Podróże MM: 2016

Podróże MM

Podróże MM: 2016

Kozi Wierch (2291 m n.p.m.)

Podróże MM

Kozi Wierch (2291 m n.p.m.)

Dolina Pięciu Stawów Polskich

Podróże MM

Dolina Pięciu Stawów Polskich

Dolina Pięciu Stawów Polskich

Podróże MM

Dolina Pięciu Stawów Polskich

Dolina Pięciu Stawów Polskich uznawana jest za najpiękniejszą w całych Tatrach. Znajduje się w ich wschodniej części, pośród masywu Koziego Wierchu, Miedzianych, Kotelnicy i Walentkowego Wierchu. Oprócz wyjątkowego uroku, dolina oferuje wiele szlaków wspinających się na grań. Przy Przednim Stawie wzniesiono schronisko, w którym można coś zjeść, wypić lub spędzić noc. Do Piątki prowadzi niewymagający szlak turystyczny, który biegnie przez Dolinę Roztoki. Właśnie tej drodze poświęcę tego posta. Tego dnia dopisuje nam przepiękna pogoda. To było nasze ostatnie wyjście w Tatry podczas tego wyjazdu, więc zależało nam, by zrobić jakąś fajną trasę. Opuściliśmy pensjonat w Zakopanem o świcie i udaliśmy się na busa do Polany Palenicy.Wchodzimy do Tatrzańskiego Parku Narodowego i rozpoczynamy wędrówkę drogą Oswalda Balzera. Mimo ciekawych widoków na słowacką część Tatr, odcinek ten jest dość monotonny, głównie za sprawą wylanego asfaltu. Nie przepadamy za tego typu nawierzchnią, nie w górach. Na szczęście po około 45 minutach marszu docieramy do Wodogrzmotów Mickiewicza i parę kroków dalej odbijamy z czerwonego szlaku do Morskiego Oka w prawo i wchodzimy do lasu.Droga Oswalda Balzera, szlak na Morskie OkoWodogrzmoty MickiewiczaSkrzyżowanie dróg. Zielony szlak do Doliny Roztoki.Szlak do Doliny Roztoki.Tu kontrast. Po 45 minutach leniwego spaceru po asfalcie przyjdzie nam się pierwszy raz zmierzyć z kamiennymi schodami i nieco bardziej stromym podejściem. Nim zdążymy się zmęczyć, wychodzimy po około pół godziny na płaski teren. Nasz zielony szlak biegnie wzdłuż potoku Roztoka. Patrząc na prawo możemy podziwiać masyw Wołoszyna. Po lewej stronie zaś widać Opalone.Po chwili znów wracamy do lasu. Warto pamiętać, że w tym rejonie mieszkają niedźwiedzie, które mogą zbliżać się do ludzi. Warto zatem zapoznać się z zaleceniami postępowania w przypadku napotkania głodnego misia, który nie pogardziłby naszym prowiantem. Niestety dzikie zwierzęta Tatrzańskiego Parku Narodowego są coraz mniej dzikie, przez co nie boją się podejść do człowieka w poszukiwaniu jedzenia. Idziemy przez las około godziny, licząc od Wodogrzmotów. Po jakimś czasie, mniej więcej w okolicy Świstowej Czuby, ścieżka przechodzi na drugą stronę strumienia Roztoka. Rozpoczyna się piętro niższych zarośli, więc mamy okazję pooglądać masyw Wołoszyna. Na wprost ukazuje się także Kozi Wierch, najwyższy szczyt położony wyłącznie na terenie naszego kraju. Dolina Roztoki i masyw Koziego Wierchu.Podążając wciąż na zachód przez dolinę, miniemy w pewnym miejscu Świstową Czubę. Nieco dalej dotrzemy do skrzyżowania szlaków. Ten czarny biegnie zygzakiem w górę zbocza do Schroniska w Dolinie Pięciu Stawów Polskich. Ja kontynuowałem marsz drogą z zielonym drogowskazem ku Wielkiemu Stawowi. Szlak z czasem zaczyna piąć się coraz to bardziej w górę. Za nami. Dolina Roztoki.Docieramy do charakterystycznego punktu na drodze przez Dolinę Roztoki. Siklawa, a właściwie Wielka Siklawa, to największy wodospad w Tatrach. Mierzy on blisko 70 metrów wysokości. W tym miejscu szlak staje się bardziej stromy. Niedoświadczonym osobom odcinek ten może sprawić drobne trudności techniczne. Skała jest gładka i mokra, przez co i śliska. Przy większym ruchu tworzą się w tym miejscu zatory, jednak dla wprawionych turystów jest sporo miejsca, żeby kolejkę obejść.Wodospad SiklawaSzlak zaczyna mocno piąć się w górę. Szczególnie odczuwają to nasze nogi, które rozleniwiły się sielankowym spacerem przez Dolinę Roztoki. Rozpoczynamy podejście na piętro "Piątki" po wysokich, kamiennych stopniach. Wysiłek nie trwa długo, bo po chwili na horyzoncie ukazuje się Kotelnica i Wielki Staw Polski.Jeszcze chwila...Dolina Pięciu Stawów. Wielki Staw Polski.Dolina Pięciu Stawów Polskich leży na wysokości 1625-1900 m n.p.m., a swą nazwę zawdzięcza - jak nietrudno się domyślić - pięciu jeziorom polodowcowym. Są to: Zadni Staw Polski (Dolinka pod Kołem, okolice Świnicy), Czarny Staw Polski (pod Kotelnicą), Wielki Staw Polski (największy), Przedni Staw Polski (przy schronisku) i Mały Staw (między Wielkim a Przednim). Od południa nad Doliną wznosi się masyw Miedzianych i Szpiglasowego Wierchu, zaś od północy możemy podziwiać Kozi Wierch i grań Orlej Perci. Szlaki turystyczne w Dolinie Pięciu Stawów:- szlak zielony - zejście do Doliny Roztoki- szlak niebieski - do schroniska PTTK i dalej przez Świstową Czubę do Morskiego Oka- szlak żółty - na Szpiglasową Przełęcz (2110 m n.p.m.) i dalej do Morskiego Oka- szlak niebieski - na przełęcz Zawrat (2158 m n.p.m.) i dalej do Hali Gąsienicowej- szlak żółty - na Kozią Przełęcz (2137 m n.p.m.) i dalej przez Kozią Dolinkę- szlak czarny - na Kozi Wierch (2291 m n.p.m.)- szlak żółty - na przełęcz Krzyżne (2112 m n.p.m.) i dalej do Hali GąsienicowejW tym uroczym miejscu kończy się ten post, ale to nie koniec naszej wędrówki. W następnym poście wybierzemy się na Kozi Wierch - najwyższy szczyt położony całkowicie na terenie Polski. Będzie pięknie i wysoko! Na zakończenie kilka kadrów z Doliny Pięciu Stawów:

Zadni Granat - musnąć Orlą Perć

Podróże MM

Zadni Granat - musnąć Orlą Perć

Odkąd chodzimy po Tatrach notorycznie przypominam sobie i innym, że doświadczenie trzeba zdobywać stopniowo. Szczególnie w naszym przypadku, kiedy to góry odwiedzamy poza sezonem gdy leży śnieg. Tym razem postanowiliśmy podnieść poprzeczkę i pokręcić się w rejonie Orlej Perci. Pogoda nie napawała optymizmem, więc jako pierwszy cel wyznaczyliśmy Schronisko Murowaniec na Hali Gąsienicowej. Tam mieliśmy podjąć decyzję, co dalej. Długo tęskniliśmy za górami, więc mieliśmy ochotę wejść gdzieś wysoko...Tego dnia maszerowałem z poczuciem małej euforii. Wreszcie wróciłem w ukochane Tatry. To był ten moment, kiedy jeszcze nie wiedziałem, jaki bagaż doświadczeń przyjdzie mi wynieść z kolejnego wypadu w góry. Zastanawiałem się, które szczyty zdobędę, jakie szlaki trafią do mojej kolekcji. Plany były ambitne, choć wiedzieliśmy, że pogoda może nam utrudnić realizację wyznaczonych celów. Tamtego dnia mieliśmy wspiąć się na Kościelec, lecz ostatecznie obraliśmy kurs na Granaty. Startujemy z Kuźnic. O świcie nad Zakopanem unosiła się mgła. Nic nowego, typowa jesienna pogoda. Idąc ku Hali Gąsienicowej trzeba podjąć decyzję, którą z dróg wybrać. My zdecydowaliśmy się iść niebieskim szlakiem przez Boczań, ponieważ jeszcze nas tam nie było. Żółty szlak przez Dolinę Jaworzynkę zaś znamy już dobrze. Od samych Kuźnic droga pnie się po kamiennym chodniku w górę. Czujemy, że jeszcze nie jesteśmy w tatrzańskim rytmie, a nogi nie są przyzwyczajone do wysiłku. Ponadto walczyliśmy z wilgotnością sięgającą 98%. Choć nie padał deszcz, byliśmy cali mokrzy i czuliśmy, że bardzo ciężko się oddycha. Po pewnym czasie weszliśmy na pierwszy ze szczytów - Boczań, 1208 m n.p.m. Wierzchołek tej góry bardzo łatwo przeoczyć. Nie ma tam żadnej tabliczki ani innej informacji, że zdobyliśmy szczyt. O tym, że wdrapaliśmy się na Boczań świadczy miejsce, w którym szlak mocno skręca pod kątem blisko 180'. Na szczycie jest też nieco więcej wolnej przestrzeni, lecz wciąż jesteśmy w lesie, więc praktycznie nic stamtąd nie widać.Przez jakiś czas kontynuujemy powolną wspinaczkę przez las, z którego wydostajemy się dopiero na wysokości ok. 1300 m n.p.m. Brniemy przez mgłę ku Skupniów Upłazowi. Szlak biegnie po grani. Jest szeroko i zupełnie bezpiecznie. Bardzo równomiernie nabieramy wysokości, by w końcu dotrzeć do Przełęczy między Kopami (1499 m n.p.m.). Tutaj niebieski szlak przez Boczań łączy się z żółtym szlakiem przez Dolinę Jaworzynkę. 98% wilgotności powietrza sprawia, że jesteśmy cali przemoknięci. Cały czas wdychamy parę wodną, więc z trudem łapiemy każdy oddech. Wokół nas fruwały niezliczone cząsteczki wody, które unosiły się w powietrzu w stanie nieważkości, jakby nie istniało nic takiego jak grawitacja. Fatalna pogoda. Nie sądziłem, że wejście na wysokość 1500 metrów będzie kosztowało nas tyle wysiłku. Cieszy jednak fakt, że teraz do Murowańca idzie się już praktycznie po płaskim.Docieramy do Hali Gąsienicowej. Nawet nie spodziewaliśmy się ujrzeć grani Orlej Perci ani majestatycznego Kościelca na tle przepięknego krajobrazu. Ledwo widzieliśmy drogę parę metrów przed nami. Wiemy co tracimy, bo już kiedyś tu byliśmy. No nic, idziemy do Murowańca na szarlotkę i kawę. Sprawdzimy pogodę, zerkniemy na mapę, podejmiemy decyzję co dalej. No i dupa - to stwierdzenie jest charakterystyczne dla naszego wrześniowego pobytu w Tatrach. Ambitne plany i fatalna pogoda. Na szczęście zjedliśmy oboje po sporym kawałku szarlotki, więc z naładowanymi bateriami opuściliśmy schronisko i udaliśmy się w kierunku Czarnego Stawu Gąsienicowego. Tutaj także już byliśmy, więc mieliśmy świadomość jakie piękno skrywają te gęste chmury. Działała jedynie wyobraźnia, bo oczy mogły tylko błądzić po bezkresie szarości. Nad Czarnym Stawem nawet się nie zatrzymaliśmy. Nic nie widać. Choć marzyłem tego dnia o Kościelcu, postanowiliśmy jednak odpuścić. Ten szczyt jest dla mnie wyjątkowy i chcę go zdobyć przy dobrej pogodzie. Wyznaczyliśmy kolejny cel - Zmarzły Staw. Mieliśmy dużo czasu i liczyliśmy na jakieś okno pogodowe, które odsłoniłoby nam widok na przepiękne ściany grani Orlej Perci. Serce zabiło mocniej. Mgła zdawała się rozpraszać, odsłaniając kontury majestatycznego Kościelca. Chwilę później ukazały się skały Kościelcowego Kotła. Wtedy pomyślałem, że warto wejść gdzieś wysoko i liczyć na to, że mgła osiądzie a my będziemy patrzeć na szczyty Orlej Perci unoszące się nad chmurami. Wciąż celem pozostaje Zmarzły Staw, choć po cichu już myślałem o Zadnim Granacie.Mijamy skrzyżowanie niebieskiego szlaku z żółtym, biegnącym na Skrajny Granat. Przed nami zaś chmury odsłaniają skały Kościelcowego Kotła, pośród których pnie się nasza ścieżka. Nabieramy wysokości wspinając się po kamiennych stopniach. Docieramy do momentu, w którym zaczynają się strome skały wymagające użycia rąk przy wspinaczce. Nadszedł moment zwątpienia - było bardzo, bardzo ślisko. Mżawka, wilgoć i zimna skała zmuszały nas do maksymalnej czujności. Choć nie jest to miejsce w którym ryzykujemy upadek z wysokości, to wizja poślizgnięcia i poobijania się o skały przygasiła nasz entuzjazm. Przy takiej pogodzie łatwo tam zrobić sobie krzywdę. Na szczęście mieliśmy ze sobą kaski, które chroniły nasze głowy przed potencjalnym upadkiem. Nie potrafię subiektywnie ocenić poziomu trudności tego odcinka, bo pokonywałem go przy śliskiej skale w beznadziejnych warunkach. Na pewno wiele miejsc (szczególnie kominek) wymaga użycia rąk przy wspinaczce. Są też fragmenty, na których dobrze jest się podeprzeć, lecz przy suchej skale nie powinny one stanowić większej przeszkody. Docieramy nad Zmarzły Staw (1778 m n.p.m.). Tutaj spotykamy ekipę, która zawróciła z podejścia na Zawrat. Potem dołączył chłopak, który schodził z Koziej Przełęczy. Wszyscy mówili, że warunki fatalne, nic nie widać, pada mżawka i wieje. Długo się wahaliśmy, czy iść dalej na Zadni Granat. Ostatecznie zdecydowaliśmy, że spróbujemy. Sprawdziłem dokładnie tę trasę i wiedziałem, że nie jest specjalnie wymagająca, a w razie czego i zejście nie będzie stanowiło problemu. Przed nami próba pobicia rekordu wysokości. Dotąd najwyżej byliśmy na Starorobociańskim Wierchu (2176 m n.p.m.). Wchodzenie powyżej 2200 metrów w warunkach zimowych wymaga już większego doświadczenia, więc zależało nam by wykorzystać okazję, że jesteśmy w Tatrach i nie ma śniegu. Atakujemy zatem Granaty.Znad Zmarzłego Stawu odbijamy na żółty szlak. Od początku czeka nas strome podejście i śliska skała. Szybko nabieramy wysokości maszerując po kamiennych stopniach. Przed nami spore utrudnienie - kilkumetrowy, stromy komin, po którym spływa woda. Ślisko jak cholera i niewiele miejsca, by stabilnie postawić stopę. Czujne miejsce, na szczęście obyło się bez siniaków. Docieramy tym samym do rozwidlenia. Szlak żółty, którym do tej pory podążaliśmy, biegnie ku Koziej Przełęczy i dalej do Doliny Pięciu Stawów. My skręcamy w szlak zielony i będziemy się go trzymać aż do grani. Idziemy po niezbyt stromym chodniku ułożonym z kamieni. Wciąż nic nie widać. Na wysokości 1936 m n.p.m. od zielonego odbiega czarny szlak, wspinający się Żlebem Kulczyńskiego na Orlą Perć. W tym miejscu zaczyna się też intensywne podejście na Zadni Granat.I tutaj nie wiem co napisać. Podejście na Zadni Granat pamiętam jako niekończącą się wspinaczkę przez mgłę po sporych, kamiennych stopniach. Była to nasza pierwsza tatrzańska trasa podczas tego wyjazdu, więc nieprzyzwyczajone nogi mocno dostawały w kość, dosłownie. Podejście było niesamowicie nudne, choć pchała nas do przodu świadomość, że już niedaleko jest nasz cel i żałowalibyśmy wycofania się w tamtym momencie. Było kilka czujnych miejsc, które wymagały użycia rąk i pełnej koncentracji, lecz było to spowodowane raczej mokrą skałą aniżeli stromizną. Tak oto wiliśmy się zygzakiem przez mgłę, nie wiedząc nawet, jaki odcinek szlaku jeszcze przed nami. Popsuły się nastroje, lecz upór i wola walki pchały nas przed siebie. Mieliśmy dość, ale wiedzieliśmy, że cel już blisko. Wreszcie, wchodzimy na grań. Dotarliśmy do miejsca, w którym zielony szlak łączy się z Orlą Percią. Odbijamy w lewo i po chwili zdobywamy Zadni Granat (2240 m n.p.m.).Nasza radość z dotarcia na szczyt nie trwała długo. Zaczął padać deszcz. Nie było żadnych szans na poprawę pogody, więc po chwili odpoczynku rozpoczęliśmy schodzenie. Z reguły droga w dół zajmuje znacznie mniej czasu. W tym przypadku było inaczej. Przy śliskiej skale wchodzi się znacznie łatwiej. Przy schodzeniu po wysokich kamiennych stopniach ciało opada z dużym impetem. Każdy nasz krok musiał być maksymalnie amortyzowany, przez co solidnie obrywały kolana. Byliśmy naprawdę zmęczeni, a na samą myśl o długości drogi powrotnej popadaliśmy w depresję. Z jednej strony chcieliśmy szybko zejść, z drugiej strony baliśmy się, żeby się nie nabawić jakiegoś urazu przy poślizgnięciu. Trudno było znaleźć kompromis i choć powtarzaliśmy sobie "spokojnie, bez pośpiechu" to i tak zdarzyło się nam parę razy obetrzeć tyłki przy bardziej stromych zejściach. Było kilka krytycznych momentów, w których czuliśmy się bezsilni, bezradni i pozbawieni wszelkiej woli zejścia choćby do schroniska. Po dotarciu do Koziej Dolinki szło się już jakby lżej. Poprawiły się nastroje na samą myśl o tym, że najgorsze już za nami. Nawet zaczęliśmy ze sobą rozmawiać :) Gdy dotarliśmy do Czarnego Stawu Gąsienicowego już powróciło poczucie humoru i radość z faktu, że za chwilę siądziemy w schronisku i zbierzemy myśli do kupy. Choć dziś jestem dumny ze zdobycia najwyższego z Granatów, to mówiąc otwarcie ta wyprawa była błędem. Byliśmy nieprzygotowani kondycyjnie na taki wysiłek, lub po prostu nasze kolana zapłaciły wysoką cenę za wspinaczkę po śliskich kamieniach. Do Zakopanego wróciliśmy już po zmroku. Byliśmy totalnie wyczerpani, a ból kolana i opuchnięte ścięgno kostki dawały mi się we znaki podczas wszystkich następnych wyjść na szlaki. Zdobycie Zadniego Granata przepłaciliśmy ogromnym wysiłkiem. Czuję się jakbym wszedł na Rysy w japonkach. Szczyt zdobyty, ale w kiepskim stylu. Niestety zachłysnęliśmy się radością z powrotu w Tatry. Następnym razem na pewno wybierzemy się na początek na łatwiejsze drogi, żeby przyzwyczaić nogi do wysiłku. Niemniej jednak zwyciężyła determinacja./ Mateusz

Mglisty spacer przez Czerwone Wierchy

Podróże MM

Mglisty spacer przez Czerwone Wierchy

Po przejściu grani Goryczkowej Czuby ruszamy dalej w kierunku Czerwonych Wierchów w nadziei, że w końcu zdobędziemy wystarczającą wysokość, by wspiąć się ponad chmury. Znamy już to uczucie, brnąć przez totalne mleko, by w pewnym momencie ujrzeć błękit nieba i dywan chmur pod stopami. Ta myśl pchała nas do przodu mimo tej niesprzyjającej aury. Celem Krzesanica, czyli najwyższy szczyt Czerwonych Wierchów. Oto pojedynek naszego uporu z mrozem, mgłą i wiatrem. Z Przełęczy pod Kopą Kondracką ruszamy szerokim grzbietem w stronę Kondrackiej Kopy (2005 m n.p.m.). Szczyt nam znany i przez nas lubiany. Polecamy swoją drogą, widoki przepiękne! No, pod warunkiem, że coś widać. Podejście na Kondracką z Przełęczy pod Kopą powinno zająć ok 20 minut. Jest to bardzo łagodny odcinek, niewymagający i przyjemny. W naszym przypadku było nieco inaczej, bo pizgało niemiłosiernie. Bez większego entuzjazmu stanęliśmy na pierwszym ze szczytów grani Czerwonych Wierchów, osiągając wysokość 2005 m n.p.m. Kiedyś już byliśmy w tym miejscu razem [link do posta] wdrapując się na Kondracką Kopę od Doliny Małej Łąki. Wtedy jednak pogoda była znacznie przyjemniejsza i było sporo widać. W tym przypadku panorama z Kopy ograniczała się do słupka granicznego, szlakowskazu i Pana z wąsem, który towarzyszył nam przez chwilę na szczycie.2005 m n.p.m. - nic nie widać. Idziemy wyżej.Nie poddajemy się i kontynuujemy wędrówkę czerwonym szlakiem. Następnym ze szczytów jest Małołączniak. Ścieżka z początku jest bardzo szeroka i łagodna. Przejście odcinka między dwoma wierzchołkami zajęło nam 40 minut.Szlak to naprzemiennie kamienne stopnie i szeroka ścieżka. Generalnie jest zupełnie bezpiecznie i szeroko, choć przy zmarzniętej skale łatwo o poślizgnięcie. Z Kondrackiej Kopy schodzimy na Małołącką Przełęcz (1924 m n.p.m.) i dalej rozpoczynamy podejście na Małołączniak.Docieramy na Małołączniak (2096 m n.p.m.) i wciąż nic. Wszędzie tylko mgła. Podejście w takich warunkach było dość nużące i na szczęście trwało nieco ponad pół godziny. Inaczej można łatwo stracić motywację i chęci do dalszej drogi. Najbardziej drażni świadomość, że przy lepszym warunie rozciągają się stąd jedne z najpiękniejszych tatrzańskich panoram. No nic, idziemy dalej. Następna w kolejce czeka majestatyczna Krzesanica, najwyższy ze szczytów grani Czerwonych Wierchów. Niegdyś byliśmy bliscy zdobycia tej przepięknej góry, jednak przeraźliwy mróz i załamanie pogody zmusiło nas do odwrotu. Było to podczas naszej wyprawy na Ciemniak [przejdź do posta]. Północne urwiska Krzesanicy zrobiły na nas ogromne wrażenie, dlatego zależało nam, żeby stanąć na szczycie, który wcześniej mogliśmy podziwiać jedynie z daleka. Z Małołączniaka schodzimy na Litworową Przełęcz (2037 m n.p.m.) i rozpoczynamy łagodne podejście na Krzesanicę. Czas przejścia: 30 minut. - Nie dziś - rzekła do nas Krzesanica pozbawiając nas wszelkiej nadziei na rozpogodzenie. Musieliśmy zadowolić się nagrodą w postaci uznania, że tam oto stopy me stanęły. Niestety, satysfakcja przeciętna, bo nawet nie mogliśmy spojrzeć na piękne urwisko północnej grani łączącej Krzesanicę z Ciemniakiem. Cóż, pora wracać. Głów nie spuściliśmy, bo humory dopisywały. Niemniej jednak szlak uznajemy na "zaliczony", bo ciężko uznać to za wyjątkowe przeżycie. Na Ciemniak dalej nie poszliśmy, bo nie mieliśmy motywacji. Zostawiamy sobie ten króciutki odcinek, żeby wrócić na grań Czerwonych przy lepszych warunkach. Jestem pewien, że doświadczanie tej trasy będzie nieporównywalne.Na koniec na pocieszenie Krzesanica w pełnej krasie. Zdjęcia zrobione w trakcie wyprawy na Ciemniak jakiś czas temu:POWRÓT DO: TATRY

Grań Goryczkowej Czuby

Podróże MM

Grań Goryczkowej Czuby

Tamtego dnia mieliśmy w planach zdobycie Świnicy, choć byliśmy pełni obaw o nasze plany. Od jakiegoś czasu zapowiadali opady deszczu ze śniegiem. W nocy temperatura spadała poniżej zera, więc jak nietrudno się domyślić skały mogą być oblodzone, śliskie i generalnie wspinaczka w takich warunkach nie napawa optymizmem. Gdy odsłoniłem okna, zobaczyłem, że niebo jest bezchmurne, a powoli wschodzące słońce rozświetla je błękitem. To znacznie poprawiło nasze morale. Kawka, kanapeczki i można ruszać!No i dupa. Gdy dotarliśmy do Kuźnic naszły chmury i tyle nacieszyliśmy się czystym niebem. Na Kasprowy Wierch chcieliśmy wjechać kolejką PKL, żeby oszczędzić kilka godzin. Była to końcówka września, więc po 18 robiło się już ciemno. O 8:20 wsiedliśmy w wagonik, a 20 minut później byliśmy już na wysokości 1987 m n.p.m.Na Kasprowym zima, wiatr i totalne mleko. Zaczął padać śnieg, a właściwie to marznący deszcz, który przy wiejącym wietrze wbijał się w nasze twarze jak igły. Oczywiście plan zdobycia Świnicy legł w gruzach. Z doświadczenia wiem, że nie warto przejmować się pogodą, bo jak szybko się zachmurzyło, tak szybko może się rozchmurzyć. Decyzja o wędrówce była oczywista. Pozostała kwestia kierunku.Opcja 1: Zejście zielonym szlakiem do Kuźnic. No chyba nie. Opcja 2: Zejście żółtym szlakiem do schroniska na Hali Gąsienicowej. Tylko czy warto tracić wysokość, skoro jesteśmy już na dwóch tysiącach?Opcja 3: Czerwonym szlakiem ku Świnickiej Przełęczy? Nie nie, tę trasę zostawimy sobie na lepszą pogodę. Opcja 4: Grań Goryczkowej Czuby i Czerwone Wierchy. Bierzemy!Mieliśmy cały dzień. Była godz. 9, więc mieliśmy mnóstwo czasu. Wiedziałem, że czerwony szlak łączący Kasprowy Wierch z Kondracką Kopą jest bardzo ciekawy, więc wybór był oczywisty. Gdzieś po cichu liczyliśmy na jakieś okno pogodowe, więc nie chcieliśmy schodzić do dolin. Czasu mieliśmy bardzo dużo, więc po dotarciu na Przełęcz pod Kopą Kondracką (1863 m n.p.m.) mieliśmy podjąć decyzję, czy idziemy dalej na Czerwone Wierchy.Schodzimy z Kasprowego. Kamienie pokryte są cienką warstwą lodu, więc ostrożnie stawiamy każdy krok. Wieje niemiłosiernie. Spostrzegawcze osoby pewnie zastanawiają się, jak Martyna nie zamarzła w tych spodniach. Ogrzewała ją bielizna termoaktywna, więc było jej ciepło. Obydwoje szczerze polecamy takową na górskie wycieczki. Fakt, lepsza bielizna trochę kosztuje, ale komfort w zmiennych warunkach atmosferycznych wart jest tej ceny.  Powoli tracimy wysokość schodząc ku Goryczkowej Przełęczy nad Zakosy (1816 m n.p.m.). Wciąż było wietrznie, mgliście i nieprzyjemnie, lecz były momenty w których mgła odsłaniała widoki na Goryczkową Dolinę. Ku naszej wielkiej uciesze za Goryczkową Przełęczą nad Zakosy dotarliśmy do Pośredniego Wierchu Goryczkowego, a właściwie do ścieżki trawersującej jego wierzchołek po słowackiej stronie. Wiało od północy, więc na południowym zboczu pod szczytem było cicho i spokojnie. Idealny moment, żeby się ogrzać. Wracamy na grań osiągając Goryczkową Przełęcz Świńską (1801 m n.p.m.). Znowu wiatr o sobie przypomina dmąc niemiłosiernie. Na szczęście za siodłem szlak znów trawersuje, tym razem Goryczkową Czubę. Znów spokój, harmonia i wygodny spacer...Na ogół szlak jest bezpieczny. Po lewej stronie towarzyszy nam dość strome trawiaste zbocze. Tracąc równowagę można się parę razy przeturlać, lub pokaleczyć w kosodrzewinie. Generalnie jednak ścieżka jest szeroka. Ciekawie robi się po obejściu Goryczkowej Czuby, po dotarciu na przełęcz. Przed nami Suche Czuby, skały z imponującymi urwiskami. Można pocieszyć oko zerkając wgłąb Suchej Doliny Kondrackiej. Wskazana ostrożność.W okolicy Suchych Czub jest kilka czujnych momentów. Śliska skała zmuszała nas często do podpierania się rękoma przy schodzeniu. Na ogół szlak jest szeroki i nie naraża na bezpośrednie niebezpieczeństwo upadku z dużej wysokości. W pamięci zapisały mi się dwa momenty. Jednym z nich było nierówne i stosunkowo strome zejście po skale. Było na tyle mokro, że schodziliśmy "na pajączka". Nie sprawiło nam to trudności, jednak musieliśmy mieć na uwadze, że niekontrolowany zjazd po śliskim głazie mógłby ściągnąć nas na krawędź urwiska. Drugie z takich miejsc to pozornie łatwe zejście (patrz: zdjęcie niżej). Po prostu trzeba było ostrożnie zejść z półki tak, żeby się nie poobijać. Były małe trudności techniczne, bo momentami nie było gdzie postawić stabilnie stopy. Zapewne przy suchej skale zejście to nie powinno sprawić trudności. Przed nami ostatni odcinek, czyli trawers Suchego Wierchu Kondrackiego. Niestety przyszła pora na obejście wierzchołka od północnej strony, więc znów wiatr mroził nasze nosy. Po chwili docieramy na Przełęcz pod Kopą Kondracką (1863 m n.p.m.). Tutaj też kończy się ten post, a dalszą część naszej trasy możecie poznać przechodząc do następnego posta.Czerwony szlak z Kasprowego Wierchu do Czerwonych Wierchów bardzo przypadł nam do gustu mimo kiepskiej pogody. Trasa była bardzo ciekawa i szło nam się przez ten odcinek bardzo fajnie. Momentami trzeba było pomyśleć, użyć rąk. Mgła odsłaniała nam urwiska opadające ku dolinom. Jeśli przy takich warunkach polubiliśmy ten szlak, to zapewne w piękny słoneczny dzień bylibyśmy totalnie zauroczeni. Im więcej chodzimy po Tatrach, tym więcej od nich wymagamy. Zaczynamy nawet trochę wybrzydzać. Choć cieszymy się każdą chwilą spędzoną w górach, to jednak fragmenty wymagające chwili skupienia dają nam ogromną frajdę. Przy tej mgle znacznie przyjemniej nam się szło przez grań Goryczkowych Czub niż przez całe Czerwone Wierchy. Tam byliśmy w samym środku grubej warstwy chmur, przez co szlak przez Kondracką Kopę, Małołączniak i Krzesanicę był dość monotonny. Tutaj można było popatrzeć na urwiska i sporo się działo wokół, choć zabrakło widoków. Na pewno wrócimy na tę trasę przy lepszych warunkach.

Nosal - pół godziny w Tatry

Podróże MM

Nosal - pół godziny w Tatry

Każdy miłośnik tatrzańskich wędrówek musi czasem pozwolić organizmowi się zregenerować. Ale wcale nie oznacza to siedzenia w pensjonacie. Nosal to góra dostępna łatwym i krótkim szlakiem, dzięki czemu można się dostać na jej wierzchołek w pół godziny wyruszając z Kuźnic. Ze szczytu położonego na wysokości 1206 m n.p.m. rozciąga się ciekawa panorama na Tatry Wysokie. Zielony szlak rozpoczyna swój bieg przy rondzie Murowanica. Przez chwilę idziemy asfaltową drogą, by niedługo potem skręcić w lewo. Za strumieniem znajduje się punkt informacji i kasa z biletami wstępu do TPN. Różnica wysokości między punktem początkowym a szczytem Nosala wynosi niespełna 300 metrów na odcinku ok. 1 km. Dlatego też od samego początku szlak pnie się w górę po kamiennych stopniach. Początkowo idziemy przez las, lecz z czasem droga odsłania widoki i ciekawe formacje skalne Nosala. Osobom aktywnym wejście na szczyt powinno zająć około pół godziny. Bezpieczeństwo. Nosal choć nie jest górą wysoką, to wygląda dość groźnie za sprawą swych pionowo opadających ścian. Szlak jednak uznałbym za zupełnie bezpieczny. Osoby wrażliwe na ekspozycję mogą trzymać się z dala od urwisk, ponieważ szlak jest szeroki i nie biegnie bezpośrednio po krawędzi. Wybraliśmy się na Nosal odpoczywając po poprzednim dniu, który wymagał od nas sporego wysiłku i wielu kilometrów do pokonania. Nie chcieliśmy jednak przesiedzieć całego dnia przez telewizorem, więc wyszliśmy sobie na spacer. Zdobyliśmy szczyt dla formalności. Było tam sporo osób, a cenimy sobie w górach ciszę. Wróciliśmy więc parę kroków wcześniej i usiedliśmy na jednej ze skał opadających ku Kuźnicom. Tak sobie siedzieliśmy we dwoje i patrzyliśmy na Tatry. Ze szczytu Nosala można wrócić do Zakopanego tą samą trasą, zejść do Kuźnic przez Nosalową Przełęcz, lub ruszyć dalej żółtym szlakiem ku Olczyskiej Polanie. Dolna stacja kolejki PKL KasprowyNosalowa PrzełęczPOWRÓT

Zakopane - miasto

Podróże MM

Zakopane - miasto "oscypków"

Długo przymierzałem się do napisania tego posta, ale jakoś nie wiedziałem jak to ugryźć. W Zakopanem byłem już tyle razy, że nie zgubiłbym się tam nawet gdybym chodził po ciemku tyłem. Przyznaję się bez bicia - Zakopane omijam i totalnie nic mnie nie fascynuje w tym miejscu. Kiedy pytają mnie dokąd znów jadę, odpowiadam, że w Tatry. Nie do Zakopanego. Rzeczywiście, jadę w góry, a do miasta czasem zdarza mi się wrócić na noc, by następnego dnia o świcie znów wyruszyć na szlak. Nie mam pomysłu na tego posta, nie mam ukształtowanej opinii o tym miejscu, nie przepadam za tym miastem, nie do końca rozumiem jego fenomen. Zobaczymy, co z tego wyjdzie...Subiektywnie...Zakopane to nie jest miejsce dla mnie. Po prostu nie ma tu dla mnie nic do roboty. Gdy idę przez miasto, widzę tłum ludzi, którzy oglądają witryny sklepów, machają ciupagami w rytm marszu, kupują "oscypki", popijają piwo w głośnych i ruchliwych knajpach. Osobiście nie potrafię czerpać przyjemności z tego miejsca. Jest dla mnie nudne, zwyczajne. Zazwyczaj moje zwiedzanie Zakopanego kończy się na pokonaniu trasy z punktu A do punktu B. Najczęściej jest to spacer do Biedronki po prowiant, lub powrót z 20 kg na plecach do dworca kolejowego. Bywa też, że idę przez miasto na przystanek, skąd odjeżdżają busy. To tyle. Mimo mojej bierności wobec zakopiańskiej turystyki, postaram się podpowiedzieć (na ile potrafię), jak miło spędzić czas w stolicy "oscypka". W końcu o gustach się nie dyskutuje, a zapewne znajdą się tacy, który z Zakopanego wywiozą miłe wspomnienia. W końcu góry (w sensie, że góry góry) nie są dostępne dla każdego, więc miło czasem popatrzeć z dołu. O mieście słów kilkaZakopane to najwyżej położone miasto w Polsce. Najwyższym punktem leżącym w jego granicach administracyjnych jest wierzchołek Świnicy (2301 m n.p.m.). Samo miasto zaś położone jest mniej więcej na 770-1126 m n.p.m. Liczba mieszkańców to nieco ponad 27 tysiące.Wiele osób przyjeżdża do Zakopanego z myślą, by pooddychać górskim powietrzem. Niestety ukształtowanie terenu sprawia, że nad miastem unosi się smog. Według badań, Zakopane zajmuje 45. miejsce w klasyfikacji najbardziej zanieczyszczonych miast Unii Europejskiej. U schyłku XIX wieku miasto na Podhalu zyskało na popularności. W Zakopanem bywały i mieszkały tak wielkie osobistości jak Henryk Sienkiewicz, Stanisław Witkiewicz, Stefan Żeromski, Kazimierz Przerwa-Tetmajer, Jan Kasprowicz, Mieczysław Karłowicz czy Karol Szymanowski. W 1873 roku utworzono Towarzystwo Tatrzańskie, które skupiało wokół siebie miłośników gór. Celem była promocja turystyki, wytyczanie szlaków, badanie i szerzenie nauki o Tatrach, oraz ochrona przyrody. W 1909 roku powołano Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe (TOPR). Zabytków w Zakopanem zbyt wiele nie ma. Najczęściej są to nierzucające się w oczy miejsca związane z ważnymi osobami, artystami. Do najważniejszych miejsc będących dziedzictwem kultury zaliczyć można Cmentarz Zasłużonych na Pęksowym Brzyzku wraz z XIX-wiecznym, barokowym kościółkiem. To tu spoczywają ludzie wybitni i zasłużeni dla Zakopanego, Tatr jak i Podhala. Cmentarz znajduje się przy ulicy Kościeliskiej, na północnym krańcu Krupówek (mapa). Komunikacja miejska. Jak poruszać się po Zakopanem?Na wstępie podkreślę, że Zakopane jest na tyle małym miasteczkiem, że spokojnie można poruszać się po nim pieszo. Od kwietnia 2016 roku po mieście kursują niebieskie autobusy komunikacji miejskiej (linia 14) na trasie przez Ustup i Olczę. Planowane są nowe połączenia. Szczegóły znajdziecie na stronie www.zakopane.eu/komunikacjamiejska.Generalnie zakopiańskie drogi zdominowane są przez prywatnych przewoźników. Spod dworca kolejowego dotrzemy busem do większości punktów, skąd bieg swój zaczynają najpopularniejsze szlaki. Ceny przejazdu wahają się od 5 do 10 zł. Ceny są uwzględnione w regulaminie, więc nie ma co się obawiać oszustów. Ja na wszelki wypadek zawsze pytam o cenę przejazdu. Jeżeli jednak będziecie mieć większe wątpliwości co do kwoty, zawsze możecie poprosić o wydruk paragonu.Wiele osób na forach internetowych czy na facebooku pyta o rozkład jazdy busów. Niby takowe istnieją, ale nie mają one żadnego odzwierciedlenia w rzeczywistości. Zasada jest taka, że jak bus zbierze chętnych, to pojedzie. Nie warto szukać przystanków po całym Zakopanem, bo kierowcy nie stosują się do rozkładów. Ponadto, nawet jak trafimy na busa, to może nie być już w nim dla nas miejsca. Dlatego najlepiej od razu startować spod dworca kolejowego.Gdy chciałem dostać się z Zakopanego do Polany Palenicy, według rozkładu busy zaczynały kursować od godz. 8. Wraz z Martyną zjawiliśmy się przy dworcu ok. godz. 7 i szukanie transportu zajęło nam ułamek sekundy (stał facet i darł się: "Morskie Oko!!! Morskie Oko!!!"). W sezonie busów jest całe mnóstwo. Poza sezonem po prostu trzeba stanąć i uzbroić się w cierpliwość. Wiem, że trochę trudno mi zaufać, ale polecam całkowitą spontaniczność. Wy chcecie dojechać, kierowcy chcą zarobić. W tej relacji nie trudno się odnaleźć.Dworzec kolejowy, ZakopaneWybrane muzea i galerie sztuki♦ Muzeum Tatrzańskie im. dra Tytusa Chałubińskiego, ul. Krupówki 10W zbiorach muzeum można obejrzeć ekspozycję skał i minerałów, tatrzańskiej fauny i flory, zbiory z dziedziny etnografii (rękodzieło, stroje, narzędzia) oraz dzieła sztuki poświęcone Podhalu. ♦ Muzeum Przyrodnicze Tatrzańskiego Parku Narodowego, ul. Chałubińskiego 42aOśrodek prowadzi głównie działalność dydaktyczną. W salach o łącznej powierzchnii 600m² oglądać można wystawy czasowe.♦ Dom Jana Kasprowicza w willi Harenda, ul. Harenda 12aMuzeum biograficzno-literackie poświęcone polskiemu poecie, Janowi Kasprowiczowi. Ekspozycja zawiera pamiątki rodzinne, przedmioty użytkowe, obrazy i pozostałości księgozbioru. Stowarzyszenie Przyjaciół Twórczości Jana Kasprowicza do dziś organizuje tu spotkania oraz wieczory literackie. ♦ Muzeum Karola Szymanowskiego w willi Atma, ul. Kasprusie 19Muzeum gromadzi pamiątki po Karolu Szymanowskim, wybitnym kompozytorze muzyki poważnej. Artysta mieszkał w willi Atma w latach 1930-1935. ♦ Miejska Galeria Sztuki, ul. Krupówki 41Galeria sztuki współczesnej prezentuje dzieła polskich artystów w budynku wzniesionym przez Władysława hr. Zamoyskiego w 1911 roku.Muzeum Przyrodnicze Tatrzańskiego Parku NarodowegoKrupówkiUlica Krupówki to główny deptak w centrum Zakopanego. Jest tu zawsze mnóstwo ludzi, przez co sielankowy spacer zamienia się w tor przeszkód. Oprócz sklepów z odzieżą i pamiątkami, knajp, czy budek z "oscypkami" to właściwie nic tu wartego uwagi nie ma. Dla niektórych największą atrakcją Krupówek wydawać się może McDonald's. Niemniej popularny jest przechadzający się wokół turystów miś. Wokół misia zaś krążą różne legendy. Jedna z nich głosi, że w Krakowie smok zionie ogniem, a zakopiański niedźwiadek alkoholem.Na Krupówkach wielu turystów kupuje "oscypki". Jeśli ktoś chce spróbować prawdziwych wyrobów w owczego mleka, to polecam jednak szukać gdzie indziej. Krupówki o świcie, ZakopaneKrupówki o świcie.ul. Krupówki, ZakopaneOscypekOscypek to twardy, wędzony ser z owczego mleka. Ma on postać brył z charakterystycznym, regionalnym wzorem. Takową formę uzyskuje się dzięki drewnianej foremce, tzw. oscypiorce. Służy ona do scypania. Drogą dedukcji docieramy do genezy nazwy podhalańskiego sera.Jeżeli zakupiliście łoscypka na Krupówkach, ino prowdopodobnie żeście zakupili gołkę, nie łoscypka. Gołka to ser robiony na wzór oscypka, lecz przypomina go jedynie wyglądem. Służy głównie do masowej produkcji i trzepania dudków na nieświadomych turystach. Gołkę robi się z krowiego mleka, przez co diametralnie różni się ona smakiem od oscypka z owczego mleka.Oscypki wyrabia się jedynie od maja do września, bo tylko wtedy wypasa się owce. Gdzie zatem szukać tych najprawdziwszych podhalańskich serów? Podążajcie za owcami! Te zawsze uśmiechnięte puchate czworonogi są pod opieką bacy. Ten z kolei pewnie ma bacówkę, z której unosi się dym niezbędny w procesie wędzenia. Nie wykluczam, że i na Krupówkach może znaleźć się uczciwy handlarz, ale jest spore ryzyko, że górale na Krupówkach wykiwają Was tak, jak górale kiwają turystów na Krupówkach. Najlepiej zatem pytać o oscypki bezpośrednio w bacówkach.Przepisy Unii Europejskiej dbające o tradycję wyrobu podhalańskich serów stanowczo regulują warunki sprzedaży regionalnych serów po nazwą oscypka. Stąd też wydawane są certyfikaty potwierdzające autentyczność produktu. Ci, którzy sprzedają "oscypki" z krowiego mleka mogą ponieść konsekwencje prawne. Górale jednak i tak wciskają turystom podróbki. Manewrują w lukach prawnych, wywieszając niby-certyfikat, lub po prostu sprzedają sery pod nazwą "Zakopiański", "Tradycyjny", "Bacowski", "Podhalański" (patrz: zdjęcia niżej). Te określone jako "Owczy", zazwyczaj zawierają mieszankę mleka owczego i krowiego w proporcji 20/80.Zawody na Wielkiej KrokwiPuchar Świata w Zakopanem to jedna z najgłośniejszych imprez sportowych w Polsce. Skoki narciarskie przyciągają pod skocznię na Wielkiej Krokwi tłumy kibiców dopingujących naszych reprezentantów w prestiżowym konkursie. Na trybunach zmieści się ok. 50 tyś. osób, jednak ze względów bezpieczeństwa na imprezę sprzedawane są bilety w liczbie do 25 tysięcy. Podstawowe wejściówki na Puchar Świata kosztują zazwyczaj w granicach 60-70 zł.© Piotr DrabikTatry dla amatorów♦ Kolejką na Kasprowy Wierch (1987 m n.p.m.)PKL udostępnia turystom jedyną wysokogórską kolej linową w kraju, dzięki której w 20 minut możemy wjechać na jeden z najpopularniejszych szczytów polskich Tatr. Wagoniki zabierają jednorazowo od 32 (latem) do 60 osób (zimą). Dolna stacja PLK Kasprowy znajduje się w Kuźnicach (3,3 km od Krupówek).Kolej linowa na Kasprowy Wierch to udogodnienie dla tych, którzy fizycznie nie są zdolni do długich, pieszych wędrówek, oraz tatromaniaków, którzy chcą zaoszczędzić czas, by wyruszyć z górnej stacji np. na Orlą Perć czy w stronę Czerwonych Wierchów. Warto w tym miejscu podkreślić, że pokonanie pieszego szlaku z Kuźnic na Kasprowy Wierch zajmie wprawionym turystom ok. 4 godziny.Godziny otwarcia: przejdź do stronyCennik: przejdź do stronyKolejka na Kasprowy WierchWidok z Kasprowego Wierchu♦ Propozycje łatwych i krótkich wycieczek:- Sarnia Skała (1377 m n.p.m.) przez Dolinę Strążyską lub Dolinę Białego- Nosal (1206 m n.p.m.)- Dolina Chochołowska z Siwej Polany- Dolina Kościeliska z Kirów ♦ Najpopularniejsze wśród turystów:- Kasprowy Wierch przez Myślenickie Turnie (szlak zielony)- Kasprowy Wierch przez Halę Gąsienicową- Giewont z Kuźnic przez Kondratową Dolinę- Dolina Pięciu Stawów przez Dolinę RoztokiZachęcam także do lektury pozostałych postów poświęconych tatrzańskim szlakom: kliknij tutaj.Reasumując...Zakopane można lubić, albo nie. To miasto nie zauroczy każdego. Dla miłośników Tatr Zakopane jest zwykłym miastem, bazą wylotową lub noclegownią. Ja także do takich należę. Mówiąc wprost drażni mnie tłum i wszechobecny chaos. W końcu jadę w góry, żeby obcować z przyrodą, posłuchać ciszy i odpocząć. A Zakopane jest miastem głośnym. Nie mam tu na myśli decybeli, ale ilość turystów, którzy przechadzają się, rozmawiają, śmieją, kupują, piją, jedzą. Dużo się dzieje, szczególnie w okolicy Krupówek czy Gubałówki, którą celowo w tym poście pominąłem.Jeśli chodzi o mnie, to Zakopane mnie nudzi do tego stopnia, że zamiast chodzić po mieście bez zastanowienia wybieram kurs wgłąb gór. Po prostu tam mnie ciągnie i w tej kwestii miasto nie ma szans w rywalizacji z tatrzańską przyrodą. Ale są niewątpliwie tacy, którzy nie chcą lub nie mogą chodzić po górach i decydują się na wypoczynek w Zakopanem. Co więcej - czerpią radość z pobytu na Podhalu. I właśnie do tych osób kieruję powyższego posta w nadziei, że podsunąłem kilka ciekawych pomysłów na Zakopane.Mat.GubałówkaWidok z Giewontu na Zakopane

Podróże MM

Literatura podróżnicza - polecam!

Brak funduszy, odwagi czy czasu nie oznacza, że nie możemy wybrać się na krańce świata. Kiedy jesteśmy przykuci do jednego miejsca, jedyną drogą ucieczki w świat jest książka. Ponoć w dobie technologii czytamy coraz mniej. W internecie jest wszystko - treść, zdjęcia, filmy. Dlaczego zatem sięgam po książki? Oprócz tego, że uwielbiam zapach zadrukowanego papieru, to lektura jest dla mnie spotkaniem z autorem. Choć on nie za mnie osobiście, to opowiada mi o swoich przygodach tak, jakbyśmy siedzieli przy herbacie. Siedząc w domowym fotelu czy na uniwersyteckiej auli, mogę polecieć do Hiszpanii, Argentyny, Chile, Gwatemali, Stanów, Tajlandii, Kenii, gdziekolwiek. Choć brzmi to abstrakcyjnie, to jest to czysta prawda. Gdy czytam, mój mózg skupia się wyłącznie na treści. Nie ma mnie tam, gdzie jestem, bo moje myśli podróżują po całym świecie. Wiem, że przez grono czytelników jestem dobrze rozumiany. A jeśli Ty nie wiesz o czym mówię, to daj się namówić na lekturę choćby jednej z poniższych publikacji!Wojciech Cejrowski, Podróżnik WC. Wydanie II poprawioneWojciech Cejrowski to postać bardzo wyrazista. Otwarcie mówi o swoich poglądach narażając się na krytykę społeczeństwa. Z panem Cejrowskim można się zgadzać lub nie, lecz nie można mu zabrać tego, że o świecie opowiada tak, że chciałoby się usiąść przy domowym kominku i słuchać. Wydana w 2010 roku książka pt. Podróżnik WC. Wydanie II poprawione to pierwsza podróżnicza publikacja Wojciecha Cejrowskiego. Wraz z autorem udamy się do Stanów Zjednoczonych, Meksyku oraz towarzyszyć będziemy w wędrówce przez dżunglę w poszukiwaniu Zaginionego Miasta gdzieś w Ameryce Południowej. Groteska, humor, świetne zdjęcia, niezwykłe przygody... Lektura obowiązkowa!Wojciech Cejrowski, Wyspa na preriiCiężko przejdzie mi przez gardło stwierdzenie, że to moja ulubiona książka Wojciecha Cejrowskiego, ponieważ wszystkie jego publikacje są wybitne. Wyspa na prerii (Wydawnictwo Zysk i S-ka, 2014) to moje niespełnione marzenie. Autor książki zaprasza nas na swoje rancho gdzieś w Arizonie opisując życie na prerii. Słowo klucz to wolność, w szerokim rozumieniu znaczenia tego słowa. To właśnie ona sprawia, że południowe stany USA są dla mnie miejscem, gdzie chciałbym żyć. Wojciech Cejrowski po raz kolejny uświadamia czytelnikom, że nasza cywilizacja zmierza w złym kierunku. Są jednak takie miejsca jak arizońska preria, gdzie czas zatrzymał się, gdy nie było jeszcze na to za późno.Wojciech Cejrowski, Gringo wśród dzikich plemionTo ulubiona książka Wojciecha Cejrowskiego i wielki bestseller, którego nakład już dawno przekroczył pół miliona sprzedanych egzemplarzy. Nic dziwnego. Ta książka to podróż, na którą niewielu z nas może sobie pozwolić. Tym razem Wojciech Cejrowski zabiera nas do amazońskiej dżungli w poszukiwaniu dzikich plemion. Książka ta to filozofia życia widziana oczami Indian, przez co także i nas skłania ku głębokiej refleksji i może okazać się cenną lekcją. Oprócz dzikich ziem Amazonii, wybierzemy się z autorem do Belize, Gwatemali, Hondurasu, na Karaiby czy na kraniec świata zwany Przesmykiem Darien.   Wojciech Cejrowski, Rio AnacondaWracamy z Wojciechem Cejrowskim na dzikie ziemie gdzieś na pograniczu Kolumbii i Brazylii. Tym razem w poszukiwaniu plemienia Carapana. Będzie magicznie, zabawnie i niebezpiecznie - czyli standard w wydaniu jednego z moich ulubionych autorów. Po raz kolejny Wojciech Cejrowski pisze o ostatnich dzikich plemionach zamieszkujących lasy Amazonii. Choć w książce nie brakuje dobrego humoru, to ostatecznie jest to smutna publikacja, która uświadamia nam, że dawno temu zgubiliśmy drogę i nie potrafimy się odnaleźć w tym co robimy ze światem. Choć zwiemy Indian "dzikimi", to możemy się od nich naprawdę wiele nauczyć. Czasu na to zostało naprawdę niewiele.Stefan Czerniecki, Dalej od BuenosKolejna książka Biblioteki Poznaj Świat na mojej półce. Stefan Czerniecki zabierze nas do Buenos Aires, gdzie poznamy latynoski (czyt. specyficzny) styl życia w wielkim mieście. Udamy się autobusem do malowniczej Patagonii, odwiedzimy Chile, przekroczymy wraz z autorem granicę udając się ze sceptycznym nastawieniem do Boliwii. Książkę Czernieckiego czyta się bardzo przyjemnie. Tekst uzupełniają przepiękne zdjęcia. Książka Dalej od Buenos zaraża latynoamerykańską kulturą. To była pierwsza książka Stefana Czernieckiego, którą przeczytałem. Spodobała mi się na tyle, że zaraz potem nabyłem drugą publikację tego autora. Stefan Czerniecki, CiszaKolejną podróż ze Stefanem Czernieckim odbyłem w Peru i Ekwadorze. Cenię sobie tego autora między innymi za fakt, że jest szczery w kontakcie z czytelnikiem. Nie opisuje Ameryki Południowej jedynie w samych superlatywach. Ukazuje latynoską kulturę ze wszystkimi jej zaletami i wadami. Mimo wszystko coraz to bardziej zakochuję się w Ameryce Południowej, a lektura książek Wojciecha Cejrowskiego i Stefana Czarnieckiego tylko potęguje we mnie chęć podróży za ocean. Podobnie jak Dalej od Buenos, Ciszę czyta się bardzo szybko i przyjemnie. Lektura mocno wciąga. No i te zdjęcia... Książka w każdym calu godna polecenia!Przemysław Skokowski, Autostopem przez życieAutostopem przez życie to książka o czteromiesięcznej podróży do Azji. Przemek Skokowski udaje się autostopem z Gdańska do Birmy, pokonując w trasie 26 000 kilometrów. W czasie swojej podróży odwiedził Rosję, Kazachstan, Kirgistan, Chiny, Laos i Tajlandię. Choć brak mi odwagi, by wziąć odpowiedzialność za partnerkę i wybrać się w tak pełną niespodzianek podróż, to o przygodach Przemka słucham z wielkim zainteresowaniem. Miałem okazję poznać "osobiście" autora podczas jednego ze spotkań i muszę przyznać, że facet zdobył moją sympatię. Niezwykle inteligentny i wesoły chłopak. Przekonajcie się sami.Przemysław Skokowski, Autostopem przez Atlantyk i Amerykę PołudniowąDruga podróż Przemka Skokowskiego na kraniec świata. Tym razem autor relacjonuje swoją siedmiomiesięczną wyprawę do Brazylii. Po drodze przejdziemy El Camino z Lourdes do Santiago de Compostela, popłyniemy jachtostopem na Kanary i Karaiby, towarzyszyć będziemy Przemkowi w podróży przez kraje Ameryki Łacińskiej. W tej książce urzekła mnie niezwykła szczerość autora wobec czytelnika. Epilog zamykający książkę wprawił mnie w osłupienie i chodził po głowie jeszcze przez długi czas. Autostopem przez Atlantyk... to książka nie tylko o podróży, ale także o poznawaniu siebie, docenianiu tego, co mamy i o tym, jak wartościujemy swoje życie. Niezwykła książka napisana przez niezwykłego człowieka. Post aktualizowany. Reszta publikacji ukaże się niebawem.

Pokaż nam świat - rozmowa w studio TVN24 BiŚ

Podróże MM

Pokaż nam świat - rozmowa w studio TVN24 BiŚ

24 lipca 2016 roku udaliśmy się do Warszawy na zaproszenie telewizji TVN24 BiŚ. Zostaliśmy gośćmi niedzielnej rozmowy z cyklu Pokaż nam świat. Takiej okazji nie mogliśmy przegapić - kupiliśmy bilety na pociąg i udaliśmy się do stolicy. Jak wyszło? Trudno powiedzieć. Głównym celem było to, żeby nie narobić sobie obciachu. W 15-minutowej rozmowie niezwykle trudno przedstawić się jako podróżnicy, opowiedzieć nieco o naszych wyjazdach, dać wskazówki dotyczące taniego podróżowania i (o zgrozo) ubrać to wszystko w słowa. Podczas nagrania byłem spięty jak plandeka w starym Żuku, ale teraz już na spokojnie mogę dopowiedzieć to, czego zabrakło w rozmowie na żywo. Zachęcam do lektury:Na początek nasz występ w studio TVN24 BiŚ. Muszę przyznać, że to niezwykłe doświadczenie, zobaczyć wszystko z drugiej strony ekranu, zaobserwować jak pracują dziennikarze, jak to wszystko funkcjonuje za kulisami, czego widz nie dostrzega. Choć zabrzmi to trochę ślisko, to warto podkreślić z naszej strony, że telewizja TVN24 BiŚ to jedyny kanał telewizyjny, który oglądamy przy kawie śledząc na bieżąco wydarzenia ze świata. Tym bardziej zaproszenie do udziału w rozmowie akurat w tej telewizji było dla nas wyjątkowym przeżyciem. Wyszło jak wyszło, tragedii nie było. Z resztą, oceńcie sami:Teraz już na spokojnie i bez stresu :)♦ Dlaczego zdecydowaliśmy się na podróże po Europie?Pieniądze, to chyba oczywiste. Nie da się polecieć za 100 zł do Japonii, USA, Argentyny czy Iranu. Jesteśmy studentami, więc nie mamy póki co stałych dochodów. Na nasze pierwsze podróże wydaliśmy oszczędności, czyli to, co odkładaliśmy do przysłowiowej świnki skarbonki. Nasi rodzice wychowali nas tak, żebyśmy znali wartość pieniądza (za co bardzo im dziękujemy!). Moglibyśmy dostać pieniądze na wakacje, pojechać sobie gdzieś na tydzień i balować za kasę rodziców. Ale jednak podróż za oszczędzone pieniądze to dla nas cenna lekcja - uczymy się oszczędzać, przeliczać, gospodarować, rozsądnie wydawać i dokonywać wyborów. I takie były nasze początki - podróże za parę groszy na jeden, dwa dni, noclegi na lotnisku, tułanie się kilkanaście godzin autobusami, bo taniej. Te wszystkie przygody nauczyły nas, że nie wszystko można dostać, a chęć osiągnięcia celu często kosztuje dużo wysiłku, wymaga wyrzeczeń i determinacji.  Europa jest dla nas idealnym placem manewrowym. Możemy polecieć za granicę za 40 zł (co często praktykujemy) i bez problemów dogadać się choćby po angielsku. Z Europy łatwo ściągnąć nas do domu. Ponadto czujemy się tu pozornie bezpiecznie, choć ten aspekt powoli sprawia, że popadamy w wątpliwość. Niemniej jednak dobrze wiedzieć, że w nagłym wypadku możemy kupić bilet i wrócić w kilka godzin do Polski. Jak już wspomniałem, Europa jest dla nas poligonem, tutaj zdobywamy doświadczenie, uczymy się adaptacji do obcych miejsc, popełniamy błędy, które są nam wybaczane. Na koniec zdradzę, że w tym roku poczuliśmy intensywniejszy zapach pieniądza i już coraz odważniej rozmawiamy o Stanach, Japonii czy Tajlandii. Co nie zmienia faktu, że z Europy prędko nie zrezygnujemy. ♦ Jak wyszukujemy tanie połączenia?Kiedy decydujemy się na podróż samolotem, przeglądamy z reguły oferty tanich linii lotniczych Wizz Air i rzadziej Ryanair. Na dzień dzisiejszy to jedyni przewoźnicy, z którymi możemy polecieć gdzieś z Polski za niewielkie pieniądze. Zazwyczaj są to koszty w granicach 100-200 zł za bilet w dwie strony. Jak szukać? Po prostu, wrzucamy w wyszukiwarkę destynację i skaczemy po kalendarzu. Żadna filozofia. Nie zdarza nam się korzystać z portali typu eSky czy skyscanner, za względu na złowieszcze ciasteczka i manipulację cenami. Najlepiej kupować bezpośrednio na stronie linii lotniczych.Złota rada - Google Waszym przyjacielem. Jeśli chcecie tanio pojechać do Amsterdamu, wpiszcie w wyszukiwarkę "Jak tanio pojechać do Amsterdamu". Jeśli chcecie tanio podróżować po Hiszpanii, wrzućcie hasło "Jak tanio podróżować po Hiszpanii". Potem sami będziecie wiedzieć, gdzie szukać informacji, kwestia wprawy. Internet to potężna baza danych. Trzeba tylko wiedzieć, jak szukać. ♦ Czy nasi rówieśnicy mało podróżują?Myślę, że tak. Potwierdzeniem tego jest choćby fakt, że robimy wokół siebie dużo zamieszania, np. chwaląc się zdjęciami z podróży na facebooku. Po powrocie wszyscy podekscytowani dopytują nas o wyjazd co najmniej jakbyśmy wrócili z podróży dookoła świata. Nasi znajomi ogólnie uważają nas za pozytywnie szalonych ludzi. A przecież nie robimy niczego nadzwyczajnego. Część naszych rówieśników woli przeznaczyć oszczędności na inne cele, od hamburgerów w McDonald's po zakupy w centrach handlowych. Inni wyjeżdżają z biurami podróży, płacąc krocie za siedzenie w kurorcie. Są też tacy, którzy zbierają miesiącami pieniądze, żeby ostatecznie przepłacić za wycieczkę. Inni z kolei wolą zostać w domu, pójść do kina lub knajpy ze znajomymi. Tak, rówieśnicy z naszego otoczenia mało podróżują. Uważam, że ludzie (nie tylko młodzi) jeszcze nie nadążają za współczesnością - obawiają się o nieznajomość języka, nie potrafią szukać informacji, boją się wziąć za siebie odpowiedzialność za granicą. Żyjemy w takich czasach, gdzie dostęp do informacji jest nieograniczony, szczególnie jeśli mówimy o podróżach po Europie. Żal tego nie wykorzystać.♦ Po co podróżować, skoro można obejrzeć zdjęcia w sieci?Po co jeść, skoro można się przejść do Biedronki i pooglądać produkty na półkach? Nie oszukujmy się, jeszcze nie jesteśmy tak technologicznie upośledzeni, żeby wpaść na pomysł np. podróży poślubnej w Google Street View. Podróże kształtują naszą osobowość, uczą pokory, pomagają poznać się na wylot w przypadku wspólnych wyjazdów. Nie chodzi o to, żeby wysiąść z autokaru i zrobić sobie selfie z kija z Wieżą Eiffla w tle. Podróż to ucieczka od monotonii. Wszystko co Cie otacza jest inne. Robisz zakupy w innych sklepach, widujesz innych ludzi, śpisz w innej pościeli, widzisz inny widok za oknem, obserwujesz inne życie w innym miejscu na Ziemi. W podróży uczysz się adaptacji do środowiska, doświadczasz przeróżnych zachowań, kształtujesz swój światopogląd. Myślę, że ludzką inteligencję w dużej mierze kształtuje jego doświadczenie. Podróż należy traktować jako lekcję życia - bez różnicy czy jest to weekendowy wyjazd czy dwutygodniowa wycieczka. W realnym świecie nie zawsze można coś odświeżyć, skopiować, cofnąć. Myślę, że na tym etapie na którym jest obecnie ludzkość jeszcze wszyscy doskonale rozumieją o co mi chodzi dlatego szerszy wywód nie ma sensu. Po prostu - realnych doznań nie zastąpi nawet najlepsza aplikacja. ♦ Bezpieczeństwo w podróży.Nie szukam przygód na siłę. Przykładam dużą wagę do bezpieczeństwa w podróży, głównie ze względu na moją towarzyszkę. Jako facet biorę za nią odpowiedzialność i nie dopuszczam myśli, że coś mogłoby pójść nie tak. Stąd też nie podróżujemy autostopem ani nie rozbijamy w krzakach namiotu, żeby zminimalizować ryzyko nieprzewidzianych zdarzeń. Nasza podróż musi być dobrze zorganizowana, domknięta w planie. Zawsze wiemy gdzie i kiedy mamy autobus, jak dojechać do celu, gdzie spędzić noc, na co uważać. Choć z entuzjazmem zagłębiam się w lekturę książek Wojciecha Cejrowskiego czy choćby Przemka Skokowskiego (Autostopem przez życie), to w kwestii moich wyjazdów z Martyną twardo stąpam po ziemi. Niewykluczone, że kiedyś spakujemy namiot i pojedziemy gdzieś autostopem. Póki jeszcze nie opuściła nas kreatywność, decydujemy się na nasz wariant, czyli bezpiecznie i do celu na czas.   ♦ Terroryzm w Europie - czy warto ryzykować wyjazd?To już jest indywidualna kwestia każdego z nas, więc nie będę się rozpisywać. Jeżeli ktoś ma pojechać w podróż na Zachód i złowieszczo obserwować każdego człowieka o orientalnej urodzie to rzeczywiście lepiej zostać w Polsce i ot choćby pospacerować po Bieszczadach. Ja osobiście uważam, że nie ma powodów do paniki. Rzeczywiście, sytuacja w Europie staje się dramatyczna, ludzie giną zamordowani w bestialski sposób. Myśląc jednak w oparciu o realizm, zawsze doszukamy się zagrożenia w stanie niepokoju. Możemy rozważać ryzyko zamachu, ale także analizować kwestię potencjalnego potrącenia przez samochód na ulicy, napaści rabunkowej, wypadku drogowego czy innej katastrofy lądowej. Owszem, istnieje ryzyko zamachów i z przerażeniem obserwuję wiadomości ze świata. Nie chcę się wymądrzać, ale jak już powiedziałem - jeżeli się obawiasz, nie jedź. Nasz wyjazd do Brukseli poprzedziły tragiczne zamachy terrorystyczne. Momentami czuć było na ulicy niepokój, ale innym razem wskakiwaliśmy w rytm normalności i zapominaliśmy na chwilę o tym co się wydarzyło, dzięki czemu mogliśmy zwiedzić miasto i zaliczyć bądź co bądź udany pobyt w Belgii. Nie dajmy się zwariować, zamknięcie się w domu nie jest żadnym rozwiązaniem. ♦ Couchsurfing, booking i Airbnb, czyli tanie spanie. Idea Couchsurfingu jest nam dobrze znana. Braliśmy niejednokrotnie tę opcję pod uwagę, jednak ostatecznie jak dotąd nie zdecydowaliśmy się na skorzystanie z tego portalu. Powód jest prosty - cenimy sobie niezależność. Nie zamykamy się na tubylców, bo kontakt z nimi też jest dla nas istotny (o tym później). Nie wyobrażam sobie spać u kogoś, korzystać z gościnności hosta, a następnego dnia powiedzieć mu "wiesz co, zostaw nas samych". Ideą Couchsurfingu jest ludzka integracja. My obawiamy się presji. Cenimy sobie niezależność, a każdy dodatkowy towarzysz jest zarazem dodatkowym głosem przy ustalaniu planu. Boję się myśli, że "kurcze, gości nas, więc trzeba się dopasować". A my lubimy sobie np. wrócić po całym dniu i po prostu w milczeniu nic nie robić, albo zająć się czymś indywidualnie. Trudno jest powiedzieć komuś wprost, że nie mamy ochoty na jego towarzystwo mając na uwadze, że osoba ta zgodziła się nas gościć u siebie pod dachem.Dlatego wolimy zapłacić parę groszy i mieć uchyloną furtkę do prywatności, zbawiennej strefy zen, która oczyszcza nas ze zmęczenia. Ostatnio kwestię naszych noclegów całkowicie zdominował portal Airbnb, czyli taki swoisty "płatny Couchsurfing". Za jego pośrednictwem możemy tanio wynająć cały apartament, lub - tak jak my - wprosić się komuś do domu zajmując zaledwie pokój. W ten sposób oszczędzamy na noclegu, mamy zapewnioną prywatność, a ponadto nie rezygnujemy z kontaktu z tubylcami. Do tej pory byliśmy usatysfakcjonowani w zupełności - kiedy chcieliśmy pogadać z naszym gospodarzem, siadaliśmy wspólnie przy piwie/kawie. Kiedy chcieliśmy pobyć sami, zamykaliśmy się w pokoju z czystym sumieniem, że nasz host dostał parę groszy za ugoszczenie nas, więc też mamy moralne prawo postawić warunki - w tym przypadku "jestem zmęczony, potrzebuję spokoju". Więcej o Airbnb poczytacie w osobnym poście (link). Inną opcją z której korzystaliśmy dotychczas jest wyszukiwarka hoteli booking.com. W naszym przypadku poszukiwanie taniego hostelu polegało na wpisaniu destynacji, filtrowania ofert od najtańszych i weryfikacji oceny gości. Tani hotel z dobrymi opiniami to gwarancja odpowiedniego stosunku jakości do ceny. My się jeszcze na tym sposobie nie zawiedliśmy. Zawsze udawało nam się dostać to, czego oczekujemy, tj. skromne, ale przyzwoite warunki w niskiej cenie.♦ Turyści czy już podróżnicy?Unikam określenia turyści, bo kojarzy mi się to ze stadem flamingów. Nasuwa się obraz ludzi, którzy oglądają świat przez ekran aparatu cyfrowego. Pokuszę się wręcz o stwierdzenie, że turysta to określenie pejoratywne. Podróżnik zaś to pojęcie tak szerokie jak i sama podróż. Podróżą możemy nazwać choćby kilka godzin w pociągu - gdy docieramy do celu często pytają nas "jak minęła podróż?". Ale podróż to także wyprawa autostopem na drugi koniec świata. Jak więc odróżnić podróżnika, który jedzie pociągiem odwiedzić krewnych od takiego, który poznaje zupełnie nieznane nam oblicze ludzkiej kultury po drugiej stronie globu? Brakuje mi słowniku większej ilości pojęć, bo nie wiem kim jestem. Turysty się wstydzę, a do podróżnika mi daleko.♦ Gdzie najbardziej nas ciągnie?Mój sentymentalny kompas wskazuje jeden kierunek: Tatry. Góry, których mapę znam na pamięć, których każdy szczyt rozpoznam. Nie będę się tłumaczyć ani zachęcać Was do wyjazdu w Tatry. To jest moja emocjonalna więź, do której nie zamierzam nikogo zapraszać. Są tacy, którym tego zjawiska nie trzeba tłumaczyć i inni, którzy tego po prostu nie zrozumieją.W kontekście wyjazdów zagranicznych najbardziej nas ciągnie wszędzie tam, gdzie jeszcze nas nie było.♦ Nasze plany na najbliższą przyszłość.Jeśli chodzi o ambitne plany w kontekście wyjazdów zagranicznych, to na szczycie listy góruje Islandia, Stany Zjednoczone, Japonia i Tajlandia. Jeśli chodzi o opcję nr 1, czyli krainę lodu i ognia, to jest to koncepcja jak najbardziej realna. To właśnie na Islandii chcielibyśmy zasmakować przygody z namiotem i autostopem. Pochwalę się, że ja już mam za sobą bardzo skromny debiut jeśli chodzi o łapanie na kciuka. Myślę, że Islandia to może być ciekawy poligon doświadczalny. Stany Zjednoczone także chodzą nam coraz częściej po głowach, głównie w kontekście programu Work & Travel. Planujemy wyjechać do pracy na kilka miesięcy na wizie J-1, przy okazji poznać ten niesamowity american life style :) Japonia to dla nas ciekawy kierunek z myślą o podróżniczym debiucie w Azji. Kraj bezpieczny, cywilizowany, a przy tym zupełnie odmienny kulturowo. Podobnie jak Tajlandia, która jest popularną destynacją turystyczną, na dodatek sprzyjającą taniemu podróżowaniu. Przy okazji azjatyckich wojaży, może dalibyśmy się skusić na wypad do Birmy. Nasłuchałem się Przemka Skokowskiego, który opisuje ten kraj jako niezwykle gościnny i otwarty na gości z zewnątrz. Oczywiście nie da się zliczyć miejsc, które chcielibyśmy zobaczyć. Fascynuje nas cały świat bez wyjątku. Powyższe destynacje to tylko te, które byłyby dla nas dobrym miejscem na zdobywanie doświadczenia w podróżowaniu poza naszym kontynentem. Jedynym realnym ograniczeniem jakie dostrzegamy to finanse i bezpieczeństwo. Jeżeli gdzieś nie pojedziemy to tylko dlatego, że nas nie stać, lub z powodu niesprzyjającej i niestabilnej sytuacji politycznej.♦ Jeśli chcecie o nas coś jeszcze wiedzieć, zostawcie komentarz pod postem :) To tyle z mojej strony / Mat.

Bruksela - zwiedzanie i informacje praktyczne

Podróże MM

Bruksela - zwiedzanie i informacje praktyczne

Przylecieliśmy do Brukseli miesiąc po tragicznych zamachach 22 marca 2016 roku. W dwóch samobójczych atakach zginęło 35 osób, z czego 316 zostało rannych. Przyszło nam oglądać smutne obrazki przygnębionych ludzi, zadumanych w miejscach poświęconych pamięci ofiar. Wojsko na ulicach przypominało nam o smutnych wydarzeniach sprzed miesiąca. Choć wiele osób namawiało nas do zrezygnowania z podróży, postanowiliśmy trzymać się planu i odbyć podróż do Brukseli. ♦ Jak dotrzeć do Brukseli?Na głównym lotnisku Zaventem lądują samoloty linii lotniczych Brussels Airlines (Gdańsk, Kraków, Poznań, Warszawa, Wrocław) i LOT (Warszawa).Znacznie taniej do Brukseli można się dostać WizzAirem lub Ryanairem. Obydwaj przewoźnicy latają na lotnisko w Charleroi, 70 km od stolicy Belgii. WizzAir oferuje połączenia z Gdańska i Warszawy, zaś irlandzki Ryanair z Krakowa i Warszawy-Modlin. Ceny biletów są naprawdę atrakcyjne. My polecieliśmy do Brukseli za jedyne 78 zł w dwie strony.♦ Dojazd z lotniska Charleroi - Wizz Transfer.Do Brukseli bezpośrednio z lotniska dotarliśmy wykupując wraz z biletami lotniczymi transport do miasta z Wizz Transfer. Zapłaciliśmy po 70 zł / os. za przejazd w dwie strony. Była to oferta znacznie atrakcyjniejsza od choćby popularnego przewoźnika flibco. Tam nawet z miesięcznym wyprzedzeniem bilet do Brukseli kosztuje 14€, czyli 70 zł w jedną stronę. Niestety z Wizz Transfer nie byliśmy zadowoleni. Kierowca który miał na nas czekać spóźnił się ok. 40 minut. Nie mogliśmy znaleźć miejsca spotkania, gdyż opis na bilecie był daleki od rzeczywistości. Nie wiedzieliśmy, czy mamy czekać, czy nasze taxi pojechało już bez nas, czy mamy szukać sobie innego transportu, łapać stopa czy co. Masakra. Gdy dzwoniłem do informacji, słyszałem tylko szum, świst i niezrozumiały bełkot jakiejś pani. Jak się później okazało, nasz kierowca raczył się zjawić, ale nie mówił po angielsku (!), a że znamy dobrze francuski, musieliśmy pełnić rolę tłumacza i przekazywać wszystkie informacje pozostałym podróżnym. Potem jeszcze czekaliśmy na parkingu ok. 20 minut, bo było więcej osób niż miejsc w busie. Nie chcę wystawiać negatywnej opinii na podstawie dwóch przejazdów, ale my raczej już z Wizz Transfer nie skorzystamy.♦ Komunikacja miejska w Brukseli.Bruksela jest dość małym miastem, po którym najlepiej poruszać się pieszo (do czego zachęcam). Jeśli jednak zdecydujecie się na korzystanie z komunikacji miejskiej, na pewno przyda Wam się mapka (kliknij w link). Jeśli chcecie sprawdzić dokładny rozkład jazdy, wyszukajcie trasę poprzez wpisanie punktu początkowego i miejsca docelowego w Journey Planner (link).Cennik: bilet jednorazowy kosztuje 2,10€ (u kierowcy 2,50€), zaś całodobowy 7,50€.♦ Co warto zobaczyć w Brukseli?♦ Grand Place (Grote Markt)Wielki Plac to przepiękny rynek w samym sercu Brukseli, wpisany w 1998 roku na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Co dwa lata w połowie sierpnia można podziwiać tu cudowny, kolorowy dywan ułożony z kwiatów. Okres ten przypada na lata parzyste. Grand Place to chyba najważniejszy punkt na turystycznej mapie Brukseli.Grand Place, BrukselaNa Grand Place znajduje się piękny, późnogotycki ratusz wzniesiony w latach 1401-1444. Jego wieża wznosi się na wysokość 96 metrów. Budynek został doszczętnie zniszczony wskutek ataku wojsk francuskich, które zbombardowały Brukselę w 1695 roku. Ratusz bardzo szybko odbudowano, dzięki czemu możemy po dziś dzień podziwiać kunszt architektury gotyku brabanckiego.Ratusz - Grand Place, BrukselaNaprzeciwko ratusza znajduje się piękny, neogotycki budynek Maison du Roi (Dom Króla). Gmach swą obecną formę otrzymał w skutek przebudowy z 1894 roku. Obecnie w Maison du Roi znajduje się Muzeum miasta Brukseli (Musée de la ville de Bruxelles). Zwiedzający mogą tam podziwiać ekspozycje poświęcone ceramice i wyrobom ze srebra. Warto także obejrzeć kolekcję tysiąca okolicznościowych strojów, w które odziewano figurkę chłopca z fontanny Manneken Pis.Godziny otwarcia muzeum: od wtorku do niedzieli 10:00-17:00 (w czwartki do 20:00).Ceny biletów wstępu: normalny 8€, ulgowy 4€, dzieci do lat 18 free.W pierwszą niedzielę miesiąca wstęp wolny.Maison du Roi (po lewej) - Grand Place, BrukselaWiększość zabytkowych kamienic kamienic otaczających Grand Place pochodzi z XVII wieku. Niegdyś znajdowały się w nich siedziby stowarzyszeń i cechów rzemieślniczych - piekarzy, producentów oleju, cieśli, bednarzy, producentów łuków, przewoźników rzecznych, szmuklerzy, rzeźników, krawców i malarzy. Grand Place jest najpiękniejszym placem miejskim z tych, które dane mi było oglądać. Nic dziwnego, że miejsce to przyciąga tłumy turystów odwiedzających Brukselę.Grand Place, Bruksela♦ Manneken PisManneken Pis to niekwestionowany symbol Brukseli. Fontanna zwieńczona figurką chłopca jest chyba najbardziej obleganym przez turystów miejscem w mieście. Wszystko to za sprawą legendy.W XIV wieku Bruksela była oblegana. Najeźdźcy, aby przedrzeć się do miasta, zamierzali wysadzić mury. W tym celu podłożyli materiały wybuchowe. Mały chłopiec o imieniu Juliaanske przewidział zamiary wroga. Nasikał na płonący lont, czym uchronił miejskie mury przez zniszczeniem i uratował miasto przez najeźdźcami. Figurka Siusiającego Chłopca często odziewana jest w okoliczne stroje. Wszystkie z nich znajdują się w Muzeum miasta Brukseli, o czym wspominałem wcześniej. Krąży opinia, że przy fontannie Manneken Pis można kupić najlepsze, belgijskie gofry :)Manneken Pis, BrukselaManneken Pis, Bruksela♦ AtomiumAtomium to powiększony 165 miliardów razy model kryształu żelaza, znajdujący się na przedmieściach Brukseli (6,5 km od Grand Place). Konstrukcja została wzniesiona na okoliczność Wystawy Światowej w 1958 roku. Nazwa pochodzi od słów atom i aluminium. Po zakończeniu Wystawy Światowej Atomium miało zostać rozebrane, jednak ostatecznie władze miasta postanowiły wstrzymać rozbiórkę wskutek dużego zainteresowania tym obiektem. W latach 2004-2006 miała miejsce gruntowna renowacja, podczas której aluminium pokrywające tzw. sfery zastąpiono pokrywami ze stali nierdzewnej. Atomium wznosi się na wysokość 102 metrów. W najwyższej kuli znajduje się punkt widokowy. Konstrukcja została wykonana ze stali i aluminium o łącznej wadze 2400 ton. Całość składa się z 9 kul-atomów połączonych ze sobą rurami, w których znajdują się schody. Dojazd do Atomium z centrum: - 6. linia metra, kierunek Koning Boudewijn, stacja końcowa Heysel.- Tramwaj linii 51 lub 93, przesiadka na stacji G. De Greef na linię 19, wysiadamy dwa przystanki dalej na Centenaire.Godziny otwarcia Atomium: codziennie 10:00-18:00Ceny biletów wstępu: normalny 12€, ulgowy 8€, dzieci 6-11 lat 6€.Atomium, Bruksela♦ Narodowa Bazylika Najświętszego Serca w Brukseli (Basilique Nationale du Sacré-Coeur à Koekelberg)Narodowa Bazylika Najświętszego Serca to rzymskokatolicka świątynia, znajdująca się w dzielnicy Koekelberg. Jest to piąty pod względem wielkości kościół na świecie. Jego budowę trwała w latach 1905-1970. Bazylika w Koekelberg jest największą na świecie świątynią w stylu art déco, której wyznacznikiem jest prostolinijność tworząca zwarte bryły. Jej wymiary to kolejno 93 m wysokości, 164 m długości i 108 m szerokości. U podnóża kopuły znajduje się punkt widokowy.Narodowa Bazylika Najświętszego Serca w Brukseli♦ Kościół królewski św. Marii (Église royale Sainte-Marie)Budowa kościoła św. Marii w dzielnicy Schaerbeek trwała od 1845 do 1885 roku. Świątynię wzniesiono w stylu eklektycznym, z silnym wpływem kultury bizantyjskiej i rzymskiej. Budowlę dedykowano królowej Ludwice Marii Orleańskiej z dynastii Burbonów, stąd też określenie kościoła królewskiego.Kościół królewski św. Marii w Schaerbeek, Bruksela♦ Pasaż Królewski św. Huberta (Galeries Royales Saint-Hubert)Pasaż Królewski św. Huberta to XIX-wieczna galeria handlowa, na której wzorowano m.in. słynne Galerie Vittorio Emanuele II w Mediolanie. Choć włoska arkada robi znacznie większe wrażenie, to jednak należy uznać wyższość tej brukselskiej, którą wybudowano znacznie wcześniej (1846 rok).Pasaż św. Huberta składają się z dwóch głównych części o łącznej długości 200 m. Galeria imituje ulicę biegnącą między kamienicami połączonymi szklanym dachem. Obecnie znajdują się tutaj luksusowe sklepy, głównie sprzedające tradycyjną czekoladę. Chyba nie muszę przypominać, że ta belgijska uchodzi za najlepszą na świecie. Tania nie jest, ale...trudno się oprzeć!Pasaż Królewski św. Huberta, BrukselaBelgijska czekolada.Belgijskie piwo także zyskało uznanie wśród koneserów.Belgijska czekolada, belgijskie piwo, belgijskie gofry i oczywiście - belgijskie frytki z majonezem! (Makaroniki kradzione od Francuzów)♦ Jeanneke PisStworzenie żeńskiego odpowiednika słynnego Manneken Pis miało na celu turystyczne ożywienie po drugiej stronie Grand Place. Tak oto powstała Jeanneke Pis, czyli Siusiająca Dziewczynka. Choć figurka istnieje w zaułku Getrouwheidsgang zaledwie od 1987 roku, to już stworzono wokół fontanny legendę. Głosi ona, że doznamy daru lojalności, jeśli wrzucimy monetę do misy fontanny. Ten gest ma świadczyć o wierności i autentycznych uczuciach wobec osoby, która jest nam bliska. Dla mnie kicz totalny, ale jeśli ktoś preferuje to śmiało :)Warto wspomnieć, że naprzeciwko figurki Jeanneke Pis znajduje się słynny pub Delirium Cafe, który został wpisany do księgi rekordów Guinnessa jako bar serwujący ponad 2000 gatunków piw z 60 krajów świata. Jeanneke Pis, BrukselaRue des Bouchers to urokliwa uliczka z mnóstwem restauracji i kawiarni.♦ Katedra św. Michała i św. Guduli (Cathédrale des Saint-Michel-et-Gudule)Katedra Świętego Michała i Świętej Guduli to gotycki kościół wzniesiony na wzgórzu Treurenberg. Pierwsza świątynia została tu wybudowana już w XI wieku, lecz dopiero wskutek gruntownej przebudowy w 1226 roku nadano jest styl gotyku brabanckiego. Okres renowacji trwał przez trzy stulecia, do 1519 roku. Bez wątpienia Katedra św. Michała i św. Guduli jest jednym z najpiękniejszych kościołów w Brukseli.Katedra św. Michała i św. Guduli w Brukseli♦ Pałac Królewski (Palais royal de Bruxelles)Pałac Królewski jest oficjalną rezydencją belgijskiej rodziny królewskiej. W rzeczywistości zamieszkuje ona jednak pałac w Laeken na obrzeżach miasta. Obecnie w gmachu Palais de Bruxelles urzędują biura korony belgijskiej. Znajdują się tutaj także apartamenty przeznaczone dla zagranicznych gości, a także sale, w których odbywają się spotkania z przywódcami innych państw. Kiedy Jego Wysokość Król Filip I przebywa w budynku, na maszcie powiewa belgijska flaga.  Pałac Królewski wzniesiono w roku 1815. 85 lat później miała miejsce przebudowa, dzięki której rezydencja uzyskała obecną formę. Budynek można za darmo zwiedzać od 22 lipca do 6 sierpnia. Należy jednak pamiętać, że jest to Pałac Królewski, więc plan udostępnienia komnat zwiedzającym może ulec radykalnym zmianom. Warto zatem szukać informacji u źródła, czyli na oficjalnej stronie internetowej belgijskiego Monarchy (link).Pałac Królewski w Brukseli♦ Kościół św. Jakuba na Coudenbergu (Église Saint-Jacques-sur-Coudenberg)Kościół św. Jakuba na Coudenbergu to neoklasycystyczna budowla, będąca główną świątynią Ordynariatu Wojskowego Belgii (Rzymskokatolicka diecezja wojskowa. Należą do niej wojskowi i policjanci, oraz ich rodziny). Kościół wybudowano w latach 1776-1787 w pobliżu Pałacu Królewskiego. Na Placu Królewskim przed świątynią wzniesiono pomnik Gotfryda z Bouillon, przywódcy I wyprawy krzyżowej (1096-1099) z tytułem Obrońcy Grobu Świętego.Kościół św. Jakuba na Coudenbergu.Jardin du Mont des Arts Kunstbergtuin, Bruksela♦ Dzielnica Europejska (Quartier Européen)Jak powszechnie wiadomo, Bruksela jest stolicą Unii Europejskiej. Nic więc dziwnego w tym, że to tu znajdują się budynki najważniejszych instytucji unijnych. Jednym z nich jest słynny Le Barlaymont, w którym mieści się siedziba Komisji Europejskiej. Choć sama instytucja ma swoje biura w 60 różnych budynkach, to Le Barlaymont jest niepodważalnie najważniejszym z nich. To tutaj urzęduje Przewodniczący Komisji Europejskiej (obecnie Jean-Claude Juncker) wraz z kolegium komisarzy. Jest to organ wykonawczy odpowiedzialny za bieżącą politykę Unii, nadzorujący pracę wszystkich agencji i zarządzający ich funduszami. Komisja Europejska posiada wyłączną inicjatywę legislacyjną w zakresie prawa unijnego oraz jest uprawniona do wydawania rozporządzeń wykonawczych. (źródło: wikipedia) Le Barlaymont - siedziba Komisji Europejskiej w BrukseliInnym niezwykle ważnym gmachem jest budynek Parlamentu Europejskiego. Choć oficjalna siedziba instytucji znajduje się w Strasbourgu, to właśnie w Brukseli odbywa się większość obrad parlamentu. Mieszczą się tu także biura poselskie i komisje parlamentarne. Parlament złożony z 751 członków obywatelstwa wszystkich krajów członkowskich jest organem prawodawczym, który we współpracy z Radą Europejską stanowi akty prawne w procedurach legislacyjnych. To tu obradują europosłowie, wybrani w swych ojczystych krajach do reprezentowania interesów państwa w Parlamencie Europejskim. Urzędują tutaj także najważniejsze osobistości Unii, m.in. przewodniczący Parlamentu Europejskiego (obecnie Martin Schulz) czy choćby przewodniczący Rady Europejskiej, Donald Tusk. Gmach Parlamentu Europejskiego w BrukseliBędąc w Dzielnicy Europejskiej grzechem byłoby nie wstąpić do Parlamentarium - Centrum dla Zwiedzających Parlamentu Europejskiego. Za pomocą audioprzewodników (także w języku polskim) możemy dowiedzieć się, jak funkcjonuje Unia, a także poznać współczesną historię jej państw członkowskich. Wszystko za sprawą ciekawych prezentacji multimedialnych, wyświetlanych na niezliczonej ilości sprzętu elektronicznego. Na zwiedzanie Parlamentarium warto poświęcić więcej czasu, bo baza informacji jest naprawdę obszerna. Wstęp wolny.Godziny otwarcia: poniedziałek 13:00-18:00, od wtorku do piątku 9:00-18:00, weekendy 10:00-18:00.♦ CinquantenaireParc du Cinquantenaire to duży miejski park o powierzchni 30 ha, stworzony w 1880 roku. Wtedy to z okazji 50-lecia niepodległości Belgii, za panowania ówczesnego króla Leopolda II, postanowiono wznieść dwa majestatyczne pawilony połączonych półkolistą kolumnadą i łukiem triumfalnym. Niestety nie udało się ukończyć projektu przed uroczystą wystawą krajową. Późniejsze terminy przewidywały realizację w latach 1888 (wielka wystawa przemysłowa) i 1897 (wystawa światowa). Ponownie brakowało funduszy na ukończenie budowy majestatycznego kompleksu. Ostatecznie w 1905 roku Leopold II sfinansował pracę nad wzniesieniem łuku. W 1910 roku zaś udało się ostatecznie zakończyć budowę. Obecnie znajdują się tu trzy muzea: Królewskie Muzeum Sił Zbrojnych i Historii Militarnej, Muzeum Motoryzacji i Muzeum Cinquantenaire jako część Królewskiego Muzeum Sztuki i Historii. Łuk Triumfalny w parku Cinquantenaire, BrukselaParc du Cinquantenaire, Bruksela♦ Pałac Sprawiedliwości (Palais de Justice)Oto największy gmach sądu na świecie i największa budowla zbudowana w XIX wieku (1866-1883). Kopuła Pałacu Sprawiedliwości wznosi się na wysokość 104 metrów, zaś cały budynek zajmuje powierzchnię 26 000 m².Podczas II wojny światowej w przeddzień wyzwolenia Brukseli, wycofujące się wojska niemieckie podpalili budynek, wskutek czego kopuła zawaliła się a część pałacu uległa znacznemu zniszczeniu. W 1947 roku gmach sądu odbudowano. Od 2003 roku Pałac Sprawiedliwości pokryty jest rusztowaniami za sprawą trwających prac remontowych, mających na celu wzmocnienie fasady i restaurację pozłacanej kopuły. Postęp jest tak powolny, że w 2013 roku rusztowania zardzewiały i nie spełniały norm bezpieczeństwa. Pałac Sprawiedliwości, Bruksela♦ Plac Męczenników (Place des Martyrs)Plac Męczenników to plac w centrum Brukseli, poświęcony pamięci powstańców wrześniowej Rewolucji Belgijskiej w 1830 roku. Tutaj bowiem pod brukową kostką spoczywa 400 bohaterów, którzy zginęli podczas walk na ulicach Brukseli. Rewolucja Belgijska była powstaniem przeciwko Królestwu Zjednoczonych Niderlandów. Działania zbrojne te przyczyniły się w dużej mierze do proklamacji niepodległości Belgii 4 października 1830 roku. Holandia uznała jej niezależność dopiero 9 lat później. Plac Męczenników upamiętnia te wydarzenia za sprawą pomnika na środku placu, poświęconego pamięci bohaterów walczących o niepodległość i swobody obywatelskie Belgów.Plac Męczenników, Bruksela♦ Kościół Notre-Dame de Laeken (Église Notre-Dame de Laeken)Kościół Notre-Dame de Laeken znajduje się na końcu długiej alei avenue de la Reine. Tę neogotycką świątynię wzniesiono ku pamięci królowej Ludwiki Marii Orleańskiej (podobnie jak kościół w dzielnicy Schaerbeek, patrz wyżej). Pierwszy kamień pod budowę położył sam król Leopold I w 1854 roku, 4 lata po śmierci małżonki. Kościół został konsekrowany w 1872 roku, jednak prace nad wykończeniem budowli trwały aż do roku 1909. W kryptach świątyni Notre-Dame de Laeken pochowani są wszyscy królowie belgijscy począwszy od Leopolda I, oraz członkowie rodzin królewskich. Kościół wciąż pełni funkcje sakralne.Kościół Notre-Dame de Laeken, Bruksela♦ Bruksela to bardzo atrakcyjne miasto pod względem turystycznym. Piękna architektura, zabytkowe kościoły, urokliwe ulice starego miasta i majestatyczne budowle nadają stolicy Belgii niepowtarzalny charakter. Nasz pobyt w Brukseli był bardzo miło spędzonym czasem. Nie nudziliśmy się ani chwili! Jeśli miałbym szukać wad w stolicy Belgii, na pewno w pierwszym momencie pomyślę o bezpieczeństwa. Niestety niezależnie od poglądów politycznych przed realiami nie ma ucieczki. Dzielnice imigrantów są niebezpieczne i lepiej się nie zapuszczać w miejsca o których niewiele wiemy. Nawet w centrum momentami czuliśmy niepokój wywołany przez podejrzane spojrzenia niektórych osobników rasy orientalnej. Miejsca popularne wśród turystów uznałbym za zupełnie bezpieczne, lecz tego samego nie mogę powiedzieć o pozostałych częściach miasta. Warto mieć to na uwadze, bo otwartość i tolerancja ściągnęła do Brukseli także przestępczość i obca kulturę, która zaczyna dochodzić do głosu. Mimo wszystko uważam stolicę Belgii za godną polecenia!

Bruksela - obraz miasta po zamachach z 22 marca.

Podróże MM

Bruksela - obraz miasta po zamachach z 22 marca.

22 marca 2016 roku to data najkrwawszego ataku terrorystycznego w historii Belgii. Dwie bomby wybuchły na lotnisku Zaventem o 7:58. Dwie godziny później zamachowiec samobójca wysadził się w metrze na stacji Maelbeek. Zginęło 35 osób a ponad 316 zostało rannych. Nasza podróż do Brukseli odbyła się niespełna miesiąc po marcowych zamachach. Wciąż utrzymywał się trzeci stopień zagrożenia terrorystycznego. Oprócz pozytywnych wspomnień, przywieźliśmy do domu także obraz płonących zniczy, zadumanych ludzi, niezliczonej ilości kwiatów i oddziałów uzbrojonych żołnierzy na ulicach. Nie taką Brukselę chcieliśmy zapamiętać...Stacja MaelbeekStacja MaelbeekDzielnica MolenbeekDzielnica Laeken

Airbnb, czyli tanie spanie.

Podróże MM

Airbnb, czyli tanie spanie.

Warunkiem taniego podróżowania w głównej mierze jest tanie spanie. Nocleg pod namiotem może być super przygodą, ale w perspektywie podróży po europejskich miastach może być z tym mały problem. No to hostel! Tylko co wtedy, gdy taki tani i przyzwoity znajduje się za miastem, albo przy dworcu kolejowym, albo nie ma łazienki, albo budynek nadaje się tylko do rozbiórki, albo oceny klientów fatalne, dzielnica nieciekawa, albo inna masakra... Są kraje, gdzie po prostu nie można tanio się przespać. Wtedy z pomocą przychodzi Airbnb!♦ Ile dostaniemy za reklamę?Na początku pragnę poinformować, że nie dostanę od Airbnb ani grosza za tego posta. Ponieważ cała nasza działalność na blogu ma na celu zachęcić Was do podróżowania, to wpis ten służy wyłącznie jako porada dotycząca szukania tanich noclegów. Airbnb to świetna alternatywa dla hoteli, których oferty są często nieprzyswajalne przez nasz budżet. Idea jest świetna, dlatego uważam, że warto się nią z Wami podzielić. Nasłodzę im, bo zasługują. ♦ Co to jest Airbnb?Airbnb to portal internetowy, na którym ludzie z całego świata publikują oferty wynajmu domu/mieszkania/pokoju. Można zostać gościem, lub samemu wynajmować. Podróżnicy szczególnie cenią sobie Airbnb za atrakcyjne ceny noclegów, choć i luksusowych apartamentów nie brakuje spośród 2 milionów ofert. To co jest wyjątkowe to fakt, że portal ten nie wyszukuje jedynie hoteli tak jak chociażby booking. Za pośrednictwem Airbnb możemy wynająć np. mieszkanie na dzień, dwa, tydzień, miesiąc, od prywatnej osoby, przez co ceny bywają naprawdę atrakcyjne. Wachlarz możliwości jest niezwykle obszerny. Można wynająć cały dom z ogrodem lub prywatny pokój w apartamencie naszego gospodarza. Każdy znajdzie coś dla siebie.♦ Załóż konto i odbierz 76 zł od Podróże MM na swoją pierwszą podróż :)Choć wygląda to jak tania reklama, to nie ma w tym żadnych haczyków. Wiem, bo sam otrzymałem zniżkę na nocleg od znajomych. Cały deal polega na tym, że jeśli założycie konto na Airbnb po kliknięciu w nasz link, to jako nowi członkowie otrzymacie od nas 76 zł zniżki na pierwszy nocleg, a i my dostaniemy od portalu tyle samo za to, że namówiliśmy Was na rejestrację w systemie. Korzyść obustronna, więc zachęcam! Możecie zarejestrować się po kliknięciu w baner na górze, lub wchodząc w link tutaj: Załóż konto i zyskaj od nas 76 zł na pierwszą podróż.♦ Czy noclegi z Airbnb są bezpieczne?Nie tylko Wam chodzą po głowie mroczne scenariusze. Warto jednak wiedzieć, że Airbnb czuwa nad nami i dba o nasze bezpieczeństwo. Przy wyszukiwaniu noclegu dobrze jest sprawdzić naszego gospodarza, a mianowicie przejrzeć jego weryfikacje. Wynajmujący aby potwierdzić swoją rzetelność mogą zyskać akceptację ze strony portalu Airbnb poprzez dodanie odpowiednich danych do swoich profili. Weryfikacje dotyczą dowodu osobistego (zdjęcie dokumentu tożsamości), adresu e-mail, numeru telefonu, facebooka. Oczywiście bardzo ważne przy wyborze hosta są opinie innych. Wszystkie dane znajdziecie na profilu gospodarza. Co więcej, wynajmujący otrzyma należność dopiero 24 godziny po naszym wymeldowaniu za pośrednictwem systemu płatniczego Airbnb, tak więc nie ma się co obawiać, że stracimy pieniądze, ponieważ wszystko odbywa się przez portal. Możecie być ze swoim gospodarzem w stałym kontakcie, żeby mieć pewność, że nie będziecie musieli spać na ulicy. Pamiętajcie, że oni dostaną pieniądze za to, że będą Was gościć, toteż nie tylko Wy macie interes w tym, aby wszystko odbyło się bez komplikacji. ♦ Czy korzystanie z Airbnb jest płatne?Założenie konta na Airbnb nic nie kosztuje. Za nocleg płaci się z góry wraz z opłatą rezerwacyjną i podatkiem od usługi. Płatności dokonujemy za pomocą karty debetowej, kredytowej, lub przy użyciu konta PayPal. Jak już wspominałem, nasz gospodarz otrzyma wynagrodzenie za wynajem dopiero po naszym wymeldowaniu. Dzięki temu w przypadku rezygnacji odzyskujemy pieniądze automatycznie od Airbnb. ♦ Jakie są nasze doświadczenia z Airbnb?Pierwszy raz skorzystaliśmy z Airbnb w podróży do Brukseli i Amsterdamu, ponieważ przerosły nas ceny noclegów w miejscowych hotelach. Pierwszym naszym hostem był przesympatyczny 30-letni chłopak, u którego wynajęliśmy pokój w samym centrum Brukseli (dosłownie 5 min spacerem od Grand Place). Płaciliśmy 170 zł / noc dla dwóch osób. Oczywiście nasz gospodarz oprócz pokoju udostępnił nam łazienkę i kuchnię podkreślając, że mamy czuć się jak u siebie. Właścicielki drugiego mieszkania w Brukseli (także w samym centrum) nawet nie poznaliśmy. Rozmawiałem z nią tylko przez telefon. Choć wynajęliśmy tylko pokój, to mieliśmy do dyspozycji całe mieszkanie, ponieważ Helene nie nocowała tej nocy u siebie, zostawiając nas zupełnie samych w swoim apartamencie. W Amsterdamie zaś nocowaliśmy u przesympatycznej holenderskiej rodziny, która także zachęcała nas do korzystania z całego wyposażenia mieszkania.Za każdym razem cena noclegu dla nas dwoje nie przekraczała 200 zł, a nocowaliśmy w samym środku miasta. Wszyscy nasi gospodarze wychodzili rano do pracy, zostawiając nas samych z instrukcją dotyczącą tego, co mamy zrobić z kluczami gdy się wyprowadzimy pod ich nieobecność. Nasi gospodarze byli wspaniałymi i otwartymi ludźmi, którzy obdarzyli nas (z wzajemnością) ogromnym zaufaniem. To naprawdę wspaniałe doświadczenie, które nie może się równać z żadnym z hoteli. Jeśli macie jakieś pytania - piszcie śmiało w komentarzach. Służę pomocą!Zachęcam do założenia konta na Airbnb. Z początku towarzyszy delikatna niepewność, ale po pierwszych doświadczeniach pozostają już tylko pozytywne wspomnienia. Jeżeli zdecydujecie się zarejestrować, nie zapomnijcie odebrać od nas zniżki! Cóż, my już chyba zrezygnowaliśmy z hoteli na rzecz Airbnb :) Nocując u tubylców czujesz się jak u siebie. Nie można tego porównać z żadnym tanim hotelem. Szczerze polecam!

Megabus - tanie podróże autobusem po Europie

Podróże MM

Megabus - tanie podróże autobusem po Europie

Megabus to długodystansowy przewoźnik autobusowy oferujący przejazdy na terenie Wielkiej Brytanii, Irlandii, Francji, Hiszpanii, Holandii, Belgii, Niemiec i Włoch. Ceny biletów zaczynają się już od 1£, dzięki czemu podróże po Europie zachodniej mogą być naprawdę tanie. My jechaliśmy Megabusem z Brukseli do Amsterdamu i z powrotem. Cały przejazd kosztował nas zaledwie 45 zł / os. Oto krótki opis i recenzja brytyjskiego przewoźnika.Choć nie znalazłem nigdzie informacji o powiązaniach Megabusa z PolskimBusem, to analogie widoczne są na każdym kroku. Obydwie firmy korzystają z autobusów firmy Van Hool, świadczą usługi o wyższym standardzie pod szyldem Megabus Gold / Polski Bus Gold, a co najważniejsze - obydwaj przewoźnicy oferują przewóz osób już od 1£ (w przypadku Polskiego Busa od 1 zł).Pierwsze wrażenie przewoźnik zrobił na nas fatalne. Planowana godzina odjazdu z Brukseli to 8:30 - Megabus zjawił się na przystanku z 45-minutowym opóźnieniem. Wyjechaliśmy ze stolicy Belgii godzinę po czasie, co też przełożyło się na późniejszy przyjazd do Amsterdamu. Kierowca był bardzo wesoły i nie raczył nas nawet przeprosić za spóźnienie. Gdyby autobus jechał przez Brukselę do Amsterdamu np. z Paryża, moglibyśmy go usprawiedliwić, ale że podróż zaczynaliśmy z przystanka początkowego, to Megabus wystawił nasze nerwy na poważną próbę. Powrót z Amsterdamu odbył się punktualne, jednakże korek na wylotowej autostradzie również spowodował, że dotarliśmy do celu z opóźnieniem. Choć nie spieszyło nam się szczególnie pilnie, to niestety musieliśmy informować naszych gospodarzy z Airbnb, że spotkamy się później. Dobra lekcja - warto mieć zapas czasu, jeśli jedziemy na lotnisko lub do punktu przesiadki.Do przejazdu stricte nie mieliśmy żadnych zastrzeżeń - tanio i komfortowo. Prawdopodobnie kiedyś skorzystamy jeszcze z usług Megabusa. Nie chcę kreować twardej opinii o przewoźniku na podstawie dwóch przejazdów. Tanie bilety można nabyć w myśl zasady - kto pierwszy, ten lepszy; im wcześniej, tym taniej. Planując europejskie wojaże z Megabusem warto zatem nabyć bilety z wyprzedzeniem. W ten sposób można oszczędzić i to sporo. Aktualne ceny biletów można sprawdzić na stronie www.megabus.com w języku angielskim. Zakup biletów odbywa się za pomocą systemu płatniczego. Należy podać swoje dane oraz numer karty debetowej lub kredytowej. Transakcja odbywa się tak samo jak przy zakupie biletów na przelot. Upoważnienie do przejazdu wraz z numerem rezerwacji otrzymamy mailem. Dokument należy wydrukować lub ściągnąć na telefon czy tablet w celu okazania kierowcy podczas wchodzenia do autobusu. Wszystko odbywa się sprawnie i nawet niedoświadczeni nie powinni mieć problemów z zakupem biletów na przejazd.  Autobusy Megabusa wyposażone są w toaletę, regulowane fotele, gniazdka elektryczne pod siedzeniami oraz bezpłatne WiFi. Lista przystanków:Anglia: Axminster, Banbury, Barnsley, Bath Spa, Bedford, Birmingham, Birmingham International Airport, Blackburn, Bolton, Bournemouth, Bradford, Brighton, Bristol, Bristol (Aztec), Bristol (Cribbs Causeway), Bristol (Filton), Bristol Airport, Bristol UWE, Camborne, Cambridge, Canterbury, Castleford, Cheltenham, Chester, Chesterfield, Colchester, Coventry, Crawley, Daventry, Derby, Doncaster, East Dereham, East Midlands Parkway, Exeter, Gloucester, Grantham, Grimsby, Havant, High Wycombe, Honiton, Huddersfield, Hull, Ipswich, Kettering, Kings Lynn, Lancaster, Leeds, Leicester, Lincoln, Liverpool, Londyn, Loughborough, Luton, Manchester, Middlesbrough, Milton Keynes, Newark-on-Trent, Newbury, Newcastle, Newquay, Newton Abbot, Northampton, Norwich, Norwich (University od East Anglia), Nottingham, Oxford, Paignton, Penzance, Peterborough, Plymouth, Poole, Portsmouth, Preston, Reading, Redruth, Rugby, Salisbury, Scunthorpe, Sheffield, Silverstone, Southampton, Southampton Airport, St Erth, Stockport, Stoke-On-Trent, Sunderland, Swindon, Taunton, Thetford, Torquay, Towcester, Wakefield, Warrington, Weymouth, Wigan, Winchester, Worcester, Worthing, Yeovil Junction, YorkBelgia: Antwerpia, Bruksela, Gendawa Francja: Amiens, Angers, Avignon, Bordeaux, Bourges, Brive-la-Gaillarde, Chatellerault, Clermont Ferrand, Dijon, Le Havre, Le Mans, Lille, Limoges, Lyon, Marsylia, Metz, Nantes, Paryż, Poitiers, Reims, Rennes, Rouen, St Etienne, Strasbourg, Toulon, Toulouse, ToursHiszpania: BarcelonaHolandia: Amsterdam, RotterdamIrlandia: RosslareNiemcy: Berlin, Brema, Kolonia, Dortmund, Feldkirchen, Frankfurt / Main, Gottingen, Hamburg, Hanower, Kassel, Lipsk, Monachium, Nuremburg, Stuttgart Szkocja: Aberdeen, Aviemore, Cumbernauld, Dundee, Dunfermline, Edinburgh, Edinburgh Airport, Falkirk, Glasgow, Halbeath Interchange, Inverkeithing, Inverness, Kinross, Perth, Pitlochry, StirlingWalia: Aberystwyth, Cardiff, Carmarthen, Cwmbran, Lampeter, Newport, Pembroke Dock, SwanseaWłochy: Bolonia, Florencja, Genua, La Spezia, Mediolan, Neapol, Padwa, Piza, Rzym, Siena, Turyn, Wenecja, Werona

Amsterdam - wolność, seks i marihuana

Podróże MM

Amsterdam - wolność, seks i marihuana

Coś, co zapisuje się w naszym pojęciu pod pojęciem tabu, w stolicy Holandii jest spotykane na każdym kroku. W niezliczonych coffeeshopach ludzie palą jointy, rozbrzmiewa klubowa muzyka, a w rozżarzonych czerwienią oknach nagie kobiety prezentują swe kształty. Oto Amsterdam, miasto kipiące erotyzmem, cuchnące marihuaną - liberalna, europejska stolica rozrywki.♦ O Amsterdamie słów kilka...- Amsterdam, oznacza dosłownie Tamę na rzece Amstel.- Miasto zamieszkuje 175 ze 194 narodowości świata.- Amsterdam posiada 165 kanałów i 1281 mostów.- 24% powierzchni miasta znajduje się pod poziomem morza.- W Amsterdamie jest więcej rowerów niż mieszkańców.- Lotnisko Shipol jest 11. największym lotniskiem na świecie i 4. w Europie.- W stolicy Holandii jest największe na świecie zagęszczenie muzeów na m2.- Rdzenni mieszkańcy Amsterdamu to najwyżsi ludzie w Europie (drudzy na świecie).- W samym Amsterdamie jest ok. 300 coffeeshopów.Amsterdam to chyba najbardziej liberalne miasto na świecie. Nikogo nie dziwi tu prostytucja, parady homoseksualistów, palenie marihuany, czy odurzanie się grzybkami. Generalnie miasto jest niezwykle tłoczne (mowa o centrum). Rowerzyści są królami miasta i nikt nie ma prawa wchodzić im w drogę, nawet, gdy piesi mają zielone. W Amsterdamie musisz mieć oczy dookoła głowy, jeśli nie chcesz zjednoczyć się z asfaltem. Skutery bardzo dynamicznie manewrują między ludźmi jadąc zygzakiem. Samochody przeciskają się przez wąskie uliczki Amsterdamu trącając ludzi. Tramwaje jeżdżą często przez tzw. deptaki, przez co łatwo stracić orientację i świadomość torów pod stopami. Piesi przechodzą na czerwonym poprzez luki w sznurze pojazdów. W Amsterdamie panuje jeden wielki liberalny chaos, dlatego trudno tu o spokój duszy. Trzeba być maksymalnie czujnym i skupionym, bo spacerowanie po stolicy Holandii jest niczym pokonywanie toru przeszkód.♦ Komunikacja miejska w AmsterdamieTransport publiczny funkcjonuje głównie w strefie okalającej centrum miasta. Główny węzeł komunikacji miejskiej znajduje się pod głównym dworcem Centraal Station. Po zabytkowych, wąskich uliczkach najlepiej poruszać się pieszo, lub rowerem (ok. 12 €/dobę). Amsterdam posiada bardzo dobrze rozbudowaną sieć tramwajową, która obejmuje także kilka tras przez sam środek miasta. Cena biletu jednogodzinnego to 2,90 €. Wszelkie niezbędne informacje dotyczące komunikacji miejskiej w Amsterdamie znajdziecie na stronie gvb.nl. Możecie także zadawać pytania w komentarzach pod postem.♦ Tulipany w Holandii - ogród Keukenhof Mówisz Holandia, myślisz tulipany. A jak ktoś myśli o marihuanie to powinien zastanowić się nad swoim życiem, bo to może być już nałóg. Wiatraki? Owszem, ale oczywiście tylko te górujące nad morzem kwiatów. Tulipany kwitną w okresie od końca marca do początku maja. Trudno określić precyzyjnie, bo wszystko zależy od pogody.Obecnie Holandia jest największym eksporterem cebulek tulipanów na świecie. Kwiaty trafiają głównie do USA, Rosji, Chin, Niemiec i Wielkiej Brytanii. Rocznie z Holandii eksportuje się ponad 3,5 miliarda cebulek.36 km na południowy-zachód od Amsterdamu znajduje się słynny ogród Keukenhof, gdzie można podziwiać ok. 7 milionów kwiatów z największą na świecie ilością ich gatunków. Festiwal Tulipanów odbywa się w okresie 24 III - 16 V. Bilety kosztują kolejno 16 € (normalny) i 8 € (dzieci 4-11 lat). Do ogrodów Keukenhof dostać się można pociągiem Intercity (kierunek: Breda) z Centraal Station do Schiphol Airport, przesiadając się następnie na autobus 858. Koszt dojazdu to 9 € w jedną stronę. Szczegółowy plan podróży z rozkładem i cennikiem znajdziecie za pośrednictwem wyszukiwarki 9292.nl, będącej odpowiednikiem naszego jakdojade.pl.Tulipany, Holandia♦ Marihuana w HolandiiMarihuana pojawiła się masowo na terenie Holandii w latach '60 XX wieku i szybko zyskała popularność. Holenderskie władze powołały wtem specjalną komisję, która podzieliła narkotyki na te o nieakceptowalnym ryzyku (m.in. heroina, kokaina), oraz o akceptowalnym ryzyku, czyli tzw. narkotyki miękkie (konopie indyjskie). W roku 1976 ustanowiono prawo, na mocy którego można było posiadać przy sobie do 30 g marihuany. Pod wpływem nacisków innych państw do lat '90 zmniejszono ilość posiadania legalnych narkotyków do zaledwie 5 g. Tyle też można maksymalnie nabyć w coffeeshopie. Miękkie narkotyki mogą zażywać jedynie osoby pełnoletnie. Warto także pamiętać, że marihuanę wolno palić tylko na terenie coffeeshopów i w innych wyznaczonych do tego miejscach. Tak jest w teorii, w praktyce nie wszystko jest do końca jasne. Widok palących marysię na ulicy nikogo nie dziwi. Możliwe, że policja przymyka oko, jednak warto mieć na uwadze, że takie spacerowanie z jointem nie jest zgodne z holenderskim prawem.W Holandii można samemu sadzić konopie. Dopuszczalna jest uprawa do 5 krzewów, lecz i z tym bywa bardzo różnie. Nasiona lub gotowe sadzonki można nabyć m.in. na Bloemenmarkt w Amsterdamie. Oczywiście wywóz konopi indyjskiej poza granice Holandii jest surowo karany. Osobiście przechodziłem wyrywkową kontrolę na terenie Niemiec. Rewizja trwała ładnych parę godzin - sprawdzanie bagażu, "przesłuchanie", węszące psy...Holandia wyszła - słusznie - z założenia, że delegalizacja miękkich narkotyków sprzyja rozwojowi czarnego rynku, nielegalnego handlu i przemytu. Co ciekawe, dochód państwowy z opodatkowania marihuany wynosi w Holandii ok. 900 mln euro rocznie (!).Palenie suszonych liści konopi indyjskiej sprawia, że człowiek czuje się pozytywnie, jest rozluźniony, kreatywny i posiada wyczulone zmysły. Oczywiście, marihuana uzależnia. Ale czy uzależnienie od alkoholu nie jest bardziej wyniszczające? Dlaczego można nabyć wódkę w dowolnych ilościach? Ile wypadków powodują pijani? Ile osób pada ofiarami przemocy pod wpływem nietrzeźwości? Dlaczego w europejskiej mentalności człowiek pozytywnie wesoły jest traktowany jak ćpun? Udowodniono, że dawka śmiertelna marihuany dla dorosłego człowieka to...640 kg. Jak przy tym wypada etanol? Wszystko jest dla ludzi, byle znać umiar.Zamykając temat konopi - kilka porad:- Nigdy nie pijcie alkoholu podczas palenia marihuany.- Przy pierwszym kontakcie z marihuaną należy rozważnie dobierać dawkę - każdy organizm reaguje inaczej. - Odczuwalne skutki przychodzą z opóźnieniem, nie jak w przypadku alkoholu.- Jeżeli po spożyciu marihuany poczujecie się gorzej, warto dostarczyć do organizmu cukier.- Ceny jointów zaczynają się od około 5€. Im mocniejszy towar tym drożej.- Jeżeli zażywacie lekkie narkotyki, róbcie to wyłącznie zgodnie z holenderskim prawem. Pod żadnym pozorem nie przemycajcie konopi ani innych narkotyków przez granicę.Marihuana w AmsterdamieThe Bulldog - jeden z najpopularniejszych coffeeshopów w AmsterdamieMellow Yellow - pierwszy coffeeshop w Amsterdamie♦ Amsterdamski fetyszOsoby odwiedzające stolicę Holandii muszą zawczasu pojąć, że jest to miasto przełamujące tabu. Zamiast odwracać wzrok ze zgorszeniem, polecam potraktować amsterdamski fetysz jako element kultury tego miejsca, przez to fascynacja i zainteresowanie neutralizują w pewnym stopniu perwersję. Wszak nie oszukujmy się - dziećmi nie jesteśmy i stojąc przed bramą Sodomy i Gomory możemy odważnie powiedzieć "Tak, mam 18 lat. Wchodzę.", ot choćby w celu zaspokojenia ciekawości. Większość sklepów w Amsterdamie to Sex Shopy, które nie uprzedzają przed wejściem, że są Sex Shopami. Ot, taki z zewnątrz niepozorny sklepik, można jakiś suchy prowiant nabyć, albo lizaki w formie waginy na półce ze słodyczami. Nie brakuje gadżetów, np. pieprzniczek, które nabierają dosłownego znaczenia w swej nazwie. Z innego regału uśmiechają się do ciebie kondomy imitujące wszelakie stworzenia od kurczaków po słonie. Najróżniejsze gadżety erotyczne atakują nasze oczy ze wszystkich poziomów półek. Generalnie większość sklepów z pamiątkami zdominowana jest przez wielki kult genitaliów. Dzieci - zamknijcie oczy:♦ Prostytucja w AmsterdamieProstytucja została zalegalizowana w Holandii w 1988 roku, lecz domy publiczne funkcjonowały tam praktycznie bez przerwy. Uznanie usług seksualnych za normalny zawód sprawiło, że państwo może sprawować nad nim większą kontrolę. Podobnie jak miało to miejsce w przypadku marihuany. Obie kwestie wpisują się w tzw. holenderską politykę redukcji szkód. Działalność domów publicznych w Amsterdamie przynosi dochody w wysokości ok. 400 milionów złotych (!). Znaczna większość prostytutek pracujących w Amsterdamie pochodzi z Europy wschodniej. Są to głównie Ukrainki, Rumunki, Węgierki, często także Polki. Nie brakuje także kobiet z Azji. Holenderki stanowią jedynie 12%.Obecnie w samej dzielnicy De Wallen znajduje się około 320 pokoi, gdzie kobiety świadczą usługi seksualne. Prostytutki mogą działać na własną rękę wynajmując mały lokal za 150€ dziennie, lub pracować w domach publicznych. Panie lekkich obyczajów często udzielają się w związkach zawodowych. Choć wciąż przewija się temat przestępczości i wyzysku kobiet, to amsterdamska policja uspokaja, że takie sytuacje występują coraz rzadziej. Zorganizowane mafie tracą swoje wpływy, a prostytutki (jak na zwykłą profesję przystało) uczciwie pracują i zarabiają pieniądze. Jaka jest prawda? To wiedzą tylko ci, którzy znają życie amsterdamskich dziewczyn od wewnątrz. Na pewno pozytywnym aspektem jest to, że władze Holandii przykładają dużą wagę do zapewnienia bezpieczeństwa kobietom zarabiającym na sprzedaży swoich ciał. Być może prowadzić to będzie do całkowitego zlikwidowania Dzielnic Czerwonych Latarni. Trudno przyjąć obiektywną opinię. Z jednej strony widzimy kobietę, która wybrała taki a nie inny zawód i uczciwie zarabia pieniądze odprowadzając podatki. Z drugiej strony pojawia się kwestia importu młodych dziewczyn ze wschodu jako taniej siły roboczej, co niesie ze sobą wpływy mafii jako przestępczości zorganizowanej. Może nie znamy prawdy, bo pokrzywdzone boją się donosić, a od czarnych interesów nie ma ucieczki? Niestety czuję, że nie mam wystarczającej wiedzy w tym temacie, by snuć szersze przypuszczenia czy formułować tezy.♦ Najciekawsze miejsca w Amsterdamie - Co warto zobaczyć?Bazylika św. Mikołaja (Basiliek van de H. Nicolaas)Bazylikę św. Mikołaja wzniesiono w latach 1884-1887. Świątynia znajduje się w pobliżu dworca głównego. Charakteryzuje ją trójnawowa forma zwieńczona oktagonalną kopułą. Architektura bazyliki łączy w sobie styl neobarokowy i neorenesansowy.Bazylika św. Mikołaja w AmsterdamieBazylika św. Mikołaja w AmsterdamieMuzeum Seksu (Sexmuseum)Muzeum Seksu znajduje się nad kanałem Damrak w centrum miasta. Oficjalne otwarcie miało miejsce w roku 1985. Muzeum oferuje bogatą kolekcję dzieł sztuki związanych z seksem. Niektóre z nich mogą wydawać się gorszące, lecz znajdą się i takie, które wzbudzą pozytywne zainteresowanie. Zróżnicowanie jest bardzo duże - od erotycznych gadżetów sado-maso, przez dwumetrowe figury penisów, po rzeźby m.in. z okresu starożytności. Sexmuseum łączy w sobie perwersję z etyką estetyki, przez co naprawdę warto się tam wybrać.Godziny otwarcia: codziennie 9:30-23:30Ceny biletów wstępu: 4€ (min. 16 lat)Muzeum Seksu w AmsterdamieDzielnica Czerwonych Latarni (De Wallen, Red Light District)Dzielnica Czerwonych Latarni znajduje się w północno-wschodniej, najstarszej części Amsterdamu. Centralnym punktem jest łatwo rozpoznawalny kościół Oude Kerk. De Wallen znane jest powszechnie jako dzielnica prostytutek. Znajduje się tu bowiem ponad 320 pokoi z dużymi oknami, gdzie kobiety (rzadziej "mężczyźni") świadczą legalnie swe usługi. Cena randki to najczęściej od 20-50€, jakby ktoś był zainteresowany :) Co ciekawe, pod kościołem Oude Kerk znajduje się Pomnik Prostytutki, w oknach stoją nagie panie, a parę kroków dalej znajduje się...przedszkole. Kwintesencja.Dzielnica swą nazwę zawdzięcza - jak nietrudno się domyślić - czerwonym latarniom. Po zmroku De Wallen rozświetlają czerwone, erotyczne światła bijące z pokoi i neonów. Dzielnica Czerwonych Latarni to miejsce niezwykle perwersyjne. Oprócz kobiet prezentujących swe ciała w oknach, De Wallen oferuje także liczne atrakcje typu porno show live czy muzea, takie jak Muzeum Prostytucji (Red Light Secrets) czy Muzeum Erotyki. Na każdym rogu zaś coffeeshopy wydzielają słodki zapach palonej marihuany.W Dzielnicy Czerwonych Latarni można robić zdjęcia, lecz nie radzę fotografować prostytutek w oknach. Mają one swoich ochroniarzy, którzy anonimowo kręcą się w okolicy i obserwują przechodniów. W najlepszym przypadku osoby przyłapane na robieniu zdjęć zostaną poproszone o ich usunięcie. Zdarzają się też przypadki pobić i zniszczenia aparatów, więc jeśli jesteście przywiązani do swoich zębów to lepiej nie prowokujcie losu :)Dzielnica Czerwonych Latarni, AmsterdamOude Kerk i Dzielnica Czerwonych LatarniDzielnica Czerwonych LatarniOude KerkOude Kerk (pol. Stary Kościół) znajduje się z samym sercu Dzielnicy Czerwonych Latarni. Tę protestancką świątynię wzniesiono w XIII wieku. Obecny wygląd zawdzięcza przebudowom trwającym przez następne trzysta lat. Na wyjątkową uwagę zasługują piękne organy, które uchodzą za najlepsze w całej Holandii. Co ciekawe, to tutaj zostały ochrzczone dzieci Rembrandta, zaś w skryptach spoczywa jego żona. Oude Kerk to jedyny budynek, który od XVII wieku po dziś dzień zachował swój oryginalny wygląd. Obecnie budowla nie pełni już funkcji sakralnych.Jak już wcześniej wspomniałem, pod kościołem znajduje się Pomnik Prostytutki, a w bezpośrednim sąsiedztwie świątyni prostytutki kuszą swych potencjalnych klientów prezentując swe walory. Taki klimat.Oude Kerk, AmsterdamOude Kerk, AmsterdamPomnik Prostytutki i Oude KerkMuzeum Erotyki Muzeum Erotyki to - podobnie jak w przypadku Muzeum Seksu - ekspozycje z dziedziny namiętnej miłości, przekraczającej niejednokrotnie granicę perwersji. Rzeźby, fotografie, gadżety, wszystko to, co związane jest z ludzkimi uniesieniami. W Muzeum Erotyki odwiedzający będą mogli zetknąć się z obrazem seksu z punktu widzenia różnych kultur.Godziny otwarcia: od niedzieli do czwartku 11:00-01:00, w piątki i soboty do 02:00.Ceny biletów wstępu: 7 €Muzeum Erotyki w AmsterdamieMuzeum Prostytucji (Red Light Secrets)Jeden z założycieli Red Light Secrets, Melcher De Wind powiedział kiedyś: "Ludzie z początku widzą tylko dziwki, ale mam nadzieję, że po wizycie w muzeum będą widzieć przede wszystkim kobiety". Muzeum Prostytucji znajduje się w sercu Dzielnicy Czerwonych Latarni. Właściciele Red Light Secrets twierdzą, że ideą powstania tego miejsca jest chęć naprawy wizerunku kobiet sprzedających swe ciało. Muzeum ma na celu wzbudzenie szacunku do prostytutek poprzez ukazanie z ich punktu widzenia tego, jak funkcjonują w swym zawodzie. Z początku Red Light Secrets może wydawać się zabawną atrakcją turystyczną, jednak tu chodzi o coś więcej - o edukację, szacunek i empatię.  Godziny otwarcia muzeum: codziennie od 11:00-00:00Ceny biletów wstępu: 10€Muzeum Prostytucji, Red Light Secrets AmsterdamChinatown i NieuwmarktNieuwmarkt (pol. Nowy Rynek) znajduje się w dzielnicy Chinatown. Rynek otoczony jest licznymi kawiarniami i coffeeshopami. W centralnej części placu na straganach można kupić żywność, antyki, książki itp.. Na Nieuwmarkt znajduje się Waag, czyli średniowieczna brama miasta z XV wieku stanowiąca także część jego murów. Jak już wspomniałem, Nieuwmarkt znajduje się z Chinatown. Warto się tutaj pokręcić, bo klimat jest naprawdę wyjątkowy. Oczywiście można tu spróbować kuchni azjatyckiej, zrobić zakupy w sklepie z przeróżnym badziewiem czy choćby obejrzeć największą w Europie buddyjską świątynię Fo Guang Shan He Hua. Nieuwmarkt i brama WaagChinatown, AmsterdamŚwiątynia He Hua, AmsterdamPlac DamPlac Dam jest centralnym placem w stolicy. To tu w XIII wieku wzniesiono tamę (Dam) na rzece Amstel, stąd nazwa Amsteldam i ostatecznie - Amsterdam. Można więc uznać, że Plac Dam jest sercem miasta. Nie jest to jednak miejsce szczególnie wyjątkowe. Wokół znajduje się wiele przypadkowych budynków, panuje wielki gwar i chaos, szczególnie, gdy na placu rozstawi się wesołe miasteczko. Na środku stoi monument poświęcony ofiarom II wojny światowej. To tu znajduje się główne miejsce spotkań młodzieży.Najważniejszą budowlą przy Placu Dam jest Pałac Królewski (Koninklijk Paleis), który do 1808 roku był miejskim ratuszem. Rezydencję wybudowano w latach 1648-1665 w stylu klasycystycznym. Pałac Królewski jest jednym z trzech pałaców w których przebywa król Wilhelm Aleksander. Budynek jest udostępniony do zwiedzania, jednak z licznymi ograniczeniami. Aktualne godziny otwarcia można sprawdzić tutaj.  Ceny biletów to 10 € normalny, 9 € ulgowy. Młodzież do lat 18 wchodzi za darmo.Plac Dam i Pałac Królewski w AmsterdamiePlac Dam, AmsterdamTuż przy Pałacu Królewskim znajduje się Nieuwe Kerk, czyli Nowy Kościół. Jest to niezwykle ważna świątynia ze względu na fakt, iż to tu odbywają się koronacje holenderskich królów. Ostatnia miała miejsce w 2013 roku, kiedy to na tron wstąpił Wilhelm Aleksander.W 1408 roku zapadła decyzja o budowie Nowego Kościoła, gdyż Oude Kerk (Stary Kościół) nie mógł pomieścić wszystkich wiernych. Nieuwe Kerk doszczętnie spłonął w 1645 roku. Kościół odbudowano nadając mu styl gotycki.Świątynia nie pełni obecnie funkcji sakralnych. Mają tam jednak miejsce liczne wystawy i koncerty organowe. Nieuwe Kerk, AmsterdamDom Rembrandta (Rembrandthuis)Rembrandt van Rijn - tego pana chyba nikomu przedstawiać nie trzeba. Rembrandthuis to dom, w którym w latach 1639-1658 mieszkał i malował ten wybitny artysta. W 1907 roku zabytkową kamienicę wykupiło miasto, a od 1911 roku działa w niej muzeum poświęcone Rembrandtowi. Kolekcje zawierają wiele rysunków, obrazów i miedziorytów. Zwiedzający muzeum będą mogli podziwiać także wiele eksponatów, które pozostawił po sobie holenderski malarz.Godziny otwarcia muzeum: codziennie 10:00-18:00Ceny biletów wstępu: dorośli 13€; młodzież 6-17 lat 4€; dzieci do lat 6 free.Dom Rembrandta, Rembrandthuis AmsterdamMuzeum Narodowe (Rijksmuseum) Rijksmuseum jest jedną z najpopularniejszych atrakcji miasta. Holenderskie muzeum narodowe posiada w swych zbiorach ponad 5 tysięcy obrazów reprezentujących malarstwo holenderskie i światowe z okresu XV-XIX wieku. Znajdują się tu dzieła takich artystów jak Johannes Vermeer czy choćby Rembrandt van Rijn. Oprócz dzieł z dziedziny malarstwa w Rijksmuseum podziwiać można także grafiki, rzeźby czy rękodzieło. Nieopodal znajduje się inne muzeum, poświęcone Vincentowi van Goghowi. Jeśli nie jesteście miłośnikami malarstwa, to i tak warto się w te okolice wybrać. Znajduje się tutaj wielki ogród, w którym można odpocząć od miejskiego zgiełku. Turyści upatrzyli sobie także słynny napis I Amsterdam, który jest jednym z najchętniej fotografowanych obiektów w stolicy Holandii. Godziny otwarcia Rijksmuseum: codziennie 9:00-17:00Ceny biletów wstępu: normalny 17,50€; młodzież do lat 18 free.Godziny otwarcia muzeum van Gogha: codziennie 9:00-18:00, w piątki do 22:00Ceny biletów wstępu: normalny 17€, młodzież do lat 18 freeRijksmuseum, AmsterdamVincent van Gogh museumTarg kwiatowy BloemenmarkJak Holandia, to muszą być kwiaty! Bloemenmarkt funkcjonuje nad kanałem Singel od 1862 roku. Znajdują się tu liczne sklepiki z nasionami, kwiatami i pamiątkami. Jest to największy punkt sprzedaży roślin w całym mieście.Targ kwiatowy Bloemenmarkt ♦ Niewątpliwie moglibyśmy się wiele od Holendrów nauczyć. Choćby tego, że danie ludziom wolnej ręki pozwala w większym stopniu kontrolować społeczeństwo. Zamiast ukrywać się po krzakach i handlować w zaułkach ciemnych ulic, można po ludzku, odpowiedzialnie siąść w pubie i spróbować tego, co natura nam dała. Po co kobiety mają sprzedawać swoje ciała w szemranych dzielnicach? Jeśli chcą prowadzić taki tryb życia, niech to robią bezpiecznie i niech odprowadzają podatki za świadczone usługi. Choć w świadomości europejskiej Amsterdam to miasto grzechu i rozpusty, to osobiście muszę przyznać, że Holendrzy są najdojrzalszym narodem jaki poznałem. To my, Europejczycy, malujemy obraz Holandii jako krainy bezgranicznej wolności, bo zniewoleni przez nasze ojczyste prawo, podróżujemy do Amsterdamu i bez umiaru w ekstazie chwytami garściami wszystko to, czego nie mamy u siebie.Stolica Holandii jest miejscem bez wątpienia wyjątkowym. Trudno się nie zgodzić, że w Amsterdamie zabytki odgrywają drugo-, jak nie trzecioplanową rolę. Stolica Holandii jest miastem rozrywki. Mało kto przyjeżdża tu, żeby chodzić po zabytkowych kościołach. Większość odwiedza Amsterdam, żeby zapalić jointa i zabawić się w nocnym klubie. Jest to po prostu miasto, gdzie można sobie pozwolić na więcej.// Mat.

Bratysława - co warto zobaczyć?

Podróże MM

Bratysława - co warto zobaczyć?

Mój wyjazd do Bratysławy budził wśród moich znajomych najróżniejsze reakcje. Jedni pytali, gdzie to jest, inni próbowali nieudolnie ukryć niewiedzę. Ci, którzy uważali w gimnazjum na geografii zastanawiali się, po co tam jadę. Słowacja? Serio? To już nie ma ciekawszych miejsc do podróżowania? Zapewne na niekorzyść Bratysławy działa jej położenie. Większość turystów wybierających się w te rejony wybiera oddalony od stolicy Słowacji o 65 km Wiedeń, lub Budapeszt, położony 200 km na południowy-wschód. Ten czynnik sprawia, że Bratysława pozostaje w cieniu stolic Austrii i Węgier. Postanowiłem wybrać się do Słowacji i osobiście przekonać się, czy stolica naszych południowych sąsiadów słusznie omijana jest przez turystów. ♦ JAK DOSTAĆ SIĘ DO BRATYSŁAWY?Do Bratysławy najtaniej można dostać się Polskim Busem. Ja za bilety w dwie strony z Warszawy zapłaciłem 90 zł. Z doświadczenia wiem, że można jeszcze taniej. Trzeba tylko nabyć bilety z wyprzedzeniem, najlepiej tego samego dnia, gdy przewoźnik udostępni pulę biletów na dany okres. Najszybsi mogą podróżować nawet za złotówkę. Nocna podróż z Warszawy do Bratysławy trwa około 10 godzin (18:00-04:40).Bezpośrednich połączeń lotniczych z Polski na dzień dzisiejszy brak. Można jednak lecieć do Wiednia i tam szukać transportu do Bratysławy.  ♦ KOMUNIKACJA MIEJSKA W BRATYSŁAWIEBratysławę najlepiej zwiedzać pieszo. Najważniejsze zabytki znajdują się na terenie Starego Miasta, więc korzystanie z transportu publicznego mija się z sensem. My korzystaliśmy z autobusu tylko raz, w drodze do ruin zamku Devin. Ceny biletów są bardzo zbliżone do tych w Polsce. Coby się nie rozpisywać, zamieszczam kilka linków, które mogą Wam się przydać:Strona internetowa komunikacji miejskiej w Bratysławie: https://imhd.sk/ba/public-transportSzczegółowy cennik biletów: https://imhd.sk - Ticket pricesMapa sieci komunikacyjnej: https://imhd.sk/ba/maps♦ JAK DOJECHAĆ DO RUIN ZAMKU DEVINDo Devin dotrzemy autobusami linii 28 i linii 29. Odjeżdżają one z przystanka Most SNP (charakterystyczny Novy Most). W weekendy kursuje tylko autobus nr 28. Przystanek Devin znajduje się w zasięgu strefy 2, zatem dotrzemy na miejsce z biletem za 0,90€ (0,45€ ulgowy). Czas podróży do 18 minut. Bilety należy nabyć w łatwych w obsłudze automatach. Ponoć nie ma możliwości zakupu u kierowcy, lecz nie wiem na ile ta informacja jest prawdziwa. ♦ CO WARTO ZOBACZYĆ W BRATYSŁAWIE?♦ Zamek w Bratysławie (Bratislavský hrad)Górujący na wzgórzu zamek jest bezkonkurencyjnym symbolem słowackiej stolicy. Pierwsze fortyfikacje nad Dunajem pojawiły się tu już w starożytności. Kamienny zamek wybudowano w IX wieku, gdy na terenach dzisiejszej Słowacji władali Węgrzy. Bratislavský hrad przekształcono w fortecę obronną w 1500 roku. W późniejszych latach twierdzę wielokrotnie przebudowywano. W 1811 roku zamek uległ częściowemu zniszczeniu w skutek przypadkowego podpalenia przez wojska Napoleona Bonaparte. Odbudowa fortecy miała miejsce dopiero w latach 1956-1964. W 2008 roku w ramach generalnej renowacji, pomalowano fasadę Bratysławskiego Zamku na biało.  Obecnie we wnętrzach twierdzy znajduje się Muzeum Historyczne Słowackiego Muzeum Narodowego (Historické múzeum SNM Bratislava). Jego zbiory obejmują przedmioty zabytkowe, kolekcję mebli, zegarów, dzieła sztuki, a także wyroby ze szkła, ceramiki czy porcelany.Godziny otwarcia: 1 IV - 16 XI od wtorku do niedzieli 10:00-18:0017 XI - 31 III od wtorku do niedzieli 9:00-17:00Bilety: normalny 6€, ulgowy 3€Zamek w BratysławieZamek w BratysławieZamek w Bratysławie♦ Brama Michalska (Michalská brána)Brama Michalska to jedyna zachowana brama miejska, znajdująca się na ul. Michalskiej, w najbardziej reprezentacyjnej części miasta. Mierzy ona 51 metrów. Na szczycie hełmu widnieje XVIII-wieczna rzeźba Michała Archanioła. Wieżę wybudowano prawdopodobnie około 1300 roku. Swą obecną formę brama uzyskała w XVIII wieku, kiedy to nadano jej styl barokowy. Przed wejściem do miasta znajdował się most zwodzony, wiszący nad fosą. W okresie rządów węgierskich od XVI wieku przez ową bramę przejeżdżał orszak królewski podczas uroczystości koronacyjnych. Historyczny Trakt Królewski został uwieczniony w postaci złotych krążków z symbolem korony. Obecnie w Michalskiej Bramie swą siedzibę ma Muzeum Broni, oferujące zbiory eksponatów z dziedziny uzbrojenia i umundurowania. Na szóstym piętrze zaś znajduje się taras widokowy. Godziny otwarcia: od wtorku do piątku 10:00-17:00soboty i niedziele 11:00-18:00Ceny biletów wstępu: normalny 4,30€, ulgowy 2,50€Brama Michalska, BratysławaBrama Michalska, BratysławaTrakt Królewski, Bratysława♦ Stary Ratusz (Stará radnica) i Fontanna Maksymiliana (Maximilánova fontána).Stary Ratusz i Fontanna Maksymiliana znajdują się na placu Hlavné námestie, będącym głównym rynkiem miasta. Miejsce to jest bardzo atrakcyjne m.in. za sprawą XIX-wiecznych, zabytkowych budynków. Hlavné námestie (Rynek Główny) to nazwa nadana po 1989 roku. Wcześniej plac zwano Placem 4 kwietnia na cześć armii sowieckiej, która tego dnia "oswobodziła" Bratysławę. Co zaskakujące, w stolicy Słowacji znajduje się rażąco dużo pamiątek ku chwale komunistów. Inną ciekawostką jest fakt, że w latach 1939-1945 ówczesny Hlavné námestie nazywano Hitlerovo namestie, czyli Placem Hitlera. Przypomnę, że i z nazistami Słowacy budowali braterskie więzi.Na Rynku Głównym w okresie świątecznym odbywa się targ bożonarodzeniowy. Poza tym Hlavné námestie jest również miejscem różnych koncertów i innych imprez. Rynek Główny w BratysławiePośrodku placu stoi Fontanna Maksymiliana, nazwana na cześć Maksymiliana II Habsburga. Ów człek to król Niemiec, Święty Cesarz Rzymski, król Węgier i Chorwacji, król Czech i arcyksiążę Austrii. Bardziej interesującym faktem jest to, że Maksymilian był synem Anny Jagiellonki. Fontanna została wybudowana w roku 1572 na pamiątkę koronacji Habsburga na króla Węgier. Fontanna Maksymiliana w BratysławieNajważniejszym budynkiem na Rynku Głównym jest niewątpliwie XV-wieczny Stary Ratusz. Pierwsza wzmianka o miejskiej siedzibie pochodzi już z 1370 roku. Budynek był wykorzystywany jako więzienie, mennica, centrum handlu, arsenał, archiwum, czy miejsce spotkań. Obecnie znajduje się tu siedziba Muzeum Miasta Bratysławy (Múzeum mesta Bratislavy). Co ciekawe, w fasadzie wieży dostrzec można armatnią kulę, wystrzeloną przez wojska Napoleona Bonaparte w 1809 r. podczas ostrzału miasta. Stary Ratusz znajduje się pomiędzy placem Hlavné námestie a Placem Prymasowskim (Primaciálne námestie), gdzie obecnie mieści się główna siedziba władz miejskich. Stary Ratusz w BratysławiePlac Prymasowski i Stary Ratusz w BratysławiePałac Prymasowski (po lewej) i Stary Ratusz, Bratysława♦ ČumilW Bratysławie nie brakuje pomników. Przedstawiają one postacie znane lub anonimowe, zdające się obserwować przemieszczających się po mieście ludzi. Nie zawsze stoją one na cokołach w dumnej pozie. Cumil (pol. gap) to rzeźba przedstawiająca kanalarza, obserwującego przechodniów ze studzienki. Jest to instalacja stosunkowo młoda. Cumil siedzi we włazie kanalizacyjnym od 1997 roku. Autor rzeźby, Viktor Hulik, przekonuje, że jego dzieło nic nie symbolizuje. Przedstawia jedynie scenkę z życia anonimowego kanalarza, która ma za zadanie nieco uatrakcyjnić jedną z ulic starego miasta. Cel zrealizowany - Cumil jest jednym z najchętniej fotografowanych obiektów w Bratysławie. Ja sam wpisuję się do statystyki. Cumil, BratysławaCumil, Bratysława♦ Katedra św. Marcina (Katedrála svätého Martina)Oto największy i najważniejszy kościół w Bratysławie. To tu przez 300 lat odbywały się koronacje królów węgierskich. Gotycką świątynię wzniesiono już w XIII wieku. W skutek licznych wojen, jej konsekracja miała miejsce dopiero w 1452 roku. Obecna forma to skutek przebudowy w latach 1869-1877.Najbardziej charakterystycznym elementem budowli jest 85-metrowa wieża, która dawniej stanowiła część muru obronnego miasta (jego fragmenty można wciąż zaobserwować w pobliżu katedry). Zwieńczeniem hełmu jest złocona replika korony św. Stefana. Jej oryginał miałem przyjemność podziwiać w budynku parlamentu w Budapeszcie. Niestety katedra nie jest zbyt fotogeniczna. Trudno ją ująć w całości za sprawą wąskich ulic i...dwupasmowej drogi przebiegającej praktycznie pod drzwiami świątyni. Wygląda to fatalnie. Jak nietrudno się domyślić, ówczesny plan zagospodarowania przestrzennego to dzieło komunistów.  Katedra św. Stefana w Bratysławie♦ Kościół Klarysek (Kostol klarisiek)Kościół Klarysek wybudowano w latach 1297-1370 jako część kompleksu klasztornego Zakonu św. Klary. Budowla nie pełni już funkcji sakralnych. Dzięki wyjątkowej akustyce odbywają się tu obecnie koncerty muzyki poważnej. Kościół Klarysek♦ Stare Miasto (Staré Mesto)Po zobaczeniu ww. zabytków historycznego centrum Bratysławy, warto po prostu zgubić się w wąskich uliczkach miasta, pobłąkać bez planu, zatrzymać w jednej z klimatycznych knajp lub kawiarni. ♦ Kościół Trynitarzy (Kostol trinitárov)Kościół Trynitarzy, a właściwie Kościół św. Jana z Mathy i Feliksa z Valois to świątynia znajdująca się przy placu Župné námestie. Wzniesiono ją przez zakon Trynitarzy w latach 1717-1727, nadając budowli styl barokowy. Kościół Trynitarzy w Bratysławie♦ Kościół św. Stefana (Kostol svätého Štefana s kláštorom kapucínov)Kościół św. Stefana znajduje się parę kroków od Kościoła Trynitarzy, przy placu Župné námestie. Świątynię wzniesiono w latach 1860-1861 ku czci pierwszego króla Węgier. Trzeba przyznać, że okolice te są bardzo fotogeniczne - choćby z tego powodu warto się tu wybrać. Kościół św. Stefana w Bratysławie♦ Pałac Prezydencki (Prezidentský palác)Obecną siedzibę prezydenta Słowacji wzniesiono w 1760 roku na placu Hodžovo námestie. Na terenie kompleksu pałacowego znajduje się ogród w stylu francuskim. Co ciekawe, drzewa w nim rosnące zostały zasadzone przez ważnych polityków z całego świata. Jedno z nich posadził prezydent Aleksander Kwaśniewski w 2002 roku. Teren ogrodów jest miejscem publicznym, ogólnodostępnym.Pałac Prezydencki w Bratysławie♦ Wzgórze SlavínWzgórze Slavin znajduje się 2 km na północ od wzgórza zamkowego. Swą sławę zawdzięcza znajdującemu się tam pomnikowi żołnierzy radzieckich. W sześciu zbiorowych i 278 indywidualnych grobach pochowano 6845 członków Armii Czerwonej, którzy zginęli podczas bitwy o Bratysławę w kwietniu 1945 roku. Socrealistyczny pomnik wzniesiono w latach 1957-1960. Obelisk zwieńczony jest postacią radzieckiego żołnierza, wbijającego flagę w geście triumfu. Na ścianach sali znajdują się nazwy miast wraz z datami "wyzwolenia". Na jednej z nich znajduje się epitafium głoszące następującą treść: Ty, który wchodzisz, odłóż ból i współczucie, niech krople twoich łez nie dzwonią o mogiły, za dumę człowieczą, za życie ludzi godne, za twoją jasną twarz ponieśliśmy śmierć. Co ciekawe, co roku 4 kwietnia, w rocznicę "wyzwolenia" mają tu miejsce uroczystości z udziałem prezydenta Słowacji. W czasie apelu honorowego składa się hołd ku czci Armii Czerwonej, która rzekomo oswobodziła Bratysławę. Nie znam dobrze Słowaków, ale muszę przyznać, że mnogość socjalistycznych pomników ku czci Sowietów jest dla mnie dużym zaskoczeniem. Nasi południowi sąsiedzi zdają się nie mieć za złe komunistom tego, że zniewolili narody Układu Warszawskiego. Pod monumentami zawsze leżą świeże kwiaty. Żołnierze Armii Czerwonej są tu bohaterami, a przynajmniej tak głoszą wszechobecne pomniki. Może to skutek tego, że nazistowska Słowacja w okresie II wojny światowej wierzyła ślepo w wyzwolenie, przyjmując komunistyczną propagandę i zwierzchnictwo Związku Radzieckiego? Nie chcę głosić wykładów z historii. Zwracam tylko uwagę na obraz, który zakorzenił się w mojej pamięci i skłania mnie do refleksji po powrocie z Bratysławy. Pomnik żołnierzy radzieckich na wzgórzu SlavinSlovensky Rozhlas, widok na miasto ze wzgórza Slavin♦ Kościół św. Elżbiety (Kostol svätej Alžbety)Kościół św. Elżbiety (zwany również Niebieskim kościółkiem) to urocza, secesyjna świątynia, wzniesiona w latach 1909-1913. Błękitny kolor dominuje zarówno na fasadzie budowli, jak i wewnątrz niej. Kościół znajduje się na skrzyżowaniu ulic Gajova i Bezrućova. Okolica nie jest szczególnie atrakcyjna, ale zachęcam do odwiedzin świątyni. Zapewne zachwyci niejednego/niejedną z Was bez względu na stosunek do religii chrześcijańskiej. Kościół św. Elżbiety w BratysławieNiebieski kościółek w Bratysławie♦ Słowacki Teatr Narodowy (Slovenské národné divadlo)Słowacki Teatr Narodowy to jedno z najważniejszych miejsc kultury Słowacji. Mieści się on w dwóch budynkach. Pierwszy z nich to okazała budowla wzniesiona w stylu eklektycznym. Drugi zaś, to nowoczesny gmach (Slovak National Theatre, słow. Nova Budova SND) znajdujący się w pobliżu popularnego centrum handlowego Eurovea. Słowacki Teatr Narodowy w Bratysławie♦ Most SNP (Most Slovenského národného povstania – Most Słowackiego Powstania Narodowego)Coś dla miłośników inżynierii - Most Słowackiego Powstania Narodowego. Swą charakterystyczną formę zawdzięcza wzorowanemu na statek UFO spodkowi, w którym znajduje się prestiżowa restauracja. Uroczyste otwarcie mostu nad Dunajem odbyło się w 1972 roku. Most w swej nazwie odnosi się do Słowackiego Powstania Narodowego przeciwko III Rzeszy w 1944 roku.  Most SNP, Bratysława♦ Ruiny zamku Devin (hrad Devín)Ruiny tego średniowiecznego zamku znajdują się na skale przy ujściu rzeki Morawy do Dunaju, ok. 13 km od centrum Bratysławy. Do Devin dotrzemy autobusami linii 28 i linii 29. Przystanek Devin znajduje się w zasięgu strefy 2, zatem dotrzemy na miejsce z biletem za 0,90€ (0,45€ ulgowy). Czas podróży do 18 minut. W starożytności w miejscu ruin zamku Devin znajdował się rzymski posterunek graniczny. Potężna skała nad Dunajem była idealnym miejscem na wybudowanie fortecy kontrolującej transport rzeczny. Później wzniesiono tu zamek, prawdopodobnie już w IX wieku. Do dziś zachowały się fundamenty kościoła datowanego na 863 rok. Cały zespół zamkowy był oczywiście wielokrotnie rozbudowywany za panowania królów węgierskich, austriackich czy wielkomorawskich. Zamek Devin został doszczętnie zniszczony przez wycofujące się wojska Napoleona Bonaparte w 1809 roku.Bilety wstępu: normalny 4€, ulgowy 2€.Zamek Devin, SłowacjaZamek Devin, SłowacjaDunaj, Zamek DevinZamek Devin, SłowacjaZamek Devin, Słowacja - źródło: visitbratislava.comBratysława jest miastem niedocenianym, ukrytym w cieniu Wiednia i Budapesztu. Stolica Słowacji nie gości tłumów turystów. Z jednej strony to smutna niesprawiedliwość, z drugiej - przywilej. Takie miejsca jak Bratysława to perełki, które zaskakują. Jechałem do Słowacji nie do końca spodziewając się tego, co tam zastanę. Teraz po powrocie miło będę wracać myślami do tych brukowanych, kolorowych uliczek, bogato zdobionych kamienic i pięknych widoków na Dunaj z zamku Devin. - Mateusz

Dolina Kościeliska zimą

Podróże MM

Dolina Kościeliska zimą

Smreczyński Staw zimą

Podróże MM

Smreczyński Staw zimą

Smreczyński Staw to polodowcowe jezioro położone w Tatrach Zachodnich na wysokości 1227 m n.p.m.. Według góralskiej legendy nie ma on dna. Ponoć gdy pewien gazda chciał wykopać rów, by odprowadzić wodę i stworzyć w tym miejscu polanę, głos z jeziora ostrzegł górala, że zatopi on wszystkie miasta aż po Bałtyk. Dziś wiemy, że Smreczyński Staw - o dziwo - posiada dno. Jego najniższy punkt sięga 5,3 metra, zaś średnia głębokość wynosi zaledwie 1,8 m. Smreczyński Staw zimąNad Smreczyński Staw dotrzemy czarnym szlakiem prowadzącym z Hali Ornak. Czas przejścia to około godzina drogi w dwie strony. Szlak prowadzi niezbyt stromą ścieżką przez las. Staw oczywiście najpiękniej prezentuje się przy bezchmurnym niebie. Przy dobrej widoczności nad taflą wody dostrzec można Smreczyński Wierch, Błyszcz, Bystrą (najwyższy szczyt Tatr Zachodnich), oraz masyw Ornaku.GALERIA ZDJĘĆ ZE SZLAKU NAD SMRECZYŃSKI STAW:Rozwidlenie szlaków na Hali OrnakSmreczyński Staw zimą - widok na grań OrnakuPOWRÓT DO: TATRY

Wołowiec zimą, Tatry

Podróże MM

Wołowiec zimą, Tatry

Rovaniemi - Laponia i wioska Świętego Mikołaja

Podróże MM

Rovaniemi - Laponia i wioska Świętego Mikołaja

Oto ostatni etap naszej podróży do Finlandii. Spędziliśmy 12 godzin w podróży, by tu dotrzeć. 840 km autobusem z Helsinek, by przekroczyć granicę koła podbiegunowego na równoleżniku 66°33'39"N. Tak wysoko jeszcze nie byliśmy. Zobaczyliśmy na żywo renifery, odwiedziliśmy wioskę św. Mikołaja, grzebaliśmy się w śniegu po pas, do pełni szczęścia zabrakło tylko polarnej zorzy. Oto magiczna Laponia!♦ JAK DOTRZEĆ DO ROVANIEMI?Rovaniemi to stolica Laponii, fińskiej prowincji. Miasto posiada lotnisko, z którego odlatują samoloty do Helsinek linii Norwegian i Finnair. Najtaniej do Rovaniemi można dostać się OnniBusem (także z Helsinek) - fińskim odpowiednikiem PolskiegoBusa. Ceny zaczynają się już od 1€ (potwierdzone info :)). Podróż autobusem na dystansie 830 km trwa niespełna 12 godzin. OnniBus do Rovaniemi kursuje jedynie w piątki i weekendy. Szczegóły znajdziecie na stronie internetowej przewoźnika. ♦ JAK DOJECHAĆ Z ROVANIEMI DO WIOSKI ŚW. MIKOŁAJA?Wioska św. Mikołaja znajduje się 8 km od centrum Rovaniemi. Na trasie z dworca kolejowego do Napapiiri kursuje średnio co godzinę autobus linii 8. Bilet w jedną stronę kosztuje 3,90 €, zaś tam i z powrotem - 7,20 €. Główne przystanki znajdują się przy dworcu autobusowym (za budynkiem) oraz w centrum Rovaniemi. Aktualny rozkład i cennik znajdziecie tutaj: [ link ]. Można także próbować sił autostopem. To prosty odcinek i zaledwie 8 km.♦ ROVANIEMIRovaniemi to miasto leżące tuż pod kołem podbiegunowym. Zamieszkuje je nieco ponad 60 tyś. mieszkańców. Choć nie jest to duże miasto, to mimo to stanowi główny ośrodek wymiany handlowej i transportowej w całej Laponii. Mowa tu o fińskiej prowincji, wszak Laponią można nazwać także obszar północnej Skandynawii. RovaniemiZimowe temperatury wcale nie są w Rovaniemi aż tak niskie jak mogłoby się z pozoru wydawać. Ta rekordowa padła w 1999 roku i spadła do -47'C. Zazwyczaj jednak temperatura zimą utrzymuje się w okolicach -12'C (styczeń), zaś latem około +15'C (lipiec).Choć bynajmniej nie panuje tu arktyczny klimat, to miasto zasypane jest śniegiem statystycznie przez 175 dni w roku. I tutaj naprawdę porządnie sypie. Na nic się zdadzą łopaty z Castoramy. Finowie odśnieżają ulice na odległej północy ciężkim sprzętem, wyposażonym w szerokie, masywne szufle. Hałdy zepchniętego śniegu sięgają nawet 4 metrów wysokości. Choć służby drogowe pracują nienagannie, to i tak nie ma szans by nadążyć za śniegiem. Dlatego też ulice, autostrady i chodniki są wiecznie zasypane. Finowie jednak zdają się być przyzwyczajonymi do takich warunków i nikt tam nie narzeka, że ślisko. Okolice dworca autobusowego w RovaniemiPługi spychające śnieg z drogi utworzyły nie lada przeszkodę do pokonania. Na zdjęciu Martyna usiłuje przedostać się do chodnika.Bajkowo...Rovaniemi to miasto stosunkowo nudne, nowoczesne, pozbawione zabytków. Podczas II wojny światowej w 1944 roku wycofujące się z Laponii niemieckie wojska otrzymały rozkaz zniszczenia wszystkich budynków w mieście. Spalono wtedy fińskie, drewniane domy, a te wykonane z trwalszych materiałów zrównano z ziemią. Nie ma specjalnie co słodzić - w Rovaniemi łatwo o nudę. Główną atrakcją miasta jest Arktikum - muzeum i centrum naukowe poświęcone kulturze i historii Laponii, a także jej rodowitym mieszkańcom. Część wystaw jest stała, część tymczasowa. Przed wizytą warto zatem zapoznać się z harmonogramem muzeum na stronie internetowej Arktikum. Godziny otwarcia i szczegółowe ceny biletów znajdziecie [ tutaj ]. Arktikum, RovaniemiArktikum, RovaniemiCentrum Rovaniemi to głównie sklepy z pamiątkami, galerie handlowe, restauracje i budynki mieszkalne / biurowce. Nie ma tu nic do oglądania, ale przejść się zawsze można :) Dorzucę jeszcze ciekawostkę, że w Rovaniemi znajduje się uwaga (tu werble, moment napięcia)...najdalej położony na północ McDonald's na świecie! Nie omieszkaliśmy odwiedzić, choć wcale nie jesteśmy miłośnikami fast foodów. A to my (obok choinki) na kamerce online z Rovaniemi. Źródło: international.rovaniemi.fiRovaniemi, FinlandiaRovaniemi, FinlandiaNajdalej położona na północ restauracja McDonald's. ♦ WIOSKA ŚWIĘTEGO MIKOŁAJAChoć samo Rovaniemi nie jest szczególnie atrakcyjnym miejscem, to oddalona od niego o 8 km wioska św. Mikołaja przyciąga tłumy turystów. Przyciągnęła i nas. O tym jak dotrzeć do miasteczka napisałem wyżej, więc nie będę się powtarzać. Zainteresowanych odsyłam wyżej. Wstęp do wioski Mikołaja jest całkowicie darmowy. Można przyjąć, że do powstania owej wioski znacznie przyczyniła się sama Eleonora Roosevelt, żona prezydenta Stanów Zjednoczonych. Przybyła ona do Rovaniemi by zobaczyć jak przebiega odbudowa miasta po wojnie. Krótko przed jej wizytą postanowiono nieco ożywić ruch turystyczny w regionie, dlatego też zainicjowano budowę chaty, przed którą miała przebiegać granica koła podbiegunowego. Po odwiedzinach Pierwszej Damy USA, do Rovaniemi zaczęli się licznie zjeżdżać ciekawscy turyści. Wkrótce ośrodek turystyczny wymagał znacznej rozbudowy, a ponieważ powszechnie uważano okolice stolicy Laponii za miejsce, gdzie zamieszkuje św. Mikołaj, postanowiono w latach '80 wybudować jego siedzibę w miejscu, gdzie stoi ona do dziś. Wcześniej za dom Świętego uznawano górę Korvatunturi, lecz po wojnie fińsko-sowieckiej stała się ona punktem granicznym między państwami, więc niestety Mikołaja trzeba było eksmitować. Wioska Świętego Mikołaja w LaponiiGranica koła podbiegunowego w wiosce św. Mikołaja w LaponiiWioska św. Mikołaja w LaponiiNaszym zdaniem największą atrakcją w wiosce św. Mikołaja jest wyraźnie wyznaczona linia koła podbiegunowego. Jej przekroczenie sprawia, że znajdujemy się na obszarze Arktyki, za powszechnie znanym równoleżnikiem 66°33'39"N. Granicy koła podbiegunowego nie sposób przeoczyć. Gdy nie ma śniegu, dostrzec ją można pod nogami. Kiedy zaś Laponię pokrywa gruba warstwa białego puchu, o charakterystycznej granicy informują latarnie z oznaczeniem Arctic Cirle. Muszę przyznać, że przekroczenie słynnego równoleżnika zapisało się w naszej pamięci jako naprawdę niesamowite doświadczenie. Świadomość, że jesteśmy tak wysoko jest wręcz trudna do pojęcia. Polecam :)Granica koła podbiegunowego, wioska św. Mikołaja, LaponiaWioska Świętego Mikołaja i granica koła podbiegunowegoPoczta Świętego Mikołaja to miejsce, gdzie można kupić kartkę pocztową i wysłać do rodziny (od razu, lub z dostarczeniem dopiero na święta), lub napisać list z życzeniami do samego Mikołaja. Na adres Tähtikuja 1, Rovaniemi 96930 Arctic Circle Lapland przychodzi około 500 tyś. listów rocznie, co czyni świętego rekordzistę w liczbie otrzymywanych korespondencji. Przychodzą one z całego świata (dosłownie) i są sortowane według poszczególnych państw przez elfów. Ponoć każdy z listów jest przez Mikołaja przeczytany osobiście. Poczta Świętego Mikołaja w LaponiiBiuro Świętego Mikołaja to miejsce, gdzie można się spotkać z naszym idolem z dzieciństwa. Brodaty dziadek (przepraszam za te nędzne synonimy, ale muszę unikać powtórzeń :)) przyjmuje swoich gości nawet latem. Spotkanie z Mikołajem jest darmowe, lecz fotografować mogą jedynie elfy, od których można odkupić dwa pamiątkowe zdjęcia za 25 €, lub 49 € za dwa zdjęcia i film ze spotkania. Rodzice mogą także kupić wcześniej prezenty dla dzieci, które później Święty wręczy osobiście. Cóż, turystyczny biznes. Mikołaj trzepie kasę i to niezłą. Ciężko w takich okolicznościach na sentymentalne powroty do dzieciństwa. Być w Finlandii, w Laponii, w Rovaniemi, i nie zobaczyć "najprawdziwszego" św. Mikołaja, to jak być w Watykanie i nie zobaczyć papieża. Można? Można. O dziwo papież wcale nie stoi całą dobę w oknie. Mikołaj znacznie częściej ale...Byliśmy w wiosce Papy Noela i wcale świętego nie widzieliśmy. Wolimy sobie wmawiać, że istnieje ten prawdziwy święty, który podróżuje w zaprzęgu z reniferami, wkrada się przez kominy i rozdaje prezenty grzecznym dzieciom. Niestety u tego Pana z Rovaniemi trzeba za prezenty płacić. Idź pan z takim Mikołajem. Reniferowe Safari. W parku Świętego Mikołaja odwiedzający mogą wykupić przejażdżkę kuligiem z reniferami. Taka atrakcja to wydatek rzędu około 30 € za 1 km trasy. Sanie ciągnie jeden renifer, tworząc kolumnę/konwój zwierząt. Renifery w wiosce Świętego Mikołaja w LaponiiReniferowe Safari, wioska Świętego MikołajaZamiast reniferów, można wybrać przejażdżkę psim zaprzęgiem (Husky Safari). Czytałem, że zwierzaki te uwielbiają ciągnąć sanie i mają z tego ogromną frajdę. Moja osobista wizyta u psów utwierdziła mnie w tym przekonaniu, ale nie w sposób, w jaki bym chciał. Husky są bardzo szczęśliwe, gdy przychodzi klient, ponieważ jest to okazja, by wyjść z ciasnej klatki. Niestety obraz był bardzo przygnębiający, przynajmniej dla nas. Psy wyły, szczekały, niecierpliwiły się, poruszały na bardzo małej przestrzeni zamknięte w kojcach, często przypięte smyczą. Nie jestem pewien, ale przypuszczam, że zwierzęta przebywały w klatkach całymi dniami, a wypuszczane były jedynie wtedy, gdy turyści przychodzili z gotówką. Nie mam pełnego oglądu na sytuację, nie wiem jak psy są traktowane na co dzień. Nam udzieliła się wrażliwość. Ceny za przejazd zaprzęgiem 2 km to 35€ (dorośli) lub 25€ (dzieci). W przypadku trasy 5 km - 55€ (dorośli) i 35€ (dzieci).Husky Safari, wioska Świętego Mikołaja, LaponiaHusky, LaponiaMimo wszechobecnej komercji warto przyjechać do wioski w Napapiiri, szczególnie z dziećmi. Nam na pewno dokuczała świadomość globalnego oszustwa :) Sam pobyt w wiosce Mikołaja nie zrobił na nas oszałamiającego wrażenia, ale pobyt na terenie Arktyki i frajda z ogromnej ilości śniegu wynagrodziły nam 12-godzinną podróż autobusem. ♦ WZGÓRZE OUNASVAARAPonieważ nasz pobyt w Laponii ograniczał się jedynie do okolic Rovaniemi, postanowiliśmy udać się na szlak prowadzący na wzgórze Ounasvaara o wysokości 203 m n.p.m.. Nie musieliśmy wcale oddalać się daleko od miasta, żeby poczuć namiastkę lapońskiej przyrody. Zmarznięte drzewa, których gałęzie uginały się pod ciężarem śniegu, specyficzny dźwięk chrupotania, wydobywający się spod butów podczas marszu, a na koniec - piękny widok na lasy rozciągające się po horyzont i jeszcze dalej. To było wspaniałe pożegnanie z Laponią. 

Helsinki - co warto zobaczyć?

Podróże MM

Helsinki - co warto zobaczyć?

Helsinki to niezbyt popularne miasto. Powszechnie wiadomo, że jest to stolica Finlandii. Ale czy jest tam coś ciekawego? Choć miasto nie jest szczególnie atrakcyjne pod względem turystycznym, to pobyt w Helsinkach będziemy wspominać bardzo miło. Stolica Finlandii ma swój specyficzny urok. Może to zasługa pięknej architektury, a może zimowej aury miasta na północy? Oceńcie sami.  ♦ JAK DOTRZEĆ DO HELSINEK?Połączenia z Polski do Helsinek (port lotniczy Helsinki-Vantaa) posiadają w swej ofercie takie linie lotnicze jak Finnair (Warszawa, Kraków, Gdańsk) czy LOT (Warszawa). Najtańszą opcją dotarcia do Helsinek jest lot z Gdańska do Turku WizzAirem. Bilety można kupić już za 34 zł. Z lotniska do Turku dojedziemy autobusem miejskim za 3€. Następnie przesiadamy się na OnniBusa na przystanku Hotelli Caribia. Dojazd do Helsinek przez Turku jest bardziej skomplikowany, lecz stanowi niewątpliwie najtańszą opcję dotarcia do stolicy Finlandii. O szczegóły dojazdu pytajcie w komentarzach lub bezpośrednio na maila. ♦ NOCLEG W HELSINKACHZatrzymaliśmy się w Eurohostelu, 15 min spacerem od Placu Senackiego. Za nocleg w dwuosobowym pokoju ze wspólną łazienką zapłaciliśmy 255 zł/noc. Szczegóły znajdziecie w osobnym poście [Eurohostel - tani nocleg w Helsinkach].♦ KOMUNIKACJA MIEJSKA W HELSINKACHTransport publiczny w stolicy Finlandii współtworzą autobusy, tramwaje, metro (jedna linia), pociągi lokalne oraz promy. Należy pamiętać, że wszystkie przystanki autobusowe są na żądanie. Normalny bilet jednorazowy (ważny jedną godzinę) na wszystkie środki transportu w obrębie miasta kosztuje €3,20 (u kierowcy) lub €2,70 (w automacie). Jeżeli zamierzamy częściej korzystać z komunikacji miejskiej, warto zainteresować się biletem dwugodzinnym (€4,30), dwunastogodzinnym (€5), całodobowym (€8), lub też biletami kilkudniowymi.Bilety ulgowe przysługują dzieciom w wieku 7-16 lat. Przejazdy nocne w godz. 2:00-4:30 są droższe. Szczegółowy cennik ważny na rok 2016 znajdziecie [ tutaj ]. Plan metra: [ link ]Pociągi regionalne: [ link ]Tramwaje i autobusy: [ link ]Zachęcam do skorzystania połączeń za pomocą Journey Plannera komunikacji miejskiej w Helsinkach na stronie: www.hsl.fi♦ CO WARTO ZOBACZYĆ W HELSINKACH?Katedra w Helsinkach (Helsingin tuomiokirkko) to najbardziej rozpoznawalny budynek w stolicy Finlandii. Luterańska świątynia znajduje się na Placu Senackim w centrum miasta. Kościół wzniesiono w latach 1820-1850 w stylu neoklasycystycznym. Co ciekawe budowa helsińskiej katedry została sfinansowana przez cara Rosji, Mikołaja I, a konstrukcja wzorowana była na petersburskiej świątyni św. Izaaka. Wokół Placu Senackiego oprócz katedry znajduje się także budynek senatu, gabinetu rządowego oraz sądu najwyższego. Obecnie jest to także siedziba premiera Finlandii. Po przeciwnej stronie znajduje się gmach Uniwersytetu Helsińskiego. Na środku placu w 1894 roku wzniesiono pomnik ku czci cara Aleksandra II Romanowa, wielkiego księcia Finlandii.Katedra w HelsinkachPlac Senacki, HelsinkiKatedra w Helsinkach nocąSobór Uspieński, inaczej Sobór Zaśnięcia Matki Bożej w Helsinkach (Uspenskin katedraali), to główna świątynia Fińskiego Kościoła Prawosławnego. Znajduje się ona na wyspie w dzielnicy Katajanokka. Sobór wzniesiono w 1868 roku za rządów wcześniej wspomnianego cara Aleksandra II. Od tamtego momentu kościół stanowi największą świątynię prawosławną w Zachodniej Europie.Sobór Uspieński, HelsinkiSobór Uspieński w HelsinkachSobór Uspieński w Helsinkach - wnętrzeSobór Uspieński, HelsinkiKauppatori, czyli Plac Targowy, znajduje się w centrum miasta i stanowi jedną z najbardziej reprezentacyjnych jego części. Wiosną, latem i jesienią na straganach handluje się tu żywnością i pamiątkami. Można także napić się tu kawy lub spróbować lokalnych przysmaków, np. słynnego lihapiirakka. Na początku października zaś na placu Kauppatori odbywa się silakkamarkkinat, czyli targ śledziowy. W bezpośrednim sąsiedztwie z targowiskiem znajdują się takie obiekty jak ambasada Szwecji, Sobór Uspieński (patrz wyżej), pałac prezydencki, czy fontanna Havis Amanda. Niektórzy Finowie wierzą, że obmycie twarzy wodą spod pomnika i trzykrotne wykrzyknięcie słowa rakastaa (pol. miłość) zwiększa zdolności seksualne mężczyzn :)Kauppatori i Havis Amanda - Plac Targowy w HelsinkachPlac Targowy, Kauppatori - Helsinki nocąVanha Kauppahalli to Stara Hala Targowa przy Kauppatori, w której od 1889 roku odbywa się handel żywnością. Można tu kupić owoce, warzywa, alkohole, a także wszelakie wyroby mięsne.Vanha Kauppahalli - hala targowa w HelsinkachVanha Kauppahalli - hala targowa w HelsinkachVanha Kauppahalli - hala targowa w HelsinkachVanha Kauppahalli - hala targowa w HelsinkachDesignmuseo znajduje się w dzielnicy Kaartinkaupunki i jest jednym z najstarszych muzeów na świecie. Jego inauguracja miała miejsce w 1873 roku. Stałe ekspozycje składają się z dzieł sztuki z dziedziny designu. Muzeum posiada w swych zbiorach 75 000 przedmiotów, 40 000 rysunków i 100 000 fotografii. Godziny otwarcia: - od 1 IX - 31 V poniedziałki nieczynne, we wtorki 11:00-20:00, od środy do niedzieli 11:00-18:00.- od 1 VI - 31 VIII od poniedziałku do niedzieli 11:00-18:00.Ceny biletów: ulgowy 5€, normalny 10€.Wszelkie niezbędne informacje znajdziecie na stronie: www.designmuseum.fi - visitors infoDesignmuseo, HelsinkiFińskie Muzeum Wojskowe to muzeum poświęcone Fińskim Siłom Zbrojnym, którego zbiory obejmują 200 000 artefaktów. Miłośnicy militariów podziwiać tu mogą broń, mundury, flagi, pojazdy czy medale. Część ekspozycji poświęcono kapitanowi fińskiej armii - Lauriemu Torni, uważanego za bohatera Finlandii walczącego z Sowietami. Muzeum otwarte jest od wtorku do czwartku 11:00-17:00, zaś od piątku do niedzieli 11:00-16:00. Ceny biletów: dorośli 5€, uczniowie i studenci 3€.Fińskie Muzeum Wojskowe w HelsinkachFińska Galeria Narodowa to największe muzeum sztuki w całej Finlandii, mieszczące się w budynku Ateneum naprzeciwko dworca kolejowego. Znajdują się tu najważniejsze dzieła czołowych fińskich malarzy takich jak Albert Edelfelt, Eero Jarnefelt, Pekka Halonen, Helene Schjerfbeck, Hugo Simberg, czy też zagranicznych artystów, m.in. dzieła bliżej znanego Rembrandta. W innym budynku (Kiasma) podziwiać można kolekcje z dziedziny sztuki współczesnej.Godziny otwarcia Ateneum:wtorki i piątki 10:00-18:00, środy i czwartki 10:00-20:00, weekendy 10:00-17:00.Ceny biletów wstępu do Ateneum (18 II - 8 V 2016):normalny 15€, ulgowy 13€, dzieci do lat 18 freeWszelkie szczegóły znajdziecie na oficjalnej stronie muzeum: www.ateneum.fi - opening hours and ticket pricesFińska Galeria Narodowa w Helsinkach - AteneumNaprzeciwko Galerii Narodowej znajduje się miejskie lodowisko (sezonowo), budynek Fińskiego Teatru Narodowego oraz gmach dworca kolejowego. Jest tu także największy w mieście węzeł komunikacyjny transportu publicznego. Podczas spaceru po mieście warto zwrócić uwagę na piękne zdobienia budowli otaczających ulice. Centrum lekko przytłacza swym monumentalizmem, a kamienice nadają stolicy status miasta bogatego i zadbanego. Choć nie jestem znawcą architektury, to wyczuwam tu nutę imperializmu rodem z sąsiedzkiego Petersburga. Lodowisko miejskie i Teatr Narodowy w HelsinkachJednym z najpopularniejszych muzeów w Helsinkach jest Fińskie Muzeum Historii Naturalnej, zawierające kolekcje z dziedziny botaniki, zoologii, geologii i paleontologii. Odwiedzających przyciąga przebogata oferta ekspozycji - 8 milionów zwierząt, 35 tysięcy okazów skał, 500 meteorytów, 6000 skamieniałości. Muzeum botaniczne posiada w swych zbiorach ponad 3 miliony eksponatów pochodzenia roślinnego. Szczegóły dotyczące m.in. godzin otwarcia znajdziecie na stronie: www.luomus.fi - opening hours and entrance fees. Ceny biletów wstępu (patrz link): dorośli 13€, studenci i seniorzy 8€, dzieci 7-17 lat 6€. Fińskie Muzeum Historii Naturalnej w HelsinkachKościół Temppaliaukio to jedna z najpopularniejszych atrakcji turystycznych Helsinek, znajdująca się w dzielnicy Töölö. Ta luterańska świątynia jest na swój sposób wyjątkowa, ponieważ została wbudowana w...skałę. Kościół Temppaliaukio konsekrowano w 1969 roku i od tego czasu za sprawą swej architektonicznej awangardy cieszy się popularnością wśród turystów.Kościół Temppaliaukio, HelsinkiKościół Temppaliaukio, HelsinkiKościół Temppaliaukio, HelsinkiNieopodal kościoła Temppaliaukio znajduje się Fińskie Muzeum Narodowe (Kansallismuseo). Odwiedzający poznają tam historię Finlandii od prehistorii po współczesność. Budynek wzniesiono w 1910 roku, a muzeum zostało otwarte 6 lat później. Eksponaty zbierano przez blisko dwa wieki, czego rezultatem jest możliwość podziwiania 135 tysięcy okazów historycznych, 85 tysięcy etnologicznych. 16 tysięcy ugrofińskich, 26 tysięcy etnograficznych i 170 000 egzemplarzy monet. Ponadto muzeum szczyci się kolekcją ponad 3 milionów dokumentów archiwalnych. Godziny otwarcia: od wtorku do niedzieli 11:00-18:00Ceny biletów: normalny 10€, ulgowy 7€, dzieci do 18 lat free. Wstęp darmowy w piątki 16:00-18:00.Szczegóły na stronie: www.kansallismuseo.fiFińskie Muzeum Narodowe w HelsinkachW Finlandii na każdym kroku spotkać można nazwisko Jeana Sibeliusa. W dzielnicy Töölö postawiono mu wręcz pomnik. Autorka rzeźby, Eila Hiltunen, poprzez formę monumentu chciała oddać esencję muzyki Jeana Sibeliusa. Nie ukrywam, że jest to jeden z moich ulubionych kompozytorów, stąd też nie mogłem przejść obojętnie obok pomnika w parku Sibeliuspuisto. Warto wiedzieć, że Sibelius uznawany jest za twórce narodowego stylu w muzyce fińskiej. Finowie tak zachwycają się jego twórczością, jak my zachwycamy się dziełami naszego Fryderyka Chopina. Pomnik Jeana Sibeliusa w HelsinkachHelsinki to miasto bardzo ciekawe. Nie nudziliśmy się, mimo, że spędziliśmy w stolicy Finlandii niespełna 3 dni. Choć dłuższy pobyt w Helsinkach może być dość uciążliwy, to całodniowy spacer po mieście pozostawia po sobie przyjemne wspomnienia. Rzeczywiście, nie ma tu zbyt wiele do oglądania. Obowiązkowymi punktami must see są słynna Katedra na Placu Senackim i Sobór Uspieński. Reszta zależy od indywidualnych upodobań. Helsinki posiadają bogatą ofertę muzeów, więc każdy znajdzie coś dla siebie. Ponieważ na stolicę Finlandii najlepiej przeznaczyć ok. 2 dni, warto ją włączyć do szerszego planu wyjazdu. Możliwości jest wiele - podróże po Finlandii OnniBusem, prom do Tallinna, a może pociągiem do Petersburga? Helsinki to przystanek warty uwagi, lecz wciąż tylko przystanek. 

Turku - na drodze do Helsinek

Podróże MM

Turku - na drodze do Helsinek

Turku to miasto położone w południowo-zachodniej Finlandii. Od wczesnego średniowiecza aż do 1812 roku było stolicą państwa. Turku znane jest głównie z przemysłu stoczniowego oraz popularnego uniwersytetu, najstarszego w całej Finlandii. Miasto posiada tylko jedno połączenie lotnicze z Polską - takowe w swej ofercie posiada WizzAir, bezpośrednio z Gdańska. Z racji tanich biletów, postanowiliśmy włączyć Turku do planu naszego pobytu w Finlandii. Przelot w dwie strony kosztował nas 150 zł, zaś podróż OnniBusem do Helsinek jedynie 1€. Choć Turku miało być tylko miejscem przesiadki, to postanowiliśmy spędzić tu jeden dzień i sprawdzić, co też miasto ma do zaoferowania. ♦ Jak dojechać z lotniska do TurkuDojazd z lotniska do miasta jest banalnie prosty. Wychodząc z niewielkiego budynku terminala trafimy wprost na przystanek, skąd odjeżdża autobus nr 1. Kursuje on średnio co 20 minut. Zatrzymuje się m.in. przy dworcu kolejowym, rynku Kauppatori (Market Place), Linnankatu (ulica), przy zamku (Turun Linna) oraz w porcie (Turun Satama). Warto pamiętać, że przystanki w Turku są na żądanie, dlatego czekając przy zatoce trzeba machnąć ręką kierowcy, zaś w samym autobusie wcisnąć stop. Cena biletu za przejazd z lotniska do miasta to 3€. Podróż trwa od 20-40 minut (zależy gdzie wysiadamy). Szczegóły o przystankach i rozkładach jazdy znajdziecie korzystając z journey plannera na stronie foli.fi.Turku♦ Zabytki TurkuZamek w Turku to jeden z najważniejszych zabytków miasta. Jego budowę rozpoczęto około 1280 roku. Stanowił wtedy warownię Korony Szwedzkiej u ujścia rzeki Aurajoki. W latach 1555-1563 zamek był siedzibą księcia Finlandii i króla Szwecji Jana III Wazy oraz jej małżonki, Katarzyny Jagiellonki (córki króla Polski, Zygmunta I Starego). Wtedy też miała miała miejsce poważna przebudowa twierdzy, która nadała jej cechy stylu renesansowego. W II. poł. XVIII wieku rezydencja została przekształcona w więzienie, zaś sam zamek stał się spichlerzem. Obecnie w zamku można zwiedzać lochy, sale zamkowe, a także muzeum poświęcone historii Finlandii i miasta Turku. W pobliżu twierdzy znajduje się stocznia i port.Ceny biletów wstępu na zamek i godziny otwarcia (link):normalny: 9€ulgowy (7-15 lat): 5€, (4-6 lat): 2 €, do lat 4: freeod wtorku do niedzieli 10:00-18:00w sezonie (6 VI - 4 IX) od poniedziałku do niedzieli 10:00-18:00strona www.: www.turku.fi/en/turkucastleZamek w TurkuZamek w TurkuZamek w TurkuZamek w TurkuŻaglowiec Suomen Joutsen w porcie, TurkuStokrotka :)Katedra w Turku to najważniejsza świątynia w całej Finlandii. Dźwięk jej dzwonów bijących w południe nadawane jest przez narodowe radio w całym kraju. Katedrę początkowo wzniesiono z drewna w XIII wieku, lecz później w jej miejsce wybudowano świątynię z kamienia. Ta została poświęcona w 1300 roku jako kościół katedralny Najświętszej Maryi Panny i Świętego Henryka, pierwszego biskupa Finlandii. Katedra była rozbudowywana w kolejnych latach, szczególnie po Wielkim Pożarze Turku, który w 1827 roku strawił zarówno świątynię jak i całe miasto.Katedra otwarta jest w godzinach 9:00-18:00. Katedra w TurkuKatedra w TurkuKatedra w TurkuTurkuKatedra w TurkuKatedra w TurkuKilka kroków od katedry, na placu Vanha Suutori znajduje się Ratusz Staromiejski (Vanha Raatihuone) wybudowany w roku 1736. Obecnie w jego wnętrzu znajdują się galerie oraz sale bankietowe i koncertowe. Po lewej stronie od ratusza znajduje się Hjelt Mansion, wzniesiony w 1830 roku. Majestatyczny budynek reprezentuje styl imperialistyczny, nawiązujący do architektury Sankt Petersburga. Przy placu znajdują się także atrakcyjne budynki, m.in. Brinkkala Mansion, czy wyższa szkoła Katedralskonan i Abo. Stary Rynek Vanha Suutori był centrum administracyjnym i handlowym od początku istnienia miasta. Tuż obok znajduje się inny średniowieczny rynek (Turun kaskiaikaiset markkinat), na którym odbywają się sezonowo wszelakie występy i rekonstrukcje historyczne.Stary Rynek - po lewej Hjelt Mansion, dalej Ratusz Staromiejski i na wprost Brinkkala Mansion.Muzeum Sztuki w Turku (Turun Taidemuseo) to drugie najstarsze muzeum w Finlandii. Znajduje w jednym z najbardziej rozpoznawalnych budynków miasta. Siedzibę muzeum wzniesiono na wzgórzu w 1904 roku. Kolekcje muzeum obejmują niespełna 7000 dzieł sztuki, będące sztandarowymi ekspozycjami fińskiego dziedzictwa kulturowego i artystycznego. Ceny biletów wstępu i godziny otwarcia (link):od wtorku do piątku 11:00-19:00soboty i niedziele 11:00-17:00bilet normalny: 9€, ulgowy 6€, dzieci do lat 16 freew piątki od 16:00-19:00 wstęp wolnyMuzeum Sztuki w Turku (Turun Taidemuseo)Aurakatu i Muzeum Sztuki w TurkuMuzeum rzemieślnicze Luostarinmäki to muzeum pod gołym niebem, zawierające osiemnaście oryginalnych budynków datowanych na XVIII i XIX wiek. Cały teren cudem ocalał od Wielkiego Pożaru Turku w 1827 roku jako jedyny większy obszar niestrawiony przez ogień. W muzeum można zaobserwować życie codzienne finów w XVIII wieku. Prezentowane są rękodzieła, sztuka rzemieślnicza, a także charakterystyczne stroje z epoki. Ceny biletów wstępu oraz godziny otwarcia (link):normalny - 6€, ulgowy (seniorzy, studenci, dzieci 7-15 lat) - 4€dzieci 4-6 lat - 1€, dzieci do lat 4 - free2 V - 5 VI, od wtorku do niedzieli 10:00-18:006 VI - 4 IX, od poniedziałku do niedzieli 10:00-18:005 IX - 18 IX od wtorku do niedzieli 10:00-18:0026 XI - 6 I od wtorku do niedzieli 10:00-16:00Luostarinmaki, TurkuLuostarinmaki, TurkuKauppatori, czyli Plac Rynkowy w Turku, to centralny plac w dzielnicy biznesowej, a także węzeł komunikacyjny miejskich autobusów. Odbywają się tu liczne pokazy i koncerty, lecz zazwyczaj jest to miejsce handlu, gdzie sprzedawcy wystawiają towar tworząc swoisty jarmark. Można tu kupić owoce, warzywa, ubrania, kwiaty i najróżniejsze przedmioty. Rynek funkcjonuje od poniedziałku do piątku w godz. 7:00-18:00, oraz w soboty w godz. 7:00-15:00. Zimą z reguły nikt tu nie handluje.Najbardziej charakterystycznym budynkiem na placu Kauppatori jest Ortodoksyjny Kościół (Turun ortodoksinen kirkko). Neoklasycystyczną cerkiew wzniesiono w latach 1839-1845. Market Square (Kauppatori), Turun ortodoksinen kirkko - TurkuCzy Turku to miasto godne polecenia? Nie bardzo. Gdyby ktoś mi powiedział, że leci do Turku na kilka dni na wakacje, to skrzywiłbym się i stwierdził, że pewnie chodzi o Turków, o wakacje u Turków w Turcji. Nie ma tu zbyt wiele do oglądania. Fajnie miejsce na spacer, ale dłuższy pobyt w Turku może być nużący. Chyba, że ktoś jest miłośnikiem sztuki lub historii - tacy zawsze znajdą dla siebie coś fascynującego. Można sporo czasu spędzić w muzeach, ale to już kwestia indywidualnych upodobań. Ponadto ceny są tu fińskie, więc obfite zwiedzanie znacząco obciążać będzie portfel. Turku to miasto głównie przemysłowe, więc nie ma co się nastawiać na jakieś niesamowite wrażenia. Zimą jest tu dość przygnębiająca atmosfera. Choć w mieście znajdziemy bardzo ważny w kontekście historycznym zamek oraz najważniejszą w kraju katedrę, to i te zabytki nie powalą na kolana, nie naciągną powiek odkrywając ślepia i nie wybrzmi z Waszych ust dźwięk zachwytu w formie łał.Bilety lotnicze z Gdańska można kupić za śmieszne pieniądze. To kusząca propozycja podróży do Finlandii. Turku może być ciekawym miastem pod względem kulturowym, fajnym przystankiem na dalszej drodze wgłąb kraju. Tak było i w naszym przypadku. Czy warto? Oceńcie sami. 

OnniBus - tanie podróżowanie po Finlandii

Podróże MM

OnniBus - tanie podróżowanie po Finlandii

OnniBus to fiński odpowiednik naszego PolskiegoBusa. Przewoźnik oferuje połączenie praktycznie z każdym większym miastem Finlandii. Ceny najtańszych biletów zaczynają się od zaledwie 1€. Dystans nie ma tu znaczenia. Przejazd z Turku do Helsinek kosztował nas właśnie 1€, podobnie jak jeden z czterech biletów na trasie Helsinki - Rovaniemi (odległość: ok. 850 km). Firma została założona w 2011 roku przez czterech Finów, lecz w 2014 roku aż 75% udziałów wykupił szkocki biznesmen Brian Souter, właściciel m.in. PolskiegoBusa. OnniBus na przystanku w Turku Hotelli CaribiaZaryzykuję stwierdzenie, że OnniBus całkowicie zdominował rynek transportowy w Finlandii. Charakterystyczne autobusy widziane są na dworcach w całym kraju. Głównym atutem fińskiego przewoźnika, jest doskonale nam znany z PolskiegoBusa system niskich cen. Im więcej wolnych miejsc, tym tańsze bilety. Ceny zaczynają się od symbolicznego 1€ i rosną wraz z popytem na przewóz na danej trasie w danym terminie. strona internetowa: www.onnibus.comOnniBus kursuje na 17 trasach obejmujących terytorium Finlandii:F1: Helsinki – TurkuF2: Helsinki – PoriF3: Helsinki – Tampere – VaasaF3C: Helsinki – Tampere F4: Helsinki – Jyväskylä – Oulu/RovaniemiF4-SKI: Helsinki – Jyväskylä – Oulu – Ylläs – Levi (w okresie zimowym)F5: Helsinki – Mikkeli – Kuopio - (w okresie zimowym: - Kuusamo - Ruka)F6: Helsinki – Lappeenranta – JoensuuF7: Helsinki – KotkaF8: Helsinki – Turku C – PoriF9: Turku – Tampere – Jyväskylä – KuopioF11: Tampere – PoriF13: Helsinki – Jyväskylä – KokkolaF14: Helsinki – Mikkeli – SavonlinnaF23: Helsinki – Mikkeli – JoensuuF45: Helsinki/Jyväskylä – Kuopio – KajaaniMapa sieci połączeń © OnniBusPodróż OnniBusem niczym nie różni się od podróży PolskimBusem. Autobusy w obu przypadkach są tej samej firmy i posiadają takie same wyposażenie. W czasie podróży do dyspozycji mamy rozkładane siedzenia, gniazdka elektryczne umieszczone pod siedzeniami, oraz dostęp do internetu poprzez WiFi. Na długich trasach przydaje się toaleta umieszczona przy schodach. Komfort podróży zależy od indywidualnych wymagań. Miejsca na nogi nie ma specjalnie dużo, lecz nie jest także szczególnie ciasno. Podróżowaliśmy OnniBusem czterokrotnie i za każdym razem docieraliśmy do celu punktualnie, mimo zimowych, niesprzyjających warunków. Kupno biletów jest bardzo proste dzięki sprawnie działającemu systemowi płatności. Wystarczy wyszukać połączenie, wybrać datę podróży, zaznaczyć odpowiadającą godzinę odjazdu oraz dodać bilety do koszyka. Płatność następuje poprzez logowanie do banku. Nie trzeba wpisywać żadnych danych do przelewu, wystarczy wpisać hasło SMS i puścić przelew. Kupione bilety powinniśmy otrzymać na maila chwilę po zakończeniu transakcji. Dokument można wydrukować, zapisać na telefonie, bądź po prostu spisać numer rezerwacji, który trzeba okazać na miejscu pracownikowi OnniBusa przy wsiadaniu do autobusu. OnniBus miażdży konkurencję. Czerwonymi autobusami z wizerunkiem łosia dojedziemy praktycznie wszędzie. Nie znam tańszego sposobu na podróżowanie po Finlandii (oprócz autostopu). Za dojazd z Turku do Helsinek i z powrotem zapłaciliśmy łącznie 2€ za osobę. Dalej udaliśmy się ze stolicy aż za koło podbiegunowe do Rovaniemi. Ta podróż z kolei kosztowała nas po 30€ na głowę, czyli ok. 130 zł w dwie strony (1700 km!). OnniBus działa w Finlandii, PolskiBus w Polsce, SuperBus w Estonii, ManaBus w Nowej Zelandii. Z niecierpliwością czekam, aż Highland Global Transport otworzy działalność w kolejnych krajach, umożliwiając nam tanie podróżowanie.

Tani nocleg w Helsinkach

Podróże MM

Tani nocleg w Helsinkach

Paryż: Ceny biletów wstępu

Podróże MM

Paryż: Ceny biletów wstępu

W poście Paryż - zwiedzanie miasta i informacje praktyczne opisaliśmy z Martyną miasto i wszystko to, co warto w nim zobaczyć wedle naszej obiektywnej sugestii. Ten zaś wpis ma na celu pomóc Wam w tworzeniu planu zwiedzania stolicy Francji od strony finansowej. Poniżej znajdziecie ceny biletów wstępu i godziny otwarcia najciekawszych atrakcji Paryża. Jeżeli macie jakieś pytania - piszcie śmiało w komentarzach! Postaram się pomóc :)♦ Komunikacja miejsca w ParyżuKLIKNIJ, ABY POWIĘKSZYĆ        CENY BILETÓW:          - jednorazowy:                                     1,70 €          - karnet 10 biletów jednorazowych:  13,70 €          - karnet 10 biletów (do 10 lat):           6,65 €          - jednodniowy na strefy 1-2:               6,60 €          - jednodniowy (do 26 lat), strefa 1-3: 3,65 €          - jednodniowy (do 26 lat), strefa 1-5: 7,85 €♦ Ceny biletów wstępu i godziny otwarcia:WIEŻA EIFFLA to żelazna konstrukcja o wysokości 324 metrów (81 pięter). Na jej szczycie znajduje się platforma widokowa, na którą można dostać się windą lub schodami. Jest to najwyższa wieża w Europie udostępniona dla zwiedzających. Szczegóły na stronie: www.toureiffel.paris/en.godziny otwarcia:sezon wakacyjny (czerwiec-wrzesień)codziennie od 9:00 - 0:45 (ostatnia winda na górę: 23:00). poza sezonem wakacyjnymcodziennie od 9:30-23:45 (ostatnia winda na górę: 22:30).ceny biletów wstępu (2016): dorośli 12-24 lat ulgowy* 2. piętro - schodami €7,00 €5,00 €3,00 2. piętro - windą €11,00 €8,50 €4,00 szczyt wieży €17,00 €14,50 €8,00 * dzieci od 4-11 lat oraz niepełnosprawni ŁUK TRIUMFALNY, będący niezwykle ważnym elementem architektury Paryża, został wzniesiony ku chwale tych, którzy walczyli i polegli w służbie ojczyźnie podczas wojen rewolucji francuskiej oraz okresu napoleońskiego. Triumfalna brama ukończona została w roku 1836, osiągając wysokość 51 metrów. Z budowli rozciąga się niezwykle urzekająca panorama miasta. Szczegóły na stronie: www.arc-de-triomphe.monuments-nationaux.fr.godziny otwarcia:1 kwietnia - 30 września: 10:00-23:001 października - 31 marca: 10:00-22:30ceny biletów:dorośli: €9dzieci i studenci (do 26 lat): freeWIEŻA MONTPARNASSE to 56-piętrowy budynek o wysokości 210 metrów, na którego szczycie znajduje się punkt widokowy z chyba najpiękniejszym widokiem na miasto z Wieżą Eiffla w roli głównej. Szczegóły na stronie: www.tourmontparnasse56.com/en.godziny otwarcia:1 kwietnia - 30 września: codziennie 9:30-23:301 października - 31 marca: niedziela - czwartek: 9:30-22:30piątek - sobota (oraz święta): 9:30-23:00ceny biletów: dorośli uczniowie i studenci dzieci w wieku7-15 lat niepełnosprawni dzieci do lat 7 €15 €12 €9,50 €7,50 free LE LOUVRE jest najbardziej znanym muzeum na świecie. Kompleks budynków zajmuje łączną powierzchnię 60 600 m². Luwr szczyci się kolekcją 300 000 dzieł sztuki od najstarszych dziejów aż po XIX wiek. Najpopularniejszymi i najbardziej obleganymi przez odwiedzających eksponatami są Kodeks Hammurabiego, Wenus z Milo, Nike z Samotraki oraz Mona Lisa. Szczegóły na stronie: www.louvre.fr/en.godziny otwarcia:poniedziałki, czwartki, soboty, niedziele: 9:00-18:00środy, piątki: 9:00-21:45wtorki: zamknięteceny biletów:normalny: €15dzieci i młodzież do lat 25: freeKATEDRA NOTRE-DAME to gotycka katedra, którą budowano około 180 lat - od roku 1163 do 1345. Wstęp jest darmowy, lecz trzeba się liczyć z ogromnymi kolejkami. Z wieży kościoła można podziwiać ciekawą panoramę miasta. Szczegóły na stronie: www.notredamedeparis.fr, oraz notre-dame-de-paris.monuments-nationaux.fr. godziny otwarcia katedry (wstęp wolny) godziny otwarcia wieży widokowej od poniedziałku do piątku 8:00-18:45 1 kwietnia – 30 września 10:00-18:30 lipiec i sierpień (pt-sb) 10:00-23:00 soboty i niedziele 8:00-19:45 1 października – 31 marca 10:00-17:30 ceny biletów wstępu na taras widokowy:normalny: €15, ulgowy: €12PANTHEON został wybudowany w XVIII wieku w łacińskiej dzielnicy jako kościół pod wezwaniem świętej Genowefy. Styl architektury określany jest jako wczesny neoklasycyzm, z fasadą wzorowaną na Panteonie z Rzymu. Obecnie budynek pełni funkcję mauzoleum znanych Francuzów. W podziemnych grobowcach spoczywają między innymi Marshal Lannes, Saint-Hilaire, Voltaire, Jean-Jacques Rousseau, Honoré Mirabeau, Victor Hugo, Emile Zola, Jean Jaurès, Louis Braille, Paul Langevin, Pierre Curie, Marcelina Berthelot, Maria Skłodowska-Curie czy Jean François Marcel Moulin. Szczegóły na stronie: www.pantheon.monuments-nationaux.fr.godziny otwarcia:1 kwietnia - 30 września: 10:00-18:301 października - 31 marca: 10:00-18:00ceny biletów:dorośli: €8,50dzieci i młodzież do 25 lat: freeMUZEUM ORSAY zawiera dzieła m.in. Paula Cezanne'a, Edgara Degas, Paula Gaugin, Edouarda Manet, Claude'a Monet, Augusta Renoir, czy Vincenta van Gogha. Miłośnicy sztuki na pewno będą zachwyceni kolekcją i spędzą w tym miejscu miło czas. Więcej na www.musee-orsay.fr.godziny otwarcia:od wtorku do niedzieli: 9:30-18:00czwartki: 9:30-21:45ceny biletów:dorośli: €12dzieci i młodzież do 25 lat: freeMusee d'Orsay + Musee Rodin: €18Musee d'Orsay + Musee de l'Orangerie: €16PAŁAC INWALIDÓW to kompleks budynków, wybudowany z inicjatywy Ludwika XIV. Z początku znajdował się tutaj szpital dla niepełnosprawnych żołnierzy. Całość składa się z pałacu (Palais des Invalides) oraz kościoła, którego budowę datuje się na rok 1706. To tutaj znajdują się szczątki Napoleona Bonaparte. Więcej na www.musee-armee.fr.godziny otwarcia: 1 kwietnia - 31 października: 10:00-18:001 listopada - 31 marca: 10:00-17:00ceny biletów:dorośli: €11dzieci i młodzież do 25 lat: freeBAZYLIKA SACRE-COEUR to przepiękna świątynia na wzgórzu Montmartre, z którego rozciąga się ciekawy widok na miasto. Wstęp do kościoła jest darmowy. Szczegóły na stronie www.sacre-coeur-montmartre.com/polonais.godziny otwarcia:codziennie w godz. 6:00-22:30MOULIN ROUGE to chyba najsłynniejszy kabaret na świecie. Ze względu na pełne erotyzmu, skąpo ubrane panie, wstęp mają jedynie osoby pełnoletnie ubrane w przyzwoity strój. Moulin Rouge jest niezwykle popularny, zatem bilety na spektakle szczególnie w piątki oraz weekendy należy nabyć ze znacznym wyprzedzeniem. Szczegóły na www.moulinrouge.fr.Rezerwacji można dokonać [ tutaj ].Cena biletu na spektakl to min. €100. PAŁAC WERSALSKI znajduje się na obrzeżach Paryża. Od 1682 roku pełnił funkcję rezydencji francuskiego króla stając się tym samym symbolem monarchii absolutnej. Oficjalna strona internetowa pałacu w Wersalu: en.chateauversailles.fr godziny otwarcia 1 listopada – 31 marca 1 kwietnia – 31 października Pałac wtorek-niedziela 9:00-17:30 wtorek-niedziela 9:00-18:30 Petit Trainon i majątek Marii Antoniny wtorek-niedziela 12:00-17:30 wtorek-niedziela 12:00-18:30 ogród codziennie 8:00-18:00 codziennie 8:00-20:30 park codziennie 8:00-18:00 codziennie 7:00-20:30 ceny biletów dorośli dzieci i młodzież do 25 lat Pałac €15 free Petit Trainon imajątek Marii Antoniny €10 free CONCIERGERIE (Palais de la Cite) to jedno ze skrzydeł Pałacu Sprawiedliwości. W X wieku pałac był siedzibą królów z dynastii Merowingów. Później było to więzienie, w który na egzekucję czekali m.in. Maria Antonina czy Maximilien Robespierre. Więcej na stronie www.conciergerie.monuments-nationaux.frgodziny otwarcia:codziennie od 9:30-18:00ceny biletów:dorośli: €8,50dzieci i młodzież do 25 lat: freeKOŚCIÓŁ DE LA MADELAINE to katolicka świątynia, wzniesiona w stylu neoklasycystycznym. Jej budowę zakończono w 1828 roku. To tu odbył się pogrzeb Adama Mickiewicza oraz msza żałobna po śmierci Fryderyka Chopina. Strona internetowa świątyni: www.eglise-lamadeleine.comgodziny otwarcia:codziennie 9:30-19:00, wstęp wolnyCENTRE GEORGES POMPIDOU to specyficzny budynek, w którym mieści się muzeum sztuki współczesnej. Ze specyficznego tarasu znajdującego się w jednej z rur elewacji można podziwiać widok na miasto (wstęp: 3€, dzieci do 25 lat za darmo). Szczegóły na www.centrepompidou.frgodziny otwarcia:codziennie 11:00-22:00 (w czwartki do 23:00)ceny biletów do muzeum sztuki:dorośli: €14dzieci i młodzież do 25 lat: free (należy zgłosić się po bezpłatny bilet)MUZEUM RODINA to muzeum sztuk pięknych poświęcone dziełom słynnego rzeźbiarza, Augusta Rodina. Ekspozycję każdego roku podziwia 500 000 gości. Musee Rodin jest czwartym najpopularniejszym muzeum w Paryżu, po Luwrze, Wersalu i Musee d'Orsay. Więcej informacji: www.musee-rodin.frgodziny otwarcia:od wtorku do niedzieli 10:00-17:45ceny biletów:normalny: €10dzieci i młodzież do lat 25: €4MECZE KLUBU PARIS SAINT-GERMAIN - kiedy kobieta będzie przepuszczać wypłatę na Polach Elizejskich, mężowie mogą udać się na futbolowy spektakl na słynnym Parc des Princes. Bilety można kupić na oficjalnej stronie internetowej. Ceny biletów na mecze PSG: liga francuska: od €28 - €500Liga Mistrzów: od €94 - €2500Jeżeli pominąłem coś ważnego lub macie jakieś pytania - piszcie w komentarzach! Postaram się pomóc :)

Bergen

Podróże MM

Bergen

Tanie bilety to nasza specjalność. Tym razem nie było inaczej. Gdy tylko zobaczyliśmy ofertę linii lotniczych Wizz Air z ceną 39 zł, od razu przystąpiliśmy do realizacji naszego pierwszego w tym roku wyjazdu. Za przelot tam i z powrotem zapłaciliśmy łącznie 78 zł za osobę. Pierwszy raz Norwegię odwiedziliśmy w poszukiwaniu sera, a tak na poważnie chodziło o nasz debiut lotniczy w roli pasażerów. Za drugim razem wylądowaliśmy w Stavanger, spacerowaliśmy po plaży Solastranden, no i wisienka na torcie - fenomenalny klif Preikestolen i Lysefjord. Trzecia podróż przypadła na Bergen. Otwieramy zatem nasz podróżniczy kalendarz 2016!♦ Jak dostać się do Bergen?Do Bergen polecimy linią lotniczą Wizz Air z Gdańska, Szczecina, Warszawy (Chopin) i z Katowic. Ceny biletów zaczynają się od 39 zł za przelot - potwierdzone info!♦ Jak dojechać z lotniska do Bergen?Spod lotniska pasażerów zabiera do centrum miasta prywatny przewoźnik Flybussen. Cena biletu za przejazd w jedną stronę to 85 NOK (39 zł). Za taksówkę zapłacimy od 300 do 350 NOK.Tańszą opcją jest dojazd lokalnym autobusem Skyss. Bilet 90-minutowy kosztuje 35 NOK (16 zł). Niestety na przystanek busa trzeba się przejść ok. 2 km. Autobus numer 51 odjeżdża z zajezdni przy rondzie Birkelandskrysset lub z przystanka Kokstadflaten (patrz: mapka niżej). Dokładny rozkład jazdy i wszelkie inne informacje znajdziecie na bardzo intuicyjnej stronie Skyss.no. Lokalne autobusy zatrzymują się na stacji Bergen Busstasjon w samym centrum. ♦ Co warto zobaczyć w Bergen?Bryggen - szereg budynków handlowych z okresu związków hanzeatyckich. W 1360 roku Hanza (grupa europejskich miast handlowych) wzniosła w mieście swą placówkę. Dzięki temu Bergen stało się ważnym punktem wymiany handlowej, a miasto dynamicznie się rozwijało już od XIV wieku. W 1702 roku budynki Bryggen spłonęły w pożarze, lecz szybko je odbudowano. Ogień często trawił zabudowę miasta, ponieważ najczęstszym materiałem budulcowym było łatwopalne drewno. Bryggen zostało wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO w 1979 roku i jest do dziś największą atrakcją miasta. W budynkach mieszczą się obecnie restauracje, sklepy oraz muzea.Torgallmenningen - popularny deptak i główne miejsce spotkań mieszkańców Bergen, znajdujące się w centrum miasta. W 1993 roku ulokowano tam nieszczególnie uroczy pomnik Den blå stein (The Blue Stone). W budynkach otaczających Torgallmenningen znajdują się głównie sklepy, hotele i restauracje. Torget i Bergen - targ rybny pod gołym niebem nad zatoką Bergen Havn. Rybacy sprzedają tam swój towar na straganach pełnych świeżych ryb i owoców morza. Norweskie specjały można nabyć także w Fisketorget, znajdującym się w nowoczesnym budynku informacji turystycznej.Korskirken - kościół św. Krzyża, wybudowany w XII wieku. Obecna konstrukcja datowana jest na XVII wiek. Nazwa świątyni pochodzi od relikwii Prawdziwego Krzyża, która niegdyś się tu znajdowała. Została jednak skradziona przez duńskiego króla w okresie reformacji.Domkirken - luterańska Katedra w Bergen pod wezwaniem św. Olafa. Jej początki sięgają XII wieku. Świątynia wielokrotnie była niszczona przez pożary, przez co konieczne były prace nad odbudową katedry. Jej ostateczna forma datowana jest na XVII wiek. Mariakirken - Kościół Najświętszej Maryi Panny znajduje się w okolicy Bryggen. Budowę świątyni rozpoczęto w 1130 roku, co czyni ją najstarszym budynkiem w Bergen. Bergenhus Festning - forteca miejska, będąca jednym z najstarszych i najlepiej zachowanych zamków w Norwegii. Wzniesioną ją w 1240 roku u wejściu do portu. Wieża obronna Rosenkrantztårnet została wybudowana w 1270 roku i stanowi najbardziej wyróżniający się element fortecy.  Od 1299 roku Bergen było stolicą Norwegii, przez co Bergenhus stało się główną rezydencją władców. Odbywały się tu także koronacje królów. Obecnie twierdza jest siedzibą pod dowództwem norweskiej marynarki wojennej, lecz turyści mogą ją zwiedzać. Wzgórze Fløyen - szczyt o wysokości 399m n.p.m., z którego rozciąga się popularna panorama na miasto i zatokę Bergen Havn. Na punkt widokowy można dostać się pieszo (około 3,5 km) po szerokim, utwardzonym szlaku, lub za pomocą kolejki linowo-terenowej Fløibanen (czas przejazdu: 4 minuty). Dolna stacja Vetrlidsalmenning znajduje się 2 minuty drogi od targu rybnego.Festplassen, BergenDen bla stein - The Blue Stone, Torgallmenningen BergenBryggen, BergenBryggen, BergenFisketorget, BergenTorget i Bergen - targ rybny w BergenTorget i Bergen - targ rybny w BergenBergen, NorwegiaBryggen, BergenBergenBryggen, BergenBryggen, BergenBredsgarden Bryggen, BergenBryggen, BergenBryggen, BergenBryggen, BergenBryggen, BergenBryggen, BergenBryggen, BergenBryggen, BergenBryggen, BergenBergenhus Festing, Rosenkrantztarnet - forteca w BergenMariakirken - Kościół Najświętszej Maryi Panny w BergenKorskirken - kościół św. Krzyża w BergenKatedra św. Olafa w BergenDroga na Floien, BergenBergen nocą - panorama ze szczytu Floien.Bergen nocą - BryggenBergen nocą - Bryggen

Podróże MM: 2015

Podróże MM

Podróże MM: 2015

Spanie na lotnisku - normalność czy cebula?

Podróże MM

Spanie na lotnisku - normalność czy cebula?

Spanie na lotnisku to temat bardzo wrażliwy. Postanowiłem więc poświęcić chwilę na refleksję nad tym zagadnieniem. Wielu z nas nasuwa się pytanie, czy tego typu noclegi nie wykraczają poza granicę przyzwoitości? Jako, że nam zdarzało się spędzać noc na lotnisku, postaram się stanąć w obronie moralności podróżnika i ukazać w być może nieznanym Wam świetle obraz człowieka drzemiącego na kocyku w terminalu. Dlaczego nocowaliśmy na lotniskach?Londyn Stansted - Samolot do Polski mieliśmy około 9 rano. Dojazd z Londynu na lotnisko Stansted zajął nam ponad 2 godziny. Gdybyśmy zdecydowali się na (kosztowny) nocleg w hotelu w mieście, musielibyśmy bardzo wcześnie wstać, żeby zdążyć w pośpiechu na samolot. Po Londynie spacerowaliśmy do późnej pory. Autobus na lotnisko zabrał nas około północy, a na Stansted dotarliśmy około godziny 1:00. To był nasz pierwszy taki nocleg. Zasnęliśmy na kocach błyskawicznie. Obudził nas (i pozostałych podróżnych) pracownik lotniska około godziny 5 rano.Kopenhaga-Kastrup - Bardzo spontaniczny wyjazd z moim dobrym kumplem. Lot do Malme (Szwecja) za 39 zł i całodniowe zwiedzanie Kopenhagi. Najtańszy z najtańszych noclegów to wydatek ok. 160 zł / osobę. A z kumplem jak to z kumplem, jest dobre towarzystwo to i noc idzie przeczekać. Po całym dniu w Kopenhadze trafiliśmy na noc na lotnisko i przespaliśmy się na klatce schodowej wyjścia ewakuacyjnego - totalna cisza i spokój przez całą noc. Rano zwinęliśmy koce i udaliśmy się do Malme, skąd wylecieliśmy do Polski. Tu przyznaję, spanie na przypadkowym lotnisku - trochę cebula. Ale z kumplem jak to z kumplem - gorsze rzeczy się robiło :) Lepszym argumentem zwalczającym zapach cebuli jest fakt, że nikt na lotnisku nie wiedział o naszym istnieniu. 160 zł w kieszeni, surwiwal wspomnieniem, zero wstydu. Stavanger Sola - Wiele osób decyduje się na nocleg na lotnisku w Stavanger. Głównie backpackerzy, którzy wybierają się na słynny klif Preikestolen. W naszym przypadku nie było inaczej. Najtańsze pokoje w Stavanger to wydatek rzędu 300 zł / noc. Z uwagi na fakt, że jako studenci nie mamy zbyt dużego budżetu na podróże, a do Norwegii wybraliśmy się łącznie na 3 dni, to cena noclegu w mieście byłaby dla nas zbyt dużym obciążeniem. Wylądowaliśmy na lotnisku Sola po południu, pospacerowaliśmy sobie po wybrzeżu Solastranden, a noc przeczekaliśmy drzemiąc na miękkich sofach w tzw. kissing point. Było bardzo wygodnie, i cicho. Mieliśmy dostęp do kilku gniazdek elektrycznych. Następnego dnia ruszyliśmy do miasta i dalej na Pulpit Rock, powrót na lotnisko i druga noc (w innym miejscu, ponieważ kissing point zajęli przed nami inni backpackerzy (spaliśmy na innych, jeszcze wygodniejszych kanapach)). Podróż do jednego z najpiękniejszych miejsc na Ziemi kosztowała nas łącznie 200 zł wliczając w to przeloty, promy i autobusy. Bez noclegu na lotnisku nie zrealizowalibyśmy jednego z naszych marzeń. Czyż nie warto?Bergamo-Mediolan, Orio al Serio - Wylądowaliśmy w Bergamo o godzinie 22. Mogliśmy tego samego dnia udać się do miasta, jednak wiązałoby się to z włóczeniem się po nocy z całym bagażem w poszukiwaniu hotelu. Postanowiliśmy przeczekać noc na lotnisku i do Bergamo udać się z rana. To rozwiązanie nie okazało się najlepszym pomysłem. Strefa przed bramkami to zaledwie wąski korytarz, gdzie nie ma miejsca, żeby usadowić się w kącie dalekim od lotniskowego zgiełku. Port pracuje praktycznie przez całą dobę. Jakoś udało nam się zdrzemnąć na ławkach, ale nie będziemy wspominać mile tej nocy. Odradzamy spanie na Orio al Serio w Bergamo. Osobiście uważam, że nocleg na lotnisku przez jedną noc to nic złego. Obsługa także nie widzi w tym żadnego problemu. Zawsze w portach lotniczych spotykam ludzi, którzy śpią czekając na poranny samolot, więc jakoś w szerszym gronie człowiek czuje się lepiej, bez uczucia wstydu. Powszechne zjawisko nocowania na lotniskach nadaje każdemu status anonimowości. Gdyby było to coś dziwnego, zostałoby zepchnięte do poziomu tabu i zapewne drzemanie na ławce czy podłodze stałoby się krępujące i czulibyśmy wzrok każdej osoby, która nas mija. Moje niewielkie doświadczenie w tej kwestii buduje we mnie świadomość, że nikogo nie obchodzę i nikomu nie przeszkadzam. W nocy nie ma zbyt wielkiego ruchu na terminalach, więc jeśli rozłożymy się w cichym kącie, prawdopodobnie nikt nas nie zauważy. Pozostaje zatem tylko walka z własnym poczuciem przyzwoitości - czy potraktować to jako coś zwyczajnego, czy jednak zachować szlachetną godność i udać się do hotelu. Wiem, źle to brzmi - co najmniej jakbym obrażał tych, co nocują w hotelach. Oczywiście nie mam takiego zamiaru. Zapewne gdy sam będę dysponował większym budżetem, nie oprę się decyzji o spaniu w wygodnym łóżku z pościelą. Póki co przeczekanie nocy pod dachem lotniska nie stanowi dla mnie problemu.Inną sprawą jest kwestia komfortu. Gdy już utrwalimy pogląd o spaniu na lotnisku, pozostaje problematyka wygody. Tutaj jakby nie ma nad czym się zastanawiać. Jeżeli nasze kręgosłupy są w stanie znieść leżenie na twardym podłożu to nie widzę przeszkód, żeby na lotnisku noc przeczekać. Przeczekać to bardzo dobre słowo. Przecież nikt chyba nie myśli o lotnisku w kontekście pościeli i prysznica. Oczywiście dotyczy to wyjątkowych przypadków: lądowanie o późnej porze, weekendowy wypad z jednym noclegiem, konieczność przybycia na terminal o poranku, duża odległość portu od miasta. A gdybym Was spytał, czy bardziej przyzwoite jest spanie na terminalu, czy w autobusie / pociągu? Zapewne nie raz zdarzało się Wam podróżować w nocy. Czy nie ucinaliście sobie drzemki? Spanie, gdy obok siedzi inny człowiek i obserwuje, jak lata nam głowa niczym szalony kwiatek ogrodowy do podlewania z Obi, jak rozluźniona szczęka odsłania oblicze naszych zębów, a już o ślinotoku nie wspomnę. Cebula? Nie.Spanie na lotnisku nie jest niczym nadzwyczajnym. Co więcej, w zestawieniu z autobusem czy pociągiem lotnisko wypada bardziej przyzwoicie. I to wszystko w tym temacie co mam do powiedzenia. Zachęcam do dyskusji w komentarzach :)- Mateusz

Liebster Blog Award

Podróże MM

Liebster Blog Award

Ostatnimi czasy krążą najróżniejsze wyzwania tudzież łańcuszki, na których widok trzaskam czołem w klawiaturę tworząc skomplikowany szyfr spółgłosek mający tyle samo sensu, co te głupie zabawy. Ale okazało się, że przekazywana z osoby na osobę, wielokrotnie powielana treść może nieść ze sobą coś ciekawego i wcale nie musi to być kolejny idiotyczny wymysł internetów. Liebster Blog Award w sympatyczny sposób tworzy sieć blogerów, którzy mają okazję powiedzieć coś o sobie, a także zrobić solidarną reklamę zaprzyjaźnionych stron o tematyce podróżniczej. Do udziału zostałem zaproszony przez Monikę z bloga Podróżowisko. No to jedziemy z koksem :)1. Skąd pomysł na nazwę bloga?Jak nietrudno się domyślić, nad nazwą nie głowiłem się zbyt długo. Najważniejsze, by w swej prostocie było rozpoznawalne i łatwe do zapamiętania. MM to inicjały naszych imion - Martyna i Mateusz.2. Bez czego nie ruszasz na wyprawę?Bez Martyny :) 3. Który wyjazd najbardziej zapadł Ci w pamięć i dlaczego?Każdy wyjazd był charakterystyczny i ciekawy na swój sposób. Doskonale pamiętam każdy z nich i nie potrafię wyróżnić jednego.4. Co byś zrobił(a) z milionową wygraną w totolotka?Czy to nie oczywiste? Najpierw zainwestowałbym w przytulne miejsce, do którego bym wracał. Reszta na podróże! Lista celów jest zbyt obszerna, więc pozwolę sobie ją pominąć.5. Jaka jest Twoja ulubiona książka podróżnicza?Wyspa na Prerii - Wojciech Cejrowski6. Najdziwniejsza rzecz, jaką zjadłeś(aś)?Zapewne niejeden komar w trakcie jazdy na rowerze :) 7. Czy jest na świecie miejsce, które Cię bardzo rozczarowało?Zakopane - coś okropnego.8. Czy masz jakieś swoje miejsce na ziemi?Moim miejscem na Ziemi zawsze były i będą Tatry. Nigdzie nie czułem się lepiej. Myślę o nich każdego dnia, spoglądam na kamerki online i tęsknię niemiłosiernie. 9. Słodkie lenistwo czy intensywne poznawanie nowego miejsca?Oczywiście intensywne zwiedzanie! Wczesne pobudki i wymarsz na miasto - zawsze chcemy wycisnąć z wyjazdu ile się da. 10. Co najczęściej przywozisz z podróży?Magnes do kolekcji na ścianę, mnóstwo zdjęć i bagaż doświadczeń.11. Czego nauczyły Cię podróże?Intensywnie podróżuję od 18 roku życia. Czego się nauczyłem? Na pewno odpowiedzialności za drugą osobę. Każda podróż to decyzje mające zapewnić mojej drugiej połowie maksimum bezpieczeństwa. Wyjazdy uczą także odwagi, umiejętności radzenia sobie w obcym miejscu, planowaniu wycieczki z uwzględnieniem czasu, zmysłu orientacji w terenie. Może to zabrzmi banalnie, ale nic tak nie kształtuje osobowości jak podróż. Można by o tym napisać książkę.Zachęcam do udziału w projekcie:Magnes z podróży, Byłem tu. Tony Halik., Life Good Morning, T&M podróżniczo, Zapiski Obieżyświatki, Szwajcarskie Bla Bli Blu, Notatki NikiPytania dla Was:1. Jaka jest Twoja destynacja marzeń?2. Co najczęściej przywozisz z podróży?3. Jaki wyczyn wymagał od Ciebie największej odwagi?4. Czy jest kraj, który omijasz szerokim łukiem? Dlaczego?5. Ile miałeś/miałaś lat, gdy pierwszy raz ruszyłeś/ruszyłaś na własną rękę w podróż?6. Jaka jest Twoja ogólna koncepcja pisania bloga?7. Czego boisz się najbardziej?8. Co było najgorszą rzeczą, która przytrafiła Ci się w podróży?9. Lubisz podejmować ryzyko z własnej woli?10. W jakim najdziwniejszym miejscu przyszło Ci spędzać noc?11. Podróżujesz po Polsce czy wolisz wyjazdy za granicę?