Co warto zobaczyć w Kopenhadze? cz. 1

Podróżniczo

Co warto zobaczyć w Kopenhadze? cz. 1

Kopenhaga jest miastem, które można zwiedzić w dwa dni. Bez zagłębiania się w historię, odwiedzania muzeów czy wchodzenia do każdego kościoła. Dobrze skomunikowana, oferuje wiele miejsc godnych uwagi, a ich przekrój jest tak różnorodny, że każdy w stolicy Danii znajdzie coś dla siebie. Zapraszam na wpis o tym, co warto zobaczyć w Kopenhadze. Zobacz praktyczny przewodnik po Kopenhadze W poprzednim wpisie o praktycznych informacjach wspominałam, że do Kopenhagi pojechałam razem z Natalią, autorką bloga www.zapiskizeswiata.blogspot.com. Pierwszego dnia pogoda nas nie rozpieszczała – od rana padał deszcz. Mimo to, zwiedzanie postanowiłyśmy rozpocząć od długiego spaceru z miejsca naszego zakwaterowania do centrum. Pierwsze kroki skierowałyśmy do informacji turystycznej, aby zaplanować zwiedzanie Kopenhagi. Plac Ratuszowy z wieżą zegarową Pierwsze kroki skierowałyśmy na Plac Ratuszowy (duń. Rådhuspladsen). Plac powstał dopiero w XIX wieku, w miejscu dawnej, zachodniej bramy miejskiej, wokół której funkcjonował rynek sienny. Obecnie na placu znajduje się Smocza fontanna, ozdobiona miedzianymi figurami byka i smoka. Najbardziej charakterystycznym miejscem jest Ratusz (duń. Rådhus). Okazały budynek z czerwonej cegły został wzniesiony w latach 1892-1905. Projektant Martin Nyrop,  w centrum fasady, nad głównym wejściem umiejscowił złoconą figurę biskupa Absalona oraz herb miasta, czyli trzy wieże, słońce i księżyc nad symbolicznie zaznaczonymi falami wód Sundu). Ratusz to przede wszystkim 106-metrowa wieża, na której szczyt prowadzi ponad 300 stopni. Na jej szczycie znajduje się najwyżej w Kopenhadze położony taras widokowy. Mimo, że miejsca widokowe są moim obowiązkowym punktem każdego wyjazdu, to nie zdecydowałyśmy się wejść na wieżę, tylko wrócić tu jutro. Wieżę zdobi zegar ratuszowy – precyzyjny mechanizm złożony z 18 tarcz został skonstruowany przez Jensa Olsena i uruchomiony w 1955 roku. Zegar pokazuje kalendarz gregoriański, juliański, daty zaćmień słońca i księżyca oraz położenie gwiazd. Tuż obok Placu Ratuszowego znajduje się pomnik Hansa Christiana Andersa, autorstwa Henry’ego Luckowa Nielsena. Pisarz zwrócony jest twarzą w stronę jego ukochanych Ogrodów Tivoli. Park rozrywki Tivoli Wspomniane Ogrody Tivoli to jedna z największych atrakcji Kopenhagi. Najsłynniejszy lunapark, został założony w 1843 roku przez Georga Carstersena. Park rozrywki rozciąga się na powierzchni 9 ha, które rocznie odwiedza blisko 4 mln gości. W Ogrodach Tivoli dostępne są karuzele, kolejki górskie, akrobaci, muzykanci, tancerze i aktorzy, którzy odgrywają sceny z bajek Andersena. To tutaj znajduje się najbardziej prestiżowa sala koncertowa Danii – Tivolis Koncertsal. Charakterystycznym miejscem w całym Tivoli jest jezioro, które stanowi pozostałość fosy. Obecnie cumuje na nim Fregata Świętego Jerzego, w której wnętrzu znaleźć można restaurację. W kwietniu 2007 roku w Tivoli powstał „Star Flyer”, czyli wysoka na 80 metrów konstrukcja z poruszającym się po niej pojeździe. Jedną z większych atrakcji parku jest pałac mauretański, przed którym znajduje się fontanna bąbelkowa oraz średniowieczny zamek. Najsłynniejszą imprezą odbywającą się w parku jest kiermasz adwentowy, podczas którego cały teren rozświetlają tysiące światełek. Ogrody Tivoli są czynne od niedzieli do czwartku w godzinach 11:00-23:00, a w piątek i sobotę do godziny 24:00. Niestety wstęp do Tivoli nie należy do tanich. Bilet dla osoby powyżej 8 roku życia kosztuje 99 DKK (ok. 50 zł), a w piątek po godzinie 20:00 – 139 DKK. Dzieci do 8 roku życia wchodzą za darmo. Pałac Christiansborg Obowiązkowy punkt każdego, kto wybiera się do Kopenhagi! To olbrzymia, klasycystyczna budowla pochodzi z 1731 roku. Wcześniej w tym miejscu stał zamek biskupów z 1167 roku. Później Christiansborg był siedzibą królów Danii. Obecnie mieści się tu duński parlament i rząd. Wielokrotnie przebudowywany na skutek pożarów, jakie miały tu miejsce w przeszłości. Ostatni pożar był w 1884 roku, po którym zamek został odbudowany w latach 1907-1928 jako tzw. trzeci Christiansborg według projektu architekta Thorvalda Jørgensena. Zespół zamkowy, oprócz samego zamku obejmuje także pomnik konny Fryderyka VII, kościół zamkowy, Muzeum Thorvaldsena oraz Plac do jazdy konnej, otoczony rokokowymi pawilonami mieszczącymi m.in. Muzeum Królewskich Stajen i Powozów oraz Muzeum Teatru. Jednak to co nas urzekło najbardziej, to wieża widokowa, do której można wejść… za darmo! Jednak sam wjazd nie należał do łatwych, prostych i przyjemnych. Najpierw kontrola bezpieczeństwa, jak na lotnisku (dosłownie!). Później przejażdżka jedną windą, przesiadka na drugą i kilkanaście schodów do pokonania. Na samej górze wiało tak mocno, że marzyłyśmy tylko o tym, żeby szybko sfotografować Kopenhagę i zejść już na dół. Muzeum Carlsberga Ostatnim punktem pierwszego dnia zwiedzania Kopenhagi było Muzeum Piwa Carlsberg. Droga do niego była długa i wiodła przez dzielnicę małych domków z mnóstwem rowerów i pięknie kwitnących drzew oraz kwiatów. Wejście do muzeum znajduje się obok słynnej Bramy Słoni. Rzeźby zostały wykute z bornholmskiego granitu i dały nazwę jednemu z najbardziej znanych wyrobów koncernu – Elephant Beer. Na bramie można dostrzec napis „Pracujemy dla ojczyzny”. Aby dostać się do muzeum należy nie przechodzić przez bramę, tylko przed nią skręcić w lewo, a następnie kierować się za napisem Visit Carlsberg. Założycielem browaru był Jacobs Christian Jacobsen, który po wizycie w Bawarii w poszukiwaniu nowej wiedzy o warzeniu piwa założył w 1847 roku własny browar. Nazwa Carlsber pochodzi od imienia „Carl”, 5-letniego wówczas syna Jacobsena oraz „Berg”, czyli (z duńskiego) wzgórze, na którym stanął browar. Zwiedzanie muzeum trwa około godziny. Można w nim prześledzić proces warzenia piwa, zapoznać się z historią browaru, działalnością fundacji wspierającą duńską kulturę, sztukę i naukę, zobaczyć kilka tysięcy piw z całego świata i skosztować dwóch miejscowych piw, które są wliczone w cenę biletu. Wycieczka po centrum obejmuje także stajnie, gdzie można podejść do wielkich jutlandzkich koni pociągowych, które wykorzystywane były do dostarczania piwa wozami. Muzeum jest czynne codziennie w godzinach 10:00-17:00. Bilet dla osoby dorosłej (powyżej 18 roku życia) kosztuj 85 DKK, bilet dla osób w wieku 6-17 lat  kosztuje 60 DKK, a dzieci do 6 roku życia i posiadacze Copenhagen Card wchodzą za darmo.

Czy warto wyjechać na kurs językowy za granicę? Relacja z pobytu na Malcie

Podróżniczo

Czy warto wyjechać na kurs językowy za granicę? Relacja z pobytu na Malcie

Malta zawsze kojarzyła mi się ze słoneczną wyspą, bogatą historią oraz mnóstwem atrakcyjnych turystycznie miejsc wartych zobaczenia. Z jednej strony bliskość Afryki i Sycylii, z drugiej wieloletnia przynależność do Wielkiej Brytanii sprawia, że wyspa jest wielokulturowa, a jej mieszkańcy niezwykle przyjaźni i gościnni. Warto ją odwiedzić! Zobacz praktyczne wskazówki przed wyjazdem na Maltę >> To był mój trzeci wyjazd na Maltę. Tym razem postanowiłam połączyć przyjemne z pożytecznym i przekonać się, czy warto szlifować język angielski na kursie językowym za granicą. Jednocześnie chciałam sprawdzić, czy punkty, wymienione we wpisie o tym dlaczego warto wyjechać na kurs językowy za granicę, sprawdzą się w moim przypadku. Na Maltę poleciałam 10 maja. Wylot z Wrocławia był o godzinie 20:55, przylot na Maltę o 23:45. Miałam zapewniony szkolny transfer. Na lotnisku czekał na mnie przemiły pan, który wręczył kopertę z wszystkimi praktycznymi informacjami – informacjami o szkole, pierwszym dniu, mapą oraz kluczami do mojego szkolnego apartamentu. Maltalingua – informacje o szkole językowej Decyzja przy wyborze szkoły językowej padła na Maltalingua English Language School (www.maltalingua.pl). Szkoła oferuje programy dla dzieci, młodzieży, dorosłych oraz program rodzinny. Szkoła dla dorosłych znajduje się w nadmorskiej, typowo turystycznej miejscowości St. Jualians, 50 metrów od morza i około 200 metrów od apartamentu, w którym mieszkałam. Szkoła posiada kilka klas lekcyjnych, bibliotekę, z której można wypożyczać książki lub płyty DVD, salę komputerową oraz ogród i basen na dachu, z którego rozpościera się fantastyczny widok! Pierwszy dzień w szkole językowej… Pomimo małej ilości snu i wczesnej pobudki, do szkoły trafiłam bez problemu. Pierwszy dzień był dniem organizacyjnym, dlatego już o 8:30 rozpoczął się test, na podstawie którego kursanci zostali przydzielenie do odpowiedniej grupy. Test stwierdzający poziom znajomości języka zawierał 50 pytań i zadanie opisowe, polegające na odpowiedzi na wiadomość mailową. W trakcie testu kadra szkolna wywoływała pojedynczo z sali osoby, aby móc zamienić kilka zdań po angielsku i ocenić znajomość języka mówionego. Pytania dotyczyły tego, dlaczego chciałbyś uczyć się języka angielskiego, dlaczego wybrałeś Maltę, czy to Twój pierwszy pobyt na Malcie, co jest dla Ciebie najważniejsze w nauce języka itp. Nie warto się stresować, ponieważ kadra jest przemiła, a atmosfera szkole sympatyczna i bardzo rodzinna. Po teście nastąpiła prezentacja szkoły. Kursanci mieli okazję dowiedzieć się, co znajduje się w najbliższej okolicy, posłuchać informacji o samej Malcie, bezpieczeństwie w szkole i poza nią, godzinach zajęć i wycieczkach pozaszkolnych. O 10:30 nastąpiła półgodzinna przerwa, podczas której można było nawiązać pierwsze międzynarodowe znajomości oraz dowiedzieć się, do jakiej grupy językowej każdy kursant został zakwalifikowany. Nie wspomniałam o tym wcześniej, ale mój kurs to General English, co oznacza, że miałam 20 lekcji tygodniowo, po 45 minut każda. Zakwalifikowano mnie do grupy B2 Upper Intermediate. Zajęcia – nauka w międzynarodowym towarzystwie Pierwsze zajęcia odbyły się jeszcze w poniedziałek, o godzinie 11:00 i trwały półtorej godziny. Po zajęciach, przy basenie na dachu odbyło się welcome party dla wszystkich kursantów. Można było posmakować tradycyjnych pastizzi, czyli przysmaku z ciasta francuskiego z nadzieniem serowym lub musem groszkowym oraz Kinnie, czyli gazowanego, maltańskiego napoju o charakterystycznym słodko-gorzkim smaku oraz poznać nowe osoby lub nawiązać lepsze znajomości z osobami z grupy. Każdego kolejnego dnia zajęcia w klasach odbywały się w dwóch turach: 9:00-10:30 z jednym lektorem, 11:00-12:30 z drugim lektorem. Moja grupa liczyła 12 osób, czyli dokładnie tyle, ile maksymalnie może zawierać. Trzy osoby z Hiszpanii, pięć z Niemiec, jedna z Francji, jedna z Austrii oraz dwie z Polski – tak wyglądał skład. Gdy dowiedziałam się, że w mojej grupie jest dziewczyna z Polski pojawiła się pewna obawa o to, że będziemy rozmawiać po polsku. Jednak wspólnie z Anitą ustaliśmy, że komunikujemy się wyłącznie po angielsku, aby nie tracić tego, po co tu przyjechałyśmy. Wycieczki i czas wolny zorganizowany przez szkołę Dla osób, które uczęszczały na kurs standardowy zajęcia lekcyjne kończyły się o godzinie 12:30. Dalsza część dnia zależała od indywidualnych preferencji każdego kursanta. Jednak szkoła wyszła z inicjatywą międzynarodowej integracji i codziennie organizowała zajęcia lub wycieczki pozalekcyjne. Część z nich odbywała się bezpłatnie, za inne trzeba było dopłacić. I tak podczas mojego tygodniowego pobytu w szkole, miałam do wyboru zajęcia z wymowy (bezpłatne), wieczorne wyjście na kolację i spróbowanie typowo maltańskich dań (20 euro), wyjazd do Blue Grotto (13 euro), zwiedzanie Three Cities, wycieczka na Comino czy imprezę pożegnalną, która zaplanowana była na piątek. Zajęcia pozalekcyjne zmieniają się co tydzień, dlatego jeśli myślisz o wyjeździe na taki kurs, może się okazać, że trafisz na zupełnie inny rozkład dodatkowych atrakcji. Zdecydowałam się na udział w zajęciach z wymowy oraz na wyjazd do Blue Grotto. Zajęcia były o tyle ciekawe, że każdy miał okazję wymówić poszczególne dźwięki występujące w języku angielskim oraz znaleźć słowa, w których konkretny dźwięk występuje. Natomiast wycieczka do Blue Grotto nie była dobrym pomysłem… Blue Grotto było miejscem, którego nie miałam okazji zobaczyć podczas moich wcześniejszych pobytów na Malcie. Z tego powodu doszłam do wniosku, że warto skorzystać z okazji, a przy tym zintegrować się z innymi osobami ze szkoły. Wyjazd odbył się w czwartek, zbiórka była o 15:15 na przystanku autobusowym. Sprawdzenie listy obecności i jedziemy! Po około 30 minutach dojechaliśmy na miejsce. Zero informacji o tym gdzie idziemy, co robimy i jaki jest plan na najbliższe trzy godziny, które mamy tu spędzić. Całą grupą przemieściliśmy się do miejsca, skąd odpływały łódki. Co chwilę ośmioosobowe grupy odbijały od brzegu, aby zobaczyć co kryje w sobie słynne Blue Grotto. Prawda jest taka, że nie kryło nic szczególnego… Owszem same skały i jaskinia robi wrażenie, ale nie widzę nic ciekawego w tym, że w jaskini jest przeźroczysta woda Taka woda jest przecież na całej Malcie! Cały rejs trwał 15 minut. Po powrocie na brzeg dowiedzieliśmy się, że spotykamy się o 18:00 w miejscu, w którym wysiedliśmy. I tyle. Wycieczka ograniczyła się do godzinnej jazdy autobusem i 15-minutowego rejsu. To czego najbardziej mi zabrakło to kogoś, kto opowie co nieco o tym miejscu, historii i ciekawostkach. Jednak czas wolny na kursie językowy to nie tylko inicjatywa szkoły, ale także własna. Poznanie Anity i Alex (z Austrii) dało mi możliwość wypadu do Valletty. Wspólne zakupy, zwiedzanie i kolacja przy porcie w Valletcie to było bardzo pozytywnie spędzone popołudnie! A oto kilka zdjęć ze stolicy Malty: Po pełnym tygodniu nauki, nadszedł piątek. Ostatni dzień na kursie jest także kluczowy z punktem widzenia nauki. Odbywa się wówczas test sprawdzający wiedzę zdobytą na całym kursie językowym. Test przeprowadzono w czasie pierwszej części zajęć, druga była poświęcona rozmowom na luźne tematy. O 12:30 odbyło się rozdanie certyfikatów (wynik testu nie miał wpływu na otrzymany certyfikat). Wieczorem szkoła zorganizowała pożegnalną imprezę dla wszystkich kursantów. I tak zakończył się mój tygodniowy pobyt w szkole językowej na Malcie. Czy warto wyjechać na kurs językowy? Nie ma złotej recepty na naukę języka angielskiego. Wszyscy wiedzą, że znajomość języka jest niezbędna do komunikacji w międzynarodowym towarzystwie, ale każdy z nas uczy się inaczej. Dla mnie pobyt w szkole językowej był doskonałym miejscem do przełamania bariery w mówieniu. Mimo, że na co dzień nie korzystam z języka mówionego (częściej czytanego) to umiejętność porozumienia się jest bardzo ważna. Udział w kursie językowym za granicą to także dobre miejsce na nawiązanie nowych znajomości. Udało mi się nawiązać kilka znajomości, które będę kontynuować w przyszłości – najprawdopodobniej w języku pisanym na Facebooku, a jeśli dobrze pójdzie to także w języku mówionym podczas spotkań w rzeczywistości. Wyjazd na Maltę dał mi możliwość dowiedzenia się wielu interesujących faktów z życia mieszkańców. Wszystko dlatego, że moimi nauczycielami w szkole byli rodowici Maltańczycy (z dobrym, brytyjskim akcentem). Poruszane na zajęciach tematy dotyczyły nie tylko sfery kulturowej, ale także politycznej czy gospodarczej. Dzięki temu zdobyta wiedza pochodziła z „pierwszej ręki” i była bardziej wartościowa niż ta, o której można przeczytać w przewodnikach. Kurs językowy uczy także samodzielności. Jeśli wyjeżdżasz samotnie do obcego kraju, wśród nieznanych Ci osób, musisz nie tylko przełamać barierę mówienia, ale także nauczyć się odpowiedzialności za samego siebie.

Malta – praktyczne wskazówki przed wyjazdem

Podróżniczo

Malta – praktyczne wskazówki przed wyjazdem

Kopenhaga – praktycznie o stolicy Danii

Podróżniczo

Kopenhaga – praktycznie o stolicy Danii

Kopenhaga to jedno z najbardziej kosmopolitycznych miast w Europie. Kolorowa, rowerowa, wielokulturowa – to trzy słowa, które przychodzą mi do głowy, gdy wspominam wyjazd do stolicy Danii. Decyzja o podróży należała do bardzo spontanicznych. Na stronie Ryanaira pojawiły się tanie bilety lotnicze do Kopenhagi. Poinformowałam o tym swoich fanów na Facebooku i odezwała się Natalia z bloga www.zapiskizeswiata.blogspot.com . Znałyśmy się wcześniej tylko z kilku wymienionych wiadomości. Natalia podpowiadała mi co warto zobaczyć w Walencji oraz gdzie nie należy chodzić (szczególnie wieczorami). Jej rady bardzo mi się przydało i chętnie skorzystałam z nich w czasie mojej podróży do Walencji. Tym razem Natalia napisała, że bardzo chętnie odwiedziłaby Kopenhagę. Od słowa do słowa i już miałyśmy zarezerwowane bilety lotnicze w terminie 4-6 maj. Decyzja zapadła – lecimy do Kopenhagi! Co warto wiedzieć o Kopenhadze? Kopenhaga położona jest na Zelandii – największej duńskiej wyspie, która ma 7,5 tys. km2. Zelandia jest najchętniej i najczęściej odwiedzaną wyspą całego kraju. Kopenhaga jest stolicą Danii od 600 lat, a już 400 lat temu urosła do rangi ośrodka kulturalnego i cywilizacyjnego. Obecnie, pod względem jakości życia kulturalnego, miasto jest porównywane do Amsterdamu czy Barcelony. Warto wiedzieć, że nocne życie w Kopenhadze nie ma końca. Liczba restauracji na osobę należy tu do najwyższych na świecie, mnóstwo jest także klubów nocnych. Duńczycy mają bardzo liberalne podejście do spożywania alkoholu, w szczególności lokalnego piwa. Stolica Danii jest uważa za bardzo bezpieczną przez całą dobę. Jak dojechać do Kopenhagi? Do Kopenhagi można dostać się tanią linią lotniczą Ryanair, która oferuje przeloty z lotniska w Warszawie/Modlinie. Bilety można kupić w bardzo atrakcyjnych cenach – nasze kosztowały 19 zł w jedną stronę! Podróż nie obyła się bez przygód. Z Natalią poznałyśmy się na Dworcu Centralnym, z którego pojechałyśmy pociągiem do Modlina. Tam miał na nas czekać autobus, który dowozi podróżnych z dworca na lotnisko. Niestety pociąg spóźnił się 5 minut i autobus już na nas nie czekał. Było po 21, a następny miał odjechać dopiero za 40 minut. Wśród osób oczekujących na autobus zaczęła się panika. Grupa czteroosobowa wzięła jedyną taksówkę, reszta w nadziei czekała na cud. Nasz cud (autobus) przyjechał 5 minut później. Niestety był to ten autobus, który miał odjechać dopiero o 21:50. Po rozmowie z kierowcą udało się go przekonać, aby zabrał całą kilkunastoosobową grupę na lotnisko. Dojechałyśmy szczęśliwie do pierwszego celu naszej podróży. Komunikacja miejska po Kopenhadze Kopenhaga ma dobrze rozbudowaną sieć komunikacji. Mimo, że są tylko dwie linie metra, to istnieje mnóstwo linii autobusowych oraz kolejka naziemna. Z lotniska do centrum można dostać się metrem lub autobusem. Metro to szybsze i dużo lepsze rozwiązanie. Jednak my zdecydowałyśmy się na autobus, ponieważ jechał bezpośrednio do miejsca naszego zakwaterowania. Problem zaczął się, gdy na lotnisku musiałyśmy kupić bilety. W automacie należało wybrać stację docelową, ale naszej tam nie było. Zresztą okazało się, że każda z nas w swoich notatkach ma inną stację docelową :). Z pomocą przyszedł pewnie chłopak, który leciał tym samym samolotem, ale jechał do innej miejscowości. Okazało się, że automat jest tylko na metro i kolejkę, a bilety autobusowe kupuje się u kierowcy. Za dwa bilety zapłaciłyśmy 72 korony duńskie (ok. 36 zł). I tak w środku nocy dotarłyśmy do naszego miejsca zakwaterowania. Kopenhaga posiada 4 strefy, a ceny biletów zależą od tego na ile stref należy kupić bilet: Copenhagen Card – to wersja zdecydowanie all inclusive. Kartę wykupuję się na określony czas, a w jej cenie jest wejście do 74 muzeów, darmowe przejazdy komunikacją miejską oraz zniżki w określonych restauracjach: – 24-godzinna karta dla osoby dorosłej = 359 DKK, dla dziecka poniżej 10 roku życia = 189 DKK – 48-godzinna karta dla osoby dorosłej = 499 DKK, dla dziecka poniżej 10 roku życia = 249 DKK – 72-godzinna karta dla osoby dorosłej = 589 DKK, dla dziecka poniżej 10 roku życia = 299 DKK – 120-godzinna karta dla osoby dorosłej = 799 DKK, dla dziecka poniżej 10 roku życia = 399 DKK 24-godzinny bilet na wszystkie strefy i wszystkie środki lokomocji (włączając w to podróże do pobliskiego miasta Roskilde, Elsinore i innych części północnej Zelandii) to wydatek 130 DKK dla osoby dorosłej i 65 DKK dla dzieci poniżej 16-stego roku życia. 24-godzinny bilet City Pass na wszystkie strefy i wszystkie środki lokomocji po Kopenhadze to wydatek 80 DKK dla osoby dorosłej i 40 DKK dla dzieci poniżej 16-tego roku życia. 72-godzinny bilet City Pass na wszystkie strefy i wszystkie środki lokomocji po Kopenhadze to wydatek 200 DKK dla osoby dorosłej i 100 DKK dla dzieci poniżej 16-tego roku życia. można także kupić pojedynczy bilet. W zależności od ilości stref, cena biletu waha się pomiędzy 24 a 108 DKK. Kopenhaga rowerem? W Danii praktycznie każdy posiada rower. W Kopenhadze są po prostu wszędzie… mnóstwo ich na rowerowych parkingach, na ulicach, chodnikach, pozostawionych przy domach. Większość stoi niezabezpieczonych i nikt się tym nie przejmuje, ponieważ rower ma tu każdy. Wyposażone w koszyki i tylne siodełka służą jako wygodny środek komunikacji, którym w łatwy i szybki sposób można przewieźć zakupy lub dziecko w specjalnym foteliku lub przyczepce (wózku). Miasto zadbało o wygodę i bezpieczeństwo użytkowników jednośladów, tworząc ścieżki rowerowe. Na ulicach wyznaczone zostały osobne pasy ruchu dla rowerów, a na większych skrzyżowaniach namalowane zostały specjalne niebieskie pasy, które mają ułatwić przejechanie skrzyżowania. Rower to doskonały środek lokomocji po Kopenhadze. Dostępne są tu darmowe rowery miejskie, rowerowe taksówki (riksze) lub wypożyczalnie rowerów. Korzystanie z roweru miejskiego jest proste – wystarczy odnaleźć jeden z 125 parkingów rowerowych, wrzucić 20 duńskich koron i odpiąć rower! Moneta jest zwracana w momencie powrotu z rowerowej wycieczki. Rowery miejskie dostępne są od połowy kwietnia do końca listopada. Jednak warto pamiętać, że rowerem miejskim można poruszać się tylko w wyznaczonej strefie w centrum miasta, w przeciwnym razie policja można wlepić mandat. Szczegółowe informacje o rowerach miejskich dostępne są na stronie www.gobike.com Z ciekawostek, Kopenhaga w maju 2007 roku otrzymała miano pierwszego „rowerowego miasta” na świecie, nadanego przez Międzynarodową Unię Kolarską. A oto moja rowerowa galeria:

Spotkanie Pracowni Podróży: „Kilimandżaro – na dachu Afryki”

Podróżniczo

Spotkanie Pracowni Podróży: „Kilimandżaro – na dachu Afryki”

Idealnie dopasowane wakacje, czyli test serwisu Traveloppa.com

Podróżniczo

Idealnie dopasowane wakacje, czyli test serwisu Traveloppa.com

Wyjazdy organizowane na własną rękę zmuszają do samodzielnych przygotowań. Trzeba pamiętać o każdym, nawet najdrobniejszym szczególe. Poza rezerwację lotów i hotelu, warto zastanowić się nad wyborem wyżywienia, przemyśleć kwestie położenia miejsca zakwaterowania, sprawdzić czy godziny lotu będą zsynchronizowane z komunikacją miejską, a jeśli nie to wykupić dodatkowe transfery, zadbać o ubezpieczenie podróże. To wszystko powoduje, że czas przygotowań do wyjazdu znacznie się wydłuża… Jakiś czas temu trafiłam na nowy serwis turystyczny – Traveloppa.com, określany jako „kreator podróży”, który „zmieni Twoje podejście do podróżowania”. Postanowiłam to sprawdzić i przeprowadzić test serwisu. Z informacji dostępnych na stronie wynika, że Traveloppa.com to platforma turystyczna, dzięki której możliwa jest rezerwacja wczasów, wycieczek objazdowych, biletów lotniczych, noclegów czy dodatkowych atrakcji. Serwis nastawiony jest na smart travelling, co oznacza, że termin i długość wyjazdu zależy tylko od Ciebie. Czas na mój test! Strona główna www.traveloppa.com to przede wszystkim prosta wyszukiwarka. W dostępnych opcjach jest dojazd samolotem lub własny, miejsce wyjazdu, miejsce docelowe, termin podróży oraz liczba osób dorosłych i dzieci. To co mi się rzuciło w oczy, to automatyczna możliwość wyboru ofert spośród dostępnych filtrów: wakacje dla rodzin, ekonomiczne, weekendowe, luksusowe, dla singli oraz dla aktywnych. Moim ulubionym kierunkiem jest Hiszpania, więc postanowiłam znaleźć ofertę dopasowaną do swoich potrzeb. Zastosowałam następujący filtr: Wylot: samolotem Miejsce wylotu: Warszawa Dokąd: Hiszpania Termin: 1-8 październik 2015 Dorośli: 1 osoba Dzieci: 0 osób Nie korzystałam z funkcji zaawansowanej, gdyż chciałam znaleźć jak najwięcej ofert. Otrzymałam listę wyników z podziałem na regiony, informacjami o pogodzie, czasem przelotu oraz cenami wahającymi się od 963 zł do 4381 zł. Zaciekawiła mnie oferta Majorki, ponieważ tam jeszcze nie byłam, a słyszałam, że poza sezonem warto odwiedzić tę malowniczą, hiszpańską wyspę. Po rozwinięciu oferty, w pierwszej kolejności otrzymuję informację o lotach. Dokładnie w tym terminie, z Warszawy na Majorkę mogę polecieć linią lotniczą Iberia z przesiadką w Barcelonie. Koszt: 879 zł w dwie strony za cztery odcinki. Tanio nie jest, ale otrzymałam wyniki regularnych linii lotniczych. Jednak trwają prace nad wyszukiwaniem także po tanich liniach lotniczych, dlatego przy wyborze późniejszego terminu niż mój, jest szansa na znalezienie tańszych biletów. Dla niektórych problemem może być także fakt, że oferty są idealnie dopasowane, co oznacza (w przypadku akurat tego lotu), że muszę liczyć się z 7-godzinnym postojem na lotnisku w drodze na Majorkę i 9-godzinnym postojem w drodze powrotnej. Pod ofertami lotów dostępne są hotele, posortowane po cenie – od najniższej do najwyżej. Z racji tego, że lubię latać niskobudżetowo – wybieram najtańszy. Po prawej stronie dostępne są składniki oferty. Na moją składają się loty w dwie strony oraz hotel w cenie 345 zł za 6 nocy, w pokoju 1-osobowym, bez wyżywienia. Warto przejść do strony z hotelem i przeczytać najważniejsze informacje, jak: opis hotelu, informacje o regionie czy lokalizacje. Dostępne są także inne konfiguracje, w których do wyboru jest nocleg bez wyżywienia (345 zł) lub ze śniadaniami (460 zł). Różnica niewielka, a dodatkowo jest 6 śniadań. Jeśli chciałabym dokonać rezerwacji, to po prawej stronie widzę wybrane przeze mnie kryteria i opcję „Przejścia do rezerwacji”. Szybko, łatwo i przyjemnie! Czy warto korzystać? Serwis Traveloppa.com jest zdecydowanie jedyną taką platformą na polskim rynku. Czy warto z niej korzystać? W moim odczuciu warto, ale są pewne ograniczenia. Do plusów można zaliczyć idealne dopasowanie terminów, szeroki wybór hoteli w atrakcyjnych cenach oraz oferty skierowane także dla singli, co w większości biur podróży nie jest możliwe lub, jeśli jest możliwe, to kosztuje dużo więcej niż wyjazd dla dwóch osób. Wśród minusów na pewno można wymienić brak ofert lotów tanich linii lotniczych. To powoduje, że ceny za loty regularnych linii lotniczych będą wysokie, a idealnie dopasowane wakacje mogę okazać się bardzo drogie.

Podróżniczo

10 rzeczy, które warto zabrać ze sobą w podróż

Sezon wyjazdowy zbliża się wielkimi krokami. Za oknem robi się coraz cieplej, dlatego coraz częściej snujemy plany o podróżach. Jeśli już myślisz o wakacyjnych wojażach, ten wpis jest dla Ciebie! Oto lista 10 rzeczy, które warto zabrać ze sobą w podróż. Pakowanie walizki lub plecaka jest jedną z najmniej lubianych przeze mnie czynności przed wyjazdem. Zawsze zostawiam to na ostatnią chwilę, a później w pośpiechu biorę za dużo ubrań lub zapominam o najważniejszych rzeczach. Przed styczniowym wyjazdem do Walencji o mało nie zapomniałam… dowodu osobistego. Przypomniałam sobie o nim zamykając drzwi od mieszkania. Przez moją niechęć do pakowania narodził się pomysł na wpis z listą rzeczy, o których warto pamiętać wybierając się w podróż. Dzięki temu przed każdym wyjazdem zajrzę tu, aby sprawdzić i przekonać się co jeszcze powinnam zabrać. 1. Dokumenty To podstawa, o której nie można zapomnieć. Jeśli wybierasz się do kraju europejskiego – dowód osobisty wystarczy. Jeśli lecisz gdzieś dalej – pamiętaj o paszporcie. Jednak są sytuację, w których warto mieć i jeden i drugi dokument. Tu przypomina mi się mój ubiegłoroczny wyjazd… Będąc na wyspie Kos nie przypuszczałam, że pogoda nie będzie dopisywać, a komunikacja miejska nie będzie jeździć. Dlatego wpadłam na pomysł, żeby popłynąć gdzieś promem. W tzw. niskim sezoniem statki na greckie wyspy wypływały jednego dnia, a wracały dopiero następnego. Jedyną opcją powrotu tego samego dnia było tureckie Bodrum. Ale nie mogłam tam popłynąć, ponieważ… nie miałam ze sobą paszportu. Warto także pamiętać o tym, aby w każdą podróż zabrać ze sobą ksero dokumentów i trzymać je w innym miejscu niż oryginały. Z pewnością przydadzą się na wypadek kradzieży. 2. Ubrania Tak naprawdę wszystko zależy od tego gdzie i na jak długo wyjeżdżamy. Moje dotychczasowe podróże trwały maksymalnie 10 dni, dlatego bez problemu udawało mi się wszystko spakować w bagaż podręczny. Jeśli wyjeżdżasz do ciepłego miejsca, pamiętaj, aby poza koszulkami na krótki rękaw, krótkimi szortami, letnimi sukienkami i strojem kąpielowym zabrać ze sobą coś na chłodniejsze wieczory. Bluza z kapturem, kurtka i długie spodnie zawsze się przydadzą. Warto kilka dni przed wyjazdem przejrzeć swoją szafę i wybrać te rzeczy, które nie wymagają prasowania oraz będą najbardziej uniwersalne, czyli sprawdzą się w każdej sytuacji. Pamiętaj także o wygodnych butach. Sandały, klapki pod prysznic i obuwie kryte to podstawowe elementy każdej mojej podróży. Pogoda bywa zmienna, dlatego dobrze jest przygotować się na każdą ewentualność. Jeżeli uznasz, że twoja garderoba wymaga wymiany przed wymarzonym urlopem, warto zdecydować się na zakupy. Internetowe sklepy (np. Zalando) oferują mnóstwo promocji, z których aż grzech nie skorzystać! 3. Kosmetyki Dobrze spakowana kosmetyczna jest bardzo ważna, szczególnie dla kobiet. Podróżując z bagażem podręcznym musisz pamiętać o ograniczeniach – pojedynczy pojemnik z płynem może mieć maksymalnie 100 ml, a cała kosmetyczna – jeden litry płynów. Kosmetyczka to za dużo powiedziane, ponieważ bagaż podręczny ma ograniczenie wynikające z pakowania kosmetyków w przeźroczyste, szczelnie zamykane opakowanie (woreczek), które można kupić w drogeriach (np. Rossmann) lub dostać na niektórych lotniskach (np. w Walencji). Myśląc o kosmetykach warto spakować te najpotrzebniejsze, jak żel pod prysznic, szampon do włosów, dezodorant, pastę do zębów czy balsam do opalania. Podróżujące kobiety, powinny zaopatrzyć się także w płyn lub żel do higieny intymnej (np. prOVag) oraz chusteczki odświeżające. 4. Leki Kolejnym ważnym elementem każdej podróżniczej walizki jest dobrze wyposażona apteczka. Jeśli przyjmujesz jakieś stałe leki, pamiętaj o nich w pierwszej kolejności. Z pewnością przydadzą się także leki przeciwbólowe, menstruacyjne, krople do oczu czy elektrolity, które należy uzupełnić podczas odwodnienia organizmu (np. Orsalit plus smektyk – pomaga na nawadnianie i hamowanie biegunki). Jest to szczególnie ważne dla osób, które wybierają się w daleką i egzotyczną podróż, gdzie zmienia się flora bakteryjna, a organizm nie radzi sobie z przystosowaniem do przyjmowanych pokarmów, innych niż dostępne w Polsce. Warto także pamiętać o preparacie na poparzenia słoneczne (np. Pantenol) oraz plastrach, szczególnie przydatnych na skaleczenia lub otarcia, które mogą pojawić się np. w czasie długich, pieszych wędrówek. 5. Pieniądze / karta płatnicza Bez tego ani rusz! Wyjazd do innego kraju wiąże się przede wszystkim z wymianą złotówek na walutę obcą. W zależności od tego, gdzie wyjeżdżasz, zastanów się, jaką walutę powinieneś zabrać ze sobą. Jeśli jest to kraj poza europejski, kup w Polsce dolary lub euro i w kraju docelowym wymień pieniądze na walutę tam obowiązującą. Ale uwaga! Warto być rozważnym przy transakcjach, ponieważ zdarzają się oszustwa podczas wymiany. Pisząc karta płatnicza tak naprawdę mam na myśli kartę kredytową. Wiem, że nie każdy taką posiada (ja nie mam), ale może się okazać, że będzie potrzebna w najmniej spodziewanej sytuacji. Szczególnie wtedy, gdy zabranie gotówki lub ktoś nas okradnie (czego nie życzę nikomu). Zdarza się, że hotele honorują także kartę debetową, ale mimo wszystko kredytowa jest bardziej rozpowszechniona. Przed wyjazdem sprawdź, jaki rodzaj karty jest popularniejszy w kraju, do którego jedziesz – Visa czy MasterCard. 6. Aparat fotograficzny Aparat jest dla podróżnika jak prawa ręka – bez niego nie ma wyjazdu! Dla mnie to rzecz, którą zawsze muszę mieć przy sobie, bo nigdy nie wiadomo, co ciekawego zobaczę. A że najchętniej fotografuję krajobrazy to nie wyobrażam sobie żadnej podróży bez niego. Mówiąc o zabraniu aparatu należy pamiętać także o karcie pamięci i ładowarce do baterii lub zapasowych bateriach. O ile planujesz zabrać ze sobą komputer, to dodatkowe karty pamięci nie będą potrzebne, ale, w zależności od pojemności karty, każdego dnia czeka cię zgrywanie zdjęć i czyszczenie karty. Często zabieram ze sobą laptopa i właśnie tak robię, przy okazji dokonuję wstępnej selekcji zdjęć, żeby po powrocie było mi łatwiej przy wyborze fotografii do konkretnych wpisów. 7. Przewodnik książkowy z mapą Zakup przewodnika i wybór miejsc, które należy odwiedzić w danym mieście, to moja ulubiona czynność przed każdym wyjazdem. Lubię planować, co powinnam zobaczyć, a z czego zrezygnować. Oczywiście nie zawsze wszystko da się zaplanować. Właśnie dlatego warto mieć ze sobą przewodnik książkowy, który podpowie co jeszcze jest warte odwiedzenia. Jeśli wybierasz przewodnik, sprawdź przed zakupem co znajdziesz w środku. Poza opisem najważniejszych atrakcji, listy miejsc, gdzie można zjeść lub przenocować, dobrze, aby zawierał także mapę i rozkład komunikacji (a przynajmniej plan metra, o ile takowe znajduje się w danym miejscu). Większość moich przewodników pochodzi z wydawnictwa Bezdroża (www.bezdroza.pl). Jestem z nich zadowolona, dlatego z czystym sumieniem mogę je polecić. 8. Telefon Czemu dopiero piszę o telefonie? Bo w czasie wyjazdu nie jest mi potrzebny. Korzystam z niego tylko po to, aby skontaktować się z najbliższymi i poinformować, że cała i zdrowa dotarłam na miejsce. Zdarza się także, że czasami zamieszczę jakieś zdjęcie na moim instagramowym profilu (www.instagram.com/podrozniczo.pl), na który gorąco zapraszam. Mimo wszystko warto pamiętać o telefonie. Bowiem może się przydać w różnych, mniej przyjemnych sytuacjach. I znowu przypominam mi się mój ubiegłoroczny pobyt na Kos, podczas którego pierwszych kilka dni korzystałam z Couchsurfingu (www.couchsurfing.pl). Umówiłam się z hostem pod jednym z hoteli w mieście Kos. Niestety długo się spóźniał i nie odbierał ode mnie telefonu. Będąc tam sama, około godziny 21, zaczęłam panikować i dzwonić do koleżanki z Polski, aby zarezerwowała mi hotel (rezerwując hotel przez internet jest zazwyczaj dużo taniej niż bezpośrednio na miejscu). Wtedy telefon był moją jedyną deską ratunku. Na szczęście host w końcu przyszedł i wszystko dobrze się skończyło, ale stres związany z tą sytuacją pamiętam do dziś. 9. Akcesoria Na koniec zostawiłam miejsce na kilka drobiazgów, które mogą się przydać. Oczywiście wszystko zależy od tego, gdzie planujesz wyjechać. W ciepłe, słoneczne miejsce na pewno zabierz ze sobą okulary przeciwsłoneczne, kapelusz lub inne nakrycie głowy oraz szalik lub chustę na wietrzne i chłodniejsze wieczory. Tam, gdzie pogoda będzie zmienna warto pomyśleć o parasolu, sztormiaku i kubku termicznym, aby mieć zawsze przy sobie gorącą herbatę lub kawę. Niezbędny może się okazać także zegarek, saszetka (lub nerka) na pieniądze i najważniejsze dokumenty oraz poduszka podróżna, szczególnie istotna w czasie długi przejazdów. Jeśli wyjeżdżasz do kraju, w którym potrzebna będzie przejściówka – kup ją jeszcze w Polsce. Podczas mojego pierwszego pobytu na Malcie nie byłam świadoma tego, że gniazdka elektryczne są takie same, jak w Wielkiej Brytanii. Długo nie musiałam szukać przejściówki, ponieważ kupiłam ją w warzywniaku (!), ale mimo to w Polsce można ją dostać za 3 złote, na Malcie kosztowała 3 euro :). 10. Dobry humor Oczywiście bez dobrego humoru nie uda się żadna podróż! Pamiętaj, że wyjazd ma być dla Ciebie przyjemnością, a nie przykrym obowiązkiem. Więc nawet jeśli pogoda nie dopisze lub spotka Cię nieprzyjemna sytuacja to staraj się myśleć pozytywnie i maksymalnie wykorzystać czas na wypoczynek, aby wrócić do kraju zrelaksowanym i odprężonym.

Co warto zobaczyć w Bolonii w jeden dzień?

Podróżniczo

Co warto zobaczyć w Bolonii w jeden dzień?

W Bolonii spędziłam tylko jeden dzień, podczas styczniowego wyjazdu. Był to punkt przesiadkowy pomiędzy Walencją a Warszawą. W dzisiejszym wpisie chciałabym odkryć uroki tego włoskiego miasta i sprawdzić, co warto zobaczyć w Bolonii w jeden dzień. Zaczynamy zwiedzanie! Jeśli poszukujesz informacji o Bolonii, zapraszam do przeczytania praktycznego przewodnika po Bolonii Piazza Maggiore Niewątpliwie to serce Bolonii! Na Piazza Maggiore wnoszą się liczne gotyckie, romańskie i renesansowe budowle. Wśród nich niesamowite wrażenie robi Bazylika San Petronio (Bazylika św. Petroniusza), której budowę rozpoczęto w 1390 roku, a zakończono w 1650 roku. Miała być największym kościołem na świecie, ale uznano ją za jeden z największych kościołów gotyckich we Włoszech. Ciekawostką jest zegar astronomiczny znajdujący się wewnątrz kościoła, w lewej, bocznej nawie. Przez mały otwór w sklepieniu, w samo południe wpada światło, którego promień na posadzce wskazuje dzień i miesiąc. Naprzeciwko bazyliki można zobaczyć Palazzo del Podesta, który powstał w XIII wieku i był siedzibą władzy świeckiej. Będąc na placu warto odwiedzić także Palazzo del Comune, czyli ratusz, w którym mieści się muzeum archeologiczne, biblioteka i strefa kultury. Wygodne siedzenia, kawiarnia i bezprzewodowy internet – nikt nie ma wątpliwości, że miasto jest przyjazne studentom. Przecież to właśnie w Bolonii znajduje się najstarszy uniwersytet na świecie! Założony w 1088 roku , chociaż do 1563 roku nie miał swojej oficjalnej siedziby. Piazza Nettuno To właśnie tu znajduje się jeden z najważniejszych symboli miasta – fontanna Neptuna. Dzieło z brązu wykonane przez Giambologny w 1563 roku przedstawia boga mórz w otoczeniu nimf wodnych. Na placu warto zobaczyć także Palazzo Re Enzo (Pałac Króla Enzo) oraz kościół Santa Maria dei Carcerati (kościół św. Marii Opiekunki Więźniów), w którym skazańcom udzielano ostatnich sakramentów. Piazza Santo Stefano Jednym okiem spoglądając na mapę, drugim podziwiając uroki miasta dotarłam na Piazza Santo Stefano. I wtedy poczułam, że Bolonia to miejsce, do którego muszę jeszcze kiedyś wrócić. Uroczy, kameralny plac, gdzie kamienice są niższe niż w głównej części miasta. Najważniejszym punktem jest Bazylika Santo Stefano, czyli zespół czterech, a dawniej siedmiu romańskich kościołów. Budowę pierwszego z nich – San Sepolcro, rozpoczął w V wieku św. Petroniusz – biskup Bolonii. Pozostałe pochodzą z XI-XII wieku. Połączone ze sobą kościoły stanowią jeden, udostępniony do zwiedzania, obiekt. Na dziedzińcu Piłata, znajduje się misa na wodę, w której, według legendy, umył ręce Piłat po wydaniu wyroku na Jezusa. Due Torri – Dwie Wieże Moim ulubionym miejscem w każdym odwiedzanym mieście jest punkt widokowy. Dlatego po długim spacerze, zależało mi na tym, aby zobaczyć Bolonię z lotu ptaka. Tak dotarłam pod Due Torri, czyli Dwie Wieże. Asinelli i Garisenda to najbardziej reprezentatywne wieże w mieście, które są pozostałością po około 200 wieżach, jakie górowały nad miastem w średniowieczu! Na Torre degli Asinelli, można się wspiąć, pokonując (bagatela) 498 schodów. Jednak trud wspinaczki wynagradza widok, jaki można zobaczyć z góry. Od tej pory nie dziwię, dlaczego Bolonia nazywana jest „czerwonym miastem”. Wejście na wieże jest płatne i kosztuje 3 euro (bilet dla osoby dorosłej). A taki jest widok na Bolonię z wieży: Katedra św. Piotra Cattedrale di San Pietro, czyli Katedra św. Piotra to zlokalizowany w centrum miasta, przy ulicy Via dell’ Independenza kościół rzymskokatolicki, poświęcony Świętemu Piotrowi Apostołowi. Tym miejscu, w 1028 roku znajdowała się katedra, wybudowana w stylu przedromańskim, która została zniszczona w wyniku pożaru w 1141 roku. Kościół odbudowano w 1184 roku. Wnętrze zostało zdominowane przez barok. Często jest omijana przez turystów, a moim zdaniem warto do niej zajrzeć. Via Zamboni Via Zamboni to historyczna i jedna z najbardziej kameralnych ulic w całej Bolonii! Rozciąga się od dwóch wież przez dzielnicę uniwersytecką aż do Porta San Donato (znanej także jako Porta Zamboni, czyli bramy średniowiecznych murów Bolonii. Warto pospacerować tą ulicą, ponieważ to właśnie tu mieszczą się różne wydziały uniwersytetu oraz muzea. Będąc w Bolonii warto spróbować także tamtejszych przysmaków jak włoskie lody czy pizza! A na koniec kilka zdjęć z Bolonii:

5 lokalnych hoteli, które warto odwiedzić w Polsce

Podróżniczo

5 lokalnych hoteli, które warto odwiedzić w Polsce

Spotkanie z pasją: Tomek Tułak i magiczny Nepal

Podróżniczo

Spotkanie z pasją: Tomek Tułak i magiczny Nepal

Podróżniczo

10 rzeczy, które warto zabrać ze sobą w podróż

Sezon wyjazdowy zbliża się wielkimi krokami. Za oknem robi się coraz cieplej, dlatego coraz częściej snujemy plany o podróżach. Jeśli już myślisz o wakacyjnych wojażach, ten wpis jest dla Ciebie! Oto lista 10 rzeczy, które warto zabrać ze sobą w podróż. Pakowanie walizki lub plecaka jest jedną z najmniej lubianych przeze mnie czynności przed wyjazdem. Zawsze zostawiam to na ostatnią chwilę, a później w pośpiechu biorę za dużo ubrań lub zapominam o najważniejszych rzeczach. Przed styczniowym wyjazdem do Walencji o mało nie zapomniałam… dowodu osobistego. Przypomniałam sobie o nim zamykając drzwi od mieszkania. Przez moją niechęć do pakowania narodził się pomysł na wpis z listą rzeczy, o których warto pamiętać wybierając się w podróż. Dzięki temu przed każdym wyjazdem zajrzę tu, aby sprawdzić i przekonać się co jeszcze powinnam zabrać. 1. Dokumenty To podstawa, o której nie można zapomnieć. Jeśli wybierasz się do kraju europejskiego – dowód osobisty wystarczy. Jeśli lecisz gdzieś dalej – pamiętaj o paszporcie. Jednak są sytuację, w których warto mieć i jeden i drugi dokument. Tu przypomina mi się mój ubiegłoroczny wyjazd… Będąc na wyspie Kos nie przypuszczałam, że pogoda nie będzie dopisywać, a komunikacja miejska nie będzie jeździć. Dlatego wpadłam na pomysł, żeby popłynąć gdzieś promem. W tzw. niskim sezoniem statki na greckie wyspy wypływały jednego dnia, a wracały dopiero następnego. Jedyną opcją powrotu tego samego dnia było tureckie Bodrum. Ale nie mogłam tam popłynąć, ponieważ… nie miałam ze sobą paszportu. Warto także pamiętać o tym, aby w każdą podróż zabrać ze sobą ksero dokumentów i trzymać je w innym miejscu niż oryginały. Z pewnością przydadzą się na wypadek kradzieży. 2. Ubrania Tak naprawdę wszystko zależy od tego gdzie i na jak długo wyjeżdżamy. Moje dotychczasowe podróże trwały maksymalnie 10 dni, dlatego bez problemu udawało mi się wszystko spakować w bagaż podręczny. Jeśli wyjeżdżasz do ciepłego miejsca, pamiętaj, aby poza koszulkami na krótki rękaw, krótkimi szortami, letnimi sukienkami i strojem kąpielowym zabrać ze sobą coś na chłodniejsze wieczory. Bluza z kapturem, kurtka i długie spodnie zawsze się przydadzą. Warto kilka dni przed wyjazdem przejrzeć swoją szafę i wybrać te rzeczy, które nie wymagają prasowania oraz będą najbardziej uniwersalne, czyli sprawdzą się w każdej sytuacji. Pamiętaj także o wygodnych butach. Sandały, klapki pod prysznic i obuwie kryte to podstawowe elementy każdej mojej podróży. Pogoda bywa zmienna, dlatego dobrze jest przygotować się na każdą ewentualność. Jeżeli uznasz, że twoja garderoba wymaga wymiany przed wymarzonym urlopem, warto zdecydować się na zakupy. Internetowe sklepy (np. Zalando) oferują mnóstwo promocji, z których aż grzech nie skorzystać! 3. Kosmetyki Dobrze spakowana kosmetyczna jest bardzo ważna, szczególnie dla kobiet. Podróżując z bagażem podręcznym musisz pamiętać o ograniczeniach – pojedynczy pojemnik z płynem może mieć maksymalnie 100 ml, a cała kosmetyczna – jeden litry płynów. Kosmetyczka to za dużo powiedziane, ponieważ bagaż podręczny ma ograniczenie wynikające z pakowania kosmetyków w przeźroczyste, szczelnie zamykane opakowanie (woreczek), które można kupić w drogeriach (np. Rossmann) lub dostać na niektórych lotniskach (np. w Walencji). Myśląc o kosmetykach warto spakować te najpotrzebniejsze, jak żel pod prysznic, szampon do włosów, dezodorant, pastę do zębów czy balsam do opalania. Podróżujące kobiety, powinny zaopatrzyć się także w płyn lub żel do higieny intymnej (np. prOVag) oraz chusteczki odświeżające. 4. Leki Kolejnym ważnym elementem każdej podróżniczej walizki jest dobrze wyposażona apteczka. Jeśli przyjmujesz jakieś stałe leki, pamiętaj o nich w pierwszej kolejności. Z pewnością przydadzą się także leki przeciwbólowe, menstruacyjne, krople do oczu czy elektrolity, które należy uzupełnić podczas odwodnienia organizmu (np. Orsalit plus smektyk – pomaga na nawadnianie i hamowanie biegunki). Jest to szczególnie ważne dla osób, które wybierają się w daleką i egzotyczną podróż, gdzie zmienia się flora bakteryjna, a organizm nie radzi sobie z przystosowaniem do przyjmowanych pokarmów, innych niż dostępne w Polsce. Warto także pamiętać o preparacie na poparzenia słoneczne (np. Pantenol) oraz plastrach, szczególnie przydatnych na skaleczenia lub otarcia, które mogą pojawić się np. w czasie długich, pieszych wędrówek. 5. Pieniądze / karta płatnicza Bez tego ani rusz! Wyjazd do innego kraju wiąże się przede wszystkim z wymianą złotówek na walutę obcą. W zależności od tego, gdzie wyjeżdżasz, zastanów się, jaką walutę powinieneś zabrać ze sobą. Jeśli jest to kraj poza europejski, kup w Polsce dolary lub euro i w kraju docelowym wymień pieniądze na walutę tam obowiązującą. Ale uwaga! Warto być rozważnym przy transakcjach, ponieważ zdarzają się oszustwa podczas wymiany. Pisząc karta płatnicza tak naprawdę mam na myśli kartę kredytową. Wiem, że nie każdy taką posiada (ja nie mam), ale może się okazać, że będzie potrzebna w najmniej spodziewanej sytuacji. Szczególnie wtedy, gdy zabranie gotówki lub ktoś nas okradnie (czego nie życzę nikomu). Zdarza się, że hotele honorują także kartę debetową, ale mimo wszystko kredytowa jest bardziej rozpowszechniona. Przed wyjazdem sprawdź, jaki rodzaj karty jest popularniejszy w kraju, do którego jedziesz – Visa czy MasterCard. 6. Aparat fotograficzny Aparat jest dla podróżnika jak prawa ręka – bez niego nie ma wyjazdu! Dla mnie to rzecz, którą zawsze muszę mieć przy sobie, bo nigdy nie wiadomo, co ciekawego zobaczę. A że najchętniej fotografuję krajobrazy to nie wyobrażam sobie żadnej podróży bez niego. Mówiąc o zabraniu aparatu należy pamiętać także o karcie pamięci i ładowarce do baterii lub zapasowych bateriach. O ile planujesz zabrać ze sobą komputer, to dodatkowe karty pamięci nie będą potrzebne, ale, w zależności od pojemności karty, każdego dnia czeka cię zgrywanie zdjęć i czyszczenie karty. Często zabieram ze sobą laptopa i właśnie tak robię, przy okazji dokonuję wstępnej selekcji zdjęć, żeby po powrocie było mi łatwiej przy wyborze fotografii do konkretnych wpisów. 7. Przewodnik książkowy z mapą Zakup przewodnika i wybór miejsc, które należy odwiedzić w danym mieście, to moja ulubiona czynność przed każdym wyjazdem. Lubię planować, co powinnam zobaczyć, a z czego zrezygnować. Oczywiście nie zawsze wszystko da się zaplanować. Właśnie dlatego warto mieć ze sobą przewodnik książkowy, który podpowie co jeszcze jest warte odwiedzenia. Jeśli wybierasz przewodnik, sprawdź przed zakupem co znajdziesz w środku. Poza opisem najważniejszych atrakcji, listy miejsc, gdzie można zjeść lub przenocować, dobrze, aby zawierał także mapę i rozkład komunikacji (a przynajmniej plan metra, o ile takowe znajduje się w danym miejscu). Większość moich przewodników pochodzi z wydawnictwa Bezdroża (www.bezdroza.pl). Jestem z nich zadowolona, dlatego z czystym sumieniem mogę je polecić. 8. Telefon Czemu dopiero piszę o telefonie? Bo w czasie wyjazdu nie jest mi potrzebny. Korzystam z niego tylko po to, aby skontaktować się z najbliższymi i poinformować, że cała i zdrowa dotarłam na miejsce. Zdarza się także, że czasami zamieszczę jakieś zdjęcie na moim instagramowym profilu (www.instagram.com/podrozniczo.pl), na który gorąco zapraszam. Mimo wszystko warto pamiętać o telefonie. Bowiem może się przydać w różnych, mniej przyjemnych sytuacjach. I znowu przypominam mi się mój ubiegłoroczny pobyt na Kos, podczas którego pierwszych kilka dni korzystałam z Couchsurfingu (www.couchsurfing.pl). Umówiłam się z hostem pod jednym z hoteli w mieście Kos. Niestety długo się spóźniał i nie odbierał ode mnie telefonu. Będąc tam sama, około godziny 21, zaczęłam panikować i dzwonić do koleżanki z Polski, aby zarezerwowała mi hotel (rezerwując hotel przez internet jest zazwyczaj dużo taniej niż bezpośrednio na miejscu). Wtedy telefon był moją jedyną deską ratunku. Na szczęście host w końcu przyszedł i wszystko dobrze się skończyło, ale stres związany z tą sytuacją pamiętam do dziś. 9. Akcesoria Na koniec zostawiłam miejsce na kilka drobiazgów, które mogą się przydać. Oczywiście wszystko zależy od tego, gdzie planujesz wyjechać. W ciepłe, słoneczne miejsce na pewno zabierz ze sobą okulary przeciwsłoneczne, kapelusz lub inne nakrycie głowy oraz szalik lub chustę na wietrzne i chłodniejsze wieczory. Tam, gdzie pogoda będzie zmienna warto pomyśleć o parasolu, sztormiaku i kubku termicznym, aby mieć zawsze przy sobie gorącą herbatę lub kawę. Niezbędny może się okazać także zegarek, saszetka (lub nerka) na pieniądze i najważniejsze dokumenty oraz poduszka podróżna, szczególnie istotna w czasie długi przejazdów. Jeśli wyjeżdżasz do kraju, w którym potrzebna będzie przejściówka – kup ją jeszcze w Polsce. Podczas mojego pierwszego pobytu na Malcie nie byłam świadoma tego, że gniazdka elektryczne są takie same, jak w Wielkiej Brytanii. Długo nie musiałam szukać przejściówki, ponieważ kupiłam ją w warzywniaku (!), ale mimo to w Polsce można ją dostać za 3 złote, na Malcie kosztowała 3 euro :). 10. Dobry humor Oczywiście bez dobrego humoru nie uda się żadna podróż! Pamiętaj, że wyjazd ma być dla Ciebie przyjemnością, a nie przykrym obowiązkiem. Więc nawet jeśli pogoda nie dopisze lub spotka Cię nieprzyjemna sytuacja to staraj się myśleć pozytywnie i maksymalnie wykorzystać czas na wypoczynek, aby wrócić do kraju zrelaksowanym i odprężonym.

Poradnik taniego podróżowania wydanie 2 – Patryk Świątek, Bartek Szaro

Podróżniczo

Poradnik taniego podróżowania wydanie 2 – Patryk Świątek, Bartek Szaro

5 propozycji na wakacyjny wyjazd połączony z kursem językowym

Podróżniczo

5 propozycji na wakacyjny wyjazd połączony z kursem językowym

Fest Asia – festiwal kultury azjatyckiej

Podróżniczo

Fest Asia – festiwal kultury azjatyckiej

W dniach 25-26 kwietnia w Galerii Żoliborz w Warszawie odbędzie się wyjątkowy i niepowtarzalny festiwal – Fest Asia. Wydarzenie obejmuje kulturę całej Azji – zaczynając od Turcji, podążając w kierunku Japonii, czy też przemierzając kontynent  od Jemenu aż do Indonezji. Termin festiwalu nie jest przypadkowy. Kwiecień to ważny miesiąc dla mieszkańców Azji Południowo-Wschodniej, gdzie odbywają się uroczystości związane z Nowym Rokiem. Ludność bengalska na całym świecie celebruje Poila Boishakh (15 kwetnia). Mieszkańcy Tajlandii świętują Nowy Rok  –  Songkran – w formie hucznego festiwalu wodnego. Obchody trwają tam zwykle 3 dni (13-15 kwietnia). Z okazji Nowego Roku wodą oblewają się również mieszkańcy Birmy, Kambodży oraz Laosu. Fest Asia  to idealna okazja, aby być bliżej tamtejszej kultury, zapoznać się z obyczajami, tradycjami. Na uczestników czeka wiele atrakcji, na przykład pokaz Muay Thai – popularnej sztuki walki wywodzącej się z Tajlandii. Tajski boks wyróżnia charakterystyczna technika walki  – szerokie użycie uderzeń łokciami i kolanami. Warte uwagi będą również tańce azjatyckie, przepełnione określonymi symbolami. Zaplanowano m.in. pokaz tańca wykonanego przez instruktorkę Diah Anggraini Martin, tworzącą własne choreografie bazujące na bogatym folklorze tanecznym Indonezji (25 kwietnia, godz. 12.30). Na przybyłych czekać będą stoiska z rękodziełem na przykład z Nepalu i Tajlandii  –  płaskorzeźby, figurki, male i kadzidła. Festiwal to również okazja, aby zaznajomić się z tamtejszymi orientalnymi smakami – aromatycznymi mieszankami przypraw, czy też z przepisami na wyśmienite potrawy azjatyckie. Produkty będą dostępne na specjalnych stoiskach m.in. z kuchnią libańską, indyjską, izraelską, tybetańską. Na uczestników czekać będzie stoisko z herbatą organiczną – duży wybór zdrowych i aromatycznych mieszanek. Warte uwagi będą również produkty ze stevi  – roślin o wyjątkowo słodkich liściach. Słodzik otrzymywany na ich bazie, to bezpieczny zamiennik cukru. Nie podnosi poziomu cukru we krwi, może być używany przez diabetyków. Fest Asia to również okazja, aby dowiedzieć się więcej o kosmetykach orientalnych i ajurwedyjskich – naturalnych olejkach i kremach do pielęgnacji ciała. Kolejną atrakcją będzie pokaz jogii oraz ćwiczenia oddechu. Techniki oddechowe przywracają zaburzoną harmonię ciału, umysłowi, emocjom. Festiwal przeznaczony jest dla wszystkich osób chcących być bliżej kultury azjatyckiej –  mangi i anime, strojów boollywood, czy też orientalnych wnętrz. Więcej informacji o festiwalu dostępnych jest na Facebookowej stronie wydarzenia

Jak przygotować się do lotu? Infografika

Podróżniczo

Jak przygotować się do lotu? Infografika

Bolonia – praktyczny przewodnik po mieście

Podróżniczo

Bolonia – praktyczny przewodnik po mieście

Bolonia – miasto położone w północnych Włoszech odwiedziłam podczas styczniowego wyjazdu. Wówczas spędziłam cztery dni w Walencji i w czasie powrotu do Polski, postanowiłam zrobić 24-godzinną przerwę w podróży właśnie we Włoszech. Kilka słów o Bolonii… Bolonia położona na Nizinie Padańskiej, między rzeką Pad a Alpami jest stolicą turystycznego, włoskiego regionu Emilia-Romania. Miasto zostało założone przez Etrusków, a w 189 r. p.n.e. stało się rzymską kolonią Bononia. To tu znajduje się najstarszy na świecie uniwersytet, który został założony w 1088 roku. Obecnie Bolonia to tętniące życiem miasto, stanowiące ważny ośrodek sztuki, kultury i międzynarodowych targów. W 2000 roku było „Europejską Stolicą Kultury”, a w 2006 roku UNESCO wybrało ją „Miastem Muzyki”. Jak dojechać? Moja podróż do Bolonii odbyła się tanimi liniami lotniczymi Ryanair. Wylot z Walencji był w sobotę (24 stycznia) o godzinie 6:30, lot trwał niecałe dwie godziny. Aktualnie, loty z Walencji do Bolonii odbywają się o godzinie 13:00. Jeśli planujecie pobyt w Bolonii, to bezpośrednie loty z Polski oferuje Ryanair z Krakowa, Warszawy (Modlina) i Wrocławia. Ceny są bardzo korzystne – przelot można znaleźć już od 39 PLN w jedną stronę. Wizzair także lata bezpośrednio do Bolonii, ale tylko z Katowic. Port lotniczy im. Guglielmo Marconiego (BLQ) oddalony jest 6 km na północ od miasta i jest jednym z największych w regionie. Aby dostać się z lotniska do Bolonii są dwie opcje: droższa i tańsza. Aerobus BLQ – to opcja droższa. Specjalnie pod turystów przygotowany autobus, który prosto z lotniska zawiezie pasażerów na stację kolejową Stazione Centrale w Bolonii. Przystanek aerobusa jest dobrze oznaczony i znajduje się po prawej stronie od wyjścia z hali przylotów. Bilet w jedną stronę kosztuje 6 euro (!) i można go kupić u kierowcy. Osobiście uważam, że cena jest zabójcza, tym bardziej, że odległość 6 kilometrów bez problemu można pokonać na pieszo. Opcja tańsza jest trochę bardziej skomplikowana i czasochłonna. Ja właśnie z niej skorzystałam, więc chętnie podzielę się z Wami tym doświadczeniem. Po wyjściu z hali przylotów skierowałam się w lewo, gdzie za postojem taksówek znajduje się przystanek dla autobusów dalekobieżnych. Nie jest w żaden sposób oznaczony, ale właśnie tu zatrzymuje się lokalny autobus 54. Autobus to za dużo powiedziane, bowiem był to mały busik, który nie jeździ zbyt często i nie kursuje w niedzielę. Mój kierowca niestety nie mówił po angielsku, ani żadna z dwóch osób, które jechały autobusem. Na szczęście miałam mapę (obowiązkowy punkt po przylocie – wizyta w informacji turystycznej) i pokazałam, gdzie chciałabym dojechać. Skinął głową, że właśnie tam jedzie. Bilet (za 1,50 euro) kupiłam w automacie znajdującym się w pojeździe. Uwaga! Automat nie wydaje reszty, więc warto mieć odliczoną kwotę. Zakupiony bilet obowiązuje przez 90 minut, więc spokojnie wystarczy na przesiadkę. Autobusem dojechałam do przystanku Cinta, na którym trzeba przejść na drugą stronę ulicy i zmienić kierunek jazdy! Z przystanku Cinta jeździ autobus numer 13, które pokonuje praktycznie tą samą trasą, co Aerobus i kończy na Głównym Dworcu Kolejowym w Bolonii. Tutaj dostępna jest mapa komunikacji miejskiej po Bolonii Oczywiście, dla tych, którzy uwielbiają wygodę istnieje możliwość skorzystania z taksówki. Koszt podróży z lotniska do centrum miasta to ok. 20 euro (w nocy opłata jest większa i wynosi ok. 25 euro). Na zdjęciu Aerobus: Komunikacja w Bolonii Bolonie najlepiej zwiedzić… na pieszo. Przynajmniej taki był mój sposób na zobaczenie miasta. Hotel, w którym się zatrzymałam, nie był położony w samym centrum, ale dojście do ścisłego centrum zajęło mi ok. 20 minut. Dlatego doszłam do wniosku, że tak będzie najprościej i najlepiej zwiedzić miasto. Trzeba przyznać, że chodniki w Bolonii są niesamowite, ponieważ praktycznie wszędzie znajdują się arkady, które z pewnością dają cień i chłód w letnie, upalne dni. Dla tych, którzy nie są zwolennikami pieszych wędrówek, dostępne są autobusy. I przyznam szczerze, że tylko tę formę komunikacji miejskiej widziałam w Bolonii. Wszystkie informacje dotyczące komunikacji w Bolonii dostępne są na stronie www.tper.it (niestety tylko w języku włoskim). Gdzie spać? To pytanie zawsze warto postawić sobie jeszcze przed podróżą. Rzadko zdarza mi się szukać hostelu lub hotelu dopiero jak przyjadę do określonego miejsca. Zawsze robię to przed wyjazdem, kiedy mam czas, aby przemyśleć, gdzie powinnam spać. Tak samo było także przed moją podróżą do Walencji i Bolonii. Z Walencją nie było problemu, ponieważ wiedziałam, że chcę coś niedrogiego w centrum. Z Bolonią miałam taki problem, że po Walencji wiedziałam, że będę potrzebować „porządnego” pokoju w niedrogiej cenie, niekoniecznie w centrum. I tym sposobem trafiłam na Grand Hotel Elite. Hotel położony idealnie – w połowie drogi między lotniskiem a centrum, co oznacza, że nie musiałam z lotniska dojeżdżać do dworca głównego, tylko wysiadłam wcześniej, przy głównej ulicy, przy której jednocześnie znajdował się hotel. Jak już wcześniej wspomniałam, do ścisłego centrum miałam ok. 20 minut na pieszo. Sam hotel był elegancki, pokój jednoosobowy, duży – z biurkiem, telewizorem, przestronną łazienką i wi-fi. Tego było mi trzeba Hotel znalazłam na stronie www.hotelscombined.pl, a rezerwacji dokonywałam na www.vivastay.com. Koszt jednoosobowego pokoju (bez wyżywienia) wyniósł 38 dolarów, co w przeliczeniu na złotówki oznaczało 145,42. Nie był to tani koszt, ale czasami każdy może sobie pozwolić na odrobinę luksusu. Jeśli zdecydujecie się na wyjazd do Bolonii, to postarajcie się przemyśleć wcześniej na czym Wam zależy. Można znaleźć tańsze noclegi w hostelach, w pokojach wieloosobowych, które położone są w ścisłym centrum. Ale czasami warto zapłacić trochę więcej, mieć większy komfort i możliwość pospacerowania po odleglejszych zakątkach Bolonii niż tylko centrum. A oto zdjęcie mojego pokoju:

Spotkanie Pracowni Podróży: Rumunia

Podróżniczo

Spotkanie Pracowni Podróży: Rumunia

XX Targi Turystyki i Wypoczynku Lato 2015

Podróżniczo

XX Targi Turystyki i Wypoczynku Lato 2015

Relacja z II Festiwalu Podróżniczego Klubu Szalonego Podróżnika

Podróżniczo

Relacja z II Festiwalu Podróżniczego Klubu Szalonego Podróżnika

W dniach 27-28 marca br. odbyła się II edycja Festiwalu Podróżniczego Klubu Szalonego Podróżnika. Tak się złożyło, że miałam okazję spędzić dwa dni wśród podróżników z całej Polski, którzy przybyli do Środy Wielkopolskiej, aby opowiedzieć o swoich podróżniczych przygodach i doświadczeniach. Otwarcie festiwalu nastąpiło 27 marca o godzinie 18:00. Piątek był dniem, kiedy na festiwalowej scenie pojawiło się dwóch prelegentów. Pierwszy, Władysław Grodecki opowiadał o swoich „1500 samotnych dni dookoła świata”. Bardzo ciekawa lekcja geografii i historii w jednym! Zaskakujące było to, że prelegent nie przygotował zdjęć, a wyłącznie filmy ze swoich podróży. Drugą i ostatnią tego dnia prezentacją, była opowieść Mieczysława Hajera o jego rowerowej podróży do Kirgistanu. Zupełnie inna od pierwsza, co nie oznacza, że była gorsza. Powiedziałabym nawet, że lepsza! Hajer, Ślązak jest znany ze swojego poczucia humoru i nietypowych opowieści, które ożywiły publiczność. Sobota była dniem konkursowym. Uczestnicy festiwalu mieli okazję posłuchać i obejrzeć pięć prezentacji, które walczyły o statuetkę Klubu Szalonego Podróżnika. Oficjalne otwarcie festiwalu odbyło się o godzinie 14:00 w Ośrodku Kultury. Rozpoczęli Daria Urban i Wojciech Kostyk, którzy odbyli czteromiesięczną, pieszą podróż z Poznania do Jerozolimy. W czasie całej wyprawy pokonali ok. 3200 kilometrów i każdy z nich zużył tylko jedną parę butów! Prelegenci przekonywali, że najważniejszy nie jest cel wyprawy, a sama podróż. O „Sześciu miesiącach na Zielonym Osiołku czyli od himalajskich przełęczy po plaże Południa” opowiadała druga, konkursowa para – Dorota Wójcikowska i Witold Palak. Tytułowy „Zielony Osiołek” to motocykl, którym przemieszczali się podróżnicy. Wielokrotnie wystawiany na ciężkie próby i niebezpieczeństwa czyhające na indyjskich drogach, przebyli nim ponad 7000 kilometrów. Edyta Siedlecki, znana jako Travelerka opowiedziała o swojej samotnej podróży do Patagonii. Poruszała się różnymi środkami transportu od autostopu, przez rower, autobus, a nawet pieszo. Podczas prezentacji przedstawiła słuchaczom alfabet podróżniczy – pod każdą literą kryło się hasło związane z jej wyprawą. Najbardziej podobał mi się „Plan C” – plan A nigdy w Ameryce Południowej nie działa, plan B zawsze zawodzi, dlatego zawsze warto mieć plac C! Patagońskie widoki chwyciły mnie za serce, a wyobraźnia przeniosła w tę malowniczą krainę Ameryki Południowej. Kiedyś tam pojadę! Przyznam szczerze, że opuściłam prezentację Grzegorza Gawlika, który opowiadał o australijskich krokodylach i malezyjskich orangutanach. Ostatnią konkursową prezentację był dokument autorstwa Katarzyny Dąbrowskiej – „Między światami – Arktyka – nie tylko śnieg topnieje”. Film poruszał problem samobójstw wśród młodych Inuitów zamieszkujących kanadyjskie rejony Arktyki. Kasia dotarła do polskiego misjonarza pracującego w tym rejonie i z jego udziałem stworzyła wstrząsający dokument. Przyznam szczerze, że była to moja ulubiona prezentacja, a film na długo zostanie w mojej pamięci. W czasie, gdy jury obradowało i podejmowało decyzję o wyborze najciekawszej prezentacji konkursowej, publiczność czekała jeszcze jedna prezentacja. Paweł Kilen opowiedział o swoich 5 latach, w czasie których przemierzył cztery kontynenty. Poruszał się autostopem, jachtostopem i rowerem po Azji, Afryce i Europie. W czasie wyprawy dołączył do ekipy Afryki Nowaka (recenzja książki dostępna jest tutaj), a powrót do Polski zaplanował dokładnie na 24 grudnia. Po ostatniej prezentacji, jury ogłosiło werdykt. Przewodniczący, Robert Gondek, który wygrał I edycję Festiwalu Podróżniczego Klubu Szalonego Podróżnika ogłosił, że tegoroczną edycję zwyciężyli: Witold Palak i Dorota Wójcikowska oraz ich Zielony Osiołek. Nieoficjalna, pofestiwalowa część odbyła się w Piwnicy Retro w Środzie Wielkopolskiej. Rozmów o bliskich i dalekich podróżach nie było końca… I na koniec o tym, jak dostałam się do Środy Wielkopolskiej… Festiwalowy partner, Yanosik AutoStop zorganizował możliwość umówienia się na wspólną podróż. Na stronie festiwalu dostępna była „tablica”, na której ogłaszały się osoby jadące na wydarzenia (kierowcy) oraz takie, które potrzebowały transportu (pasażerowie). Udało mi się umówić na wspólną podróż z Asią. Szybko, bezpiecznie i bezkosztowo dostałam się z i do Poznania :).

6 powodów, dla których warto odwiedzić Sycylię

Podróżniczo

6 powodów, dla których warto odwiedzić Sycylię

Zbliża się sezon letni i na pewno wiele osób zastanawia się czy warto odwiedzić Sycylię. Kilka lat temu miałam okazję spędzić trzy dni na tej włoskiej wyspie. Dla mnie Sycylia jest pełna skrajności. Mimo, że byłam tylko w północnej części wyspy, to udało mi się odwiedzić kilka interesujących miejsc i przekonać się, jak różnorodna jest Sycylia. Dzisiaj chciałabym pokazać Wam, dlaczego warto tam pojechać. 1. Słodycze W żadnym innym rejonie Włoch nie ma tylu słodkich różnorodności, co na Sycylii. Każdy turysta i podróżnika odwiedzający wyspę powinien udać się do cukierni, aby skosztować jakiejś sycylijskiej słodkości. A jest w czym wybierać! Cassata, cannoli, buccellato, frutta martorana czy też gelati i granite o ponad tysiącu smakach! Cannolo siciliano to prawdziwy rarytas! Są to rurki z nadzieniem ze słodkiej ricotty. Cannolo zostało wpisane na listę tradycyjnych żywnościowych produktów włoskich. Oznacza to, że są to produkty wytwarzane metodami zgodnie z antycznymi przepisami i które występują na określonym terenie Włoch przez niemniej niż 25 lat. Modika jest sycylijskim miastem, które poza najwyżej położonym mostem w Europie, słynie także z pysznej azteckiej czekolady. Historia czekolady wiąże się z okresem hiszpańskiej dominacji, która sprowadziła metodę jej przyrządzania. Do dziś w najstarszej na Sycylii fabryce Antica Dolceria Bonajuto produkuję się aztecką czekoladę, przy użyciu: masy kakaowej, cukru i naturalnych przypraw (jak cynamon czy wanilia). 2. Ceramika Dla miłośników ceramiki, Sycylia będzie idealnym miejscem. Wyspa słynie z wyrobów ceramicznych, które można kupić nawet w najmniejszym miasteczku. Najbardziej popularne wśród turystów są ozdobne figurki, dzbanuszki, talerze oraz donice czy ozdoby do dekoracji domów. Wyroby malowane są ręcznie w typowo sycylijskie kolory: czerwony, niebieskie, żółty i zielony. Najbardziej charakterystycznym wyrobem ceramicznym Sycylii jest triskelion. To symbol wyspy składający się z głowy otoczonej trzema ludzkimi nogami. Legenda głosi, że Meduza swoim spojrzeniem zamieniała żywe istoty w kamień. Obecnie sprzedawcy reklamują pamiątkę jakoby miała przynieść szczęście w domu, o ile powiesi się ją tuż przy wejściu, w celu odstraszenia intruzów. Będąc na Sycylii nie pokusiłam się o jej zakup, ale nie omieszkałam zrobić jej zdjęcie: 3. Etna Niewątpliwie każdy wie, że na Sycylii znajduje się najwyżej położony w Europie, czynny wulkan Etna (3329 m. n.p.m.), którego wysokość na skutek wybuchów ulega zmianie. Starożytni Grecy wierzyli, że w jej wnętrzu znajduje się kuźnia Hefajstosa – mitologicznego boga ognia. Według Rzymian, mieszkał w nim olbrzym Tyfon, zamknięty tam przez boga Jowisza. Etna ma ponad 270 kraterów bocznych, a z głównego krateru często wydobywają się opary. Od V wieku odnotowano 80 dużych wybuchów wulkanu, z których najsilniejszy był w 1669 roku, kiedy to erupcja zniszczyła Katanię. Ostatni wybuch nastąpił w 2008 roku. Etna jest nieustannie badana przez naukowców, którzy obserwują jej aktywność i są w stanie przewidzieć silniejsze i słabsze erupcje. Jeśli ktoś ma ochotę zasmakować księżycowego krajobrazu to można wybrać się na wyprawę w okolice Etny z przewodnikiem. Dla tych bardziej ostrożnych polecam taką wyprawę, ale np. na Lanzarote, gdzie wulkany już nie są aktywne, a przejażdżka po Parku Narodowym Timanfaya robi ogromne wrażenie. Więcej o tym pisałam we wpisie co warto zobaczyć na Lanzarote. Na zdjęciu widok na Etnę: 4. Architektura Dla niektórych jest to banalny powód. Dla mnie architektura zawsze była istotnym elementem każdego wyjazdu. Na Sycylii znaleźć można zabytki architektury średniowiecznej, które zostały wzbogacone o wpływy sztuki bizantyjskiej, arabskiej oraz normańskiej. Będąc na wyspie warto odwiedzić XII-wieczną katedrę w Monreale, gdzie styl normański połączono ze style mauretańskim oraz katedrę w Cefalu z I połowy XII wieku, w której odnaleźć można elementy architektury romańskiej, gotyckiej oraz normańskiej. Przykładem arabskiej architektury świeckiej jest XI-wieczny Palazzo dei Normanni w Palermo. Będąc w Katanii warto odwiedzić średniowieczny, XIII-wieczny zamek Castello Ursino. Warto także wspomnieć o słynnych schodach Świętej Maryi Górskiej w Caltagirone, które powstały w 1606 roku. Ich zadaniem było połączenie katedry z placem, na którym stoi Pałac Senatorski. Schody zostały wykonane z wulkanicznej skały i pokryte ceramiką z ręcznie malowanymi motywami dekoracyjnymi. Wzory przedstawiają papugi, słonie, wielbłądy, rumaki, smoki, sfinksy, ryby i zające. Na schodach znajdziemy także wizerunki Arabów, Matki Boskiej, kupców na osiołkach, rycerzy na koniach i dostojnych dam, sceny polowania na jednorożca, statki na morzu, elementy roślinne i geometryczne. Zobacz także wpis z Cefalu – magiczne miasteczko na Sycylii oraz stolicy wyspy – Palermo  A na zdjęciu katedra w Cefalu: 5. Kuchnia sycylijska Kuchnia sycylijska różni się od kuchni typowo włoskiej. Sycylijska jest połączenie różnorodnych kultur, które spotkały się na wyspie. Grecy wnieśli do niej oliwki i chleb, Rzymianie – pasję do focacci, Arabowie – cytrusy i przyprawy, Sabaudowie – bakalie, Hiszpanie – pomidory i kakao, a Aragończycy – umiejętności cukiernicze. Ta mieszanka kulturowa i różnorodność sprawiła, że powstała zróżnicowana sztuka kulinarna. Do sycylijskich specjałów warto zaliczyć parmigiana – potrawa przyrządzana w piekarniku z usmażonych wcześniej bakłażanów i sera, pasta con le sarde (makaron z sardynkami), pasta alla Norma (na bazie pomidorów, sera ricotta i bakłażanów). Typowe dla Sycylii są także arancine – smażone kulki z ryżu, wypełnione różnym nadzieniem, np. z sera, szynki lub groszku. Wyśmienite są także sycylijskie sery, słodycze i owoce. Na pewno jadłeś sycylijskie, czerwone pomarańcze? A na zdjęciu parmigiana: 6. Włoski temperament, czyli świętowanie Włochy są krajem, w których hucznie obchodzi się różne święta. W wielu miastach i wsiach bardzo uroczyście obchodzone są święta lokalnych patronów, które nie mają wyłącznie charakteru religijnego. Z jednej strony organizowane są uroczyste ceremonie, ale z drugiej często towarzyszą im kiermasze, koncerty lub inne imprezy kulturalne. Sycylia słynie z folkloru, który spotykane jest najczęściej w małych miasteczkach, położonych poza turystycznymi szlakami. W tych miejscach szczególną rolę odgrywają zwyczaje, przesądy, pieśni i magiczne rytuały. Nawarstwianie się kultur i przenikanie wierzeń doprowadziło do tego, że w sycylijskich festach można dostrzec wpływy hiszpańskie, romańskie, fenickie i greckie. Planując podróż na Sycylię warto sprawdzić, czy w okolicy nie będą odbywać się jakieś uroczystości, w których dobrze jest wziąć udział. A Wy, dlaczego odwiedzacie Sycylię?

Spotkanie z pasją: Okiełznana dzikość Australii

Podróżniczo

Spotkanie z pasją: Okiełznana dzikość Australii

Dlaczego warto wyjechać na kurs językowy za granicę?

Podróżniczo

Dlaczego warto wyjechać na kurs językowy za granicę?

Znajomość języków obcych jest niezbędna w dzisiejszych czasach. Nie tylko podróżnik wyjeżdżający za granicę, ale każdy młody człowiek powinien inwestować w naukę języków. Przede wszystkim język angielski jest nieodłącznym elementem życia. Przydaje się w kontaktach biznesowych, na studiach, w podróży, ale także daje możliwość poznawania nowych osób. Dlatego warto zdecydować się na jego doszlifowanie i wyjechać na kurs językowy za granicę. Oto moich 6 powodów! 1. Stały kontakt z językiem obcym Moim zdaniem jest to główny powód uczestnictwa w kursie językowym za granicą, szczególnie dla osób, których znajomość języka angielskiego jest początkująca. Wyjeżdżając na taki kurs, każdy uczestnik ma ciągły kontakt z językiem obcym. Poza lekcjami w klasach, zagraniczne szkoły językowe organizują codzienne zajęcia dodatkowe oraz wycieczki. Ma to na celu nie tylko integrację grupy, zawarcie nowych znajomości czy przeżycie niesamowitych wakacji, ale także (a nawet przede wszystkim) dostęp do języka obcego praktycznie 24 godziny na dobę! Wyobraź sobie, że wyjeżdżasz na Maltę… Cudowna wyspa, fantastyczna pogoda, słońce, morze i mnóstwo młodych ludzi z różnych krajów. Taka nauka będzie czystą przyjemnością, a nie przykrym obowiązkiem! Na pewno wiedzą o tym starsi, a młodzież powinna zrozumieć, że znajomość języków obcych jest bardzo ważna w przyszłości – zwiększa możliwości zawodowe i otwiera nowe horyzonty. 2. Nowe znajomości Udział w kursie językowym za granicą to możliwość zawarcia nowych znajomości. Najlepiej jeśli zdecydujesz się na samotny wyjazd, bez znajomego z Polski. Dlaczego? Ponieważ będziesz musiał poznać nowe osoby na miejscu, z którymi porozumiesz się tylko w języku obcym! Samotny wyjazd jest często barierą, którą warto przełamać… Ja przełamałam ją kilka lat temu i teraz samotne wyjazdy nie stanowią dla mnie żadnego problemu. Wręcz przeciwnie! Są odskocznią od codzienności, wyrwaniem się od problemów i spojrzeniem na wiele spraw z dystansu. Dzięki temu mam też możliwość poznania bliżej samej siebie, odkrycia swoich słabości, doświadczenia odpowiedzialności i zmierzenia się z przeciwnościami losu. Często wyjazdy zagraniczne owocują zdobyciem nowych znajomych, a nawet przyjaciół na długie lata. To także dobry sposób na nawiązanie relacji, które przydadzą się w dorosłym życiu zawodowym. Po zakończeniu kursu warto o nie dbać i pielęgnować. Kto wie, może Twoim kolejnym celem podróży będzie kraj, z którego pochodzi osoba poznana na kursie językowym? 3. Poznawanie kultury i zwyczajów Czym byłby wyjazd do obcego kraju bez możliwości poznania jego kultury i zwyczajów? Jest to jedna z podstawowych wartości podróżowania, którą cenię szczególnie. Wyjazd za granicę ma służyć nie tylko relaksowi i odcięciu się od otaczającej Cię rzeczywistości, ale także ma sprawić, że wrócisz z niego bogatszy. Zdobędziesz nowe doświadczenia, znajomości, lepiej poznasz język obcy, ale także będziesz bogatszy o wiedzę związaną z kulturą i zwyczajami panującymi w kraju, który właśnie odwiedziłeś. Poza tym warto poznać historię odwiedzanego miejsca i jego najważniejsze zabytki oraz atrakcje. Dobra szkoła językowa organizuje dla uczestników wycieczki do najciekawszych miejsc, aby przybliżyć kursantom dzieje kraju i pokazać, jakie ma walory kulturowe, przyrodnicze, a także historyczne. Przebywanie w otoczeniu odmiennej kultury uczy także otwartości i tolerancji. Więcej informacji o Malcie, znajdziesz na stronie: http://pl.wikipedia.org/wiki/Malta A o tym, jak tanio polecieć na wyspę pisałam w Praktycznym przewodniku po Malcie Jeśli jesteś uczniem lub studentem, zdobyta wiedza przyda Ci się w szkole i na uczelni. Natomiast, jeśli pracujesz w międzynarodowej korporacji i często przebywasz z obcokrajowcami, to wiedza związana z ich krajem pomoże Ci w lepszych kontaktach zawodowych. 4. Nauka w międzynarodowym towarzystwie Bardzo ważne jest, aby cały czas spędzać w międzynarodowym towarzystwie. Jeśli spotkasz na kursie językowym osobę z Polski, to staraj się rozmawiać z nią wyłącznie w obcym języku.  Nawet jeśli wyda Ci się to dziwne, postaraj się zrozumieć, że nikt inny nie będzie wiedział o czym rozmawiacie. Przez to możesz zniechęcić do siebie innych kursantów. Nauka w międzynarodowym towarzystwie to nie tylko osoby biorący udział w kursie. Warto pamiętać także o tym, kto Cię uczy języka. Decydując się na wybór szkoły językowej, należy zwrócić uwagę na kadrę lektorską i to, jakiej jest narodowości. Wyjeżdżając np. na Maltę, dobrze by było, aby angielskiego uczył native speaker, który posiada certyfikat brytyjski. Dlaczego? Ponieważ akcent angielski na Malcie jest inny, niż w Wielkiej Brytanii, a osoba posiadająca certyfikat z Anglii z pewnością sprawdzi się dobrze w swojej roli. Lektorzy powinni być dla Ciebie dostępni także poza zajęciami w klasie, np. w czasie wycieczek lub zajęć pozalekcyjnych. To stanowi dodatkowy atut, z którego warto skorzystać. 5. Rozwój osobowości Ten punkt powinieneś potraktować bardzo poważnie. Czy nauka w szkole językowej w Polsce rozwinie Twoją osobowość? Moim zdaniem nie. Nauka na kursie językowym za granicą też tego nie gwarantuje, chyba, że zdecydujesz się na samotny wyjazd. Już o tym wspominałam, ale warto podkreślić rolę, jaką odgrywa indywidualny wyjazd w kształtowaniu osobowości. Pobyt wśród zupełnie obcych osób, z którymi spędzisz najbliższe dni lub tygodnie pozwoli nie tylko na rozwijanie osobowości, ale także da możliwość zdobycia pewności siebie i pomoże nauczyć się samodzielności. Musisz pamiętać, że poza gronem znajomych, których poznasz na kursie, jesteś sam w obcym kraju, co przyczyni się do większej odpowiedzialność za siebie i swoje czyny. 6. Dopasowane zajęcia Ostatni powód, o którym postanowiłam napisać, jest ściśle związany z samym kursem językowym. Prawda jest taka, że żadna szkoła w Polsce nie dopasuje idealnie zajęć do Twojego poziomu znajomości języka obcego. Szkoły językowe za granicą starają się robić to tak dobrze, jak potrafią. Ale wszystko zależy od Ciebie! Pierwszego dnia na kursie językowym przechodzisz test, który ma wykazać, jak dobrze znasz język obcy. Test jest podzielony na dwie części – pisemną i ustną. Na jego podstawie zostaniesz przydzielony do grupy o określonym poziomie. Jeszcze przed wyjazdem masz możliwość decyzji, jaki rodzaj kursu wybierzesz. Większość szkół oferuje kursy standardowe, intensywne, indywidualne, specjalistyczne oraz egzaminacyjne, czyli przygotowujące do międzynarodowych egzaminów (np. IELTS). Kursy specjalistyczne dotyczą osób, które chcą wzbogacić swoje słownictwo lub płynnie mówić określonym rodzajem, np. językiem biznesowym, prawniczym czy medycznym. Co nieco o kursie… Decydując się na wyjazd na kurs językowy, przede wszystkim musisz odpowiedzieć sobie na pytanie, jakiego języka chciałbyś się nauczyć. Język angielski jest językiem uniwersalnym – każdy powinien posługiwać się nim w stopniu przynajmniej komunikatywnym. Kursy języka angielskiego są popularne w dwóch krajach: Wielkiej Brytanii oraz na Malcie. I tu rodzi się kolejne pytanie… czy wolisz spędzić co najmniej tydzień czasu na wyspach brytyjskich, gdzie ceny kursów są wyższe, a pogoda nie zawsze sprzyja połączeniu przyjemnego z pożytecznym? Czy wolisz małą wyspę, na Morzu Śródziemnym, gdzie praktycznie przez cały rok świeci słońce, temperatura nie spada poniżej 15 stopni Celsjusza w ciągu dnia, a kursy językowe są na porównywalnym poziomie, co w Anglii? Ja zdecydowanie wybieram opcję drugą, ponieważ byłam dwukrotnie na Malcie i zakochałam się w tym kraju. Oferta szkół językowych jest bardzo bogata, dlatego z pewnością każdy znajdzie coś dla siebie. Dla tych, którzy lubią kameralne warunki, dobrą lokalizację, wykwalifikowaną kadrę lektorską i komfortowe warunki polecam szkołę Maltalingua, położoną w miejscowości St. Julian’s. Więcej informacji na stronie www.maltalingua.pl Ciekawostka…

Podróżniczo

Spływy kajakowe Krutynią

Polska jest pełna ciekawych i pięknych miejsc, w których możemy spędzać wakacje. Wielbiciele aktywnego wypoczynku na pewno świetnie będą się bawili podczas spływu kajakowego rzeką Krutynią. Co ciekawego można tam zobaczyć? Krutyń Krutyń jest to malownicza wieś znajdująca się na Mazurach, które są  uważane za najpiękniejsze miejsce w Polsce. Jest to znana miejscowość dzięki rzece, nad którą leży – Krutyni. To właśnie Krutynia jest główną atrakcją na Mazurach, ponieważ są tam organizowane spływy kajakowe. W samej wsi warto zobaczyć uroczą drewnianą zabudowę, która zachowała się tu w dobrym stanie. Szlak Krutynia Szlak Krutynia jest uważany za jeden z najpiękniejszych szlaków nizinnych Europy. Jest tak między innymi dlatego, że ma bardzo zróżnicowaną formę oraz przebiega przez Puszczę Piską i Mazurski Park Krajobrazowy. Szlak ma około 102 km, z czego 60 km to woda stojąca. Są dwie opcje do wyboru. Pierwsza trasa trwa 1,5 godziny, a druga to trasa godzinna. Po drodze możemy zaobserwować dużo różnych zwierząt, na przykład wiewiórki, sójki, czy też ważki i wiele, wiele innych gatunków, a prawdziwą atrakcją będzie dojrzenie orła bielika lub orła przedniego. Bardzo ciekawe są również gąbki i krasnorosty występujące w rzece. Tworzą one na kamieniach, które pokrywają większą część dna Krutyni, tak zwane krwawe plamy. Oczywiście są pod ochroną. Możemy cieszyć się dużą ilością drzew i co za tym idzie – świeżego powietrza, które dobrze wpływa na cały nasz organizm i jego funkcjonowanie. Czerpanie zdrowia i siły z przyrody Świeże powietrze połączone w aktywnym wypoczynkiem na pewno pomoże nam się rozluźnić, oderwać od problemów życia codziennego oraz pozytywnie wpłynie na nasze zdrowie. Po wypoczynku na szlaku Krutynia na pewno wrócimy do codziennych spraw rozluźnieni i z nową energią.

Podróżnicze inspiracje we wnętrzu + konkurs

Podróżniczo

Podróżnicze inspiracje we wnętrzu + konkurs

Miłośnicy podróży, odległych kultur oraz wszyscy marzyciele pragną, by ich przestrzeń mieszkalna odzwierciedlała ich duszę. Jak więc połączyć oryginalne hobby z przyjazną i funkcjonalną aranżacją wnętrza? Styl kolonialny wydaje się być najciekawszym rozwiązaniem, a odpowiednio wyważony z pewnością zachwyci naszych gości. Po pierwsze – nie kopiuj, ale ulepszaj Ten nurt wnętrzarski pojawił się wraz z pierwszymi fascynacjami podróżniczymi. Badacze egzotycznych krajów świata zainspirowali się pięknem oraz nietypową estetyką odwiedzanych miejsc. Zapragnęli przenieść pierwiastek egzotyki do swoich domów – początkowo przewożono prawdziwe skóry upolowanych zwierząt oraz różne tego typu pamiątki. Dziś odchodzi się od takich pomysłów, na rzecz inspiracji nimi. Oryginalne skóry i trofea z polowań zastępuje się wysokiej jakości syntetykami. Umiejętnie wkomponowane w przestrzeń, stanowią doskonałą ozdobę całości aranżacji. W kwestii umeblowania, najczęściej spotykane są masywne i mocne meble wykonane z ciemnego drewna. Rolę stolików mogą przejąć duże skrzynie bądź skórzane walizki. Wnętrze udoskonalimy, korzystając z naturalnej palety kolorów, choć nowoczesny design nie zakazuje używania innych pigmentów. Nie bójmy się personalizować tematycznego pomieszczenia. Nadając mu indywidualnego charakteru znacznie podniesiemy jego atrakcyjność. Po drugie – zwróć uwagę na tkaniny Styl kolonialny jest jednym z najbardziej komfortowych nurtów we wnętrzarstwie. Nie wymaga fantazji i designerskich akcentów. Jego siła tkwi w naturalności i neutralności ostatecznej aranżacji. Pracując nad tego typu przestrzenią, nie możemy zapomnieć o tkaninach – to one nadają ton całości, a przy tym w dużej mierze wpływają odbiór stylizacji  danego pomieszczenia. Na podłodze połóżmy zdobiony dywan (może nawiązywać do stylu orientalnego, bądź słowiańskiego folkloru). Obicia mebli lepiej pozostawić w neutralnych barwach. Nie szczędźmy przestrzeni na zasłonki, sięgające podłogi – powieszone w oknie paradoksalnie odciążą stylizację. Podobną rolę spełnią moskitiery  z subtelnego, przezroczystego materiału albo z frędzli. Do tego kilka poduszek we flanelowych, bądź lnianych poszewkach oraz brązowe, ciężkie pledy. Po trzecie – moc tkwi w dodatkach Pokój podróżnika nie może obyć się bez mapy, dlatego powinniśmy czuć się zobowiązani do powieszenia jej na ścianie swojego wnętrza! Fantastycznie prezentuje się postarzana mapa, powieszona w masywnej, zdobionej ramie. Pełniąc rolę obrazu, staje się jednym z głównych punktów aranżacji. Kolonializm nie stroni od dodatków – na półkach mogą znaleźć się pamiątki z podróży, na przykład figurki, amulety, maski, świeczniki albo kompas. Dobrze poszukać takich elementów na targach staroci i w antykwariatach. Nie zapominajmy o roślinach doniczkowych – ustawione na podłodze, będą przypominać nam o egzotycznych podróżach, które już odbyliśmy, albo które mamy zamiar przeżyć. Świeża zieleń wspaniale uzupełni wnętrze. Po czwarte – inwestuj w jakość Żadna stylizacja wnętrza nie spełni naszych oczekiwań, kiedy zostanie stworzona z kiepskich jakościowo materiałów. Nurt kolonialny jest w tym przypadku bardzo wymagający – nie lubi łatwych rozwiązań. Podobnie jak styl bretoński, jest zarezerwowany dla miłośników precyzji, solidnych wytworów manufaktury oraz antyków. Czasami mniej znaczy lepiej, dlatego spróbujmy rozłożyć prace stylizacyjne w czasie – wnętrze uzupełniajmy stopniowo, gdyż wtedy mamy większą kontrolę nad ostatecznym charakterem całości. Rzecz jasna, możemy pozwolić sobie na odrobinę szaleństwa, na detal, który niejako złamie stylizację. Wnętrzarstwo to przede wszystkim dobra zabawa, a podróże mogą być do niej doskonałym pretekstem. Autorem tekstu jest Ada Bednarczyk z Redro.pl KONKURS! Zbliża się wiosna, a to czas porządków w domu! W związku z tym, mam dla Was zadanie konkursowe, które polega na opisaniu w kilku słowach, co Waszym zdaniem powinno znaleźć się w mieszkaniu podróżnika? Nagrodzę 4 osoby, które prześlą najciekawszy odpowiedzi do 28 marca na adres marta@podrozniczo.pl. Nagrodami są vouchery (1×50 zł, 2×30 zł i 1×20 zł) do wykorzystania w sklepie www.redro.pl

Co warto zobaczyć w Walencji? cz. 2

Podróżniczo

Co warto zobaczyć w Walencji? cz. 2

W Walencji spędziłam trzy pełne dni. W czasie pobytu w Hiszpanii udało mi się odwiedzić kilka ciekawych miejsc. W pierwszej części pisałam o zabytkach, położonych w centrum miasta. Dzisiaj chciałabym pokazać Wam miejsca, które są oddalone od ścisłego centrum, ale również (a może przede wszystkim) warto je odwiedzić. Przeczytaj także praktyczny przewodnik po Walencji Walencja jest trzecim co do wielkości miastem Hiszpanii – liczy ok. 800 tysięcy mieszkańców. Nad brzegiem Morza Śródziemnego życie płynie swoim hiszpańskim rytmem. Na ulicach od rana tłum ludzi spieszących się do pracy, robiących zakupy lub biegnących na zajęcia. Można spotkać także turystów, ale w styczniu jest ich stosunkowo niewielu. Dwa dni postanowiłam spędzić z dala od zgiełku centrum. Czwartek, 22 stycznia zaczęłam od… Ogrody Turii Zdecydowanie jedno z moich ulubionych miejsc w Walencji. Ogrody Turii (Jardin del Turia) powstały w korycie rzeki… Historia związana z tym sięga roku 1957 roku, kiedy miała miejsce najtragiczniejsza w dziejach Walencji powódź. Zginęło w niej ok. 80 osób, a miasto doznało poważnych zniszczeń. Aby nie dopuścić do kolejnej klęski, postanowiono w 1960 roku zaingerować w środowisko i zmienić bieg rzeki, która miała omijać ścisłe centrum. Tym sposobem powstało nowe koryto Turii, które przebiega na południe od poprzedniego. Po licznych konsultacjach społecznych, władze miasta doszły do wniosku, że w wyschniętym korycie powstanie „zielona rzeka”, czyli tereny rekreacyjne. Ogrody Turii liczą ok. 9 kilometrów długości i obejmują 100 hektarów dawnego koryta rzeki. Rozciągają się do ogrodu zoologicznego, BioParku do Miasteczka Sztuki i Nauki. Gdy zobaczyłam tereny rekreacyjne po raz pierwszy byłam zaskoczona. Ogrody Turii są praktycznie dla każdego – od najmłodszych do najstarszych. Może tu pospacerować, pobiegać, pojeździć na rowerze lub rolkach, ale także znaleźć w nich można liczne boiska, place zabaw, skateparki, siłownie na świeżym powietrzu lub miejsca odpoczynku – fontanny i stawy z licznymi ławkami. Wszystko to połączone ze sobą alejkami z bujną roślinnością i małą architekturą lub rzeźbami. Charakterystycznym miejscem jest gigantyczny Guliwer, który wygląda tak: A tak wyglądają Ogrody Turii moimi oczami (wszystkie zdjęcia były robione tego samego dnia, ale o różnych porach): Miasteczko Sztuki i Nauki w Walencji Ciudad de las Artes y las Ciencias (Miasteczko Sztuki i Nauki) to miejsce, do którego zaprowadziły mnie Ogrody Turii. Trzeci dzień spędziłam właśnie tam. Miasteczko Sztuki i Nauki to niewątpliwie najbardziej charakterystyczne miejsce w całej Walencji, często porównywane do Sydney Opera House. Obiekt został zaprojektowany przez hiszpańskich architektów: Santiago Calatrava oraz Felixa Candela. Składa się z kilku budynków, których całość obejmuje 350 000 m². Miasteczko położone jest w wyschniętym korycie rzeki Turia i ma długość ok. 2 kilometrów. Na Ciudad de las Artes y las Ciencias składa się: Planetarium (L’Hemisfèric), gdzie znajduje się także kino IMAX, a także można tu obejrzeć spektakl laserowy. Oceanarium (L’Oceanogràfic) to największe oceanarium w Europie, o łącznej powierzchni 110 000 m². Można tu zobaczyć 13 ekosystemów światowych mórz i 500 gatunków pływających zwierząt. Zawiera także rekonstrukcje podziemnych krajobrazów, ogromne delfinarium czy wyspy lwów morskich. Muzeum Nauki im. Księcia Filipa (El Museu de les Ciències Príncipe Felipe) to muzeum XXI wieku, w którym eksponowane są najnowsze osiągnięcia nauki i techniki. Znajduje się tu gigantyczne wahadło Foucaulta oraz interaktywne wystawy naukowe, gdzie zwiedzający mogą brać udział w eksperymentach. Pałac Sztuki im. Królowej Zofii (El Palau de les Arts Reina Sofía) to gigantyczna konstrukcja owalna, gdzie odbywają się spektakle i koncerty sceniczne oraz opera. L’Umbracle to punkt widokowy, należący do całego kompleksu. Ma 320 m szerokości i 60 m długości. Zdobi go ogród porośnięty drzewami zawierający szeroką gamę roślin różnych gatunków. Wejście do najważniejszych obiektów jest płatne: Muzeum Nauki + Planetarium = 12,60 euro bilet normalny i 9,60 euro bilet ulgowy Muzeum + Oceanarium = 29,70 euro bilet normalny i 22,55 euro bilet ulgowy Planetarium + Oceanarium = 30,30 euro bilet normalny i 23,00 euro bilet ulgowy Muzeum Nauki + Planetarium + Oceanarium = 36,25 euro bilet normalny i 27,55 euro bilet ulgowy Oficjalna strona Miasteczka Sztuki i Nauki to www.cac.es Plaża w Walencji Uwielbiam morze! Będąc, nawet przez krótki czas, w miejscu które ma dostęp do morza, muszę odwiedzić plaże i popatrzeć choć przez chwilę na morze. Tak było także w Walencji. Ostatni dzień swojego pobytu postanowiłam poświęcić na spacer plażą i zbieranie muszelek. Wybrałam się na Playa de las Arenas. Szeroka plaża, ze złocistym piaskiem i bezchmurnym niebem, była idealnym zakończeniem i dopełnieniem całego wyjazdu. Z Plaza del Ayuntamiento do portu jeździ autobus numer 19. Rozkład jazdy autobusów po Walencji można sprawdzić na stronie www.emtvalencia.es . Spacerując wzdłuż portu udało mi się znaleźć taką mapę: I taką: A dla takiego błękitu, mogłabym tu zamieszkać Jak Wam się podoba Walencja? Warto przeczytać także o Plaza del Ayuntamiento, Katedrze Santa Maria, Plaza de la Virgen, Mercado Central, Narodowym Muzeum Ceramiki i Sztuk Pięknych i zobaczyć zdjęcia z pierwszych dwóch dni mojego pobytu w Walencji >>

Czekając na Duida – Stefan Czerniecki

Podróżniczo

Czekając na Duida – Stefan Czerniecki

8 pomysłów na prezent dla podróżniczek na Dzień Kobiet

Podróżniczo

8 pomysłów na prezent dla podróżniczek na Dzień Kobiet

Dzień Kobiet tuż tuż. Na pewno wielu mężczyzn wciąż zastanawia się co kupić swojej kobiecie z tej okazji. Dlatego postanowiłam podsunąć Wam kilka pomysłów na prezent dla kobiety-podróżniczki. Ciekawe co Panie na to? Bilety lotnicze To prezent, o którym marzy z pewnością każda podróżniczka! Bilety lotnicze do wymarzonego miejsca lub bon upominkowy na określoną kwotę, za którą można kupić bilety lotniczego. Dla mnie taki prezent byłby strzałem w dziesiątkę, tym bardziej, że kupon upominkowy oferuje moja ulubiona, tania linia lotnicza. Szczegóły na stronie Ryanair Książka podróżnicza Książek podróżniczych jest całe mnóstwo. Dlatego warto, przed zakupem, zorientować się, której podróżniczka jeszcze nie czytała, jaką chciałaby dostać lub do jakiego miejsca planuje podróż, aby móc podarować jej przewodnik. Osobiście polecam kilka wybranych książek:     Skarbonka Ten prezent powinien spodobać się każdej podróżującej kobiecie! Szczególnie takiej, która lubi oszczędzać i zbierać pieniądze na wymarzoną podróż. Również jestem posiadaczką skarbonki-walizki i od jakiegoś czasu wrzucam do niej same dwuzłotówki. Tym sposobem chcę uzbierać jakąś sumę na jesienną wyprawę do Azji Moja wygląda tak, a inspiracji możecie szukać także tutaj  Kubek z mapą Czasami dobre pomysły są najprostsze! Kubek z mapą nie jest szczególnie wyszukanym prezentem, ale może sprawić dużo radości Szczególnie osobom, które uwielbiają kawę lub herbatę. Do kubka zawsze można dołączyć liściastą herbatę i sitko do parzenia. Notes podróżnika Przyda się z pewnością każdej podróżniczce, która poza podróżowaniem, lubi także dzielić się informacjami z innymi i prowadzi swoją stronę lub bloga podróżniczego. Notes na pewno okaże się pomocny w miejscach, w których trudno skorzystać z komputera, a warto coś zanotować, żeby móc później o tym napisać. Zegarek Zegarek jest prezentem uniwersalnym. Warto zastanowić się nad jego zakupem, o ile kobieta-podróżniczka lubi nosić takie „dodatki”. Zresztą osobiście uważam, że jest to bardzo praktyczny dodatek. Szczególnie w czasie podróży, kiedy spieszymy się na pociąg, samolot lub po prostu chcemy sprawdzić, która jest godzina. Poduszka Przyda się nie tylko podczas odpoczynku w domowym zaciszu, ale także w czasie podróży. Idealna na prezent tylko z motywem podróżniczym. Kosmetyczka z mini zestawem Która kobieta nie lubi kosmetyków? Czasami ich zakup może być źle odebranym lub nietrafionym prezentem. Dlatego pomysł kosmetyczki z mini zestawem podróżniczym podsuwam tylko panom, którzy znają gusta i preferencje swojej kobiety. Dla tych, którzy nie chcą ryzykować, dobrym pomysłem będzie sama kosmetyczka, która z pewnością przyda się podczas podróży.

Podróżniczo

Spotkanie z pasją: Paweł Kowalczyk „Czerwone drogi Auroville”

W najbliższy piątek, 6 marca o godzinie 18:30 w Bemowskim Centrum Kultury odbędzie się spotkanie z pasją, podczas którego Paweł Kowalczyk opowie o swojej książce „Czerwone drogi Auroville”. Spotkanie poświęcone będzie opowieści o wolontariacie we wspólnocie Auroville w południowych Indiach. Będzie mowa o tym, czym Auroville jest, o wyzwaniach codziennego życia w tropiku oraz o ciekawych i odważnych inicjatywach i pomysłach tej wyjątkowej wspólnoty, która przez własny przykład chce pokazać, że można traktować pracę jako wyrażenie swoich głębokich aspiracji i tęsknot. Przeczytaj także recenzje książki „Czerwone drogi Auroville” Czym jest Auroville? Eksperymentalną ekowioską w egzotycznym otoczeniu? Namiastką przyszłej rzeczywistości? Utopijnym projektem utrzymywanym dzięki rządowej pomocy i prywatnym darowiznom? A może unikalną przestrzenią wolności i zarazem źródłem inspiracji dla poszukujących alternatywy dla obecnej formy globalizmu i dominacji wielkiego kapitału? Paweł Kowalczyk w 2010 roku spędził w Auroville jako wolontariusz sześć miesięcy i powracał tam przy okazji każdego kolejnego wyjazdu do Indii. Poprzez opis swoich doświadczeń i przygód pozwala nam poznać to jedyne w swoim rodzaju miejsce oraz zaznajomić się z jego mieszkańcami i wolontariuszami. Przedstawia zasady funkcjonowania wspólnoty, jej przeszłość oraz leżącą u podstaw filozofię. Przybliża wiele innowacyjnych projektów i oddolnych inicjatyw ludzi o wielkim sercu, którzy poświęcili swój talent i środki tak zwanej „sprawie”. Autor opisuje także wyzwania codziennego życia, sytuację gospodarczą i społeczną mieszkańców indyjskiego stanu Tamil Nadu – najbliższych sąsiadów Auroville. Opisy te wzbogaca osobistymi przemyśleniami i bogatymi informacjami dotyczącymi historii, kultury i wierzeń. Przedstawia walkę z biopiractwem i wielkim kapitałem, a także wyjaśnia m.in., dlaczego indyjscy chłopi popadają w spiralę długów, a indyjska krowa przestaje być święta. Paweł Kowalczyk Ukończył prawo na uniwersytetach we Frankfurcie nad Odrą, w Poznaniu oraz w Tuluzie, studiował kierunek Azja Wschodnia oraz Opracowywanie Projektów Rozwoju Zrównoważonego w Barcelonie. Pracował w Międzynarodowym Departamencie Assistance w Zurich España. Uważa, że współpraca jest lepsza od konkurencji, a idea rozwoju zrównoważonego nadaje głęboki sens działalności gospodarczej, która bez niej skupia się wyłącznie na tworzeniu zysku i odhumanizowanych miejsc pracy. Jest przekonany do naturalnych metod leczenia oraz że w dzisiejszym świecie musimy uznać fakt wzajemnej zależności. Od 2010 roku samodzielnie odkrywa Indie, obserwując, rozmawiając, przebywając, czytając… Tam też poznał swoją żonę – Sujathę. Strona autora: www.strefaindie.blogspot.com

Dlaczego warto wysyłać dzieci na wycieczki szkolne?

Podróżniczo

Dlaczego warto wysyłać dzieci na wycieczki szkolne?

Kto z Was pamięta swoją pierwszą wycieczkę szkolną? Wyjazd z całą klasą w czasie roku szkolnego, odpoczynek od codziennych zajęć, integracja z rówieśnikami, poznawanie nowych miejsc… To były niezapomniane czasy. Dzisiaj chciałabym powrócić myślami do tamtych, młodzieńczych lat i, z perspektywy osoby dorosłej, pokazać Wam dlaczego warto wysyłać dzieci na wycieczki szkolne? 1. Nauka przez zabawę, czyli poznawanie nowych miejsc Najważniejszym powodem jest nauka. Zarówno nauczyciel, jak i rodzic powinien mieć świadomość tego, że wyjazd dziecka na wycieczkę szkolną to spora dawka wiedzy, której często młodzież nie jest w stanie doświadczyć w szkole. Wyjazdy w Polskę lub za granicę dają możliwość poznania historii, geografii i biologii, a nauka w czasie podróży jest efektywniejsza, gdyż jest podana w ciekawszy sposób. Dodatkowo młodzież ma możliwość zobaczenie na własne oczy miejsc, które mają wiele do zaoferowania… Wyobraźmy sobie np. wycieczkę do Ojcowskiego Parku Narodowego. Podczas takiego wyjazdu, program zwiedzania obejmuje Dolinę Prądnika, ruiny Zamku Kazimierzowskiego w Ojcowie, malownicze utwory skalne, jak np. Skały Panieńskie, Jaskinię Krowią, Bramę Krakowską, zespół skał Góry Koronnej z ukrytą pośród nich Rękawicą, odwiedzenie największej na terenie Ojcowskiego Parku Narodowego jaskini, zwanej Grotą Łokietka czy wejście na najwyższe wzniesienie – Górę Chełmową. Taki wyjazd to połączenie nauki historii, geografii i odkrywanie walorów przyrodniczych. Znacznie łatwiej będzie zapamiętać szczegóły, jeśli dziecko zobaczy je na żywo, niż tylko przeczyta suche informacje w książce. Innym przykładem nauki przez zabawę jest połączenie wycieczki szkolnej np. do Złotego Stoku, Kłodzka i Wrocławia. W tym przypadku młodzież ma możliwość zobaczyć Kopalnie Złota w Złotym Stoku, odbyć przejazd podziemną kolejką, zwiedzić Muzeum Minerałów, odkryć uroki Kłodzka oraz Wrocławia, a także uczestniczyć we wspinaczce po sztucznej ściance alpinistycznej. Tak więc do nauki dochodzi także element aktywności fizycznej, która może w przyszłości przerodzić się w prawdziwą pasję. 2. Integracja z rówieśnikami Wyjazd dziecka na wycieczkę szkolną pozwoli mu zintegrować się z kolegami i koleżankami z klasy. Lepsze poznanie rówieśników, integracja z nimi i zawarcie nowych przyjaźni pomogą w przyszłym życiu szkolnym. Każdy wyjazd powoduje, że dzieci spędzają ze sobą dużo więcej czasu niż tylko podczas lekcji w klasie. Dzięki temu mają możliwość poznania się bliżej, zawarcia nowych znajomości lub poprawienia dotychczasowych relacji. Na wycieczce szkolnej młodzież wspólnie zwiedza, odkrywa nowe miejsca, poznaje tradycje, zwyczaje, kulturę, podróżuje razem z innymi autokarem, ale także je wspólne posiłki czy śpi w jednym pokoju. Taka wycieczka to także aktywne spędzanie czasu wolnego – wspólne gry i zabawy, wieczorne ognisko czy chociażby kupowanie pamiątek. Spędzanie 24 godzin na dobę z kolegami z klasy powoduje, że lepiej można poznać rówieśników i zawrzeć nowe przyjaźnie z osobami, z którymi dziecko dogaduje się najlepiej. 3. Szacunek i tolerancja dla innych kultur Wydawać by się mogło, że ten powód skierowany jest do osób wyjeżdżających na wycieczki szkolne za granicę. Otóż wcale nie. Wyjazd w inną kulturowo część naszego kraje także powoduje, że dziecko uczy się tolerancji i szacunku. Wyobraźmy sobie młodzież z północnej części kraju, która wyjeżdża w polskie góry, np. Tatry. Podróż przez całą Polskę, powoduje, że dzieci spędzają kilka dni w odległym regionie, który wyróżnia się inną kulturą i tradycjami. Folklor góralski to przede wszystkim stroje, gwara oraz kuchnia. Górale posiadają własne stroje ludowe, a do najpopularniejszych zalicza się strój podhalański. Gwara góralska to połączenie dialektu polskiego, słowackiego i bałkańskiego. Można ją usłyszeć nie tylko w samych górach, ale także w takich turystycznych miastach, jak np. Zakopane. Charakterystyczna jest także kuchnia góralska, która bazuje na ziemniakach i kiszonej kapuście. Warto przekonać młodzież do respektowania zwyczajów innych regionów Polski, nawet jeśli tradycyjne stroje będą niemodne, a kuchnia mało smaczna. Podobnie jest w przypadku wycieczek szkolnych za granicę. Wybierając się do innego kraju dzieci uczą się szacunku i tolerancji nie tylko dla tamtejszej kultury, ale także w stosunku do mieszkańców. Nie można odnosić się źle do osób, które mają inny kolor skóry lub pochodzą z uboższych krajów niż Polska. Warto zaszczepić w uczniach respekt od najmłodszych lat, aby w przyszłości także odnosili się z tolerancją do innych nacji. 4. Aktywne spędzanie czasu wolnego Aktywność dzieci w dzisiejszych czasach jest coraz mniejsza. Dostęp do komputerów, tabletów czy smartfonów powoduje, że młodzież woli spędzać czas biernie, grając w gry komputerowe, dostępne także na urządzeniach mobilnych. Gdzie te czasy kiedy najlepszą formą spędzania czasu wolnego była zabawa na podwórku wśród rówieśników z osiedla, gra w klasy, sznura, piłkę, zabawa w chowanego, na trzepaku czy placu zabaw? Wyjazd na wycieczkę szkolną powoduje, że dziecko musi mieć zapewnione 100% czasu, aby się nie nudziło. Z reguły jest to aktywnie spędzony czas. Poza zwiedzaniem i odkrywanie, a przy tym nauką, młodzież powinna mieć zorganizowane także godziny popołudniowe i wieczorne. Często są to integracyjne gry i zabawy, które odbywają się w świetlicach ośrodków wypoczynkowych, ognisko z pieczeniem kiełbasek lub integracyjna dyskoteka. Na niektórych wycieczkach szkolnych istnieje także możliwość zorganizowania painballa, wyjścia do parku linowego, aqua parku czy wspólna wycieczka rowerowa albo jednodniowy spływ kajakowy. Aktywnie spędzony czas na świeżym powietrzu można spowodować, że dziecko, po powrocie z wycieczki szkolnej, będzie chętniej wychodziło na dwór i spotykało się z rówieśnikami także na osiedlowym boisku. 5. Nauka samodzielności Udział młodzieży w wycieczce szkolnej to doskonała lekcja samodzielności. Po pierwsze dlatego, że dziecko jest z dala od rodziców, spędza kilka dni wyłącznie z rówieśnikami i nauczycielami, którzy sprawują nad nim opiekę. Rozłąka z rodzicami nie zawsze jest łatwa, ale zazwyczaj po kilku godzinach młodzież przyzwyczaja się do faktu, że musi być samodzielna. Po drugie, to także dobry moment na sprawdzenie swoich umiejętności – radzenia sobie niekiedy w trudnych sytuacjach, organizacji dnia, doboru odpowiedniego ubrania, zadbania o posiłki i samodzielne przygotowanie śniadania lub dobre gospodarowanie własnymi pieniędzmi. Kilkudniowe rozstanie z rodzicami może mieć także pozytywne skutki po powrocie. Dziecko, w zależności od wieku, zacznie samodzielnie planować sobie czas wolny w ciągu tygodnia, poza lekcjami w szkole. Ważną rolą rodziców jest pokazanie, w którą stronę dziecko powinien iść, ale nie wywoływać na nim presji. Wybór dodatkowych zajęć pozaszkolnych powinien należeć do osoby, która na te zajęcia będzie chodzić. Może się okazać, że wycieczka szkolna spowodowała, iż dziecko polubiło geografię lub historię i chciałoby uczestniczyć w zajęciach dodatkowych z tych przedmiotów. Aktywnie spędzony czas na wyjeździe może także przełożyć się na przyszłe zainteresowania, jak np. wyjście do agua parku spowoduje przyszłą chęć uczestnictwa w dodatkowych zajęciach pływania. Jednym ograniczenie dla rodziców mogą być koszty. Jednak warto zainwestować w swoją pociechę od najmłodszych lat, aby wyrosło na samodzielnego człowieka. Decydując się na udział dziecka w wycieczce szkolnej, warto zadbać o takie informacje, jak chociażby sprawdzenie biura podróży, z którym klasa wybiera się w podróż. Aby uniknąć nieprzyjemnego zaskoczenie w czasie wycieczki, należy wybierać sprawdzone i zaufane biura, jak np. EcoTravel, które funkcjonuje nieprzerwanie od 2001 roku i jest organizatorem licznych wycieczek szkolnych dla dzieci i młodzieży. Warto także zorientować się czy podana cena obejmuje pełne zakwaterowanie, wyżywienie, ubezpieczenie, opiekę pilota oraz wszystkie bilety wstępu. To pozwoli rodzicom zorientować się, jaką kwotę przeznaczyć na wyjazd dla dziecka tak, aby mogło kupić pamiątki i pozwolić sobie na kilka dodatkowych atrakcji. Udział w wycieczce szkolnej powinien być przede wszystkim przyjemnością, a nie przykrym doświadczeniem. Dlatego zarówno rodzice, jak i nauczyciele powinni zadbać o każdy szczegół, aby dzieci mogły w pełni korzystać z walorów i atrakcji przygotowanych przez biuro podróży.

II Festiwal Podróżniczy w Środzie Wielkopolskiej

Podróżniczo

II Festiwal Podróżniczy w Środzie Wielkopolskiej