrywek jest tak tutaj rozwinięty, że łatwo stracić głowę i w krótkim czasie wydać połowę oszczędności. Nowozelandczycy wyczuli biznes nosem, bo skoro ktoś wybiera się na wyspę, gdzieś „na końcu świata” to przecież skoczy na bungee, zaszaleje na raftingu czy przeleci się awionetką nad lodowcem – w końcu nie po to tu przyjechał by oszczędzać, ale by wydawać! My po 10 miesiącach podróży na tego typu imprezy – na bogato – pozwolić sobie nie mogliśmy, byliśmy już na skraju naszego budżetu. Kombinowaliśmy więc jak się tylko dało, by zaoszczędzić i jak najdłużej poznawać ten cudowny kraj. W dużej mierze korzystaliśmy już z doświadczeń zebranych wcześniej w Australii, jednak o wielu rzeczach nie wiedzieliśmy i musieliśmy zweryfikować je na nowo. Dziś dzielimy się z Wami naszymi doświadczeniami. kto rano wstaje ten ma takie widoki :) Przede wszystkim warto zapamiętać, że do Nowej Zelandii jedzie się podziwiać naturę i delektować pięknymi krajobrazami. W miastach poza dobrą kawą, kilkoma sklepami i paroma ciekawymi muzeami nic nie znajdziecie. W miastach zazwyczaj jest też dużo drożej, chociaż nie jest trudno o dobry i ciekawy couchsurfing. Trochę brudno na tym couchsurfingu…ale nie ma co narzekać :) Łącznie w Nowej Zelandii spędziliśmy 55 dni i przejechaliśmy około 3000 kilometrów, z czego 1584 kilometrów pokonaliśmy stopem, 735 km autobusem a na koniec 600 km kamperem (skorzystaliśmy ponownie z Relocation Deals – przeczytaj co to jest tutaj – klik). Zaznaczamy, że nasza podróż odbywała się w sezonie nowozelandzkiej zimy, w niskim sezonie turystycznym. Nasza trasa Transport Autobusy – O ile pociągami nie jeździliśmy to o autobusach możemy powiedzieć same dobre słowa. Kilka razy byliśmy zmuszeni do skorzystania z busa, a bilety zazwyczaj rezerwowaliśmy poprzez stronę internetową przewoźnika www.nakedbus.com. Cena biletów kupionych z małym wyprzedzeniem była niższa niż np. u przewoźnika Intercity.co.nz. Minusem Nakedbusów jest to, że w sezonie zimowym nie na wszystkich trasach autobusy jeżdżą codziennie. Przykładowe ceny: za odcinek z Franz Jozef do miasta Wanaka (290 km) zapłacimy w przybliżeniu $20 (około 55 zł). Także wybierając się na słynny Milford Sound skorzystaliśmy z oferty jednodniowej wycieczki przewoźnika Nakedbus. Kosztowało nas to $99/osobę, ale byliśmy bardzo zadowoleni z jakości i zakresu ich usług. Więcej o wycieczce do Milford Sound przeczytasz tutaj – klik. Gumtree.com.au – serwis internetowy, który świetnie sprawdził się nam w Australii, w Nowej Zelandii okazał się całkowicie bezużyteczny. Najwięcej aktualnych ofert przejazdu czy zakupów/sprzedaży znajdziecie na serwisie trademe.co.nz. Do łapania stopa w zimie trzeba mieć cierpliwość…i ciepłe ubranie! Autostop – Nasz plan początkowy był całkiem ambitny, bowiem całą Nową Zelandią chcieliśmy przemierzyć stopem :). Jeżeli chodzi o wyspę północną, która jest bardziej zamieszkała i gdzie panuje większy ruch samochodowy, plan ten udało nam się zrealizować w 100%. Nie mieliśmy problemu ze złapaniem stopa nawet w tych mniej uczęszczanych rejonach. Co prawda trzeba było czasami postać nawet i godzinę ale nigdy nie dłużej. Plan zachwiał nam się tuż po przedostaniu się na wyspę południową. Jak się okazało samochodów jeździ tu znacznie mniej, bo i miej mieszka tu ludzi. Do tego doszedł niski sezon turystyczny i niestety parę razy po długim wyczekiwaniu na poboczu, zmuszeni byliśmy do skorzystania z autobusów. Ludzie, którzy zabierali nas na stopa zawsze przestrzegali przed niebezpieczeństwem jakie czyha na nas ze strony innych Nowozelandczyków, którzy potencjalnie zabiorą nas na stopa. Na szczęście nigdy nie znaleźliśmy się w niebezpiecznej sytuacji, co najwyżej w dziwnych. Np. gdy jeden chłopak nakłaniał nas do wspólnej modlitwy i zadawał osobliwe pytania dotyczące naszej wiary :), albo gdy siedzieliśmy trochę spięci ze strzelbą na kolanach (dla sprostowania Pan jechał na polowanie, które jest meeega popularne w Nowej Zelandii). Nam włos z głowy nie spadł i możemy polecić Wam tę formę transportu. Pamiętajcie jednak, że zawsze należy być trochę przezornym i ostrożnym nawet w takiej Nowej Zelandii! Dzięki relocation deals mogliśmy pojeździć takim oto kamperem! Wnętrze naszego kampera – mogłoby się tu zmieścić 6 osób. Samochodem = Relocation deals – pisaliśmy o tym sposobie przemieszczenia się tutaj – klik. Samochodem osobowym zdarzyło nam się jeździć kilka razy (pożyczali nam gospodarze z naszych wolontariatów). Większość kierowców jeździ spokojnie i rozważnie. Drogi są dobre, miejscami potrafią być kręte no i autostrad się nie spodziewajcie. Dla osób, które wcześniej nie jeździły po lewej stronie może być na początku trochę ciężko ale do wszystkiego idzie się przyzwyczaić. Chociaz może nie bierzcie z nas przykładu. My nadal, chociaż minął już miesiąc od powrotu do Polski mijamy ludzi z lewej strony ;). Jeżeli chodzi o Relocation deals to w sezonie zimowym nie było problemu ze znalezieniem wolego samochodu/kampera. Oczywiście najwięcej ofert pojawiało się na najbardziej popularnych kierunkach jak z Queenstwon do Chritchurch czy z Auckland do Wellington. Jako, że w lipcu i sierpniu trwa niski sezon i ceny samochodów do wynajęcia są niższe możecie poszukać rabatów np. na samochody Juicy car, czy za pośrednictwem strony www.budget.co.nz. Samolot – Jest idealnym rozwiązaniem dla osób, które chcą przedostać się z wyspy północnej na południową. Ceny biletów są porównywalne do przepłynięcia promem, czyli nawet od około $50/osobę. By być na bieżąco z promocjami proponujemy zapisać się do newslettera takich linii jak Air New Zealand oraz Jetstar. Do Australii (Sydney) z Auckland lecieliśmy liniami LATAM (www.lan.com) za $157/osobę, na pokładzie przekąski, napoje oraz darmowe filmy :). Ścieżki rowerowe wiodą szlakami z takimi widokami! Rowerem – co prawda nie widzieliśmy żadnych śmiałków, jednak teren i krajobrazy na rowery są tutaj stworzone. Na południowej wyspie śmigaliśmy rowerami kilka razy ale na krótkich odcinkach i musimy przyznać, że tras rowerowych jest mnóstwo! Ich zróżnicowanie i stopień trudności są niesamowite! Dzięki uprzejmości naszych gospodarzy wiele razy korzystaliśmy z ich samochodów. Kupno samochodu – podobny dylemat jak przy kupnie samochodu w Australii. Biorąc pod uwagę opcję powyższych środków transportu kupno samochodu chyba się nie kalkuluje. No chyba, że zamierzacie spędzić w Nowej Zelandii rok albo i dłużej… Noclegi Hostele – Do wyboru do koloru. Hostele, hotele, pensjonaty są wszędzie. Jako, że byliśmy w niskim sezonie ceny noclegów były trochę niższe i można było trafić na niezłe promocje. Średnio za nocleg w hostelu płaciliśmy $25-$27 za osobę (67-70 zł). W sporej ilości hosteli internet był bezpłatny, czasami noclegi były ze śniadaniem, a czasami dodatkiem była wieczorna zupa czy popcorn. Zazwyczaj przy rezerwacjach korzystaliśmy z booking.com lub hostelworld.com. Wszystkie noclegi były ok, i chociaż rzadko narzekamy to odradzimy Wam hostel w Wellington o nazwie The Dwellington. Oprócz całonocnej imprezy zlokalizowanej przy samych drzwiach dormitorium (nie zmrużyliśmy całą noc oka) i brudnych toalet, najbardziej zraziło nas podejście obsługi, która to właśnie ze swoimi znajomymi imprezowała i pozostałych gości miała w głębokim poważaniu! Imaliśmy się różnych prac na wolontariatach – praca w ogrodzie to nie rzadkość :) Renowacja mebli w wykonaniu Rafała :) Helpx/Wwoofing – o tej formie podróżowania pisaliśmy już wcześniej (przejdź do wpisu – klik). Jak dla nas numer jeden jeżeli chodzi o zwiedzanie Nowej Zelandii (tak samo było w przypadku Australii) – nie dość, że zaoszczędziliśmy pieniądze, nauczyliśmy się wielu przydatnych rzeczy, to jeszcze poznaliśmy niesamowitych ludzi! W Nowej Zelandii znajdziecie około 2500 miejsc, w których możecie wypróbować jeden z wolontariatów. Korzystanie z Helpxa zimą niesie dodatkowe korzyści. Nigdy nie mieliśmy problemu ze znalezieniem gospodarzy w miejscu, które nas interesuje. Pewnie było to spowodowane mniejszą ilością backbackersów w tym okresie, na czym tylko korzystaliśmy :). Jeden fakt różnił nowozelandzkie wolontariaty od tych australijskich. Czytając opinie natrafialiśmy niestety też na te negatywne, co przy wyszukiwaniu australijskich helpixów rzadko się zdarzało. Tak czy inaczej zdecydowanie warto spróbować tej formy podróżowania jeżeli zależy Wam na zaoszczędzeniu kilku a nawet kilkuset dolarów. A to najciekawsza praca jaka nas spotkała – poszukiwanie delfinów i pingwinów :) Couchsurfing – co to jest couchsurfing, pewnie większość z Was wie (jak nie to zapraszam tutaj – klik). W Nowej Zelandii tylko kilka razy korzystaliśmy z gościnności couchsurferów. Zazwyczaj nie mieliśmy problemu ze znalezieniem „kanapy”. Mieliśmy też niezły przekrój naszych noclegów, od wypasionego domu i wożenia się po mieście najnowszym mercedesem, po studenckie mieszkanie gdzie trudno było znaleźć czysty widelec :/. House sitting – czyli nic innego, jak opieka nad domem/mieszkaniem lub zwierzętami. Zazwyczaj polega na sprzątaniu domu, pielęgnacji ogrodu czy opiece nad zwierzakami pod nieobecność właścicieli. Idealne rozwiązanie dla poszukujących zaczepienia się w jednym miejscu na dłużej. Często można zobaczyć oferty opieki nad domem na 2-4 miesiące. Nam tak dobrze szło z wolontariatami, że nie kombinowaliśmy z house sittingiem, ale jeżeli jesteście zainteresowani odsyłam do strony, gdzie można znaleźć oferty – klik. Namiot – tym razem z namiotu nie korzystaliśmy, sprzedaliśmy nasz w Australii, by pozbyć się zbędnego bagażu. Natomiast sprawa z campingami wygląda całkiem dobrze. Może tych płatnych pól namiotowych jest mniej niż w Australii, nie mówiąc już o bezpłatnych, ale i takie można tu znaleźć. Polecamy stronę www, gdzie campingi są szczegółowo opisane – klik Kiwi – chyba najpopularniejszy owoc w Nowej Zelandii :) Whitebait – czyli małe rybki, które najczęściej podaje się w całości – smażone lub w formie kotlecików Chociaż nie wyglądają zachęcająco są pyszne! Zakupy spożywcze i nie tylko Zakupy najlepiej jest robić w sklepach sieci New World, Countdown oraz Pak’n’Safe. Przykładowe ceny produktów ($1 = 2,70 zł): Wino 0,75 l od $8 do $10 smakowało nam bardzo :), mleko 2 litry $4, pasta humus na kanapki (400 g) $3, mrożone warzywa (500 g) $2, batonik typu Mars $1 – $2, maffin $3, dżem pomarańczowy $3, banany (1kg) $2, kiwi (1kg) $1, musli (500 g) $4, brązowy ryż (500 g) $ 2.50, chleb tostowy już od $1, ciabata $3, woda mineralna (sześciopak) $4, papryka (1 sztuka, niski sezon) $3, kawa gdzieś w kawiarni około $4. Nie ważne co w garnku, ważne, że wino jest :) Podobno najlepsze hamburgery na świecie. Znajdziecie je w w słynnej knajpie Fergburger w Queenstowan Najtańsze są produkty pakowane w duże pudełka, kosmetyki są stosunkowo niedrogie. Najwięcej promocji trafia się na słodycze i produkty przetworzone, rzadko kiedy na owoce czy warzywa. Ceny świeżych warzyw w sezonie zimowym to był jakiś koszmar! Ponad 8 zł za jedną paprykę?! To już lekka przesada. Sami Nowozelandczycy przyznają, że owoce i warzywa są bardzo drogie. Lepiej opłaca się je kupować na targach czy w sklepach typu „warzywniak” i to tylko produkty sezonowe. Teraz już wiemy dlaczego przy prawie każdym domu opiekowaliśmy się ogrodem i grządkami z truskawkami czy ziemniakami… Zwiedzanie i atrakcje turystyczne Atrakcji turystycznych w Nowej Zelandii jest tyle, że głowa mała! Warto zaopatrzyć się foldery turystyczne z rabatami i zniżkami na różnego rodzaje muzea, parki czy inne przyjemności. Takie książeczki z rabatami można zgarnąć już na lotnisku czy w informacjach turystycznych. My bardzo polecamy stronę bookme.co.nz, na której na bieżąco możecie śledzić promocje. Niekiedy można zarezerwować wybraną atrakcję już z 70% zniżką. Należy się jednak śpieszyć, przy rezerwacji panuje zasada „kto pierwszy ten lepszy”. W Nowej Zelandii wstęp do większości parków narodowych czy rezerwatów przyrody jest bezpłatny. Wyjątkiem jest np. trekking do Milford Sound, gdzie nawet liczba pieszych na trasie jest ograniczona. By dostać pozwolenie na wymarsz najlepiej zapisać się rok wcześniej. Poza tym szlakiem na całej wyspie istnieje wiele pięknych wielodniowych trekkingów. Gdzie, co i jak możecie dowiedzieć się na stronie – klik Nowy porządek świata Teraz to my jesteśmy na końcu świata :) Inne Z internetem w Nowej Zelandii jest chyba troszkę lepiej niż w Australii. Dostępny jest w hostelach, często za darmo, czasami trzeba wykupić dostęp za np. $5 za dostęp na 24 godziny. Jeżeli chodzi o wybór sieci komórkowej to naszym zdaniem bardzo dobra i tania jest sieć Vodafone. Kartę sim wraz z $20 na koncie można kupić za dokładnie tą samą cenę. Kartę jak i doładowania można kupić w centrach handlowych lub na poczcie. Tu w przeciwieństwie do Australii do kupna karty SIM nie był nam potrzebny paszport. Jeżeli chodzi o wizę turystyczną to dla obywateli Polski nie jest ona wymagana, chyba, że ktoś planuje swój pobyt na dłużej niż 90 dni. Jak zdobyć wizę Work&Travel pisaliśmy dosyć szczegółowo tutaj – klik Plusy i minusy podróży zimą Naszym zdaniem podróżowanie zimą jest całkiem przyjemne i ma zdecydowanie więcej plusów niż minusów. Może mieliśmy szczęście, ale pogodę mieliśmy świetną. Średnie temperatury w dzień słoneczny sięgały 15 – 20 stopni w dzień pochmurny około 10. Rano było trochę chłodnawo, czasami pojawiały się gruntowe przymrozki. Jednak najbardziej obawialiśmy się deszczu, a takiej totalnie brzydkiej pogody, podczas której nie dało się nigdzie wyjść mieliśmy może 5-6 dni! Śnieg chociaż leżał w górach, nie przeszkadzał nam zbytnio w naszych planach, jedynie dzień był trochę krótszy więc 10-12 godzinne wymarsze były trochę utrudnione. Przy łapaniu stopa trzeba uzbroić się w cierpliwość – albo iść spać :) Jedynymi minusami było to, że: - Podróżując na stopa trzeba uzbroić się w cierpliwość, ruch turystyczny jest mniejszy niż w sezonie (przynajmniej na wyspie południowej) - Przy turystyce wodnej (rafting, surfing) chłód może być trochę niekomfortowy. Jeżeli ktoś myśli o kąpielach w morzu to niestety zimą będzie trochę chłodno, no chyba, ze jesteście morsem - Wykluczyliśmy spanie pod namiotem bo nie zabraliśmy lepszego sprzętu, ale dla przygotowanych taka pogoda nie powinna stanowić problemu - Przy dużych opadach śniegu, niektóre drogi mogą być czasowo nieprzejezdne Plusy - Ceny noclegów, biletów wstępu, wypożyczenia samochodu, bilety lotnicze itp. są o wiele niższe niż w wysokim sezonie turystycznym - Łatwiej o fajny relocation deals - O wiele prościej jest znaleźć dobry wolontariat (Helpx.org) czy zaczepić się na Couchsurfingu - Mniej turystów na szlakach, więc ma się więcej przyrody i natury dla siebie! - Mniej autostopujących na drogach, więc większa szansa dla Ciebie Jeżeli macie jakieś pytania, wątpliwości to piszcie do nas śmiało. Wydaje nam się, że tak do końca nie wyczerpaliśmy tematu budżetowego podróżowania po Nowej Zelandii. Powyżej znajdują się tylko te najważniejsze według nas aspekty taniego podróżowania po wyspie kiwi :). A na koniec przepis na tradycyjne ciasto nowozelandzkie (chociaż Australijczycy twierdzą, że to ich ciasto) – PAVLOVA. Koniecznie udekorujcie owocem kiwi! Smacznego! Pyszna pavlova!! By zjeść taką skorzystajcie z przepisu poniżej. The post Poradnik taniego podróżowania po Nowej Zelandii appeared first on Złap Trop.